Przez następne cztery dni Celaena budziła się przed świtem i ćwiczyła w swoim pokoju. Wykorzystywała w tym celu wszystkie dostępne sprzęty – krzesła, futryny, a nawet stół bilardowy i kije do gry. Bile pomagały jej w ćwiczeniu równowagi.
Cóż lepiej późno
niż wcale. Nawet zajebiści ludzie muszą ciągle trenować, by nie stracić formy.
Po wschodzie słońca zazwyczaj pojawiał się Chaol, z którym jadła śniadanie. Później oboje biegali po parku. Nadeszła wreszcie pełna jesień i wiatr roznosił po okolicy zapach zwiędłych liści i przyszłego śniegu. Kapitan nigdy nie wspomniał owej chwili, kiedy dziewczyna wymiotowała pod drzewem, nigdy też nie zwrócił uwagi na fakt, że każdego dnia była w stanie przebiec dłuższy dystans.
Nie wiem po co
ciągle o tym się wspomina. Czytelnik już ma pojęcie, że Chaol nie jest bucem.
Po porannym biegu ćwiczyli w przydzielonej im sali, z dala od oczu innych uczestników. Trening trwał kilka godzin, aż Celaena padała na podłogę, jęcząc, że zaraz wyzionie ducha z głodu i zmęczenia.
Phi. Z tą formą naprawdę
jest słabo, a Celinka pindrzy się jakby była mistrzem olimpijskim. Ćwiczenie
kilka godzin to na obozie jest normą. Mi daleko do sportowca, a dawałam sobie
radę. Plus za kolejny moment, kiedy nie jest overpowered.
Jej ulubioną bronią nadal pozostawały noże, ale szybko przypadł jej do gustu drewniany kij, gdyż mogła za jego pomocą sprawić Chaolowi lanie, nie odcinając mu przy tym kończyn.
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 16
Czy ja muszę dodawać tu uwagę? Ona czerpie radość z bicia typa, który na razie jako jedyny
podaje jej pomocną dłoń.
Niestety, nie spotkała się już z księżniczką Nehemią ani nawet nie słyszała żadnych plotek na jej temat.
Jak przykro, że nie
można poświęcić czasu na slutshaming każdej kobiety z najlepszą psiapsią!
I to w dodatku w
innym języku, co by nikt się nie zorientował, że dziewczęta go obgadują.
Westfall zawsze towarzyszył jej podczas obiadu, a potem razem udawali się na kolejny, kilkugodzinny trening pod czujnym okiem Brulla. Dziewczyna miała wrażenie, że Królewski Zbrojmistrz przygląda się uczestnikom turnieju głównie po to, aby mieć pewność, że wszyscy naprawdę potrafią władać bronią.
Albo pilnuje, żeby
jakiś degenerat nie zabił swojego mentora. W końcu jedna osoba lubuje się w
biciu swojego… oh, wait.
Oczywiście Celaena starała się nie wyróżniać. Robiła wszystko, aby uniknąć krytyki Brulla, ale nie popisywała się. Nie chciała, aby zaczął wychwalać ją pod niebiosa, tak jak Caina.
Niektórzy z was
stwierdzą, że powinnam pochwalić Celinkę za to, że nie chce się puszyć jak paw,
by mieć wiarygodną przykrywkę, ale… To wygląda bardziej na zasadzie, że jestem
tak świetna, że nie potrzebuję pochwał, typowa fałszywa skromność lub… jest
zazdrosna, że to Cain dostaje komplementy, a nie ona.
Cain! Ależ ona gardziła tym mężczyzną! Brullo wręcz ubóstwiał ogromnego wojownika i nawet inni kandydaci do tytułu Obrońcy kiwali z szacunkiem głowami, gdy ich mijał. Nikt nie zwracał natomiast uwagi na doskonałą formę Celaeny.
A nie mówiłam? Ma
ból zadka tylko dlatego, że ktoś jest lepszy od niej. I pragnę przypomnieć, że
przed chwilą pokazałaś, jak twoja forma jest beznadziejna.
Czy jej bracia po fachu czuli się podobnie w Twierdzy Zabójców przez wszystkie te lata, kiedy to ona była oczkiem w głowie Arobynna Hamela?
Zakładam, że nie aż
tak, bo nie byli rozpuszczonymi nastolatkami z dużym ego. W sumie to pokazuje
minusy treningu Celinki przeprowadzonego przez Arobynna – dziewczyna była jego
oczkiem w głowie i z jednej strony może przez to zapewnił jej najlepsze szkolenie,
a z drugiej bohaterka w ogóle nie nauczyła się pokory i smaku porażki. Przy
okazji zrobił jej dodatkowych wrogów, ponieważ jej bracia po fachu mogli czuć,
że nie są równie traktowani.
Trudno było jej się skupić w obecności Caina – olbrzym nie przestawał szydzić i wygłaszać złośliwych komentarzy, czekając na pierwszy błąd dziewczyny. Miała nadzieję, że nie będzie jej przeszkadzał podczas Próby.
XDDDDDD Arobynn
taki potężny, ale chyba zapomniał nauczyć ignorowania zaczepek
charakterystycznych dla dzieci z podstawówki. Żeby nie było – nie neguję
przemocy psychicznej, ale wydaje mi się, że bycie mocnym w gębie stanowi
mniejsze niebezpieczeństwo niż znajomość sztuk walk czy wysoka sprawność
fizyczna. A w tym Cain jest równie dobry.
Dzień przed próbą
Celinka wyczuwa, że coś jest nie tak, bowiem w samotności odbywa poranny
trening. Poza Chaolem brakuje też Brulla a do tego wokół znajduje się dużo
więcej strażników.
– Jak myślisz, co się dzieje? – zapytał Nox Owen, młody złodziej z Perranthu, który stanął za nią. Podczas treningu niejednokrotnie udowodnił, że należy się z nim liczyć. Wielu uczestników szukało jego towarzystwa, ale wolał trzymać się na uboczu.
Celaena uznała, że niczego nie straci, jeśli powie mu, co ją gnębi.
Cain też jest
zdolny. To znaczy, że również możesz mu ufać? Teoretycznie można uznać, że
Celinka po prostu stwierdziła, iż nie jest to ważna informacja i może się tym
podzielić, ale to dziwne, że tak nieufna kobieta chce się zaprzyjaźnić z
mężczyzną, o którym wie tylko tyle, że jest utalentowany.
– Kapitan Westfall nie pojawił się na moim porannym treningu – rzuciła.
Złodziej wyciągnął rękę.
– Nox Owen – przedstawił się.
– Słyszałam o tobie – odparła, ściskając jego mocną, pokrytą bliznami dłoń o stwardniałej skórze. Najwyraźniej miał na swoim koncie niejedną akcję.
– To świetnie, bo od paru dni mam wrażenie, że ginę w cieniu tego bydlaka – rzekł Nox i wskazał palcem Caina, który właśnie prezentował swoje potężne bicepsy.
Ja pieprzę, jednak
nie tylko Celince zależy na prestiżu bandyty.
A sceny prężenia
muskułów nawet nie skomentuję, bo jest tak groteskowa…
Na jego palcu [Caina] połyskiwał sporej wielkości czarny, lśniący pierścień. Dlaczego założył go na trening?
Motyw pierścienia będzie się jeszcze pojawiał
milion razy, co byśmy nie przeoczyli „subtelnych” wskazówek rzucanych nam przez
autorkę.
– Widziałaś Verina? – ciągnął Nox. – Wygląda, jakby miał się zaraz porzygać.
Kiwnął w stronę pyskatego złodzieja, który na ogół przebywał w towarzystwie Caina i szydził z innych kandydatów. Dziś stał samotnie przy oknie z bladą twarzą i szeroko otwartymi oczami.
A dobrze mu tak, bo
był wredny!
– Słyszałem jego rozmowę z Cainem – rozległ się cichy głos za ich plecami.
Odwrócili się i ujrzeli Pelora, najmłodszego z zabójców. Celaena przyglądała się chłopakowi ukradkiem przez pół dnia i jego umiejętności nie zrobiły na niej dużego wrażenia. Sama udawała przeciętną zawodniczkę, ale Pelor naprawdę powinien się solidnie przyłożyć do treningu.
A nie pomyślałaś,
że przyjął taką samą taktykę jaką tobie zasugerował Dorian z Chaolem, hmm?
Nie, nie, nie. Jeśli Celinka jest słaba, to
tylko dlatego, że udaje, ale jeśli ktoś inny taki jest, no to… po prostu
uchodzi za nieudacznika i tyle.
„To ci zabójca – pomyślała. – Nawet głos mu jeszcze nie zmężniał. Jak on się tu znalazł?”.
Powiedziała
osiemnastolatka, która na dodatek trenuje od dziecka.
– I o czym gadali? – spytał Nox i wsunął dłonie do kieszeni. Jego ubranie było lepszej jakości niż stroje większości uczestników turnieju. Sam fakt, że Celaena znała jego imię, sugerował, że młodzieniec był dobry w swoim fachu.
Boże, a ona dalej o
prestiżu. Wydaje mi się, że właśnie anonimowość jest atutem dobrego zabójcy czy
złodzieja, o czym wspominałam wcześniej. Lepszej jakości ubrania świadczą
jedynie o tym, że Nox jest bardziej rozpieszczany przez możnowładcę, który go
przyprowadził.
Piegowata twarz Pelora pobladła nieco.
– Bill Chastain, Pożeracz Oczu, został znaleziony martwy dziś rano.
Zabito jednego z kandydatów? I to jeszcze zatwardziałego mordercę?
Sama stwierdziłaś,
że kandydaci to głupki. To, że był krwiożerczy nie musiało świadczyć o jego
inteligencji czy sprycie.
Celinka pyta, jak
zginął Chastain.
– Verin znalazł jego zwłoki w korytarzu. Twierdzi, że wyglądały paskudnie. Zupełnie jakby ktoś rozszarpał Billa na kawałki. – Nox zaklął pod nosem, a Celaena przyjrzała się pozostałym kandydatom, którzy zbili się w grupki i rozmawiali szeptem. Plotka o śmierci Chastaina rozchodziła się szybko. – Powiedział, że coś pochlastało go na strzępy – dodał Pelor.
Po plecach dziewczyny przeszedł dreszcz. Potrząsnęła głową.
Uuuuuuu, mamy tutaj
intrygę. Nie jestem zbyt inteligentna, ale dla mnie to będzie typowy motyw
eliminowania konkurencji, by móc wygrać turniej albo akcja buntowników.
Ewentualnie król planuje wszystkich zabić, co by nie miało absolutnie sensu,
kiedy można było to zrobić przed wrzuceniem ich do kopalni.
Jesteś bardzo blisko, Ciemna Gwiazdo. ;)
W tym momencie do sali wszedł strażnik i oznajmił, że Brullo życzy sobie, aby trenowali tego dnia wedle własnego uznania.
Rewelacyjny pomysł,
Brullo. Teraz to absolutnie nikt nie będzie kontrolował tego, co robią byli
więźniowie. Zrobią sobie ustawkę jak nic.
Dziewczyna pospiesznie podeszła do stojaka z bronią i wyciągnęła pas z nożami do rzucania, chcąc jak najszybciej zapomnieć o wizjach kłębiących się w jej głowie. Nie pożegnała się nawet z Noxem i Pelorem.
Mam mieszane
uczucia wobec tego, jak główna bohaterka przeżywa zabójstwo Pożeracza Oczu.
Rozumiem, że czuje się zagrożona, było to niespodziewane, ale czy ktoś po
wieloletnim treningu na zabójcę nie powinien przyzwyczaić się do śmierci i być
przygotowany na wydarzenia losowe? Biorąc jeszcze pod uwagę, że typ nie był jej
ziomem, a im mniej konkurencji to lepiej dla niej. W sensie potem będzie akurat
sensownie o tym rozmyślać, ale na razie to sra po portkach.
Stanęła przy tarczach strzeleckich. Po chwili dołączył do niej Nox, również uzbrojony w noże. Zaczął rzucać, ale nie trafiał idealnie w sam środek. Nie radził sobie z nożami tak dobrze jak z łukiem.
Przykro mi, ta
umiejętność jest zarezerwowana dla Mary Sue. A tak na serio dobrze, że chociaż u niego
Maas potrafi zbalansować umiejętności i Nox nie jest bogiem, ale też nie jest
ciotą.
Dziewczyna wyciągnęła sztylet zza pasa. Kto mógłby chcieć zadać aż tak brutalną śmierć kandydatowi do tytułu Obrońcy? I w jaki sposób zabójca zdołał zbiec po tym, jak porzucił ciało w korytarzu? W zamku roiło się przecież od straży. Uczestnik turnieju został zamordowany na dzień przed pierwszą Próbą. Czy to miało jakieś znaczenie?
Takie fragmenty
akurat dobrze mi się czyta. Czasem Celinka ma przebłyski rozsądku. Chociaż
trudno się nie pozbyć wrażenia, że to takie rzucone pytania, które ma zadać
sobie czytelnik i autorka odpowie na nie wszystkie później.
Celaena skupiła wzrok na niewielkim czarnym punkcie w centrum tarczy. Uspokoiła oddech, uniosła dłoń z nożem i rozluźniła nadgarstek. Hałas robiony przez resztę uczestników przestał się liczyć. Czerń środka tarczy wabiła ją i kusiła. Dziewczyna wypuściła powietrze z płuc i cisnęła sztyletem.
Wirująca stal zamigotała w powietrzu. Zabójczyni uśmiechnęła się, gdy ostrze utkwiło idealnie w środku celu.
Oczywiście musiało
jej wyjść idealnie! Chociaż przyznam, że sam opis rzucania wyszedł naprawdę
solidnie.
Stojący obok niej Nox zaklął kwieciście, gdy rzucony przez niego nóż trafił w trzeci pierścień otaczający centrum. Dziewczyna uśmiechnęła się szerzej. Nie pamiętała już o zwłokach leżących gdzieś w pałacu.
Hehehehe,
pokazałam, że jestem lepsza od dobrego zawodnika, więc walić morderstwo. Biorąc
pod uwagę początkową przesadzoną reakcję, to Celinka bardzo szybko się
uspokoiła, nawet za bardzo.
Wyciągnęła drugi sztylet, ale zamarła, gdy Verin ćwiczący w parze z Cainem zawołał do niej:
– Cyrkowe sztuczki nie na wiele się przydadzą Królewskiemu Obrońcy!
Celaena spojrzała na niego, nie przestając celować.
– Powinnaś wracać do łóżka i uczyć się tego, co powinna umieć każda kobieta! Zresztą, jak chcesz, to sam cię mogę nauczyć tego i owego!
If you’re evil and you know it clap your
hands: 20
– Nie słuchaj ich – szepnął Nox. Rzucił kolejnym nożem, znów chybiając środka tarczy. – Nie wiedzieliby, jak postąpić z kobietą nawet wtedy, gdyby któraś weszła naga do ich sypialni.
Celaena cisnęła sztyletem. Ostrze brzęknęło głośno, wbijając się o włos obok poprzedniego.
Mam flashbacki z
wiejskiej podstawówki, gdzie jełopy cisnęli sobie w każdym momencie w tak
żałosny sposób, na przykład śmianie się z życia seksualnego (czy jego braku).
To już nawet nie jest poziom teen dramy.
Nox zmarszczył nos i zmrużył szare oczy. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat.
To jest absolutnie
ważne w tym momencie.
Tak samo jak zaznaczenie po raz kolejny,
jakiego koloru są oczy Noxa. Aż dziw, że autorka nie użyła jakiegoś militarnego
porównania, typu: „oczy srebrne niczym stal rzucanego przez Celaenę sztyletu”.
Nowe
szaty zabójczyni: 11
– Zaskakująca celność – stwierdził.
– Jak na dziewczynę? – spytała wyzywająco.
– Nie – odparł i rzucił kolejnym ostrzem. – Jak na każdego.
Boru, jak ja nie
lubię uwag odwołujących się do płci, by pokazać jak to Celinka jest
potężniejsza od złych samców. Rozumiem, że w patriarchalnym świecie to mogła
być ujma, ale to jest kolejny przykład tandetnego girl power.
Celinka uczy Noxa,
jak powinien rzucać nożami.
– Rozstaw nogi w ten sposób – szepnęła. Złodziej przyjrzał jej się uważnie i zrobił to, co ona. – Ugnij nieco kolana – kontynuowała. – Odegnij ramiona do tyłu, rozluźnij nadgarstek. Wypuść powietrze z płuc, a dopiero potem rzucaj.
Spróbowała na pokaz i trafiła idealnie w cel.
– Pokaż raz jeszcze – poprosił Nox, zaintrygowany. Celaena zademonstrowała po raz kolejny swoją technikę i znów trafiła w środek. Potem cisnęła kolejnym sztyletem lewą ręką i stłumiła okrzyk tryumfu, gdy ostrze utkwiło tuż obok poprzedniego.
Nox skupił się na celu, unosząc ramię.
– Cóż, właśnie mnie zawstydziłaś – powiedział i roześmiał się cicho.
Tym razem mam
flashbacki z testu z geografii w liceum, który pisałam w drugim terminie.
Przede mną siedziała dziewczyna, która miała opinię zarozumiałej atencjuszki,
absolutnie nikt jej nie lubił. Akurat ona nie pisała i mimo, że nie prosiłam
jej o pomoc, to ona mi podpowiadała. Nie powiem, żeby mi to nie pomogło, ale
patrząc po jej minie i słuchając tonu jej głosu, to jestem pewna, że nie robiła
tego z czystego serca. To było na zasadzie: „ja wiem lepiej i muszę to pokazać”.
Nie wspomnę o wielu sytuacjach na taekwondo, kiedy ludzie z czerwonymi i
czarnymi pasami regularnie tak podwyższali swojego ego. Tak samo widzę Celinkę
pomagającą Noxowi.
Sam plan niewychylania
się poszedł w pizdu. Może nie wszyscy ją od razu poważają za rzucanie nożem,
ale nie zostało to niezauważone. Celinka musiała wykorzystać okazję do
popisywania się.
Jeszcze jedna
kwestia. Czy ktoś tak nieufny wobec ludzi z branży i ktoś, kto chce wygrać
konkurs, nie powinien zignorować problemy Noxa z rzucaniem do celu? Akurat w
tym wypadku uznałabym to za objaw rozsądku, a nie bycie bucem. Myślę, że sam
Nox by się nie obraził. Jedynie co, to Celinka zaskarbi sobie większą sympatię
mężczyzny, ale czy jej w ogóle potrzebuje?
Ta scena to jeszcze nic. Później Celinka
uratuje Noxowi życie, samej przy tym cierpiąc i wiele ryzykując. Byłoby to
jeszcze logiczne, gdyby dziewczyna chciała mu się za coś odwdzięczyć, spłacić
dług, ale Nox w żadnym momencie jej nie pomoże. Zaś altruizm ze strony naszej
heroiny nie wydaje się wiarygodny.
Jedyną odpowiedzią dziewczyny było kolejne polecenie:
– Jeszcze bardziej rozluźnij nadgarstek. Wszystko zależy od tego, jak go rozprostujesz.
Mężczyzna postąpił zgodnie z instrukcją, wypuścił powietrze z płuc i rzucił. Nie trafił w samo centrum, ale ostrze wbiło się w środek najmniejszego pierścienia. Uniósł brew.
– Tak! Chyba tym razem poszło mi lepiej!
– Nieco lepiej – stwierdziła Celaena.
Dobrze, że po
zobaczeniu rewelacyjnej techniki Noxowi nie udało się idealnie trafić (trzeba
treningu, sama teoria nic nie da), ale to też był dobry wynik. Celinka nie
musiała go od razu gasić, skoro tak bardzo kwapiła się do pomocy.
– Jesteś z Perranthu, tak? – spytała.
Perranth był drugim co do wielkości miastem Terrasenu. Nigdy tam nie była, ale samo wspomnienie ojczystej krainy wywołało ukłucie lęku i winy. Dziesięć lat temu wymordowano rządzącą tam królewską rodzinę. Dziesięć lat temu panowanie w tej krainie objęła armia króla Adarlanu. Dziesięć lat temu mieszkańcy jej ojczyzny pogodzili się z losem i w milczeniu pochylili głowy przed zdobywcami.
Dla mnie taka nie
za bardzo subtelna ekspozycja.
Nie powinna była pytać Noxa o miejsce pochodzenia. Nie miała pojęcia, dlaczego to zrobiła.
Ja też się dziwię.
Autorka po prostu chciała wspomnieć o krainie i nie bardzo wiedziała, gdzie to
umieścić. Zresztą czemu po prostu nie spytała Noxa skąd jest? Zabrzmiałoby to
bardziej naturalniej.
Nox zagaduje Celinkę
o jej pochodzenie, a ta kłamie, że jej ojciec jest kupcem. Złodziej pyta:
– I co sobie myśli o córce, która kradnie diamenty pod osłoną nocy?
Uśmiechnęła się nieszczerze i znów rzuciła sztyletem.
– Cóż, przez jakiś czas nie mam czego szukać w domu, to pewne.
– Przynajmniej trafiłaś w dobre ręce. Masz najlepszego trenera ze wszystkich. Widziałem, jak biegacie o świcie. Ja muszę błagać mojego, aby odstawił flachę i poćwiczył ze mną po południu. – Chłopak przechylił głowę i spojrzał w kierunku swojego trenera, który siedział pod ścianą z kapturem nasuniętym na oczy. – Pewnie znów się zdrzemnął.
Kolejny fragment,
który daje myśleć o tym uniwersum. Kto zapewnia trenerów i czemu są tacy, a nie
inni? Okej, Dorian jako książę miał możliwości znalezienia tego świetnego, ale
czy inni możnowładcy nie mają dużych wpływów i pieniędzy, by znaleźć równie
dobrego, jeśli nie lepszego trenera od młodego gwardzisty? Wydaje mi się, że to
łatwiejsza sprawa niż znaleźć kandydata na obrońcę, który nie będzie bezmyślnym
bandytą (a przede wszystkim przeżyje karę w kopalni). Powinno im zależeć, bo
stawka jest wysoka. Na dodatek to znowu podkreślenie, że nasza protagonistka ma
najlepiej i kolejne hintowanie związku z Chaolem, by wreszcie ta głupia szmata
go doceniła.
– Kapitan Gwardii też bywa nie do wytrzymania – oznajmiła Celaena, ciskając kolejnym nożem. – Ale masz rację. Jest najlepszy.
Podaj mi jedno
zachowanie Chaola, kiedy był wredny czy arogancki. Śmiał zasugerować,
że śmierdzę po ciężkim treningu! Jak przypuszczałam – na razie zero.
Teraz opisz wszystkie sytuacje kiedy to ty byłaś okropna. Za dużo tego, co?
Dobrze, że nie
wątpi w jego umiejętności trenera, chociaż to wygląda jakby chciała obniżyć
morale Noxa niż rzeczywiście pochwalić Chaola.
Nox milczał przez moment, a potem powiedział:
– Odszukaj mnie, gdy będziemy dobierać się w pary na ćwiczenia, dobrze?
Czuję się jak na
zajęciach z taekwondo, a nie jak na treningu największych złoli. Zresztą czy to
nie jest kolejna okazja, by wyeliminować konkurenta?
– Dlaczego? – spytała. Sięgnęła po kolejny nóż, ale odkryła, że wszystkie tkwią już w tarczy.
Nox cisnął bronią i tym razem trafił idealnie w środek.
– Bo postawię każdą forsę na twoją wygraną w tej przeklętej zabawie.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
Masz tę swoją
chwałę, Celinko. Twoja przykrywka nic ci nie daje w tym momencie.
– Miejmy więc nadzieję, że nie zostaniesz jutro wyeliminowany. – Rozejrzała się po sali w nadziei, że jakiś szczegół podpowie jej, czego powinna się spodziewać jutro rano, ale nic nie przykuło jej uwagi. Pozostali rywale, nie licząc Caina i Verina, nie odzywali się ani słowem.
Bo oni są tymi
skurwielami i nie mogą być grzeczni, o nie!
Większość z nich była blada z przerażenia.
Nawet edgy Grób,
czy jak on tam miał? Nie uwierzę, że poza paroma bohaterami reszta nie radzi
sobie ze stresem.
– Miejmy też nadzieję, że żaden z nas nie skończy jak Pożeracz Oczu – dodała.
To nie był żart.
Dobrze wiedzieć, bo
bohaterka jest taaaaka sarkastyczna.
Przeskok!
– Czy ty w ogóle robisz coś poza czytaniem? – spytał Chaol. Celaena poderwała się ze stojącego na balkonie krzesła, gdy kapitan usiadł obok niej. Popołudniowe słońce opromieniło jego twarz, a ostatni kojący podmuch jesiennego wiatru potargał mu włosy.
Pokazała mu język.
Bardzo dojrzała
odpowiedź jak na kogoś, kto czuje się elitarny z tego tytułu, że czyta księgi.
Celinka pyta
kapitana, czy nie powinien teraz szukać zabójcy Pożeracza Oczu.
– To nie twoja sprawa. I nie próbuj wyciągnąć ode mnie żadnych szczegółów – dodał, widząc, że dziewczyna otwiera już usta, aby coś powiedzieć. Wskazał na książkę leżącą na jej kolanie. – Zobaczyłem, że czytasz Wiatr i deszcz i zapomniałem spytać, co o niej sądzisz.
Czy on naprawdę chciał rozmawiać o lekturach po tym, jak znaleziono ciało martwego kandydata do tytułu Obrońcy?
Niby można byłoby
się zgodzić z Celinką, że jest bardziej rozsądna, ale w tym wypadku znowu Chaol
ma rację, a protagonistka wychodzi na pyskate dziecko. Dlaczego? Chaol może
pełni ważną funkcję, ale nie jest gościem od wszystkiego. Może nie ma zbyt
dużego wpływu na śledztwo, a nawet jeśli jednak ma, to nie musi rozmawiać o tym
z Celinką. Na dodatek śledztwa nie zajmują całego dnia, daj mu trochę odpocząć,
kobieto.
– Trochę zagmatwana – przyznała Celaena. – Po co tu przyszedłeś? – spytała, gdy nie zareagował na jej słowa.
Wow, to jednak nie
rozumie książek, które czyta?
– To był długi i trudny dzień.
Dziewczyna pomasowała obolałe kolano.
– Ze względu na zabójstwo Billa?
– Ze względu na to, że książę zaciągnął mnie na posiedzenie rady, które trwało trzy godziny – powiedział kapitan i zacisnął mocno zęby.
Ja rozumiem, że
narady mogą być nużące, ale tak na nie narzekać, będąc na dość wysokim
stanowisku? Wydaje mi się, że to codzienność ważnej persony na dworze
królewskim.
– Sądziłam, że Jego Wysokość jest twoim przyjacielem.
Przepraszam, ale co
ma jedno z drugim wspólnego?
Celince pewnie się
wydaje, że dwóch dorosłych gości, z których jeden jest księciem a drugi
kapitanem Gwardii Królewskiej może sobie swobodnie gadać o bzdetach na naradach
i w ten sposób umilać czas. Przykro mi, słonko, ale to tak nie wygląda.
– Bo jest.
– Od jak dawna?
Przez moment Chaol nie odpowiadał. Dziewczyna wiedziała, że mężczyzna zastanawia się, ile może jej zdradzić i w jaki sposób Celaena mogłaby wykorzystać tę informację przeciwko niemu. Rozważał wszelkie konsekwencje wyznania jej prawdy. Już miała na niego warknąć, gdy powiedział:
Po co normalna
rozmowa, jak można drzeć japę na gościa, który rozważa czy otworzyć się przed
groźną zabójczynią.
Chaol opowiada
Celince, że razem z Dorianem byli jedynymi szlachetnie urodzonymi chłopcami w
całym zamku (jakoś trudno mi w to uwierzyć, zważając na fakt, jak ogromny jest
zamek, no ale ok), więc razem się uczyli i trenowali. Przynajmniej dopóki Chaol
nie skończył trzynastu lat, a jego ojciec wrócił z całą rodzinę do Anielle.
– Do miasta nad Srebrnym Jeziorem?
Celaeny wcale nie zdziwił fakt, że rodzina Chaola władała Anielle. Mieszkańcy tego miasta byli urodzonymi wojownikami i od wielu pokoleń odpierali ataki dzikich ludzi z Gór Białego Kła. Na szczęście dziesięć lat temu sytuacja wojowników z Anielle poprawiła się nieco, gdyż górale zostali podbici i ujarzmieni przez zwycięskie armie Adarlanu. Tych niewielu, którzy ocaleli pogrom, zostało wziętych do niewoli. Dziewczyna słyszała opowieści o góralach, którzy woleli zabić członków własnej rodziny, a potem odebrać sobie życie, żeby tylko nie wpaść w ręce zbrojnych Adarlanu. Na samą myśl o tym, że Chaol miałby stawić czoła setkom dzikusów takich jak Cain, zrobiło jej się niedobrze.
Wojna nie jest ci
obca, więc czemu tak reagujesz na myśl o niej? Dawno nie widziałam tak niekonsekwentnie
budowanej postaci.
Bo ona się martwi o
Chaola, żebyśmy nie zapomnieli, iż w tej książce jest trójkąt miłosny.
– Tak, właśnie tam – rzekł kapitan po chwili. Bawił się długim nożem myśliwskim przypiętym do pasa. – Miałem wstąpić do Rady Królewskiej jak mój ojciec. Chciał, abym spędził trochę czasu wśród rodaków i nauczył się… Sam nie wiem czego. Tego, co przydałoby się doradcy. Ojciec utrzymywał, że po opanowaniu gór przez królewską armię, zamiast walczyć z góralami, możemy wreszcie zająć się polityką. – Jego złocistobrązowe oczy przesłoniła mgła. – Ale brakowało mi Rifthold.
A to po to było to
pytanie – by wcisnąć kolejną niezbyt subtelną ekspozycję, bo w końcu mało co
wiedzieliśmy o Chaolu. Mimo wszystko wolę czytać to niż kolejny opis wyglądu,
bo coś takiego dostarcza nam informacji na temat świata przedstawionego. Z
drugiej strony to dziwne, że w jednej chwili zostajemy zbombardowani
informacjami na temat przeszłości Chaola, który dotąd był wielką niewiadomą.
Lepiej by wyszło stopniowe odkrywanie postaci naszego kapitana. Na pewno
zyskałaby na tym również relacja Celinki z młodzieńcem.
– I uciekłeś? – spytała Celaena. Była zaskoczona, że mężczyzna opowiedział jej aż tyle z własnej woli. Przecież w drodze z Endovier nie chciał jej niczego zdradzić.
Właśnie ja też
jestem zaskoczona. To dziwne, że Chaol tak otworzył się przed dziewczyną, którą
dotąd traktował jak zagrożenie.
Chaol odpowiada, że nie uciekł. Dorianowi
udało się przekonać byłego kapitana Gwardii, by szkolił Chaola na spółkę z
Brullem. Nie spotkało się to jednak z poparciem ojca mężczyzny, więc ten zrzekł
się swojego tytułu księcia Anielle.
– A ty? – spytał.
– Sądziłam, że nie chcesz wiedzieć nic na mój temat. – Dziewczyna skrzyżowała ramiona na piersi.
Boru, ona nawet
wtedy musi być arogancka. Taki dziwny ruch ze strony Chaola może miał skłonić
Celinkę do wyznań, ale i tak powinna docenić, że puścił farbę.
– A co powiedzieli twoi rodzice na wieść o tym, że zostałaś zabójczynią?
– Moi rodzice nie żyją – odparła Celaena. – Umarli, gdy miałam osiem lat.
Uzupełniam bingo
Mary Sue, bo potężna bohaterka nie może mieć żyjących rodziców.
– Urodziłam się w Terrasenie, zostałam zabójczynią, potem trafiłam do Endovier, a teraz jestem tutaj. I to wszystko.
Doceniam, że tym
razem odpuściła chwalenie się swoimi wyczynami i odpowiedziała na tyle, by
Chaol się odczepił.
Kapitan pyta, skąd Celinka ma bliznę na prawej
dłoni.
– Gdy miałam dwanaście lat, Arobynn Hamel uznał, że szermierka lewą ręką w moim wykonaniu pozostawia wiele do życzenia. Dał mi więc wybór: albo złamie mi prawą rękę albo zrobię to sama. – Przypomniał jej się oślepiający ból łamanej kończyny. Wzdrygnęła się. – Tej nocy przyłożyłam rękę do framugi i uderzyłam w nią drzwiami. Złamałam dwie kości. Ręka goiła się kilka miesięcy i przez cały ten czas mogłam władać jedynie lewym ramieniem.
Czy na sali jest
lekarz? Czy w ten sposób można złamać kończynę? Czy łamie się w ten sposób? Nie
chcę być czepialska, ale trochę trudno mi uwierzyć w tę historię.
Spytałam tatę
(lekarz medycyny rodzinnej) i potwierdza, że da się tak złamać rękę.
– Obdarzyła kapitana nieprzyjemnym uśmiechem. – Założę się, że Brullo nigdy nie wpadł na ten pomysł – rzuciła.
I bardzo dobrze. Ta
historia jest nie tylko edgy, by pokazać, jaki niezwykle trudny trening
przechodziła bohaterka, ale przede wszystkim świadczy o głupocie mistrza. Nie
sądzę, by umiejętność posługiwania sie drugą ręką była tak powszechnie
wykorzystywana, by poświęcać do tego sprawniejszą kończynę, zamiast po prostu
kazać trenować lewą. Świat przedstawiony Szklanego tronu nawiązuje do średniowiecza
oraz nowożytności, gdzie ortopedia z rehabilitacją była niby znana, ale nie
sądzę, by była na tyle rozwinięta, żeby każdy mógł sobie dobrze wyleczyć
złamanie. Przez taki chory pomysł Celinka mogła stracić jedną i to lepszą rękę
na rzecz tej gorszej.
– Nie – odparł cicho Chaol. – Nie, nigdy. – Odkaszlnął i wstał. – Jutro pierwsza Próba. Jesteś gotowa?
– Oczywiście – skłamała.
Uff, a bałam się,
że tylko ci głupi złole się boją.
Kapitan opuszcza
komnatę Celinki.
W ciszy, która zapadła po wyjściu mężczyzny, Celaena przemyślała sobie jego historię. Ich losy ułożyły się zupełnie inaczej, ale mimo to byli do siebie podobni.
A ta niezręczna i
nagła ekspozycja miała ich nagle zbliżyć? To w ten sposób… Chociaż i tak jest
to lepsze niż zachwycanie się dziecinnym Dorianem.
Podsumowanie
rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 16
Royal pussy: 12
If you’re evil and you know
it clap your hands: 20
Nowe szaty zabójczynii: 11
Ja nie mogę z tą ręką... Genialny pomysł, ryzykować sprawność tej sprawniejszej, by zmobilizować dziewczynę do ćwiczenia drugiej. Wow.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że najsensowniejsze rozwiązanie w walce to wykorzystanie obu...
Jak większość postaci w "Szklanym tronie", Arobynn Hamel również nie grzeszy intelektem...
Usuń