Rozdział 29
Rozdział rozpoczyna się od perspektywy Sorschy. Jak na standardy komedii romanty… epickiego fantasy przystało, roztrząsa ona swój niedawny pocałunek z Dorianem.
Próbując sobie wmówić, że pocałunek był jedynie sposobem na wyrażenie jej wdzięczności, Sorscha zapukała do drzwi w wieży.
Muszę spytać tatę, czy pacjentki też mu tak dziękują po wizycie.
– Wymyśliłam lepsze połączenie. Mięta będzie łatwiejsza do przełknięcia od szałwii – powiedziała, pokazując mu pucharek z czerwonawym płynem.
Książę podszedł do niej. Coś w jego sposobie poruszania się sprawiło, że aż się wyprostowała. Przypominał jej drapieżnika, zwłaszcza gdy odstawił pucharek i wbił w nią długie, poważne spojrzenie.
Gdyby mężczyzna kojarzył mi się z drapieżnikiem, to raczej traktowałabym to w charakterze czerwonej flagi, a nie afrodyzjaku. Chyba, że Sorschę kręcą bad boje.
Tak jak każdą żeńską postać w tym uniwersum.
Dorian pyta uzdrowicielkę, czemu ta mu pomaga. Ta próbuje się wykręcać i zachować minimum profesjonalizmu, ale książę jej na to nie pozwala.
– Chciałem ci podziękować – szepnął, zbliżając się do niej. – Za to, że zobaczyłaś prawdziwego mnie i nie uciekłaś.
– Ja…
Sorscha płonęła od środka. Szarpnęła na tyle mocno, że ją puścił.
Dobrze, bardzo rozsądnie. Cokolwiek do siebie czują, ten związek nie miałby szans na powodzenie. Zwłaszcza, że jak się domyślacie, Sorscha ma do stracenia więcej niż tylko swoje miłostki do Doriana, na co wskazuje akapit po jej wyjściu z komnaty księcia:
Oparła się o kamienny mur i przykryła dłonią bijące mocno serce. Dobrze postąpiła, mądrze. Przeżyje tylko wtedy, gdy nikt nie będzie jej dostrzegał. Musiała działać cicho i dyskretnie, a do tego nie popełniać błędów.
Chyba nietrudno się domyślić, z kim współpracuje nasza uzdrowicielka.
Ale przecież nie chciała pozostać niezauważona. Chciała, by książę ją widział. Przy nim Sorscha miała ochotę śmiać się i śpiewać.
Też bym się śmiała z typa, który po każdym treningu przychodzi do mnie z nową raną.
I który uważa, że temblak ubliża jego męskiej dumie.
Niespodziewanie Dorian wychodzi ze swojej komnaty. Sorscha, choć sama przed chwilą go odtrąciła, stwierdza YOLO i:
Nagle uzdrowicielka złapała go za materiał tuniki, przyciągnęła do siebie i pocałowała żarliwie.
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 124
Możecie zastanawiać się, za co dałam ten punkcik. Otóż aktualnie analizujemy rozdział dwudziesty dziewiąty z sześćdziesięciu ośmiu. Rozumiem, że ze względu na wiele perspektyw bohaterowie nie mają aż tyle czasu ekranowego i nie na każdym da się skupić w równym stopniu. Niemniej jednak drażni mnie, że wątki, które potrzebują troski (a nie ukrywajmy, romanse również do nich należą, zwłaszcza u Maas) są zaniedbywane na korzyść zapychaczy czy toksycznej więzi Rowana z Celinką. Nikt przecież nie bronił autorce szerzej ukazać relację Doriana z Sorschą, ich dynamikę, powód, dla którego ciągnie ich do siebie. Tymczasem cały ich romans dzieje się tak naprawdę za kulisami. Zauroczenie Sorschy bierze się znikąd i tak naprawdę nijak nie zostaje skonfrontowane z tym, jaki rzeczywiście okazuje się Dorian, a uczucia księcia wydają się tylko i wyłącznie zwykłym pożądaniem. Też na dobrą sprawę nieusprawiedliwionym, bo sam przecież opisywał uzdrowicielkę jako zwyczajnie ładną, a nie jakąś oszałamiającą. Ich pierwszy pocałunek pojawia się w scenie, która nie ma nawet jakiegoś romantycznego podłoża, a kolejny przeczy konsekwencji w budowaniu postaci oraz ich motywacji. Z tego też względu uważam cały ten wątek za niedopracowany oraz niewiarygodny. A uwierzcie, nie ma nic gorszego niż niewiarygodny romans w książce, która na dobrą sprawę tylko tym mogłaby się ratować.
Przeskok na Chaola. Kapitan idzie spotkać się z Aedionem oraz swoimi nowymi współpracownikami z Tarasu.
Założył ciężki płaszcz z kapturem i zabrał więcej broni niż zwykle.
Ciemna Gwiazda też z tego już żartowała, ale czytając takie opisy przypominają mi się gry typu Wiedźmin czy Skyrim, gdzie cały dobytek swojej postaci masz przy sobie. To by w sumie wyjaśniało, jakim cudem Celinka zawsze posiada tyle noży do rzucania.
Usłyszał gwizd z drugiego końca uliczki i powtórzył go. Spośród mgieł nadpływających znad Avery wyłonił się Aedion. Jego twarz również zakrywał kaptur.
Nie miał przy sobie Miecza Orynthu, który zastąpił sporym arsenałem noży i sztyletów.
Rozumiem, że nosił je na wierzchu i stąd Chaol to zauważył.
Wyglądał na człowieka, który jest w stanie wejść do piekła i wyjść stamtąd z uśmiechem na twarzy.
Występuje w Szklanym tronie, więc dużej różnicy nie widzę.
Mężczyźni czekają na swoich kompanów. W tym czasie Chaol wyznaje, że zależy mu na szybkim pozyskaniu informacji, gdyż za niedługo wyjeżdża do Anielle.
– Słyszałem, że nie żyjesz w zgodzie z ojcem. Skąd ta nagła zmiana?
Łatwiej byłoby go teraz okłamać, ale Chaol oznajmił:
– Mój ojciec to potężny człowiek. Potrafi wpłynąć na wielu znaczących członków dworu i należy do rady królewskiej.
– Nieraz się z nim starłem podczas kilku narad wojennych. – Aedion zaśmiał się cicho.
Chaol sporo by zapłacił, by być tego świadkiem.
– Pomógł mi wysłać ją do Wendlyn – powiedział bez uśmiechu. – Nie było innego sposobu.
Szybko opisał układ, który zawarł z ojcem. Generał wypuścił powietrze z płuc, gdy mężczyzna skończył mówić.
– Cholera – oznajmił i pokręcił głową. – Nie wiedziałem, że w Adarlanie można jeszcze spotkać tak honorowych ludzi.
Aedion też powoli zaczyna crushować Chaola.
Trudno było o większy komplement z jego ust.
Chaol teraz:
Kapitan pyta Aediona o jego ojca. Generał odpowiada, że matka nigdy nie zdradziła mu jego tożsamości. Rozmowę naszych gołąbków przerywa pojawienie się młodszego z buntowników.
W blasku księżyca widać było migotliwą plamę krwi na tunice spiskowca.
– Gdzie jest Murtaugh? – spytał generał, wsuwając mężczyźnie rękę pod pachę.
– Nic mu się nie stało – wyszeptał Ren, blady jak ściana. Kapitan rozejrzał się uważnie dookoła. – Śledzono nas… Próbowaliśmy ich zgubić. – Skrzywił się ledwie zauważalnie. – Otoczyli mnie.
– Ilu? – spytał cicho generał, choć Chaol niemalże wyczuwał emanującą od niego wściekłość.
– Ośmiu. – Młody lord zasyczał z bólu. – Zabiłem dwóch i wymknąłem się. Reszta mnie ściga.
W ósemkę nie dali rady ubić jednego typa i dorwać staruszka? Serio?
Wiedząc, że napastnicy czają się blisko, Aedion każe Chaolowi i Renowi schować się w pobliskich beczkach. Sam zaś stawia im czoła, co z jakiegoś powodu jest pokazane po przeskoku.
Zbędne cięcie: 64
Chaol nie mógł się nadziwić jego umiejętnościom. Szybkość i zręczność Aediona oraz jego bezgraniczna wiara we własne siły wynosiły walkę do poziomu brutalnego, bezlitosnego tańca. Potyczka zakończyła się, zanim naprawdę się rozpoczęła. Napastnicy wydawali się doświadczonymi wojownikami, ale w walce z szermierzem z krwią Fae tętniącą w żyłach byli tylko amatorami.
Chaol teraz:
A tak poważnie, trochę śmiechłam ze speedrunu pokonania szóstki typa przez jednego ziomka. Nawet jeśli Aedion ma przewagę w postaci swojego pochodzenia, to autorka mogła chociaż odrobinę się wysilić, a nie streszczać całą walkę do jednego akapitu.
Chaol nigdy nie widział kogoś, kto walczyłby w ten sposób. Tylko… tylko Celaena mogła się z nim równać. Nie miał pojęcia, kto wyszedłby zwycięsko z pojedynku między nimi dwojgiem, ale gdyby połączyli siły… Kapitanowi zrobiło się zimno na samą myśl. Sześciu ludzi zabitych w ciągu chwili. Sześciu!
No już, Chaolu, spokojnie. Pamiętaj, że według zamysłu autorki miałeś być hetero.
Aedion wrócił do Chaola. Bez uśmiechu na twarzy rzucił kawałek materiału na ziemię. Nawet Ren, oddychający z trudem przez zaciśnięte zęby, zwrócił na niego uwagę.
Był to ciężki, czarny materiał, na którym ciemną nicią wyszyto wywernę, przez co widać ją było jedynie w blasku księżyca. Królewski znak.
Ech, w takim razie nic dziwnego, że napastnicy okazali się takimi nieudacznikami. Dorian I nie potrafi zatrudniać ludzi dobrych w swoim fachu.
Chaol wyjawia, że nie znał tamtych ludzi.
– Z tego, co słyszę – Aedion, wciąż kipiąc ze złości, odwrócił głowę w kierunku odgłosów, których ludzkie ucho Chaola nie było w stanie wychwycić – jest ich tu więcej. Przeczesują slumsy w poszukiwaniu Rena. Musimy się ukryć.
Mężczyzna był jeszcze na tyle przytomny, by rzec:
– Wiem gdzie.
Gdzie schowają się nasi spiskowcy? Dowiecie się tego już za moment od Ciemnej Gwiazdy. Ja zaś żegnam się z wami podsumowaniem i do zobaczenia za tydzień.
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 150
Royal pussy: 105
If you’re evil and you know it clap your hands: 158
Nowe szaty zabójczyni: 144
Światek z kart: 201
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 124
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 120
Czy na sali jest lekarz?: 21
Zbędne cięcie: 64
Moda na cytat: 9
Sweet home Taras: 9
*Wiek to tylko liczba: 12
Rozdział 30
Chaol wstrzymywał oddech przez całą drogę. Wraz z Aedionem prowadzili półprzytomnego Rena, chwiejąc się i zataczając niczym pijacy szukający rozrywek w slumsach. Pomimo późnej godziny na ulicach kwitło życie. Jedna z mijanych kobiet złapała generała za tunikę i wyszeptała nieprzyzwoitą propozycję, ale uwolnił się od niej delikatnie i rzekł:
– Nie płacę za to, co mogę dostać za darmo.
Incel czy trener podrywu by ci powiedział, że przez randki, prezenty czy nawet postawienie drinka płacisz za współżycie.
Z jakiegoś powodu zabrzmiało to jak kłamstwo, bo Chaol nie widział ani nie słyszał, żeby Aedion przez ostatnich kilka tygodni wylądował z kobietą w łóżku. Być może świadomość, że Aelin żyje, zmieniła jego priorytety.
A niby postacie u Maas tak gardzą tymi złymi ploteczkami ( ͡° ͜ʖ ͡°)
I no jakby… Nikt nie pytał. To mocno sugeruje, że jednak Aedion czuje miętę do Celinki.
Cichaj, ja naprawdę mam dosyć tego wątku. Czemu niektórzy autorzy (Maas, Claire) nie potrafią pisać normalnych więzi między rodzeństwem, tylko robią jakieś kazirodczo-podobne twory? Bracia i siostry nie myślą o sobie w ten sposób, nie mają obsesji na swoim punkcie, nie zachwycają się swoimi zapachami…
Sweet home Taras: 10
Faceci wbili do palarni opium. Na powitanie wbija im postać, która będzie źródłem hehe komedii.
Wtedy na spotkanie wybiegła im starzejąca się burdelmama. Jej długa tunika i płaszcz unosiły się, jakby podrywał je niewidzialny wiatr. Krocząc cicho po wydeptanych kolorowych dywanikach, poprowadziła ich korytarzem o ścianach krytych boazerią. Zaczęła opowiadać o cenach i specjalnych ofertach na tę noc, ale Chaolowi wystarczyło jedno spojrzenie jej sprytnych zielonych oczu, aby wiedzieć, że dobrze znała Rena.
Nowe szaty zabójczyni: 145
Tak, nawet właścicielka przybytku dla dorosłych ma opisany kolor oczu.
Okazuje się, że rana Rena nie jest śmiertelna. Burdelmama pomaga facetom się ukryć, przebierając ich.
Lord oddychał z wysiłkiem, nierówno. Chaol z trudem opanował drżenie rąk, gdy drzwi lokalu otwarły się z hukiem. Burdelmama pospieszyła, by powitać przybyszów. Westfall wytężał słuch, ale Aedion słyszał wszystko bez najmniejszych trudności.
Tak, wiemy, że ma wyostrzone zmysły, nie musi się nam tego ciągle przypominać.
– A więc jest was pięciu? – szczebiotała szefowa.
– Szukamy zbiega – padła chrapliwa odpowiedź. – Z drogi.
– Ależ na pewno chcielibyście sobie odpocząć! Mamy osobne pokoje dla całych grup, a wy przecież jesteście tak potężnymi mężczyznami! – Każde słowo aż ociekało zmysłowością. – Muszę jednak potrącić coś ekstra za to, że przynieśliście miecze i sztylety. To problem, zrozumcie, gdyż pod wpływem narkotyku…
– Dość tego, kobieto! – warknął żołnierz.
Bo rozumiecie – oni wbili do burdelu pewnie na hehe seks i jak grupą, to na orgię.
To już nie jest pierwszy raz w Szklanym Tronie i trochę mnie to mierzwi, dlatego pora na hot take. Rozumiem, że postacie mogą mieć różne podejście do sex workingu czy krótkich romansów/one night standów. Nie wymagam też jakiegoś niesamowitego entuzjazmu, szczególnie, że autorka może mieć bardziej krytyczną opinię wobec danych zjawisk. Jednak serio trzeba przedstawiać to środowisko jako pełne degeneratów, z którego usług korzystają tylko złe postacie? W sensie w czym Chaol jest lepszy od żołnierza, co chodzi kulturalnie do burdelu, kiedy sam spędzał czas służby na uprawianiu seksu w schowku z osobą, z którą był w nieformalnym związku? Czekają nas jeszcze bardziej obrzydliwe sceny łóżkowe, więc no nie rozumiem tych podwójnych standardów u Maas i pogardy dla środowiska, które i tak ma przejebane. I piszę to jako osoba, co ma mieszane uczucia do przedstawiania sex workingu w mediach, czyli pełnego brokatu, głównie z perspektywy uprzywilejowanych osób i wyciszania negatywnych głosów w dyskusji.
Po lokalu poniósł się odgłos dartych zasłon, gdy zbrojni przeszukiwali jeden pokój za drugim. Serce Chaola waliło jak szalone, ale nadal leżał rozluźniony, choć miał ochotę sięgnąć po jakąś broń.
– A więc róbcie to, co do was należy – powiedziała spokojnie gospodyni.
Ren był tak oszołomiony, że w istocie wyglądał, jakby uległ działaniu narkotyku. Kapitan miał nadzieję, że sam wywiera równie przekonujące wrażenie. Żołnierze zerwali zasłonę.
– Czyżby to winko? – wybełkotał Aedion, patrząc na przybysza przymrużonymi oczami. Na jego twarzy zastygł głupkowaty uśmiech. Trudno byłoby rozpoznać w nim słynnego generała. – Czekamy chyba z dwadzieścia minut.
Chaol obdarzył żołnierzy niemądrym uśmiechem. Wszyscy mieli ciemne, nieznane mu mundury. Kim oni byli, do ciężkiej cholery? Dlaczego wzięli Rena na celownik?
– Winka! – warknął Aedion, wypisz wymaluj rozpieszczony syn bogatego kupca. – I to w tej chwili!
Żołnierze zaklęli i powrócili do poszukiwań. Pięć minut później znikli.
Czemu oni, odgrywając role, muszą być tak do bólu przerysowani? Na miejscu tych żołnierzy od razu bym sprawdzała.
Mamy kolejny przeskok. Z jednej strony nie jest zaraz po wydarzeniach, jednak nie zmienia się perspektywa czy coś, więc daję punkt.
Zbędne cięcie: 65
Burdelmama opatrzyła Rena. Okazuje się, że nikt nie ma pojęcia, kto ich śledził i po co, a ziomki Aediona nie mają gdzie mieszkać. Kuzyn Celinki prosi, by opowiedzieli im o teorii magii. Stąd kolejny przeskok, kiedy Ren odsyskał siły. Średnio widzę sens.
Zbędne cięcie: 66
Upłynęło wiele czasu, zanim Ren odzyskał siły na tyle, aby można go było przenieść w inne miejsce. Murtaugh wykorzystał więc te chwile i przekazał im wszystko, co wiedział. Jego historia, miejscami opowiadana szeptem, okazała się długa. Starzec nie szczędził szczegółów. Mówił o koszmarach, których doświadczyli podczas ucieczki, i o każdej z blizn Rena. Chaol zrozumiał, dlaczego młody buntownik był tak oszczędny w słowach. Zdołali przeżyć tylko dzięki temu, że na każdym kroku pamiętali o konspiracji.
Pfi, Celinka, Chaol i Dorian wytrzymali świetnie dwa tomy i bez tego.
Kolejna ekspozycja – w dniu utraty magii fale leciały z trzech konkretnych miejsc należących do króla.
– Teraz już się nie dziwię, że kazałeś Renowi być dla mnie miłym. – Aedion uśmiechnął się leniwie.
Ten niespodziewanie jęknął, jakby usiłował odzyskać przytomność. Czy młody buntownik choć raz czuł się bezpiecznie przez ostatnich dziesięć lat? To wyjaśniałoby gniew, niespokojny gniew w sercach wszystkich młodych ludzi, których dotknął upadek Terrasenu. Celaena była jedną z tych osób.
To nie usprawnia ich do bycia sebiksem spod bloku.
Chaol podarowuje buntownikom mieszkanie Celinki.
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 150
Royal pussy: 105
If you’re evil and you know it clap your hands: 158
Nowe szaty zabójczyni: 145
Światek z kart: 201
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 124
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 120
Czy na sali jest lekarz?: 21
Zbędne cięcie: 66
Moda na cytat: 9
Sweet home Taras: 10
*Wiek to tylko liczba: 12
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz