Zabójczyni próbowała zapanować nad oddechem, ale jej wysiłki spełzały na niczym. Sapiąc głośno, usiłowała nadążyć za biegnącym po parku Chaolem. Nie licząc czoła lśniącego od potu i mokrej koszuli, kapitan nie wykazywał oznak zmęczenia.
Biegli w kierunku wzgórza, którego szczyt okrywały poranne mgły. Gdy Celaena ujrzała zbocze, nogi się pod nią ugięły, a żołądek podszedł jej do gardła. Krzyknęła cicho, chcąc przyciągnąć uwagę mężczyzny, a potem zwolniła, zatrzymała się i objęła ramionami pień drzewa.
Trzymała się mocno i wymiotowała. Irytowały ją ciepłe łzy, które wypływały spod jej zaciśniętych powiek, ale nie mogła ich obetrzeć, gdyż nadeszła kolejna fala nudności i znów musiała się przytrzymać pnia. Chaol stał kilka kroków dalej i patrzył. Wreszcie dziewczyna oparła czoło o przedramię i uspokoiła oddech. Chciała ponownie narzucić ciału posłuszeństwo.
To naprawdę nie
jest dobra oznaka. Albo to jest wyjątkowo tragiczna forma, nieprzystosowanie
organizmu do dystansu, szybkości biegu albo problemy ze zdrowiem. Jeśli to
drugie, to idealnie pokazuje czemu biegi nie są do końca dobrym pomysłem na
trening czy rozgrzewkę, bo one nie oznaczają, że ktoś jest wybitnym zabójcą.
Jeśli reszta… Krzyżyk na drogę.
Od pierwszej Próby minęły trzy dni, a w sumie Celaena spędziła ich w Rifthold zaledwie dziesięć. Nadal nie mogła wrócić do pełni formy. Do kolejnego testu zostały zaledwie cztery dni i choć powrócili do normalnego cyklu szkolenia, dziewczyna zaczęła budzić się jeszcze wcześniej niż zwykle.
Czyli jednak
problemy z formą. Podoba mi się, że autorka nie zapomniała jednak, że Celina
ostatnie dni życia spędziła w kopalni. Szkoda, że zabójczyni dalej ma czelność
się pysznić.
– Już po wszystkim? – spytał Chaol. Zabójczyni uniosła głowę i wbiła w mężczyznę groźne spojrzenie, ale świat niespodziewanie zawirował i kolana znów się pod nią ugięły. Żołądkiem targnęły torsje. – Mówiłem ci, żebyś nic nie jadła przed porannym biegiem.
– Mógłbyś przestać być tak zadowolony z siebie?
J A P I E R D O L Ę
Wychodzę. Widać, że
autorka chciała budować relację na zasadzie „kto się czubi ten się lubi”, ale
Celinka serio nie ma żadnych powodów, by nie znosić Chaola (wiem, powtarzam się,
ale jak Maas popełnia ciągle te same błędy, to ja nie muszę się starać)! Chaol
nie jest pyskaty, ba nawet mogłabym uznać, że to ten typ co mało mówi, a jak
mówi, to musi być w punkt. Można niby podciągnąć, że Celinkę boli prawda i
takie zachowanie pasuje do jej stylu bycia. Tylko, że Maas nie ukazuje tego
jako rzeczy o niskiej szkodliwości, coś co tylko drażni, lecz obrazuje to jako
powód do nienawiści i stawia Chaola blisko „tych złych postaci”!
No, nie przesadzaj. Chaol nie może być zły, bo
nie jest brzydki, to chyba oczywiste?
– A ty mogłabyś przestać wyrzygiwać żołądek razem z jelitami?
– W porządku – parsknęła. – Następnym razem może nie będę już taka uprzejma i po prostu obrzygam cię od stóp do głów.
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 18
*BrzozaTV vibes*
A teraz to ja na
ciebie narzygam!
Eeeee, ale ona
nigdy nie była dla niego miła? O co jej chodzi?
– Najpierw musiałabyś mnie dogonić – rzucił kapitan, uśmiechając się z przekąsem.
Celaena chciała go rąbnąć pięścią i zmazać ten uśmiech z jego twarzy, ale ledwo zrobiła krok, gdy kolana znów pod nią zadrżały.
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 19
Oparła się o pień drzewa, czekając na kolejną falę torsji.
Wymiotowanie było dobrym ukazanie słabości bohaterki, ale
to deczka przesada. Jestem beznadziejna z biegania, mam taką sobie formę, ale
nigdy nie wymiotowałam po przebieganiu dużych odległości.
Ja też nie. Po
prostu dostawałam kolki i ból w boku nie pozwalał biec mi dalej.
Kątem oka widziała, że Chaol wpatruje się w jej plecy, doskonale widoczne po tym, jak przylgnęło do nich wilgotne płótno koszuli.
– Podobają ci się moje blizny?
Kapitan przygryzł dolną wargę.
Chaol pyta Celinkę, skąd ma ona blizny na
plecach.
– Te trzy, które masz na myśli, to pamiątka po pierwszym dniu pobytu w Endovier – odparła.
– A cóż ty zrobiłaś, żeby sobie zasłużyć na takie traktowanie?
– Żeby sobie zasłużyć? – Dziewczyna wybuchnęła ostrym śmiechem. – Nikt nie zasługuje na to, aby chłostano go jak zwierzę.
Celinka ma rację,
że każdy zasługuje na humanitarne traktowanie, ale to znowu jest myśl, na którą
mógłby wpaść ktoś żyjący co najmniej w osiemnastym/dziewiętnastym wieku, i to
raczej jakiś myśliciel (chociaż niby Celinka czytała, ale nie sądzę, by
wybijała się ponad średnią pod tym względem), a przeciętni ludzie mieli to z tyłu
głowy, myślę, że dopiero w dwudziestym wieku. To fantasy próbuje imitować
średniowiecze i w tych czasach ludzie uznaliby, że Celinka za swoje zbrodnie
zasłużyła na taką karę.
Kapitan otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale Celaena przerwała mu:
– Przywieziono mnie do Endovier, z miejsca zawleczono na sam środek obozu, a tam przywiązano do pręgierza. Otrzymałam dwadzieścia jeden razów. – Patrzyła na Chaola, ale nie widziała go. Szare niczym popiół niebo przeistoczyło się w mrok panujący w Endovier, a szelest wiatru stał się westchnieniami współwięźniów. – Nie miałam jeszcze wtedy żadnych przyjaciół. Przeleżałam całą noc, zastanawiając się, czy dożyję do rana. Bałam się, że w rany wda się infekcja, albo po prostu wykrwawię się i umrę.
To byłby okrutny
opis tortur, jeśli mielibyśmy do czynienia z niewinną osobą. Nasza zabójczyni
ma sporo na sumieniu i powinna się cieszyć, że nie spotkała ją znacznie gorsza
kara, bo w sumie baty to taki standard.
– Nikt ci nie pomógł?
– Dopiero rano. Pewna młoda kobieta podała mi ukradkiem puszkę z maścią, gdy staliśmy w kolejce i czekaliśmy na śniadanie. Nie miałam okazji jej podziękować, bo jeszcze tego dnia czterech strażników zgwałciło ją, a potem zamordowało. – Celaena zacisnęła pięści. Zapiekły ją oczy. – W dniu, kiedy postanowiłam uciec, udałam się najpierw do tej części kopalni, w której pracowali. Chciałam zapłacić im za to, co zrobili. – Krew w jej żyłach zlodowaciała. – Umarli zbyt szybko.
Tu można byłoby
powiększyć licznik socjopatki za to, że znowu poniosły ją emocje, ale pierwszy
raz uznam, że wreszcie miała po co się wściekać. Ciekawe, czy gdyby ktoś potraktował
tak Kaltain, to też by zareagowała równie gwałtownie…
To już osobista
preferencja, ale dla mnie ta historyjka jest zbyt krawędziowa, by czytelnik
współczuł naszej wkurzającej protagonistce.
Bo Sarah J. Maas
nie umie inaczej. Wszystko musi być wyolbrzymione do cna – cierpienia
bohaterki, jej umiejętności, bo przecież kreowanie normalnych, ludzkich postaci
byłoby nudne.
– Ale przecież ty też jesteś kobietą – odezwał się Chaol. Mówił cichym i ochrypłym głosem. – Czy nikt nigdy... – Urwał, nie mogąc wypowiedzieć tego słowa.
Celaena uśmiechnęła się gorzko.
– Obawiali się mnie od samego początku. Po próbie ucieczki, kiedy niemalże pokonałam mur, nikt już nie ośmielił się do mnie zbliżyć. Gdyby jednak któremuś ze strażników przyszło do głowy się ze mną zaprzyjaźnić... Cóż, wspomnienie o nim przypominałoby reszcie, że łatwo tracę panowanie nad sobą. – Wiatr powiał mocniej, wyrywając kosmyki włosów z warkocza dziewczyny. Podejrzewała, że Arobynn w jakiś sposób przekupił strażników w Endovier, żeby zostawili ją w spokoju, ale nie podzieliła się swoimi podejrzeniami z kapitanem. – Każdy z nas musi znaleźć własny sposób na to, by przeżyć.
Czemu Arobynn jej
nie uratował? Czyżby kolejna próba? To nie miałoby sensu, bo w końcu przekupił
strażników, by ułatwili jej pobyt.
Nie uratował, bo mu
imperatyw narracyjny zabronił.
Przeskok!
Po południu tego samego dnia wszyscy zawodnicy zgromadzili się wokół Brulla, który prowadził wykład o różnych rodzajach broni. Dla Celaeny była to strata czasu, gdyż posiadła tę wiedzę wiele lat wcześniej.
Kiedyś też miałaś
dobrą formę, ale już jej nie widać. Może warto byłoby odświeżyć wiedzę?
Zastanawiała się właśnie, czy byłaby w stanie zdrzemnąć się na stojąco, gdy kątem oka dostrzegła jakiś ruch przy drzwiach balkonowych.
Kolejny punkt do
odhaczenia w naszej teen dramie. Teraz mamy edgy nastolatka usypiającego na
nudnych lekcjach, by pokazać, że jest ponad to.
Odwróciła się w porę, aby ujrzeć, jak jeden z jej rywali – potężnie zbudowany żołnierz wyrzucony z armii – odpycha najbliższego strażnika. Ten padł na ziemię i głośno uderzył głową o podłogę.
Musi być sztuczna
drama. Co robią źli mordercy? Ciągle się napierdalają bez powodu!
If you're evil and you know it clap your hands: 22
Dziewczyna nawet nie drgnęła. Podobnie jak pozostali zawodnicy stała nieruchomo i patrzyła, jak ich rywal rzuca się w kierunku drzwi prowadzących do ogrodu.
A tu dam plusa, że ich reakcją była
znieczulica. Pasuje to do tej zgrai i lepiej było nie komplikować sprawy, jeśli
chce się wygrać.
Chaol i jego ludzie zareagowali bez wahania. Zanim uciekinier dotknął szklanych drzwi, jego gardło przeszyła strzała.
Zapadła cisza. Połowa z obecnych gwardzistów otoczyła zawodników, trzymając broń w pogotowiu, podczas gdy reszta z Chaolem na czele podbiegła do martwego uciekiniera i nieprzytomnego strażnika. Łucznicy stojący na galeryjce napięli łuki. Celaena zamarła, podobnie jak stojący przy niej Nox. Nawet Cain nie oddychał zbyt głośno. Jeden fałszywy ruch i któryś ze zdenerwowanych strażników mógłby posłać strzałę w ich kierunku.
Szanuję również
zdecydowaną reakcję straży. Oby więcej takich zachowań!
Choć otaczał ją mur innych uczestników turnieju oraz królewskich gwardzistów z uniesioną bronią, dziewczyna dostrzegła Chaola klęczącego przy nieprzytomnym strażniku. Nikt nie dotykał zabitego żołnierza, który leżał twarzą w dół, wyciągając ramiona w kierunku szklanych drzwi. Celaena przypomniała sobie, że uciekinier miał na imię Sven i nikt nie miał pojęcia, dlaczego wyrzucono go z wojska.
I nikogo typ nie
obchodzi. Z tą sceną mam problem, że jedynie pokazano gdzie jest miejsce
kandydatów, ale mamy w dupie te trupy i te postacie totalnie nas nie obchodzą.
– Na bogów– szepnął Nox tak cicho, że jego usta ledwie się poruszały. – Oni go... Oni go zabili!
Nox, nigdy nie
spotkałeś się ze śmiercią? Czy zaskoczyło cię, że strażnicy wypełniają swoją
pracę?
– Wiedziałem, że nie żartują i nie będą chcieli nas wypuścić, ale... – Nox zaklął. Celaena czuła jego wzrok na sobie. – Mój sponsor obiecał mi nietykalność – dodał. – Wytropił mnie i przysiągł, że nie wtrąci mnie do więzienia, jeśli przegram.
Każdy sponsor ma
inne podejście do swojego reprezentanta. Prawda jest taka, że żywi na wolności
jesteście nie tylko bezużyteczni, ale i niebezpieczni.
Dlaczego Sven podjął tak wielkie ryzyko? Dlaczego akurat w tym miejscu i w takiej chwili? Kolejna Próba była wyznaczona za trzy dni. Dlaczego postanowił uciec właśnie teraz? Owego dnia w Endovier, gdy Celaena straciła panowanie nad sobą, nie myślała o wyrwaniu się na wolność. Oczywiście wybrała odpowiedni czas i miejsce, ale nie chodziło jej o ucieczkę.
Wiem, że jesteś
najlepsza, ale nie znałaś sytuacji Svena. Gościu może był czymś ćpany albo
stwierdził, że woli być martwy niż reprezentować króla.
Może Sven uświadomił sobie, że nie ma szans na zwycięstwo, a nawet śmierć jest lepsza niż powrót do miejsca, z którego go wyciągnięto. Niemniej jeśli zdecydował się na ucieczkę, powinien był zaczekać do zmroku.
On chyba potrafił
jeszcze strzelić do celu w przeciwieństwie do tego młodego szczyla, nie? Więc
nie sądzę, by miał aż takiego doła.
Niespodziewanie Celaena uświadomiła sobie, że być może mężczyzna chciał coś udowodnić. Nigdy by tego nie pojęła, gdyby nie ów dzień, kiedy zatrzymano ją tuż przy murze w Endovier.
Nie każdy ma
problem z samooceną jak ty.
Adarlan mógł odebrać im wolność, mógł zniszczyć im życie, mógł ich bić, łamać i chłostać, zmuszać do wzięcia udziału w idiotycznych zawodach, ale nie mógł im odebrać człowieczeństwa. Nawet najbardziej zatwardziali przestępcy obecni wśród nich nadal byli ludźmi. Jeśli nie chcieli brać udziału w rozrywce zgotowanej przez króla, jedyną alternatywą pozostawała śmierć.
Może ubrałaś to w
patos, ale cieszę się, że wreszcie pomyślałaś.
Śmieszy mnie ta cała tyrada o
człowieczeństwie, kiedy wcześniejsze opisy – w szczególności ten dotyczący
Groba – brzmiały groteskowo i prezentowały rywali Celinki bardziej jak
zwierzęta niż jak ludzi.
Wpatrując się w wyciągniętą rękę Svena, która wskazywała nieosiągalny horyzont, Celaena odmówiła bezgłośnie modlitwę za spokój duszy zabitego.
Do jakiego boga?
Haaalo, my nawet nie wiemy jaka tu jest religia! Może powinno się nakreślić
jakieś minimum?
Nooo, jest jakiś
Wyrd. I w rozdziale czwartym było coś o tym, że magię uznano za naśladownictwo
jakieś bogini… I w sumie to tyle. Oto worldbuilding, który zawstydziłby samego
Tolkiena!
Z tego względu zdecydowałyśmy się z Laptopcjuszem
wprowadzić kategorię „Światek z kart” za beznadziejne kreowanie świata
przedstawionego (a raczej brak jakiejkolwiek próby sensownego worldbuildingu).
To jest niewybaczalne w książce fantastycznej, więc nie możemy tego tak
zostawić…
Światek z kart: 1
Podsumowanie
rozdziału:
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 19
Royal pussy: 12
If you’re evil and you know
it clap your hands: 22
Nowe
szaty zabójczyni: 13
Światek
z kart: 1
Przypomina mi się mój ostatni Dramatyczny Bieg Przez Miasto Po Komórkę Zostawioną U Babci i Jeszcze Dramatyczniejszy Bieg Przez Miasto By Zdążyć Na Autobus. Udało się, i to nawet bez torsji, nawet nie wiedziałam, jakie to dokonanie.
OdpowiedzUsuńWidzisz, mogłabyś spokojnie startować w konkursie na Obrońcę! :D
Usuń