niedziela, 2 maja 2021

KORONA W MROKU – ROZDZIAŁ 22

 

Rozdział rozpoczynamy w towarzystwie Doriana, który przegląda drzewo genealogiczne swojej dynastii oraz czyta o przodkach. Chce się bowiem dowiedzieć, czy już wcześniej wśród Havilliardów zdarzały się osoby władające magiczną mocą.

Skoro naprawdę władał magią, czy Hollin również nie powinien dysponować podobną mocą? U niego magia objawiła się dopiero teraz, a więc być może jego młodszy brat nie będzie o niczym wiedział przez następnych dziewięć lat.

Co da autorce okazję, żeby tego wątku nigdy nie poruszyć. Na wiki w artykule o Hollinie nie ma nic o jego potencjalnej mocy. A przecież taki wątek mógłby być niezwykle ciekawy! Może dzięki niemu młodszy książę dojrzałby? Może ciężar magii połączyłby jego i Doriana, zmieniając zupełnie ich relację? A może król postanowiłby wykorzystać młodszego syna do swoich niecnych celów, może bracia w przyszłości stanęliby po dwóch stronach barykady? To nadałoby akcji niewymuszonego dramatyzmu i pokazało, jak wojna dzieli największe rody, niszcząc szansę na zjednoczenie rodziny.

Nic takiego jednak się nie stanie, bo autorce Hollin służy tylko do tego, żeby być pośmiewiskiem.

Światek z kart: 132

Dorian liczył na to, że do tego czasu znajdzie sposób na poskromienie mocy i przekaże tę wiedzę bratu. Nie przepadał za Hollinem, ale nie życzył mu śmierci, a tym bardziej takiej śmierci, jaką zafundowałby mu ojciec, gdyby się dowiedział, co płynie w jego krwi.

Ścięcie, ćwiartowanie, a potem spalenie.

Wow, jaki ten Dorian empatyczny, nie życzy młodszemu bratu okrutnej śmierci.

Nic dziwnego, że Fae zbiegły z kontynentu. Były mądre i potężne, ale Adarlan miał silną armię i dysponował fanatycznym społeczeństwem, gotowym kogokolwiek obarczyć winą za głód i ubóstwo nękające królestwo od wielu lat.

Ludzie mogliby mieć przewagę liczebną, ale nadal, co oznacza chaotyczny motłoch przy niezwykle potężnych, magicznych stworzeniach? W przyszłych częściach przekonamy się, jak ogromne możliwości mają Fae – zmiennokształtność, władanie żywiołami, porozumiewanie się w myślach – więc jakim cudem ludzie mogliby tak łatwo je przegnać? Chyba, że Fae stwierdziły, że mają wywalone i wolą przenieść się gdzieś, gdzie nie będą musiały martwić się innymi rasami. Wiemy jednak, że tak nie jest, bo Fae żyły w Tarasie, który znajduje się w Erilei. Oznacza to tyle, że pierwsze zdanie z tego akapitu jest zwyczajnym kłamstwem lub świadczy o braku wiedzy Doriana, który nie zna nawet ras, które zamieszkują jego kontynent.

Poza tym skoro Adarlan od wielu lat nękały głód i bieda, to jakim cudem Dorian I zdołał podbić tyle innych krajów? Przecież to podstawowa kwestia, żeby najpierw zapewnić stabilizacją w swoim państwie, a dopiero potem brać się za podboje. Inaczej czekają cię wojny wewnętrzne i bunty, które osłabią twoje rządy oraz zagrożą interwencją możnych.

Światek z kart: 133

Nie tylko żołnierze zmusili Fae do ucieczki. Skądże, w pierwszej kolejności przyczynili się do tego ludzie, którzy od wielu pokoleń utrzymywali z nimi – oraz ze śmiertelnikami obdarzonymi magią – niestabilny pokój. Jak by teraz zareagowali, gdyby wiedzieli, że następca tronu czerpie z tej samej mocy co Fae?

A skąd Dorian wie, że czerpie z tej samej mocy, co Fae? Znamy już jedno źródło magicznych mocy (Znaki Wyrda), wiemy, że istnieją wiedźmy, których moc pochodzi od demonów (znaczy były jakieś dwa różne klany, ale do tego dojdziemy w swoim czasie), więc czemu książę założył, że jego moc pochodzi akurat od Fae? Przez to, że Elena była żoną Gavina, czyli założyciela dynastii Haviliardów? Przecież oni żyli… nie wiem, jak dawno, ale bardzo dawno temu, a co dopiero dowiedzieliśmy się, że przez obecność żelaza we krwi umiejętności magiczne słabną. Skąd więc założenie Doriana, że czerpie moc z tego samego źródła, co Fae?

Dorian przesunął palcem po drzewie genealogicznym matki. Było w nim wielu Havilliardów, gdyż oba rody mieszały się i krzyżowały od kilkuset lat i z rozlicznych mariaży narodziło się wielu władców.

I nie mieli tam żadnej króliczej wargi jak u Habsburgów? Szczęściarze!

 


W ramach ciekawostki, przedstawiam wam Karola II, który był ostatnim królem z dynastii Habsburgów rządzącym w Hiszpanii. Z powodu praktykowanego w tym rodzie kazirodztwa, władca urodził się upośledzony i zdeformowany fizycznie. Przez powiększoną wargę i obwisłą żuchwę nie potrafił wyraźnie mówić ani żuć potraw. Poddani eufemistycznie określali go jako „zaklętego”, gdyż wierzono, że to właśnie przez czary król miał problemy zdrowotne. Odprawiano nad nim nawet egzorcyzmy.

Wracając do Korony w mroku, to chcę jeszcze wspomnieć, że nawet nie mamy podanej nazwy rodu, z jakiego pochodzi królowa Georgina. Świat przedstawiony jak zawsze jest wspaniale dopracowany, ech.

Światek z kart: 134

Choć książę przeglądał stare, gnijące tomy od trzech godzin, nie natrafił jednak na ani jednego czarodzieja.

Ja bym na miejscu Doriana założyła, że ojciec celowo kazał pozmieniać informacje w kronikach, by pasowały do szerzonej przez niego propagandy o tym, iż moce magiczne są złe. Tu tym razem mogę posłużyć się przykładem kronik węgierskich. W Gesta Hungarorum Anonimus celowo pisał o tym, że największe rody możnowładcze wywodziły się od dawnych wodzów, którzy brali udział w zajmowaniu ojczyzny, by, brzydko mówiąc, podlizać się im i uzasadnić, czemu ci, a nie inni ludzie sprawują władzę w kraju. Na tej samej zasadzie Dorian I mógłby nakazać swoim kronikarzom, by pozmieniali informacje o jego przodkach.

Tak się jednak z jakiegoś powodu nie stało, na co wskazuje kolejne zdanie:

Od kilkuset lat w jego rodzie nie było nikogo, kto władałby magią. Kilka osób obdarzonych zdolnościami wżeniło się w ród, ale ich dzieci nie miały żadnych nadnaturalnych umiejętności.

Czyli król jawnie potępia magię, ale nie każe powykreślać istot magicznych ze swojej dynastii? Jakoś nie trzyma się to dla mnie kupy. Mamy przecież tyle przykładów z historii, które pokazują, że główną cechą tyranii jest manipulowanie faktami, zwłaszcza tymi dotyczącymi przeszłości!

Światek z kart: 135

Czy to zbieg okoliczności, czy boska wola?

Nie, to Imperatyw Narracyjny.

W dalszym fragmencie po raz tysięczny mamy przedstawioną ekspozycję dotyczącą walk, jakie Gavin toczył ze złym Erawanem. Mój Boże, czy Maas może wreszcie przedstawić nam coś nowego, a nie w kółko się powtarzać?

Naraz dostrzegł nowy tytuł. Był zaskoczony, że książka o tym szlachetnym rodzie nadal znajdowała się w bibliotece, zważywszy na to, że jego ojciec zniszczył go dziesięć lat temu.

O jaki ród chodzi? Oczywiście o dynastię Galathynius, która rządziła w Tarasie. Skąd w Adarlanie nagle kronika tego rodu, zwłaszcza, że biblioteki w tamtym kraju palono, o czym było już wspomniane w poprzednim tomie? Nie mam zielonego pojęcia.

Światek z kart: 136

Dorian uniósł brwi ze zdumienia, wyciągnął tom i zaczął przerzucać kartki. Wiedział, że był to ród obdarzony magią, ale nie spodziewał się, że aż tak potężną! Ich moc była tak wielka, że królestwa ościenne żyły w strachu przed dniem, kiedy lordowie Terrasenu przyjdą i zażądają ich ziem.

A jednak Dorian I z łatwością ich pokonał. Taras za to jak dotąd nie zorganizował żadnej ofensywy w celu odzyskania zabranych ziem, nawet pomimo faktu, że Adarlan jest właśnie zajęty wojną z Wendlyn. Najwidoczniej okupacja tak strasznie im nie przeszkadza albo Maas nie potrafi pisać konfliktów bardziej złożonych niż te o ładną kobietę.

Przecież według mitów wojna trojańska była o piękną Helenę, a Iliada to najlepsze dzieło, więc Maas czerpie od najlepszych

( ͡~ ͜ʖ ͡°)

Nigdy jednak do tego nie doszło.

Byli obdarzeni mocą, ale ani razu nie przekroczyli własnych granic, nawet gdy dochodziło do wojen. Sąsiadów, którzy sięgali po ich ziemie, karali krwawo i bez litości, ale bez względu na okoliczności nigdy nie urządzali najazdów. Zawsze utrzymywali pokój.

Oczywiście, że nie, bo są tymi dobrymi, więc jedyne okrucieństwo, jakiego się dopuszczali, to to w obronie własnej. Nie było wśród nich żadnych ambitnych, dumnych czy zwyczajnie lubujących się w potyczkach władców. Tak działa świat w słabych książkach fantasy, gdzie wszystko jest czarno-białe.

Jak już Maas czerpie od Martina słodkie wilkorki, to powinna poczytać, jak poprowadził ród władców, czyli Targaryenów – tam zarówno byli mędrcy dbający o kulturę, jak i totalni szaleńcy.

„Mój ojciec też powinien tak postępować”.

Twój ojciec w przeciwieństwie do tego rodu jeszcze żyje, więc wstrzymałabym się w podobnymi osądami. Poza tym czemu ktoś taki jak Dorian, który nawet nie wie, co dzieje się w jego ojczyźnie, próbuje wymądrzać się na tematy polityczne?

Royal pussy: 92

Ród Galathynius, choć obdarzony wielką mocą, w końcu jednak padł, a możni, szlachetni lordowie wraz z nim.

Teraz na świecie zostali tylko źli, niedobrzy i fałszywi możnowładcy.

Książę nie miał ochoty na dalszą lekturę. Bezwiednie zamknął księgę i skrzywił się, gdyż wyczytane nazwiska nadal płonęły w jego myślach. Przyjdzie mu odziedziczyć tron wzniesiony na zbrodni.

Cóż, przypuszczam, że większość tronów w historii była oparta na zbrodniach, bo zjednoczenie ziem zazwyczaj opierało się na podbojach.

 Gdyby dziedziczka Terrasenu, Aelin Galathynius, przeżyła, czy stałaby się jego przyjaciółką i sojuszniczką? Może nawet narzeczoną? Spotkał ją raz, dawno temu, nim jej ojczyzna zamieniła się w dymiące pobojowisko. Wspomnienie było zatarte, ale pamiętał, że była rozwiniętą ponad swój wiek, dziką dziewczyną. Pamiętał również, że zbuntowała przeciwko niemu swego starszego kuzyna o brutalnym, paskudnym usposobieniu. Dał Dorianowi po uszach za to, że młodzieniec wylał herbatę na jej sukienkę.

Mszczenie się za zalanie sukienki herbatą? Do kogoś mi to bardzo pasuje, ale udajmy, że jesteśmy ślepi na ten foreshadowing wciskany nam łopatą do głowy.

Oczywiście los sprawił, że ów kuzyn zasłynął niebawem jako Aedion Ashryver, genialny dowódca oraz najzacieklejszy wojownik na północy. Książę spotkał go kilkakrotnie i za każdym razem miał to samo wrażenie, że młody, pyszny generał ma ochotę go zabić.

I nikt nic z tym nie zrobił, gdyż życie następcy tronu najwidoczniej jest bardzo niewiele warte. Piszę tak, bo przypuszczam, że Aedion, jak każda postać u Maas, nie był subtelny w swoim zachowaniu.

Zegar stojący gdzieś w bibliotece zaczął wybijać pełną godzinę. Dorian spojrzał w stronę przejścia. Powinien już iść. Przecież dziś przypadały urodziny Chaola i wypadałoby przynajmniej przywitać się z nim, zanim Celaena gdzieś go porwie. Oczywiście nie został zaproszony na świętowanie, a przyjaciel nawet nie próbował dać mu do zrozumienia, że byłoby miło, gdyby do nich dołączył.

Ty też w zeszłym tomie nie zapraszałeś go na wspólne granie w bilarda. Co nie zmienia faktu, że w sumie ciekawie byłoby przeczytać scenę, jak ta trójka spędza razem czas na urodzinach Chaola. Takie momenty pomagałaby w budowaniu chemii między postaciami, polegającej na czymś innym niż ciągłe opisy koloru oczu.

Temperatura w bibliotece spadała, z odległego korytarza nadciągnął lodowaty przeciąg.

 


Zamiary Celaeny były Dorianowi obojętne. Nie żartował, gdy powiedział Nehemii, że chce przestać ubiegać się o względy zabójczyni. Może powinien powiedzieć Chaolowi to samo, choć przecież nie byli z Celaeną parą, a kapitan nigdy nie rościł sobie do niej praw.

Skoro widzisz, że ta dwójka ma się ku sobie, to byłby sympatyczny gest, gdybyś dał znać Chaolowi, że nie przeszkadza ci jego bliskość z Celinką. Rozwiałbyś w ten sposób wątpliwości i oczyścił trochę atmosferę. Choć osobiście muszę przyznać, że czułabym się okropnie, gdyby moja przyjaciółka związała się z chłopakiem, który wodził mnie przez nos jakiś czas, po czym rzucił. Zwłaszcza, że te wydarzenia są jednak wciąż dosyć świeże, a Dorian jako wrażliwy młodzieniec ma prawo mocno to przeżywać. Dlatego nienawidzę trójkątów miłosnych, bo prawie zawsze przedstawiają co najmniej jednego z bohaterów w okropnym świetle.

Niespodziewanie jakaś moc (zgadnijcie, czyja) strąca z półek książki. Przestraszony książę szybko upycha je na miejsce, po czym ucieka z biblioteki. Stwierdza, że nie może nikomu ufać. Mimo to dochodzi do wniosku:

Rozmowa z Babą Żółtonogą kryła w sobie wielkie ryzyko, ale być może znała ona odpowiedzi, których szukał.

Czyli nikomu nie możesz ufać, ale chcesz porozmawiać o mocy przejawiającej się w twoim rodzie z obcą wiedźmą, którą dosłownie każdy może przekupić albo która sama mogłaby przehandlować informacje o rozmowie z tobą? To ma sens.

Przeskok!

Przenosimy się do sypialni Celinki. Dziewczyna denerwuje się czekającą ją wspólną kolacją z Chaolem. Pojawia się oczywiście opis jej stroju, ale powiedzmy, że okazja jest wyjątkowa, więc nie będę się czepiać, że Celinka przykuła uwagę do swojej sukienki.

Sapnęła. Na bogów, ona naprawdę czuła się skrępowana, czyż nie? Idiotyczne. Przecież to była zwykła kolacja. Strzała zostawała na noc u Nehemii i…

Przepraszam, ale to trochę zabrzmiało, jakby Strzała była małym dzieckiem, które musi zostać pod opieką niani, bo jego matka idzie na randkę.

Jak możesz porównywać pieska do kaszojada? Ha tfu!

Chaol czekał na nią przy wyjściu na drugim końcu korytarza. Stał daleko, ale gdy schodziła po schodach, czuła na sobie jego wzrok. Oczywiście ubrany był na czarno, ale przynajmniej nie miał na sobie munduru. Jego spodnie oraz tunika wyglądały na dobrze skrojone, Celaena odniosła nawet wrażenie, że przeczesał swoje krótkie włosy.

Tym razem punkt dam, bo naprawdę czytanie o długości włosach Chaola już mi się przejadło.

Nowe szaty zabójczyni: 88

– Czy ja w ogóle chcę wiedzieć, dokąd mnie zabierasz?

Uśmiechnęła się szeroko. Napięcie zaczęło ją opuszczać.

– Tam, gdzie kapitan Gwardii nie powinien się pojawiać – rzekła i wskazała ruchem głowy powóz czekający przed wrotami do zamku. Dobrze. Zagroziła, że wychłoszcze woźnicę, jeśli się spóźnią.

Oczywiście, bo zwykła prośba o punktualność jest dla plebsu, Mary Sue musi grozić torturami. Brzmi to o tyle paradoksalnie, że zaledwie rozdział temu mieliśmy wspomnienie z kopalni, gdzie Celinka rozczulała się nad niewolnikami prześladowanymi przez nadzorców.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 71

Usiedli po przeciwnych stronach, a powóz ruszył w stronę miasta. Rozmawiali o wszystkim – o karnawale, Strzale, codziennych fochach Hollina, a nawet o długo wyczekiwanej wiośnie, która wkrótce powinna nadejść.

Oczywiście jednak nie przybliżono nam tych rozmów, gdyż nie byłyby one dostatecznie dramatyczne. Doceniam jednak, że przynajmniej nie mamy przeskoku.

Bohaterowie dojeżdżają na miejsce. Celinka odkrywa przed Chaolem swoją niespodziankę.

Na dachu apteki znajdowała się bowiem zamknięta szklarnia, a w niej stały liczne kwiaty w doniczkach oraz drzewa owocowe, obwieszone małymi, migotliwymi gwiazdkami. Miejsce zostało przekształcone w ogród ze starożytnej legendy. Powietrze było ciepłe i słodko pachniało, a z okien widać było taflę rzeki Avery. Ustawiono przy nich stolik oraz dwa krzesła.

Nie jestem znawcą – może ty coś więcej o tym napiszesz, Ciemna Gwiazdo – ale szklarnia na dachu? I czy szklarnie nie są raczej nowoczesnym wymysłem?

Nowoczesnym raczej nie. Fakt, prototypowa szklarnia ze starożytności nie przypominała takiej dzisiejszej (to były roślinki na taczce, które na dzień wyciągano na słońce, a na noc chowano), ale te, co się rozpoczęły w XIV wieku we Włoszech, a rozpowszechniły się w Europie w renesansie, były zbliżone do tych naszych. Oczywiście była to zabawa dla bogaczy, ale tutaj mamy ludzi z królewskiego dworu. Nie czepiałabym się aż tak.

– To ogród owej Fae z pieśni Reny Goldsmith – powiedział cicho. Jego złociste oczy zalśniły.

Nowe szaty zabójczyni: 89

– Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. – Chaol pokręcił głową z podziwem i znów rozejrzał się po ogrodzie. – Nikt.

– To tylko kolacja – powiedziała, pocierając szyję, po czym skierowała się do stołu. Zrobiła to tylko dlatego, że nie mogła opanować pokusy, aby do niego podejść. Wolała, by odgradzał ich stolik.

Bo to wcale nie tak, że w następnym rozdziale, co moja współanalizatorka zdradziła, będziecie uprawiali seks. A może dlatego Celinka to zrobiła, żeby pohamować żądzę. Wybaczcie, ale znając inne książki Maas zdążyłam się zorientować, jaką fiksację na punkcie seksu ma ta autorka.

Kapitan poszedł w jej ślady, a chwilę później zjawili się dwaj służący i przysunęli im krzesła. Zabójczyni uśmiechnęła się lekko, gdy Chaol odruchowo sięgnął po miecz, ale widząc, że to nie zasadzka, spojrzał zażenowany i usiadł.

Ostrożność ostrożnością, ale Chaol chyba powinien potrafić rozróżnić służących od zamachowców.

Służący nalali do kieliszków skrzącego się wina i popędzili do kuchni, gdzie przez cały dzień przygotowywali jedzenie. Celaenie udało się zatrudnić kucharkę pracującą na nocnej zmianie w herbaciarni Pod Wierzbami, choć zażądała takiej kwoty, że dziewczyna zaczęła rozważać, czy nie poderżnąć jej gardła.

 



Za każdym razem, kiedy chcę pochwalić Celinkę, ta bohaterka znów musi mi się pokazać z najgorszej strony. Takie wstawki nie są zabawne ani quirky, Maas, są żenujące i prezentują twoją bohaterkę jako psychopatkę.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 72

W dalszej części Chaol dziękuje Celince za sprawiony mu prezent. Zwraca uwagę między innymi na to, że podczas kolacji podano jego ulubione dania.

– Od jak dawna zbierasz o mnie informacje?

Dziewczyna nagle zainteresowała się swoją zupą.

– Nie pochlebiaj sobie. Pogroziłam zamkowemu kucharzowi i powiedział mi, co lubisz jeść.

– Może i jesteś Zabójczynią Adarlanu, ale nawet ty nie byłabyś w stanie aż tak bardzo zastraszyć Meghry – parsknął kapitan. – Gdybyś spróbowała, siedziałabyś tu teraz z podbitymi oczyma i złamanym nosem.

 


A może to wszyscy w maasversum są psychopatami, którzy używają przemocy zamiast słów. Cholera ich wie.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 73

Po krótkim dialogu, następuje przeskok, ponieważ autorce znów nie chciało się opisać rozmów między jej głównymi bohaterami.

Zbędne cięcie: 16

Naprawdę, czy komentarz jest tu zbędny? Jak Maas chce budować chemię między postaciami, skoro nawet nie opisuje ich rozmów?

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 78

Ktoś może zaraz użyć argumentu, że niby nie mieli ważnych informacji do przekazania, ale jak gadacie z kimś bliskim, to muszą być zawsze poważne tematy i traumy do przepracowania? Mam wrażenie, że byłoby to bardziej naturalne niż kolejne przywoływanie dawno zmarłego Sama. Tarantino jest dlatego tak lubianym scenarzystą, bo w swoich filmach potrafi umieszczać ikoniczne, lekkie i zabawne dialogi „o niczym”.

Z drugiej strony Maas totalnie nie potrafi prowadzić flirtów, więc pod tym względem akurat się cieszę, że nam tego oszczędzono.

Gdy zjedli ostatnie okruchy czekoladowego ciasta z orzechami laskowymi i wypili resztę wina, a służący posprzątali wszystko i wyszli, Celaena stanęła na niewielkim balkoniku na skraju dachu. Letnie rośliny były tam przykryte grubą warstwą śniegu.

A czy tych roślin tam nie powinno w ogóle być, bo by zwiędły? Żaden ze mnie botanik, ale większość letnich roślin znika na zimę.

Blask świateł ze szklarni opromieniał Chaola. Kolacja miała być dla niego miłą niespodzianką. Celaena chciała przez to pokazać, jak bardzo go ceni, ale jego reakcja… Ile czasu minęło od chwili, gdy po raz ostatni ktoś się o niego zatroszczył? Nie dość, że został okrutnie potraktowany przez ową dziewczynę, to jeszcze unikała go cała rodzina tylko i wyłącznie przez to, że chciał być strażnikiem.

Nie wiem, czy słowo „unikała” tu pasuje. Anielle znajduje się w pewnej odległości od Rithfold, więc to raczej oczywiste, że Chaol nie spotykał się zbyt często z rodziną. No i skoro ojciec go wydziedziczył, to pewnie w oczach swojego rodu nie jest już jego częścią.

Dumni i pyszni, nie życzyli sobie, aby Chaol służył w ten sposób koronie.

Ta kwestia również mnie zastanawia. Rozumiem, że bycie Kapitanem Straży może w tym uniwersum być stanowiskiem niższym rangą niż namiestnik czy lord, ale czy ojciec Chaola nie powinien cieszyć się z tego, że jego syn ma dobre kontakty z następcą tronu i buduje swoją pozycję na dworze królewskim? W szklanym pałacu jak nigdzie indziej Chaol ma okazję nawiązać wiele wartościowych znajomości czy znaleźć korzystną partię małżeńską. Uważam więc, że z logicznego punktu widzenia reakcja lorda Westfalla jest przesadzona i mogłaby wręcz działać na jego niekorzyść, w końcu jaki ojciec wydziedzicza swojego syna, bo ten pragnie służyć królowi? Nie wiem też, czy sam Dorian I nie odebrałby podobnego postępowania jako obrazy jego majestatu.

Światek z kart: 137

Gwardia oczywiście w średniowieczu była i no trudno ocenić z wielu okresów i krajów, ale można chyba ogólnikowo stwierdzić, że potrafiła zgarniać osoby z różnych warstw społecznych. Myślę też, że wydziedziczenie z takiego powodu nie ma sensu, bo nie znalazłam informacji, by nagle szlachcice rezygnowali z poprzednich zasług, a tylko otrzymywali kolejne profity. Przy szukaniu informacji na ten temat zastanowiła mnie inna rzecz. Nawet we współczesnych gwardiach stawia się bardziej na wymagania praktyczne, takie jak postura czy… doświadczenie wojskowe. O ile w tym pierwszym przypadku nie ma na co narzekać, bo w końcu mamy do czynienia z tru loffem Mary Sue, ale w tym drugim Chaol ma ewidentne braki. Tak, jest świetnie wyszkolony, jednak bez praktyki niewiele by wskórał. 

Czy jego rodzice zdawali sobie w ogóle sprawę, że w całym zamku – ba, w całym królestwie! – nie było człowieka szlachetniejszego i bardziej lojalnego od ich syna?

Ależ to niemożliwe, przecież Chaol pochodzi z Adarlanu, a Adarlan jest fe!

Król zagroził, że go zabije, jeśli nie będzie słuchała jego rozkazów. Zważywszy na to, na jakie niebezpieczeństwo się narażała i ile chciała zyskać, nie dla siebie, ale dla nich obojga…

No już nie dopisuj sobie jakiś altruistycznych intencji, nie wypełniałaś poleceń króla, bo masz go za tyrana, a nie dlatego, że chciałaś zrobić coś dla Chaola. Ba!, sama zauważasz, że swoimi działaniami tylko narażasz go na niebezpieczeństwo.

Celinka niespodziewanie dochodzi do wniosku, że wyjawi Chaolowi o tym, że nie zabiła żadnego z wyznaczonych przez króla ludzi. Wyznanie to nie zostało podbudowane, jakoś zręcznie wplątane w tekst. Pojawia się, bo tak, bo dziewczyna stwierdziła, że jej sekret powinien być szerzej znany, tym samym jeszcze bardziej narażając go na wykrycie. Chaol reaguje na to zresztą bardzo adekwatnie.

Kapitan był trupio blady. Cofnął się, kręcąc głową.

– Oszalałaś.

Czy Celinka rzeczywiście oszalała? Dokąd zaprowadzi naszych bohaterów ta rozmowa? Przekonacie się już za tydzień z Ciemną Gwiazdą!

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 73

Royal pussy: 92

If you’re evil and you know it clap your hands: 116

Nowe szaty zabójczyni: 89

Światek z kart: 137

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 78

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 73

Czy na sali jest lekarz?: 12

Zbędne cięcie: 16

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz