niedziela, 27 grudnia 2020

KORONA W MROKU – ROZDZIAŁ 3

 

Celince śni się koszmar z Cainem i ridderakiem w rolach głównych. Po tym mamy przeskok w postaci pobudki głównej bohaterki, która upewnia się, że wszystko to był zły sen. Niby można to tłumaczyć tym, że miało to pokazać traumę Celinki po trudnych potyczkach i przy okazji jakoś przypomnieć czytelnikowi o głównym zagrożeniu z poprzedniego tomu, ale zrobiono to tak w nudny sposób, że wycinam. Następnie zabójczyni spotyka się z naszą „ulubienicą” z poprzedniego tomu – Nehemią:

Było wcześnie rano i w powietrzu wisiały chłodne mgły. Celaena cisnęła patyk przed siebie. Strzała popędziła przez polanę niczym złota błyskawica z taką szybkością, że dziewczyna aż gwizdnęła z podziwem. Stojąca obok niej Nehemia cmoknęła, również nie spuszczając oczu z pędzącego psa. Przybyszka z Eyllwe była na ogół niezwykle zajęta pozyskiwaniem względów królowej Georginy i zdobywaniem informacji o tym, co król planuje w sprawie jej ojczyzny, przez co mogły się spotykać jedynie o świcie. 

Czy ją na serio, brzydko mówiąc, pojebało, by pytać samą królową o plany władcy Adarlanu? O ile zabieganie o względy uważam za coś sensownego, ponieważ może się przydać do tego, by król łagodniej traktował Nehemię i jej rodaków, ale to? Po pierwsze myślę, że według podejścia honorowego, to żona wyżej stawiałaby lojalność wobec męża, a nie wobec potencjalnie niebezpiecznej laski. Ba, nawet mamy informacje, że Georginia jest potulna wobec rodziny, więc nie miałaby powodów do zdrady zaufania Doriana seniora. Równie dobrze mogłaby nakablować, że pewna księżniczka o buntowniczym charakterze bardzo chce wiedzieć, co czeka jej ojczyznę. Po drugie, mogę się założyć, że nawet przy największych uczuciach król nie zdradza od tak swoich wszystkich planów niezamieszanej w politykę małżonce.

Czy władca wiedział, że księżniczka była jednym ze wspomnianych przez niego szpiegów? Z pewnością nie miał o tym pojęcia, gdyż nie pozwoliłby wówczas Celaenie zostać Królewską Obrończynią. Przyjaźń między dziewczętami była bowiem powszechnie znana.

Wiecie, jak bardzo cenię sobie momenty, kiedy książka sama się bardziej ora, gdy próbuje racjonalizować nieścisłości. Nieścisłości w niewiedzy króla na temat Nehemii już Laptopcjusz ładnie wypunktowała w poprzednim rozdziale, ale ten akapit dodaje jeszcze argumentów, czemu wybór Celinki na obrońcę to debilizm totalny. Mamy wprost napisane, że przyjaźń dwóch potencjalnie bardzo niebezpiecznych dziewczyn była powszechną wiadomością na dworze! Serio nikt się w tym pałacu nie niepokoi? A gdyby ktoś wykrył, że Nehemia jest szpiegiem (co, bądźmy szczerzy, jest dosyć oczywiste, ale imperatyw robi z króla i jego sługusów kretynów)? Przecież mamy konflikt interesów, obydwie dziewczyny są do odstrzału, a Dorian senior byłby zmuszony znowu szukać Obrońcy. Żenada.

Światek z kart: 100

Pierwsza kategoria z setką punktów!




– Dlaczego Archer Finn? – Nehemia zastanawiała się w języku Eyllwe, nie podnosząc głosu. Celaena zdążyła jej pokrótce opowiedzieć o swoim nowym zleceniu.

Jeszcze na chillu, nie ukrywając się zbytnio, mówi księżniczce buntowników o swoim potencjalnym celu. Przecież to obcy język, na pewno gadają tylko o tęczorożcach. Wiem, ten zarzut pojawiał się już w pierwszym tomie, ale nie mogę się dalej nadziwić, że na tym dworze naprawdę są sami kretyni.

Strzała złapała patyk w zęby i przyniosła go swej pani, merdając długim ogonem. Nie osiągnęła jeszcze rozmiarów dorosłego zwierzęcia, ale była już całkiem spora. Dorian nigdy nie podzielił się z zabójczynią swoimi podejrzeniami co do rasy ojca Strzały, ale zważywszy na jej rozmiary, mógł to być wilczur. A może nawet wilk?



Nie mówię, że tylko Martin ma monopol na wilkory (dobrze, że Maas nie była na tyle bezczelna, by ukraść nazwę), ale czy tylko dla mnie jest to podejrzane? Celinka dostała zwierzaka „opiekuna”, psa znacznie większego od tych innych, pasującego do charakteru zabójczyni i jeszcze pokazanego jako „odrzutka” w pierwszym tomie (jak Duch Jona Snowa). Za lenistwo daję punkt:

Światek z kart: 101

Ojej, a ponoć Maas tak nie lubi Gry o tron.

W odpowiedzi na pytanie Nehemii Celaena wzruszyła ramionami i wsunęła dłonie do obszytych futrem kieszeni płaszcza.

– Król myśli… uważa, że Archer należy do jakiejś tajemnej organizacji działającej tu w Rifthold, której celem jest pozbawienie go tronu.

– Wątpię, czy ktoś zdobyłby się na taką odwagę. Buntownicy chowają się w górach i lasach bądź tam, gdzie miejscowi mogą ich ukryć lub wesprzeć. Na pewno nie tutaj. Rifthold to śmiertelna pułapka.

Tak, to na pewno jest wzmocnienie, ale udane rewolucje zdarzały się także w samych miastach, bo na sukces wpływa wiele sił. Myślę też, że jakby buntownicy mieli odpowiednie zaplecze, to szybciej byłoby obalić z tronu władcę w samej stolicy, a nie z jakiegoś oddalonego lasu czy gór.

Celaena znów wzruszyła ramionami. Strzała wróciła, promieniejąc ochotą, by przynieść patyk raz jeszcze.

– Chyba jednak nie. Król zaś najwyraźniej ma listę ludzi, którzy jego zdaniem odgrywają w tej organizacji kluczowe role.

– A ty… A ty masz ich wszystkim pozabijać? – Jasnobrązowa twarz Nehemii pobladła lekko.

– Jednego po drugim – rzekła Celaena i rzuciła patyk najdalej, jak umiała. Upadł gdzieś wśród mgieł na polanie, a Strzała popędziła w ślad za nim. Jej ogromne łapy miażdżyły zeschłą trawę i pozostałości po ostatniej burzy śnieżnej. – Będzie mi zdradzał tylko po jednym nazwisku. Moim zdaniem to nieco teatralne zachowanie, ale wygląda na to, że ci buntownicy w jakiś sposób chcą pokrzyżować mu plany.

A to ten kolejny cudowny moment, czyli gdy książka sama się analizuje. Zachowanie króla w poprzednim rozdziale było bardzo wtf.

– Jakie plany? – spytała ostro Nehemia.

– Miałam nadzieję, że ty coś wiesz. – Celaena zmarszczyła brwi.

– Nie.

Zapadła pełna napięcia cisza.



– Ale jeśli się czegoś dowiesz… – zaczęła Nehemia.

– Zobaczę, co się da zrobić – skłamała Celaena. Nie była przekonana, czy naprawdę pragnie poznać zamiary króla, a już na pewno nie chciała dzielić się z nikim tymi informacjami.

Było to być może samolubne i głupie zachowanie, ale pamiętała ostrzeżenie władcy, które usłyszała w dniu, gdy ustanowił ją swoją Obrończynią. Uprzedził ją, że jeśli kiedykolwiek postąpi wbrew jego woli i zdradzi go, w odwecie zabije Chaola, a po nim Nehemię i jej rodzinę.

A tutaj muszę docenić wystąpienie zdrowego rozsądku u Celinki. Chociaż jakoś bawi mnie dalej, że tak bardzo boi się władcy, nad którym czuje mentalną wyższość. I ten strach o Chaola, z którym nie ma jakiejś świetnej relacji. Przyjaźń z Nehemią też mnie nie przekonuje, ale przynajmniej książka próbuje nam wmówić, że wielkie z nich psiapsie.

Wszystkie dotychczasowe działania zabójczyni, wszystkie sfingowane morderstwa i opowiedziane kłamstwa narażały ich na niebezpieczeństwo.

I znowu ten moment. To po co ich nie zabijałaś do cholery jasnej? A może Carlin nie grał z minstrelem, tylko rzucił na Celinkę zaklęcie „Pieśń pokoju” z Heroes IV Might&Magic?

– Jeśli martwisz się o mnie…

– Nie – odparła księżniczka. – Ty potrafisz o siebie zadbać.

To super z niej przyjaciółka. Nie wiem jak wy, ale jakby na przykład mój partner był rewelacyjnym żołnierzem, który nigdy nie pudłuje i unika każdego ciosu, to i tak martwiłabym się o niego za każdym razem, jakby wyruszał na misje. W końcu zawsze może być ten pierwszy raz.

Ale twój partner to nie Mary Sue. Poza tym Maas musi podkreślić, jak to wszyscy znajomi Celinki ją szanują i uważają, że jest silną babką, dla której samo zaproponowanie pomocy jest dyshonorem.

– A więc o co ci chodzi? – spytała Celaena ze ściśniętym żołądkiem. Miała nadzieję, że Nehemia nie będzie chciała mówić o buntownikach, gdyż nie wiedziała, jak długo będzie w stanie to znieść. Tak, chciała się uwolnić od króla, zarówno jako Obrończyni, jak i dziecko podbitego narodu, ale nie chciała się mieszać w jakiekolwiek intrygi układane teraz w Rifthold i nie miała zamiaru podzielać rozpaczliwych nadziei buntowników. Przeciwstawianie się królowi było aktem głupoty i groziło śmiercią.

To po jakiego grzyba utrzymujesz tę przyjaźń, jak wiesz, że Nehemia może cię wykorzystać i ryzykuje twoje życie w celu spełnienia swoich zachcianek? Tak, wiemy, że wsparła cię w pokonaniu final bossa, ale i tak jest więcej przeciw niż za. Naprawdę nie łączy was tak silna więź, jak wam się wydaje. Powtarzam się, ale gdyby król nie był kretynem przez imperatyw, to zwróciłby uwagę, że ta relacja była od początku podejrzana i mogłoby to zaszkodzić obydwu dziewczynom.

Niemniej Nehemia powiedziała:

– W obozie pracy Calaculla co dzień przybywa ludzi. Trafia tam coraz więcej buntowników z Eyllwe. Większość z nich uznaje za cud to, że nadal żyją. Po tym, jak królewscy żołnierze wymordowali tych pięciuset powstańców… Moi rodacy żyją w strachu.

Strzała powróciła. Tym razem Nehemia wyjęła patyk z psiego pyska i wyrzuciła go daleko w szary świt.

– Ale warunki w Calaculli…

Znów zamilkła, przypuszczalnie na wspomnienie trzech blizn biegnących po plecach Celaeny – pamiątki po okrucieństwie strażników kopalni soli w Endovier. Blizny te przypominały zabójczyni o tym, że choć odzyskała wolność, to tysiące innych więźniów nadal harowało tam i umierało. W Calaculli, która była siostrzanym obozem Endovier, warunki były ponoć jeszcze gorsze.

Analogiczny argument, który wystąpił przy pierwszych rozdziałach pierwszego tomu przy przebywaniu Celinki w kopalni – totalnie nie opłaca się utrzymywać przy życiu ludzi, którzy są zagrożeniem dla samej władzy.

Spójrzcie tylko, jak Celinka przejmuje się innymi więźniami! Co z tego, że nie ma zamiaru mieszać się do polityki, a w następnym rozdziale dowiemy się, że cały zarobiony hajs wydaje na własne zachcianki, nie próbując nawet wesprzeć żadnych biednych czy poszkodowanych przez wojnę ludzi.

– Król nie chce się ze mną spotkać. – Nehemia bawiła się teraz jednym ze swoich cieniutkich warkoczyków. – Trzykrotnie prosiłam go, aby zechciał porozmawiać ze mną o warunkach w Calaculli, ale za każdym razem utrzymywał, że jest zajęty. Najwyraźniej ma mnóstwo pracy z wyszukiwaniem dla ciebie kolejnych ofiar.

A ty się dziwisz? To jest kara dla BUNTOWNIKÓW. Nie myśl, że nagle dostaną cele na wzór tych ze współczesnej Norwegii.



Na dodatek myślę, że król ma ważniejsze sprawy na głowie niż bawienie się w aktywizm społeczny wobec ludzi, którzy mieli czelność podnieść rękę na władzę. Ja w ogóle podziwiam go, że był na tyle miły, żeby subtelnie unikać tematu, a nie wprost kazać spadać Nehemii na bambus.

Nehemia z bezsilności głośno rozmyśla nad tym, czy powinna przejść do czynów, co oczywiście budzi grozę u Celinki. Następnie dostajemy informację na temat planu dnia, który obejmuje bieganie z Chaolem i wyjście na miasto, gdzie protagonistka wyda zarobione z „zabójstw” pieniądze.

Nie wiem jak dla was, ale dla mnie ten rozdział był przede wszystkim bardzo nudny i spokojnie można go uznać za filler. Nie ma zbyt wiele nowych informacji poza tym, że Nehemia nie zna planów króla i losów reszty buntowników z Eyllwe, nie rozwija on postaci i ich relacji. Bardziej męczyłam się przy jego analizie niż przy pierwszym rozdziale, bo nie było po prostu czego analizować. 

Ten rok ogólnie nie należał do najlepszych ze względu na pandemię, która na zwieńczenie dwa tysiące dwudziestego utrudni nam również normalne obchody Sylwestra i Nowego Roku. Mimo wszystko życzę zdrowych, udanych świąt oraz tego, by przyszły rok przyniósł nam nie tylko końca koronawirusa, ale również wiele szczęśliwych wydarzeń. Udanego dążenia do postanowień noworocznych nieważne, czy to zrzucenie wagi, czy odwiedzenie egzotycznego kraju.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 45

Royal pussy: 73

If you’re evil and you know it clap your hands: 88

Nowe szaty zabójczyni: 59

Światek z kart: 101

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 62

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 61

Czy na sali jest lekarz?: 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz