niedziela, 23 sierpnia 2020

SZKLANY TRON – ROZDZIAŁ 46


W zamarzniętym lesie panował bezruch, tylko od czasu do czasu z gałęzi zsuwały się wielkie płaty śniegu. Dorian jechał powoli i rozglądał się czujnie. Miał wielką ochotę na polowanie, choćby po to, aby móc napawać się zimnym powietrzem.
Za każdym razem, gdy zamykał oczy, widział twarz Celaeny. Pojawiała się w jego myślach. Marzył o tym, aby dokonać dla niej wielkich i wspaniałych czynów, dla niej pragnął zostać mężczyzną godnym korony.
Royal pussy: 60
Czy ona rzuciła na niego jakiś urok miłosny? Może jeszcze ten najmocniejszy, gdzie trzeba wykorzystać krew miesiączkową (nie pytajcie mnie, skąd to wiem)? Bo inaczej nie potrafię wyjaśnić jego obsesji na punkcie dziewuchy, która jedyne, w czym mogła zaimponować, to statystykami w zabójstwach.
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 51
A i Dorianku, jakbyś po prostu był dobrym księciem oczekującym szacunku, a nie mameją, to nic nie musiałbyś udowadniać. Trust me. Zresztą, co on musi udowadniać Celince, która:
1)    jedynie co traktuje z szacunkiem to czubek własnego nosa;
2)    która w sumie teraz i tak jest nikim po zesłaniu do kopalni;
3)    ma już wyrobione zdanie na temat twojej dynastii ze wzgląd na twego ojca (zanim jakiś fan zjedzie – niby dostaliśmy oznaki, że zaczęła Doriana szanować, ale nie widzę tego po jej zachowaniu i potem właśnie zerwą ze wzgląd na rodowód Doriana).
Ale dziewczyna… Nie był pewien jej uczuć. Całowała się z nim żarliwie, ale kobiety, z którymi coś go w przeszłości łączyło, również były namiętne. Wpatrywały się w niego z miłością i oddaniem, a zabójczyni patrzyła na niego, jak kot spogląda na mysz.
Dorian, nie odpuszczaj, tak dalej, bo wreszcie wchodzisz na dobre myślenie. Może daj sobie jeszcze czas, by ogarnąć, że z tej relacji nawet dobrej przyjaźni nie będzie. Użyj mózgu!



Aż mi się przypomniała kategoria z Rywalek omawianych przez Beige i Maryboo – „użyj mózgu, Luke”.
Nagle Dorian zamarł. Kątem oka zarejestrował jakiś ruch. Zaledwie dziewięć metrów dalej stał jeleń i obgryzał korę z drzewa. Książę zatrzymał konia i wyciągnął strzałę z kołczanu, ale nie napiął cięciwy.
Celaena miała następnego dnia stanąć do walki finałowej.
Jeśli coś jej się stanie… Nie, ta dziewczyna potrafiła się zatroszczyć o siebie. Była silna, sprytna i szybka. Posunął się za daleko. Nie powinien był się z nią całować, ponieważ teraz po prostu nie był w stanie wyobrazić sobie przyszłości z nikim innym. Nie mógłby pragnąć kogokolwiek innego niż ona.
Royal pussy: 61
Dorian jest zabójczo zauroczony, ale ten fragment idealnie pokazuje niekonsekwencję w budowaniu postaci pod kątem rozwoju życia uczuciowego, które wcześniej punktowałyśmy z Laptopcjuszem. Książę miał być kreowany na doświadczonego bawidamka (Boru Tucholski, on to przed chwilą potwierdził, porównując namiętność Celinki do swoich ex!), by potem dostać sceny, które bardziej pasują do opisu pierwszej miłości dziecka/nastolatka!



Przeskok!
Celaena stała przed drzwiami balkonowymi i spoglądała na Rifthold. Dachy były wciąż pokryte śniegiem, ale w każdym oknie migotały światła. Gdyby nie wiedziała o wszędobylskim brudzie, korupcji i rozkładzie, zapewne uznałaby ten widok za piękny.
Oszustwa pieniężne wpływają na białość śniegu?
Jednak chyba jest coś, co bardziej drażni mnie w tej książce niż znikomy character arc – beznadziejny świat i dialogi. Są to momenty, gdzie Maas sili się na refleksje, powagą zakrawającą o patos. Robi to, żeby albo wyprać brudy naszej zabójczyni (patrzcie, ona taka mądra i empatyczna, nie to co dwór!), albo by pokazać, że mamy do czynienia z czymś więcej niż mierną książką young adult. To jest gorszy poziom niż u kultowego pod tym względem Paulo Coehlo. Może jestem zbyt konkretnym człowiekiem, ale naprawdę nie lubię takich truizmów i trzeba być zdolnym pisarzem, żeby przekazać w niebanalny sposób niebanalne przemyślenia. Maas zdecydowanie tego nie umie.
Niestety, miała również świadomość istnienia potwora, który rządził tym wszystkim. Miała wielką nadzieję, że Nox był już daleko stąd. Powiedziała strażnikom, że nie chce tego wieczoru przyjmować żadnych gości. Jej drzwi miały pozostać zamknięte nawet dla Chaola i Doriana. Ktoś zapukał raz, ale nie otworzyła i tajemniczy gość szybko się zniechęcił. Dziewczyna oparła dłonie o szybę i rozkoszowała się jej chłodem. Zegar wybił dwunastą.
Ja to tylko zwrócę uwagę na te powtórzenia.
Jutro – a może już dzisiaj? – zmierzy się z Cainem. Nigdy nie walczyła z nim w sali treningowej, bo mężczyzna nie uskarżał się na brak partnerów. Był silnym wojownikiem, ale z pewnością nie tak szybkim jak ona.
Ktoś – autorka albo Celinka – cierpi na zanik pamięci krótkotrwałej, bo na początku rozdziału czterdziestego drugiego Cain rozbroił protagonistkę bez problemu. Ba!, sama Celinka myślała wtedy, że żaden człowiek nie byłby w stanie poruszać się tak szybko, jak wystawiony przez Perringtona kandydat na Obrońcę.
Jego atutem była również wytrzymałość. Celaena wiedziała, że będzie musiała przetrzymać go przez chwilę. Miała nadzieję, że codzienne bieganie z Chaolem nie pójdzie na marne i nie opadnie z sił jako pierwsza. Gdyby przegrała…
„Nawet o tym nie myśl”.
A dlaczego ma nie myśleć? Nie cierpię tego, gdy trenerzy motywacyjni mówią, jak to trzeba być ciągle pozytywnym i to pomoże osiągnąć sukces. To tak nie działa – owszem, pesymizm też nie jest świetny, ale trzeba realnie na to spojrzeć. Dlaczego? Żeby uniknąć rozczarowania i, co najważniejsze w przypadku Celinki, nie być zbyt pewnym siebie, bo to też potrafi zgubić. Ach no tak, ale to Mary Sue i wiadomo, że wygra, to po co myśleć choć trochę negatywnie? Autorka już na tyle ją boostuje, że pozbywa się jakichkolwiek skrupułów, by przedstawiać ją jako niepokonaną.
Poza tym muszę pochwalić za rozsądne przygotowanie się przed finałową walką i jakąś próbą oceny przeciwnika. 
Oparła czoło o szybę. Które rozwiązanie byłoby bardziej honorowe – przegrana w walce czy powrót do Endovier? A może śmierć podczas pojedynku była bardziej honorowa od wywalczenia tytułu Królewskiej Obrończyni? Skąd przecież mogła wiedzieć, kogo król każe jej zabić.
Jako Zabójczyni Adarlanu zawsze miała prawo do sprzeciwu. Nawet gdy jej życiem rządził Arobynn Hamel, mogła odrzucić zlecenie, które nie przypadło jej do gustu. Nigdy nie zabijała dzieci ani ludzi z Terassenu. Król mógł natomiast rozkazać jej zabić dosłownie każdego. Czy Elena oczekiwała, że Celaena będzie odmawiać władcy? Serce podeszło jej do gardła.
Nie ma ideałów, ale jest Celaena: 40
If you’re evil and you know it clap your hands: 68
Światek z kart: 53
Musiałam dać te trzy kategorie z dosyć oczywistego względu, jakim jest kontrast moralności postaci. Celinka oczywiście ma zasady przy przyjmowaniu zlecenia, żebyśmy nie pomyśleli, że jest zła (przypominam – dalej zabijasz ludzi na zlecenie, nic nie zmienia, że to jest dziecko czy nie, biorąc pod uwagę, że koncept praw dziecka to dopiero przełom XVIII i XIX wieku), a król przy dawaniu zleceń na bank nie ma kręgosłupa moralnego, bo jest zuy.
W tym wypadku muszę się wyjątkowo przyczepić, że Celinka jest… za dobra. Akurat te zasady bardzo krępują bohaterkę i sprawiają, że jest gorszą zabójczynią. Czy naprawdę taki Arobynn jej pobłażał i mówił: „Nie no luz, nic nie rób, żeby nie bolało cię serduszko”, gdy odrzucała kontrowersyjne zlecenia? Ten sam koleś, który ryzykował życie swojej ulubionej uczennicy, łamiąc jej sprawną rękę tylko po to, by się nauczyła walczyć lewą i dostosowała się do każdej sytuacji (to, że było to bezsensowne, to inna sprawa, ale wcześniej omawiałam tę kwestię z Laptopcjuszem)? Serio, czy w tej super hardcorowej szkole zabójców, którą kończą tylko najlepsi, nie mieli jakiś lekcji zabijania noworodków? W końcu mogą to robić w jakiś humanitarny sposób, na przykład dusić poduszką. Nie muszą od razu im rozpruwać flaków i obcinać kończyn.   
To nie pora na takie przemyślenia. Musiała skupić swoją uwagę na Cainie i znaleźć sposób, aby go zmęczyć.
Chciałam już napisać, po co obciążać umysł, bo autorka nie umie opisywać przemyśleń, ale tutaj jeszcze ma to jakiś sens. Nie czas i nie miejsce na myślenie o tym, co król zrobi z Celinką, jak bohaterka nawet jeszcze nie wie, czy wygra z Cainem (wiemy, że wygra, ale ja próbuję trzymać pozory).
Choć starała się ze wszystkich sił, jej myśli uporczywie powracały jednak do pewnej zagłodzonej i wycieńczonej zabójczyni, która pewnego jesiennego dnia została wyciągnięta z kopalni przez ponurego kapitana Gwardii. Jak zareagowałaby na propozycję księcia, gdyby wiedziała, że kiedyś przyjdzie jej tak bardzo ryzykować? Gdyby wiedziała, że kiedyś będzie mogła tak wiele stracić? Czy śmiałaby się, wiedząc, że inne wartości oraz inni ludzie staną się dla niej równie cenni jak wolność?
Celaena przełknęła supeł, który zawiązał jej się w gardle. Być może istniały również inne powody, aby stanąć jutro do walki. Być może kilka miesięcy wygodnego życia w zamku to za mało. A być może… Być może chciała tu zostać z innych względów niż szansa na odzyskanie wolności? W to owa zabiedzona, wygłodzona zabójczyni z Endovier nigdy by nie uwierzyła.
Te pytania prowadzą do niczego. Już o refleksjach się wypowiadałam w tym rozdziale, nie mam zamiaru się powtarzać czemu to jest takie nijakie.
Ale tak właśnie brzmiała prawda. Celaena wreszcie zrozumiała, że chce zostać w zamku.
W tej kupie bezsensownej paplaniny wreszcie dostaliśmy jakąś kluczową informację. Znając jednak Celinkę, szybko zmieni swoje podejście, więc i tak nie nastawiam się pozytywnie.
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 39
Royal pussy: 61
If you’re evil and you know it clap your hands: 68
Nowe szaty zabójczyni: 40
Światek z kart: 53
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 51
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 40

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz