niedziela, 26 stycznia 2020

SZKLANY TRON – ROZDZIAŁ 16


Zabójczyni próbowała zapanować nad oddechem, ale jej wysiłki spełzały na niczym. Sapiąc głośno, usiłowała nadążyć za biegnącym po parku Chaolem. Nie licząc czoła lśniącego od potu i mokrej koszuli, kapitan nie wykazywał oznak zmęczenia.
Biegli w kierunku wzgórza, którego szczyt okrywały poranne mgły. Gdy Celaena ujrzała zbocze, nogi się pod nią ugięły, a żołądek podszedł jej do gardła. Krzyknęła cicho, chcąc przyciągnąć uwagę mężczyzny, a potem zwolniła, zatrzymała się i objęła ramionami pień drzewa.
Trzymała się mocno i wymiotowała. Irytowały ją ciepłe łzy, które wypływały spod jej zaciśniętych powiek, ale nie mogła ich obetrzeć, gdyż nadeszła kolejna fala nudności i znów musiała się przytrzymać pnia. Chaol stał kilka kroków dalej i patrzył. Wreszcie dziewczyna oparła czoło o przedramię i uspokoiła oddech. Chciała ponownie narzucić ciału posłuszeństwo.
To naprawdę nie jest dobra oznaka. Albo to jest wyjątkowo tragiczna forma, nieprzystosowanie organizmu do dystansu, szybkości biegu albo problemy ze zdrowiem. Jeśli to drugie, to idealnie pokazuje czemu biegi nie są do końca dobrym pomysłem na trening czy rozgrzewkę, bo one nie oznaczają, że ktoś jest wybitnym zabójcą. Jeśli reszta… Krzyżyk na drogę.
Od pierwszej Próby minęły trzy dni, a w sumie Celaena spędziła ich w Rifthold zaledwie dziesięć. Nadal nie mogła wrócić do pełni formy. Do kolejnego testu zostały zaledwie cztery dni i choć powrócili do normalnego cyklu szkolenia, dziewczyna zaczęła budzić się jeszcze wcześniej niż zwykle.
Czyli jednak problemy z formą. Podoba mi się, że autorka nie zapomniała jednak, że Celina ostatnie dni życia spędziła w kopalni. Szkoda, że zabójczyni dalej ma czelność się pysznić.
– Już po wszystkim? – spytał Chaol. Zabójczyni uniosła głowę i wbiła w mężczyznę groźne spojrzenie, ale świat niespodziewanie zawirował i kolana znów się pod nią ugięły. Żołądkiem targnęły torsje. – Mówiłem ci, żebyś nic nie jadła przed porannym biegiem.
– Mógłbyś przestać być tak zadowolony z siebie?
J A  P I E R D O L Ę



Wychodzę. Widać, że autorka chciała budować relację na zasadzie „kto się czubi ten się lubi”, ale Celinka serio nie ma żadnych powodów, by nie znosić Chaola (wiem, powtarzam się, ale jak Maas popełnia ciągle te same błędy, to ja nie muszę się starać)! Chaol nie jest pyskaty, ba nawet mogłabym uznać, że to ten typ co mało mówi, a jak mówi, to musi być w punkt. Można niby podciągnąć, że Celinkę boli prawda i takie zachowanie pasuje do jej stylu bycia. Tylko, że Maas nie ukazuje tego jako rzeczy o niskiej szkodliwości, coś co tylko drażni, lecz obrazuje to jako powód do nienawiści i stawia Chaola blisko „tych złych postaci”!
No, nie przesadzaj. Chaol nie może być zły, bo nie jest brzydki, to chyba oczywiste?
– A ty mogłabyś przestać wyrzygiwać żołądek razem z jelitami?
– W porządku – parsknęła. – Następnym razem może nie będę już taka uprzejma i po prostu obrzygam cię od stóp do głów.
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 18
*BrzozaTV vibes*
A teraz to ja na ciebie narzygam!
Eeeee, ale ona nigdy nie była dla niego miła? O co jej chodzi?
– Najpierw musiałabyś mnie dogonić – rzucił kapitan, uśmiechając się z przekąsem.
Celaena chciała go rąbnąć pięścią i zmazać ten uśmiech z jego twarzy, ale ledwo zrobiła krok, gdy kolana znów pod nią zadrżały.
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 19
Oparła się o pień drzewa, czekając na kolejną falę torsji.
Wymiotowanie  było dobrym ukazanie słabości bohaterki, ale to deczka przesada. Jestem beznadziejna z biegania, mam taką sobie formę, ale nigdy nie wymiotowałam po przebieganiu dużych odległości.
Ja też nie. Po prostu dostawałam kolki i ból w boku nie pozwalał biec mi dalej.
Kątem oka widziała, że Chaol wpatruje się w jej plecy, doskonale widoczne po tym, jak przylgnęło do nich wilgotne płótno koszuli.
– Podobają ci się moje blizny?
Kapitan przygryzł dolną wargę.



Chaol pyta Celinkę, skąd ma ona blizny na plecach.
– Te trzy, które masz na myśli, to pamiątka po pierwszym dniu pobytu w Endovier – odparła.
– A cóż ty zrobiłaś, żeby sobie zasłużyć na takie traktowanie?
– Żeby sobie zasłużyć? – Dziewczyna wybuchnęła ostrym śmiechem. – Nikt nie zasługuje na to, aby chłostano go jak zwierzę.
Celinka ma rację, że każdy zasługuje na humanitarne traktowanie, ale to znowu jest myśl, na którą mógłby wpaść ktoś żyjący co najmniej w osiemnastym/dziewiętnastym wieku, i to raczej jakiś myśliciel (chociaż niby Celinka czytała, ale nie sądzę, by wybijała się ponad średnią pod tym względem), a przeciętni ludzie mieli to z tyłu głowy, myślę, że dopiero w dwudziestym wieku. To fantasy próbuje imitować średniowiecze i w tych czasach ludzie uznaliby, że Celinka za swoje zbrodnie zasłużyła na taką karę.
Kapitan otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale Celaena przerwała mu:
– Przywieziono mnie do Endovier, z miejsca zawleczono na sam środek obozu, a tam przywiązano do pręgierza. Otrzymałam dwadzieścia jeden razów. – Patrzyła na Chaola, ale nie widziała go. Szare niczym popiół niebo przeistoczyło się w mrok panujący w Endovier, a szelest wiatru stał się westchnieniami współwięźniów. – Nie miałam jeszcze wtedy żadnych przyjaciół. Przeleżałam całą noc, zastanawiając się, czy dożyję do rana. Bałam się, że w rany wda się infekcja, albo po prostu wykrwawię się i umrę.



To byłby okrutny opis tortur, jeśli mielibyśmy do czynienia z niewinną osobą. Nasza zabójczyni ma sporo na sumieniu i powinna się cieszyć, że nie spotkała ją znacznie gorsza kara, bo w sumie baty to taki standard.
– Nikt ci nie pomógł?
– Dopiero rano. Pewna młoda kobieta podała mi ukradkiem puszkę z maścią, gdy staliśmy w kolejce i czekaliśmy na śniadanie. Nie miałam okazji jej podziękować, bo jeszcze tego dnia czterech strażników zgwałciło ją, a potem zamordowało. – Celaena zacisnęła pięści. Zapiekły ją oczy. – W dniu, kiedy postanowiłam uciec, udałam się najpierw do tej części kopalni, w której pracowali. Chciałam zapłacić im za to, co zrobili. – Krew w jej żyłach zlodowaciała. – Umarli zbyt szybko.
Tu można byłoby powiększyć licznik socjopatki za to, że znowu poniosły ją emocje, ale pierwszy raz uznam, że wreszcie miała po co się wściekać. Ciekawe, czy gdyby ktoś potraktował tak Kaltain, to też by zareagowała równie gwałtownie…
To już osobista preferencja, ale dla mnie ta historyjka jest zbyt krawędziowa, by czytelnik współczuł naszej wkurzającej protagonistce.
Bo Sarah J. Maas nie umie inaczej. Wszystko musi być wyolbrzymione do cna – cierpienia bohaterki, jej umiejętności, bo przecież kreowanie normalnych, ludzkich postaci byłoby nudne.
– Ale przecież ty też jesteś kobietą – odezwał się Chaol. Mówił cichym i ochrypłym głosem. – Czy nikt nigdy... – Urwał, nie mogąc wypowiedzieć tego słowa.
Celaena uśmiechnęła się gorzko.
– Obawiali się mnie od samego początku. Po próbie ucieczki, kiedy niemalże pokonałam mur, nikt już nie ośmielił się do mnie zbliżyć. Gdyby jednak któremuś ze strażników przyszło do głowy się ze mną zaprzyjaźnić... Cóż, wspomnienie o nim przypominałoby reszcie, że łatwo tracę panowanie nad sobą. – Wiatr powiał mocniej, wyrywając kosmyki włosów z warkocza dziewczyny. Podejrzewała, że Arobynn w jakiś sposób przekupił strażników w Endovier, żeby zostawili ją w spokoju, ale nie podzieliła się swoimi podejrzeniami z kapitanem. – Każdy z nas musi znaleźć własny sposób na to, by przeżyć.
Czemu Arobynn jej nie uratował? Czyżby kolejna próba? To nie miałoby sensu, bo w końcu przekupił strażników, by ułatwili jej pobyt.
Nie uratował, bo mu imperatyw narracyjny zabronił.
Przeskok!
Po południu tego samego dnia wszyscy zawodnicy zgromadzili się wokół Brulla, który prowadził wykład o różnych rodzajach broni. Dla Celaeny była to strata czasu, gdyż posiadła tę wiedzę wiele lat wcześniej.
Kiedyś też miałaś dobrą formę, ale już jej nie widać. Może warto byłoby odświeżyć wiedzę?
Zastanawiała się właśnie, czy byłaby w stanie zdrzemnąć się na stojąco, gdy kątem oka dostrzegła jakiś ruch przy drzwiach balkonowych.
Kolejny punkt do odhaczenia w naszej teen dramie. Teraz mamy edgy nastolatka usypiającego na nudnych lekcjach, by pokazać, że jest ponad to.
Odwróciła się w porę, aby ujrzeć, jak jeden z jej rywali – potężnie zbudowany żołnierz wyrzucony z armii – odpycha najbliższego strażnika. Ten padł na ziemię i głośno uderzył głową o podłogę.


Musi być sztuczna drama. Co robią źli mordercy? Ciągle się napierdalają bez powodu!
If you're evil and you know it clap your hands: 22
Dziewczyna nawet nie drgnęła. Podobnie jak pozostali zawodnicy stała nieruchomo i patrzyła, jak ich rywal rzuca się w kierunku drzwi prowadzących do ogrodu.
A  tu dam plusa, że ich reakcją była znieczulica. Pasuje to do tej zgrai i lepiej było nie komplikować sprawy, jeśli chce się wygrać.
Chaol i jego ludzie zareagowali bez wahania. Zanim uciekinier dotknął szklanych drzwi, jego gardło przeszyła strzała.
Zapadła cisza. Połowa z obecnych gwardzistów otoczyła zawodników, trzymając broń w pogotowiu, podczas gdy reszta z Chaolem na czele podbiegła do martwego uciekiniera i nieprzytomnego strażnika. Łucznicy stojący na galeryjce napięli łuki. Celaena zamarła, podobnie jak stojący przy niej Nox. Nawet Cain nie oddychał zbyt głośno. Jeden fałszywy ruch i któryś ze zdenerwowanych strażników mógłby posłać strzałę w ich kierunku.
Szanuję również zdecydowaną reakcję straży. Oby więcej takich zachowań!
Choć otaczał ją mur innych uczestników turnieju oraz królewskich gwardzistów z uniesioną bronią, dziewczyna dostrzegła Chaola klęczącego przy nieprzytomnym strażniku. Nikt nie dotykał zabitego żołnierza, który leżał twarzą w dół, wyciągając ramiona w kierunku szklanych drzwi. Celaena przypomniała sobie, że uciekinier miał na imię Sven i nikt nie miał pojęcia, dlaczego wyrzucono go z wojska.
I nikogo typ nie obchodzi. Z tą sceną mam problem, że jedynie pokazano gdzie jest miejsce kandydatów, ale mamy w dupie te trupy i te postacie totalnie nas nie obchodzą.
– Na bogów– szepnął Nox tak cicho, że jego usta ledwie się poruszały. – Oni go... Oni go zabili!
Nox, nigdy nie spotkałeś się ze śmiercią? Czy zaskoczyło cię, że strażnicy wypełniają swoją pracę?
– Wiedziałem, że nie żartują i nie będą chcieli nas wypuścić, ale... – Nox zaklął. Celaena czuła jego wzrok na sobie. – Mój sponsor obiecał mi nietykalność – dodał. – Wytropił mnie i przysiągł, że nie wtrąci mnie do więzienia, jeśli przegram.
Każdy sponsor ma inne podejście do swojego reprezentanta. Prawda jest taka, że żywi na wolności jesteście nie tylko bezużyteczni, ale i niebezpieczni.
Dlaczego Sven podjął tak wielkie ryzyko? Dlaczego akurat w tym miejscu i w takiej chwili? Kolejna Próba była wyznaczona za trzy dni. Dlaczego postanowił uciec właśnie teraz? Owego dnia w Endovier, gdy Celaena straciła panowanie nad sobą, nie myślała o wyrwaniu się na wolność. Oczywiście wybrała odpowiedni czas i miejsce, ale nie chodziło jej o ucieczkę.
Wiem, że jesteś najlepsza, ale nie znałaś sytuacji Svena. Gościu może był czymś ćpany albo stwierdził, że woli być martwy niż reprezentować króla.
Może Sven uświadomił sobie, że nie ma szans na zwycięstwo, a nawet śmierć jest lepsza niż powrót do miejsca, z którego go wyciągnięto. Niemniej jeśli zdecydował się na ucieczkę, powinien był zaczekać do zmroku.
On chyba potrafił jeszcze strzelić do celu w przeciwieństwie do tego młodego szczyla, nie? Więc nie sądzę, by miał aż takiego doła.
Niespodziewanie Celaena uświadomiła sobie, że być może mężczyzna chciał coś udowodnić. Nigdy by tego nie pojęła, gdyby nie ów dzień, kiedy zatrzymano ją tuż przy murze w Endovier.
Nie każdy ma problem z samooceną jak ty.
Adarlan mógł odebrać im wolność, mógł zniszczyć im życie, mógł ich bić, łamać i chłostać, zmuszać do wzięcia udziału w idiotycznych zawodach, ale nie mógł im odebrać człowieczeństwa. Nawet najbardziej zatwardziali przestępcy obecni wśród nich nadal byli ludźmi. Jeśli nie chcieli brać udziału w rozrywce zgotowanej przez króla, jedyną alternatywą pozostawała śmierć.
Może ubrałaś to w patos, ale cieszę się, że wreszcie pomyślałaś.
Śmieszy mnie ta cała tyrada o człowieczeństwie, kiedy wcześniejsze opisy – w szczególności ten dotyczący Groba – brzmiały groteskowo i prezentowały rywali Celinki bardziej jak zwierzęta niż jak ludzi.
Wpatrując się w wyciągniętą rękę Svena, która wskazywała nieosiągalny horyzont, Celaena odmówiła bezgłośnie modlitwę za spokój duszy zabitego.
Do jakiego boga? Haaalo, my nawet nie wiemy jaka tu jest religia! Może powinno się nakreślić jakieś minimum?
Nooo, jest jakiś Wyrd. I w rozdziale czwartym było coś o tym, że magię uznano za naśladownictwo jakieś bogini… I w sumie to tyle. Oto worldbuilding, który zawstydziłby samego Tolkiena!
Z tego względu zdecydowałyśmy się z Laptopcjuszem wprowadzić kategorię „Światek z kart” za beznadziejne kreowanie świata przedstawionego (a raczej brak jakiejkolwiek próby sensownego worldbuildingu). To jest niewybaczalne w książce fantastycznej, więc nie możemy tego tak zostawić…
Światek z kart: 1

Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 19
Royal pussy: 12
If you’re evil and you know it clap your hands: 22
Nowe szaty zabójczyni: 13
Światek z kart: 1

niedziela, 19 stycznia 2020

SZKLANY TRON – ROZDZIAŁ 15


Nareszcie nadszedł dzień pierwszej Próby (to pisanie wszystkiego z wielkiej litery zaczyna mnie irytować). Celinka nadal nie wie, czego się po niej spodziewać.
Po pięciu dniach ćwiczeń i wymachiwania najrozmaitszą bronią czuła rwanie w całym ciele.
Rozumiem, że ćwiczenie swoich umiejętności w sytuacji Celinki jest koniecznością, ale przesadnie wyczerpujące treningi to złe rozwiązanie. Jak się za chwilę przekonamy, pierwsza próba nie będzie wymagała ogromnej sprawności fizycznej, ale jeśli tak by było, to nasza bohaterka mogłaby mieć niezły problem z racji na obolałe ciało.
Protagonistka wchodzi do ogromnej sali treningowej i dostrzega zawieszoną w poprzek pomieszczenia kurtynę. Na balkoniku, o którym wspominałam przy okazji analizy rozdziału jedenastego, stoją sponsorzy, w tym także książę Dorian.
Nie licząc listu dołączonego do książek, nie miała z nim kontaktu od dnia audiencji u króla. Młodzieniec uśmiechnął się do niej szeroko, a jego szafirowe oczy rozbłysły w porannym świetle.
Standardowo, nie mogło zabraknąć wzmianki o kolorze oczu Doriana. Jeśli ktoś z was jest chętny, może zrobić licznik tego, ile razy już o nich czytaliśmy.
Nowe szaty zabójczyni: 12
Do Celinki podchodzi Nox.
– Znają się na stopniowaniu napięcia, nieprawdaż?
Rzeczywiście, Jo Nesbo może się od nich uczyć.
Zerknęła na Noxa. Stojący obok niej Chaol zesztywniał i była pewna, że przygląda się uważnie złodziejowi. Z pewnością zastanawiał się, czy wraz z Noxem nie układali planu ucieczki połączonego z wymordowaniem wszystkich członków rodziny królewskiej.
I bardzo słusznie, degeneratów nie powinno się darzyć zaufaniem tylko dlatego, że mają całkiem ładne facjaty. Poza tym, to już tak na marginesie, ale nie wymordowalibyście całej rodziny królewskiej, bo Hollin nadal jest w szkole w górach.
Nox pyta Celinkę o jej podejrzenia co do tego, co znajduje się za kurtyną.
– Miejmy nadzieję, że to wataha wilków-ludożerców, które trzeba będzie pokonać gołymi rękami – odparła i spojrzała na mężczyznę, uśmiechając się lekko. – To dopiero byłaby zabawa, czyż nie?
*wzdycha ciężko*
Na pewno lepsza zabawa niż to, co finalnie dostaniemy…
Celinka pyta Chaola, czy wie on, co znajduje się za kurtyną, ale kapitan zaprzecza. Dziewczyna zastanawia się, czy stojący wysoko na galeryjce Dorian nie mógłby dać jej jakiejś wskazówki.
Zerknęła na pozostałych sponsorów – arystokratów we wspaniałych szatach – i wypatrzyła w ich gronie Perringtona. Aż zgrzytnęła zębami na jego widok. Mężczyzna uśmiechał się lekko wpatrzony w Caina, który napinał muskularne ramiona. Czyżby już zdradził swemu zawodnikowi, co znajduje się za kurtyną?
Skoro jest zły, to z pewnością tak zrobił. Przecież wiemy, że antagoniści w tej książce nie mają żadnych pozytywnych cech, a już na pewno brak im honoru.
Brullo nareszcie ogłasza początek pierwszej Próby.
– Oto wasza pierwsza Próba! – oznajmił mężczyzna i uśmiechnął się szeroko, jakby to, co znajdowało się za płachtą, miało się okazać niewyobrażalną torturą.
Tsa, zaraz się przekonamy, jakie „tortury” czekają na naszych uczestników.
„Przejdź do konkretów!” – pomyślała Celaena i zacisnęła mocno zęby.
Popieram, chcę się w końcu podzielić z wami, jaką cudowną konkurencją zaczyna się cały turniej.
Kurtyna zostaje odsłonięta i…
Dziewczyna przygryzła wargę, aby nie parsknąć śmiechem. Łucznictwo? Czekał ich konkurs łuczniczy?
– Zasady są bardzo proste – rzekł Zbrojmistrz. Za jego plecami stało pięć tarcz rozstawionych w różnej odległości. – Otrzymacie pięć strzał, po jednej na tarczę. Ten z was, kto osiągnie najgorszy wynik, zostanie odesłany do domu.



Tak, proszę państwa. Oto ten niesamowicie wymagający turniej dla najlepszych zabójców i rzezimieszków z całego imperium, którego otwierającą konkurencją jest strzelanie z łuku do nieruchomych, oddalonych w różnych odległości tarczy.
Czy tu trzeba coś dodawać? Żeby to strzelanie zostało jakoś chociaż utrudnione (ruchome cele, przeszkody w tle, oddawanie strzałów z końskiego grzbietu, cokolwiek), ale nie. Przepraszam, ale w jaki sposób to ma się przydać Obrońcy, który ma być ASASYNEM? Asasyni raczej nie zabijają na odległość, tylko wykorzystują techniki skradania się i element zaskoczenia, by po cichu zgarnąć swoją ofiarę, na przykład podrzynając jej gardło. Już nie wspominając nawet o tym, że cele są nieruchome, więc chyba tylko ktoś, kto to zupełnie nie ogarnia łuku, musiałby do nich nie trafić. To już nie lepiej byłoby namalować jakieś tarcze na dzikich zwierzętach i kazać uczestnikom do nich strzelać? Przynajmniej by to czegoś od nich wymagało i było dobrą rozrywką dla czytelnika. Albo jeszcze inaczej, losowo połączyć uczestników w pary, dać im łuk i ten, kto pierwszy zestrzeli rywala, ten wygrywa. Brzmi brutalnie, ale czemu ktokolwiek miałby przejmować się losem tych ludzi i tym, czy zginą? To cholerni przestępcy, którzy w razie przegranej i tak wrócą do więzienia!
Wydaje mi się, że i tak strzelanie z łuku ma większy sens niż zawody z biegania. Mimo wszystko zabójcy czasem mogą zdjąć cel wyłącznie z odległości.
Niektórzy uczestnicy zaczęli rozmawiać szeptem, ale Celaena stała nieruchomo, maskując promienny uśmiech. W przeciwieństwie do niej Cain szczerzył zęby z tryumfem. Dlaczego to Pożeracz Oczu został zamordowany, a nie on?
Tak, Cain zasłużył sobie na zostanie rozerwanym na strzępy, bo śmiał robić sobie podśmiechujki z Celinki.
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 17
Brullo każe uczestnikom ustawić się w kolejności, gdyż próba za moment się rozpocznie. Chaol ostrzega Celinkę, żeby się nie popisywała. Zgadnijcie, czy bohaterka się go posłucha.
Przeskok!
Celinka rozmyśla sobie, że wręczenie uczestnikom strzał jest dowodem zaufania, bo ktoś mógłby spróbować zabić Perringtona albo Doriana. W sumie racja… Kolejny powód, dla którego ta konkurencja jest idiotyczna.
Myśl była kusząca, ale dziewczyna wolała skupić uwagę na swoich rywalach.
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 18

W Kaltain nie wahała się rzucić doniczką, więc aż dziwne, że powstrzymała się przed zestrzeleniem Perringtona.
Ponieważ Chaol przytrzymał Celinkę, ta jest prawie na samym końcu kolejki i może śledzić postępy innych uczestników.
Jej rywale sprawiali się nieźle.
Ci głupi, brzydcy przestępcy, których Arobynn Hamel nigdy nie przyjąłby do swojej szkoły? Niemożliwe!
Ogromne okrągłe tarcze składały się z pięciu kolorowych pierścieni. W samym centrum znajdował się żółty okrąg, a jego środek wyznaczał niewielki czarny punkcik. Każda tarcza stała dalej od poprzedniej, a ostatnią umieszczono w odległości sześćdziesięciu czterech metrów.
Na łucznictwie się nie znam, więc może ktoś zainteresowany tematem wypowie się, czy ta odległość jest aż tak duża, zwłaszcza, kiedy weźmie się pod uwagę wielkość tarczy? Z góry dziękuję.
Celinka myśli o Arobynnie i o tym, że uważał łucznictwo za podstawową umiejętność, którą jego uczniowie muszą posiadać. Stwierdza, że trenerzy pozostałych zabójców musieli myśleć podobnie. No, może poza tym, który uczył Pelora.
Jak opisałam w poprzednim rozdziale, dobór trenerów jest naprawdę dziwny i powinno im zależeć na prawdziwych profesjonalistach.
Chudy, młodziutki Pelor nie miał jeszcze tyle siły, aby napiąć długi łuk. Jego strzały okazały się niezbyt celne i chłopak odłożył broń, kipiąc ze złości.
Nie ogarniam, dlaczego ktoś wystawił do walki młodego chłopaka, który nie potrafi nawet dobrze posługiwać się bronią. Nie mówiąc już o tym, że ciężko oczekiwać od dojrzewającego nastolatka, że będzie w stanie zachować równowagę i opanowanie potrzebne królewskiemu zabójcy.
Wiem, że Celinka jest tą bardziej uzdolnioną, ale ona również jest młoda, narwana i na dodatek stanowi jedyną kobietę w konkursie (można się domyślić, że kobiety wojowniczki w tej części świata były rzadko spotykane). Biorąc pod uwagę przykrywkę Celaeny, to Dorian też nie wyszedł na inteligentnego, czyniąc swoją Obrończynią „złodziejkę klejnotów”. Nie czepiałabym się aż tak wyboru kandydata, tylko trenera, na co wcześniej zwróciłam uwagę.
Pozostali szydzili z niego, a najgłośniej śmiał się Cain.
Cain ma być w tej części głównym (zaraz po królu) zuolem i rywalem dla Celinki, ale autorka kreuje go na jakiegoś typowego szkolnego prześladowcę, który jest taki niedobry, bo śmieje się z innych. I ja mam go brać na poważnie?
If your’e evil and you know it clap your hands: 21
Brullo pyta Pelora, czy w ogóle ktoś uczył go strzelania z łuku, na co chłopak odpowiada, że ma większe doświadczenie w posługiwaniu się truciznami.
– Truciznami! – Brullo załamał ręce. – Król potrzebuje Obrońcy, a ty nie umiałbyś ustrzelić krowy na pastwisku!
Cieszę się, że nie tylko ja uważam obecność Pelora w tym konkursie za bezsens. Autorka jednak potrzebuje go w fabule, żeby mógł raz pomóc Celince, a przy okazji stanowił obiekt drwin Caina, co byśmy nie zapomnieli, jaki to Obrońca Perringotna jest okropny.
W przeciwieństwie do pozostałych, Celince szkoda jest Pelora, taka z niej wrażliwa dusza. Próba zaś trwa dalej. Nox bardzo dobrze wypada, tak samo jak Grób.
Jako następny do białej linii podszedł Cain, nałożył strzałę na cięciwę i napiął łuk. Błysnął czarny pierścień na jego palcu, a w sali zapadła cisza.
Licznik wzmianek o pierścieniu też by się przydał, bo ta akcesoria będzie wspominana bardzo, bardzo, bardzo często. Maas chyba nie ma zbyt dobrej opinii o pamięci swoich czytelników.
Tym bardziej, że kolejne wspomnienie o nim jest zbędne.
Nowe szaty zabójczyni: 13
Cain trafił pięciokrotnie w sam środek tarcz. Jedyną pociechą było to, że ani jedna jego strzała nie trafiła idealnie w czarny punkt.
Ba, ma być super rywalem, ale bez przesady, niech nie przysłania blasku protagonistki.
Kolejka przesuwa się coraz szybciej, a Celinka dostaje nagłego ataku angstu.
Celaena była w stanie myśleć tylko o wielkim Cainie oklaskiwanym przez księcia Perringotna i wychwalanym przez Brulla, Cainie, który otrzymywał wszystkie pochwały nie dlatego, że był górą mięśni, ale dlatego, że naprawdę na nie zasługiwał.
Celinka zachowuje się trochę jak prymuska, która nie może znieść faktu, że ktoś dostał lepszą ocenę od niej. Tak funkcjonuje ten świat – możesz być w czymś świetny, a i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto cię w tym przebija. Zresztą czemu tak cię te pochwały obchodzą, skoro gardzisz królem i jego dworem? Powinnaś się raczej skupić na utrzymaniu swojej fałszywej tożsamości.
Następuje kolej bohaterki na oddanie strzałów. Oczywiście, jak zawsze ktoś się z niej śmieje, bo przecież Celinka musi utrzeć rywalom nos swoją zajebistością.
Celinka próbuje się afirmować, przypominając sobie, że jest Zabójczynią Adarlanu i że wygra ten turniej.
Odciągnęła cięciwę. W zmęczonych mięśniach jej ramion znów odezwał się ból.
O tym wspominałam – zbyt intensywne treningi mogą przynieść więcej szkody niż pożytku.
Celinka wyrównuje oddech i skupia się na celach. Pierwsza strzała – no kto by się spodziewał – trafia w sam środek. Następne strzały zabójczyni kieruje na obrzeża okręgów, żeby się specjalnie nie wyróżniać.
Oba strzały nie były dziełem przypadku – pociski lądowały dokładnie tam, gdzie Celaena sobie życzyła.
Oczywiście. Doceniam, że bohaterka chowa swoją dumę do kieszeni i postanawia nareszcie posłuchać Cha…
Trafiła idealnie w centrum. Śmiechy ucichły.



Tak, Celinka postanowiła zniszczyć całe utrzymywanie się w środku stawki, żeby zmylić rywali tylko dlatego, że jakiś złodziejaszek się z niej zaśmiał. Brawo, Celinko, o to order dla ciebie.



Chaol spojrzał na nią z naganą – przecież miała się nie popisywać – ale Dorian uśmiechnął się.
Tak, bo w tej trójcy tylko Chaol używa mózgu. Jego przyjacielem już dawno kieruje inny narząd, a dla Celinki liczy się tylko duma, którą może urazić pierwszy lepszy sebiks. Rzeczywiście, taka z niej pewna siebie kobieta.
Brullo porównuje celność strzałów i okazuje się, że z konkursu odpada jakiś żołnierz, którego imienia nawet nie znamy, koniec rozdziału. Emocje jak na grzybobraniu.
To mnie chyba drażni w Szklanym tronie najbardziej – książka reklamuje się turniejem dla królewskiego asasyna, ale konkurencje, jakie czekają bohaterów są albo nudne, albo opisywane tak krótko, że mamy je totalnie gdzieś. Czytelnika nie obchodzi, kto wygra, bo:
a)    prawie nie znamy pozostałych uczestników,
b) zupełnie nie odczuwamy ciężaru stawki całego turnieju.
Wiecie, czemu ludzie tak przeżywali Igrzyska śmierci? Bo tam uczestnicy nie tylko byli bardzo młodymi, losowo wybranymi osobami, które prawdopodobnie nie chciały brać udziału w tej krwawej jatce, ale do tego walczyli na śmierć i życie. Nikogo nie obchodził twój wiek, rodzina, pochodzenie – miałeś albo mordować, albo zostać zamordowanym. Fakt ten nie tylko potęgował napięcie, ale też dawał autorce pole do pokazania okrucieństwa ludzi i tego, co czyni z nich mus przetrwania za wszelką cenę. Już nawet nie wspomnę o tym, że każde działanie trybutów było obserwowane przez ludzi z całego kraju.
W Szklanym tronie tego nie ma. Uczestnicy mieszkają sobie w królewskich kwaterach, trenują po kilka godzin, co jakiś czas ktoś z nich odpadnie i pojedzie do domu. Nawet te tajemnicze morderstwa nie dodają książce żadnego napięcia, bo przecież czemu czytelnika ma obejść śmierć jakiegoś złodzieja, który i tak pewnie zachowywał się jak rasowy stulejarz i cham?
Tym rozczarowanym akcentem kończymy analizę rozdziału piętnastego.

Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 17
Royal pussy: 12
If you’re evil and you know it clap your hands: 21
Nowe szaty zabójczyni: 13