środa, 22 marca 2023

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 60

 

Ogień nie zrobił krzywdy Maeve, ale wywołał strach mieszkańców Doranelle.

– Chciałaś pokazu umiejętności – powiedziała dziewczyna cicho. Po jej plecach spływał pot, ale zapanowała nad magią, choć wiele ją to kosztowało. – Wystarczy jedna myśl, a całe miasto spłonie.

– Zbudowano je z kamienia – parsknęła Maeve.

– Ale ludzie są z krwi i kości. – Celaena uśmiechnęła się.

Królowa rozchyliła lekko nozdrza.

– Chcesz mordować niewinnych, Aelin? Cóż, trudno się dziwić. Zajmowałaś się tym przez długie lata, nieprawdaż? 

 


Uśmiech dziewczyny nie przygasł.

– Chcesz wiedzieć, na ile mnie stać? Proszę, nie krępuj się, droga ciociu. Sprowokuj mnie, a sama się przekonasz. Tego właśnie chciałaś, nieprawdaż? Nie zależało ci na tym, żebym opanowała magię, ale pragnęłaś sprawdzić, jakie są granice mojej mocy. Nie interesowało cię też, ile krwi twej siostry płynie w moich żyłach. Od samego początku wiedziałaś, że mam w sobie bardzo mało z Mab. Ciebie ciekawiło, ile odziedziczyłam po Brannonie. – Płomienie buchnęły wyżej, a wraz z nimi rozległy się krzyki, nie bólu, lecz przerażenia. Jej ogień na razie nie był w stanie nikogo skrzywdzić, chyba że tego by sobie zażyczyła. Wyczuwała ingerencję innych osób, które usiłowały wwiercić się w jej moc i zablokować ją, ale krąg płomieni dookoła werandy płonął mocno. – Nigdy nie oddałaś Kluczy Brannonowi. Nie wyprawiłaś się też wraz z nim i Athrilem, aby odebrać je Valgom – ciągnęła Celaena. Jej głowę zdobiła płomienna korona. – Udałaś się z nimi, żeby ukraść Klucze dla siebie. Chciałaś je zatrzymać. Brannon i Athril uświadomili sobie, o co ci chodzi, i stawili ci czoło. A Athril… – Dziewczyna wyciągnęła Goldryna, którego rękojeść płonęła krwistą czerwienią. – Twój ukochany Athril, najserdeczniejszy przyjaciel Brannona… Nie chciał ci ustąpić, więc go zabiłaś. Ty, a nie Valg. Żal i wstyd osłabiły cię do tego stopnia, że Brannon zdołał odebrać ci Klucze. To nie siły wroga złupiły świątynię Bogini Słońca. Uczynił to sam Brannon. Chciał spalić wszystkie ślady po sobie, wszelkie wskazówki, dokąd się udaje, abyś nigdy go nie odnalazła. Pozostawił jedynie miecz Athrila, by uczcić pamięć przyjaciela. Schował go w pewnej pieczarze górskiej, w której Athril wybił oko nieszczęsnemu potworowi z jeziora, ale nigdy ci o tym nie powiedział. Gdy Brannon odpłynął stąd, nie miałaś już odwagi, aby go ścigać. Miał przecież Klucze, a jego magia, teraz również moja, była zbyt silna. – To dlatego Brannon ukrył Klucz Wyrda w świętym artefakcie swego rodu, by dodać mu mocy. Nie miał na myśli zwykłych przeciwników, ale Maeve, która kiedyś mogła zacząć szukać Kluczy. Być może nie wsunął ich do Bramy, dlatego że chciał mieć możliwość skorzystania z nich, gdy Maeve przyjdzie do głowy ogłosić się władczynią całego świata. – To dlatego opuściłaś na zawsze swą ojczyznę wśród wzgórz. Dlatego wzniosłaś miasto na wyspie otoczonej wodą, aby potomkowie Brannona nie przybyli spalić cię żywcem. Dlatego chciałaś mnie ujrzeć i weszłaś w układy z moją matką. Chciałaś wiedzieć, czy będę stanowić dla ciebie zagrożenie. Musiałaś się dowiedzieć, co się stanie, gdy krew Brannona wymiesza się z krwią Mab. – Celaena rozłożyła szeroko ręce, nie wypuszczając błyszczącego Goldryna. – Przyjrzyj się więc mej mocy, Maeve. Przyjrzyj się temu, z czym się zmagam w mroku, temu, co mieszka w mym ciele. – Z tymi słowami wypuściła powietrze z płuc i zgasiła wszystkie płomienie w mieście.

Ja myślałam, że nic nie przebije „Jestem siostrą twojej biednej matki i to właśnie ja cię wychowałam” z początku Lubię nietoperze, ale to jest jednak najgorsza ekspozycja, jaką w życiu widziałam. Maas przekracza samą siebie. Ja ogólnie mam problem z koncentracją, lecz nie wiem jak wy, ale po połowie straciłam wątek. Już postacie w Achai mniej ględzą, a źródła historyczne na zajęcia wymagały ode mnie mniej skupienia przy ich lekturze.

Jej prawdziwa moc nie miała związku z potencjałem czy zdolnościami, lecz brała się wyłącznie z umiejętności kontrolowania się. Od dawna wiedziała, jak zabójczy jest jej ogień. Kilka miesięcy temu wyrżnęłaby wszystkich w pień, aby tylko dotrzymać słowa i wypełnić przysięgę, ale przecież nie tak wygląda prawdziwa siła. Była wówczas zniszczoną, przygnębioną istotą, z której biła rozpacz oraz wściekłość. Już rozumiała, o co chodziło jej matce, gdy poklepała ją po sercu tej nocy, wręczając jej amulet.

Cieszę się, że Celinka wyciągnęła lekcję, jednak wydaje mi się, że w książce dla nastolatków nie trzeba wykładać morału jak kawę na ławę.

W Doranelle zgasły wszystkie światła i świat pogrążył się w ciemnościach. Celaena podeszła do Rowana. Wystarczyło obnażyć kły, aby bliźniacy natychmiast go puścili. Gavriel i Lorcan nadal trzymali zakrwawione bicze, ale nie zrobili ani kroku, a wojownik Fae padł w jej objęcia i wyszeptał jej imię. 

 


Bądź Fae, którzy mają kilkaset lat na karku i doświadczenie wojskowe. Przestrasz się jakiś ząbków.

A ten wielki uścisk Celinki z Rowanem?

 


Światła zapłonęły na nowo. Maeve wciąż stała w miejscu. Jej suknia była brudna od sadzy, a twarz lśniła od potu.

– Rowan, chodź tu.

Książę zesztywniał, stęknął z bólu, ale podszedł do podwyższenia, kuśtykając. Z jego okropnych ran na plecach ściekała krew. Żółć podeszła Celaenie do gardła, ale nie spuszczała oczu z królowej.

– Oddaj mi ten miecz i wynoś się stąd – wysyczała Maeve, ledwie spojrzawszy na dziewczynę.

Wyciągnęła dłoń po ostrze, ale Celaena pokręciła głową.

– Nic z tego. Brannon zostawił go w jaskini po to, abyś go nie znalazła. Przez krew, ciemność i ogień stał się mój. – Wsunęła go do pochwy. – Kiepskie uczucie, gdy ktoś nie daje ci tego, czego pragniesz, prawda?

To brzmi, jakby Maas odpowiadała analizatorom, czemu nie możemy dostać sympatycznych postaci i ciekawej fabuły.

;_______________________;

Rowan stał obok Maeve, a na jego twarzy, pomimo ran, malował się spokój. W oczach jednak błyszczało coś nowego. Czyżby smutek? Jego przyjaciele przyglądali mu się w milczeniu, gotowi zaatakować na każde skinienie królowej. Proszę bardzo. Niech tylko spróbują.

Rowan nawet nie był jakoś specjalnie smutny, jak opowiadał o stracie ukochanej. Średnio uwierzę, że akurat teraz jest smutny.

Maeve zacisnęła mocno usta.

– Zapłacisz mi za to – wyszeptała.

Celaena podeszła do niej, ujęła ją za rękę i powiedziała:

– Och, nie wydaje mi się.

Z tymi słowami otworzyła przed królową część swego umysłu, wizję, którą roztoczył przed nią Narrok, gdy go paliła. On o tym wiedział. W jakiś sposób ujrzał w niej potencjał. Być może uświadomił sobie to w chwili, gdy książęta Valg przeglądali jej wspomnienia. Nie była to co prawda wizja przyszłości wyryta w kamieniu, ale tego akurat ciotce nie przekazała. Przedstawiła wizję tak, jakby była prawdą. Jakby była planem.

Jakiś potencjał o nazwie imperatyw narracyjny.

Mamy przeskok do tej wizji, w której zobaczycie czemu nie jest do końca prawdą:

Ogłuszający zgiełk tłumów niósł się echem po jasnych, kamiennych korytarzach królewskiego zamku w Oryncie. Ludzie wołali jej imię, niemalże zawodząc. Aelin. Wykrzykiwane rytmicznie sylaby ścigały ją, gdy szła po ciemnych schodach z ciężkim Goldrynem u boku. Jego rubin jarzył się światłem padającym z góry.

Cisza przed burzą, więc tylko subtelnie zaznaczam, że to dopiero początek skandowania imienia bohaterki.

Dziewczyna miała na sobie prostą, acz gustownie wykonaną tunikę, a jej stalowe rękawice, wyposażone w ukryte ostrza, były jednocześnie piękne oraz śmiercionośne.

Widzę, że ktoś przy pisaniu tomu grał w Assassin’s Creed.

Dotarła na półpiętro i ruszyła przed siebie, mijając ogromnych, muskularnych wojowników, którzy czaili się w cieniach przed zwieńczonym łukiem wejściem.

Jak czytam opisy wojowników, to mam przed oczami tych przerysowanych chadów z memów.

 


 To byli jej wojownicy. Jej dwór. Widziała Aediona i kilku innych, których twarze niknęły w półmroku, ale ich zęby połyskiwały, gdy uśmiechali się do niej. Oto dwór, który miał zmienić świat.

Maas chyba aspiruje o patronat firmy pasty do zębów, bo ciągle musi podkreślać uzębienia bohaterów.

Czyżby kolejny fetysz…?

Skandowanie stawało się coraz głośniejsze, a amulet podskakiwał między jej piersiami przy każdym kroku. Patrzyła przed siebie i z lekkim uśmiechem wyszła na balkon. Krzyki osiągnęły apogeum. Oszalałe tłumy zgromadzone przed pałacem i dalej na ulicach wykrzykiwały jej imię. Wrzawa była ogłuszająca. Na dziedzińcu młode kapłanki Mali tańczyły w rytm skandowania, czcząc ją z fanatyczną pasją.

Dzięki zebranym Kluczom osiągnęła dla nich tak wiele. Armie, które skrzyknęła, aby przepędziły ich wrogów, zbiory, które wyhodowała, cienie, które przegnała… Wszystko to zakrawało na cud. Była kimś więcej niż tylko człowiekiem, niż tylko królową.

Aelin.

Ukochana. Nieśmiertelna. Błogosławiona.

Aelin.

Aelin, Władczyni Dzikiego Ognia. Aelin, Ogniste Serce. Aelin Niosąca Światło.

Aelin.

Uniosła ramiona i skierowała twarz ku słońcu. Krzyki ludzi wypełniły cały Biały Pałac. Święty znak rodu Brannona jaśniał błękitem nad jej czołem. Uśmiechała się do tłumów, do jej ludu, do jej świata, gotowego na nią.

Biorąc pod uwagę, że Celinka to alter-ego Maas, to czyta się to dwa razy bardziej niezręcznie. Jakbym przyłapała kogoś na masturbacji.

Przejście do rzeczywistości.

Celaena odsunęła się od pobladłej Maeve.

Królowa dała się oszukać. Nie wiedziała, że wizja została roztoczona przed dziewczyną jako ostrzeżenie. Pokazywała, czym Celaena mogłaby się stać, gdyby w istocie znalazła trzy Klucze i je zatrzymała. Była darem od człowieka, którym kiedyś był Narrok.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 138

Nie wierzę, że mająca setki lat królowa Fae, która słynęła z knowania, tak łatwo dała się zbaitować nastolatce.

– Sugeruję – powiedziała do królowej Fae – abyś dobrze się zastanowiła, zanim ponownie zdecydujesz się zagrozić mnie lub komuś z moich bliskich. Nie radzę ci też krzywdzić Rowana.

– Rowan należy do mnie – syknęła Maeve. – Mogę zrobić z nim to, co zechcę.

I radzę, byś oszczędziła nam cierpień i wreszcie go zabiła.

Celaena spojrzała na księcia, stał niezłomnie, choć oczy miał mętne z bólu, wywołanego nie tyle chłostą, ile wizją rozstania przybliżającego się z każdym krokiem, który robili w stronę Doranelle. Dziewczyna powoli, bardzo powoli wyciągnęła pierścień z kieszeni.

Wcześniej chciał jedynie rzucić się Celince do gardła, a teraz to go najbardziej boli. Nie wierzę.

Kolejny przeskok, tym razem nie wiem po co, ponieważ jest w tym samym czasie i ta sama perspektywa. Znowu rozjeżdża się autorce tempo narracji.

Zbędne cięcie: 95

Ono się nie rozjeżdża, jego nawet nie ma.

To nie pierścień od Chaola ściskała od paru dni, lecz ów prosty pierścień, który znalazła w pochwie Goldryna.

Nawet nie oczekiwałam, że chodzi o pierścień od kapitana. Zapomniałaś totalnie o typie.

Trzymała go w ukryciu przez wiele tygodni, wyciągając kolejne historie o Maeve od Emrysa, aż wreszcie ułożyła całą historię i przygotowała się do tego spotkania.

Gdy Celaena uniosła pierścień w dwóch palcach, królowa pobladła jeszcze bardziej.

– Myślę, że szukasz tego od dawna, co? – zapytała.

– To nie należy do ciebie.

– Naprawdę nie? Przecież to ja go znalazłam w pochwie Goldryna. Schował go tam Brannon po tym, jak zerwał go z trupa Athrila. To pierścień rodu Athrila, który miał ci kiedyś wręczyć. Nie odnalazłaś go przez tysiące lat, a więc… Cóż, zapewne tylko przypadek zadecydował o tym, że stał się mój. – Celaena zamknęła znalezisko w dłoni. – Któż by pomyślał, że jesteś taka sentymentalna?

Odezwała się super twarda zabójczyni, która ciągle musi wspominać o Samie i Nehemii.

Mam świadomość, że w życiu zdarzają się przypadki, lecz dlaczego Celince udało się tak łatwo zdobyć pierścień, kiedy potężna władczyni Fae przez tyle lat w ogóle go nie znalazła?

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 139

Maeve zacisnęła mocniej usta.

– Oddaj mi go.

Dziewczyna parsknęła śmiechem.

Widać, że podłapała pewne gesty od Rowana.

Nie, on by pewnie zawarczał czy coś. Bezczelne śmianko to typowe zachowania Celinki z pierwszego tomu.

– Zmuś mnie.

Jej uśmiech przygasł. Rowan, który stał obok tronu królowej, odwrócił się w stronę wodospadu. Jego twarz była nieprzenikniona.

Robiła to dla niego. Dla wojownika, który doskonale wiedział, czyj miecz podniósł wówczas w jaskini, a potem pchnął go ku Celaenie po lodzie, aby kiedyś mogła go wykorzystać w negocjacjach. Nie znał innego sposobu, aby ochronić ją przed Maeve, i mógł jedynie liczyć na to, że sama się domyśli, jaki atut zyskała. Ona zaś uświadomiła sobie to wszystko dopiero kilka tygodni temu, gdy wspomniała o pierścieniu w rozmowie, a Rowan wyraził nadzieję, że kiedyś zrobi z niego dobry użytek. Nie zdawał sobie tylko sprawy z tego, że Celaena nie ma zamiaru targować się o wpływy, bezpieczeństwo czy sojusze.

Jaki wspaniałomyślny bombelek.

Szkoda, że Celinka jednak będzie targować się o oczywistą rzecz.

– Zaproponuję ci układ – rzekła. Maeve ściągnęła brwi. – Oddam ci twój ukochany pierścień, jeśli zwolnisz Rowana z przysięgi krwi.

Wojownik zesztywniał. Jego przyjaciele odwrócili się ku Celaenie z zaskoczeniem.

Tymczasem analizatorzy:

 


– Przysięga krwi trwa po wsze czasy – wycedziła królowa.

Dziewczyna miała wrażenie, że pozostali Fae przestali oddychać.

– Gdzieś to mam. Uwolnij go – rzekła i ponownie pokazała pierścień. – Twoja decyzja. Jeśli tego nie zrobisz, stopię go.

Trochę mnie bawi, jak Celinka, co często zwracała uwagę na rzeczy typu honor, ma gdzieś wartość złożonej przysięgi.

Po wielu tygodniach planowania i knucia wreszcie stawiała wszystko na jedną kartę. Mimo to Rowan wciąż się nie odwracał.

Maeve nie spuszczała oczu z pierścienia. Po dłuższej chwili jej szaty zaszeleściły, gdy wyprostowała się. Jej twarz była blada i ściągnięta.

– Dobrze, tym bardziej że jego towarzystwo sprzykrzyło mi się już parę dekad temu.

I tak ciebie podziwiam, że tyle wytrzymałaś z tym kretynem.

Maeve zwalnia z przysięgi Rowana.

Celaena nie potrzebowała kolejnych zapewnień. Rzuciła królowej pierścień, a wtedy Rowan podbiegł do niej, ułożył jej dłonie na policzkach i oparł czoło o jej czoło.

– Aelin – szepnął. Nie była to reprymenda ani podziękowanie, ale… Ale modlitwa. – Aelin – powtórzył rozpromieniony, ucałował jej czoło i opadł przed nią na kolana. Sięgnął po jej nadgarstek, ale dziewczyna cofnęła go gwałtownie.

Jakby brakowało nam dziwnej wizji, to jeszcze Rowan musi czcić Celinkę. Ja walę.

Co tu się-

– Jesteś wolny. Jesteś teraz wolny!

Stojąca za nimi Maeve przyglądała się scenie z uniesionymi brwiami.

Pewnie nie z tych samych powodów co ja :c

Maeve ma równie wielkiego mindfucka co my XD

Celaena nie mogła się na to zgodzić. Nie mogła przystać na to, aby Rowan złożył kolejną przysięgę, gdyż wiedziała, że oznacza ona całkowite podporządkowanie jednej osoby wobec drugiej. Wojownik oddawał jej wszystko – życie, majątek, wolną wolę – a mimo to na jego obliczu malował się spokój. 

 


Mamy kolejną ofiarę simpozy w tym uniwersum.

„Zaufaj mi” – mówił do niej w myślach.

„Nie chcę, żebyś stał się moim niewolnikiem. Nie chcę być taką królową!”.

Nie, wcale nie uzależniasz swoich facetów psychicznie.

Po czym obwiniasz ich o wszystko, co złe.

„Nie masz dworu. Jesteś bezbronna, nie masz ziemi, nie masz sojuszników. Maeve pozwoli ci stąd wyjść, ale jutro być może zacznie cię szukać”.

„Wie, jaka jestem potężna. Wie, na co stać nas oboje. Dobrze się zastanowi, zanim podejmie ryzyko. Nie rób tego. Wszystko, tylko nie to”.

„Jesteś moja, Aelin. Bez względu na to, co się wydarzy”.

Gdyby byli brzuchomówcami, to ta książka mogła mieć jakiś walor rozrywkowy. Zmarnowany potencjał.

Ich kłótnia w myślach mogłaby trwać długo, gdyby dziewczyna znów nie poczuła osobliwego kobiecego ciepła wokół siebie, tego samego co rano. Miała wrażenie, że znajoma emanacja prosi ją, aby zaufała księciu, a przede wszystkim sobie. Gdy Rowan ponownie ujął jej nadgarstek, nie stawiła oporu.

Nie wiedziałam, że imperatyw narracyjny to kobiece ciepło.

– Razem, Ogniste Serce – rzekł i odsunął rękaw tuniki. – Razem znajdziemy drogę.

Spojrzał na nią znad jej odsłoniętego nadgarstka.

– Zbudujemy dwór, który zmieni świat – obiecał. Dziewczyna pokiwała głową i uśmiechnęła się, gdy Fae wysunął sztylet z buta i wręczył go jej.

Maas nie umie w plot twisty, więc jakoś specjalnej zmiany nie będzie. Ot, zmienią się rządy ludzi na rządy Fae.

Rowan złożył przysięgę krwi Celince, by Maeve się nie czepiała.

Z zaskakującą łagodnością ujął jej nadgarstek i zbliżył usta do rany. Coś na kształt błyskawicy przeskoczyło między nimi i zastygło niczym nić. Rowan ssał jej krew, a nić stawała się coraz mocniejsza. Jego kły nakłuwały jej skórę. Gdy pociągnął po raz trzeci, uniósł głowę. Usta błyszczały mu od krwi – jej krwi – a oczy iskrzyły.

Fetysz do krwi – odhaczony.

Krew, zęby, bicze… Ktoś tu ma bardzo bogatą fantazję.

Nie było słów, które mogłyby opisać to, co zaszło między nimi.

A ja mam słowa – nuda i przewidywalność. Jakby nie wystarczyło Rowanowi udowodnić wierności Celince, tylko musi być przywiązany na amen.

Może to ukłon w stronę czytelników i sygnał, że to już ten ostateczny truloff, już wincyj facetów nie będzie, więc niech teraz shipują Celinkę już tylko z Rowanem.

Żadne z nich nie potrafiło nic z siebie wykrztusić, ale napięcie przerwała sama Maeve:

– Dość już tych zniewag. Wynoście się stąd. Wszyscy!

E tam, napięcie. Ja nic nie czuję.

Kolejny przeskok. Celinka i Rowan zatrzymali się w gospodzie na noc. Dziewczyna chce by jej chłop zrobił jej dziarę.

Rowan nie odezwał się ani słowem, gdy weszła do sypialni, i nawet na nią nie spojrzał, gdy obnażyła się do pasa i ułożyła na brzuchu na przyniesionej zawczasu ławie.

Z lekka skandaliczne, że baba zapylała topless przy typie, w którym nie była w związku, ale powiedzmy, że są Fae i są wojownikami. Tak czy siak to chyba dobrze, że się nie gapił na cyce jak spermiarz. Jeszcze by tego brakowało do jego i tak apatycznej postaci.

Podwinął rękawy i mocno związał czarne włosy, dzięki czemu eleganckie, ale niespokojne linie jego tatuażu stały się jeszcze bardziej zauważalne.

Niespokojny tatuaż? To znaczy, że on cierpi na stany lękowe i bierze antydepresanty? Biedaczek.

„Czarne włosy”? Ale do kogo one niby należą? Rowan nie bez powodu jest siwym bucem, a Celinka to blondynka, jak na alter ego autorki przystało. Albo coś tu się zadziało z tłumaczeniem, albo jakimś cudem Maas pomyliła kolor włosów głównej postaci.

Światek z kart: 217

Była mu wdzięczna za to, że nie spytał, czy aby na pewno tego chce, ani też nie próbował jej ostrzec przed bólem.

To raczej oczywiste rzeczy i bardziej z tego powodu pewnie o tym nie wspomniał. Nie dlatego, że nie chce urazić twardą heroinę.

Zamiast tego przesunął twardą dłonią po bliznach na jej plecach niczym artysta oceniający płótno. Musnął każdą z nich, badając ją dokładnie, aż skóra dziewczyny zaczęła mrowić.

Może jednak trochę spermiarz.

Co do tatuażu na bliznach – to trochę durny pomysł. To miałoby sens, jakby Celinka miała małą bliznę, a nie duże, głębokie i na całych plecach. Może nie przyjąć się barwnik albo dojdzie do zakażenia.

Czy na sali jest lekarz?: 25

Następnie zaznaczył poszczególne symbole, które miał później poprawić atramentem. Podczas śniadania przedstawił Celaenie kilka wstępnych koncepcji, które okazały się niezwykle celne, jakby sięgnął w głąb jej duszy, by móc je odnaleźć. Nie byłaby wcale zdziwiona.

Pewnie całą prawdę poznał podczas robienia z Celinki worka treningowego.

Pierwsze ukłucie zabolało jak diabli. Na bogów, sól i żelazo, to musiało zaboleć! Zacisnęła zęby i pogodziła się z cierpieniem. Rowan wyjaśnił jej wcześniej, że sól do atramentu dodawano po to, aby tatuowany nie zapominał o swej stracie.

Oraz, żeby doprowadzić do zakażenia. Soli używano faktycznie do tatuażu. A wiecie konkretnie do czego? DO JEGO USUWANIA.

Czy na sali jest lekarz?: 26

„Dobrze. Dobrze… – myślała, gdy ból rozlewał się po jej plecach. – Dobrze”.

Gdy wojownik przystąpił do wykonywania kolejnego znaku, zaczęła się modlić.

Były to modlitwy, które powinna była odmówić dziesięć lat temu. Opowiadała bogom o śmierci swych rodziców, wuja i Marion, czworga ludzi, którzy zostali jej odebrani w ciągu dwóch dni. Z każdym ukłuciem igły błagała nieśmiertelnych zwierzchników, aby zabrali dusze jej bliskich do raju i zawsze się o nie troszczyli. Opowiadała im o ich przymiotach, o dobrych uczynkach, słowach pełnych miłości i aktach odwagi. Nie ustając ani na moment, powtarzała modlitwy, które była im winna jako córka, przyjaciółka i dziedziczka.

Nie odmówiła tych modlitw, ponieważ Maas stworzyła postacie rodziny królewskiej i dworu w trzecim tomie.

Celinka odmówiła lament Fae dla rodziny podobny do tego, który nam zaserwowała w drugim tomie po śmierci Nehemii.

Wreszcie blask słońca padł na jej nagie plecy. Wzdłuż trzech największych blizn biegły linijki tekstu. Historia jej miłości oraz straty została teraz wypisana na jej skórze – jedna linijka poświęcona była rodzicom i wujowi, druga lady Marion, a trzecia dworowi oraz ludowi Terrasenu.

Nie wiem, jak wygląda ich pismo i czy jest w stanie pomieścić całe opowieści, ale epickość przedsięwzięcia skojarzyła mi się z sucharem o Chucku Norrisie, który miał wytatuowaną mapę Teksasu w skali 1:1.

Wzdłuż krótszych blizn wyrosły opowieści o Nehemii i Samie, tych, których najbardziej ukochała wśród poległych. Nie będą już zamknięci w jej sercu na wieki. Ona zaś nie będzie się już wstydzić.

A się ich wstydziła? Ciągle informowała otoczenie o ich stracie.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 176

Royal pussy: 106

If you’re evil and you know it clap your hands: 175

Nowe szaty zabójczyni: 158

Światek z kart: 217

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 138

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 139

Czy na sali jest lekarz?: 26

Zbędne cięcie: 95

Moda na cytat: 11

Sweet home Taras: 13

*Wiek to tylko liczba: 22