poniedziałek, 14 lutego 2022

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 9

Tym razem to mnie trafił się przywilej analizy rozdziału z perspektywy Manon. Zobaczmy, z jakiej strony tym razem pokaże nam się wiedźmiątko.

Manon Czarnodzioba stała na klifie. U jej stóp płynęła rzeka, wezbrana od topniejących śniegów, a wilgotny wiatr kąsał ją w policzki. Wycie wichru było jednym z nielicznych odgłosów, który podobał jej się bardziej od jęku umierających ludzi.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 101

Narzekałyśmy na Celinkę, ale przy Manon wydaje się ona łagodną i zrównoważoną osóbką. Coś czuję, że dzięki Czarnodziobej nasza pierwsza kategoria przegoni wszystkie pozostałe. Żeby nie było, rozumiem, że brutalność i bezwzględność jest elementem kultury wiedźm. Rozumiem też, że wychowanie się w takim środowisku nie wpłynęłoby na nikogo pozytywnie. Uwierzcie mi jednak, że można opisywać krwawe reżimy i okrutne postaci bez ukazywania ich jako fajnych czy godnych podziwu. W przypadku Manon mam wręcz wrażenie, że całe uzasadnienie tego, iż powinniśmy jej kibicować, opiera się na jej żądzy krwi i ambicji. Jakby fakt, że morduje niewinnych czynił z niej „girl boss”. No niestety, w moich oczach czyni ją zwykłą degeneratką.

Nasłuchując górskiego wiatru, Manon wspomina czasy, kiedy jeszcze latała na miotle. Odkąd bowiem z kontynentu zniknęła magia, wiedźmy już nie mogą tego robić.

Manon pełniła straż, podczas gdy babka, Najwyższa Wiedźma klanu Czarnodziobych, rozmawiała z księciem nad brzegiem rzeki Akant. Wokół czaiły się pozostałe wiedźmy z jej sabatu, które razem pilnowały niewielkiego obozowiska. Było ich dwanaście, wszystkie w mniej więcej tym samym wieku co Manon, wszystkie wychowane i szkolone razem.

Wszystkie również z pewnością piękne, bo tak działa bycie magiczną istotą w maaswersum.

Żadna z nich nie miała broni, ale wyglądało na to, że książę wie, z kim ma do czynienia. Wiedźmy nie potrzebowały broni, by być śmiertelnie niebezpieczne.

Tak, zdążyliśmy się już o tym przekonać, kiedy Manon postanowiła wymordować czyhających na nią wieśniaków.

Nie potrzebuje broni ten, który sam nią jest, zwłaszcza jeśli należał do Trzynastki Manon. Latała i walczyła z nimi przez ostatnie sto lat. Często wystarczała sama nazwa ich sabatu, by wrogowie rzucali się do ucieczki. Trzynastka słynęła z bezwzględności oraz z tego, że nie popełniała błędów.

 


Nie daj Boże, żeby słynęły z wysokiej kultury osobistej albo, nie wiem, współczucia. O nie, w tej książce ceni się jedynie siłę fizyczną i agresję.

Manon skupia swoją uwagę na ludziach z karawany.

Babka powiedziała Manon, że urodziła się bez duszy, co było typowe dla Czarnodziobych. Była istotą złą do szpiku kości, ale zarówno książę, jak i ludzie w wozach pachnieli nie tak, jak należy. Byli odmienni. Obcy.

Byli ź l i.

Najbliższy strażnik przestąpił z nogi na nogę. Manon uśmiechnęła się do niego, w odpowiedzi na co człowiek zacisnął dłoń na rękojeści miecza. Zaczynała się nudzić, więc rozchyliła usta i z trzaskiem uwolniła żelazne zęby. Strażnik cofnął się o krok i zaczął szybciej oddychać, a cierpki zapach jego strachu wzmógł się. Włosy jasne jak księżyc, alabastrowa skóra i złote oczy sprawiały, że Manon wyglądała jak królowa Fae.

Nowe szaty zabójczyni: 120

Autorka ma nową pupilkę, toteż teraz jej nieskończone opisy będziemy musieli czytać.

Tak przynajmniej mówili jej mężczyźni, którzy dopiero w ostatniej chwili uświadamiali sobie, że jej uroda jest tylko kolejną bronią w arsenale. Dzięki temu miała znakomitą zabawę.

Rzeczywiście, boki zrywać.

Ku Manon zmierza jej babka.

Z chwilą zniknięcia magii wiedźmy zaczęły się starzeć. Manon miała ponad sto lat, ale jeszcze dziesięć lat temu wyglądała na szesnastolatkę.

I rozumiem, że celom Manon, o których przed chwilą czytaliśmy, nie przeszkadzało to, że folgują z małolatą? Chociaż dobra, może niepotrzebnie się czepiam, dawniej ludzie przecież szybciej się hajtali. Niemniej jestem niezwykle uradowana, że mamy kolejną starą postać w ciele młodej hotówy. Starzenie się jest przecież obleśne i zarezerwowane dla żałosnych śmiertelników, których Manon z takim umiłowaniem morduje.

Najwyższa Wiedźma klanu Czarnodziobych nie była po prostu piękna. Odpowiedniejszym terminem byłoby „zniewalająca”. Ostatnie dziesięć lat odcisnęło wprawdzie swe piętno na jej zdumiewająco białej skórze, ale Matrona nadal powalała urodą.

 


To ja za każdym razem, kiedy czytam o tym, że jakaś postać u Maas jest atrakcyjna.

Za nimi ludzie księcia zacieśnili szereg wokół obozowiska. W sumie niezły pomysł. Śmiertelnicy powinni mieć się na baczności, gdy Trzynastka była w pobliżu, a do tego zaczynała się nudzić.

Z psychopatami zawsze lepiej mieć się na baczności.

Manon wraz ze swoją Trzynastką ruszają z powrotem do obozowiska.

Żadna z nich nie znalazła ani jednej Crochan, choć od miesięcy przetrząsały osadę za osadą. Manon oczekiwała za to jakiejś kary, chłosty, może kilku złamanych palców, nic trwałego, ale za to efektownego. W ten właśnie sposób babka karała swe podwładne. Liczyło się dla niej tylko upokorzenie.

Zazwyczaj będziemy starały się wycinać zbędne opisy okrucieństw, aczkolwiek ten przywołałam, żeby pokazać, jak okrucieństwo jest wpisane w strukturę wiedźm.

Tymczasem poznaczone złotymi plamkami czarne oczy babki, oznaka najczystszej krwi klanu Czarnodziobych, skierowane były na północ, ku Dębowej Puszczy i górującym nad nią Białym Kłom. Z powodu, którego Manon nigdy nie chciała poznać, czarno-złote oczy były najcenniejszą cechą w ich klanie. Gdy Matrona ujrzała czyste, ciemne złoto w źrenicach nowo narodzonej Manon, uniosła ją znad stygnącego ciała córki i ogłosiła ją niekwestionowaną dziedziczką.

Maas definitywnie wyczerpały się pomysły. Nic, tylko oczy i oczy. Może w tym wypadku chodzi o to dziedzictwo demonów, Valgów, od których wywodzą się wiedźmy?

– Ruszymy na północ – powtórzyła Matrona, gdy wzgórza zasłoniły obozowisko. – Wyślij po jednej ze swoich na południe, wschód i zachód. Mają odszukać nasze krewne i kazać im zgromadzić się na Elfiej Przełęczy. Każda ma się stawić. Nie wolno pominąć ani jednej wiedźmy z naszego klanu.

Dalej mamy ekspozycję dotyczącą tego, że od czasu upadku Wiedźmiego Królestwa, trzy klany wiedźm zawsze muszą być gotowe, by się nawzajem chronić czy odzyskać ojczyznę. Ojczyznę, którą straciły przez klątwę królowej Crochan i od tamtej pory są skazane na tułaczkę. Jako przedstawicielka mordowanych przez nie ludzi, z pełną satysfakcją mogę napisać – dobrze im tak.

Utrata ojczyzny to nie jedyne nieszczęście, jakie spotkało Czarnodziobe, Żółtonogie i Błękitnokrwiste.

Trzynastka i członkinie dwóch innych sabatów były niemalże ślepe, głuche i oszalałe z bólu po odkryciu, że utraciły umiejętność latania.

Może byłoby mi ich szkoda, gdyby same miały minimum szacunku wobec ludzi.

Połowa z nich nie zdołała pokonać Przełęczy. Trzynastka dokonała tej sztuki z największym trudem, a Manon nieomal utraciła ramię po tym, jak zapadła się pod nią pokrywa lodowa. Ocaliła je tylko dzięki błyskawicznej reakcji Asterin, swej pierwszej zastępczyni, oraz brutalnej sile Sorrel, która pełniła funkcję drugiej zastępczyni. Manon nie powróciła od tego czasu na Elfią Przełęcz. Od wielu miesięcy za to docierały do niej pogłoski o istotach o wiele mroczniejszych niż wiedźmy, które się tam gnieździły.

Istoty mroczniejsze od wiedźm? Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby istniało coś gorszego od bandy tych krwiożerczych degeneratek.

Matrona przekazuje Manon, że nie żyje baba Żółtonoga. W przeciwieństwie do czytelników nie wie ona, kto i dlaczego ją zamordował.

– Król Adarlanu zaprosił nas na spotkanie na Przełęczy. Mówi, że ma dla nas dar.

Manon próbowała sobie przypomnieć to, co wiedziała na temat podstępnego, niosącego śmierć władcy, który był gotów na wszystko, aby podbić cały świat.

If you’re evil and you know it clap your hands: 146

Nawet w narracji wiedźm Dorian I musi być negatywnie przedstawiany. Sorry, ale z waszej dwójki wolę króla, on by mnie przynajmniej nie opędzlował, wcześniej nabawiwszy się moim strachem.

Dziwi mnie, że nie rozmawiają o nim z minimalnym podziwem/szacunkiem, że w przeciwieństwie do ogółu nędznych ludzi nie okazuje lęku i jest bezwzględny. 

Jej obowiązkiem jako przywódczyni sabatu i spadkobierczyni babki było chronić ją za wszelką cenę. Instynktownie więc pakowała się w każdą możliwą pułapkę i sprawdzała każde potencjalne zagrożenie.

A czy spadkobierca nie powinien o siebie przypadkiem dbać? Jeśli Manon by zginęła, jej klan zostałby bez dziedziczki, co stawiałoby go w bardzo niewygodnej pozycji.

– To może być zasadzka. Król chce zebrać nas w jednym miejscu, a potem zniszczyć. Może dogadał się z Crochan albo z Błękitnokrwistymi? Zawsze chciały objąć przywództwo nad wszystkimi klanami Żelaznozębnych.

– Och, nie sądzę – prychnęła Najwyższa Matka Czarnodziobych. Jej bezdenne czarne oczy migotały.

Nowe szaty zabójczyni: 121

– Król ma dla nas propozycję. Dla wszystkich Żelaznozębnych.

Manon czekała, choć w innej sytuacji byłaby gotowa wypatroszyć każdego, kto wystawiłby jej cierpliwość na próbę.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 102

Babka wyznaje, że Dorian I zamierza utworzyć powietrzną kawalerię i w tym celu od lat hoduje wywerny. Wiedźmy mają mu posłużyć za jeźdźców. Po wszystkim pozwoli im zachować rumaki, które Matrona zamierza wykorzystać do odbicia ojczyzny.

Wywerny nie były co prawda zaklętymi miotłami z żelaznego drewna, ale nadawały się idealnie.

Nie wiem jak wam, ale mi niezbyt podoba się wizja dawania brutalnym, niezrównoważonym kobietom równie groźnych zwierząt. Nawet, jeśli zawarły z królem Adarlanu umowę, że go nie najadą, to nie wierzyłabym, czy jej dotrzymają. Jak przekonamy się w kolejnych rozdziałach, Manon nie jest uczciwą osobą, więc na miejscu Doriana I poszukałabym jeźdźców gdzieś indziej.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 102

Royal pussy: 102

If you’re evil and you know it clap your hands: 146

Nowe szaty zabójczyni: 121

Światek z kart: 183

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 97

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 109

Czy na sali jest lekarz?: 18

Zbędne cięcie: 47

Moda na cytat: 4

*Wiek to tylko liczba: 6

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz