Po tygodniu podroży Celince i Rowanowi udaje się dojść do Doranelle.
Nawet Orynth nie mógł się równać z Doranelle, które nie bez powodu zwano Miastem Rzek.
Niemożliwe, przecież Orynth to miasto znajdujące się w ojczyźnie głównej bohaterki. Musi być najlepszy i koniec!
Budowle z jasnego kamienia wzniesiono bowiem na wyspie, którą opływało kilka wzburzonych potoków, zasilanych licznymi dopływami z pobliskich gór i wzgórz. Na północ od wyspy rzeki tonęły w kipieli wzbijanej przez wodospad tak ogromny, że unosząca się znad niego mgła nadawała blasku kopułom, perłowym wieżyczkom i błękitnym dachom.
Opis miasta pozostawiam, ponieważ nam się przyda i przy okazji nie jest taki znowu najgorszy.
Wzdłuż brzegów wyspy nie było widać żadnych łodzi, ale przez rzekę biegły dwa eleganckie kamienne mosty, oba czujnie strzeżone. Przemierzali je zarówno piesi Fae, jak i wozy wyładowane wszelkimi towarami: od siana i warzyw aż po wino, co oznaczało, że gdzieś dalej znajdowały się wsie i pola żywiące stolicę. Celaena była gotowa założyć się, że mimo to Maeve przechowywała znaczne zapasy.
Ależ oczywiście, bo jest taka złą władczynią, o czym świadczy… nic? Poza tym, że w Wendlyn znajduje się wiele groźnych istot i panuje rasizm wobec pół-Fae, nie zobaczyliśmy, by mieszkańcy mierzyli się z jakimiś wielkimi problemami. Nie byliśmy świadkami samosądów, niesprawiedliwie wydawanych kar, ogromnych podatków, biedy, głodu, chorób czy czegokolwiek innego. Królestwo Maeve prosperuje zaskakująco dobrze i sama Celinka się nim zachwyca, toteż ostatnią uwagę traktuję jako zwykłą uszczypliwość wobec kogoś, komu na dobrą sprawę zabójczyni nie może nic zarzucić.
– Cóż – dodała, po czym westchnęła i poklepała rękojeść miecza. – Pora odwiedzić naszą ukochaną ciocię. Nie możemy pozwolić, aby na nas czekała.
Prawie zapomniałam, że ta dwójka jest spokrewniona. Nie sądziłam, że coś może mi jeszcze bardziej obrzydzić ten romans, a jednak. Maas znajdując się na dnie, zaczyna kopać w mule.
Przeskok, ponieważ…? W sumie nie wiem, myślałam, że od razu przeniesiemy się do sceny z Maeve, ale nie, bohaterowie dopiero idą po jednym ze wspomnianych mostów. Wiem, że wspominałyśmy to milion razy, ale struktura tych książek to tra-ge-dia.
Zbędne cięcie: 95
Do mostu dotarli dopiero pod wieczór ku szczeremu zadowoleniu Celaeny. Cieszyła się, że ich przybycie przyciągnie mniejszą uwagę, choć na krętych uliczkach miasta roiło się od muzyków, tancerzy oraz kupców oferujących ciepłe jedzenie i napoje. Podobne miejsca widziała już w Adarlanie, ale tu nie czuła na sobie ciężaru całego imperium, nie wyczuwała chłodu, mroku czy rozpaczy.
Znowu propaganda antydarlańska! Ha tfu. Dla mnie też to przykład czepiania się na siłę, bo, jak Celinka wspomniała, krainy mają w tym przypadku wspólne nawiasy.
Kolejny dowód na to, że mieszkańcom Wendlyn żyje się dobrze. To jednak nie sprawia protagonistce radości, gdyż:
Dziesięć lat temu Maeve nie przyszła nikomu z pomocą. Podczas gdy jej poddani tańczyli i pili grzany cydr, rodacy Celaeny byli mordowani i paleni. Wiedziała, że to nie ich wina, ale gdy szła przez miasto w stronę jego północnego krańca przy wodospadzie, otaczająca ją radość bynajmniej nie wpływała pozytywnie na jej nastrój.
Może zamiast na poddanych Maeve, Celinka skupiłaby się na tym, jak przeprowadzi rozmowę z ciotką? Mieliśmy miejsce na „głęboki” dialog z Rowanem i insta love, mieliśmy miejsce na długi wywód odnośnie tego naszyjnika, który trzyma Arobynn Hamel, ale nie mieliśmy nawet akapitu opisującego to, jak protagonistka zamierza pogadać ze swoją przebiegłą ciotką.
Potem uzmysłowiła sobie, że ona również tańczyła, piła i spełniała różne zachcianki, podczas gdy jej rodacy cierpieli przez dziesięć lat.
Przebłyski samoświadomości to jedyne sensowne momenty w tej serii.
Nie miała powodu darzyć niechęcią ani Fae, ani kogokolwiek innego z wyjątkiem królowej, która rządziła ich miastem.
Dlatego też na przestrzeni akcji zionęłaś chęcią mordu wobec połowy napotkanych przez siebie postaci. Chociaż w tym tomie i tak nie było najgorzej, bo większość czasu Celinka angstowała i sama dla odmiany stała się czyjąś ofiarą.
Rowan nikogo nie pozdrawiał, ale dziewczyna widziała, że jego zęby połyskują w złocistym świetle latarni ulicznych.
Primo: Rowan nigdy nikogo nie pozdrawia, bo to pozbawiony kultury prostak.
Secundo: rozumiem, że gościu szedł po ulicy, szczerząc kły jak agresywny pies? To musiał być ciekawy widok, nie powiem.
Rowan w tym momencie:
Sama nie czuła strachu ani zwątpienia. Idąc, bawiła się pierścieniem spoczywającym w jej kieszeni, w myślach przypominała sobie wszystkie etapy ułożonego zawczasu planu oraz tworzyła listę rzeczy, które musiała zrobić przed opuszczeniem Doranelle.
Tego samego planu, którego nawet nam nie przedstawiono, bo ważniejsze są opisy wyglądu i zachwyty nad głównymi bohaterami.
Była przecież królową w tym samym stopniu co Maeve.
Nie?
Była władczynią silnego ludu oraz potężnego królestwa.
Ludu, który od ponad dziesięciu lat znajduje się pod butem Doriana I oraz królestwa, które obecnie nawet nie istnieje. Więc nie, Celinko, nie jesteś królową w równym stopniu co Maeve. Nie masz nawet swojej siedziby, o sojusznikach, dworze i armii już nawet nie wspominając.
Była dziedziczką popiołu i ognia. Nie miała zamiaru kłaniać się nikomu.
Emo Celinka irytowała koszmarnie, ale powoli zaczynam się zastanawiać, czy jednak nie wolałam jej od Celinki buca.
Przeskok, który absolutnie nic nie wnosi poza kolejną dawką zirytowania.
Zbędne cięcie: 96
Spore przestrzenie pałacu nie były zwieńczone dachami, co sugerowało, że w Doranelle zawsze panowała dobra pogoda.
Nawet zakładając, że w Doranelle zawsze jest piękna pogoda, to brak dachu jest dla mnie zupełną bujdą. W pałacu mieszka przecież królowa, więcej, sprytna i przebiegła królowa, którą każdy może podsłuchać, bo przecież jej siedziba pozbawiona jest dachu. Jaki to ma sens? Nie wspominam już nawet o tym, jak łatwą robotę mieliby wrogowie podczas oblężenia, kiedy dworzanie dosłownie nie mieliby dachu, pod którym mogliby się schować. Pozostaje też kwestia owadów, ptaków i gryzoni, które stanowiłyby bezustanny problem dla mieszkańców. Brak zadaszenia nie ma dosłownie ŻADNEGO sensu.
Światek z kart: 217
Każda cywilizacja wykształciła coś w postaci dachu. Dziwi mnie, że w tak rozwiniętym Doranelle nikt nie pomyślał, że po prostu to by ładniej wyglądało i można eksperymentować z ciekawymi konstrukcjami i materiałami. Co z ładnej pogody (cokolwiek to znaczy dla autorki, bo jedni kochają upały, a inni kochają zimę), jak, żyjąc w bardzo gorącym klimacie, szukasz w domu zimna, i odwrotnie w umiarkowanym czy chłodnym. Przecież to niweczy jakąkolwiek izolację temperatur. I wydaje mi się, że nie są na pustyni, by nie mieć żadnego deszczu od setek lat.
Dziewczyna wiedziała, że Rowan ma gdzieś tu własne komnaty, a rodzina Białych Cierni posiada kilka rezydencji w Doranelle, ale nie natknęli się na nikogo spośród jego krewnych. W drodze do miasta Fae wojownik wyjaśnił Celaenie, że w jego rodzinie było kilku innych książąt, którym przewodził brat jego ojca. Na szczęście wuj miał trzech własnych synów, dzięki czemu Rowan był wolny od wszelkich dynastycznych zobowiązań.
Jakież to wygodne fabularnie, żeby Rowan zawsze był na wyciągnięcie ręki i nie miał żadnego innego powodu do istnienia w książce poza tym, by być przystojnym kochankiem głównej bohaterki.
Rodzina nie zapominała jednak, że łączą go szczególne układy z samą Maeve, i ze wszelkich sił próbowała wykorzystać to dla własnych celów. Ich zachowanie nie różniło się więc od postępowania każdej rodziny arystokratycznej w Adarlanie.
K a ż d ej rodziny z Adarlanu, gdyż jak doskonale wiemy, Adarlan ssie i jest beznadziejny, ponieważ nie rządziła nim dynastia Galathynius.
PS: co wy na to, by przeformować ich nazwę na „Galaretus”? XD Skoro ich kraj ochrzciłyśmy swoją oryginalną ksywką, nie wypada zapominać o dynastii w nim panującej.
Jestem za. Urocza nazwa i też lepiej zapada w pamięć jak Taras albo Celinka.
Na werandzie stał tron, na którym zasiadała Maeve.
Po obu stronach tronu leżały dwa bliźniacze wilki, czarny oraz biały, które śledziły nadchodzących mądrymi, złotymi ślepiami.
Nowe szaty zabójczyni: 159
Ja bym jeszcze chciała wiedzieć, czy ich nosy są różowe, czy może bardziej brązowe i czy mają długie pazury, a może jednak krótkie? Po cóż tak ograniczać się w opisach, mamy przecież tyle papieru do zmarnowania!
Celaena żałowała, że Rowan nie dał jej czasu, aby mogła się odświeżyć, ale podejrzewała, że jej wygląd nie będzie teraz odgrywał kluczowej roli.
A tu nagle Maeve by stwierdziła: „ta fryzura była modna dwa sezony temu, wróć, jak zapuścisz włosy” i cały misterny plan poszedłby w cholerę.
Maeve nawet na niego nie spojrzała. Ignorując klęczącego bratanka, zwróciła fioletowe, gwiaździste oczy na Celaenę i obdarzyła ją pajęczym uśmiechem.
Nowe szaty zabójczyni: 160
– Wygląda na to, że zdałaś egzamin, Aelin Galathynius.
Kolejny test. Zwraca się do niej po imieniu, aby wywołać reakcję.
Celinka ma dwa tryby – albo analizuje WSZYSTKO, albo jest ślepa na najbardziej oczywiste wskazówki, jakie los rzuca jej pod nogi.
– Przyznam, że jestem zaskoczona, iż udało ci się tak szybko zdobyć jego aprobatę.
Gdyby nie blizny Celinki i jej tragiczna przeszłość, to nie zdobyłaby jej nigdy. Ten *długa cenzura* zakatowałby ją na Amen albo doprowadził do samobójstwa.
Nim pokaże ciotce, co potrafi, Celinka najpierw każe Maeve odpowiedzieć sobie na kilka pytań. W pierwszej kolejności dowiaduje się, że kluczy nie da się zniszczyć, można jedynie wsunąć je z powrotem w bramę. Następnie dziewczyna pyta o ich wygląd.
– Były czarne i lśniące, a przypominały kamienne drzazgi. Nie były jednak wykonane z kamienia. Nie przypominały żadnego surowca, który można by znaleźć na tej ziemi. Klucz w dotyku wydawał się ciałem żywego boga. Miałam wrażenie, że tkwi w nim oddech każdego z żyjących ludzi. Kryła się w nim radość, ale i szaleństwo, przerażenie, rozpacz oraz wieczność.
Czyli są po prostu czarne, lśniące i miękkie. Rozumiem jednak, że Maeve bardzo lubi słuchać własnego głosu i po to znalazł się ten cały długi opis.
Królowa twierdzi, że nic poza tym nie wie, więc Celinka każe jej opowiedzieć coś o Valgach.
– Istnieje wiele ras Valgów, stworzeń, przed którymi umknęłyby nawet twe najmroczniejsze koszmary. Rządzą nimi książęta stworzeni z cienia, rozpaczy i nienawiści. Nie posiadają własnych ciał, więc zajmują ciała śmiertelników. Nie ma ich wielu, ale widziałam kiedyś, jak sześciu z nich pożera w ciągu paru godzin cały legion wojowników Fae.
Po plecach Celaeny spłynął zimny dreszcz. Wilki zjeżyły sierść.
– Ale przecież zabiłam je ogniem i światłem!
Nawet Celinka zorientowała się, że jest OP niczym Akali z Ligii legend – serdecznie NIE pozdrawiam, to moja najbardziej znienawidzona postać w tej grze – i zdumiała się głupotą świata, w którym istnieje.
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 138
– A jak twoim zdaniem Brannon zdobył tak wielką chwałę oraz królestwo? Był wygnanym człowiekiem, synem, do którego nie przyznawało się żadne z rodziców. Mala jednakże pokochała go z całego serca i bywało, że tylko jego płomienie powstrzymywały książęta Valg, aż w końcu zebraliśmy odpowiednią armię i pokonaliśmy ich.
Zastanawiają mnie dwie rzeczy – po pierwsze, czemu Mala tak strasznie ukochała tego Brannona i po drugie, czemu sama nie rozprawiła się z Valgami. Babka Celinki jest czczona jako bogini łowów i księżyca, więc nie zdziwiłabym się, gdyby Mala też miała jakąś ludzką postać. Z tymże pewności nie mam, ponieważ autorka nie serwuje nam niemal żadnych informacji o religii oraz systemie magicznym, więc przez większość akcji czuję się jak dziecko otoczone mgłą.
Światek z kart: 218
Po chwili Celinka dowiaduje się, że symbol na jej czole pochodzi właśnie od Brannona i oznacza on nic więcej, jak pochodzenie z nieprawego łoża. Dziewczyna zastanawia się, czemu znak zapłonął podczas pojedynku z Cainem.
Dziewczyna była przekonana, że Maeve wiedziała sporo na temat istoty z cienia, która zamieszkała w ciele Caina. Być może nie był to książę Valg, ale stworzenie na tyle drobne, że można nim było zawładnąć za pomocą pierścienia z Kamieniem Wyrda. Istota rozpoznała Elenę i powiedziała im: „Zostaliście tu sprowadzeni. Staliście się uczestnikami niedokończonej gry”.
Moda na cytat: 12
– Być może twoja krew po prostu wyczuła obecność Valgów i próbowała ci coś przekazać. Niewykluczone też, że nie miało to żadnego znaczenia.
Celaena była innego zdania, tym bardziej że czuła smród Valgów owego ranka, kiedy odkryła, że jej rodzice zostali zamordowani.
Dalej mamy ekspozycję dotyczącą tego, jak da się unicestwić Valgów. Maeve przypuszcza, że rozwiązaniem może być ścięcie im głów. Tak, powodzenia w znalezieniu się obok nich, kiedy sterują twoimi koszmarami, a są przy tym mega szybcy oraz silni.
Władca nadal blokował magię, więc gdyby po raz kolejny Celaenie przyszło stawić czoła książętom Valg, miałaby do dyspozycji jedynie ostrze i spryt.
Jedynie ostrze, spryt Celinki jest wybiórczy i pojawia się tylko wtedy, kiedy fabuła go potrzebuje.
Maeve snuje przypuszczenia, co uczyniłby król Adarlanu, gdyby miał w posiadaniu wszystkie trzy klucze.
– Mając wszystkie trzy, nie musiałby już dostarczać Valgom ciał ludzi obdarzonych magią. Przecież wśród Valgów żyje ogromna liczba pomniejszych duchów, które tylko marzą o tym, aby wkroczyć do tego świata.
– Musiałby wówczas wykonać ogromną ilość naszyjników.
– Z trzema kluczami nie byłoby to już tak istotne. Sprawowałby nad nimi absolutną władzę. Nie potrzebowałby też żywych ludzi, a jedynie ciał.
Serce Celaeny zamarło na moment. Rowan znów napiął mięśnie.
– Mógłby stworzyć armię z trupów nawiedzonych przez Valgów. Armię, która nie musiałaby jeść, spać ani oddychać. Armię, która przetoczyłaby się jak zaraza po całym waszym kontynencie, a potem po innych. Być może wkroczyłby do innych światów.
Po tym jakże niezbędnym przedstawieniu nam potencjalnych scenariuszy na zagładę, dla odmiany to Maeve zadaje Celince pytanie o miejsce pobytu trzeciego klucza.
– Chyba domyślasz się, gdzie go schowano, prawda?
Dziewczyna otworzyła usta, ale królowa zacisnęła dłoń na poręczy tronu, jakby chciała, aby Celaena zauważyła ten gest. Tron był z kamienia. Tyle kamienia, zarówno w pałacu, jak i w mieście. Jakiego słowa Maeve wcześniej użyła? Zabrano?
– Prawda? – naciskała królowa.
Kamień. Ani śladu drewna, jeśli nie liczyć roślin i mebli.
Nie otrzymawszy odpowiedzi od Celinki, królowa każe Rowanowi powiedzieć, czego on się dowiedział. Jego słowa jednak ją rozczarowują.
– Cóż to, Aelin? Ukrywasz prawdę przed ciocią?
– Za nic w świecie nie zdradzę ci, gdzie znajduje się trzeci Klucz.
– Och, wiem – prychnęła królowa.
Strzeliła palcami. Wilki zerwały się i w rozbłysku światła przeistoczyły się w najpiękniejszych mężczyzn, jakich w życiu widziała. Ich muskulatura oraz złowieszcza gracja, z jaką się poruszali, zdradzały, że są wojownikami. Jeden z nich miał jasne włosy, drugi ciemne, a obaj oszałamiali urodą.
*trzęsie się ze śmiechu*
Wyobraźcie sobie, że piszecie jedną z finałowych scen, próbujecie kreować napięcie – już kij z tym, że poprzedza ją długa i toporna ekspozycja – po czym psujecie to wszystko opisem jakiś randomowych pięknisiów. XDDDDDD
Jaki to ma sens? Co to wnosi do fabuły? Czy ta informacja jest relewantna? Czy czytelnik nie zrozumiałby czegoś bez podkreślania, jak to kolesie są przystojni i jakie kolory włosów mają? Toć to woła o pomstę do nieba!
Celaena sięgnęła po Goldryna, ale bliźniacy podeszli do Rowana. Ten nie stawiał żadnego oporu, gdy złapali go za ramiona i zmusili, aby znów uklęknął. Dwaj inni wyłonili się z cieni – Gavriel, którego brązowe oczy nie wyrażały żadnych uczuć, oraz Lorcan o kamiennej, lodowatej twarzy.
Nowe szaty zabójczyni: 161
Każdy z nich trzymał bicz zwieńczony żelaznym ostrzem.
Znowu te bicze. Wyczuwam definitywny kink pani autorki.
Maeve każe wojownikom okładać Rowana, dopóki Celinka jej nie odpowie.
Gavriel smagnął Rowana jako drugi. Na jego urodziwej twarzy nie było ani cienia wyrzutów sumienia.
*wzdycha ciężko*
Czy przymiotnik „urodziwa” jest tu potrzebny? Czy c o k o l w i e k wnosi, skoro już wiemy, że Gavriel jest hotówą, jak wszyscy znajomi Rowana? A skoro zamierzamy opisywać wszystko, to czemu nie pójdziemy o krok dalej? Może to zdanie powinno brzmieć tak: „Oszałamiający Gavriel smagnął zachwycającego Rowana po szerokich plecach jako drugi swoim biczem trzymanym przez muskularne ramię. Na jego urodziwej twarzy nie było ani cienia wyrzutów sumienia”? Jak się bawić, to się bawić!
Nowe szaty zabójczyni: 162
Możecie myśleć, że czepiam się tylko o jedno głupie słowo, ale kiedy takie głupie słówka pojawiają się co kilka linijek, to po podliczeniu wychodzą ich setki, potem tysiące. Tyle stron i papieru zmarnowanego na coś, co jest zupełnie zbędne. Więcej, jest szkodliwe, a wiecie czemu? Bo uprzedmiotawia postaci. Ludzie śmieją się często z męskich pisarzy, że opisują postaci kobiece wyłącznie przez pryzmat ich wyglądu, rozmiar biustu i tyłka, ale kobiety również nie są wolne od tej przywary. Maas jest tego najlepszym przykładem. Chemia w jej książkach jest budowana wyłącznie na pociągu fizycznym, toteż autorka bezustannie podkreśla, jacy to wybrankowie protagonistki nie są piękni i doskonale zbudowani. Równocześnie totalnie zaniedbuje ich kreację psychiczną oraz osobowość, czego najlepiej dowodzi Rowan. Rowan, który poza byciem trulawerem nie ma w tej książce n i c do roboty. Nie sprawuje żadnej funkcji politycznej, nie bierze aktywnego udziału w dworskich rozgrywkach, nie ma nawet jakiejś bardziej rozwiniętej historii poza tym, że jest KOLEJNĄ postacią ukształtowaną przez tragiczny związek. Jego „nauczycielską” profesję pominę, bo wszyscy wiemy, jak świetnie ją sprawował. Jedynym zadaniem Rowana jest to, by dobrze wyglądał i w późniejszych tomach zadowalał *khe khe* protagonistkę. Gdyby jednak wykreślić go z tej książki, nic by ona nie straciła, a moim zdaniem wręcz zyskała, bo siwy buc to najgorszy partner z YA, o jakim czytałam.
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 139
Dobrze, wróćmy do pokoju rozko… Sali tronowej, w której biczowany jest Rowan. Widząc jego cierpienie, Celinka chce ulec ciotce, ale wojownik jej tego zabrania.
– Nie rób tego.
To jedno krótkie zdanie zburzyło dyscyplinę, którą próbowała sobie narzucić, i usunęło blokadę dzielącą ją od skrywanej w duszy mocy. Potajemnie wniknęła w głąb siebie i zaczerpnęła tyle, ile mogła.
Gorąco wystrzeliło z niej i rozgrzało kamienie tak szybko, że krople krwi Rowana natychmiast przeistoczyły się w parę. Jego kompani zaklęli i błyskawicznie otoczyli siebie oraz królową niemalże niewidzialnymi tarczami.
Dziewczyna wiedziała, że złoty blask w jej oczach znikł i zamienił się w płomienie, bo gdy znów spojrzała na Maeve, ujrzała, że ta pobladła jak trup.
JAK. JAK MOŻNA WIEDZIEĆ, JAK WYGLĄDAJĄ TWOJE OCZY. SKĄD. TO NIE MA SENSU. TA KSIĄŻKA NIE MA SENSU. ZARAZ OSZALEJĘ.
Nowe szaty zabójczyni: 163
Wtedy Celaena podpaliła cały świat.
Niech i mnie spali, bo nie zdzierżę tej części ani chwilę dłużej. Jak dobrze, że wkrótce ją kończymy.
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 176
Royal pussy: 106
If you’re evil and you know it clap your hands: 175
Nowe szaty zabójczyni: 163
Światek z kart: 218
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 139
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 138
Czy na sali jest lekarz?: 24
Zbędne cięcie: 96
Moda na cytat: 12
Sweet home Taras: 13
*Wiek to tylko liczba: 22
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz