niedziela, 27 grudnia 2020

KORONA W MROKU – ROZDZIAŁ 3

 

Celince śni się koszmar z Cainem i ridderakiem w rolach głównych. Po tym mamy przeskok w postaci pobudki głównej bohaterki, która upewnia się, że wszystko to był zły sen. Niby można to tłumaczyć tym, że miało to pokazać traumę Celinki po trudnych potyczkach i przy okazji jakoś przypomnieć czytelnikowi o głównym zagrożeniu z poprzedniego tomu, ale zrobiono to tak w nudny sposób, że wycinam. Następnie zabójczyni spotyka się z naszą „ulubienicą” z poprzedniego tomu – Nehemią:

Było wcześnie rano i w powietrzu wisiały chłodne mgły. Celaena cisnęła patyk przed siebie. Strzała popędziła przez polanę niczym złota błyskawica z taką szybkością, że dziewczyna aż gwizdnęła z podziwem. Stojąca obok niej Nehemia cmoknęła, również nie spuszczając oczu z pędzącego psa. Przybyszka z Eyllwe była na ogół niezwykle zajęta pozyskiwaniem względów królowej Georginy i zdobywaniem informacji o tym, co król planuje w sprawie jej ojczyzny, przez co mogły się spotykać jedynie o świcie. 

Czy ją na serio, brzydko mówiąc, pojebało, by pytać samą królową o plany władcy Adarlanu? O ile zabieganie o względy uważam za coś sensownego, ponieważ może się przydać do tego, by król łagodniej traktował Nehemię i jej rodaków, ale to? Po pierwsze myślę, że według podejścia honorowego, to żona wyżej stawiałaby lojalność wobec męża, a nie wobec potencjalnie niebezpiecznej laski. Ba, nawet mamy informacje, że Georginia jest potulna wobec rodziny, więc nie miałaby powodów do zdrady zaufania Doriana seniora. Równie dobrze mogłaby nakablować, że pewna księżniczka o buntowniczym charakterze bardzo chce wiedzieć, co czeka jej ojczyznę. Po drugie, mogę się założyć, że nawet przy największych uczuciach król nie zdradza od tak swoich wszystkich planów niezamieszanej w politykę małżonce.

Czy władca wiedział, że księżniczka była jednym ze wspomnianych przez niego szpiegów? Z pewnością nie miał o tym pojęcia, gdyż nie pozwoliłby wówczas Celaenie zostać Królewską Obrończynią. Przyjaźń między dziewczętami była bowiem powszechnie znana.

Wiecie, jak bardzo cenię sobie momenty, kiedy książka sama się bardziej ora, gdy próbuje racjonalizować nieścisłości. Nieścisłości w niewiedzy króla na temat Nehemii już Laptopcjusz ładnie wypunktowała w poprzednim rozdziale, ale ten akapit dodaje jeszcze argumentów, czemu wybór Celinki na obrońcę to debilizm totalny. Mamy wprost napisane, że przyjaźń dwóch potencjalnie bardzo niebezpiecznych dziewczyn była powszechną wiadomością na dworze! Serio nikt się w tym pałacu nie niepokoi? A gdyby ktoś wykrył, że Nehemia jest szpiegiem (co, bądźmy szczerzy, jest dosyć oczywiste, ale imperatyw robi z króla i jego sługusów kretynów)? Przecież mamy konflikt interesów, obydwie dziewczyny są do odstrzału, a Dorian senior byłby zmuszony znowu szukać Obrońcy. Żenada.

Światek z kart: 100

Pierwsza kategoria z setką punktów!




– Dlaczego Archer Finn? – Nehemia zastanawiała się w języku Eyllwe, nie podnosząc głosu. Celaena zdążyła jej pokrótce opowiedzieć o swoim nowym zleceniu.

Jeszcze na chillu, nie ukrywając się zbytnio, mówi księżniczce buntowników o swoim potencjalnym celu. Przecież to obcy język, na pewno gadają tylko o tęczorożcach. Wiem, ten zarzut pojawiał się już w pierwszym tomie, ale nie mogę się dalej nadziwić, że na tym dworze naprawdę są sami kretyni.

Strzała złapała patyk w zęby i przyniosła go swej pani, merdając długim ogonem. Nie osiągnęła jeszcze rozmiarów dorosłego zwierzęcia, ale była już całkiem spora. Dorian nigdy nie podzielił się z zabójczynią swoimi podejrzeniami co do rasy ojca Strzały, ale zważywszy na jej rozmiary, mógł to być wilczur. A może nawet wilk?



Nie mówię, że tylko Martin ma monopol na wilkory (dobrze, że Maas nie była na tyle bezczelna, by ukraść nazwę), ale czy tylko dla mnie jest to podejrzane? Celinka dostała zwierzaka „opiekuna”, psa znacznie większego od tych innych, pasującego do charakteru zabójczyni i jeszcze pokazanego jako „odrzutka” w pierwszym tomie (jak Duch Jona Snowa). Za lenistwo daję punkt:

Światek z kart: 101

Ojej, a ponoć Maas tak nie lubi Gry o tron.

W odpowiedzi na pytanie Nehemii Celaena wzruszyła ramionami i wsunęła dłonie do obszytych futrem kieszeni płaszcza.

– Król myśli… uważa, że Archer należy do jakiejś tajemnej organizacji działającej tu w Rifthold, której celem jest pozbawienie go tronu.

– Wątpię, czy ktoś zdobyłby się na taką odwagę. Buntownicy chowają się w górach i lasach bądź tam, gdzie miejscowi mogą ich ukryć lub wesprzeć. Na pewno nie tutaj. Rifthold to śmiertelna pułapka.

Tak, to na pewno jest wzmocnienie, ale udane rewolucje zdarzały się także w samych miastach, bo na sukces wpływa wiele sił. Myślę też, że jakby buntownicy mieli odpowiednie zaplecze, to szybciej byłoby obalić z tronu władcę w samej stolicy, a nie z jakiegoś oddalonego lasu czy gór.

Celaena znów wzruszyła ramionami. Strzała wróciła, promieniejąc ochotą, by przynieść patyk raz jeszcze.

– Chyba jednak nie. Król zaś najwyraźniej ma listę ludzi, którzy jego zdaniem odgrywają w tej organizacji kluczowe role.

– A ty… A ty masz ich wszystkim pozabijać? – Jasnobrązowa twarz Nehemii pobladła lekko.

– Jednego po drugim – rzekła Celaena i rzuciła patyk najdalej, jak umiała. Upadł gdzieś wśród mgieł na polanie, a Strzała popędziła w ślad za nim. Jej ogromne łapy miażdżyły zeschłą trawę i pozostałości po ostatniej burzy śnieżnej. – Będzie mi zdradzał tylko po jednym nazwisku. Moim zdaniem to nieco teatralne zachowanie, ale wygląda na to, że ci buntownicy w jakiś sposób chcą pokrzyżować mu plany.

A to ten kolejny cudowny moment, czyli gdy książka sama się analizuje. Zachowanie króla w poprzednim rozdziale było bardzo wtf.

– Jakie plany? – spytała ostro Nehemia.

– Miałam nadzieję, że ty coś wiesz. – Celaena zmarszczyła brwi.

– Nie.

Zapadła pełna napięcia cisza.



– Ale jeśli się czegoś dowiesz… – zaczęła Nehemia.

– Zobaczę, co się da zrobić – skłamała Celaena. Nie była przekonana, czy naprawdę pragnie poznać zamiary króla, a już na pewno nie chciała dzielić się z nikim tymi informacjami.

Było to być może samolubne i głupie zachowanie, ale pamiętała ostrzeżenie władcy, które usłyszała w dniu, gdy ustanowił ją swoją Obrończynią. Uprzedził ją, że jeśli kiedykolwiek postąpi wbrew jego woli i zdradzi go, w odwecie zabije Chaola, a po nim Nehemię i jej rodzinę.

A tutaj muszę docenić wystąpienie zdrowego rozsądku u Celinki. Chociaż jakoś bawi mnie dalej, że tak bardzo boi się władcy, nad którym czuje mentalną wyższość. I ten strach o Chaola, z którym nie ma jakiejś świetnej relacji. Przyjaźń z Nehemią też mnie nie przekonuje, ale przynajmniej książka próbuje nam wmówić, że wielkie z nich psiapsie.

Wszystkie dotychczasowe działania zabójczyni, wszystkie sfingowane morderstwa i opowiedziane kłamstwa narażały ich na niebezpieczeństwo.

I znowu ten moment. To po co ich nie zabijałaś do cholery jasnej? A może Carlin nie grał z minstrelem, tylko rzucił na Celinkę zaklęcie „Pieśń pokoju” z Heroes IV Might&Magic?

– Jeśli martwisz się o mnie…

– Nie – odparła księżniczka. – Ty potrafisz o siebie zadbać.

To super z niej przyjaciółka. Nie wiem jak wy, ale jakby na przykład mój partner był rewelacyjnym żołnierzem, który nigdy nie pudłuje i unika każdego ciosu, to i tak martwiłabym się o niego za każdym razem, jakby wyruszał na misje. W końcu zawsze może być ten pierwszy raz.

Ale twój partner to nie Mary Sue. Poza tym Maas musi podkreślić, jak to wszyscy znajomi Celinki ją szanują i uważają, że jest silną babką, dla której samo zaproponowanie pomocy jest dyshonorem.

– A więc o co ci chodzi? – spytała Celaena ze ściśniętym żołądkiem. Miała nadzieję, że Nehemia nie będzie chciała mówić o buntownikach, gdyż nie wiedziała, jak długo będzie w stanie to znieść. Tak, chciała się uwolnić od króla, zarówno jako Obrończyni, jak i dziecko podbitego narodu, ale nie chciała się mieszać w jakiekolwiek intrygi układane teraz w Rifthold i nie miała zamiaru podzielać rozpaczliwych nadziei buntowników. Przeciwstawianie się królowi było aktem głupoty i groziło śmiercią.

To po jakiego grzyba utrzymujesz tę przyjaźń, jak wiesz, że Nehemia może cię wykorzystać i ryzykuje twoje życie w celu spełnienia swoich zachcianek? Tak, wiemy, że wsparła cię w pokonaniu final bossa, ale i tak jest więcej przeciw niż za. Naprawdę nie łączy was tak silna więź, jak wam się wydaje. Powtarzam się, ale gdyby król nie był kretynem przez imperatyw, to zwróciłby uwagę, że ta relacja była od początku podejrzana i mogłoby to zaszkodzić obydwu dziewczynom.

Niemniej Nehemia powiedziała:

– W obozie pracy Calaculla co dzień przybywa ludzi. Trafia tam coraz więcej buntowników z Eyllwe. Większość z nich uznaje za cud to, że nadal żyją. Po tym, jak królewscy żołnierze wymordowali tych pięciuset powstańców… Moi rodacy żyją w strachu.

Strzała powróciła. Tym razem Nehemia wyjęła patyk z psiego pyska i wyrzuciła go daleko w szary świt.

– Ale warunki w Calaculli…

Znów zamilkła, przypuszczalnie na wspomnienie trzech blizn biegnących po plecach Celaeny – pamiątki po okrucieństwie strażników kopalni soli w Endovier. Blizny te przypominały zabójczyni o tym, że choć odzyskała wolność, to tysiące innych więźniów nadal harowało tam i umierało. W Calaculli, która była siostrzanym obozem Endovier, warunki były ponoć jeszcze gorsze.

Analogiczny argument, który wystąpił przy pierwszych rozdziałach pierwszego tomu przy przebywaniu Celinki w kopalni – totalnie nie opłaca się utrzymywać przy życiu ludzi, którzy są zagrożeniem dla samej władzy.

Spójrzcie tylko, jak Celinka przejmuje się innymi więźniami! Co z tego, że nie ma zamiaru mieszać się do polityki, a w następnym rozdziale dowiemy się, że cały zarobiony hajs wydaje na własne zachcianki, nie próbując nawet wesprzeć żadnych biednych czy poszkodowanych przez wojnę ludzi.

– Król nie chce się ze mną spotkać. – Nehemia bawiła się teraz jednym ze swoich cieniutkich warkoczyków. – Trzykrotnie prosiłam go, aby zechciał porozmawiać ze mną o warunkach w Calaculli, ale za każdym razem utrzymywał, że jest zajęty. Najwyraźniej ma mnóstwo pracy z wyszukiwaniem dla ciebie kolejnych ofiar.

A ty się dziwisz? To jest kara dla BUNTOWNIKÓW. Nie myśl, że nagle dostaną cele na wzór tych ze współczesnej Norwegii.



Na dodatek myślę, że król ma ważniejsze sprawy na głowie niż bawienie się w aktywizm społeczny wobec ludzi, którzy mieli czelność podnieść rękę na władzę. Ja w ogóle podziwiam go, że był na tyle miły, żeby subtelnie unikać tematu, a nie wprost kazać spadać Nehemii na bambus.

Nehemia z bezsilności głośno rozmyśla nad tym, czy powinna przejść do czynów, co oczywiście budzi grozę u Celinki. Następnie dostajemy informację na temat planu dnia, który obejmuje bieganie z Chaolem i wyjście na miasto, gdzie protagonistka wyda zarobione z „zabójstw” pieniądze.

Nie wiem jak dla was, ale dla mnie ten rozdział był przede wszystkim bardzo nudny i spokojnie można go uznać za filler. Nie ma zbyt wiele nowych informacji poza tym, że Nehemia nie zna planów króla i losów reszty buntowników z Eyllwe, nie rozwija on postaci i ich relacji. Bardziej męczyłam się przy jego analizie niż przy pierwszym rozdziale, bo nie było po prostu czego analizować. 

Ten rok ogólnie nie należał do najlepszych ze względu na pandemię, która na zwieńczenie dwa tysiące dwudziestego utrudni nam również normalne obchody Sylwestra i Nowego Roku. Mimo wszystko życzę zdrowych, udanych świąt oraz tego, by przyszły rok przyniósł nam nie tylko końca koronawirusa, ale również wiele szczęśliwych wydarzeń. Udanego dążenia do postanowień noworocznych nieważne, czy to zrzucenie wagi, czy odwiedzenie egzotycznego kraju.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 45

Royal pussy: 73

If you’re evil and you know it clap your hands: 88

Nowe szaty zabójczyni: 59

Światek z kart: 101

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 62

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 61

Czy na sali jest lekarz?: 4

niedziela, 20 grudnia 2020

KORONA W MROKU – ROZDZIAŁ 2

 

Po (nie)wypełnieniu swej morderczej misji Celinka wraca do szklanego zamku.

Ciężki worek, który ściskała w dłoni, kołysał się z każdym krokiem i obijał się o jej kolana. Choć miała na sobie czarny płaszcz z kapturem, który zasłaniał znaczną część jej twarzy, strażnicy przed komnatą narad króla Adarlanu nie zatrzymali jej. Wiedzieli doskonale, kim była i jakie usługi świadczyła królowi. Jako Królewska Obrończyni stała wyżej od nich w hierarchii. W rzeczywistości niewiele osób w zamku cieszyło się wyższą pozycją, a bali się jej prawie wszyscy.

Ten opis wręcz ocieka edgyzmem – począwszy od wzmianki o worku, przez opis kaptura, aż po podkreślenie strachu, jaki wśród dworzan wzbudza Celinka. Pierwszy akapit rozdziału, a ja już mogę dać punkt.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 61

Poza tym śmiem wątpić, żeby człowiek od brudnej roboty miał wyższą pozycję od takiego podkomorzego czy nadwornego kapelana. Choć patrząc na pierwszą część serii nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wiara w tym uniwersum to tylko maleńki dodatek do życia codziennego, bo pani ałtorce nie chciało się wysilać i pokazać, jak poprzez religię można realizować swoje ambicje polityczne.

Światek z kart: 98

Mnie w ogóle dziwi, że ze skrytobójcy robi się jakiegoś celebrytę. Można byłoby to tłumaczyć wygraną w turnieju, gdyby tylko nie był robiony w ukryciu przed dworem… Jednak nawet, jakby wieść o wygranej była znana wśród opinii publicznej, to i tak odejmuje Celince skuteczności w zabijaniu. W takiej sytuacji każdy z olejem w głowie zabezpieczałby się przed „asem w rękawie” budzącego grozę króla Adarlanu.

Dobrze, przejdźmy dalej. Celinka wkracza do sali narad i zastaje w niej siedzącego na szklanym tronie króla. Ciemna Gwiazdo, pytanie do ciebie – czy w sali narad stał tron? Czy nie znajdował się raczej w przeznaczonej do tego sali tronowej? Czy może król mógł mieć kilka tronów w kilku różnych pomieszczeniach?

O, to jest ciekawe zagadnienie. Tak, określenie „tron” najlepiej pasuje do tego siedzenia w sali tronowej – zawsze jest specjalnie zdobione, podkreśla siłę władzy króla (w końcu tron to też symboliczne określenie na metaforyczną potęgę panującego). Tak z popkultury – wydaje mi się, że nawet osoba, którą ominął fenomen Gry o Tron, słyszała o Żelaznym Tronie i jego znaczeniu dla bohaterów sagi/serialu. Mimo to słowa „tron” można używać do każdego siedzenia władcy, gdy używa się go w formalnej sytuacji. Oczywiście, także nie było limitów miejsca na zadki, które można nazwać „tronami”. Tutaj mamy naradę. Bardzo możliwe również, że to siedzenie Havilliarda mogło być specjalnie zdobione. Myślę, że w tej sytuacji można spokojnie używać tego słowa.

Dorian Havilliard stał obok tronu ojca. Zabójczyni czuła na sobie spojrzenie jego szafirowych oczu.

Tak, ja też tęskniłam za opisami oczu Doriana. :’)

I ja :,)

Nowe szaty zabójczyni: 56

U stóp podwyższenia czuwał Chaol Westfall, kapitan Gwardii, który jak zwykle chronił własną piersią królewską rodzinę.

Pewnie myślicie, że cieszę się z ponownego spotkania z Chaolem, ale nie do końca jest to prawdą. Owszem, nadal pozostaje on najlepiej wykreowaną w książce postacią, ale przebywanie w towarzystwie Celinki niestety trochę go zmieniło. Na gorsze, oczywiście.

Obojętny wyraz twarzy Chaola sugerował, że równie dobrze mogła być kimś obcym, ale spodziewała się tego. Był to element gry, w której przez ostatnie kilka miesięcy osiągnęli mistrzostwo. Chaol może i był jej przyjacielem oraz człowiekiem, któremu nauczyła się ufać, ale wciąż pozostawał kapitanem Gwardii i ponosił odpowiedzialność za życie członków rodziny królewskiej obecnych w tej komnacie.

Alleluja, Celinka nareszcie zaczęła doceniać Chaola. Zobaczymy, jak długo to potrwa.

Władca skinął na nią, a obsydianowy pierścień na jego palcu błysnął w blasku popołudniowego słońca.

Na wzmianki o pierścieniu też znajdzie się miejsce w tej części.

Nowe szaty zabójczyni: 57

Król pyta Celinkę, czy wszystko załatwiła. Dziewczyna w odpowiedzi wyjmuje z worka odrąbana głowę i rzuca ją pod nogi władcy. Z powodu rozkładu ciężko jest ją zidentyfikować, więc zabójczyni na dowód pokazuje też sygnet.

Podała dłoń Chaolowi, którego brązowe oczy wyrażały obojętność. Ten przekazał ją królowi, który skrzywił się, ale ściągnął sygnet ze sztywnego palca.

I jeszcze do tego brązowe oczy Chaola. Niech się pani nigdy nie zmienia, pani Maas.

Nowe szaty zabójczyni: 58

Dorian wydaje się obrzydzony widokiem zgniłej głowy.

Gdy Celaena uczestniczyła w turnieju o tytuł Królewskiego Obrońcy, nie przeszkadzała mu jej przeszłość. Czego więc się spodziewał po jej zwycięstwie?

No jak to czego? Że będziecie żyli długo i szczęśliwie, czytając razem książki oraz grając w bilarda. Ba!, planował nawet omówić wasz związek ze swoimi rodzicami.

Royal pussy: 70

Z drugiej strony na widok odciętych części ciała prawie każdemu robiło się niedobrze, nawet po dziesięciu latach rządów Adarlanu. Dorian nigdy nie uczestniczył w bitwie i nie widział skutych łańcuchami szeregów jeńców, którzy powłócząc nogami, zmierzali ku katowskim pieńkom. Może dziewczyna powinna być pod wrażeniem, że jeszcze nie zwymiotował.

Też prawda, choć taka scena dałaby autorce kolejną okazję do pokazania, jakim okropnym człowiekiem jest król, który wyśmiałby słabość syna albo zapewnił go, że przyzwyczai się do podobnych widoków. Naprawdę, jestem zawiedziona, iż nie wykorzystano tego fragmentu w podobny sposób. Cóż za zaprzepaszczony potencjał.

Zastanawia mnie też, czemu okrutny i walczący od wiele lat władca nigdy nie zabrał na żaden front swojego najstarszego syna. Skoro wygląda na to, że budowanie imperium było dla niego kluczowe, to czemu nie próbował podobnego sposobu myślenia wbić do głowy swojemu następcy? Czemu nie pozwalał mu się wykazać, czy choćby nie nauczył go taktyki bitewnej? Dlaczego pozwolił swojemu synowi wyrosnąć na beznadziejnego romantyka, którym niemal każdy pogardza?

Wiecie, jeszcze rozumiałabym, gdyby gdzieś wcześniej wspomniano o nieudolnych próbach nauczenia Doriana taktyki. Wtedy mielibyśmy chociaż jakieś wyjaśnienie, że król nie zabiera syna do potyczek, bo ten nie potrafi dowodzić albo przynosi hańbę swojej rodzinie („to dyshonor dla świerszcza, to dyshonor dla krowy!”). Tutaj jednak nie ma nawet tego minimum, w związku z czym należy się kara.

Światek z kart: 99

Ostatnia uwaga – król Adarlanu jest głównym antagonistą tej serii, a jak dotąd autorka nawet nie raczyła wspomnieć, jak się on w ogóle nazywa, toteż śpieszę z informacją. Ojciec Doriana… też ma na imię Dorian, tylko I. Aż mi się przypomniała historia Węgier i wszechobecni w niej Stefanowie, choć nie pamiętam, by tam ktoś nazywał po sobie syna.

Może to wynika z tego, że Maas jest Amerykanką, a jak wiemy, zjawisko dawania imion po ojcu i tylko dodawaniu „junior” jest tam czymś znanym. Mimo to akurat tego bym się nie czepiała, bo przypominam chociażby o Ludwikach z przedrewolucyjnej Francji ; ) Jednak przyznam, że jest to leniwe.

– A co z jego żoną? – zapytał król, obracając sygnet w palcach.

– Na dnie morza, związana z resztkami ciała męża – odparła Celaena ze złośliwym uśmiechem i wyciągnęła z worka smukłą, jasną dłoń. Na jednym z palców znajdował się złoty pierścionek, na którym wygrawerowano datę ślubu.

Pierwsze pytanie – skoro celem był lord, czemu Celinka miałaby zamordować też jego żonę? Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież kobieta spała ze swoim mężem w noc zamachu, więc także należało ją unieszkodliwić. No dobrze, tylko skąd król miałby o tym wiedzieć? Równie dobrze żona lorda mogłaby znajdować się w podróży albo spać w innej komnacie. Czy w takim wypadku Celinka też musiałaby do niej pójść i zabić? Czy to nie uczyniłoby jej misji trudniejszej i przy okazji nie budziłoby podejrzeć innych szlachciców?

Może król chciał się upewnić, że Nirall nie doczeka się jakiegoś pogrobowca, który pomściłby śmierć swojego ojca? W końcu jego żona mogłaby być brzemienna, jeszcze nie mając o tym pojęcia. Nawet w dzisiejszych czasach kobiety potrafią odkryć, że są w ciąży dopiero po kilku miesiącach. Nie mieliśmy informacji o jej wieku, ale Nirall nie był stary, a nie sądzę, by w świecie stylizowanym na średniowiecze było coś powszechnego, by żona była znacznie starsza od męża.

Drugie pytanie – może ty coś o tym wiesz, Ciemna Gwiazdo, czy zwyczaj grawerowania na obrączkach daty ślubu był obecny w dawnych czasach, czy to wymysł naszej epoki?

Grawerowane napisy odnotowuje się nawet w starożytności, a w renesansie było to bardzo popularne, ale pisano na nich sekretne wiadomości czy jakieś wierszyki, a nie daty ślubu. Jeśli Maas chciała pokazać personalizowany pierścień ślubny/zaręczynowy, lepszym wyborem byłby taki z wygrawerowanym wizerunkiem pary, które były bardzo popularne w Cesarstwie Bizantyjskim.

Król ogłasza Celince jej nową misję – ma wyeliminować buntowników znajdujących się w samym Rithfold.

Plotki o buntownikach dotarły do zabójczyni jeszcze przed jej zesłaniem do Endovier. Ba, w kopalniach soli nawet spotkała tych, którzy ośmielili się chwycić za broń. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że ruch oporu rósł w siłę w samej stolicy!

Nie powinno cię to dziwić, przecież w poprzednim tomie Nehemia wyjawiła ci, że jest szpiegiem. Nie sądzisz chyba, że księżniczka jest jedyną osobą, która pragnie obalić króla?

I tak na marginesie, najciemniej jest pod latarnią. Kto jak kto, ale Celinka powinna doskonale zdawać sobie z tego sprawę.

– Dysponuję listą ludzi, których podejrzewam o zdradę. Będę ci jednak podawał po jednym nazwisku. W zamku roi się od szpiegów.

A Nehemii nadal nie wykryliście… Twoje służby specjalne są do bani, wasza wysokość. Zresztą ty też, skoro podczas finałowego pojedynku nie zauważyłeś, jak księżniczka Eyllwe wymachuje łapami obok areny.

Chaol przekazuje Celince karteczkę od króla (nie wiem, po jaką cholerę ta karteczka, skoro potem władca powie na głos nazwisko celu, ale dobra) i oto widnieje na niej imię: Archer Finn. Okazuje się, że zabójczyni miała już z nim styczność.

Poznali się, gdy miała trzynaście lat, a on przybył do Twierdzy Zabójców na naukę. Był kilka lat starszy od niej, ale już cieszył się reputacją wziętego kawalera do towarzystwa. Chciał się nauczyć sztuki obrony przed swymi dość zazdrosnymi klientkami oraz ich mężami. Nie miał nic przeciwko temu, że Celaena zapałała do niego idiotyczną, nastoletnią miłością. W rzeczy samej pozwalał jej na flirtowanie, co zazwyczaj kończyło się kompletną porażką i mnóstwem chichotów.

I jak to, ten surowy Arobynn Hamel pozwalał Celince na flirtowanie? Poza tym jakoś niezbyt mi się widzi, żeby dziewczyna wychowywana na maszynę do zabijania traciła głowę dla pierwszego przystojniaka, jaki się napatoczył. Wiemy jednak z poprzedniego tomu, że Maas zupełnie nie obchodzi profesja jej bohaterki i jej realny wpływ na Celinkę, więc przejdźmy dalej.

Ja zwrócę uwagę na jeszcze inną rzecz. Nie niepokoi was, że Arobynn przyzwalał na flirtowanie z dorosłym typem (według wiki Archer był o siedem lat starszy od Celinki) trzynastolatce, która na dodatek była jego dumą i traktował ją prawie jak córkę? Przecież równie dobrze Archer mógłby nie mieć skrupułów i wykorzystać jej zakochanie, by ją: 1) zmacać czy zgwałcić, 2) zachęcić ją, żeby postawiła się przeciwko mistrzowi, 3) zmotywować do ucieczki.

Nie widziała go od paru lat – ostatni raz spotkali się przed jej zesłaniem do Endovier – ale powątpiewała, by był zdolny do współpracy z ruchem oporu. Miała go za przystojnego, dobrodusznego, uprzejmego mężczyznę, a nie zdrajcę niebezpiecznego na tyle, aby król domagał się jego śmierci.

Sama przyznajesz, że nie widziałaś go od swojego zesłania do Endovier, czyli od co najmniej roku. W takim czasie wiele może się zmienić. Poza tym skoro typ trenował w twojej elytarnej szkole dla zabójców, to chyba nie był tak dobroduszny, jak ci się wydaje. Nikt też nie obnosi się ze swoimi wywrotowymi poglądami, o czym, ponownie, powinnaś doskonale wiedzieć.

Tak, nie zrobił nic złego, bo jest przystojny… Przypomina mi to reakcje fanek celebrytów, gdy wyjdzie na jaw, że popełnili przestępstwa. Obrzydliwe.

Co za bzdura. Tylko skończony idiota mógł przekazać władcy taką informację.

Poddawałam już w wątpliwość jakość służb króla, ale tym razem to bohaterka wykazuje się krótkowzrocznością. Archer to ponoć cieszący się popularnością kawaler do towarzystwa. Taka osoba idealnie nadaje się do szpiegowania bogatych ludzi i zbierania o nich użytecznych informacji. Zresztą jego profesja z pewnością zakłada posiadanie umiejętności aktorskich, więc koleś potrafi idealnie maskować swoje rzeczywiste oblicze. Naprawdę, nie rozumiem, jak ktoś taki jak Celinka, która w poprzednim tomie była określana jako „królowa świata przestępczego”, nie dostrzega tak oczywistych rzeczy.

– Tylko jego czy może również całą jego klientelę? – wypaliła Celaena.

Powodzenia w mordowaniu dziesiątek wysoko postawionych kobiet i mężczyzn, z pewnością niiiiiiiiiikt się nie zorientuje.

Tak, wiem, to był z jej strony żart, ale trochę słaby.

Celinka oświadcza, że z racji na dobrą ochronę Archera, będzie potrzebowała czasu, żeby się do niego dostać. Król daje jej miesiąc. Oczywiście, tak naprawdę bohaterka nie potrzebuje aż tyle czasu, chce po prostu wybadać sytuację i zorientować się, czy Archer rzeczywiście jest zamieszany w jakiś spisek.

Celaena od tylu lat unikała angażowania się w polityczną sytuację królestwa – zwłaszcza w problemy z buntownikami – a tu niespodziewanie znalazła się w samym jej centrum. Cudownie.

Tym razem to sobie Celinka powinna zadać pytanie, czego się właściwie spodziewała. To chyba jasne, że król będzie ją nasyłał na ludzi zagrażających jego władzy. Może po tych patetycznych słowach Nehemii („Niech Obrończynią Króla zostanie ktoś, kto rozumie cierpienie niewinnych”), rzeczywiście ubzdurała sobie, że czeka ją kariera działacza społecznego?

– Działaj szybko – ostrzegł ją król. – Zachowaj dyskrecję. Zapłata za Niralla znajduje się w twoich komnatach.

Tak, pierwszy rozdział pokazał nam już doskonale dyskrecję Celinki, prawda, Ciemna Gwiazdo? Jestem prawie pewna, że zabójczyni specjalnie czekała, aż będzie burza, żeby choć trochę zagłuszyła jej własne działania. Inaczej służba wykryłaby ją pewnie w trymiga.

Właśnie zastanawiałam się nad skrytykowaniem tego, że Celinka zrobiła zadanie tylko dzięki sztormowi, ale pewnie specjalnie czekała na taki moment. Z drugiej strony nawet dziś trudno idealnie trafić z prognozami pogody. Plus król pewnie nie czekałby wieczności, żeby akurat trafił się sztorm, by z łaski swojej jego Obrończyni wykonała misję.

Król każe Celince zabrać głowę, po czym scena się kończy i następuje przeskok.

Dorian Havilliard stał w bezruchu, milcząc. Służący ustawiali na środku komnaty wielki stół z drewna dębowego oraz bogate w zdobienia krzesła. Za trzy minuty zaczynało się spotkanie rady królewskiej.

*przeciera oczy*

Czyżby Dorian zaczął uczestniczyć w życiu dworskim? Niemożliwe!

Celaena zamordowała mężczyznę i jego żonę, a zabójstwo to zostało zlecone przez jego ojca. Dorian nie mógł patrzeć na żadne z nich. Po święcie Yulemas i wymordowaniu buntowników w Eyllwe sądził, że jest w stanie przekonać króla do odejścia od brutalnej polityki, ale wyglądało na to, że jego starania spełzły na niczym.

Starania Doriana nigdy nie dotyczyły pięciuset zamordowanych niewolników, ale tego, żeby nie wykorzystywać Nehemii jako zakładniczki. Nie mam więc pojęcia, do czego książę w ogóle pije.

Poza tym nie rozumiem, jak, znając swojego ojca i jego ambicje, Dorian sądzi, że jedna rozmowa nagle cokolwiek zmieni w postępowaniu króla. Mam wrażenie, że książę funkcjonuje na jakiejś innej planecie. Może do pałacu podrzuciły go wilki? Może każdego wieczora resetuje mu się pamięć? Jestem otwarta na wszelkie teorie, więc jeśli ktoś ma pomysł, niech pisze w komentarzach!

Royal pussy: 71

Podczas, kiedy do sali narad napływają kolejni doradcy, Dorian rozmyśla o Celince.

Nie nosiła już wspaniałych, zdobnych sukni. Ich miejsce zajęły budzące mroczne skojarzenia obcisłe, czarne tuniki i spodnie. Włosy splatała w długi warkocz niknący w fałdach owego ciemnego płaszcza, z którym nigdy się nie rozstawała. Przypominała pięknego demona, a gdy spoglądała na niego, Dorian odnosił wrażenie, iż nie wie, kim ona naprawdę jest.





Przepraszam, ale tak mnie bawią podobne przemyślenia, kiedy zestawię je z tymi, jakie Dorian miał w zeszłym tomie. Wtedy jakoś nigdy nie martwił go fakt, że romansuje z zabójczynią, której prawdziwego oblicza nie zna. Nawet mi go nie żal.

Royal pussy: 72

Skoro potrafiła zabijać w ten sposób, bez większego trudu mogła również przekonać go, że darzy go uczuciem.

Genialnie, że dopiero teraz na to wpadłeś, po roku waszej znajomości.

Zrobiła z niego sojusznika, rozkochała go w sobie i sprawiła, że wstawił się za nią przed ojcem i dopilnował, by została Obrończynią…

„Rozkochała”? Koleś, toć ona robiła wszystko, żeby cię do siebie zniechęcić! Zwracała się do ciebie bez grama szacunku, groziła ci uszkodzeniem ciała, zachowywała się jak troglodytka podczas gry w bilard, wyśmiewała twoje marzenia! Jedyną rzeczą, którą można by uznać za próbę uwodzenia, był fakt, że Celinka się dla ciebie stroiła, ale chyba każda logicznie myśląca osoba bardziej ceniłaby sobie szacunek niż piękne oczy. No, może poza Dorianem.

Matulu, im więcej myślę o ich romansie, tym bardziej absurdalny się dla mnie staje.

Royal pussy: 73

Przez twe ostrze, twe ostrza mordercze oszalałem: 60

Postanowił, że złoży jej wizytę, być może już jutro. Chciał się przekonać, czy istnieje choć cień szansy, że się myli. Wciąż jednak zadawał sobie pytanie, czy kiedykolwiek coś dla niej znaczył.

Zdradzę wam sekret – u Maas żaden truloff się nie liczy, dopóki nie pojawi się magicznie uzdolniony i piękny fae. Nie uprzedzajmy jednak faktów. ;)

Przeskok!

Celinka zmierza do kanałów, gdzie planuje pozbyć się zgniłej głowy. Po drodze orientuje się, że idzie za nią Chaol.

– Cóż – rzekła, nie oglądając się za siebie. – Przywitasz się czy po prostu będziesz wszędzie za mną chodził?

Odwróciła się. Worek wciąż kołysał się w jej dłoni.

– A ty nadal jesteś Królewską Obrończynią czy może powróciłaś do roli Celaeny? – spytał Chaol. Jego brązowe oczy błyszczały w świetle pochodni.

Uczucia Celinki do konkretnego truloffa rosną wprost proporcjonalnie do wzmianek o jego kolorze oczu.

Nowe szaty zabójczyni: 59

A więc zauważył różnicę. Cóż, nic dziwnego. On widział wszystko.

Wszystko poza tym, że Celinka odwzajemnia jego ciepłe uczucia.

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 61

Chaol pyta Celinkę o jej wyprawę do Bellhaven. Ta zbywa go słowami, że było jak zawsze.

Wiedziała, że tego nienawidzi. Gdy miała wyruszyć z pierwszą misją do posiadłości na wybrzeżu Meah, kręcił się i miotał jak nigdy wcześniej i dziewczyna zaczęła myśleć, że zaraz poprosi ją, by zrezygnowała. Gdy wróciła z odrąbaną głową, a wraz z nią pojawiły się plotki o zabójstwie sir Carlina, przez tydzień nie mógł nawet spojrzeć jej w oczy.

Do tych plotek i lorda Carlina jeszcze wrócimy…

Ale czego on się spodziewał?

Dobre pytanie. W przypadku Doriana nie jestem zaskoczona podobnymi reakcjami, wszak od księcia bije wręcz dziecinna naiwność, ale Chaol zawsze wydawał się przyziemnym, czy wręcz pragmatycznym człowiekiem, które swoje w życiu już widział. Najwidoczniej albo to ja odniosłam mylne wrażenie, albo Maas nie potrafi konsekwentnie prowadzić swoich postaci. Sami stwierdźcie, co jest bardziej prawdopodobne.

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 62

Bawi mnie też reakcja Chaola, skoro na zakończeniu poprzedniego tomu tak pozytywnie odnosił się do nowego tytułu Celinki. Czy Maas w ogóle myśli o tym, co pisze, czy wylewa to z siebie bez grama jakiejkolwiek refleksji i logiki?

Chaol pragnie dowiedzieć się więcej o przebiegu ostatniej misji Celinki.

– Skoro Nirall stawił ci opór, być może ktoś usłyszał…

– Nie było nic słychać! – warknęła Celaena, po czym strząsnęła jego rękę i popędziła po schodach. Po dwóch tygodniach spędzonych w podróży marzyła tylko i wyłącznie o śnie. Nawet droga do jej komnat wydawała się teraz wyzwaniem. – Nie musisz mnie przesłuchiwać, Chaol!

Wyluzuj, kobieto, facet chciał tylko się zorientować, czy wszystko poszło dobrze. I wcale mu się nie dziwię, bo pierwszy rozdział wskazuje na brak twoich kompetencji oraz umiejętności.

– Gdy wyjeżdżasz – powiedział – nie mam bladego pojęcia, co się z tobą dzieje. Może zostałaś ranna, może gnijesz już gdzieś w rynsztoku. Wczoraj słyszałem plotkę, jakoby pochwycono mordercę odpowiedzialnego za śmierć Niralla. – Przybliżył twarz do jej oblicza. Jego głos był ochrypły. – Do wczoraj, a więc do dnia twojego powrotu, byłem pewien, że chodziło o ciebie. Byłem gotów sam wyruszyć w drogę, aby cię odnaleźć.

Słodko, tylko ciekawi mnie, kto zastąpiłby cię wtedy w pałacu. I jak byś potem wyjaśnił królowi, czemu aż tak interesujesz się jego Obrończynią, skoro oboje udajecie, że nic was nie łączy.

Celaena wypuściła powietrze z płuc. Jej policzki nagle stały się gorące.

Nasze ulubione rumieńce, Ciemna Gwiazdo!

*otwiera szampana*

YEAH!

Zmartwiony Chaol przytula Celinkę, ta rzecz jasna odwzajemnia jego czułość. Żartują sobie, po czym udają się do komnat zabójczyni. Może ich flirty nie są z wysokiej półki, ale nie jest to ten poziom żenady, jak rozmowy z Dorianem. Ufff.

Przeskok!

Gdy rozpromieniona Strzała uspokoiła się już i przestała lizać swą panią na tyle, by ta mogła coś powiedzieć, Chaol wycisnął z niej każdy szczegół wyprawy, a potem wyszedł, obiecawszy, że wróci za kilka godzin na obiad. Celaena wzięła kąpiel w asyście Philippy, pozwalając jej na krytykę i utyskiwanie nad stanem włosów oraz paznokci dziewczyny.

Po pierwsze – nie, nie wycięłam pierwszego zdania z kontekstu, Maas rzeczywiście zaczęła cały nowy akapit od „gdy”.

Po drugie – czy Philippa naprawdę nie ma nic innego do roboty niż narzekać na stan włosów i paznokci Celinki? Czego spodziewała się po tym, jak dziewczyna podróżowała przez dwa tygodnie? Że wróci z perfekcyjnym manicure i lokami? Powinna się cieszyć, że w ogóle ma komu jeszcze posługiwać.

Król jej uwierzył.

Chaol zaś nie zakwestionował ani jednego szczegółu jej sprawozdania. Nie wiedziała, czy powinna być z siebie zadowolona, rozczarowana, czy po prostu czuć się winna, ale kłamstwa przychodziły jej bez najmniejszego trudu. Powiedziała, że Nirall obudził się przed śmiertelnym ciosem i musiała poderżnąć gardło jego żonie, aby nie zaczęła wrzeszczeć, przez co zadanie okazało się nieco trudniejsze, niż zakładała.

Dobrze, to wyjaśnia, czemu Celinka „zamordowała” żonę lorda (co z tego, że wtedy król jeszcze nawet nie wiedział, że kobieta się obudziła podczas zamachu, pomińmy to), ale stawia za to zabójczynię w bardzo negatywnym świetle. Czy zawodowy asasyn nie powinien wykonywać swojej funkcji na tyle dobrze, żeby unikać budzenia celów i mordowania kolejnych osób? Takie fragmenty tylko przekonują mnie w tym, że król popełnił błąd, wybierając Celinkę na Obrończynię. Pomijając już nawet fakt, że dziewczyna jest wobec niego zupełnie nielojalna.

Ścisnęła amulet wiszący na jej piersi – Oko Eleny. Nie widziała Eleny od czasu ich ostatniego spotkania w grobowcu. Miała nadzieję, że teraz, gdy została Królewską Obrończynią, duch królowej z przeszłości przestanie ją nawiedzać.

Ja też na to liczę, bo fragmenty z Eleną są zazwyczaj albo nudne, albo tak nielogiczne i bezsensowne, że aż bolesne.

Przy pierwszym zadaniu wyruszyła z postanowieniem, że szybko wyeliminuje cel. Przygotowała się do zabójstwa, wmówiła sobie, że sir Carlin jest jedynie obcym człowiekiem, a jego życie nie ma dla niej żadnego znaczenia. Wszystko się zmieniło, gdy dostała się do jego posiadłości i ujrzała niezwykłą uprzejmość, z jaką traktował swą służbę, gdy zobaczyła, jak gra na lirze z wędrownym minstrelem, któremu udzielił schronienia, i przypomniała sobie, czyje zadanie wypełnia. Nie była w stanie zabić Carlina.

Ależ oczywiście, że król Adarlanu pragnie śmierci dobrych, nieskalanych dusz. Przecież sam jest zły do szpiku kości.

If you’re evil and you know it clap your hands: 87

Lordowi Nirallowi pozwoliła dokonać tego samego wyboru co sir Carlinowi – mógł umrzeć bądź sfingować własną śmierć, uciec i nigdy więcej nie używać swojego imienia. Dotąd wszystkie cztery cele, których dotyczyły zlecenia, wybrały ucieczkę. Niedoszłe ofiary bez trudu rozstały się z sygnetami i innymi przedmiotami potwierdzającymi ich tożsamość. Jeszcze chętniej oddawano Celaenie koszule nocne, by mogła je odpowiednio pociąć. Zależało jej bowiem na tym, aby dziury w odzieży odpowiadały ranom, o których mówiła w sprawozdaniach.

Tu dochodzimy do bardzo ważnego fragmentu, o którym Ciemna Gwiazda wspomniała przy poprzedniej analizie, czyli o fałszywym wypełnianiu zleceń. Jak się domyślacie, jest to dla mnie zupełne:



Przede wszystkim jestem przekonana, że jeśli Celinka podchodziła do pozostałych celów jak do Niralla (czyli najpierw rzeczywiście szykując na niego zamach, by w ostatniej chwili zawołać: „it’s a prank, bro”) to szlachcice wdawaliby się z nią walkę. Z pewnością też, jeśli byliby honorowi, woleliby umrzeć w pojedynku niż oddawać swoje sygnety i wyrzekać się swojej tożsamości. Należy pamiętać, że dawniej kierowano się inną mentalnością, która ponad życie ceniła właśnie honor czy zwykłą dumę.

Uznajmy jednak, że Celinka trafiła na ludzi, dla których przeżycie jest najważniejsze. Czy naprawdę król w żaden sposób nie kontrolował jej działań? Nie wysłał za nią żadnego dodatkowego patrolu, który dopilnowałby, żeby dziewczyna wypełniała swoje misje? Albo czy żaden z jego żołnierzy/innych ludzi nie rozpoznałby w uciekinierze ponoć nieżyjącego lorda? Może się czepiam, ale śmierdzi mi to wszystko na kilometr.

Ciała były łatwe do zdobycia. Szpitale bez przerwy pozbywały się świeżych trupów i znalezienie takiego, który przypominał niedoszłą ofiarę, nigdy nie nastręczało szczególnych trudności, tym bardziej że zabójstwa zazwyczaj zlecano w odległych miejscach i głowy zaczynały gnić w drodze powrotnej.

To również wydaje mi się naciągane. O ile nie panowałaby jakaś epidemia/liczna w ofiary wojna, szpitale nie powinny raczej wyrzucać masowo ciał. Każdy przecież zasługuje na pogrzeb. Chyba, że mówimy o biedakach, ale nawet ich chowano w masowych grobach, a nie wyrzucano. Niemniej ja się nad tym aż tak nie znam, może ty się wypowiesz, Ciemna Gwiazdo?

W średniowiecznych szpitalach nie przyjmowano ludzi z zarazą, ponieważ i tak brakowałoby dla nich miejsca i pozarażaliby resztę. Mimo to i bez tego budynek był pełen i przyjmowano również śmiertelnie chorych (oczywiście, jeśli nie byli kalekami, ślepymi lub nie mieli trądu). A z tym pochówkiem celna uwaga, ponieważ nawet biedni go mieli. Chociażby mogli wynajmować sobie trumnę na czas uroczystości – po prostu w ostatnim momencie wyjmowano zwłoki z trumny i chowano je zaszyte w skórę. Moim zdaniem Maas pod hasłem „wyrzucać” wyobrażała sobie kostnicę, która akurat jest wymysłem końca XIX wieku.

Czy na sali jest lekarz?: 3

Dłoń pochodziła z tego samego trupa, a tę, która rzekomo należała do żony Niralla, odcięto z ciała młodej dziewczyny, zmarłej niedługo po pierwszym krwawieniu na chorobę, z którą przed dziesięciu laty każdy uzdrowiciel dałby sobie bez trudu radę. Magia jednakże znikła, mądrzy uzdrowiciele zostali powieszeni bądź spaleni, a ludzie umierali setkami na głupie choroby, które kiedyś były uleczalne.

Nawet nie wiesz, jak bardzo strzeliłaś sobie teraz w stopę, autorko.

Pamiętacie, jak pod koniec zeszłego tomu piekliłyśmy się o obrażenia Celinki, o to, że powinna była przegrać walkę lub skończyć jako inwalidka? Wtedy istniał jeszcze ten maleńki cień szansy na to, że może po prostu Maas nie objaśniła dostatecznie jasno poziomu medycyny panującego w Adarlanie i wykurowanie się Celinki było jednak możliwe.

Teraz definitywnie wiadomo, że nie. Poziom medycy w Adarlanie jest tak samo prymitywny, jak zakładałyśmy. Co z tego wynika? W sumie nic nowego, to jedynie potwierdzenie, tego, co doskonale już wiemy, a mianowicie:

1)    Celinka jest niezniszczalną Mary Sue, która przeżywa nawet najgorsze obrażenia i wykuruje się ze wszystkiego,

2)    Maas to niesamowicie leniwa pisarka, która podczas pisania swoich książek nie poświęciła nawet solidnej minuty, żeby wykonać minimalny research na tematy anatomiczne czy medyczne.

Czy na sali jest lekarz?: 4

Archer. W jaki sposób sfingować jego śmierć? Przecież był tak znany i rozpoznawalny.

Oj tam, ukradnij mu sygnet, weź pierwszego lepszego trupa i będzie dobrze. Wcześniej jakoś ci to wychodziło, więc czemu tym razem miałoby być inaczej?

Celinka zastanawia się znowu, czy Archer rzeczywiście mógłby być częścią jakiejś buntowniczej organizacji.

Ale czy ów ruch oporu mógł dowiedzieć się tyle o królewskich planach, aby stać się prawdziwym zagrożeniem? Przecież król zniewolił już cały kontynent! Czego jeszcze mógłby zapragnąć?

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zresztą król jest zuy, więc bez względu na wszystko będzie robił zue rzeczy. Tak działa to uniwersum.

If you’re evil and you know it clap your hands: 88

Oczywiście istniały inne kontynenty, a na nich zamożne królestwa, jak leżące daleko za morzem Wendlyn.

Sama sobie odpowiedziałaś.

A zresztą dlaczego ruch oporu miałby się przejmować królestwem leżącym na innym kontynencie, skoro powinni się martwić o własny?

No nie wiem, może dlatego, że istnieje coś takiego jak „sojusz”? Wiesz, coś takiego, co się zawiera, żeby mieć nad kimś przewagę i dać sobie wzajemne korzyści?

Naprawdę, jak ja mam wierzyć, że Celinka jest taka oczytana, skoro ciągle zarzuca podobnymi mądrościami? Niby jest zmęczona, ale bez przesady, ja też piszę tę analizę o pierwszej w nocy i jakoś dostrzegam brak logiki w podobnym rozumowaniu.

Dalej Celinka rozmyśla o tym, że nie chce wiedzieć nic o planach króla i że musi wybadać, kim tak naprawdę jest Archer. Koniec rozdziału.

*ociera pot z czoła*

No nareszcie! Ciągnęło się to a ciągnęło. Powrót do Maas to z jednej strony przyjemność, ale z drugiej tortura. Jesteśmy dopiero przy drugim rozdziale, a już nic nie trzyma się kupy. Aż drżę na myśl, co przyniosą nam dalsze części.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 45

Royal pussy: 73

If you’re evil and you know it clap your hands: 88

Nowe szaty zabójczyni: 59

Światek z kart: 99

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 62

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 61

Czy na sali jest lekarz?: 4