Rozdział dwudziesty piąty
ma mniej niż jedną stronę i przedstawia rozmowę Nehemii z królową Eleną w
grobowcu na temat Celinki. Jest to takie filozoficzne pierdololo (jak na to
towarzystwo przystało) o gotowości do działania, także tylko je streszczę. Z
ciekawszych rzeczy, to Nehemia wątpi czy Celinka podoła, na co królowa
stwierdza, że zabójczyni znajdzie zawsze wyjście XD No jak jesteś Mary Sue
kierowaną imperatywem narracyjnym, to naprawdę nie ma czym się przejmować.
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 79
Podsumowanie
rozdziału:
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 74
Royal pussy: 93
If you’re evil and you know it clap your
hands: 117
Nowe
szaty zabójczyni: 90
Światek
z kart: 139
Przez
twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 81
Ideałów
nie ma, ale jest Celaena: 79
Czy
na sali jest lekarz?: 12
Zbędne
cięcie: 18
Rozdział 26
Chaol nie
znosił dworskich polowań.
Widzę, że ze strony na stronę coraz bardziej ujawnia nam się,
czemu Dorian lubi się z Chaolem.
Wielu
lordów nie było w stanie napiąć łuku, nie mówiąc już o skradaniu się czy
zachowaniu ciszy. Kapitan cierpiał, gdy musiał się temu przyglądać. Żal mu było
również nieszczęsnych psów przedzierających się przez gąszcz i usiłujących
zagonić zwierzynę, której szlachetnie urodzeni goście i tak nie potrafili ubić.
Ależ oczywiście, że lordowie nawet w dworskich rozrywkach są
beznadziejni. Jak tak dalej pójdzie, to zaczniemy czytać o tym, że szlachta w
Adarlanie sama nie potrafi się podetrzeć.
If you’re evil and you know it clap your hands: 118
Mimo to jakoś Dorianowi I i jego hurr-durr beznadziejnym lordom
udało się podbić ten wspaniały Taras.
Dalej Chaol rozmyśla o tym, że zazwyczaj przed polowaniami sam
zabijał zwierzęta i potem udawał, iż zostały upolowane przez kogoś innego.
Dzisiaj jednak w rozrywce bierze udział nasze evil trio (król, Perrington i
Roland), toteż kapitan musi ciągle mieć ich na oku.
Za każdym
razem, gdy podjeżdżał na tyle blisko, aby usłyszeć żarty, plotki i nieszkodliwe
intrygi, zadawał sobie pytanie, czy również stałby się kimś takim, gdyby nie wyjechał
z Anielle. Od wielu lat nie widział swego młodszego brata. Czy ojciec pozwolił,
by Terrin stał się jednym z tych idiotów?
Tak, bo, jak historia wskazuje, szlachty wcale nie
charakteryzowało wysokie wykształcenie i przestrzeganie kulturalnych wymogów,
ale idiotyzm oraz beztalencie.
If you’re evil and you know it clap your hands: 119
A może
szkolił go na wojownika, jak czynili wszyscy władcy Anielle, od wieków żyjący w
cieniu dzikich plemion górskich, grożących miastu nad Srebrnym Jeziorem?
Terrinowi, jak większości postaciom, które nie są piękne i nie
dostaną swojej drugiej połówki w sadze, jest poświęcony zaledwie króciutki
artykuł na wiki. Dowiadujemy się z niego tylko tyle, że młodszy z braci
Westfall nie jest zbyt silny, więc przypuszczam, że to trening na wojownika
wykazał jego słabości.
Przez
chwilę krótką jak uderzenie serca kapitan zastanawiał się, czy Celaena
przypadłaby jego ojcu do gustu.
O ile twój ojciec ma równie fatalny gust, co ty, to owszem.
Przypadłaby. Albo i nie, skoro nic sobą nie reprezentuje (mam tu na myśli jakiś
ród czy dynastię) oraz morduje na zlecenie.
Jego
matka była delikatną, cichą kobietą, której twarz zamazywała mu się w pamięci.
Nie widział jej w końcu od wielu lat. Pamiętał jednak jej melodyjny głos oraz
łagodny śmiech, pamiętał też kołysanki, które śpiewała mu podczas choroby.
Dziwi mnie, że skoro Chaola wychowywała łagodna, delikatna
kobieta, to poleciał na równie bezczelne i brutalne babsko jak Celinka. W końcu
zazwyczaj wybieramy na swoich partnerów ludzi podobnych charakterem do naszych
rodziców/opiekunów.
Czemu opis matki Chaola brzmi jak kopia królowej Georginii? Czy
naprawdę Maas ma tak w dupie kreacje rodów w uniwersum?
Wzdrygnął
się na myśl o tym, że jego ojciec oraz Celaena mieliby kiedykolwiek spędzić
choć chwilę w tym samym pomieszczeniu. Zadrżał, a potem uśmiechnął się.
„Doszłoby
do starcia charakterów, które przeszłoby do legendy” – pomyślał.
Chętnie bym przeczytała, jak lord Westfall roznosi w drobny mak
całą butę Celinki. To się jednak nie wydarzy, bo głównej bohaterce nikt nie ma
prawa nic zarzucać, chyba, że jest jej najlepszą kumpelą/najgorszym złolem.
Do Chaola podjeżdża król. Z jakiegoś powodu mamy opis
pilnujących go strażników. Po chwili władca wyjawia Westfallowi ważną
informację.
– Jutro
wieczorem będę przesłuchiwał księżniczkę Eyllwe w sali narad – powiedział tak
cicho, że tylko Chaol był w stanie go usłyszeć. Jechał teraz w ślad za sforą
ogarów, pędzących przez topniejące śniegi wśród drzew. – Chcę mieć sześciu
ludzi na zewnątrz. Nie życzę sobie żadnych problemów.
Spojrzenie,
którym władca obrzucił Chaola, zdradzało wyraźnie, jakie problemy miał na
myśli. Chodziło mu o Celaenę.
Dlaczego król cokolwiek powierza Celince, skoro nie ma do niej
cienia zaufania? I dlaczego miałby znosić ją jako swoją Obrończynię, skoro
podejrzewa, że sprawiałaby mu problemy? To tak, jakby zatrudnić na ważnym
stanowisku człowieka, o którym wiesz, że beznadziejnie wykonuje swoją pracę i
sprzedaje twoje pomysły konkurencji! Ani to mądre, ani wygodne, ani praktyczne.
Światek z kart: 140
Król zestrzeliwuje bażanta (wow, to jednak ktoś na dworze umie
sam polować), po czym odjeżdża. W jego miejsce pojawia się Dorian. Między nim a
Chaolem wywiązuje się krótki, niezręczny dialog. Zwieńcza go kwestia księcia:
– Nie
skrzywdź jej – wycedził.
Może jestem mściwa, ale w sytuacji Doriana odczuwałabym swoistą
satysfakcję, gdyby ktoś potraktował Celinkę tak, jak ona potraktowała jego. Rozumiem
jednak, że książę jest postacią pozytywną i życzy zabójczyni jak najlepiej.
Przeskok!
Znów mamy do czynienia z Chaolem, ale już w nocy. Kapitan leży
obok swojej wybranki i rozmyśla.
Chaol nie
zdradził Celaenie, co usłyszał od króla, choć kusiło go, żeby to zrobić.
Czyli zostało jednak coś ze starego, dobrego służbisty Chaola.
Wiedział,
że król nie skrzywdzi Nehemii, która była osobą powszechnie znaną i lubianą.
Ciekawe, przez kogo, skoro izoluje się od reszty dworu, oddala
podarunki od królowej i otwarcie sprzeciwia się polityce króla.
Przecież
powiedział Chaolowi o anonimowym liście, w którym grożono jej śmiercią. Kapitan
miał jednak wrażenie, że w sali narad podczas przesłuchania nie padnie wiele
przyjemnych stwierdzeń.
Czas najwyższy. Księżniczka już od dawna pozwala sobie na zbyt
wiele. Gdyby Dorian I był rzeczywiście tak okropnym władcą, jak się nam to
sugeruje, to już dawno straciłby ją za używanie magii oraz snucie spisków
przeciwko władzy.
„To, czy
Celaena wie o tym, czy też nie, nie ma większego znaczenia” – pomyślał, tuląc
ją do siebie, gdy leżeli w jego łóżku. Nawet gdyby o wszystkim wiedziała i
ostrzegła Nehemię, przesłuchanie i tak by się odbyło, a nienazwane zagrożenie
wcale by nie znikło. Tak, gdyby dziewczyny się dowiedziały, sytuacja tylko by
się pogorszyła.
Chaol ma rację, ale ponieważ logika nie rządzi w tym uniwersum,
a już szczególnie w umyśle Celinki, zatajenie tej informacji zostanie przez
naszą protagonistkę później potraktowane jako najgorsza zdrada.
Chaol
westchnął i wysunął nogi spomiędzy nóg Celaeny. Usiadł i podniósł spodnie,
które niedawno rzucił na podłogę. Zabójczyni drgnęła, ale nie przebudziła się.
Kapitan uświadomił sobie, że to cud. Czuła się przy nim tak bezpiecznie, że
zapadała w zdrowy, mocny sen.
Ten fragment byłby słodki, gdyby nie to, że już w poprzedniej
części mieliśmy sceny, gdzie Celinka spała bez problemu i nawet trudno było
zerwać ją z łóżka. Przez nie ten akapit nie wybrzmiewa mocno i kojarzy się z
kolejnym rozczulaniem się nad biedną, skrzywdzoną przez Endovier protagonistką.
„A może
to test? – pomyślał, wyślizgując się z komnaty. – Może król chce wiedzieć, czy
nadal jestem lojalny wobec niego i czy wciąż może mi ufać? Gdyby odkrył, że
Celaena i Nehemia wiedzą o nadchodzącym przesłuchaniu, bez trudu by odgadł, kto
je ostrzegł”.
To jest bardzo dobra myśl, Chaolu.
Jest trzecia w nocy, a jednak kapitan postanawia wybrać się na
przechadzkę po królewskich ogrodach.
Zabiłby
każdego mężczyznę, który skrzywdziłby Celaenę, a gdyby król kazał mu się jej
pozbyć, wbiłby mu miecz w serce. Ich dusze wiązał teraz nierozerwalny łańcuch.
Tak, zobaczymy, jak długo ten „nierozerwalny łańcuch” przetrwa.
Parsknął,
wyobrażając sobie reakcję własnego ojca na wieść o tym, że jego syn poślubił
Zabójczynię Adarlanu.
Skoro cię wydziedziczył, to teoretycznie nie powinno go
obchodzić, z kim się szlajasz. Zresztą sądzę, że nawet, gdyby Celinka nie była
morderczynią, to byłaby fatalną partią.
Niespodziewanie Chaol zaczyna rozmyślać o swoich przyszłych
zaręczynach z Celinką.
Ten dzień
był wciąż odległą perspektywą, ale nie mógł przestać o nim myśleć. Wyobrażał
sobie, jak wspólnie układają sobie życie, jak nazywa ją żoną, a ona zwraca się
do niego per „mężu”, i jak wychowują gromadkę dzieci, które przypuszczalnie
okażą się zbyt mądre i zbyt utalentowane dla własnego dobra. Był pewien, że
prędzej czy później zwariuje przez nie.
Marzenia marzeniami, każdy ma własne i nie zamierzam kpić z
pragnień Chaola. Sama też chciałabym mieć dzieci i szczęśliwą rodzinę, ale
wydaje mi się, że w sytuacji kapitana takie fantazje są trochę naiwne. Po
pierwsze dlatego, że nawet nie wie, czy jego potencjalna ucieczka z Celinką się
powiedzie. Oboje mogliby podczas niej umrzeć. Po drugie dlatego, że nawet nie
wie, czy jego partnerka pragnie tego samego. Powinien z nią najpierw o tym
porozmawiać, bo inaczej może czekać go rozczarowanie stulecia, kiedy okaże się,
że Celinka nie chce posiadać potomstwa.
Wyobrażał
sobie tę niewiarygodnie piękną przyszłość, gdy ktoś unieruchomił go od tyłu, a
potem przytknął mu coś zimnego i cuchnącego do nosa oraz ust. Świat zalała
ciemność.
Od razu widać, że Maas czerpała inspiracje z filmów akcji, gdzie
postaci są traktowane chloroformem i nagle tracą przytomność. Tu pojawia się
problem, bo… chloroform tak nie działa. Większość z was pewnie o tym wie, ale
jeśli nie, to już tłumaczę – żeby ktoś stracił z powodu tej substancji
przytomność, musiałby wdychać ją przez co najmniej kilka minut, po czym po
utracie przytomności w organizmie musiałoby być utrzymane takie samo stężenie
chloroformu. Na upartego można by bronić ten fragment, że przecież to fantasy,
że może do uśpienia Chaola użyto innej substancji, ale ja nie zamierzam bawić
się w adwokata Maas. Zwłaszcza, że mamy do czynienia z dawnymi czasami, gdzie
chemia była znacznie słabiej znana niż jest obecnie. Stąd daję punkt w
kategorii:
Czy na sali jest lekarz?: 13
Na dodatek chloroform zaczął być stosowany do narkozy dopiero w
XIX wieku.
To tyle na dziś. Jestem szczerze zdziwiona, że autorka tak
dzieli swoje rozdziały. Rozumiem, że uśpienie Chaola wydaje się idealnym
momentem na cliff hanger, ale ten rozdział miał niecałe pięć stron długości i
na dobrą sprawę nic się w nim nie działo. Czasami martwię się, że przez ten
podział będziemy upychać kilka części w jednym poście, bo zwyczajnie zabraknie
nam materiału do analizowania.
Podsumowanie
rozdziału:
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 74
Royal pussy: 93
If you’re evil and you know it clap your
hands: 119
Nowe
szaty zabójczyni: 91
Światek
z kart: 140
Przez
twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 81
Dorian
minął czarne namioty cyrkowców, zastanawiając się po raz setny, czy właśnie nie
popełnia największej pomyłki w swoim życiu. Nie miał odwagi przyjść tu wczoraj,
ale po kolejnej bezsennej nocy zadecydował, że spotka się ze starą wiedźmą, a
konsekwencjami będzie martwił się później. Jeśli wyląduje z tego powodu z głową
na katowskim pieńku, z pewnością będzie się obwiniał o nadmierną zuchwałość,
ale nie miał pojęcia, jak inaczej się dowiedzieć, dlaczego prześladuje go
magia.
Z jednej strony rozumiem desperację Doriana i próbę zrozumienia
pochodzenia swojej mocy, z drugiej nadal obstaję przy tym, że udanie się do przekupnej
wiedźmy to fatalny pomysł.
Zastał
Babę Żółtonogą siedzącą na tylnych schodkach wielkiego wozu. Na jej kolanach
spoczywał wyszczerbiony talerz pełen kawałków pieczonego kurczaka, a na ziemi
pod jej stopami walały się kostki wylizane do czysta.
Jakby ktoś chciał dowodu na to, że istoty magiczne żywią się
mięsem obfitym w żelazo, to proszę bardzo.
Wiedźma oświadcza Dorianowi, że podczas obiadu cyrk jest
zamknięty i jeśli chce teraz z nią porozmawiać, musi zapłacić podwójnie.
Książę
sięgnął do kieszeni i wyciągnął cztery złote monety.
– Mam
nadzieję, że to wystarczy jako zapłata za wszystkie odpowiedzi. Oraz twą
dyskrecję.
Wiedźma
odrzuciła ogryziony do czysta kawałek kości na stos i zabrała się do drugiej
części.
– Założę
się, że podcierasz sobie złotem tyłek.
Rozumiem kreację wiedźm na dumne, niepokorne istoty, ale wydaje
mi się, że Baba Żółtonoga mogłaby darować sobie taki tekst, skoro jest ostatnią
przedstawicielką swojego ludu. Bardziej okrutny szlachcic mógłby ją za podobną
odzywkę skazać na śmierć, zwłaszcza, że wiedźma to istota MAGICZNA.
Wiedźma zgadza się odpowiedzieć na pytania Doriana. Najpierw książę
pyta ją o pochodzenie.
–
Naprawdę jesteś wiedźmą?
Żółtonoga
sięgnęła po skrzydełko. Znów rozległ się trzask, a potem chrupanie.
Podobnie jak Doriana mnie też zaczyna obrzydzać zachowanie
wiedźmy.
–
Ostatnią wiedźmą z Wiedźmiego Królestwa.
– Co
oznacza, że masz ponad pięćset lat!
– No to
prawdziwy cud, że udało mi się tak długo zachować urodę, prawda? – Uśmiechnęła
się do niego.
Tak średnio bym powiedziała, autorka bezustannie podkreśla twoje
pożółkłe zęby, pazury i przerażające oczy. Nie martwcie się jednak, w kolejnej
części poznamy piękną wiedźmę.
– A więc
to prawda? Wiedźmy naprawdę otrzymały błogosławieństwo długiego życia od Fae?
Żółtonoga
upuściła kolejną kość pod schodki.
– Od Fae
albo Valgów. Nigdy się nie dowiedziałyśmy, kto nas obdarował.
Valgi.
Słyszał już tę nazwę.
– Masz na
myśli demony, które porywały Fae, aby z nimi kopulować? Pochodzicie z ich
związków, prawda?
O ile
dobrze pamiętał, piękne wiedźmy Crochan odziedziczyły urodę po przodkach z rodu
Fae, a trzy klany Żelaznozębnych były bliżej spokrewnione z rasą demonów, które
u zarania dziejów najechały Erileę.
Alelluja, nareszcie mamy jakieś nowe informacje o świecie
przedstawionym, a nie znowu wspominanie o Elenie i lordzie Erawanie!
Co zaś tyczy się wiedźm – zgadnijcie, który z klanów będzie
przedstawiony jako ten dobry, a który jako ten zły. I tak, oczywiście będzie to
uzależnione od ich wyglądu zewnętrznego.
– A więc
jak będzie? Masz zamiar owijać w bawełnę przez resztę dnia i czekać, aż się
usmażę w tym koszmarnym słońcu, czy zadasz mi pytania, z którymi tu
przyszedłeś?
– Czy
magia naprawdę znikła?
Żółtonoga
nawet nie uniosła wzroku znad talerza.
– Wasza
magia znikła, tak. Ale są inne, zapomniane moce, które wciąż działają.
„Wasza”, czyli adarlańska? Czy działanie magii jest zależne od
kontynentu? Jak to właściwie funkcjonuje? Czy jeśli fae mieszkałby w Erilei, a
potem wyjechał do Wendlyn, to nagle jego moc by zaczęła działać?
– Jakie
to moce?
– Moce,
od których paniątka powinny trzymać się z daleka. Zadaj następne pytanie.
To nam dużo powiedziałaś, babo.
– Czy to
możliwe, żeby ktoś nadal władał magią?
–
Chłopcze, pokonałam ten kontynent wzdłuż i wszerz, przebyłam wszystkie góry i
zapuściłam się w ciemne, mroczne miejsca, gdzie ludzie nadal boją się stąpać.
Nie ma już magii.
Tak, poza szklanym zamkiem, gdzie do drzwi jest przytwierdzona
mówiąca klamka, a kandydat na Obrońcę i księżniczka Eyllwe swobodnie
wykorzystywali Znaki Wyrda. Rzeczywiście, gdzie ta magia?
Nawet Fae
ocalałe z pogromu nie są już w stanie czarować. Niektóre z nich są nadal
uwięzione w zwierzęcych postaciach. Żałosne stworzenia. Smakują zresztą jak
zwierzęta.
Jak to fae nie są w stanie czarować? Przecież to ulubione
stworzenia Maas!
Dorian zadaje w końcu pytanie, które męczyło go najbardziej –
jak można by wytłumaczyć to, że ktoś odkrył w sobie niespodziewanie magiczne
moce.
– Nie
wiemy, dlaczego magia znikła ani jak to się stało. Słyszałam plotki, że na
innych kontynentach nadal istnieje, ale tu nie.
O, czyli miałam rację z tymi kontynentami. Nie powiem, to dosyć
oryginalny pomysł, chociaż pozostawia inne pytania, jak to, czemu Baba
Żółtonoga nie uciekła gdzieś indziej, gdzie mogłaby wykorzystywać swoją moc. I
czemu pozostałe wiedźmy również tego nie zrobiły, skoro przez brak magii
zaczęły się starzeć, czego dowiemy się w kolejnych częściach?
Prawdziwe
pytanie brzmi więc: dlaczego magia znikła tylko tutaj, a nie na całej Erilei?
No zastanówmy się, komu byłoby na rękę, żeby kraje taki jak
Taras, który zamieszkiwały fae, były bezbronne, hmmm...
– Gdyby
ktoś hipotetycznie władał magią, a ja chciałabym poznać przyczynę, najpierw
spróbowałabym się dowiedzieć, dlaczego magia znikła. Może to wyjaśniłoby, z
jakich powodów reguła ma wyjątki. – Zlizała tłuszcz ze swych śmiercionośnych
palców. – Nigdy bym nie oczekiwała takich pytań od paniątka mieszkającego w
szklanym zamku. Dziwne pytania, doprawdy dziwne.
Dorian
uśmiechnął się lekko.
– To, że
ostatnia wiedźma z Wiedźmiego Królestwa upadła tak nisko, że musi włóczyć się
za cyrkiem, jest jeszcze dziwniejsze.
1:0, Dorianie. Jeszcze trochę, a będę mogła uznać cię za w miarę
rozgarniętego.
Być może
powodem były chmury, które przesłoniły słońce, ale Dorian był pewien, że ujrzał
mrok w oczach wiedźmy, ciemność tak złowieszczą, że zaczął się zastanawiać, czy
nie jest starsza, niż się przyznaje. Może tytuł „ostatniej” był kłamstwem
zasłaniającym straszliwą przeszłość. Może siedząca przed nim staruszka
dopuściła się niewyobrażalnych zbrodni podczas wiedźmich wojen.
Wbrew
swej woli sięgnął po starożytną moc, drzemiącą w jego wnętrzu. Zastanawiał się,
czy uchroni go przed Żółtonogą, tak jak osłoniła go przed szklanymi okruchami.
Zastanawiam się, jak Dorian mógł „sięgnąć” po swoją moc, skoro
dopiero co ją odkrył. Czy nie powinno być to dla niego trudne, niekomfortowe
czy nawet bolesne?
Dorian kończy rozmowę z wiedźmą i udając się w stronę zamku,
niespodziewanie spotyka Rolanda.
–
Powiedziała ci coś ciekawego? – Roland zerknął na niego z ukosa.
– Te same
bzdury co zawsze. Wkrótce spotkam miłość mojego życia, czeka na mnie wspaniała
przyszłość i bogactwo, którego nie jestem w stanie sobie wyobrazić. Chyba nie
wiedziała, z kim rozmawia. – Przyjrzał się lordowi Meah. – A co ty tu robisz?
–
Widziałem, że wychodzisz, i pomyślałem sobie, że przyda ci się towarzystwo.
Zobaczyłem jednakże, dokąd zmierzasz, i postanowiłem, że nie będę ci przez
moment przeszkadzać.
Dorian
nie miał pojęcia, czy Roland szpiegował go, czy może mówi prawdę. Kilka dni
temu postanowił jednak, że będzie wobec kuzyna uprzejmy, a na każdym spotkaniu
rady Roland bez wahania popierał każdą decyzję królewskiego syna.
Uprzejmość to jedno, ale podejrzliwość to drugie. Na miejscu
Doriana nie obniżałabym gardy, bo nagłe pojawienie się Rolanda i czarny
pierścień na jego palcu świadczą o powiązaniu młodzieńca z królem.
Irytacja
na twarzy ojca oraz księcia Perringtona sprawiła mu wiele radości.
Tak, bo robienie sobie wrogów pośród najwyżej postawionych osób
jest takie zabawne.
Royal pussy: 93
Przeskok!
Celinka musi wypić piwo, którego nawarzyła. Okazuje się bowiem,
że:
Wszyscy
ludzie na jej liście, wszyscy ci, których śledziła, ci, którzy mogli znać
zamysły króla, opuszczali Rifthold.
Tak to jest, jak zawierza się komuś na podstawie waszej dawnej
znajomości i jego atrakcyjnego wyglądu. Nawet mi cię nie żal, Celinko. Bardziej
mnie dziwi, że król nie zauważył, że z Rithfold masowo zaczynają wyjeżdżać
podejrzane figury.
– Przykro
mi.
Celaena
zawirowała, słysząc znajomy głos, i ujrzała nadchodzącego Archera. Skąd u niego
taka ostrożność? Podszedł tak bezszelestnie, że niczego nie zarejestrowała.
Przecież sama wspominałaś, że trenował w twojej elytarnej
szkole.
– Ty to
zorganizowałeś? – syknęła.
– Nie –
odparł cicho. Jego słowa były ledwie słyszalne wśród pokrzykiwań żeglarzy,
rozwiązujących liny i szykujących wiosła. – Stoi za tym jeden z członków organizacji.
Ja tylko wspomniałem, że życie ich wszystkich być może jest w
niebezpieczeństwie i powinni znaleźć się na najbliższym statku wypływającym z
Rifthold.
No… czyli w sumie od ciebie to się wszystko zaczęło. Gdybyś
nikogo o niczym nie poinformował, to żaden z uciekinierów by nie zwiał.
–
Umówiliśmy się, że przekażesz mi użyteczne informacje.
– Wiem.
Przykro mi.
– A może
upozoruję twą śmierć już teraz, żebyś mógł też znaleźć się na tym statku, co?
Wyglądało
na to, że będzie musiała znaleźć inny sposób, aby nakłonić króla do szybszego
zwolnienia jej z obowiązków.
– Nie. To
się nie powtórzy.
Dziwię się agresywnej Celince, że nie zamordowała typa na
miejscu. Przecież gdyby król był rzeczywiście taki potężny i miał wszędzie
szpiegów, to lasce groziłaby śmierć za zdradę stanu. Umówiła się z Archerem,
dała mu szansę, a facet postawił na niej krzyżyk. Powinna naprawdę chcieć jego
śmierci, zwłaszcza, że teraz planuje przyszłość z Chaolem i przez Finna to
wszystko może szlag jasny trafić.
– Nie mam
nic do powiedzenia. Jestem zajęta. Zastanawiam się właśnie, czy nie powinnam
cię zabić i zawlec twego trupa przed oblicze króla.
Nie
blefowała. Po ostatniej nocy z Chaolem zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna
poszukać prostych rozwiązań. Nie chciała, aby kapitan wplątał się w jakiś
bałagan.
Rychło w czas, skoro buntownicy zdążyli już zorganizować sobie
masowe ucieczki.
Zdumiewała
ją sprawność, z jaką zorganizowali ucieczkę. Możliwe, że nie wszyscy byli
głupcami jak Davis.
TY nazywasz Davisa głupcem? TY, która prawie zginęłaś od jego
zatrutego sztyletu, bo nie zrobiłaś żadnego rozpoznania przed przyjściem do jego
domu? Nie rozśmieszaj mnie, Celinko.
– Chcę
poznać nowe nazwiska i nowe informacje do jutra wieczorem – zapowiedziała
Archerowi i odwróciła się. Ruszyła w stronę zamku. – W przeciwnym razie cisnę
twą głowę królowi. Niech sam zadecyduje, co mam z nią zrobić: nadziać na pal
przed głównym wejściem czy może wyrzucić do ścieków.
Po tych słowach Celinka wraca do zamku.
Musiała
przemyśleć to, co właśnie zobaczyła. Nie istniało całkowite dobro ani też
całkowite zło, choć król zdecydowanie był wyjątkiem od tej zasady.
Ależ oczywiście, gdyż jest antagonistą i nie wolno mu posiadać
odcieni szarości.
If you’re evil and you know it clap your hands: 117
Domniemanie,
jakoby utrzymywali kontakt z Aelin Galathynius, było bzdurą, ale Celaena nadal
zastanawiała się, czy w istocie gdzieś nie zbierają się wojska gotowe walczyć w
jej imieniu. Wciąż zadawała sobie pytanie, czy członkowie potężnego dworu
królewskiego Terrasenu zdołali się ukryć? Dzięki królowi Adarlanu Terrasen nie
miało już stałej armii, jedynie garnizony rozsiane po całym królestwie.
Niemniej jednak ci ludzie dysponowali pewnymi zasobami. Ponadto Nehemia
powiedziała, że gdyby Terrasen znów powstało, stanowiłoby realne zagrożenie dla
Adarlanu.
A więc
może nie będzie musiała niczego robić? Może nie będzie musiała narażać własnego
życia ani życia Chaola? Może ci ludzie – bez względu na to, co nimi kierowało –
zdołają znaleźć sposób na pokonanie króla i uwolnienie całej Erilei.
Minęło dziesięć lat i jakoś do tej pory ludzie Tarasa nie zrobili
NIC w stronę odzyskania niepodległości. Nie liczyłabym więc na ich inicjatywę.
Znowu mamy przeskok, tym razem niestety na Chaola. Dlaczego
niestety? Zaraz się przekonacie.
Od
urodzin Chaola upłynęły cztery dni i kapitan spędził z Celaeną wszystkie noce,
a także poranki i popołudnia. Spotykali się w każdej chwili wolnej od
obowiązków. Niestety, od zebrania z podległymi mu strażnikami kapitan nie mógł
się wymigać. Słuchał ich sprawozdań, ale jego myśli ulatywały ku dziewczynie.
Tyle pozostało z dawnego służbisty Chaola, oddanego jego pozycji
i rycerskim ideałom. Wystarczyła jedna atrakcyjna zabójczyni, by nagle zupełnie
przestały obchodzić go jego obowiązki. I pomyśleć, że tak bardzo za nim przepadałyśmy
z Ciemną Gwiazdą…
Ledwie oddychał
podczas ich pierwszego razu i starał się być jak najdelikatniejszy, tak by
doznanie było możliwie najmniej bolesne. Celaena krzywiła się, a jej oczy
zaszkliły się łzami, ale gdy spytał, czy ma przestać, w odpowiedzi pocałowała
go.
Dziwnie się czuję, analizując sceny seksu, ale myślę, że to też
jest dobry przykład. Wiadomo, że to kwestia indywidualna i każdy inaczej to
przeżywa, jednak pierwszy raz nie powinien być dokonywany gwałtownie. Doceniam,
że Chaol starał się zadbać o komfort Celinki, a nie od razu szedł na całość, co
niestety również zdarza się w wielu książkach czy opkach.
Każdej
nocy muskał też blizny na jej plecach i w duchu składał solenną obietnicę, że
któregoś dnia uda się do Endovier i rozbierze to miejsce na kawałki.
Rozbierze je tylko dlatego, że Celinka tam była, a nie dlatego,
że obchodzi go ból niewolników. Wszystko przecież kręci się wokół głównej
bohaterki i jej wielkiego cierpienia.
Ideałów nie ma, ale jest
Celaena: 74
–
Kapitanie?
Chaol zamrugał
i uświadomił sobie, że ktoś mu zadał pytanie. Poruszył się na krześle.
– Czy
potrzebujemy dodatkowych ludzi podczas karnawału?
Cholera,
nie wiedział nawet, dlaczego go o to pytają. Czyżby doszło do jakiegoś wypadku?
Gdyby o to spytał, jego ludzie z pewnością domyśliliby się, że ich nie słuchał.
Z niezręcznej sytuacji Chaola ratuje Celinka.
Na ten
widok zapomniał o całym świecie. Wszyscy obecni w sali narad spojrzeli na
Celaenę, a gdy dziewczyna się uśmiechnęła, Chaol musiał zwalczyć pokusę, aby
chwycić coś ciężkiego i roztrzaskać gęby strażników, którzy wpatrywali się w
nią z taką sympatią.
Halo, policja? Proszę
przyjechać do Erilei: 74
Tak, doszliśmy do takiego etapu w związku bohaterów, że nawet
PATRZENIE SIĘ na ich love interest jest powodem do agresji.
Celaena –
nie dało się ukryć – była piękna, ale połowa jego podwładnych drżała przed nią
ze strachu. Nie było więc nic dziwnego w tym, że wpatrywali się w nią i podziwiali
ją.
Tak, ponieważ podziwianie płatnej morderczyni to bardzo
popularna praktyka wśród pałacowej straży.
Ideałów nie ma, ale jest
Celaena: 75
Była
nieco zarumieniona, a jej oczy błyszczały, co dawało pewne pojęcie, jak
wyglądała, gdy byli spleceni w miłosnym uścisku.
Czy oni oboje będą teraz myśleli tylko o jednym w swoim
towarzystwie? ;_____;
– Król
czeka.
W innych
okolicznościach Chaol poczułby ukłucie niepokoju i zacząłby podejrzewać
najgorsze, gdyby nie zauważył figlarnego błysku w oczach dziewczyny. Wstał i
ukłonił się podwładnym.
– Sami
podejmijcie decyzję w sprawie karnawału i przekażcie mi raport później – rzekł
i pospiesznie opuścił salę.
Przerażona analizatorka udała się za nim, drżąc na myśl o tym,
dokąd zmierza podany fragment.
– Mam
spotkania aż do wieczora – zdołał wykrztusić. – Naprawdę. Następne zaczyna się
za dwadzieścia minut.
Wiedział,
że jeśli uda się za nią, z pewnością się spóźni, zważywszy na to, że do jej
komnat mieli spory kawałek drogi. Celaena zatrzymała się i zmarszczyła brwi,
ale wtedy Chaol zerknął na niewielkie, drewniane drzwi kilka kroków dalej.
Schowek na miotły. Zabójczyni zerknęła w tym samym kierunku, a na jej twarzy
rozlał się powoli uśmiech.
Wybaczcie, nie mam chyba trafniejszego komentarza do tego
fragmentu. Jest… jest okropny i brzmi jak scenariusz do filmu pornograficznego.
Dlatego zostawmy go.
Przez twe ostrza, twe ostrza
mordercze oszalałem: 81
A ja mam do dodania. Nie jestem
seksuologiem, ale czy nie sądzicie, że szybki numerek w schowku na miotły nie
pasuje do rozwoju psychoseksualnego Celinki i Chaola? Są dopiero na początku odkrywania
swojej seksualności, są młodzi (a pamiętajmy, że nie mieli wtedy dostępu do treści
pornograficznych), a zabójczyni wcześniej brzydziła się na myśl o stosunku.
Jeszcze jakby był jakiś foreshadowing, że mają takie fantazje, to bym od biedy
zaakceptowała, jednak jest to spontaniczna akcja. Rozumiem, że autorka
próbowała pokazać zachłyśnięcie nową rozrywką pary, ale bez przesady…
Pomijam już to, że cały plan z
ukrywaniem relacji poszedł w pizdu. Nie tylko mają szansę na wykrycie, ale i na
prześmiewcze plotki. To na pewno nie mogłoby się roznieść bez echa po pałacu.
Ja tam bym cisnęła z nich bekę, jakbym była damą dworu.
Przeskok!
– W
schowku na miotły? – Nehemia uśmiechnęła się demonicznie. – Naprawdę?
Czemu musiałaś mi o tym przypomnieć Nehemio? Czy już nie dość
się nacierpiałam?
– Skąd
mogłam wiedzieć, że tak długo odmawiałam sobie tak świetnej zabawy?
A Chaol,
na bogów, był… Cóż, zarumieniła się na samą myśl o tym, jaką przyjemność jej
sprawiał teraz, gdy przestało ją boleć. Wystarczyło, by musnął ją dłonią, a
zamieniała się w bestię.
Nawet jeśli Maas użyła speedrunu, by nie katować nas zbyt dużą
liczbą scen łóżkowych, to dalej powinni dłużej pobyć ze sobą, by w tym zyskać
mistrzostwo. No tak, mamy Mary Sue i jej chłopaka.
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 76
– Trzeba
było mnie spytać. – Nehemia sięgnęła nad przyjaciółką po czekoladki, leżące na
talerzu na jej stoliku nocnym.
Jeśli jeszcze będę musiała czytać wynurzenia Nehemii o jej
przeżyciach seksualnych, to puszczę pawia, nie żartuję.
Szczerze zaskakuje mnie też ta seksualna emancypacja bohaterek u
Maas w świecie wyraźnie inspirowanym dawnymi czasami. Jeszcze rozumiałabym
takie rozmowy między dwiema świeżo upieczonymi małżonkami, które poznały ten
niemal mityczny seks, ale chwalenie się tym, że serduszkowało się (dzięki za to
określenie, Ciemna Gwiazdo) w schowku na miotły nawet w naszych czasach dla
wielu osób byłoby czymś niesmacznym.
To by tłumaczyło, czemu tylko nasi protagoniści poważają
Nehemię. Król i jego świta pewnie widzą ją jako kurtyzanę po usłyszeniu plotek
na temat jej życia łóżkowego. O ile jakoś przeżyję Celinkę, która jest sługą
króla, ale niezamężna młoda księżniczka ma bogate życie seksualne? Serio, Maas?
Po raz
pierwszy od wielu lat czuła się naprawdę szczęśliwa. Uczucie to przepajało
wszystkie jej myśli i z każdą chwilą miała coraz większą nadzieję, że tak już
będzie.
Bardzo
długo broniła się przed przyjęciem tego do wiadomości, jakby bała się, że w ten
sposób przepłoszy szczęście. Może świat nigdy nie stanie się miejscem
doskonałym, być może pewne sprawy nigdy nie będą wyglądać tak jak należy, ale
może miała szansę odnaleźć w nim to, co dla niej najcenniejsze.
Przytoczyłam ten fragment, bo nie brzmi jak Paulo Coelho, a jest
całkiem zręczny i po prostu prawdziwy. Żebyśmy częściej mieli takie przemyślenia
niż opisy koloru oczu…
Sielską atmosferę zmienia wyznanie Nehemii. Król bowiem chce
zmusić ją, by przekonała swoich ludzi do złożenia broni. W innym wypadku
zasugerował, że ich wymorduje.
– A więc
wracasz do Eyllwe?
– Nie
wiem. – Nehemia pokręciła głową. – Muszę tu pozostać. Są tu… są tu pewne
sprawy, którymi muszę się zająć, zarówno w zamku, jak i w mieście. Ale nie mogę
porzucić swoich rodaków i skazać ich na kolejną masakrę!
– Czy
twoi rodzice bądź bracia nie mogą się uporać z powstańcami?
– Moi
bracia są młodzi i brakuje im doświadczenia, a rodzice mają wystarczająco dużo
problemów na głowie w Banjali.
Wiem, że to zabrzmi może okrutnie, ale wiek twoich braci jest
bez znaczenia, Nehemio. W sytuacji kryzysowej trzeba szybciej dojrzewać, a ty
nie możesz sama wszystkiego robić. Zwłaszcza, że jak widzimy, jesteś w tym
zupełnie nieporadna.
– Co
pocznę, Elentiyo, jeśli on znów zabije pięciuset moich rodaków? Co zrobię,
jeśli postanowi dać wszystkim przykład i wymorduje niewolników w Calaculli? Jak
mogę się od nich odwrócić?
Celaena
nie wiedziała, jak odpowiedzieć na te pytania. Przez cały tydzień myślała tylko
o Chaolu, a Nehemia zastanawiała się, jak ocalić swe królestwo. Zabójczyni
miała tymczasem wskazówki, które mogły pomóc Nehemii w jej cichej wojnie z
królem. Pamiętała też rozkaz Eleny, który praktycznie zignorowała.
Po pierwsze – enigmatyczne rozkazy Eleny są kija warte, bo w
niczym Celince nie pomagają. Po drugie – skoro tak bardzo obawiasz się o życie
swoich rodaków, to każ im tymczasowo zawiesić broń i odzyskać siły. Wyczerpani
i tak nic nie osiągną. Po trzecie – CZY KTOŚ MOŻE W KOŃCU SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z
WENDLYN I WEJŚĆ Z NIMI W SOJUSZ?
– Chcę,
żebyś mi coś obiecała – rzekła, a w jej ciemnych oczach pojawił się błysk. –
Obiecaj mi, że pomożesz mi wyzwolić Eyllwe od niego.
Olaboga, Nehemii chyba serio coś padło na głowę, skoro prosi o
pomoc kobietę pozbawioną jakiegokolwiek zaplecza politycznego czy
ekonomicznego. Bo przecież sama moc Mary Sue wystarczy, by wyzwalać narody!
Celinka reaguje logicznie na prośbę Nehemii i stwierdza, że jest
to czyste szaleństwo. Między przyjaciółkami wybucha kłótnia. Zabójczyni
słusznie zauważa, że taka walka doprowadzi tylko do większego okrucieństwa ze
strony króla, Nehemia zaś zarzuca jej obojętność i tchórzostwo.
Gardło
Celaenę bolało, ale wykrztusiła kolejne zdania:
– Nie
masz bladego pojęcia, co on z tobą zrobi. Z tobą i z twoimi ludźmi.
– Zabił
pięciuset powstańców oraz ich rodziny!
– I
zniszczył całą moją ojczyznę!
Brzmi to trochę tak, jak by dziewczęta przechwalały się, która
ma w życiu gorzej. Jak takie dwie staruszki w przychodni, które muszą się
przebijać ilością posiadanych schorzeń i chorób.
Śnisz na
jawie o potędze i chwale dworu królewskiego Terrasenu, a nie pamiętasz, że król
go zniszczył! Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co to oznacza? To był
najpotężniejszy dwór na tym kontynencie – ba, na wszystkich kontynentach – a on
ich wszystkich pozabijał.
A dwór ten był najsilniejszy, gdyż ponieważ bo pochodzi z niego
główna bohaterka.
Ideałów nie ma, ale jest
Celaena: 77
– Miał po
swojej stronie element zaskoczenia! – zaprzeczyła Nehemia.
No i? Dobrze zorganizowane państwo powinno być przygotowane na
każdą ewentualność, w imię zasady: „chcesz pokoju, to szykuj się na wojnę”.
– Kiedy
wreszcie powiesz „dość”, Celaeno? Kiedy przestaniesz biegać w kółko i spojrzysz
na to, co jest przed tobą? Co poruszy twoje serce, jeśli nie sprawiły tego
niewola w Endovier oraz ciężki los mego ludu?
– Mówisz
do pojedynczej, samotnej dziewczyny.
–
Wybranej przez królową Elenę! Na twoim czole w dniu pojedynku zapłonął święty
znak! Powinnaś zginąć wiele razy, a mimo to nadal oddychasz. Nasze ścieżki
skrzyżowały się nie bez powodu. Jestem pewna, że zostałaś naznaczona przez
bogów.
Wow, chyba jeszcze nigdy tak dosłownie książka nie powiedziała
nam, że Celinka to Mary Sue, którą przed zgonem ratuje fakt, że jest wybrańcem
i fabuła jej potrzebuje.
Ideałów nie ma, ale jest Celaena:
78
– To
przecież jakieś kpiny. Żarty sobie stroisz?
Analizatorki do autorki podczas każdego idiotycznego fragmentu,
2020, niekoloryzowane
Nehemia ciągnie swoją tyradę, sugerując, że Dorian I ma po
swojej stronie potężne moce i to dlatego tak łatwo udało mu się podbić różne
państwa. Księżniczka sądzi, że trzeba pokonać go jak najszybciej, bo Erileę
czekają poważniejsze zagrożenia. Celinka nie chce o tym jednak słuchać.
– Nie wiem,
jaki masz plan, ale nie chcę w nim uczestniczyć. Zginiesz i pociągniesz za sobą
wielu innych. Nie pomogę ci w tym.
– Nie
pomożesz, bo dbasz tylko i wyłącznie o siebie.
– No i co
z tego? – Celaena rozłożyła ramiona. – Co z tego, że chcę przeżyć resztę życia
w spokoju?
– Póki
ten człowiek zasiada na tronie, nie ma mowy o spokoju. Gdy powiedziałaś, że nie
zabijasz wskazanych przez niego ludzi, przyszło mi do głowy, że wreszcie
postanowiłaś stawić mu czoło. Pomyślałam sobie, że gdy nadejdzie odpowiednia
chwila, będę mogła na ciebie liczyć. Pomożesz mi w układaniu planów. Nie wiedziałam,
że robisz to tylko dlatego, żeby mieć czyste sumienie!
Chciałam tylko zauważyć, że rozmawiacie podniesionymi głosami o
obaleniu króla w jego własnym zamku. Nehemia i Celinka powinny zostać
uwzględnione w programie Dumb ways to die.
– Jesteś
tchórzem. Tylko i wyłącznie tchórzem.
Celaena
zacisnęła pięści.
– Gdy
wszędzie dookoła ujrzysz trupy swych ludzi – syknęła – nie przychodź wypłakać
się u mnie.
Na tym rozdział się kończy. Muszę wam powiedzieć, że poza
oczywistym idiotyzmem, jakim jest snucie planów obalenia króla w jego własnym
zamku i syndromem wyparcia u Nehemii, która zdaje się ignorować logiczne
przesłanki świadczące o tym, że nikt z Dorianem I nie ma szans – ten fragment
był całkiem niezły. Podoba mi się, że zestawiono w nim dwie różne perspektywy
pozytywnych postaci, które mają różne doświadczenia i różne plany. Dużo
chętniej czytałabym podobne rozmowy, w których potrafię dostrzec racje obu
stron niż ten wcześniejszy moment między Chaolem a Celinką.
Ugh, przepraszam was, muszą iść po wiadro. A oto podsumowanie z
dzisiejszego rozdziału:
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 74
Royal pussy: 93
If you’re
evil and you know it clap your hands: 117
Nowe
szaty zabójczyni: 91
Światek
z kart: 139
Przez
twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 81
Ideałów
nie ma, ale jest Celaena: 78
Czy
na sali jest lekarz?: 12
Zbędne
cięcie: 18
PS: przepraszam za tę miesięczną przerwę od publikowania. Zajęta własnymi sprawami zwyczajnie zapomniałam o regularnym postowaniu na blogu. Mimo to mam nadzieję, że ktoś jeszcze pamięta o naszej analizie.
Życzę powodzenia wszystkim studentom podczas sesji i pozdrawiam ciepło,