niedziela, 5 września 2021

KORONA W MROKU – ROZDZIAŁ 38

 

Celinka wychodzi na spacer ze Strzałą.

W innych okolicznościach suczka skamlałaby bądź szczekała, dopominając się, aby wreszcie rzucono jej patyk, ale teraz siedziała cicho. Tkwiła tak nieruchomo i wpatrywała się w pałac, który wyrastał daleko za nimi. Czekała na kogoś, kto nie miał się nigdy pojawić.

Znacie mnie, drodzy czytelnicy i wiecie, co myślę o sposobie, w jaki Maas opisuje żałobę. Poprzedni rozdział dosadnie pokazał, że autorka nie potrafi robić tego subtelnie. Ten jest jednak pod tym względem przyjemnym zaskoczeniem, o czym się za moment przekonamy.

Nikt nie powstrzymywał jej zeszłej nocy, gdy opuściła swe komnaty. Dziś rano również nie natknęła się na problemy.

Ależ oczywiście, nie od dzisiaj wiemy, że Dorian I ma zupełnie gdzieś, czy jego zabójczyni skupia się na swoich obowiązkach, czy może przesiaduje bezczynnie całymi dniami.

Strażnicy zniknęli, a mimo to za każdym razem, gdy wychodziła, spotykała Ressa, który „przypadkowo” przechodził w pobliżu. Być może meldował Chaolowi o jej ruchach, ale dziewczynę mało to obchodziło. Nie przejmowała się nawet tym, że zeszłej nocy śledził ją, gdy odwiedziła grób Nehemii. Niech sobie myśli, co chce, o jej pieśni.

Biorąc pod uwagę to, czego dowiemy się niedługo o języku, w jakim śpiewała Celinka, bohaterka nie powinna mieć gdzieś tego, że została podsłuchana. Wręcz przeciwnie – dla własnego dobra powinna w ogóle darować sobie tę pieśń. Najwidoczniej jednak bardziej ceni sobie gesty niż zachowanie w tajemnicy swojej prawdziwej tożsamości.

Strzała uniosła łeb i spojrzała na Celaenę. W jej złocistych ślepiach pojawiło się pytanie.

Czy nawet oczy psa muszą być opisywane?

Nowe szaty zabójczyni: 96

Zabójczyni nachyliła się i pogłaskała ciepły łeb, długie uszy i smukły pysk psa, ale pytanie nie znikło.

– Ona nigdy nie przyjdzie – powiedziała.

Pies nadal czekał.

Ten fragment bardzo mi się spodobał. Nie ma tu żadnych przedramatyzowanych gestów, bezsensownego niszczenia swoich dóbr czy pompatycznego wspominania Nehemii. Jest tylko smutek i gorzka akceptacja tego, że bliska Celince osoba odeszła. Myślę, że wielu ludzi może identyfikować się z przeżyciami protagonistki, która dopiero uczy się tego, jak funkcjonować po stracie. Cieszę się też, że autorka nie zapomniała o Strzale, gdyż zwierzęta również przechodzą żałobę po śmierci swoich właścicieli.

Przeskok!

Dorian przeszukuje zamkową bibliotekę w poszukiwaniu książek o magii. Ku swojemu rozczarowaniu, nic nie znajduje.

Przeglądał właśnie półkę wbudowaną w kamienną wnękę, gdy rozległy się kroki. Miał na tę okoliczność przygotowany scenariusz – wyciągnął książkę trzymaną w kieszeni, oparł się o ścianę i otworzył tom na pierwszej lepszej stronie.

Okazuje się jednak, że ostrożność księcia jest zbędna – spotyka on bowiem Celinkę. Tworzyszy jej Strzała, która wylewnie wita Doriana i biegnie dalej.

– Nie wiem, co ten pies zamierza zrobić, ale na pewno nie uszczęśliwi tym bibliotekarzy.

– Na ogół trzyma się poezji i książek matematycznych – odparła Celaena.

Jej twarz była blada i poważna, ale w oczach lśniło lekkie rozbawienie.

Bo wiecie, niszczenie książek, które w średniowieczu były miesiącami, a nawet latami spisywane i kosztowały tyle, co wieś, jest takie śmieszne!



Nawet zakładając, że istniała już wtedy jakaś ruchoma czcionka, to i tak nie rozumiem, jak taka książkara jak Celinka pozwala psu na rujnowanie biblioteki. Wśród tej poezji mogły znajdować się ostatnie egzemplarze dawnych autorów, których twórczości nikt teraz nie pozna, bo jaśnie pani zachciało się przyprowadzać niewychowanego pchlarza do miejsca, w którym nigdy nie powinien się znaleźć. Ledwo co pochwaliłam Maas, to teraz znowu mnie zirytowała próbą napisania zAbaWnEj scenki.

Dorian jako bibliofil chyba też powinien adekwatnie zareagować i kazać zabójczyni zabrać Strzałę, ale przecież wiadomo, że się jej nie postawi, bo brakuje mu kręgosłupa.

Royal pussy: 96

Mi to się skojarzyło z radykalnymi miłośnikami zwierząt, którzy upierają się przy zabieraniu zwierzaków do każdego budynku użyteczności publicznej, „bo przecież pies to człowiek, jeśli nie lepszy”. Reakcja też podobna, bo ma podobny vibe do tych właścicieli czworonogów, co lekceważą przerażonych ludzi odpierając, że pies przecież nie gryzie.

Miała na sobie ciemnoniebieską tunikę, której Dorian nigdy nie widział na oczy. Złocony haft połyskiwał w słabym świetle. Wyglądało na to, że wcześniej nie nosiła tych rzeczy.

Nowe szaty zabójczyni: 97

Rozumiem, że Dorian prowadzi spis ubrań, które nosi Celinka i dlatego wie, że to nowa rzecz.

Chwila ciszy przedłużała się i książę niepewnie przestąpił z nogi na nogę. Cóż takiego mógł jej powiedzieć? Gdy po raz ostatni stali tak blisko siebie, musnęła paznokciami jego szyję.

Moment ten powracał do niego w koszmarach sennych.

Tylko w snach, gdyż w prawdziwym życiu znajomość z Celinką nie będzie dla księcia ani trochę problematyczna. Nie wiem, jak wy, ale jeśli ktoś przymierzałby się do zabicia mnie, a potem prawie zamordował mojego najlepszego przyjaciela, to nie byłabym w stanie przebywać w towarzystwie danej osoby, a na pewno nie w pojedynkę.

– Czy mogę ci pomóc w znalezieniu jakiejś książki? – spytał.

„Prowadź zwykłą rozmowę” – napomniał się w myślach.

– Następca tronu pełni funkcję królewskiego bibliotekarza?

– To nieoficjalny tytuł – odparł. – Wywalczony po wielu latach ukrywania się w bibliotece przed zebraniami toczącymi się w dusznej komnacie, matką i… i całą resztą.

„Przed moim okropnym życiem wypełnionym luksusami i zachciankami, z których chętnie korzystam, ale nie zamierzam w zamian nic od siebie dawać!”.

Royal pussy: 97

Celinka wyjawia, że przyszła tylko się przejść. Niespodziewanie rozlega się krzyk. Powodem niego jest Strzała, która przybiega ze zwojem w pysku. Brawo, Celinko, jeśli było tam coś cennego, to właśnie zostało to zaprzepaszczone przez twój kretynizm i nieodpowiedzialność. Od początku wiedziałam, że żywy prezent dla zabójczyni to fatalny pomysł. Nie umie nawet zająć się sobą, to co dopiero wielkim psem?

Chwilę później przytruchtał drobny bibliotekarz i spytał, czy nie widzieli psa. Celaena pokręciła głową, ale powiedziała, że coś słyszała. Wskazała przeciwny kierunek i napomniała mężczyznę, żeby nie mówił tak głośno, gdyż w bibliotece obowiązuje cisza.

 


Nie wiem, jak was, ale mnie już boli brzuch od tego śmiechu.

Gdy [bibliotekarz] znikł, Dorian odwrócił się ku dziewczynie. Jego brwi były wysoko uniesione.

– Ten zwój mógł być bezcenny!

No nareszcie ktoś zwrócił na to uwagę!

– Trochę ruchu raczej temu bibliotekarzowi nie zaszkodzi.

Tak samo jak tobie odrobina pomyślunku i cholernej odpowiedzialności.

– Przepraszam za moje zachowanie – rzuciła, jakby była w stanie odczytać jego myśli. – Ostatnio nie byłam… Nie byłam sobą.

Czy ja wiem? Owszem, byłaś smutna, ale poza tym zachowywałaś się jak zawsze, czyli byłaś agresywna, niesubordynowana i pałałaś żądzą mordu wobec pozostałych ludzi, w szczególności wobe Chaola, którego ponoć kochałaś.

A może właśnie była sobą. Może pokazała światu tę wersję, którą zazwyczaj trzymała na bardzo krótkiej smyczy?

Jeśli codzienna wersja Celinki to jest ta, która niby jest tą trzymaną na smyczy, to… panna Sardothien powinna jak najszybciej znaleźć się w kaftanie bezpieczeństwa dla dobra reszty Erilei.

– Rozumiem – odpowiedział krótko.

W jej oczach ujrzał wzruszenie i wiedział, że powiedział dokładnie to, co należało.

Jeszcze śmiałby coś wypomnieć biednej Celince! Pamiętajcie, smutne dzieciństwo i żałoba to usprawiedliwienie na każde zło, którego w życiu dokonaliście.

Przeskok!

Do biblioteki przychodzi też Chaol. Mężczyzna poszukuje głównego bibliotekarza, gdyż ma do niego kilka pytań. Po drodze zauważa Doriana rozmawiającego z Celinką. Choć wydaje się nieco zazdrosny o księcia, to jednak cieszy się, że zabójczyni w końcu zaczęła wracać do siebie. Moment później nareszcie udaje mu się znaleźć głównego bibliotekarza.

Zastał tam Harlana Sensela, głównego bibliotekarza, który sapał, prychał i rozrzucał wokół siebie strzępy papieru. Był tak pochłonięty przeklinaniem, że w pierwszej chwili w ogóle nie zauważył Chaola.

Bo wiecie, przeklinający i słusznie zirytowani ludzie są TACY ŚMIESZNI.

Z każdym rozdziałem tego tomu mam wrażenie, że przy pisaniu pomagał sam Patryk Vega.

– Czy jest jakiś problem, w którym mógłbym ci pomóc?

– Problem! – Mężczyzna pomachał podartymi kartkami. – Po mojej bibliotece szaleją jakieś dzikie zwierzęta! Kto wpuścił tutaj to… to bydlę? Domagam się rekompensaty!

Ja też domagam się rekompensaty za analizowanie tego pseudozabawnego rozdziału. To już chłop przebrany za babę jest śmieszniejszy.

Bibliotekarz wyjawia, że zniszczony został jego list od przyjaciela.

Chaol zdusił narastającą irytację.

Żebym ja ciebie nie zdusiła, zapatrzony w siebie półgłówku. To, że dla ciebie ten list nie ma znaczenia, nie znaczy, że twoja denna ex może zabierać do biblioteki psa i pozwalać mu ją rujnować!

– Skoro to tylko list, wątpię, czy właściciel zwierzęcia jest w stanie zrekompensować jego stratę. Może jednak ofiaruje bibliotece kilka nowych książek…

– Wrzuć go do lochu! Moja biblioteka zamienia się w cyrk! Wiesz o tym, że przez całą noc włóczy się tu jakiś człowiek w kapturze? To pewnie on wypuścił to przeklęte stworzenie!

A więc po to mieliśmy ten cały „humorystyczny” wątek? Żeby przypomnieć nam o postaci, którą na początku książki spotkała Celinka? Acha.

I popieram, proszę wrzucić Celinkę do lochu, a jej psa oddać do jakiegoś dobrego tresera. Strzała jest jeszcze młoda, może coś z niej wyrośnie.

Po wysłuchaniu kolejnych skarg bibliotekarza, Chaolowi udaje się w końcu zadać mu pytanie.

– Gdybym chciał odnaleźć lamenty lub pieśni pogrzebowe z innych królestw, gdzie powinienem zacząć?

Celinka ma szczęście, że to Chaol ją podsłuchał, a nie jakiś szpieg króla, bo… zresztą, sami zobaczycie.

Celaena coś ukrywała. Istniał jakiś sekret, który chowała bardzo głęboko i tylko skrajne przerażenie bądź przygnębiający cios sprawiały, że pozwalała sobie uchylić rąbka tajemnicy.

Kapitan musiał się dowiedzieć o niej jak najwięcej. Z każdym odkrytym faktem był lepiej przygotowany na chwilę, gdy ten sekret zostanie ujawniony w całej okazałości.

Ooooo, ja też jestem na to gotowa. Wy zresztą zapewne również, bo po foreshadowingu z tego rozdziału „tajemnica” Celinki stanie się równie oczywista jak to, kto mordował uczestników turnieju w pierwszej części.

– Hmm – mruknął drobny bibliotekarz, schodząc po głównych schodach. – Cóż, większość pieśni nigdy nie została spisana. Zresztą po co?

Jak to „po co”? Bo lamenty też są formą sztuki? Ja na przykład niedawno omawiałam średniowieczną pieśń żałobną na studiach.

– A może zachowały się ich tłumaczenia? Ów strażnik z Terrasenu mówił coś kiedyś o lamencie, który śpiewano w innym języku. Nie zapamiętał jednak, skąd pochodziła ta mowa.

Bibliotekarz pogładził srebrną brodę.

– W innym języku? Wszyscy mieszkańcy Terrasenu posługują się wspólną mową. Od tysiąca lat nikt nie mówi tam w innym języku.

Wspólną, to znaczy? I czemu w Tarasie posługiwano się wspólną mową, zamiast kultywować swój własny język? A może nigdy go nie posiadali? Albo przeszli na mowę wspólną, by ułatwić sobie kontakty handlowe lub przez licznych osadników z innych części Erilei? A może mowa wspólna pochodzi właśnie z Tarasu, a to pozostałe kraje ją przyjęły? Czy dowiemy się w końcu czegoś o tym państwie poza tym, że jest zajebiste, rządzili nim najlepsi ludzie i miało super bibliotekę, którą zły król Dorian spalił?

Światek z kart: 155

To świetne przeżywać zniszczenie super biblioteki, jednocześnie pozwalając psowi na niszczenie cennych rękopisów.

– A więc nie ma lamentów z Terrasenu śpiewanych w innych językach?

– Nie – odparł dobitnie mężczyzna. – Ale kiedyś słyszałem, że na dworze króla Terrasenu w dniu śmierci, gdy wyginęła szlachta, śpiewano lamenty w języku Fae.

Znowu wracają ulubione istoty Maas.

– Czy to możliwe, że wszyscy ludzie znali te pieśni? Nie tylko szlachta?

– Nie – odparł Sensel, który słuchał jednym uchem, zajęty odtwarzaniem jakiejś historii w głowie. – To były święte pieśni dworu królewskiego. Uczyli się ich tylko szlachetnie urodzeni. Uczono się ich i śpiewano je w sekrecie, a zmarłych chowano w blasku księżyca, tak by nikt tych pieśni nie usłyszał.

Dlatego Celinka jak ostatnia idiotka śpiewała je w towarzystwie innych ludzi, tym samym narażając się na wykrycie.

Chaol żegna się z bibliotekarzem i zaczyna intensywnie rozmyślać o dzieciństwie Celinki.

Znaleziono ją w ich łóżku po śmierci obojga rodziców, a potem zapewne uciekała, aż dotarła do jedynego miejsca, w którym dziewczynka ze szlacheckiego rodu z Terrasenu mogła znaleźć schronienie –

Do zakonu…?

do Twierdzy Zabójców.

 


Nabyła tam umiejętności, dzięki którym była w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwo. Nauczyła się, jak unikać śmierci. Sama stała się śmiercią.

Nie no, jasne, bo jedynym sposobem, by przeżyć, jest mordowanie innych za pieniądze. Jak w starej reklamie Liona – zjedz go, zanim on zje ciebie, a w tym wypadku – zabij ich, zanim oni zabiją ciebie.

Nie miało znaczenia, którymi ziemiami władali jej rodzice.

Wy się już pewnie domyślacie, którymi ziemiami władali rodzice naszej ulubienicy.

Gdyby Celaena ujawniła swe pochodzenie, a Terrasen znów by chwyciło za broń, młoda zabójczyni stworzyłaby siłę, która byłaby w stanie stawić czoło Adarlanowi.

To tak nie działa, że jedna spragniona krwi zabójczyni nagle wystarczy do poprowadzenia rebelii. Nawet, jeśli jest szlachetnie urodzona, to inni arystokraci z Tarasu mogliby jej nie uznać ze względu na profesję, którą przez lata uprawiała.

Dzięki temu stawała się kimś o wiele niebezpieczniejszym od wroga.

Była największym zagrożeniem, o którym kiedykolwiek słyszał.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 89

Chyba zagrożeniem dla biblioteki i szarych komórek analizatorów, którzy mają dość Celinki oraz postaci takich jak Chaol, zachwycających się jej każdym oddechem.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 84

Royal pussy: 97

If you’re evil and you know it clap your hands: 134

Nowe szaty zabójczyni: 97

Światek z kart: 155

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 85

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 89

Czy na sali jest lekarz?: 16

Zbędne cięcie: 26

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz