Rozdział 10
Po ciężkim dniu,
który wypełniło mu trenowanie nowych rekrutów, unikanie Doriana i trzymanie się
z dala od czujnego króla, Chaol ruszył w stronę sypialni, marząc o położeniu
się do łóżka. Zauważył jednak, że brakuje dwóch ludzi, których postawił na
straży przed Wielką Salą Jadalną. Pozostali dwaj skrzywili się, gdy zatrzymał
się przed nimi. Zdarzało się, że wartownicy czasami przegapiali zmianę.
ZDARZAŁO
SIĘ.
Wydaje
mi się, że ich nigdy naprawdę nie było.
Zdarzało się, że
znienacka zapadali na jakąś chorobę bądź przeżywali rodzinną tragedię, ale w
takich sytuacjach Chaol od razu znajdował dla nich zastępstwo. Ale teraz
brakowało aż dwóch, a zastępstwa ani widu, ani słychu.
– Słucham! –
warknął. – Proszę mi to wyjaśnić.
To
twoja działka, by dbać o zastępstwo, więc nie wiem, skąd ta wściekłość. Sam
przed chwilą to zaznaczyłeś.
Jeden z
wartowników, młodszy mężczyzna, który ukończył szkolenie zaledwie trzy miesiące
temu, odkaszlnął. Jego partner również miał krótki staż, co było powodem, dla
którego obaj pełnili nocną straż przed pustą o tej porze Wielką Salą Jadalną.
Kapitan przydzielił im jednak dwóch innych strażników do towarzystwa, ludzi
odpowiedzialnych i czujnych, którzy służyli mu od lat!
Tu
muszę pochwalić Chaola za zapobiegawczość.
Mężczyzna, który
odkaszlnął, poczerwieniał i rzekł:
– Chodzi o to,
że… No, powiedzieli… Cóż, kapitanie, powiedzieli, że nikt nie zauważy ich
nieobecności, bo Wielka Sala Jadalna i tak jest pusta i… No…
To
tłumaczy jakość ich wieloletniej służby. Widzieliśmy ich w akcji w poprzednich
tomach.
– Wyrażaj się
precyzyjnie – warknął Chaol. Miał zamiar zamordować obu dezerterów.
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 103
– Chodzi o zabawę
u generała Ashryvera, kapitanie – rzekł drugi. – Generał zatrzymał się tu i
zaprosił obu. Powiedział, że nie będzie pan robił problemów, to poszli.
No jasne. Aedion.
Chaol zacisnął z furią zęby.
Ja
wiem, że generał ma pokrzyżować szyki, a w historii były przypadki, jak
zdobywano twierdze, upijając straż alkoholem, ale serio oni ufają jakiemuś
obcemu typowi z zewnątrz? Przecież ludzie z Adarlanu są tacy źli i nie lubią
obcych.
– A wy co? –
warknął. – Nie przyszło wam do głowy, by komuś o tym zameldować?
– Z całym
szacunkiem, sir – odezwał się drugi. – Ale nie chcieliśmy, by koledzy uznali
nas za kapusiów. A to tylko Wielka Sala Jadalna…
;____________________;
– I tu się mylisz
– parsknął Chaol. – Od jutra przez miesiąc pełnicie podwójne dyżury w ogrodach.
– Na dworze nadal panowało zimno. – Zawieszam wam wolny czas. Jeśli choć raz
jeszcze nie zameldujecie o tym, że brakuje jakiegoś strażnika na posterunku,
obaj wylatujecie ze służby. Zrozumiano?
Obaj wartownicy
wymamrotali, że dobrze go rozumieją. Chaol odwrócił się i wyszedł przed główną
bramę zamku. Nie miał już najmniejszego zamiaru kłaść się spać. Musiał odnaleźć
dwóch brakujących strażników oraz pewnego generała, któremu należało powiedzieć
parę słów do słuchu.
Cieszę
się, że Chaol wreszcie wypełnia swoje obowiązki (odejście Celinki zrobiło mu
dobrze), ale dla mnie ta sytuacja kojarzy się z nauczycielem opieprzającym
dzieci.
Mamy
przejście do Chaola przybywającego na imprezę. Moim zdaniem mocno zbyteczne,
więc leci punkcik.
Zbędne
cięcie: 48
Aedion wynajął
całą tawernę. Ochroniarze przed drzwiami mieli zatrzymywać nieproszonych gości,
ale wystarczyło jedno wściekłe spojrzenie Chaola i rzut oka na rękojeść w
kształcie orła, by natychmiast wpuścili go do środka.
Podziwiam
Adarlańczyków, każdego rozpoznają po mieczu, zero pytań, zero próśb o jakieś wylegitymowanie
się…
W tawernie roiło
się od arystokracji i kobiet, które mogły być kurtyzanami bądź dwórkami.
Przeważali jednakże mężczyźni, pijani i głośni, którzy grali w karty i kości
lub śpiewali sprośne piosenki do muzyki kwintetu grającego przy huczącym ogniu.
Wokół lało się piwo i migotały butelki wina. Czy Aedion chciał za to zapłacić
własnymi, zrabowanymi pieniędzmi, czy może zamierzał obciążyć kosztami króla?
Jak
król jest tak naiwny, by dawać mu tyle swobody, to sam sobie jest winien.
Chaol dostrzegł
dwóch brakujących strażników oraz pół tuzina innych, grających w karty,
śmiejących się jak szaleni i obściskujących kobiety siedzące im na kolanach.
Ich radość skończyła się w okamgnieniu, gdy go zauważyli.
If you're evil and you know it clap your
hands: 147
Czemu
Adarlańczycy muszą być szyderczo opisywani na każdym kroku?
Bez wahania
wygonił skruszonych winowajców do zamku, gdzie kazał im się spakować. Obiecał,
że rozmówi się z nimi następnego dnia. Nie był pewien, czy powinni zostać
wykluczeni ze służby, gdyż Aedion ich okłamał, a nie lubił podejmować decyzji,
jeśli wcześniej dobrze się nie zastanowił. Strażnicy umknęli w zimną noc, a
Chaol zaczął szukać generała.
To
dalej nie tłumaczy ich odejścia ze służby. A jeśli zamiast generała był wróg,
który wkradłby się, by kogoś zabić?
Chaol
szuka generała i okazuje się, że wyszedł z jedną z kurtyzan w ustronne miejsce.
Chaol wraca do zamku.
Usłyszał jednakże
jedną intrygującą informację. Ludzie mówili, że nadciąga Zguba, a legioniści
rzekomo obiecywali, że pokażą miastu, jak się świętuje. Wyglądało na to, że
wszyscy strażnicy Chaola byli zaproszeni na zabawę.
Oczywiście
wszystko musi być z wielkiej litery. -_-
Ostatnią rzeczą,
której potrzebował, był cały legion śmiertelnie niebezpiecznych wojowników
demolujących miasto i rozpraszających jego ludzi. Gdyby do tego doszło, król na
pewno zainteresowałby się Chaolem. Może chciałby się dowiedzieć, gdzie czasem
znikał.
Brawo
za cudowną organizację straży. W tej sytuacji najmniej martwiłabym się
nieporządkiem.
Musiał poważnie
rozmówić się z Aedionem. Należało znaleźć jakiś sposób, by zaszachować generała
i wymóc na nim obietnicę, że będzie trzymał Zgubę w karbach. Postanowił, że
następnego dnia wieczorem uda się na zabawę urządzaną przez Aediona.
Tam zaś postara
się znaleźć na niego haka.
Podsumowanie rozdziału:
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 103
Royal pussy: 102
If you’re evil and you know it clap your
hands: 147
Nowe
szaty zabójczyni: 121
Światek
z kart: 183
Przez
twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 97
Ideałów
nie ma, ale jest Celaena: 109
Czy
na sali jest lekarz?: 18
Zbędne
cięcie: 48
Moda
na cytat: 4
*Wiek
to tylko liczba: 6
Rozdział 11
Powracamy
do protagonistki. Celinka budzi się w swoim pokoju. Obok drzwi zastaje miskę z
maścią oraz wiadomość zostawioną przez Rowana.
„Zasłużyłaś
sobie na to.
Top
10 argumentów, których używają prześladowcy.
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 104
Maeve
przesyła życzenia szybkiego powrotu do zdrowia”.
Szkoda,
że sam Rowan ich nie przesyła. Chociaż w jego dobrą wolę i tak nikt by nie
uwierzył.
„Rowan
musiał wysłuchać niezłego kazania – parsknęła w myślach Celaena. – Sam fakt, że
był zmuszony przynieść mi maść, musiał być dla niego niezłym ciosem”.
To
naprawdę niesamowite, że w pierwszym tomie Celinka miała wielkie wąty do
Chaola, chociaż ten traktował ją z szacunkiem i jedyne, co mogła mu zarzucić,
to brak uwielbienia wobec jej osoby. W tym zaś z ogromną swobodą, wręcz
rozbawieniem podchodzi do kolesia, który ją p o b i ł. Jeśli to nie są pierwsze
objawy syndromu sztokholmskiego, to ja nie wiem, co się tu zadziało.
Obejrzała
się w poplamionym lustrze stojącym na komodzie i doszła do wniosku, że bywało z
nią lepiej.
To
jest ten moment, w którym powinna znienawidzić Rowana za sam fakt, że
pokaleczył jej twarz. To ma sens, Celinka jest przecież próżna, obchodzi ją
głównie jej wygląd…
Na
tej podstawie zbudowano jednego z najlepszych protagonistów w bijatykach, jakim
jest Vega z serii Street Fighter. Jak ktoś kaleczył mu twarz, to był bez
litości dla swoich przeciwników, którzy mu to robili.
„Nigdy
więcej nie tknę ani wina, ani teggya – obiecała sobie. – Nie ma też mowy, bym
choć raz poszła spać bez wykąpania się”.
Acha.
Ani słowa pretensji wobec Rowana. Ani jednej myśli o tym, że mu się zrewanżuje,
że Fae potraktował ją okropnie, nic. Wszystko jest cacy, bo Gary Stu może
traktować przemocowo swoją (przyszłą) kobietę. Maas, jesteś pewna, że to t e n
koleś ma być tym idealnym, ostatecznym partnerem dla protagonistki? Przecież to
nie ma żadnego sensu! Ich relacja zaczęła się od tego, że najpierw Rowan
ignorował Celinkę, po czym ją pobił! POBIŁ!
Przez
twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 98
Celinka
myje się i ubiera. Podczas tych czynności rozmyśla o Chaolu.
Co by sobie
Chaol o tym pomyślał? Trafiła do Wendlyn przez niego. Również przez niego
trwała w stanie nieskończonego wyczerpania i nie mogła się pozbyć ciągłego bólu
w sercu. Śmierć Nehemii nie była jego winą, tym bardziej że księżniczka sama
wszystko zaaranżowała. Niemniej jednak ukrył przed nią informację.
To
jest idealny przykład podwójnych standardów – Chaol może być obwiniany za
wszystko, łącznie z tym, na co wpływu nie miał, ale już Rowan po p o b i c i u
(będę to podkreślała za każdym razem, bo jest to dla mnie po prostu obrzydliwe)
jest cacy, jemu nic Celinka do zarzucenia nie ma.
Ile
razy można wypominać TO SAMO? Minęło wiele tygodni od tych wydarzeń. Dziwi mnie
brak wykształcenia jakiekolwiek mechanizmu wyparcia u zawodowej zabójczyni. Ja
bym chyba oszalała, jakbym miesiącami roztrząsała jedno wydarzenie, nawet
jakbym nie miała nic do roboty jak główna bohaterka.
Wybrał
służbę dla króla. Nawet jeśli utrzymywał, że ją kocha, nadal lojalnie służył
temu potworowi.
Pomyślała
jego Obrończyni. I proszę nie bronić mi Celinki, że tak naprawdę nie wykonywała
swoich zleceń. Chaol organizował jedynie ochronę w pałacu, nie zabijał/torturował/kradł
dla króla, ukrył też przed nim informacje o mocy Doriana, całą akcję w
podziemiach i tym podobne. Był zresztą gotowy do ucieczki z kraju, żeby móc
związać się z zabójczynią. Czyżby Celinka zdążyła o tym zapomnieć? Czy może to
autorka usilnie próbuje nam pokazać, że Chaol nie był dobrym wyborem, bo
zachciało się jej rozpisać nowego partnera dla głównej bohaterki?
Może
Celaena postąpiła jak idiotka, wpuszczając go do swego serca.
Bardziej
to on postąpił jak idiota, zakochując się w niej. Niestety, w maasversum
miłoźdź robi z bohaterów totalnych kretynów.
Przez
twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 99
Może była
głupia, że marzyła o świecie, w którym będzie mogła zignorować to, że człowiek
wydający rozkazy kapitanowi kilkakrotnie zniszczył jej życie.
A
czy ktoś ci kiedykolwiek kazał ignorować ten fakt? Czy Chaol kiedykolwiek kazał
ci się pogodzić z okrucieństwem, jaki zadał ci król? O co ci w ogóle chodzi,
laska? Rozumiem zdołowanie sytuacją, w jakiej się znalazłaś, ale mam niedoparte
wrażenie, że szukasz winnych wszędzie, byle samej nie musieć przyznać się do
błędu. A prawdą jest, że sama odtrąciłaś Chaola, nawet po tym, jak się
dowiedziałaś, że to nie on odpowiada za śmierć Nehemii. Za rozpad waszej
relacji możesz więc obwiniać t y l k o siebie. Nie Archera Finna, jak to
robiłaś pod koniec zeszłego tomu, nie Chaola, który próbował znaleźć z tobą
kontakt, tylko siebie. I autorkę, która w zamian postanowiła przypisać ci
truloffa-przemocowca.
Celinka
idzie do pracy w kuchni, gdzie zajmuje się myciem garnków. Towarzyszą jej dwaj
mężczyźni, jeden młody, drugi stary.
Pomimo
nieludzko wczesnej pory młodzieniec nie przestawał wesoło gawędzić. Jego słowa
odbijały się echem od kamiennych schodów, ale gdy do kuchni wszedł Rowan,
umilkł natychmiast.
Mi
też się odechciewa wszystkiego, kiedy w książce pojawia się Rowan.
Książę Fae
czekał na Celaenę w korytarzu z ramionami założonymi na piersi. Już wyglądał na
znudzonego, ale jego zwierzęce, błyszczące oczy zwęziły się lekko, jakby miał
nadzieję, że dziewczyna zaśpi i będzie miał powód, by ją ukarać. Jako
nieśmiertelny zapewne dysponował nieskończoną cierpliwością i ogromną pomysłowością,
gdy chodziło o wymyślanie kar.
Wróżę
świetlaną przyszłość romansowi, w którym jedna osoba spodziewa się brutalnych
tortur po drugiej.
– Oto wasza
nowa pomywaczka na poranną zmianę. – Książę zwrócił się do staruszka stojącego
przy palenisku. – Po śniadaniu przejmę ją na resztę dnia.
Wyglądało
na to, że Rowan nie ma w zwyczaju witać się z nikim.
Witać
się i to jeszcze z „mieszańcem”?! Toż to zniewaga majestatu!
Rowan
daje okazję Celince, by ta sama się przedstawiła. Bohaterka używa imienia,
jakie w pierwszej części nadała jej Nehemia, czyli Elentiya.
Dzięki
bogom, że Rowan nie parsknął przy tych słowach. Była gotowa go wypatroszyć – a
przynajmniej spróbować – gdyby chciał zadrwić z imienia nadanego jej przez
Nehemię.
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 105
Szkoda,
że z takim zapałem nie zareagowałaś na jego przemoc wobec ciebie.
Celinka
przysięga staruszkowi, że pomimo braku kompetencji, da z siebie wszystko jako
pomoc kuchenna.
Najwidoczniej
to było to, co Rowan chciał usłyszeć. Odszedł bezgłośnie. Każdy jego ruch był
płynny i emanował mocą. Patrząc na niego, Celaena wiedziała, że powstrzymał się
zeszłej nocy. Gdyby chciał, mógłby bez trudu zgruchotać jej szczękę.
A
mógł zabić.
Poznajemy
imiona nowych znajomych Celinki – starszy to Emrys, młodszy to Luca.
Celaena
przyłapała Emrysa na przyglądaniu się jej dłoniom. Uniosła je i pokazała mu
blizny.
– Już
zostały pokaleczone. Nie będę narzekać na połamane paznokcie.
– Niech
mnie matka uchowa! Co się stało? – spytał starzec, ale dziewczyna wiedziała, że
już układa sobie fakty, analizuje jej akcent i przygląda się rozbitej wardze
oraz cieniom pod oczami.
Wzmianka
o akcencie zwróciła moją uwagę na istotny fakt, otóż na to, że w Wendlyn, a
więc w państwie oddzielonym morzem od całej Erilei, najwidoczniej również mówi
się w tym samym języku. Wydaje mi się to bardzo mało prawdopodobne. Wystarczy
spojrzeć na nasz świat, gdzie nawet w państwach sąsiadujących ze sobą potrafią
mieszkać ludzie posługujący się mową z zupełnie różnych rodzin językowych. Oczywiście,
istnieje możliwość, że mowa wspólna wywodzi się właśnie z Wendlyn i osadnicy
„przywieźli” ją ze sobą na inny kontynent. Nigdzie jednak nie zostało to
wspomniane (zamiast tego mieliśmy informacje, że Fae z dworu Tarasu posługiwały
się tym starożytnym językiem, w którym Celinka chociażby śpiewała pieśni
pogrzebowe dla Nehemii), a sama mowa wspólna nigdy nie została dokładnie
określona. Nie wiemy, z jakiego kraju się wywodzi i na ile powszechna tak
naprawdę jest. Z akcji wynika, że znają ją dosłownie wszyscy, co jest bardzo
leniwym zabiegiem. Tak naprawdę jedynym językiem poza tą wspólną mową, o jakim
nam wspomniano, był język Eyllwe. Trochę mało jak na cały kontynent,
nieprawdaż?
Światek
z kart: 184
– To dzieło
Adarlanu – odpowiedziała.
I
Rowana. On też przyłożył do tego rękę.
Żart
językowy niezamierzony.
Niech Rowan
sobie myśli, że jest rozpieszczona i samolubna.
Ależ
mnie drażni, że Celinka tak przejmuje się opinią tego buca. Dlaczego miałaby to
robić? Już nawet pomijając to, co uczynił jej zeszłego wieczoru (chociaż nie
wiem, jak można coś takiego zignorować), Fae nie jest ani czarujący, ani
uprzejmy, w najlepszym wypadku traktuje ją obojętnie, a w najgorszym jest
bezpodstawnie okrutny. Nie istnieje ŻADEN powód, dla którego zabójczyni miałoby
zależeć na jego opinii! Żaden poza Imperatywem Narracyjnym, który uparcie
będzie popychał ją w ramiona tego siwego sadysty.
Przez
twe ostrza, twe ostrza mordercze, oszalałem: 100
Nie mylił
się, rzecz jasna, ale mimo to dziewczyna marzyła o obolałych mięśniach i
dłoniach pokrytych pęcherzami. Chciała położyć się do łóżka tak zmęczona, by
nie mogła śnić, myśleć i czuć absolutnie niczego.
Emrys
zacmokał. W jego ciemnobrązowych oczach pojawiło się tyle współczucia, że przez
moment Celaena chciała odgryźć mu głowę.
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 106
Z
użalania się nad sobą płynnie przeszliśmy do nieuzasadnionej agresji.
Zabójczyni
zajęła miejsce zwolnione przez chłopaka na końcu stołu. Minęła po drodze
ogromne palenisko ułożone ze starożytnych kamieni, na których wyryto dziwne
symbole i oblicza. Nawet nogi piecyka uformowane były na podobieństwo stojących
sylwetek, a na półce nad kominkiem znajdowało się dziewięć żelaznych figurek
bogów i bogiń.
Zaczęliśmy
trzeci tom i nareszcie dowiedzieliśmy się, ilu bogów się tu czci. Szacun.
Światek
z kart: 185
Propos
lenistwa, religia to kolejny idealny przykład braku kreatywności Maas.
Ponownie, mieliśmy już państwa na kontynencie erilejskim, teraz poznajemy
Wendlyn i okazuje się, że w obu tych miejscach panuje ten sam kult. Czy znowu
mamy zakładać, że wiara w bogów została tu przekazana? Bo wiecie, mnie na
przykład irytuje moment, w którym muszę ciągle coś zakładać, szukać
usprawiedliwienia dla słabego budowania świata przedstawionego. Chcę widzieć,
że autor ma jakiś pomysł i konsekwentnie go realizuje, a nie to sobie
dopowiadać.
Dobrze
jednak, załóżmy, że wiara w tych dziewięciu bogów się rozpowszechniła, zarówno
w Erilei, jak i w Wendlyn. W takim wypadku nadal sposób jej przeżywania,
hierarchia, święta mogą się różnić, tak jak na przykład różnie przeżywa się
chrześcijaństwo w naszym świecie. Tu pojawia się kolejny problem – nie wiemy
praktycznie n i c o religii u Maas. Nie wiemy, jak kształtuje ona mentalność
swoich wyznawców, jak obchodzi się ją w życiu codziennym, jakie są jej symbole,
jak wyobrażani są bogowie, czy istnieją sakramenty, kto ich w ogóle udziela,
jaki udział w polityce ma duchowieństwo… A skoro tego nie wiemy, to tym
bardziej nie będziemy w stanie wskazać różnić panujących w przeżywaniu wiary
między Wendlyn, a na przykład Tarasem. Nie wiemy nawet, czy w ogóle ich wiara
zakłada istnienie tych rzeczy, mogłoby być przecież tak, że jest ona uważana za
rzecz marginalną. W takim wypadku jednak również trzeba by to jakoś pokazać i
wyjaśnić. Zaczęliśmy analizę trzeciego tomu, a podobne kwestie nadal nie
zostały nam choć trochę przybliżone. Nic więc nie jest lepszym dowodem na
lenistwo autorki niż właśnie fakt, że przez tak długi czas nie potrafiła
rozwinąć czegoś tak istotnego, dającego tak szerokie pole do popisu, jak
właśnie religia i wierzenia.
Światek
z kart: 186
Przeskok
do śniadania. Moim zdaniem zbędny, można było spokojnie pociągnąć akcję od
następnego akapitu.
Zbędne
cięcie: 49
Gdy przez
okna wpadło złociste światło świtu, do kuchni zstąpił chaos.
Czemu
do kuchni? Nie mieli tam jakiejś jadalni? To potwornie niepraktyczne, żeby
tłumy ludzi kręciły się po kuchni. Nie dość, że narobiliby bałaganu, to jeszcze
wystąpiłoby ryzyko, że oparzą się o jakiś garnek, coś rozleją…
Wielkie
miski z jajkami, ziemniakami i warzywami zostały pospiesznie zaniesione na górę
do miejsca, które musiało być jadalnią.
A,
no dobra. Ale nadal uważam, że motłoch w kuchni to zły pomysł. Kilka osób
wystarczyłoby do zaniesienia potraw na górę. Mogłaby się tym też zająć pomoc
kuchenna kilka minut przed porą śniadaniową.
Dziewczynie
przedstawiono pospiesznie kilka osób, ale większość z nich w ogóle się nią nie
zainteresowała.
Cóż za miła
odmiana po spojrzeniach spode łba i przestraszonych szeptach, które
towarzyszyły jej od dziesięciu lat.
Dziwi
mnie podejście Celinki, wszak zawsze robiła wielki problem, kiedy ktoś nie
zwracał na nią uwagi. Najwidoczniej nie tylko Rowan ma passa na olewanie
protagonistki w tym tomie.
Czuła, że
Rowan nikomu nie zdradzi jej tożsamości, choćby tylko dlatego, że najwyraźniej
nie przepadał za rozmowami w tym samym stopniu co ona.
Celinka
staje się zupełnie nie do poznania. Irytująca, musząca zawsze mieć ostatnie
słowo prukwa nagle stwierdza, że nie lubi rozmów? A w przypadku Rowana pewnie
nie chodzi o preferencje, tylko o to, że jest zwykłym bucem, który szanuje
tylko Maeve.
Tu, w
kuchni, zajęta krojeniem warzyw i myciem garów, była absolutnie nikim i
cieszyła się każdą chwilą.
Czy
kosmici porwali Celinkę? Serio, powoli przestaję ją poznawać.
W istocie,
przy zlewach piętrzyły się już stosy brudnych półmisków i garnków. Szorowanie
samego kotła mogło długo potrwać. Celaena przypadła więc do stołu, wybrała kilka
jajek i pomidorów, nalała sobie herbaty i przystąpiła do jedzenia.
Lepszym
określeniem byłoby pożeranie. Na bogów, ależ to było pyszne!
Cofam,
to może być tylko Celinka.
–
Przepraszam – rzuciła.
– Ech,
jedz, ile chcesz – rzekł Emrys. – Mało rzeczy tak cieszy kucharza jak widok
człowieka, któremu smakuje jego kuchnia.
Święta
prawda.
Powiedział
to z takim humorem i życzliwością, że Celaenie zrobiło się przykro. Co by o
niej pomyśleli, gdyby znali jej przeszłość? Co poczęliby, gdyby wiedzieli o
rozlanej przez nią krwi, torturach zadanych Grobowi i wypatroszonym Archerze?
Gdyby wiedzieli o przyjaciółce, którą zawiodła? O wielu innych ludziach,
których rozczarowała?
Troszeczkę
mierzi mnie stawianie brutalnych morderstw obok zawiedzenia przyjaciółki i
rozczarowania ludzi. To są rzeczy, które zdarzają się każdemu. Patroszenie
innych już niekoniecznie.
Siedzieli
obok niej w ciszy i nie zadawali żadnych pytań. Cieszyło ją to, bo nie miała
ochoty na rozmowę.
Kilka
dni w towarzystwie Rowana z każdego zrobiłoby milczącego dzikusa.
Celinka
przysłuchuje się rozmowom Emrysa i Luki, ich codziennym zmartwieniom oraz
obawom.
Nie
spaczyło ich złe imperium, nie wpłynęły na nich lata brutalnych rządów i
niewoli, nie byli świadkami rozlewu krwi. Dziewczyna niemalże widziała trzy
dusze w pomieszczeniu, ich jasne i świecące oraz jej, migoczącą czarnym
płomieniem.
A
nie lepiej „błękitnym”? ;)
„Nie
pozwól, aby to światło zgasło” – powiedziała do niej Nehemia owej nocy w
tunelach.
Moda
na cytat: 5
Ciemna
Gwiazda mnie znienawidzi przy okazji tej analizy.
*kręci
sobie sznur*
Już miała
się zabrać do zmywania, gdy odezwał się Luca:
– Skoro
trenuje cię sam Rowan, musisz mieć ogromnego pecha albo być bardzo ważna.
Bardziej
pasowałoby określenie „przeklęta”, ale zachowała tę uwagę dla siebie.
Czyli
jednak Celinka jest świadoma tego, jak przerąbane ma z Rowanem. To już coś.
Podczas
rozmowy z mężczyznami Celinka dowiaduje się, że „mieszańcy” trenuję często
kilkadziesiąt lat, by dostać się do Doranelle. Niektórym nie udaje się to
nigdy, jak chociażby w przypadku Emrysa.
– Starałem
się przez kolejne dziesięć, ale nigdy nie okazałem się godzien. Byłem zbyt
przeciętny. Potem uznałem, że wolę mieć tu własny kąt oraz kuchnię niż snuć się
po Doranelle, gdzie wszyscy po kres życia patrzyliby na mnie z góry. Na
szczęście mój towarzysz życia myślał podobnie. Wkrótce go poznasz. Zawsze wpada
tu, by kraść jedzenie dla siebie i swych ludzi.
Zachichotał,
a Luca uśmiechnął się szeroko. Towarzysz życia – a nie mąż. Fae mieli
towarzyszy, z którymi tworzyli nierozerwalne związki, silniejsze od małżeństwa,
wykraczające poza ich śmiertelne życie.
Ach
tak, mój ulubiony wątek w książkach Maas – więź towarzysza. W swoim czasie do
tego dojdziemy, ale sygnalizuję wam zawczasu, że będzie to jedno z tych
narzędzi pisarskich, których zdzierżyć nie mogę.
Jeszcze
jedna uwaga do słów „wykraczające poza ich śmiertelne życie” – tyczą się ludzi,
czy Fae? Bo z kontekstu zdania wynika, że chodzi o tych drugich, a oni są
przecież nieśmiertelni.
Światek z kart: 187
– A więc
wszyscy jesteście mieszańcami? – spytała Celaena.
Luca
zesztywniał, ale uśmiechnął się szeroko.
– Tak
nazywają nas jedynie Fae czystej krwi.
Nie
ma to jak stary, dobry rasizm. Najlepsze jest to, że „mieszańce” istnieją tylko
dlatego, że Fae zachciało się kopulować z ludźmi, więc jakie mają oni prawo
pogardzać własnymi potomkami? Obrzydliwe.
Luca
wyjaśnia, że ze względu na pochodzenie, pół-Fae (tak sami siebie określają)
spędzają życie na posterunkach granicznych, gdyż ani ludzie nie czują się przy
nich bezpiecznie, ani Fae ich nie poważają. Tylko nielicznym udaje się dostać
do Doranelle.
– A umiesz
się zmieniać? – spytał chłopak. Emrys obrzucił go ostrzegawczym spojrzeniem.
– A ty? –
rzekła w odpowiedzi.
– Nikt z
nas tego nie potrafi. Gdybyśmy poznali tę sztukę, pewnie trafilibyśmy do
Doranelle wraz z innymi utalentowanymi, których Maeve lubi zbierać.
W
dalszej części Celinka wypytuje mężczyzn, czy któryś z nich włada magią.
Okazuje się, że nie. Pozostali z twierdzy też nie mają wiele do zaoferowania w
tym temacie.
–
Niektórzy, ale to raczej banalne dary typu nakłanianie roślin do szybszego
rośnięcia, odnajdowanie ujęć wody czy przywoływanie deszczu. Choć przydają się,
trzeba przyznać.
A więc nie
mogła liczyć na pomoc. Cudownie.
– Ale –
ciągnął Luca – nikt z nas tutaj nie ma żadnych rzadkich bądź spektakularnych
talentów, takich jak zmiana postaci, kontrolowanie ognia – żołądek Celaeny
ścisnął się przy tych słowach – czy widzenie przyszłości. Jakieś dwa lata temu
przybyła do nas pewna kobieta, która władała surową magią. Była w stanie robić
wszystko, co jej przyszło do głowy. Umiała przywołać każdy żywioł. Po jakimś
tygodniu Maeve wezwała ją do Doranelle i nigdy więcej jej nie zobaczyliśmy.
Tak,
mamy w tym uniwersum do czynienia z avatarem. W tej części jeszcze się nie
pojawi, ale nie obawiajcie się, w swoim czasie ją również poznamy.
Celaena
spojrzała na żelazne figurki. Zastanawiała się, czy nie powiedzieć im, że
zdaniem wielu ludzi w dawnych czasach bogowie płodzili z ludźmi dzieci, które
dziedziczyły część boskiej mocy, ale nie miała ochoty na dłuższe wywody.
Znów
powracamy do mitologii greckiej, jakże oryginalnie.
– Co wiecie
o Rowanie? Ile on ma lat?
To
bardzo dobre pytanie. Według wiki nasz u k o c h a n y bohater ma ponad
czterysta pięćdziesiąt lat. Tak, dobrze przeczytaliście. Ponad czterystuletni
byk będzie tworzył związek z niespełna dwudziestolatką.
– To jeden
z nielicznych Fae, których widujemy w Mistward. Zatrzymuje się tu czasami, by
odbierać raporty dla Maeve, ale z nikim nie rozmawia. Nigdy nie spędza tu nocy.
Bywa, że przybywa z innymi podobnymi sobie. Sześciu z nich służy królowej jako
szpiedzy i przywódcy wojenni. Nigdy z nami nie rozmawiają i jedynie plotki
zdradzają nam, dokąd się udają i co robią. Rowana widuję, odkąd tu przybyłem,
choć oczywiście nigdy nie poznałem go bliżej. Czasami nie odwiedza nas przez
całe lata, pochłonięty służbą dla Jej Wysokości. Chyba nikt nie wie, ile ma
lat. Gdy miałem piętnaście lat, rozmawiałem z najstarszymi mieszkańcami
twierdzy, którzy znali go od dzieciństwa. Tak, Rowan jest bardzo, bardzo stary.
Wiek
to tylko liczba: 7
– I zły jak
żmija – mruknął Luca.
Żółwik,
Luca.
– Lepiej
bacz na słowa. – Zerknął ku drzwiom, jakby obawiał się, że Rowan kryje się za
nimi. Gdy znów spojrzał na Celaenę, w jego oczach znać było ostrożność. –
Najprawdopodobniej czeka cię niezła przeprawa.
– Emrysowi
chodzi o to, że Rowan to zimnokrwisty morderca i sadysta – dodał Luca. – Mówią,
że to najpaskudniejszy i najwredniejszy wojownik Maeve.
I
wcale się nie mylą. Polać im i Luce.
Cóż, nie
zaskoczyło jej to wcale, ale fakt, że istniało jeszcze pięciu takich jak on,
był nieprzyjemną niespodzianką.
Fakt,
że jeden z nich, równie stary, będzie w przyszłości sparowany z
osiemnastolatką, jest jeszcze bardziej nieprzyjemną niespodzianką. :’)
– Nie wolno
się nam uczyć Starej Mowy przed wejściem do Doranelle – rzekł Luca – ale
słyszałem, że jego tatuaż to lista zamordowanych ludzi.
– Cicho
bądź – napomniał go Emrys.
– Na każdym
kroku daje to do zrozumienia. – Chłopak zmarszczył brwi, patrząc na Celaenę. –
Może lepiej się zastanów, czy Doranelle jest tego warte. Tu nie jest tak źle.
Dziewczyna
miała już dosyć rozmowy.
– Dam sobie
z nim radę – powtórzyła.
Tak,
o ile znów nie dojdzie do wniosku, że ma ochotę cię sklepać. Albo zakatować na
śmierć. Sama przecież myślałaś o tym, że spokojnie byłby w stanie to zrobić.
Przecież
Maeve na pewno nie chciała trzymać jej tu przez długie lata, a jeśli zacznie
się na to zanosić, Celaena wyjedzie i poszuka innego sposobu na powstrzymanie
króla.
Już
widzę, jak Rowan pozwala jej tak po prostu pójść, wypisując jej wcześniej list
referencyjny.
– Daj jej
spokój. Niech robi to, na co ma ochotę.
Masz
rację, Emrysie. Do niej i tak żadne logiczne argumenty nie przemówią.
Chłopak
zaczął mówić o pogodzie, a Celaena skierowała się ku stosom naczyń. Myjąc je,
szybko wpadła w trans, podobnie jak na statku, gdy czyściła broń. Wkrótce
przestała słyszeć odgłosy kuchenne i pogrążyła się w gorzkich myślach, spośród
których na pierwszy plan wybijała się ta jedna najgorsza. Nie pamiętała, czym
jest wolność.
Mi
tam się wydaje, że w porównaniu z takim Endovier, miałaś bardzo dużo swobody w
Rithfold. Nikt właściwie cię nie kontrolował, mogłaś chodzić, gdzie tylko ci
się podobało, spotykać się, z kim tylko ci się zachciało, rozmawiać o
konspiracji w samym pałacu… Tutaj musisz co prawda znosić Rowana, ale poza tym
twoimi jedynymi obowiązkami jest mycie garów i ćwiczenie magii. Także głowa do
góry, Celinko, wolności wcale nie masz tak mało, jak ci się wydaje!
Podsumowanie
rozdziału:
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 106
Royal pussy: 102
If you’re evil and you know it clap your
hands: 147
Nowe
szaty zabójczyni: 121
Światek
z kart: 187
Przez
twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 100
Ideałów
nie ma, ale jest Celaena: 109
Czy
na sali jest lekarz?: 18
Zbędne
cięcie: 49
Moda
na cytat: 5
*Wiek
to tylko liczba: 7