niedziela, 12 lipca 2020

SZKLANY TRON – ROZDZIAŁ 43


Celinka budzi się. Ze zdumieniem zauważa, że ma na sobie koszulę nocną, a jej ręka została uleczona. Pozostała jej jedynie półokrągła blizna na dłoni.
Jak to możliwe? Czy to była magia? Ktoś ją uleczył!
Stwierdzania oczywistości część dalsza. W tym przypadku można to jednak zrozumieć, bo Celinka dopiero co się obudziła i łączy wątki.
Obok Celinki siedzi Nehemia.
– Co się stało? – spytała Celaena.
– Dokładnie o to samo chciałam zapytać ciebie – rzekła Nehemia w Eyllwe. – Gdybym cię nie znalazła, umarłabyś w ciągu kilku minut.
Tak niewiele brakowało, żebyśmy pozbyli się tej irytującej bohaterki. Tak niewiele! Nehemia jednak jest antagonistką, tak bezczelnie psuć plany biednemu Cainowi…
Mamy tutaj do czynienia z typową deus ex mahiną. W końcu nasza bohaterka nie może umrzeć i trzeba uciekać się do przypadków.
– Dziękuję ci – powiedziała zabójczyni i spojrzała na okno, za którym gęstniały ciemności. – Jaki mamy dzień?
Jeśli przeleżała nieprzytomna dwa dni i przegapiła ostatnią Próbę…
To prawdopodobnie król bez względu na twój stan wpakowałby cię do więziennego wozu i z powrotem wysłał do Endovier. W końcu na kij byłby mu nieprzytomny kandydat na Obrońcę, który nie jest w stanie nawet wziąć udziału w ostatniej Próbie?
Okazuje się jednak, że minęły zaledwie trzy godziny. Celinka czuje ulgę, ale szybko jej uczucia się zmieniają, kiedy Nehemia domaga się wyjaśnień odnośnie całej sytuacji.
– Nie jestem tym, kogo udaję – rzekła cicho Celaena, nie mogąc spojrzeć przyjaciółce w oczy.
„Przyjaciółce”? To dość mocno słowo jak na kogoś, kto był gotowy zamordować Nehemię jeszcze dwa rozdziały temu…
Przecież księżniczka ocaliła jej życie. Jak mogła w ogóle zakłada, że to Nehemia kontrolowała bestię?
Tak jest, kiedy wyciąga się wnioski z rzyci.
Czuła, że przyjaciółka zasługiwała na prawdę.
W tym momencie Celinka wyjawia swoją prawdziwą tożsamość. Nehemia, która jest odrobinę bystrzejsza niż protagonistka, szybko łączy wątki.
– Posługujesz się tą samą odmianą Eyllwe co chłopi! Ludzie skazani na ciężkie roboty w kopalni! To oni nauczyli cię mojego języka!
Już o tym pisałam, przy okazji rozdziału trzynastego, ale ponieważ było to dawno, wspomnę o tym ponownie – zupełnie niemożliwym jest, by ktoś nauczył się obcego języka w ciągu zaledwie roku w koszmarnych warunkach, kiedy musi codziennie walczyć o przetrwanie. A już na pewno nie na tak zaawansowanym poziomie, na jakim Celinka włada Eyllwe. Jeszcze bym rozumiała, gdyby protagonistka kaleczyła język Nehemii, ale ona porozumiewa się nim bez żadnego problemu!
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 31
– Czy to prawda? Czy oni naprawdę zesłali cię do Endovier? Przecież to okrutne miejsce! To obóz śmierci!
Tak, a Celinka zarabiała mordując ludzi. Czemu wszyscy o tym zapominają? Ach, bo to niewygodne dla fabuły, żeby ktokolwiek śmiał zarzucać coś płatkowi śniegu. Przecież liczy się jedynie fakt, że Celinka ma takie okropne blizny na plecach!
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 32
– Ufam ci – odparła zabójczyni. – Oczywiście, że tak. – Zwłaszcza teraz, gdy nie miała już najmniejszej wątpliwości, że księżniczka nie jest odpowiedzialna za morderstwa popełniane w zamku.
A czy zaufanie nie polega na tym, że w życiu byś nie założył, że twój przyjaciel mógłby dopuszczać się okrutnych czynów? No i przypominam – dwa rozdziały temu Celinka była gotowa zamordować Nehemię.
Bez przesady. Mimo wszystko dziewczyny nie znały się na tyle, żeby móc sobie bardzo ufać. Tylko w takim wypadku czemu ochrzciły się tak szybko psiapsiami? Dalej tego nie rozumiem.
Celinka wyjaśnia swojej „przyjaciółce”, że znajduje się na dworze jako uczestniczka turnieju organizowanego przez króla.
– Myślisz, że jestem tu na własne życzenie?! – wykrzyknęła Celaena, choć w jej głowie natychmiast odezwał się wściekły ból. – Miałam do wyboru: turniej lub powrót do kopalni! Co byś zrobiła na moim miejscu? – Ułożyła dłonie na piersi. – Zanim zaczniesz pogadankę o moralności lub uciekniesz i schowasz się za swoimi ochroniarzami, wiedz, że nie ma dnia, nie ma godziny, żebym się nie zastanawiała, czy będę w stanie zabijać na jego rozkaz.


Wiecie, analizujemy tę książkę już dobrych kilka miesięcy i mimowolnie wchłaniamy w siebie wiele szczegółów. Ja jednak nie przypominam sobie, by Celinka podczas turnieju miała refleksje o treści: „a co, jeśli wygram? Co potem? Czy dam radę służyć królowi?”. Nie, bo przez większość czasu protagonistka chce tylko utrzeć nosa swoim rywalom i udowodnić wszystkim, jaka jest znakomita. Doprawdy, straszny z ciebie kłamczuszek, panno Sardothien.
Ach, a ten fragment o chowaniu się za ochroniarzami był okropnie protekcjonalny. Nehemia nic ci nie zarzuciła i uratowała ci życie, mogłabyś okazać jej więcej szacunku, wredna prukwo.
Przecież dobry człowiek musi umieć się nawalać, a nie opierać się na doświadczonych w tym ludziach!
Księżniczka siada obok roztrzęsionej zabójczyni.
– Jesteś moją najdroższą przyjaciółką, Celaeno.
A to, że ta „najdroższa przyjaciółka” bezpodstawnie oskarżyła cię o masowe mordowanie i sama była gotowa cię zabić, to tylko maleńki szczegół.
Ochłodzenie naszej relacji zabolało mnie bardziej, niż sądziłam, że to możliwe. Nie mogłam znieść tego, że spoglądasz na mnie z taką nieufnością. Nie chcę, abyś kiedykolwiek tak na mnie patrzyła. Dam ci więc to, czym do tej pory obdarzyłam nielicznych.
O czym mowa? O specjalnym imieniu.
Wiem, przez co przeszłaś w Endovier. Wiem, jakich cierpień doznają tam każdego dnia moi rodacy. Ty jednak nie pozwoliłaś, aby kopalnie wyzuły cię z z ludzkich uczuć. Nie pozwoliłaś, aby pobyt tam zamienił cię w istotę okrutną i bezlitosną.
Powiedz to tym dwudziestu trzem strażnikom, których Celinka zamordowała w kopalni; powiedz to tej biednej krawcowej, której Celinka była gotowa wbić szpilę w oko; powiedz to Kaltain, w którą Celinka rzuciła doniczką bez żadnego powodu.
Naprawdę, zaczyna brakować mi słów do komentowania ślepoty pozytywnych bohaterów Szklanego tronu. Z taką łatwością akceptują fakt, że ich przyjaciółka mordowała na zlecenie, równocześnie rozpaczając nad śmiercią pięciuset niewolników. Gdzie tu jakakolwiek logika?
Światek z kart: 50
Za kolejne rozpływanie się nad wrażliwością Celinki należy się punkt w kategorii:
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 33
Nadaję ci imię Elentiya, czyli Duch, Którego Nie Można Złamać.
Cóż za uprzejmy gest wobec zabójczyni, która mordowała na zlecenie, zarabiając przy tym kasę i która dla Nehemii nie zrobiła zupełnie nic. Księżniczka musi być strasznie zdesperowana, skoro zachowuje się równie przyjaźnie wobec kogoś takiego jak Celinka.
A imię radziłabym zmienić na: „Naczelna Mary Sue Uniwersum” albo „Ulubienica Imperatywu Narracyjnego”. „Alter Ego Autorki” też ujdzie.
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 34
Nehemia prosi Celinkę, by ta opowiedziała jej o tym, jak została zabójczynią. Bohaterka rozpoczyna swoją opowieść i mamy przeskok. Tym razem protagonistka spaceruje z Chaolem i rozmyśla przy tym o swojej rozmowie z Nehemią.
Powiedziała Nehemii niemal wszystko, ale były rzeczy, o których nie miała zamiaru opowiedzieć nikomu. Nie wspomniała ani słowem o Cainie i o bestii. Księżniczka nie pytała więcej, co ugryzło ją w rękę.
Wróżę świetlaną przyszłość przyjaźni, w której jedna strona ukrywa przed drugą równie istotne fakty. Nehemia zna się na Znakach Wyrda i mogłaby pomóc Celince w walce z Cainem! Czemu zabójczyni z tego nie skorzysta?
Chaol zagaduje Celinkę o Doriana i o taniec z nim na balu. Stwierdza też, że bohaterka nigdzie się już nie wybiera.
– Mogłabym wrócić do Endovier.
– Nie miałabyś na to ochoty.
– Skąd wiesz?
No… bo to kopalnia, w której pracuje się aż do śmierci z wycieńczenia? Co to w ogóle za idiotyczne pytanie?
W dalszej części Celinka myśli o tym, że chciałaby wyznać Chaolowi prawdę, ale nie może tego zrobić, bo inaczej musiałaby mu pokazać tajemne korytarze i straciłaby jego zaufanie.
„A poza tym potwór nie żyje. Problem rozwiązany. Tajemnicze zło Eleny zostało unicestwione. Teraz wystarczy, żebym pokonała Caina, i po sprawie. Nikt nie musi o niczym wiedzieć”.
Jeśli bohater rozmyśla o tym, że już po wszystkim, to znak, że najgorsze przed nim. Zwłaszcza, że Cain nadal żyje i posiada siłę zabitych przez siebie rywali.
– Zadam ci to pytanie tylko raz i nigdy więcej go nie powtórzę – powiedział, wpatrując się w nią tak intensywnie, aż przestąpiła z nogi na nogę. – Czy ty zdajesz sobie sprawę, w co się pakujesz? Mam na myśli ciebie i Doriana.
Pytanie, czy Celinka myśli z samego założenia jest absurdalne.
– Chcesz mi udzielić jakiejś miłosnej porady? Dlaczego? Dla dobra mojego czy Doriana?
– Dla dobra was obojga.
Widzicie, jaki Chaol ją wspaniały? Potrafi odsunąć swoje uczucia na bok i troszczyć się o dobro kumpla, który sam nie potrafi używać mózgu.
#friendshipgoals
– Staraj się myśleć o tym, co robisz, dobrze? – rzucił przez ramię i wszedł do pomieszczenia.
Za dużo wymagasz, kapitanie.
Przeskok!
Chaol i Celinka razem wracają do komnat zabójczyni po godzinnym treningu. Aż dziw, że bohaterka nie miała żadnych problemów podczas ćwiczeń, skoro niedawno była bliska śmierci. Ale hej, to Celinka, ona jest niezniszczalna.
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 35
– Widziałem, jak czytasz Elrika i Emide – odezwał się kapitan. – Myślałem, że nie znosisz poezji.
O, kolejna ściągawka z naszego świata – tym razem chodzi zapewne o Tristana i Izoldę.
– Poezja epicka nie jest pretensjonalna.
– Czyżby? – Na twarzy Chaola pojawił się krzywy uśmiech. – Poemat o ogromnych bitwach i miłości bez granic nie jest pretensjonalny?
Dla miłośniczki harlequinów pewnie nie.
Sielską atmosferę niszczy przybycie naczelnego zuola, którego już dawno nie gościliśmy w analizach – mianowicie króla Adarlanu. Czego chce, po co przybył? Tego dowiecie się już za tydzień!
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 38
Royal pussy: 59
If you’re evil and you know it clap your hands: 60
Nowe szaty zabójczyni: 36
Światek z kart: 49
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 48
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 35