poniedziałek, 14 czerwca 2021

KORONA W MROKU ROZDZIAŁ 24

 

Dorian minął czarne namioty cyrkowców, zastanawiając się po raz setny, czy właśnie nie popełnia największej pomyłki w swoim życiu. Nie miał odwagi przyjść tu wczoraj, ale po kolejnej bezsennej nocy zadecydował, że spotka się ze starą wiedźmą, a konsekwencjami będzie martwił się później. Jeśli wyląduje z tego powodu z głową na katowskim pieńku, z pewnością będzie się obwiniał o nadmierną zuchwałość, ale nie miał pojęcia, jak inaczej się dowiedzieć, dlaczego prześladuje go magia.

Z jednej strony rozumiem desperację Doriana i próbę zrozumienia pochodzenia swojej mocy, z drugiej nadal obstaję przy tym, że udanie się do przekupnej wiedźmy to fatalny pomysł.

Zastał Babę Żółtonogą siedzącą na tylnych schodkach wielkiego wozu. Na jej kolanach spoczywał wyszczerbiony talerz pełen kawałków pieczonego kurczaka, a na ziemi pod jej stopami walały się kostki wylizane do czysta.

Jakby ktoś chciał dowodu na to, że istoty magiczne żywią się mięsem obfitym w żelazo, to proszę bardzo.

Wiedźma oświadcza Dorianowi, że podczas obiadu cyrk jest zamknięty i jeśli chce teraz z nią porozmawiać, musi zapłacić podwójnie.

Książę sięgnął do kieszeni i wyciągnął cztery złote monety.

– Mam nadzieję, że to wystarczy jako zapłata za wszystkie odpowiedzi. Oraz twą dyskrecję.

Wiedźma odrzuciła ogryziony do czysta kawałek kości na stos i zabrała się do drugiej części.

– Założę się, że podcierasz sobie złotem tyłek.

Rozumiem kreację wiedźm na dumne, niepokorne istoty, ale wydaje mi się, że Baba Żółtonoga mogłaby darować sobie taki tekst, skoro jest ostatnią przedstawicielką swojego ludu. Bardziej okrutny szlachcic mógłby ją za podobną odzywkę skazać na śmierć, zwłaszcza, że wiedźma to istota MAGICZNA.

Wiedźma zgadza się odpowiedzieć na pytania Doriana. Najpierw książę pyta ją o pochodzenie.

– Naprawdę jesteś wiedźmą?

Żółtonoga sięgnęła po skrzydełko. Znów rozległ się trzask, a potem chrupanie.

Podobnie jak Doriana mnie też zaczyna obrzydzać zachowanie wiedźmy.

– Ostatnią wiedźmą z Wiedźmiego Królestwa.

– Co oznacza, że masz ponad pięćset lat!

– No to prawdziwy cud, że udało mi się tak długo zachować urodę, prawda? – Uśmiechnęła się do niego.

Tak średnio bym powiedziała, autorka bezustannie podkreśla twoje pożółkłe zęby, pazury i przerażające oczy. Nie martwcie się jednak, w kolejnej części poznamy piękną wiedźmę.

– A więc to prawda? Wiedźmy naprawdę otrzymały błogosławieństwo długiego życia od Fae?

Żółtonoga upuściła kolejną kość pod schodki.

– Od Fae albo Valgów. Nigdy się nie dowiedziałyśmy, kto nas obdarował.

Valgi. Słyszał już tę nazwę.

– Masz na myśli demony, które porywały Fae, aby z nimi kopulować? Pochodzicie z ich związków, prawda?

O ile dobrze pamiętał, piękne wiedźmy Crochan odziedziczyły urodę po przodkach z rodu Fae, a trzy klany Żelaznozębnych były bliżej spokrewnione z rasą demonów, które u zarania dziejów najechały Erileę.

Alelluja, nareszcie mamy jakieś nowe informacje o świecie przedstawionym, a nie znowu wspominanie o Elenie i lordzie Erawanie!

Co zaś tyczy się wiedźm – zgadnijcie, który z klanów będzie przedstawiony jako ten dobry, a który jako ten zły. I tak, oczywiście będzie to uzależnione od ich wyglądu zewnętrznego.

– A więc jak będzie? Masz zamiar owijać w bawełnę przez resztę dnia i czekać, aż się usmażę w tym koszmarnym słońcu, czy zadasz mi pytania, z którymi tu przyszedłeś?

– Czy magia naprawdę znikła?

Żółtonoga nawet nie uniosła wzroku znad talerza.

– Wasza magia znikła, tak. Ale są inne, zapomniane moce, które wciąż działają.

„Wasza”, czyli adarlańska? Czy działanie magii jest zależne od kontynentu? Jak to właściwie funkcjonuje? Czy jeśli fae mieszkałby w Erilei, a potem wyjechał do Wendlyn, to nagle jego moc by zaczęła działać?

– Jakie to moce?

– Moce, od których paniątka powinny trzymać się z daleka. Zadaj następne pytanie.

To nam dużo powiedziałaś, babo.

– Czy to możliwe, żeby ktoś nadal władał magią?

– Chłopcze, pokonałam ten kontynent wzdłuż i wszerz, przebyłam wszystkie góry i zapuściłam się w ciemne, mroczne miejsca, gdzie ludzie nadal boją się stąpać. Nie ma już magii.

Tak, poza szklanym zamkiem, gdzie do drzwi jest przytwierdzona mówiąca klamka, a kandydat na Obrońcę i księżniczka Eyllwe swobodnie wykorzystywali Znaki Wyrda. Rzeczywiście, gdzie ta magia?

Nawet Fae ocalałe z pogromu nie są już w stanie czarować. Niektóre z nich są nadal uwięzione w zwierzęcych postaciach. Żałosne stworzenia. Smakują zresztą jak zwierzęta.

Jak to fae nie są w stanie czarować? Przecież to ulubione stworzenia Maas!

Dorian zadaje w końcu pytanie, które męczyło go najbardziej – jak można by wytłumaczyć to, że ktoś odkrył w sobie niespodziewanie magiczne moce.

– Nie wiemy, dlaczego magia znikła ani jak to się stało. Słyszałam plotki, że na innych kontynentach nadal istnieje, ale tu nie.

O, czyli miałam rację z tymi kontynentami. Nie powiem, to dosyć oryginalny pomysł, chociaż pozostawia inne pytania, jak to, czemu Baba Żółtonoga nie uciekła gdzieś indziej, gdzie mogłaby wykorzystywać swoją moc. I czemu pozostałe wiedźmy również tego nie zrobiły, skoro przez brak magii zaczęły się starzeć, czego dowiemy się w kolejnych częściach?

Prawdziwe pytanie brzmi więc: dlaczego magia znikła tylko tutaj, a nie na całej Erilei?

No zastanówmy się, komu byłoby na rękę, żeby kraje taki jak Taras, który zamieszkiwały fae, były bezbronne, hmmm...

– Gdyby ktoś hipotetycznie władał magią, a ja chciałabym poznać przyczynę, najpierw spróbowałabym się dowiedzieć, dlaczego magia znikła. Może to wyjaśniłoby, z jakich powodów reguła ma wyjątki. – Zlizała tłuszcz ze swych śmiercionośnych palców. – Nigdy bym nie oczekiwała takich pytań od paniątka mieszkającego w szklanym zamku. Dziwne pytania, doprawdy dziwne.

Dorian uśmiechnął się lekko.

– To, że ostatnia wiedźma z Wiedźmiego Królestwa upadła tak nisko, że musi włóczyć się za cyrkiem, jest jeszcze dziwniejsze.

1:0, Dorianie. Jeszcze trochę, a będę mogła uznać cię za w miarę rozgarniętego.

Być może powodem były chmury, które przesłoniły słońce, ale Dorian był pewien, że ujrzał mrok w oczach wiedźmy, ciemność tak złowieszczą, że zaczął się zastanawiać, czy nie jest starsza, niż się przyznaje. Może tytuł „ostatniej” był kłamstwem zasłaniającym straszliwą przeszłość. Może siedząca przed nim staruszka dopuściła się niewyobrażalnych zbrodni podczas wiedźmich wojen.

Wbrew swej woli sięgnął po starożytną moc, drzemiącą w jego wnętrzu. Zastanawiał się, czy uchroni go przed Żółtonogą, tak jak osłoniła go przed szklanymi okruchami.

Zastanawiam się, jak Dorian mógł „sięgnąć” po swoją moc, skoro dopiero co ją odkrył. Czy nie powinno być to dla niego trudne, niekomfortowe czy nawet bolesne?

Dorian kończy rozmowę z wiedźmą i udając się w stronę zamku, niespodziewanie spotyka Rolanda.

– Powiedziała ci coś ciekawego? – Roland zerknął na niego z ukosa.

– Te same bzdury co zawsze. Wkrótce spotkam miłość mojego życia, czeka na mnie wspaniała przyszłość i bogactwo, którego nie jestem w stanie sobie wyobrazić. Chyba nie wiedziała, z kim rozmawia. – Przyjrzał się lordowi Meah. – A co ty tu robisz?

– Widziałem, że wychodzisz, i pomyślałem sobie, że przyda ci się towarzystwo. Zobaczyłem jednakże, dokąd zmierzasz, i postanowiłem, że nie będę ci przez moment przeszkadzać.

Dorian nie miał pojęcia, czy Roland szpiegował go, czy może mówi prawdę. Kilka dni temu postanowił jednak, że będzie wobec kuzyna uprzejmy, a na każdym spotkaniu rady Roland bez wahania popierał każdą decyzję królewskiego syna.

Uprzejmość to jedno, ale podejrzliwość to drugie. Na miejscu Doriana nie obniżałabym gardy, bo nagłe pojawienie się Rolanda i czarny pierścień na jego palcu świadczą o powiązaniu młodzieńca z królem.

Irytacja na twarzy ojca oraz księcia Perringtona sprawiła mu wiele radości.

Tak, bo robienie sobie wrogów pośród najwyżej postawionych osób jest takie zabawne.

Royal pussy: 93

Przeskok!

Celinka musi wypić piwo, którego nawarzyła. Okazuje się bowiem, że:

Wszyscy ludzie na jej liście, wszyscy ci, których śledziła, ci, którzy mogli znać zamysły króla, opuszczali Rifthold.

Tak to jest, jak zawierza się komuś na podstawie waszej dawnej znajomości i jego atrakcyjnego wyglądu. Nawet mi cię nie żal, Celinko. Bardziej mnie dziwi, że król nie zauważył, że z Rithfold masowo zaczynają wyjeżdżać podejrzane figury.

– Przykro mi.

Celaena zawirowała, słysząc znajomy głos, i ujrzała nadchodzącego Archera. Skąd u niego taka ostrożność? Podszedł tak bezszelestnie, że niczego nie zarejestrowała.

Przecież sama wspominałaś, że trenował w twojej elytarnej szkole.

– Ty to zorganizowałeś? – syknęła.

– Nie – odparł cicho. Jego słowa były ledwie słyszalne wśród pokrzykiwań żeglarzy, rozwiązujących liny i szykujących wiosła. – Stoi za tym jeden z członków organizacji. Ja tylko wspomniałem, że życie ich wszystkich być może jest w niebezpieczeństwie i powinni znaleźć się na najbliższym statku wypływającym z Rifthold.

No… czyli w sumie od ciebie to się wszystko zaczęło. Gdybyś nikogo o niczym nie poinformował, to żaden z uciekinierów by nie zwiał.

– Umówiliśmy się, że przekażesz mi użyteczne informacje.

– Wiem. Przykro mi.

– A może upozoruję twą śmierć już teraz, żebyś mógł też znaleźć się na tym statku, co?

Wyglądało na to, że będzie musiała znaleźć inny sposób, aby nakłonić króla do szybszego zwolnienia jej z obowiązków.

– Nie. To się nie powtórzy.

Dziwię się agresywnej Celince, że nie zamordowała typa na miejscu. Przecież gdyby król był rzeczywiście taki potężny i miał wszędzie szpiegów, to lasce groziłaby śmierć za zdradę stanu. Umówiła się z Archerem, dała mu szansę, a facet postawił na niej krzyżyk. Powinna naprawdę chcieć jego śmierci, zwłaszcza, że teraz planuje przyszłość z Chaolem i przez Finna to wszystko może szlag jasny trafić.

– Nie mam nic do powiedzenia. Jestem zajęta. Zastanawiam się właśnie, czy nie powinnam cię zabić i zawlec twego trupa przed oblicze króla.

Nie blefowała. Po ostatniej nocy z Chaolem zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna poszukać prostych rozwiązań. Nie chciała, aby kapitan wplątał się w jakiś bałagan.

Rychło w czas, skoro buntownicy zdążyli już zorganizować sobie masowe ucieczki.

Zdumiewała ją sprawność, z jaką zorganizowali ucieczkę. Możliwe, że nie wszyscy byli głupcami jak Davis.

TY nazywasz Davisa głupcem? TY, która prawie zginęłaś od jego zatrutego sztyletu, bo nie zrobiłaś żadnego rozpoznania przed przyjściem do jego domu? Nie rozśmieszaj mnie, Celinko.

– Chcę poznać nowe nazwiska i nowe informacje do jutra wieczorem – zapowiedziała Archerowi i odwróciła się. Ruszyła w stronę zamku. – W przeciwnym razie cisnę twą głowę królowi. Niech sam zadecyduje, co mam z nią zrobić: nadziać na pal przed głównym wejściem czy może wyrzucić do ścieków.

Po tych słowach Celinka wraca do zamku.

Musiała przemyśleć to, co właśnie zobaczyła. Nie istniało całkowite dobro ani też całkowite zło, choć król zdecydowanie był wyjątkiem od tej zasady.

Ależ oczywiście, gdyż jest antagonistą i nie wolno mu posiadać odcieni szarości.

If you’re evil and you know it clap your hands: 117

Domniemanie, jakoby utrzymywali kontakt z Aelin Galathynius, było bzdurą, ale Celaena nadal zastanawiała się, czy w istocie gdzieś nie zbierają się wojska gotowe walczyć w jej imieniu. Wciąż zadawała sobie pytanie, czy członkowie potężnego dworu królewskiego Terrasenu zdołali się ukryć? Dzięki królowi Adarlanu Terrasen nie miało już stałej armii, jedynie garnizony rozsiane po całym królestwie. Niemniej jednak ci ludzie dysponowali pewnymi zasobami. Ponadto Nehemia powiedziała, że gdyby Terrasen znów powstało, stanowiłoby realne zagrożenie dla Adarlanu.

A więc może nie będzie musiała niczego robić? Może nie będzie musiała narażać własnego życia ani życia Chaola? Może ci ludzie – bez względu na to, co nimi kierowało – zdołają znaleźć sposób na pokonanie króla i uwolnienie całej Erilei.

Minęło dziesięć lat i jakoś do tej pory ludzie Tarasa nie zrobili NIC w stronę odzyskania niepodległości. Nie liczyłabym więc na ich inicjatywę.

Znowu mamy przeskok, tym razem niestety na Chaola. Dlaczego niestety? Zaraz się przekonacie.

Od urodzin Chaola upłynęły cztery dni i kapitan spędził z Celaeną wszystkie noce, a także poranki i popołudnia. Spotykali się w każdej chwili wolnej od obowiązków. Niestety, od zebrania z podległymi mu strażnikami kapitan nie mógł się wymigać. Słuchał ich sprawozdań, ale jego myśli ulatywały ku dziewczynie.

Tyle pozostało z dawnego służbisty Chaola, oddanego jego pozycji i rycerskim ideałom. Wystarczyła jedna atrakcyjna zabójczyni, by nagle zupełnie przestały obchodzić go jego obowiązki. I pomyśleć, że tak bardzo za nim przepadałyśmy z Ciemną Gwiazdą…

Ledwie oddychał podczas ich pierwszego razu i starał się być jak najdelikatniejszy, tak by doznanie było możliwie najmniej bolesne. Celaena krzywiła się, a jej oczy zaszkliły się łzami, ale gdy spytał, czy ma przestać, w odpowiedzi pocałowała go.

Dziwnie się czuję, analizując sceny seksu, ale myślę, że to też jest dobry przykład. Wiadomo, że to kwestia indywidualna i każdy inaczej to przeżywa, jednak pierwszy raz nie powinien być dokonywany gwałtownie. Doceniam, że Chaol starał się zadbać o komfort Celinki, a nie od razu szedł na całość, co niestety również zdarza się w wielu książkach czy opkach.

Każdej nocy muskał też blizny na jej plecach i w duchu składał solenną obietnicę, że któregoś dnia uda się do Endovier i rozbierze to miejsce na kawałki.

Rozbierze je tylko dlatego, że Celinka tam była, a nie dlatego, że obchodzi go ból niewolników. Wszystko przecież kręci się wokół głównej bohaterki i jej wielkiego cierpienia.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 74

– Kapitanie?

Chaol zamrugał i uświadomił sobie, że ktoś mu zadał pytanie. Poruszył się na krześle.

– Proszę powtórzyć – polecił, próbując powstrzymać rumieniec.

– Czy potrzebujemy dodatkowych ludzi podczas karnawału?

Cholera, nie wiedział nawet, dlaczego go o to pytają. Czyżby doszło do jakiegoś wypadku? Gdyby o to spytał, jego ludzie z pewnością domyśliliby się, że ich nie słuchał.

 


Z niezręcznej sytuacji Chaola ratuje Celinka.

Na ten widok zapomniał o całym świecie. Wszyscy obecni w sali narad spojrzeli na Celaenę, a gdy dziewczyna się uśmiechnęła, Chaol musiał zwalczyć pokusę, aby chwycić coś ciężkiego i roztrzaskać gęby strażników, którzy wpatrywali się w nią z taką sympatią.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 74

Tak, doszliśmy do takiego etapu w związku bohaterów, że nawet PATRZENIE SIĘ na ich love interest jest powodem do agresji.

Celaena – nie dało się ukryć – była piękna, ale połowa jego podwładnych drżała przed nią ze strachu. Nie było więc nic dziwnego w tym, że wpatrywali się w nią i podziwiali ją.

Tak, ponieważ podziwianie płatnej morderczyni to bardzo popularna praktyka wśród pałacowej straży.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 75

Była nieco zarumieniona, a jej oczy błyszczały, co dawało pewne pojęcie, jak wyglądała, gdy byli spleceni w miłosnym uścisku.

Czy oni oboje będą teraz myśleli tylko o jednym w swoim towarzystwie? ;_____;

– Król czeka.

W innych okolicznościach Chaol poczułby ukłucie niepokoju i zacząłby podejrzewać najgorsze, gdyby nie zauważył figlarnego błysku w oczach dziewczyny. Wstał i ukłonił się podwładnym.

– Sami podejmijcie decyzję w sprawie karnawału i przekażcie mi raport później – rzekł i pospiesznie opuścił salę.

Przerażona analizatorka udała się za nim, drżąc na myśl o tym, dokąd zmierza podany fragment.

– Mam spotkania aż do wieczora – zdołał wykrztusić. – Naprawdę. Następne zaczyna się za dwadzieścia minut.

Wiedział, że jeśli uda się za nią, z pewnością się spóźni, zważywszy na to, że do jej komnat mieli spory kawałek drogi. Celaena zatrzymała się i zmarszczyła brwi, ale wtedy Chaol zerknął na niewielkie, drewniane drzwi kilka kroków dalej. Schowek na miotły. Zabójczyni zerknęła w tym samym kierunku, a na jej twarzy rozlał się powoli uśmiech.

;____________________________________________________;

Wybaczcie, nie mam chyba trafniejszego komentarza do tego fragmentu. Jest… jest okropny i brzmi jak scenariusz do filmu pornograficznego. Dlatego zostawmy go.

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 81

A ja mam do dodania. Nie jestem seksuologiem, ale czy nie sądzicie, że szybki numerek w schowku na miotły nie pasuje do rozwoju psychoseksualnego Celinki i Chaola? Są dopiero na początku odkrywania swojej seksualności, są młodzi (a pamiętajmy, że nie mieli wtedy dostępu do treści pornograficznych), a zabójczyni wcześniej brzydziła się na myśl o stosunku. Jeszcze jakby był jakiś foreshadowing, że mają takie fantazje, to bym od biedy zaakceptowała, jednak jest to spontaniczna akcja. Rozumiem, że autorka próbowała pokazać zachłyśnięcie nową rozrywką pary, ale bez przesady…

Pomijam już to, że cały plan z ukrywaniem relacji poszedł w pizdu. Nie tylko mają szansę na wykrycie, ale i na prześmiewcze plotki. To na pewno nie mogłoby się roznieść bez echa po pałacu. Ja tam bym cisnęła z nich bekę, jakbym była damą dworu.

Przeskok!

– W schowku na miotły? – Nehemia uśmiechnęła się demonicznie. – Naprawdę?

Czemu musiałaś mi o tym przypomnieć Nehemio? Czy już nie dość się nacierpiałam?

– Skąd mogłam wiedzieć, że tak długo odmawiałam sobie tak świetnej zabawy?

A Chaol, na bogów, był… Cóż, zarumieniła się na samą myśl o tym, jaką przyjemność jej sprawiał teraz, gdy przestało ją boleć. Wystarczyło, by musnął ją dłonią, a zamieniała się w bestię.

 


Nawet jeśli Maas użyła speedrunu, by nie katować nas zbyt dużą liczbą scen łóżkowych, to dalej powinni dłużej pobyć ze sobą, by w tym zyskać mistrzostwo. No tak, mamy Mary Sue i jej chłopaka.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 76

– Trzeba było mnie spytać. – Nehemia sięgnęła nad przyjaciółką po czekoladki, leżące na talerzu na jej stoliku nocnym.

 


Jeśli jeszcze będę musiała czytać wynurzenia Nehemii o jej przeżyciach seksualnych, to puszczę pawia, nie żartuję.

Szczerze zaskakuje mnie też ta seksualna emancypacja bohaterek u Maas w świecie wyraźnie inspirowanym dawnymi czasami. Jeszcze rozumiałabym takie rozmowy między dwiema świeżo upieczonymi małżonkami, które poznały ten niemal mityczny seks, ale chwalenie się tym, że serduszkowało się (dzięki za to określenie, Ciemna Gwiazdo) w schowku na miotły nawet w naszych czasach dla wielu osób byłoby czymś niesmacznym.

To by tłumaczyło, czemu tylko nasi protagoniści poważają Nehemię. Król i jego świta pewnie widzą ją jako kurtyzanę po usłyszeniu plotek na temat jej życia łóżkowego. O ile jakoś przeżyję Celinkę, która jest sługą króla, ale niezamężna młoda księżniczka ma bogate życie seksualne? Serio, Maas?

Po raz pierwszy od wielu lat czuła się naprawdę szczęśliwa. Uczucie to przepajało wszystkie jej myśli i z każdą chwilą miała coraz większą nadzieję, że tak już będzie.

Bardzo długo broniła się przed przyjęciem tego do wiadomości, jakby bała się, że w ten sposób przepłoszy szczęście. Może świat nigdy nie stanie się miejscem doskonałym, być może pewne sprawy nigdy nie będą wyglądać tak jak należy, ale może miała szansę odnaleźć w nim to, co dla niej najcenniejsze.

Przytoczyłam ten fragment, bo nie brzmi jak Paulo Coelho, a jest całkiem zręczny i po prostu prawdziwy. Żebyśmy częściej mieli takie przemyślenia niż opisy koloru oczu…

Sielską atmosferę zmienia wyznanie Nehemii. Król bowiem chce zmusić ją, by przekonała swoich ludzi do złożenia broni. W innym wypadku zasugerował, że ich wymorduje.

– A więc wracasz do Eyllwe?

– Nie wiem. – Nehemia pokręciła głową. – Muszę tu pozostać. Są tu… są tu pewne sprawy, którymi muszę się zająć, zarówno w zamku, jak i w mieście. Ale nie mogę porzucić swoich rodaków i skazać ich na kolejną masakrę!

– Czy twoi rodzice bądź bracia nie mogą się uporać z powstańcami?

– Moi bracia są młodzi i brakuje im doświadczenia, a rodzice mają wystarczająco dużo problemów na głowie w Banjali.

Wiem, że to zabrzmi może okrutnie, ale wiek twoich braci jest bez znaczenia, Nehemio. W sytuacji kryzysowej trzeba szybciej dojrzewać, a ty nie możesz sama wszystkiego robić. Zwłaszcza, że jak widzimy, jesteś w tym zupełnie nieporadna.

– Co pocznę, Elentiyo, jeśli on znów zabije pięciuset moich rodaków? Co zrobię, jeśli postanowi dać wszystkim przykład i wymorduje niewolników w Calaculli? Jak mogę się od nich odwrócić?

Celaena nie wiedziała, jak odpowiedzieć na te pytania. Przez cały tydzień myślała tylko o Chaolu, a Nehemia zastanawiała się, jak ocalić swe królestwo. Zabójczyni miała tymczasem wskazówki, które mogły pomóc Nehemii w jej cichej wojnie z królem. Pamiętała też rozkaz Eleny, który praktycznie zignorowała.

Po pierwsze – enigmatyczne rozkazy Eleny są kija warte, bo w niczym Celince nie pomagają. Po drugie – skoro tak bardzo obawiasz się o życie swoich rodaków, to każ im tymczasowo zawiesić broń i odzyskać siły. Wyczerpani i tak nic nie osiągną. Po trzecie – CZY KTOŚ MOŻE W KOŃCU SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z WENDLYN I WEJŚĆ Z NIMI W SOJUSZ?

– Chcę, żebyś mi coś obiecała – rzekła, a w jej ciemnych oczach pojawił się błysk. – Obiecaj mi, że pomożesz mi wyzwolić Eyllwe od niego.

Olaboga, Nehemii chyba serio coś padło na głowę, skoro prosi o pomoc kobietę pozbawioną jakiegokolwiek zaplecza politycznego czy ekonomicznego. Bo przecież sama moc Mary Sue wystarczy, by wyzwalać narody!

Celinka reaguje logicznie na prośbę Nehemii i stwierdza, że jest to czyste szaleństwo. Między przyjaciółkami wybucha kłótnia. Zabójczyni słusznie zauważa, że taka walka doprowadzi tylko do większego okrucieństwa ze strony króla, Nehemia zaś zarzuca jej obojętność i tchórzostwo.

Gardło Celaenę bolało, ale wykrztusiła kolejne zdania:

– Nie masz bladego pojęcia, co on z tobą zrobi. Z tobą i z twoimi ludźmi.

– Zabił pięciuset powstańców oraz ich rodziny!

– I zniszczył całą moją ojczyznę!

Brzmi to trochę tak, jak by dziewczęta przechwalały się, która ma w życiu gorzej. Jak takie dwie staruszki w przychodni, które muszą się przebijać ilością posiadanych schorzeń i chorób.

Śnisz na jawie o potędze i chwale dworu królewskiego Terrasenu, a nie pamiętasz, że król go zniszczył! Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co to oznacza? To był najpotężniejszy dwór na tym kontynencie – ba, na wszystkich kontynentach – a on ich wszystkich pozabijał.

A dwór ten był najsilniejszy, gdyż ponieważ bo pochodzi z niego główna bohaterka.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 77

– Miał po swojej stronie element zaskoczenia! – zaprzeczyła Nehemia.

No i? Dobrze zorganizowane państwo powinno być przygotowane na każdą ewentualność, w imię zasady: „chcesz pokoju, to szykuj się na wojnę”.

– Kiedy wreszcie powiesz „dość”, Celaeno? Kiedy przestaniesz biegać w kółko i spojrzysz na to, co jest przed tobą? Co poruszy twoje serce, jeśli nie sprawiły tego niewola w Endovier oraz ciężki los mego ludu?

– Mówisz do pojedynczej, samotnej dziewczyny.

– Wybranej przez królową Elenę! Na twoim czole w dniu pojedynku zapłonął święty znak! Powinnaś zginąć wiele razy, a mimo to nadal oddychasz. Nasze ścieżki skrzyżowały się nie bez powodu. Jestem pewna, że zostałaś naznaczona przez bogów.

Wow, chyba jeszcze nigdy tak dosłownie książka nie powiedziała nam, że Celinka to Mary Sue, którą przed zgonem ratuje fakt, że jest wybrańcem i fabuła jej potrzebuje.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 78

– To przecież jakieś kpiny. Żarty sobie stroisz?

Analizatorki do autorki podczas każdego idiotycznego fragmentu, 2020, niekoloryzowane

Nehemia ciągnie swoją tyradę, sugerując, że Dorian I ma po swojej stronie potężne moce i to dlatego tak łatwo udało mu się podbić różne państwa. Księżniczka sądzi, że trzeba pokonać go jak najszybciej, bo Erileę czekają poważniejsze zagrożenia. Celinka nie chce o tym jednak słuchać.

– Nie wiem, jaki masz plan, ale nie chcę w nim uczestniczyć. Zginiesz i pociągniesz za sobą wielu innych. Nie pomogę ci w tym.

– Nie pomożesz, bo dbasz tylko i wyłącznie o siebie.

– No i co z tego? – Celaena rozłożyła ramiona. – Co z tego, że chcę przeżyć resztę życia w spokoju?

– Póki ten człowiek zasiada na tronie, nie ma mowy o spokoju. Gdy powiedziałaś, że nie zabijasz wskazanych przez niego ludzi, przyszło mi do głowy, że wreszcie postanowiłaś stawić mu czoło. Pomyślałam sobie, że gdy nadejdzie odpowiednia chwila, będę mogła na ciebie liczyć. Pomożesz mi w układaniu planów. Nie wiedziałam, że robisz to tylko dlatego, żeby mieć czyste sumienie!

Chciałam tylko zauważyć, że rozmawiacie podniesionymi głosami o obaleniu króla w jego własnym zamku. Nehemia i Celinka powinny zostać uwzględnione w programie Dumb ways to die.

– Jesteś tchórzem. Tylko i wyłącznie tchórzem.

Celaena zacisnęła pięści.

– Gdy wszędzie dookoła ujrzysz trupy swych ludzi – syknęła – nie przychodź wypłakać się u mnie.

Na tym rozdział się kończy. Muszę wam powiedzieć, że poza oczywistym idiotyzmem, jakim jest snucie planów obalenia króla w jego własnym zamku i syndromem wyparcia u Nehemii, która zdaje się ignorować logiczne przesłanki świadczące o tym, że nikt z Dorianem I nie ma szans – ten fragment był całkiem niezły. Podoba mi się, że zestawiono w nim dwie różne perspektywy pozytywnych postaci, które mają różne doświadczenia i różne plany. Dużo chętniej czytałabym podobne rozmowy, w których potrafię dostrzec racje obu stron niż ten wcześniejszy moment między Chaolem a Celinką.

Ugh, przepraszam was, muszą iść po wiadro. A oto podsumowanie z dzisiejszego rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 74

Royal pussy: 93

If you’re evil and you know it clap your hands: 117             

Nowe szaty zabójczyni: 91

Światek z kart: 139

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 81

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 78

Czy na sali jest lekarz?: 12

Zbędne cięcie: 18

PS: przepraszam za tę miesięczną przerwę od publikowania. Zajęta własnymi sprawami zwyczajnie zapomniałam o regularnym postowaniu na blogu. Mimo to mam nadzieję, że ktoś jeszcze pamięta o naszej analizie.

Życzę powodzenia wszystkim studentom podczas sesji i pozdrawiam ciepło,

Laptopcjusz 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz