poniedziałek, 3 października 2022

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 28

 

Celinka została zabrana przez Rowana na wycieczkę do wioski uzdrowicieli, która jest między światem Fae a ludzi. Dziewczynie bardzo się spodobało, ale nie zagrzała długo miejsca, ponieważ Rowan zaplanował kolejną wyprawę na następny dzień.

Rowan, oczekujący już przy jej komnacie, podał jej otwartą paczkę.

– To ubranie – powiedział.

Zabójczyni upchnęła dodatkową koszulę oraz bieliznę w swojej sakwie. Wojownik zarzucił ją sobie na plecy, co Celaena uznała za oznakę dobrego nastroju, gdyż oczekiwała, że to ona odegra rolę muła jucznego.

To niesamowita relacja się szykuje, jeżeli Celinka jest zaskoczona minimalnym gestem dobroci.

Mam wrażenie, że u Maas relacje romantyczne zaczynają się w tak patologiczny sposób (kto czytał Dwory ten wie, że tam było podobnie), iż potem minimalne gesty dobroci ze strony truloffów przybierają astronomiczny wymiar. Naprawdę, jak można tak nisko zawieszać poprzeczkę dla swoich postaci? Nie chodzi o to, żeby z każdego robić wielkiego romantyka – wtedy to przesada w drugą stronę – ale podkreślanie tak oczywistych rzeczy, że to chłop wziął manatki, zalatuje brakiem jakichkolwiek standardów. Ok, wielki, silny Rowan wziął bagaże, no i co z tego? Czy to nagle czyni z niego bohatera? Obmywa go z czynów, jakich dokonał na Celince i jakich się jeszcze dopuści?

Odnoszę wrażenie, że Maas po prostu nie potrafi opisać przekonująco chemii formującej się między postaciami, więc najpierw musi wplątywać je w bezsensowne konflikty, by potem robić halo z tego, jak normalnie porozmawiają. A prawdą jest, że rozmowa to b a z a pod relację, a nie jakiś ogromny wyczyn. Ale hej, może to ja mam wygórowane standardy i wolę pisać oraz czytać o postaciach męskich, które od początku wykazują szacunek do swoich wybranek, a nie dopiero po spuszczeniu im manta.

A tak poza tym sakwy nie są dla koni? Przecież ich konstrukcja uniemożliwia noszenie na plecach, ale może mam za słabą wyobraźnię, by to zobaczyć.

Nie powiedział ani słowa do chwili, gdy znaleźli się wśród otulonych mgłą drzew. Znów kierowali się na zachód. Gdy mury twierdzy znikły, a dziewczyna znów poczuła pożegnalne mrowienie kamieni granicznych, Rowan zatrzymał się w końcu i zarzucił kaptur na głowę.

Nie wiem czy to moc Fae czy kolejna durna metafora, ale mrowienie kamieni granicznych? Serio?

– Zmień postać i ruszamy – rzekł. Było to drugie zdanie, które do niej powiedział tego poranka.

– A ja już sądziłam, że zostaniemy przyjaciółmi.

Fae uniósł brew i nakazał Celaenie gestem, aby się przemieniła.

– To trzydzieści kilometrów stąd – rzucił na zachętę i uśmiechnął się krzywo. – Czeka nas bieg w obie strony.

Na samą myśl o takim wysiłku pod dziewczyną ugięły się kolana. Oczywiście Rowan nie byłby sobą, gdyby nie zamienił wyprawy w torturę.

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 120

Bo wiesz, kto się czubi, ten się lubi.

– A dokąd się wybieramy?

Wojownik zacisnął zęby. Jego tatuaż rozciągnął się.

Wyobraziłam sobie wycinanie tribala z człowieka i robienie z niego gumowej zabawki.

– Znaleziono kolejne ciało. Pół-Fae z sąsiedniej twierdzy. Trup został porzucony tak samo jak poprzednie. Chcę się udać do osady i przesłuchać ludzi, ale… – Skrzywił się i pokręcił głową, najwyraźniej odbywszy krótką rozmowę ze sobą w myślach. – Ale będę potrzebował twej pomocy – zakończył. – Śmiertelnikom przyjdzie łatwiej rozmowa z tobą.

XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

Nie wierzę. Chociaż cieszy mnie samoświadomość, że jest zbyt dużym bucem dla ludzi.

– To komplement?

Rowan przewrócił oczami.

Może wczorajsza wyprawa do osady uzdrowicieli nie była złośliwością z jego strony. Może naprawdę chciał być dla niej miły.

Jaka ta relacja jest toksyczna. Nie wiem, jak ma być z tego wielka miłość, jak Celinka robi święto z każdego potencjalnego aktu miłosierdzia i zakłada wszystko najgorsze od Rowana.

Mamy tę samą telenowelę co zwykle – Celinka nie chce się zmieniać, a Rowan na to nalega:

Fae szarpnął ją mocno.

– A może ty się boisz?

Celaena rozchyliła nozdrza.

– Boję się tylko tego, jak bardzo chcę cię udusić.

Wyjątkowo daję passa Celince na obrażanie tego buca. To jest takie piękne <3

Przede wszystkim chciała jednak znaleźć ową istotę i ukarać ją za to, że morduje niewinnych i zmusza ją samą do wysiłku. Postanowiła, że zabije ją powoli, bardzo powoli. W jej sercu robiło się coraz goręcej.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 146

Cóż za niesamowita, empatyczna pretendentka do tronu. Wcale nie czuje przyjemności z zadawania zbędnego bólu.

– Pielęgnuj swój gniew – mruknął Rowan.

Czy to dlatego powiedział jej o trupie? Cóż za łajdak! Jak mógł nią tak manipulować!

– Spraw, by gniew stał się twoim mieczem, Aelin. – Twarz wojownika była nieprzenikniona. – Jeśli nie możesz odnaleźć w sobie pokoju, spraw, by gniew wywołał twą przemianę. Oswój go, okiełznaj. To nie twój wróg.

Rowan powoli zmienia się w Yodę.

Takiego hot Yodę. Daddy Yoda.

Przepraszam, jest prawie pierwsza, moje poczucie humoru o tej porze staje się jeszcze gorsze niż zazwyczaj.

Celinka uwalnia swój gniew.

Ujrzała zawzięty uśmiech Rowana i czające się w nim wyzwanie. Wojownik pomknął z taką prędkością, że ledwie mogła za nim nadążyć. Niespodziewanie wyrósł w innym miejscu i szarpnął Celaenę za warkocz. Odwróciła się, ale Fae już znikł. Stęknęła, gdy uszczypnął ją w bok.

– Przestań!

Stał teraz przed nią, a w jego oczach płonęło dzikie zaproszenie. Dziewczyna od dawna przyglądała się jego sposobowi poruszania się, sztuczkom i cechom szczególnym. Wiedziała mniej więcej, na jakie reakcje z jej strony Rowan będzie gotów. Skrzyżowała więc ramiona, udając, że szykuje się do wybuchu złości, bo tego się właśnie spodziewał! Zaczekała, aż rzuci się w lewo, by ją szturchnąć lub uszczypnąć, zakręciła się, odtrąciła jego ramię łokciem i trzepnęła go drugą ręką po głowie. Wojownik stanął jak wryty i zamrugał. Celaena uśmiechnęła się.

Rowan obnażył złowieszczo kły.

– Na twoim miejscu wziąłbym teraz nogi za pas.

Rzuciła się do biegu, a Fae pomknął za nią.

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 121

Słodka Marysiu, poczułam się jak w przedszkolu. Nawet pojawiło się ciągnięcie za warkocz X’D Co jeszcze? Dostaniemy odpowiedź „chłopcy zawsze będą chłopcami”?

Uuu, jeszcze trochę i Celinka da Rowanowi swoje złote myśli, żeby się wpisał.

Dostajemy bardzo niepotrzebny przeskok, bo do samego biegu bohaterów, gdzie Celinka opisywała swoje przeżycia. Oczywiście była zachwycona z powodu swojego innego ciała.

Zbędne cięcie: 61

Rowan pędził przy niej, ale tym razem nie próbował jej złapać. Nie, dobrze się bawił. Czy to możliwe?

Spojrzał na nią, oddychając ciężko, ale równo. Być może przyczyną był blask słońca przebijający się między gałęziami, ale mogłaby przysiąc, że ujrzała w jego oczach taki sam błysk zadowolenia, jaki z całą pewnością widział u niej. Przysięgłaby, że Fae się uśmiecha.

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 122

 

 

Pora świętować fakt, że ten robot ma jakieś pozytywne uczucia.

A tak na serio – nie jesteśmy w liceum, by przeżywać każdy uśmiech swojego crusha.

I KOLEJNY PRZESKOK ZARAZ PO WYŚCIGU NO JA NIE WYTRZYMIE ZARAZ.

Zbędne cięcie: 62

Celinka zauważyła, że lepiej panuje nad swoją nową mocą.

Szybko poszło, zważając na to, że jeszcze kilka dni temu Celinka nie potrafiła nawet zmienić formy…

Otarła pot z czoła, szyi i twarzy. Oddychała ciężko, ale wiedziała, że mogłaby biec o wiele, wiele dłużej. Na bogów, gdyby mogła rozwinąć tę samą prędkość owej nocy, gdy zginęła Nehemia…

Nie, nic by to nie dało. Księżniczka dokładnie zaplanowała własną śmierć. Gdyby jej plan się nie powiódł, z pewnością znalazłaby inny sposób, a powzięła tę myśl tylko dlatego, że Celaena nie chciała jej pomóc. To wspaniałe ciało Fae nie wpłynęłoby na nic.

Rozumiem, że Maas nie chciała, żeby ktoś pomyślał, że postać Nehemii została nagle zapomniana, kiedy były wielkimi psiapsiami, ale myślałam, że Celinka dawno przepracowała sobie ten temat. Takie uwagi są zbędnym zapełniaczem.

Jak dla mnie co najmniej połowa tej książki do zbędne zapychacze, ale hej, sześćset stron samo się nie zapełni.

Dziewczyna zamrugała i uświadomiła sobie, że gapi się na Rowana. Zadowolenie znikło z jej twarzy i ustąpiło miejsca lodowatej powadze. Fae rzucił jej koszulę, którą trzymał przez cały czas.

– Przebieraj się.

A tak bardzo cieszyliśmy się, że zachowują się choć trochę jak ludzie.

Szybko się przekonali, że nakłonienie kogokolwiek do rozmowy z dwójką Fae graniczy z cudem. Celaena zaczęła się zastanawiać, czy nie powrócić do swojej ludzkiej formy, ale wiedziała, że jej nastrój na pewno się wówczas pogorszy, a poza tym zdradzi ją akcent. Nie wydawało jej się, aby miejscowi przyjęli przybyszkę z Adarlanu lepiej od Fae. Na ich widok zatrzaskiwano okna, przypuszczalnie ze względu na Rowana, który wyglądał jak ucieleśnienie śmierci. Tych ludzi, którzy odważyli się do nich zbliżyć, traktował jednakże z zaskakującym spokojem. Nie podnosił głosu, nie warczał, nie groził im. Nie uśmiechał się wprawdzie, ale jak na siebie wręcz tryskał radością.

Normalnie order mu wręczyć.

Zwłaszcza za ten brak warczenia!

Mieszkańcy nie chcą pomocy od naszej dwójki. Z tego też względu Rowan i Celinka będą spać na dworze. W sumie nic dziwnego, biorąc pod uwagę rasizm i brutalność istot. Też bym tak się zachowywała.

– Uwierzyłabym, że mamy do czynienia z dziką bestią, gdyby znikł ktoś spośród miejscowych – myślała głośno Celaena. – Tymczasem nasz oprawca konsekwentnie wybiera tych, których nikt nie zauważa bądź za nimi nie tęskni. To stworzenie rozumne, które wie, kogo obrać za cel. Owa pół-Fae to z pewnością sygnał. Ale jak go odczytać? Czy to ostrzeżenie, abyśmy trzymali się z daleka? Po co więc w ogóle porzuca ciała?

Normalnie zagadka jak u Agathy Christie. Tylko że nie.

Właśnie miałam cię opierdzielić, że nawet tego nie porównuj, ale sama się zreflektowałaś. :P

Dziewczyna szarpnęła za jeden ze swych warkoczy i zatrzymała się przed sklepem z ubraniami. Na wystawie wisiała prosta, ładnie wycięta suknia, niemająca nic wspólnego z elegancką, strojną modą z Rifthold. Nagle Celaena zauważyła szeroko otwarte oczy pobladłej ze strachu sklepikarki, która w pośpiechu zaciągnęła zasłony. Cóż.

Nowe szaty zabójczyni: 144

Wincyj tych opisów sukienek!

Rowan parsknął.

– Pewnie jesteś do tego przyzwyczajony, co? – spytała.

– Wielu Fae, którzy zapuścili się do krain śmiertelników, było znanych z tego, że brało wszystko, na co miało ochotę. Trwało to przez wiele lat. Obecnie nasze prawa są surowsze, ale lęk pozostał.

Czyżby właśnie skrytykował Maeve?

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 147

Kurła, kiedyś to było. Kiedyś to można było bezkarnie gwałcić, okradać, bić i zabijać śmiertelników.

– A kto dba o przestrzeganie tych praw?

Na twarzy Rowana pojawił się mroczny uśmiech.

– Ja. Gdy nie jestem zajęty działaniami wojennymi, ciotka każe mi ścigać złoczyńców.

Tak, bo poziom empatii u Rowana z pewnością sprzyja pomocy komukolwiek. Już to widzę. Zresztą skoro tak często zasłuchuje się w historiach Emrysa, musi mieć sporo czasu wolnego. Nie wiem, jak duży teren mu podlega, ale nadal powinien być chyba troszkę bardziej zajęty ściganiem przestępców niż słuchaniem o dupie Maryny i znęcaniem się nad swoją uczennicą.

– I co się z nimi dzieje? Zabijasz ich?

– Jeśli sytuacja tego wymaga. – Nie przestawał się uśmiechać. – Czasami zaciągam ich po prostu do Doranelle, aby Maeve zadecydowała, co z nimi zrobić.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 148

Ludzie giną? Przepięknie.

– Chyba wolałabym śmierć z twojej ręki niż z ręki Maeve.

– Niewykluczone, że to pierwsza mądra rzecz, którą przy mnie powiedziałaś.

Ja tam nadal czekam, aż dla odmiany ty powiesz coś inteligentnego, siwy sadysto.

– Słyszałam, że towarzyszy ci pięciu innych wojowników. Polują wraz z tobą? Jak często ich widujesz?

– Spotykamy się, gdy sytuacja tego wymaga. Maeve dysponuje nimi wedle własnego uznania. Przynależność do jej osobistej eskorty to wielki zaszczyt dla wojownika.

Celaena była o tym przekonana, ale zadała sobie w myślach pytanie, dlaczego Rowan tak bardzo chciał to podkreślić.

Wiadomo, że chodzi o podbicie ego.

Ulica wokół nich opustoszała, porzucono nawet wozy z jedzeniem. Dziewczyna wciągnęła głęboko powietrze. Czyżby wyczuwała czekoladę?

– Masz jakieś pieniądze?

Rowan uniósł brew z wahaniem.

– Tak, ale oni nie przyjmą od nas łapówek.

– Tym lepiej. – Wskazała piękny szyld, kołyszący się na wietrze płynącym znad morza. Cukiernia. – Skoro nie jesteśmy w stanie ich zjednać słowami, możemy spróbować ubić z nimi interes.

– Czy ty mnie w ogóle słuchasz?

Celaena jednakże już podeszła do sklepu, z którego dolatywały niebiańskie zapachy. Na półkach leżało mnóstwo tabliczek czekolady, cukierków oraz – och, na bogów! – trufle z orzechami. Sprzedawczyni pobladła na ich widok, ale dziewczyna obdarzyła ją najszczerszym uśmiechem.

Dawno nie było Celinki żarłocznej, to proszę bardzo.

Nie miała najmniejszego zamiaru pozwolić na to, aby ci ludzie zaciągali przed nią zasłony. Przecież nie przyszła tu po to, żeby kogoś obrabować. Nehemia nigdy nie pozwoliła na to, aby ci pyszni, dwulicowi idioci z Rifthold zamykali przed nią sklepy, jadalnie czy domostwa.

Jak to mawiał klasyk – papież nigdy by czegoś takiego nie zrobił.

Z czego ja sobie przypominam, to Nehemia nigdy nie schyliła się ku zwykłym ludziom tylko siedziała w pałacu króla.

I wlatuje punkt za negatywną ocenę ludzi, którzy nic nie zrobili.

If you're evil and you know it clap your hands: 158

Nie musisz robić nic złego, jeśli pochodzisz z Adarlanu. Wtedy automatycznie masz złolskie obywatelstwo.

Celaena miała przeczucie, że przyjaciółka byłaby z niej dumna, gdyby zobaczyła ją tego popołudnia, jak chodziła od sklepu do sklepu z wysoko uniesioną głową i oczarowywała jednego człowieka za drugim.

Z jednej strony doceniam to, że postacie wreszcie napotkały na jakąś trudność, musiały zapracować na zaufanie oraz fakt, że Celinka robi to dla misji, a nie nagle z dobroci serca, ale czemu w taki sposób? Na miejscu tych mieszkańców bałabym się, że te ciastka są zatrute czy coś.

Kolejny bezużyteczny przeskok, ponieważ opisuje altruistyczne działania Celinki.

Zbędne cięcie: 63

Gdy Celaena weszła do ciasnego biura gildii posłańców, aby nadać list, udało jej się wypytać kilku pracowników, czy ostatnio zatrudniał ich ktoś godny uwagi. Żaden z nich nie miał nic ciekawego do przekazania, ale dziewczyna i tak obdarzyła ich hojnymi napiwkami. Rowan posłusznie taszczył za nią wszystkie torby oraz opakowania z wyjątkiem pudełka z czekoladkami, którymi zajadała się po drodze.

Oczywiście musiała je zjeść ;_____;

Oczywiście poczęstowała go, ale odpowiedział, że nie jada słodyczy. Za nic w świecie.

Nie była zaskoczona.

Ponieważ edgy ludzie nie znoszą słodyczy, beee.

Prawdziwi samcy jedzą surowe mięso i popijają je spirytusem!

Oczywiście wszyscy mieszkańcy pozytywnie odebrali czyny pary, jednak zauważyli, że ich działania zgarniają zbyt wiele uwagi.

Mamy kolejny przeskok, tym razem flashbacki z dzieciństwa Celinki.

Matka zwała ją Ognistym Sercem.

Zapewniając tym wylew u Laptopcjusza.

*rozsierdzona*

Dla jej dworu i poddanych miała jednak pewnego dnia stać się Królową.

Można normalnie z małej litery, ale po co. Musi być EPYCKO.

*rozpędza się i uderza głową prosto w ścianę*

Dla nich była potomkinią dwóch potężnych rodów i spadkobierczynią ogromnej mocy, która miała zapewnić wszystkim bezpieczeństwo i przydać ich królestwu jeszcze więcej blasku. Mocy, która była darem, ale też bronią.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 120

Przez pierwszych osiem lat jej życia stanowiło to temat niekończących się debat. Gdy dorosła i okazało się, że odziedziczyła wygląd matki oraz wybuchowy, gwałtowny, wręcz dziki charakter ojca, ostrożne pytania, zadawane przez władców okolicznych królestw, stały się coraz głośniejsze. I wiedziała, że wszyscy dowiedzą się o tym, co się stało.

Czy my teraz czytamy jakąś baśń dla dzieci?

A i urodzenie się z danym charakterem nie tłumaczy bycia toksycznym.

Nie wydaje mi się, żeby charakter można było odziedziczyć. Można odziedziczyć temperament, owszem (w tym wypadku choleryczny), ale charakter to kwestia wypracowania. Tym bardziej propsy dla rodziców Celinki, którzy nie nauczyli jej nad sobą panować. Chociaż nie będę ich obwiniać, wszak długo swojej córki nie chowali, a okres dojrzewania spędziła z Arobynnem, który miał nierówno pod sufitem.

Celinka zostaje kładziona do snu. Rodzice dyskutują co zrobić z tym, że ich córka spaliła bibliotekę. Ojciec chce ją wysłać do szkoły magii, na co protestuje matka.

– A ty sądzisz, że powinniśmy zgodzić się, aby te małe dranie zakazały jej wstępu do biblioteki? Myślisz, że to w czymś pomoże? Że uchroni ją przed tym losem? Powiedz mi prawdę. Dlaczego nasza córka tak bardzo lubi czytać?

– To nie ma żadnego związku.

– Powiedz mi.

Matka nie odpowiedziała.

– Ona ma osiem lat – warknął ojciec. – Powiedziała mi, że jej najbliższymi przyjaciółmi są bohaterowie z książek.

Tak się kończy bycie inną dziewczyną.

– Ma Aediona.

– Ma Aediona, bo to jedyne dziecko w całym zamku, które nie ucieka ze strachu na jej widok. Jedyne, którego nie trzymano z dala od niej, ponieważ nie zajęliśmy się jej szkoleniem. Ją trzeba wyszkolić, Ev. Wyszkolić! Potrzebuje też przyjaciół. Jeśli nie będzie miała ani jednego, ani drugiego, stanie się tym, czego się obawiamy.

Zostanie pokonana magią przyjaźni?


 

Cozy Glove przecież dostrzegła jej potencjał i chciała zrobić z niej broń. W końcu w uniwersum My Little Pony przyjaźń była silniejsza od magii zuoli. Chyba tylko Discord miał lepszą moc.

Cisza, przerwana w końcu sapnięciem tuż przy jej łóżku.

– Nie jestem dzieckiem – syknął Aedion, który siedział na krześle z założonymi ramionami. Wślizgnął się do jej sypialni po wyjściu rodziców, żeby porozmawiać z nią cicho, co często robił, gdy była wzburzona. – Co więcej, nie rozumiem, co w tym złego, że jestem twoim jedynym przyjacielem.

– Cicho bądź! – mruknęła w odpowiedzi. Aedion nie potrafił zmieniać postaci, ale dzięki mieszanej krwi miał doskonały słuch, o wiele lepszy od niej. Był pięć lat starszy i naprawdę nie miała poza nim żadnych przyjaciół. Uwielbiała swój dwór, to prawda. Uwielbiała dorosłych, którzy ją rozpieszczali i tulili. Nieliczne dzieci w zamku były jednak trzymane z daleka pomimo nalegań jej rodziców. Czasem w myślach porównywała je do psów. Potrafiły wywęszyć różnicę między nimi.

Czy to porównanie to komplement? Dziwi mnie też, że rodzice nie ogłosili rozkazu czy coś, bo rzeczywiście brak grupy rówieśniczej mógł zaburzyć rozwój.

– Jej potrzeba przyjaciół w tym samym wieku – ciągnął ojciec. – Może powinniśmy posłać ją do szkoły. Cal i Marion mówią o wysłaniu Elide w przyszłym roku do...

– Żadnych szkół. A już tym bardziej nie ma mowy o tych tak zwanych szkołach magicznych. Są zbyt blisko granicy, a my nadal nie wiemy, co planuje Adarlan.

Jak jesteście władcami, to nie wiem… Może postawcie je bliżej swojego pałacu? Może ściągnijcie nauczycieli na nauczanie indywidualne? Jak zwykle robienie problemów na siłę. Akurat wysłanie do szkoły jest naprawdę spoko pomysłem. Nauczyłaby się pokory i panowania nad czarami.

Aedion wypuścił powietrze z płuc i oparł stopy o materac. Nachylił opaloną twarz ku uchylonym drzwiom. Jego złociste włosy mieniły się lekko, ale na czole pojawiła się bruzda. Obojgu nie podobało się oddzielenie od innych dzieci. Jeden z chłopców naigrywał się z tego powodu z Aediona, po czym ten musiał przez miesiąc wywozić końskie łajno za zbicie go na kwaśne jabłko.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 149

No cóż, zachowania z dorosłości nie są z powietrza.

Ojciec westchnął.

– Ev, nie krzycz, proszę, ale niczego nie ułatwiasz. Przecież tu chodzi o nas i o nią.

I to niby ojciec jest tym wybuchowym? Na razie on jest bardziej opanowany w dyskusji.

Aedion warknął ponownie. Jego oczy, identyczne z jej oczyma, rozbłysły w mroku.

– Nie wiem, o co tu chodzi. Spaliłaś kilka książek. No i co z tego? Ci bibliotekarze zasłużyli sobie na to. Jak podrośniemy, spalimy wszystko do gołej ziemi.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 150

Nie mówcie, że ich tłumaczy wiek. Aedion ma dwanaście lat, nie jest małym, bezmyślnym bobaskiem.

Wiedziała, że nie żartuje. Spaliłby bibliotekę, miasto, a nawet cały świat, gdyby go o to poprosiła. Na tym właśnie polegała ich więź, scementowana krwią, zapachem i czymś innym, czego nie potrafiła nazwać, równie mocna jak ta, która łączyła jej rodziców, a pod pewnymi względami jeszcze silniejsza.

Imperatyw narracyjny?

Nie zdążyła mu odpowiedzieć. Niespodziewanie skrzypnęły drzwi i nim Aedion zdołał się schować, pokój zalała fala światła z korytarza.

Jej matka skrzyżowała ramiona, ale ojciec zaśmiał się cicho. Jego włosy opromieniało światło, ale twarz nikła w cieniach.

Przecież to stary miał być tym bardziej gniewnym. Co jest XD

Autorka nie potrafi zachować konsekwencji nawet przez jeden flashback XD

Rodzice wbijają do dzieci. Aedion zmyka do swojego pokoju, a Celinka ma poważną rozmowę ze starymi. Przeprasza ich za incydent z biblioteką i okazuje się oczywiście, że nie zostaje wysłana do szkoły.

– Nie chcę być królową.

Ojciec westchnął. Odbyli już kiedyś tę rozmowę.

My niestety przez pisaninę Maas też musimy ciągle wałkować ten wątek.

Mamy kolejny przeskok, ponieważ okazało się to snem Celinki.

– Chcesz coś zjeść? – spytał Rowan, kucający nad zebranym zawczasu chrustem.

Pokiwała głową i przetarła oczy.

– No to rozpal ogień.

– Chyba żartujesz.

Nie odpowiedział. Celaena z jękiem obróciła się na kocu i usiadła po turecku, wpatrując się w drewno. Wyciągnęła dłoń w kierunku stosiku.

– To zbędne. Możesz się posłużyć umysłem.

– A może lubię teatralne efekty, co?

Spojrzenie, którym ją obrzucił, mówiło: „Rozpal ogień. W tej chwili”. Dziewczyna raz jeszcze przetarła oczy i skupiła się na chruście.

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 123

Rowan nigdy nie da nam spokoju.

Celince udaje się rozpalić ogień.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 150

Royal pussy: 105

If you’re evil and you know it clap your hands: 158

Nowe szaty zabójczyni: 144

Światek z kart: 201

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 123

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 120

Czy na sali jest lekarz?: 21

Zbędne cięcie: 63

Moda na cytat: 9

Sweet home Taras: 9

*Wiek to tylko liczba: 12

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz