niedziela, 14 maja 2023

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 67 i 68

 

Rozdział 67

Myśleliście pewnie, że rozdział sześćdziesiąty szósty był krótki i mało treściwy, prawda? Otóż nie. Przebija go w tym ten rozdział, który liczy sobie, uwaga, uwaga – sto pięćdziesiąt sześć słów.



Pewnie zastanawiacie się, cóż to za scenę przedstawia nam autorka w tym niezwykle rozbudowanym fragmencie. Otóż prezentuje się ona następująco – Chaol przychodzi nad rzekę, wyjmuje z pochwy swój miecz, myśli o tym, co zwykł on uosabiać, po czym wyrzuca go do wody. Koniec.

Doprawdy, ktokolwiek, kto podpisał się jako redaktor tej książki, powinien zmienić imię i nazwisko. Nie siedzę w rynku wydawniczym i nie mam wykształcenia do zajmowania się redakcją czy edycją, ale nawet ja widzę, jak te książki pod tym względem kuleją. Po cholerę zostawiać podobne „rozdziały”, które nic nie wnoszą i są jedynie marnotrawstwem papieru? Po cholerę robić tyle przeskoków, z których większość rujnuje strukturę książki? Serio, czy nikt w oryginalnym wydawnictwie nie miał na tyle rigczu, żeby poważnie porozmawiać z Maas o tym, jak psuje ona własne książki? To już nawet nie jest kwestia subiektywnej oceny, ale zwykłej przejrzystości i estetyki! Rozumiem chęć zarobienia, w końcu dlatego wydaje się książki, ale można zarabiać na d o b r e j literaturze, która zostanie poprawnie zredagowana. W tym wypadku nie ma ani jednego, ani drugiego.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 177

Royal pussy: 109

If you’re evil and you know it clap your hands: 182

Nowe szaty zabójczyni: 167

Światek z kart: 221

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 140

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 144

Czy na sali jest lekarz?: 28

Zbędne cięcie: 99

Moda na cytat: 13

Sweet home Taras: 15

*Wiek to tylko liczba: 22

 

Rozdział 68

Przysięga krwi zakładała uległość tego, kto ją złożył, ale okazało się, że Rowan ma własną interpretację tego słowa. Podczas trwającej dwa tygodnie podróży do najbliższego portu Wendlyn dyrygował Celaeną jeszcze bardziej niż wcześniej, jakby uwierzył, że przynależność do jej dworu daje mu niezbywalne, niepodlegające dyskusji prawo dbania o jej bezpieczeństwo, decydowania o jej krokach i korygowania jej planów.

Po prostu jest Rowanem. Dla mnie to przerażające, a nie słodkie.

Celinka spiera się z księciem na temat samotnej podróży do Adarlanu jako Celinka, a nie Aelin.

A co do Chaola… Cóż, kapitan był kolejnym powodem, dla którego stała teraz w doku i szykowała się do wejścia na pokład. Tego ranka po przebudzeniu zsunęła z palca pierścionek z ametystem. Poczuła błogosławioną ulgę, jakby opuścił ją ostatni z prześladujących ją cieni. Wciąż trzeba było jednak wypowiedzieć te słowa, które nigdy między nimi nie padły, a poza tym dziewczyna musiała się upewnić, że nic mu nie grozi.

Chaol po prostu jest wymieniany na lepszy model. Bądźmy szczerzy.

Lepszy pod jakim względem? Celinka ma żałosny gust, doprawdy.

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 141

– A więc masz zamiar odzyskać Klucz z rąk dawnego mistrza, odnaleźć kapitana i co dalej?

To ci dopiero uległość.

Rowan i tak do reszty simpiał w porównaniu do brutala z początku książki.

– A potem udam się na północ.

– A ja mam siedzieć bezczynnie na tyłku bogowie tylko wiedzą jak długo?

Tak, bo Laptopcjusz dostał wylewu po analizie twojego treningu z Celinką. Siedź w Wendlyn i nie wracaj.

Dziękuję za wyrazy wsparcia. <3

Dziewczyna przewróciła oczami.

– Rowan, jak by ci to powiedzieć… Rzucasz się w oczy. Jeśli twoje tatuaże nie ściągną niczyjej uwagi, to na pewno zrobią to włosy, uszy, zęby…

Brak manier. Przede wszystkim brak manier.

– Dysponuję też inną formą.

– Chyba ci już mówiłam, że magia tam nie działa. Zostałbyś uwięziony w ptasim ciele. Choć obiło mi się o uszy, że szczury w Rifthold to istne rarytasy, jeśli chciałbyś zmienić dietę na kilka miesięcy.

To jej się udało. Dureń z Rowana, że zapomniał o czymś tak podstawowym jak brak magii.

Fae wbił w nią pochmurne spojrzenie, a potem przyjrzał się statkowi, choć wiedziała, że zeszłej nocy wymknął się z gospody, aby porządnie go zbadać.

– Razem jesteśmy silniejsi niż osobno.

– Gdybym wiedziała, że taki z ciebie marudny uparciuch, nigdy nie pozwoliłabym ci złożyć mi przysięgi wierności.

Lepszy marudny uparciuch niż obrzydliwy brutal…

– Aelin!

Przynajmniej nie zwracał się do niej per „Wasza Wysokość” czy „moja pani”.

Chichi. Spierają się jak stare, dobre małżeństwo. Nawet chłop bije swoją babę za byle bzdury.

– Wracam do Adarlanu, Rowan. Zbiorę resztę mego dworu – naszego dworu! – a potem razem stworzymy największą armię w dziejach świata. Wykorzystam wszystkie znajomości i układy, zarówno swoje, jak i rodziców oraz krewnych. A potem… – Spojrzała na horyzont, za którym krył się jej dom. – A potem zatrzęsę gwiazdami. – Otoczyła go ramionami, jakby składała mu obietnicę. – Dam ci znać, gdy będziesz mi potrzebny. Poczekajmy na odpowiednią chwilę. Zanim ten moment nastąpi, spróbuj się na coś przydać.

Jak już wiemy, jak zakończy się ta książka, to możemy się rozejść.

A nie, czekaj.

Fae pokręcił głową, ale złapał ją mocno i zmiażdżył w uścisku. Odsunął się nieco, aby móc się jej przyjrzeć.

– Może wrócę do Mistward, aby pomóc w odbudowie?

Celaena pokiwała głową.

Co oznacza, że chociaż na chwilę pożegnamy się w czwartym tomie z Rowanem. Alleluja!

Celinka pyta Rowana o co się modlił przed spotkaniem z Maeve. Ten przyznaje, że chciał, by Celinka przeżyła spotkanie i za ich razem. Nie pasuje mi bycie ciepłą kluchą do brutalnego Rowana, ale przynajmniej mnie nie wkurza.

Celaena jednakże nie chciała wiedzieć niczego o Bogini Słońca i jej planach. Rzuciła się Rowanowi na szyję, wdychała jego zapach, zapamiętywała jego dotyk. Pierwszy sojusznik na jej dworze. Na dworze, który miał zmienić świat. Na dworze, który miał go odbudować.

Dlatego nie będę wcale temu dworowi kibicować.

Celinka ruszyła w podróż morską i pożegnała się z Rowanem.

Celaena pogładziła palcem bliznę, pamiątkę znad grobu Nehemii.

Nehemia niby umarła w zeszłym tomie, a mam wrażenie, że częściej się pojawia od niejednej żyjącej postaci. Chociażby Strzały, która uratowała dupsko Celince.

Uniosła twarz ku gwiazdom. Nazywała się Aelin Ashryver Galathynius i była dziedziczką dwóch potężnych linii, obrończynią niegdyś wspaniałego narodu, królową Terrasenu.

Nazywała się Aelin Ashryver Galathynius i nie było w niej strachu.

Maas, cieszę się, że ma pani wysokie poczucie własnej wartości, ale nie musi pani ciągle go ukazywać we własnej twórczości.

Koniec części trzeciej wspaniałej serii, jaką jest Szklany tron! Mam ochotę na małe podsumowanie ogólnego wrażenia z lektury, więc chętnie skorzystam z okazji, że wreszcie mi trafił się ostatni rozdział. Mam mieszane uczucia po lekturze. Nie myślcie, że nagle jest to niezła książka czy coś, a zmienił się charakter bycia złą. Jednak na początku plusy, bo muszę docenić, że Maas przynajmniej starała się minimalnie poprawić błędy poprzednich tomów. Nadała tożsamości bóstwom, starała się nieco lepiej rozbudować świat przedstawiony i opisywać sceny akcji, a nie je ciągle pomijać. Poprawiła się Celinka, która stała się najbardziej ludzką postacią uniwersum i rozumiałam niektóre jej rozterki i momentami jej kibicowałam. Czasami wycinałam fragmenty z tego względu, że momentami książka naprawdę nie jest źle napisana. To nie jest dalej coś, co bym czytała z wielką chęcią, ale powiedzmy, że ujdzie w tłumie. Jednak wraz z minimalnym rozwojem warsztatu pisarskiego, dostaliśmy także dziwne decyzje, jak multum grafomańskich metafor. Przypominają mi moje pisarstwo z gimnazjum, gdzie na siłę musiałam podnieść epickość tekstu i też dodawałam ciągle takie bzdury.

Maas nie z punktu analizatorskiego paradoksalnie czytało mi się gorzej niż dwa poprzednie tomy. Zaczęłam się zastanawiać, skąd to wynikało. Szczególnie, że sami fani twórczości Maas preferują dwa pierwsze tomy. Przede wszystkim – zmienił się ton powieści. Część 1 i 2 miały niby jakieś intrygi i podniosłe momenty, ale wszystko było podane w dosyć luźnej formie i skupione na trójkącie miłosnym Celinka-Dorian-Chaol, a reszta fabuły tak naprawdę była w tle. Fani mogli kibicować swoim shipom w spokoju, a my śmialiśmy się z głupoty związków. Nagle z dupy w trzeciej części mamy edgy powieść fantasy o odzyskiwaniu utraconego dziedzictwa przez zaginioną księżniczkę. Na dodatek przez to sama historia straciła swoją dynamikę, a, wchodząc w umysły fanów Maas, szukają oni luźnej czytaniny, a nie ględzenia o powadze położenia Celinki. Kolejna kwestia – bardziej apatyczne postacie. Chaol z pierwszego tomu miał spory potencjał, a Dorian był głupi, ale przy tym nieszkodliwy. Za to Rowan… Cóż, chyba idealnie pokazałyśmy, czemu nie zasługuje na żadną sympatię. Manon podobnie, ale tam jeszcze wchodzi kwestia bycia kopią Celinki. Jedynie Aedion daje mi frajdę w swym przerysowaniu jak Perrington albo pierwszotomowy Dorian. Z tego względu dla mnie seria z tak „złej że aż dobrej” zmieniła się w nudną i bardzo słabą.

Jako pani maruda, niszczycielka dobrej zabawy i pogromczyni uśmiechów dzieci, pragnę wtrącić swoje trzy grosze. Pierwszy z nich tyczy się mnogości perspektyw. Autorka absolutnie tego nie udźwignęła. Miałam do czynienia z fantasy, które stosowały podobny zabieg, jak chociażby uwielbiana przeze mnie trylogia Pamięć, Smutek i Cierń Tada Williamsa. Z tymże tam zrobiono to z głową. Przede wszystkim rozdziały były znacznie dłuższe i obfite w treść oraz przyczyniały się do rozwijania świata przedstawionego. Bohaterowie wykreowani przez autora byli też niezwykle barwni, różnili się pochodzeniem, funkcją, priorytetami i poglądami.

Tu pojawia się kwestia drugiego grosza, a więc bohaterów. Ciemna Gwiazda zwróciła już uwagę na to, że w tej części stali się wyjątkowo antypatyczni, z czym ja się absolutnie zgadzam. Jednak ich mnogość pokazała nam coś jeszcze innego – nieumiejętność autorki w kreowaniu różnorodnych postaci. Wszyscy zdają się postrzegać świat tak samo, kierować tymi samymi priorytetami, nawet ich przeszłość sprowadza się do przeżycia śmierci ukochanej osoby. Gdyby nie opisy wyglądu, byliby absolutnie nie do rozróżnienia. Choć wygląd wiele tu nie wnosi, wszak wszyscy bohaterowie są przecież piękni i dobrze zbudowani. Stanowią więc oni dla mnie kartonowe kukły, które żyją, chodzą, mówią, ale zupełnie nie czuję się z nimi związana. Z tego powodu nie poruszyła mnie zupełnie śmierć Sorschy, która mogłaby być ciekawym i dramatycznym wątkiem, gdyby tylko uzdrowicielka była kreowana na kogoś więcej niż szarą myszkę dostrzeżoną przez przystojniaka.

Propos przystojniaków – pora na trzeci grosz, czyli Rowana. Znacie już doskonale naszą nienawiść do siwego buca i wiecie, jak ogromnie cierpiałyśmy przy scenach z jego udziałem. Tym bardziej drażni mnie więc, że od pewnego momentu bohater ten zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni i protagonistka w trymiga wybacza mu wszystkie obrzydliwe zachowania oraz zagrywki. Nie lubiłyśmy wątków romantycznych z poprzednich tomów, ale przynajmniej nie były przemocowe. Tutaj zaś mamy do czynienia z każdym rodzajem przemocy, wyżywaniem się, poniżaniem, tylko po to, by z u p e ł n i e to olać. Rowana nie spotykają żadne konsekwencje w związku z tym, jak fatalnym człowiekiem – tfu, Fae – był wobec Celinki, a bohaterka krąży wokół niego jak by był co najmniej aniołem zesłanym na ziemię. Nie tylko jest to obrzydliwe, gdyż gloryfikuje przemoc, to jeszcze jest do tego zupełnie nierealistyczne, biorąc pod uwagę osobowość protagonistki. Wątek romantyczny w Dziedzictwie ognia autentycznie popsuł mi wrażenia z czytania o jakąś połowę.

Liczę jednak na to, że pomimo wielu frustracji i trudności, nasza analiza dostarczyła wam rozrywki. A oto ostateczne podsumowanie tego tomu:

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 177

Royal pussy: 109

If you’re evil and you know it clap your hands: 182

Nowe szaty zabójczyni: 167

Światek z kart: 221

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 141

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 144

Czy na sali jest lekarz?: 28

Zbędne cięcie: 99

Moda na cytat: 13

Sweet home Taras: 15

*Wiek to tylko liczba: 22

PS: z całego serca przepraszam za kolejną obsuwę w publikowaniu analiz, wynikała ona z mojego dosyć napiętego grafiku. Dlatego zdecydowałam się opublikować resztę tego tomu naraz. Analiza czwartego tomu jest prawie ukończona, toteż oczekujcie jej niebawem i dziękuję za waszą obecność! 

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 65 i 66

Rozdział 65

– Oto kara, która czeka zdrajców – powiedział król do milczących zgromadzonych.

 


Westfall spojrzał na władcę i na swego zdruzgotanego przyjaciela, a potem wyciągnął miecz. Król przewrócił oczami.

Gdyby tylko król zawsze mógł być taki przekorny, to sceny z jego udziałem byłyby wisienką na torcie. <3

– Odłóż broń, kapitanie. Nie ruszają mnie twoje zrodzone przez szlachetność wybryki. Jutro wyjeżdżasz do ojca. Nie życzę sobie, abyś opuszczał Rifthold okryty hańbą.

Dziękuję cię, Dorianie I, że jako jedyny ratujesz finał tej części i dostarczasz nam jakieś minimum rozrywki.

– Nie wyjadę do Anielle – warknął. – Nie będę ci też służył ani chwili dłużej. W tej komnacie znajduje się tylko jeden prawdziwy król i nie jest nim ten, który zasiada na tronie. – Dorian zesztywniał, ale kapitan ciągnął: – Północą rządzi królowa, która już raz cię pokonała. Zrobi to ponownie, i to nieraz, bo zarówno ona, jak i twój syn kierują się tym, czego ty boisz się najbardziej. Oni trzymają się nadziei. Nie jesteś w stanie tego ukraść ludziom, bez względu na to, ilu spośród nich wywleczesz z domów czy zniewolisz. Nie zdołasz też jej odebrać, bez względu na to, ilu ludzi zamordujesz.

 


Władca wzruszył ramionami.

– Może i masz rację. Ale mogę owo mordowanie rozpocząć od ciebie.

Aspiruję do poziomu wyjebania króla w tej scenie. Coś cudownego.

Chaol prawie zostaje zastrzelony z kuszy, lecz niespodziewanie Dorian zamraża całe pomieszczenie, łącznie z lecącym na kapitana bełtem.

Chaol wpatrywał się w Doriana z przerażeniem. Jego oczy jaśniały ciemnym błękitem.

Nowe szaty zabójczyni: 167

Czy da się jaśnieć ciemnym kolorem?

– Ani się waż go tknąć – wycharczał książę do króla.

Tak się teraz zastanawiam… czy Dorian nie mógł użyć magii wcześniej, żeby ocalić Sorschę? Przecież nic go nie powstrzymywało, mógłby po prostu zamrozić ludzi króla i jakoś próbować zwiać. A tak to poddał się w sumie bez walki.

Trzeba zrobić miejsce na paskudne sceny seksu Doriana z Manon.

Dorian każe Chaolowi uciekać.

Westfall spojrzał na przyjaciela, którego być może nie miał już nigdy ujrzeć, i nagle uświadomił sobie to, co wiedział od chwili, gdy się poznali. Byli duchowymi braćmi.

– Kocham cię, druhu.

Z pozdrowieniami dla naszej wiernej czytelniczki, która od początku analizy tego tomu shipuje Doriana z Chaolem.

Przeskok na Aediona. Generał zastanawia się, co dokładnie się stało i liczy jedynie na to, że Chaolowi uda się przeżyć oraz porozmawiać z Aelin.

Nawet nie przyszło mu do głowy, aby się modlić o ratunek dla siebie czy kapitana. Bogowie nie pomogli mu zbytnio przez ostatnich dziesięć lat. Byłby szczerze zdumiony, gdyby zechcieli mu pomóc akurat teraz.

Zresztą nie miał nic przeciwko śmierci.

Choć żałował, że nie będzie miał tyle szczęścia, aby ją jeszcze kiedyś zobaczyć. Choć raz.

Gdybym czytała ten cytat bez żadnego kontekstu, nie wiedząc, jaka relacja łączy Aediona z Celinką, to na stówę bym założyła, że są kochankami. Naprawdę, co autorce strzeliło do głowy, by tak opisywać uczucia Aediona? Rodzeństwo nie myśli o sobie w ten sposób. Wiem, bo mam pięciu braci i nie wyobrażam sobie postrzegać ich tak, jak Aedion widzi Celinkę. Wywołuje to we mnie zwyczajną odrazę.

Sweet home Taras: 15

Przeskok na Doriana. No to rzeczywiście ten fragment z Aedionem był nam potrzebny, skoro nie wniósł zupełnie nic.

Zbędne cięcie: 98

Dorian padł na marmurową podłogę, tuż obok stopniałej już kałuży krwi Sorschy.

Nie przestawał jej widzieć. Nawet gdy ojciec posłał na niego kolejną falę oślepiającej, palącej czerni, która wypełniła mu usta i żyły, gdy wrzeszczał z bólu, oczyma wyobraźni przeżywał wciąż moment, gdy wrogi miecz przecina jej szyję. Nadal widział jej szeroko otwarte oczy i migoczące włosy, również przecięte.

Mógł ją ocalić, ale wszystko wydarzyło się za szybko.

Ale gdy wypuszczono ów bełt… Nie, tego nie mógł znieść. Chaol wyrysował linię na piasku, a Dorian znalazł się po tej samej stronie co on. Przyjaciel nazwał go królem.

Czyli dekapitacja była za szybka, ale lecący bełt już nie? Pozwólcie, że powiem wam, jaką prędkość mu wypuszczony z kuszy bełt – co najmniej sto dwadzieścia kilometrów na godzinę (takie informacje udało mi się znaleźć), więc z pewnością jego lot trwał krócej niż zamordowanie Sorschy, której o d c i ę t o głowę. Ja wiem, że Maas opisała, że niby uczyniono to jednym ciosem, ale bądźmy realistami – pozbawienie kogoś głowy nie jest wcale takie proste. W ramach ciekawostki mogę wam powiedzieć, że kaci aspirujący do stania się mistrzem cechowym mieli egzamin właśnie z dekapitacji. By go zdać, musieli jednym, czystym ciosem pozbawić kogoś głowy. Nie mówię więc, że nie jest to możliwe, ale wymaga zarówno umiejętności, jak i odpowiedniego oręża (kaci mieli specjalne, szerokie miecze). Ścięciem Sorschy zajął się jeden z ludzi króla, a nie zawodowy kat, więc prawdopodobnie wymagałoby to od niego więcej czasu i byłoby nieco mniej… gładkim procesem. Zresztą nawet zawodowcom zdarzało się, że przeprowadzali kary nieudolnie, wydłużając męki skazańca. W związku z tym uważam, że śmierć Sorschy została nieadekwatnie oddana.

Czy na sali jest lekarz?: 28

Nie mówię, że autorka powinna zagłębiać się w makabryczne szczegóły, ale mogłaby spróbować oddać trochę więcej realizmu. W ogóle wydaje mi się, że ta scena miałaby dużo lepszy wydźwięk, gdyby była publiczną egzekucją. Przy okazji król mógłby wpłynąć bardziej na lud.

Dorian traci resztkę siły i pada obok ciała Sorschy. Król wykorzystuje jego stan, by nałożyć mu kamień Wyrda. Książę próbuje się bronić, ale jego wysiłki okazują się daremne.

W tej samej chwili, gdy zdołał dotknąć bezwładnej dłoni Sorschy, coś zimnego objęło jego szyję, rozległo się szczęknięcie, a po nim syk. Wtedy opadła go ciemność, aby rozszarpać go na strzępy.

Przeskakujemy na Chaola.

Chaol biegł przed siebie. Nie miał czasu, aby zabrać ze sobą cokolwiek. Wpadł do pokojów Doriana, gdzie jak zwykle czekała na niego Strzała. Kapitan złapał psa, zarzucił go sobie na ramię i pognał do komnaty Celaeny, gdzie wskoczył w tajne przejście. Zbiegał coraz niżej, wciąż trzymając zwierzę, które wcale nie protestowało.

Po pierwsze – czemu nikt nie zatrzymał Chaola? Co się stało z resztą strażników szklanego pałacu? Przecież Dorian nie mógł wszystkich zatrzymać. Jeszcze rozumiałabym, gdyby pokazano, jak dawni ludzie Chaola stają po jego stronie, bo go szanują i po ostatnich wybrykach króla nie chcą mu służyć, ale tu nie ma nawet tego minimum.

Światek z kart: 219

Po drugie – jakim cudem pies nic nie zrobił? Sama mam dwie suczki i doskonale wiem, jak różnie reagują, kiedy biorę je na ręce. A one są małe i stosunkowo łatwo je utrzymać w porównaniu z taką wielką Strzałą. Pies Celinki nie jest jakąś inteligentną, oddzielną rasą, więc jego zachowanie nie ma dla mnie żadnego sensu.

Światek z kart: 220

Zatrzymał się tylko raz. Poprosił bogów w myślach o wybaczenie, wpadł do grobowca i złapał Damaris.

A ja nadal pamiętam, jak Chaol kpił ze świąt i z bogów w pierwszej części. Ja nadal pamiętam i zamierzam ukarać nieścisłość w kreacji bohatera.

Światek z kart: 221

Kołatka w kształcie czaszki nawet nie drgnęła, ale mimo to Chaol powiedział jej, gdzie będzie czekał.

– Wiesz, na wypadek gdyby wróciła. Gdyby… Gdyby nie wiedziała.

Mort nie poruszył się, ale mężczyzna skądś wiedział, że go wysłuchał.

Mort, kopę lat <3

Chaol ucieka przez żelazną kratę, którą Celinka odkryła jeszcze w pierwszej części.

Gdy ponownie uniósł Strzałę, w zamku zapanowała cisza.

Tak, już widzę, jak pies pozwala zaciągnąć się w ścieki i nawet nie protestuje. Mhmmmm…

Przeskok na Chaola w mieszkaniu Rena, ponieważ autorce nie chciało opisywać się ucieczki kapitana przez miasto.

Zbędne cięcie: 99

Chaol opowiada buntownikowi o tym, do czego doszło w pałacu i przy okazji dowiaduje się, że korespondentem Sorschy był Ren.

 


– Ciągle nalegałem, aby dostarczała nowe informacje. – Młody lord ukrył twarz w dłoniach i drżąc, nabrał tchu. Gdy w końcu spojrzał na Chaola, jego oczy lśniły. Powoli wyciągnął ku niemu rękę. – Ty i ja. Musimy znaleźć sposób, aby ich uwolnić. Zarówno Aediona, jak i twojego księcia.

Twojego ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Chaol bez wahania uścisnął buntownikowi dłoń.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 177

Royal pussy: 109

If you’re evil and you know it clap your hands: 182

Nowe szaty zabójczyni: 167

Światek z kart: 221

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 140

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 144

Czy na sali jest lekarz?: 28

Zbędne cięcie: 99

Moda na cytat: 13

Sweet home Taras: 15

*Wiek to tylko liczba: 22

 

Rozdział 66

Babka wysyła Manon do Morath następnego dnia, gdzie mają pomagać siłom króla. Wiedźma pyta się przełożonej, czemu ona zostaje, a ta odpowiada, że dołączy później. Atmosfera dalej jest napięta po śmierci typiarki z Crochan.

Przeskok do podróży Manon. Oczywiście nasza heroina prowadzi zastęp wywern. Rozdział ma około czterysta słów (dokładnie czterysta siedem) i nic nie wnosi ciekawego, stąd nawet streszczenie wychodzi krótsze niż list na podstawową maturę z języka obcego.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 177

Royal pussy: 109

If you’re evil and you know it clap your hands: 182

Nowe szaty zabójczyni: 167

Światek z kart: 221

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 140

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 144

Czy na sali jest lekarz?: 28

Zbędne cięcie: 99

Moda na cytat: 13

Sweet home Taras: 15

*Wiek to tylko liczba: 22