niedziela, 23 lutego 2020

SZKLANY TRON – ROZDZIAŁ 21 I 22


Rozdział 21
Rozdział dwudziesty pierwszy zaczyna się w trakcie trwania drugiej Próby. Tym razem uczestnicy wspinają się po kamiennej ścianie zamku. Podobna konkurencja przemawia do mnie bardziej niż strzelanie do nieruchomych celów, w końcu, aby dostać się do domu ofiary, przyszły Obrońca króla może będzie zmuszony do podobnych wyczynów.
Celinka wspina się i przy okazji rozmyśla.
Jeden z kandydatów nie pojawił się na Próbie i nawet jego ochrona nie miała pojęcia, co się z nim stało. Może udało mu się zbiec. Ucieczka z całą pewnością była lepszym pomysłem od tej idiotycznej Próby.
Jak już wspominałam, ta próba nie jest idiotyczna, ale sprawdza umiejętności, które rzeczywiście mogą się przydać asasynowi. Celinka pewnie narzeka, bo tym razem musi się wysilić, a nie stać i celować do nieruchomych tarczy z łuku.
Poza tym rozbawiło mnie określenie: „jeden z kandydatów”. Celinki nawet nie obchodzi zaginiony, więc czemu czytelnik miałby się przejąć jego nieobecnością?
Ach, no i podejrzenia o ucieczce nie są wcale głupie, bo, jak się później okaże, z zamku zbiec jest łatwo. Tak tylko mówię.
Celem wspinaczki jest jak najszybsze dotarcie do wysoko zawieszonej flagi. Ten, kto wespnie się najpóźniej, przegrywa. Jak dotąd, ku zdziwieniu Celinki, nikt nie spadł.
Uczestnicy zawodów mogli wykorzystywać liczne balkoniki, parapety i kraty. Celaena przesunęła się o kolejne centymetry, nie zważając na ból pleców. Spoglądanie w dół nie było dobrym pomysłem, choć Arobynn swego czasu kazał jej stać godzinami na skraju gzymsu Twierdzy Zabójców, aby przyzwyczaiła się do wysokości.
Nie przyszło mu może do głowy, że rzucając dziewczynę na głęboką wodę, tylko wywoła w niej głębszy strach? Im więcej czytam o tym trenerze, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że koleś nie ma pojęcia, jak powinno się uczyć. Faworyzował Celinkę, rozpuścił ją, przez co jest nadto pewna siebie i ignoruje konkurencję; zmusił ją, by złamała sobie rękę, mimo ryzyka, że ta może się źle zrosnąć, a teraz jeszcze dowiadujemy się, iż zamiast stopniowo przyzwyczajać dziewczynę do wysokości, kazał jej stać na gzymsie twierdzy. Nic, tylko dać mu order nauczyciela roku.
Maas naoglądała się Whiplash i myśli, że nauczyciel skurwiel to droga do sukcesu, ale nawet gościu z tamtego filmu był bardziej humanitarny.

Wspinaczce przewodzi – wielkie zaskoczenie – Cain, za nim uwija się Grób oraz Verin. Wysoko w stawce znajduje się też Nox i Pelor. Do dyspozycji uczestników były różne sprzęty, mające ułatwić im zadanie. Celinka wybrała puszkę smoły, którą wsmarowuje w dłonie i stopy.
Wiedziała, że obrała nieco trudniejszą trasę, ale było to łatwiejsze niż przepychanka z resztą rywali, którzy pięli się najkrótszą drogą do celu. Nie miała najmniejszej ochoty na to, aby Verin czy Grób zepchnęli ją na ziemię.
Tu Celinkę pochwalę, bo podobne rozwiązanie jest rozsądne i ogranicza ryzyko konfrontacji z innymi uczestnikami do minimum.
Wtem rozlega się krzyk!
Dziewczyna spojrzała w dół i ujrzała ciało Neda Clementa, mordercy zwanego Kosą, który spędził całe lata w obozie pracy w Calaculli, pokutując za swe zbrodnie.
Kolejny uczestnik do odhaczenia, o którym wiemy tyle, jak się nazywa i że był w obozie pracy. Cóż za emocje.
Celaenę przeszył dreszcz. Morderstwo Pożeracza Oczu dało wielu uczestnikom turnieju do myślenia, ale sponsorzy najwyraźniej nie przejmowali się tym, że Próba może zakończyć się źle dla jeszcze kilku z nich.
A czego się spodziewaliście, że będą za wami ronili łzy i mścili waszą śmierć? Jesteście przestępcami, których wynajęto tylko po to, żeby król mógł sobie spośród nich wybrać tego, który spełni najlepiej jego wymagania. Sponsorzy mają gdzieś czy przeżyjecie, czy nie.
Dalej mamy opis wspinaczki. Cain zarzuca linkę na szyję jednego z gargulców, a po nim to samo próbuję zrobić inni. Grobowi się nie udaje, ale Verinowi już tak.
Nox, który był następny w kolejce, chciał zrobić to samo, ale Grób obrzucił go przekleństwami. Młodzieniec zatrzymał się i uniósł dłonie w uspokajającym geście.
Skoro to są największe szumowiny z imperium, to chyba powinny mieć gdzieś zdanie innych i dbać tylko o to, by wypełnić swoje zadanie. Czemu ci wszyscy przestępcy są tacy pozbawieni jaj i nijacy? Największe „zbrodnie”, jakich się dopuszczają, to wyśmiewanie Celinki i Pelora.
Celinka wspina się dalej, bla, bla, nic ciekawego się nie dzieje, aż wtem…
Niespodziewanie usłyszała krzyk Noxa. Spojrzała w porę, aby ujrzeć, jak Grób spycha chłopaka z grzbietu gargulca.
No w końcu, coś się w tej Próbie dzieje! Dziękuję, Grobie, bo już zaczynałam usypiać. Przynajmniej ty z tej całej zgrai rzeczywiście jesteś zły, a nie tylko udajesz.
Nox uderza w ścianę.
Grób nie zamierzał jednak na tym poprzestać. Pochylił się, udając, że poprawia coś przy bucie, ale dziewczyna ujrzała błysk niewielkiego noża. Ukrycie broni przed strażnikami było wyczynem samym w sobie.
Czyżby Celinka właśnie przyznała, że jej rywal zrobił coś imponującego? Ten okropny, głupi zabójca, którym w ogóle nie ma co się przejmować?
No i punkcik dla Groba, który oszukuje w turnieju:
If you’re evil and you know it clap your hands: 28
Uwierzcie, wszelkie punkty przyznawane Grobowi nabiorą większego znaczenia, kiedy będziemy już omawiać drugą część.
Celinka próbuje ostrzec Noxa – nie, żeby co, ale powinnaś się wspinać, bo wszyscy rywale cię wyprzedzą – ale on jej nie słyszy z powodu wiatru. Poza nią nikt nie reaguje na całą sytuację.
Gdyby Nox zginął, pozbyliby się jednego konkurenta, a gdyby się wmieszali w spór, mogliby zostać zdyskwalifikowani. Dziewczyna wiedziała, że musi się piąć w górę, ale nie mogła oderwać oczu od sceny, której była świadkiem.
Z Celinką to zazwyczaj tak jest – wie, że powinna coś zrobić, ale jej uczucia/duma odbierają jej zdrowy rozsądek.
Grób dalej przecina linę Noxa, a Celinka decyduje się zaryzykować własnym życiem, żeby pomóc swojemu… No właśnie, komu? Jak dotąd Celinka rozmawiała z Noxem ze dwa razy i uczyła go rzucać nożami, więc to chyba za mało, żeby określić ich relację jako przyjacielską. Czemu więc dziewczyna ryzykuje własnym życiem, by pomóc prawie obcemu facetowi? Bo co, bo był dla niej miły? Tu już nie chodzi o honor czy turniej, tylko o własne bezpieczeństwo!
Celinka wyrywa linkę wspinającemu się niedaleko najemnikowi i obwiązuje się nią w talii.
– Dotknij tej liny, a wypruję ci flaki – ostrzegła najemnika i przygotowała się.
Ciekawe, jak wyprułaby mu flaki, gdyby jej ciało gruchnęło o oddaloną o kilkadziesiąt metrów ziemię. Celinka ma szczęście, że trafiła na jakiegoś uprzejmego gościa, bo inaczej jej zwłoki leżałyby obok Neda Clementa, a ta książka dobiegłaby końca.
Celinka słyszy krzyk upadającego Noxa, więc rozpędza się i skacze. Koniec rozdziału. Analiza krótka, ale ta część w większości składa się z opisów wspinaczki, a one są akurat całkiem przyzwoite, więc nie będę ich bezsensownie przytaczać.
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 22
Royal pussy: 25
If you’re evil and you know it clap your hands: 28
Nowe szaty zabójczyni: 16
Światek z kart: 4
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 1



Rozdział 22
Wiatr rozwiewał włosy Celaeny ale dziewczyna nie spuszczała oka z Noxa, który spadał szybko, o wiele za szybko, o wiele za daleko od jej wyciągniętych rąk.
Ludzie na dole krzyczeli. Oślepiało ją światło, które odbijało się od szklanych ścian zamku. Nox był już niedaleko. Jego szare oczy były szeroko otwarte. Młócił wściekle rękami powietrze, jakby mogły dzięki temu zmienić się w skrzydła.
W ułamku sekundy Celaena oplotła ramionami pas chłopaka. Zderzenie wybiło jej powietrze z płuc. Złączeni lecieli w dół jak kamień, coraz szybciej, coraz bliżej ziemi.
Nox złapał za sznur, ale nawet to nie złagodziło obezwładniającego wstrząsu, gdy lina rozwinęła się do końca. Ciało dziewczyny przeszył potworny ból. Kurczowo trzymała się złodzieja, modląc się w myślach, aby ramiona jej nie zawiodły i nie puściły go. Razem pomknęli w stronę ściany. Celaena była wystarczająco przytomna, aby w ostatniej chwili odchylić głowę. Uderzyła w mur bokiem i ramieniem i znów oślepił ją ból, ale mimo to nie wypuściła chłopaka z objęć. Myślała tylko o ramionach i o oddechu, nazbyt płytkim, coraz płytszym. Wisieli razem przy ścianie, ciężko dysząc i wpatrując się w ziemię znajdującą się dziewięć metrów pod nimi. Lina wytrzymała.
– Lillian... – Nox z trudem łapał powietrze. Wtulił twarz w jej włosy. – Na bogów...
Chciał powiedzieć więcej, ale jego słowa zagłuszyły wiwaty z dołu. Ręce i nogi Celaeny drżały tak bardzo, że musiała się skupić na trzymaniu Noxa. W żołądku odezwały się torsje.
Muszę przyznać, że jest to bardzo dobry opis, czuć wreszcie jakiś strach podczas tych wyzwań. Jednak podzielam zdanie Laptopcjusza, że wysiłek Celinki był nieproporcjonalny do uczuć wobec uratowanej osoby. Żebyśmy chociaż wiedzieli coś więcej o Noxie poza tym, że ma ładne oczy.
Dziewczyna otworzyła szeroko usta, obserwując, jak Cain zrywa flagę i wyje z tryumfem. Mężczyzna zamachał zdobyczą nad głową i znów rozległy się wiwaty. W Celaenie zawrzał gniew.
Gdyby wybrała tę samą trasę co Cain, wygrałaby bez trudu. Dotarłaby do flagi dwa razy szybciej niż ogromny wojownik, ale Chaol przypomniał jej, aby nie zwracała na siebie uwagi. Wybrana przez nią droga i tak była o wiele bardziej imponująca i dawała lepsze świadectwo jej umiejętności. Cain musiał jedynie skoczyć i przelecieć na linie w inne miejsce. Amatorszczyzna.

Masz. Przyda się.
Czy tylko ja mam wrażenie, że ona tak gada wyłącznie z zazdrości, że to nie ona triumfuje? Nikogo nie obchodzi droga, tu chodzi o skutek, więc niech Celinka się nie tłumaczy. Chociaż doceniam, że pomyślała o planie Chaola o niewychylaniu się…
 Dziewczyna nie żałowała swojej decyzji. Gdyby wspięła się najłatwiejszą drogą, wygrałaby, ale nie mogłaby uratować Noxa.
…tylko nie ma to sensu, gdy jako jedyna osoba ratujesz swojego konkurenta, z którym nic cię nie łączy. Nieważne czy pozytywnie, czy negatywnie będą o tym wspominać, na pewno ta akcja będzie na ustach innych.
Zacisnęła zęby. Czy uda jej się wrócić na górę? Może Nox dałby radę wspiąć się po linie, a ona wczepiłaby się w mur i po prostu wdrapała na szczyt? Nie było nic gorszego od zajęcia drugiej pozycji. Nie zdążyła się jeszcze dobrze zastanowić, gdy Verin, Grób, Pelor i Renault pokonali ostatnie metry dzielące ich od wyznaczonego punktu.
Czy w przypadku takiej kryzysowej sytuacji nie liczy się po prostu samo przejście Próby? Kogo interesuje, kto jakie miejsce zajmuje, kiedy Cain zwyciężył i to on zgarnia wszystkie pochwały. Celinka traci niepotrzebnie czas, rozmyślając nad prestiżem.
– Lillian! Nox! – wrzasnął Brullo. – Szybciej!
Wiem, że Brullo kieruje wszystkimi kandydatami, ale czemu im dopinguje? Wydaje mi się, że zakres jego kompetencji nie obejmuje bycia trenerem personalnym.
Celaena skrzywiła się i zaczęła przesuwać stopy wzdłuż ściany, szukając dobrego punktu zaczepienia. Jej rany piekły i krwawiły, ale w końcu znalazła szczelinę, w którą mogła wsunąć palce. Ostrożnie, bardzo ostrożnie zaczęła się piąć do góry.
– Przepraszam! – szepnął Nox, zderzając się z nią. Również szukał oparcia dla nóg.
– W porządku – odparła.
Odrętwiała i drżąca, ruszyła do góry, zostawiając Noxa za sobą. Nie interesowało jej, jak chłopak dostanie się na szczyt. To było głupie z jej strony. Po co w ogóle go ratowała? Co jej strzeliło do głowy?
I znowu nagła zmiana uczuć. Na plus, że Celinka doszła mimo wszystko do podobnych refleksji co analizatorzy. Minus – wprowadza większy zamęt. Dlaczego? Z początku myślałam, że autorka próbuje nam kolejnym gestem pokazać, że powinniśmy polubić i kibicować naszej próżnej socjopatce w drodze na szczyt. Durne, ale spotkaliśmy się z tym rozwiązaniem w innych książkach young adult (chociażby kiedyś wspominane Rywalki) i jakoś aż tak mnie to nie boli. Natomiast coś takiego świadczy o tym, że Celinka działa nawet w stresujących sytuacjach pod wpływem impulsu (co jest strasznie dziwne, gdy mamy do czynienia z najlepszą zabójczynią w uniwersum, bo to akurat powinna mieć opanowane!) i ryzykuje życiem(!), bo ma taki kaprys! Serio, chyba już wolę dobrą panią, bo przynajmniej jest to JAKAŚ motywacja.
Przeskok!
– Nie przejmuj się – rzekł Chaol i upił łyk wody ze szklanki. – Osiemnaste miejsce to nic złego. Przynajmniej wyprzedziłaś Noxa.
Celaena nie powiedziała ani słowa. W milczeniu przesuwała marchewki po talerzu. Dopiero po dwóch kąpielach pozbyła się smoły z rąk i nóg, a zużyła na to całą kostkę mydła. Philippa spędziła trzydzieści minut, oczyszczając i bandażując jej rany. Dziewczyna przestała się już trząść, ale w myślach nadal słyszała wrzask Neda Clementa i łomot, z jakim uderzył o ziemię. Ciało mężczyzny zostało wyniesione przed końcem Próby. Tylko jego śmierć uratowała Noxa przed eliminacją.
Rozumiem, że Maas chciała pokazać, że Celinka nie jest taka bezduszna (cóż, nasza jedna kategoria pokazuje, że socjopatka z niej sroga i żadna linijka tekstu tego nie zmieni) i ma ciarki, gdy pomyśli o śmierci, szczególnie tak okrutniej jak upadek z wysokości. Moim zdaniem również to nie ma do końca sensu. Ned, tak jak większość uczestników, nie wzbudził zainteresowania dworu, jak i czytelników. Jego śmierć była taka, by coś się działo. Znowu Celinka wychodzi na hipokrytkę, bo przeżywa śmierć randoma, a pewnie w przeszłości zabijała z zimną krwią wielu ludzi. Phi, nawet w czasie trwania tego tomu ma ochotę mordować osoby, z którymi łączą ją jakieś relacje, tylko dlatego, że nie czczą jej wielkości (tak, myślę tu głównie o Chaolu). Patrząc na to, jak pracują ludzie, który podczas swojej roboty są świadkami wielu tragedii, to wypracowują jakiś system wyparcia, by nie oszaleć. Czy Celinka mając ośmioletnie doświadczenie, będąc wychowywana od dziecka na zabójcę, nie powinna tego umieć?
 Grób nie otrzymał nawet reprymendy. Nie ustalono przecież zasad, które wykluczałyby nieczyste zagrania.
To jest konkurs na typa od takich brudnych zagrań. Nie wiem, czego oczekiwałaś będąc „zawodowcem”. Konkursu poezji czczącej kolor oczy Doriana?
– Zrobiłaś wszystko zgodnie z planem – ciągnął Chaol – choć nie wydaje mi się, aby twój odważny ratunek można było nazwać zachowaniem dyskretnym i nierzucającym się w oczy.
Wielkie umysły myślą podobnie.


– Cóż, i tak przegrałam.
ZNOWU ZAPOMNIAŁAŚ O SWOJEJ PRZYKRYWCE?
Dorian pogratulował jej ocalenia Noxa, a sam złodziej wyściskał ją mocno i podziękował serdecznie. Chaol jedynie zmarszczył brwi, gdy dowiedział się o tym, co zaszło. Odważne próby ratunku najwidoczniej nie powinny należeć do repertuaru złodziejki diamentów.
I ma absolutną rację. Już wcześniej wyjaśniłam czemu, to nie będę się powtarzać.
Brązowe oczy kapitana lśniły złotem w blasku popołudniowego słońca.
Nowe szaty zabójczyni: 17
Ja mam już dość…
– Czy przegrywanie z wdziękiem nie stanowiło elementu twojego treningu?
– Bynajmniej nie – odparła kwaśno. – Arobynn powtarzał, że zdobywca drugiego miejsca to tylko trochę bardziej eleganckie miano dla pierwszego przegranego.
Jest to toksyczne z dzisiejszej perspektywy, ale przy łamaniu sprawnej ręki to w sumie taki pikuś, to daruję zgryźliwy komentarz. Zresztą takie wywoływanie presji mogłoby być czymś normalnym w takim settingu (pseudośredniowieczny, ale no niech im będzie). Mnie zastanowiła bardziej inna sprawa – czy taki zabójca nad zabójcami nie wpadł na to, że udawanie słabego, przykrywka jest przydatna w fachu?
Arobynn wychłostałby ją za ocalenie Noxa, przegraną w turnieju i narażanie własnego bezpieczeństwa.
Chłostania nie popieram (chociaż, znowu powtarzam, w tym settingu ma sens), ale pierwszy raz muszę się zgodzić z Arobynnem.
– Osobiście nadzorował twoje szkolenie? – spytał kapitan.
– Ba, on mnie szkolił osobiście. Ściągnął mi nauczycieli ze wszystkich stron Erilei. Mistrzów walki z pól ryżowych z południowego kontynentu, znawców trucizn z Dżungli Bogdano… Raz nawet posłał mnie na naukę do Cichych Zabójców z Czerwonej Pustyni. Był gotów zapłacić każdą cenę. Ja też dawałam z siebie wszystko – opowiadała Celaena, muskając palcem drogie płótno swego szlafroka. – Dopiero po ukończeniu czternastego roku życia dowiedziałam się, że będę musiała zwrócić mu poniesione koszty.
W tym miejscu poza skutkami faworyzowania Celinki, o którym wcześniej wspominałam, zastanowiła mnie inna sprawa, do tego stopnia, że zaczęłam grzebać w wiki serii książek. Dlaczego Arobynn aż tak wyjątkowo traktował Celinkę? Arobynna teoretycznie ratuje fakt, że znał prawdziwą tożsamość protagonistki. Mimo to dalej mi coś nie gra. Arobynn z jednej strony łamał dziewczynie rękę w ramach treningu, a z drugiej strony rozpieszczał na każdym kroku. Bardzo niekonsekwentny trening. Kolejna rzecz – postawcie się w roli jakiegoś randomowego ucznia, którego Arobynn nadzorował. Ja bym się wkurzyła, jakby faworyzował jakąś gówniarę i może szukałabym tropu, dlaczego to robi. Jej tożsamość mogłaby wyjść na jaw.
Jako bonus dodam, że Arobynna, jak każdego przystojnego samca w tym uniwersum, najprawdopodobniej motywowało coś jeszcze innego – miłość. Tak, ludzie, prawie czterdziestoletni byk, który wychowywał ją od dzieciaka, się w niej zauroczył. Czy Maas może wreszcie inaczej budować te postacie? Szczególnie męskie, które są albo totalnymi skurwielami jak Perrington czy król, albo są kukłami bez historii, albo jedynie co robią, to lecą na główną bohaterkę.
– Najpierw cię wyszkolił, a potem zmusił, abyś mu za to zapłaciła?
Wzruszyła ramionami, ale nie zdołała ukryć błysku wściekłości w oczach.
– Kurtyzany przechodzą przez to samo. Zabiera się je do burdeli w młodym wieku i trzyma się je tam, dopóki nie zapłacą za szkolenie, utrzymanie i ubrania.
– To praktyki godne pogardy. – Chaol splunął. Dziewczyna aż zamrugała, słysząc gniew w jego głosie.
Domyślam się, że Maas chciała jakoś zbliżyć naszych gołąbków, lecz znowu coś nie do końca wyszło. Jestem w stanie zrozumieć Arobynna. Jest najwybitniejszym zabójcą na świecie, ma wielu chętnych, by u niego trenować. Nauka jednak pochłania dużo czasu, pieniędzy, a Król Zabójców oferuje szkolenie na najwyższym poziomie. Nie rozumiem, czemu traktują to jak aferę. Na miejscu Arobynna postąpiłabym identycznie. Szczególnie, jakbym miała się użerać z wkurzającą dziewczyną o mózgu rozwielitki.
– I co? – spytał. – Zapłaciłaś mu?
Na twarzy dziewczyny pojawił się lodowaty uśmiech.
– Och, tak. Co do ostatniego miedziaka. A on wyszedł i wydał wszystko. Ponad pięćset tysięcy złotych monet. Przepuścił taką fortunę w trzy godziny. – Chaol zerwał się z krzesła. Celaena odpychała od siebie to wspomnienie tak długo i skutecznie, że wreszcie przestało boleć.
Kto bogatemu zabroni? Okej, można wywnioskować, że to były duże sumy pieniędzy i przepuszczenie w tak krótkim czasie jest nierozsądne. Jednak zasłużył na te pieniądze za rozpuszczenie głównej bohaterki do granic możliwości treningami u wszystkich specjalistów. To jego sprawa.
 – Nadal mnie nie przeprosiłeś – powiedziała, pospiesznie zmieniając temat. Nie chciała, aby kapitan dalej ją wypytywał.
– A niby za co?
– Za te wszystkie okropne rzeczy, które powiedziałeś po moim treningu z Nehemią.
Kapitan zmrużył oczy, ale złapał przynętę.
– Nie będę cię przepraszał za to, że powiedziałem ci prawdę.
– Prawdę? Potraktowałeś mnie jak szaloną kryminalistkę!
Dżisas. Mam absolutnie dość. Nie chcę się powtarzać, ale czego ona oczekiwała po tym jak dała wskazówki co do prawdziwej tożsamości niebezpiecznej dziewczynie?
– A ty odparłaś, że nienawidzisz mnie najbardziej ze wszystkich ludzi na świecie.
– I nie żartowałam – parsknęła, ale w kąciku jej ust pojawił się cień uśmiechu. Po sekundzie zauważyła, że podobny uśmiech pojawił się na twarzy Chaola. Kapitan rzucił w nią kawałkiem chleba. Celaena złapała go jedną ręką i odrzuciła. Również złapał bez trudu. – Idiota – powiedziała, uśmiechając się szerzej.
– Szalona kryminalistka! – odgryzł się z uśmiechem.
– Ja naprawdę cię nienawidzę!
– Przynajmniej nie skończyłem na osiemnastym miejscu! – powiedział.
Tak, moi drodzy. W tej książce dialogi romantyczne tak wyglądają. To jest poziom przedszkola, nawet Chaola upupiono, żebyśmy nie wyżywali się tylko na Celince! Rzucanie przedmiotami, wyzwiska, podkreślanie jak siebie nienawidzą (bo wiecie, kto się czubi ten się lubi). Muszę przejść się po pokoju, bo to jest żałosne, a nie słodkie.
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 2
Później tego dnia pojawiła się Philippa z nowymi wieściami. Ów uczestnik, który nie pojawił się na turnieju, został znaleziony martwy na schodach prowadzących do komnat służby. Brutalnie poraniony i poćwiartowany.
Dzięki Philippo, że próbowałaś przerwać tę kuriozalną wymianę zdań, ale zapomniałaś, że zgony w tej książce to tylko statystyka.
Przeskok!
Nowe morderstwo położyło się cieniem na kolejnych dwóch tygodniach ćwiczeń i Prób. Pierwsza z nich sprawdzała umiejętność skradania się, a druga - tropienia. Celaena przeszła przez obie, nie zwracając na siebie większej uwagi i nie próbując nikogo ocalić. Na szczęście nie było nowych ofiar, ale dziewczyna złapała się na tym, że bezustannie zerka przez ramię. Nie uspokoiło jej nawet to, że Chaol najwyraźniej uznał oba morderstwa za nieszczęśliwe wypadki.
Codziennie robiła postępy w bieganiu – mknęła dalej i kończyła dystans w krótszym czasie. Udawało jej się też trzymać nerwy na wodzy, gdy Cain dokuczał jej podczas ćwiczeń.
Wow, największym osiągnięciem podczas treningu na najlepszego zabójcę wszechświata jest to, że Celinka przestała słuchać zaczepek bully’ego!
Ja bym dała punkcik za kolejne wspominanie o tym, jaki to Cain jest niedobry.
If your’re evil and you know it clap your hands: 29
Interesuje mnie jeszcze inna kwestia – jakim cudem Chaol uznał oba zgony za nieszczęśliwe wypadki? Przecież zwłoki były poćwiartowane i pozbawione narządów! Podobne okaleczenie nie może być kwestią przypadku! Czy naprawdę w całym szklanym pałacu nie ma ani jednej osoby, która myśli logicznie i umiałaby poskładać te zagadkowe mordy w całość?
 Następca tronu nie pojawił się już w jej komnatach i widziała go jedynie podczas Prób. Zazwyczaj uśmiechał się do niej szeroko i mrugał, a ona odkryła, że robi jej się wtedy ciepło na sercu. Nie przepadała za tym uczuciem.
W sensie co w tym złego że wysyła uśmiechy? Czy to naprawdę zmienia kształt relacji? Mam wrażenie, że Celinka to trzynastolatka przeżywająca każdy ruch swojego crusha.
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 3
Miała jednak ważniejsze powody do zmartwienia. Do ostatecznego pojedynku pozostało tylko dziewięć tygodni, a niektórzy uczestnicy – w tym Nox – radzili sobie na tyle dobrze, że wytypowanie czwórki najlepszych stawało się coraz trudniejsze. Cain miał zagwarantowane miejsce w finale, ale komu miały przypaść pozostałe? Jak do tej pory Celaena nie miała wątpliwości, że sama również znajdzie się wśród zwycięzców.
Teraz jednak musiała szczerze przyznać sama przed sobą, że nie była już tego taka pewna.
Jak miło czyta się w tej książce o przejawach pokory. Chociaż mam wrażenie, że to takie pseudo budowanie napięcia, żeby czytelnik bał się o życie głównej bohaterki.
Tak, jakby po informacji, że wycieńczona Celinka zabiła dwudziestu trzech strażników w kopalni, mielibyśmy wątpić w jej wygraną w turnieju.

Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 22
Royal pussy: 25
If your’re evil and you know it clap your hands: 29
Nowe szaty zabójczyni: 17
Światek z kart: 4
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 3

wtorek, 18 lutego 2020

SZKLANY TRON – ROZDZIAŁ 20


Z początku [Celaena] miała ochotę przeprosić Chaola za to, że ćwiczyła walkę z Nehemią, ale jego zachowanie… Dziewczyna przemierzyła swoje komnaty. Przecież kapitan z pewnością miał na głowie ważniejsze sprawy niż pilnowanie najsłynniejszej kryminalistki na świecie, prawda? Nie lubiła zachowywać się tak egoistycznie, ale Chaol nie zasłużył sobie na nic lepszego.
Eeeeeeeee, co? Przed chwilą pomyślałaś o sobie jako o największej kryminalistce na świecie i że tobą powinien się zajmować, by potem określić siebie jako nieegoistkę?
I znowu podkreślam, ale dalej Chaol nie zasłużył aż na tak złe traktowanie, rozkapryszony gówniarzu.
Niepotrzebnie wspomniała o tamtych porannych nudnościach. Zrobiła z siebie kompletną idiotkę. Ponadto obrzuciła go dziesiątkami inwektyw.
Wow, szanuję za takie momenty refleksji.
Nie lubię argumentu „inni mają gorzej”, ale naprawdę, nie tylko ty tu cierpisz, więc nie narzekaj ciągle!
 Ufał jej czy ją nienawidził? Spojrzała na swoje dłonie i nagle uświadomiła sobie, iż wykręciła je tak mocno, że jej palce całkiem poczerwieniały. Jak to się stało, że jeszcze kilka tygodni temu była owianą złą sławą więźniarką osadzoną w Endovier, a teraz zmagała się z takimi rozterkami?
Ja też to średnio rozumiem. Osobiście dziwi mnie także to, że wcześniej kreowano ją na największego koksa w kopalni, co kondycją przewyższa nawet silnych mężczyzn, by potem osłabić znacznie jej moc w dobrych warunkach pałacowych. Można zrzucać niby na lenistwo, ale w końcu Celinka ma o co walczyć.
Miała przecież większe zmartwienia na głowie, jak choćby jutrzejszą Próbę. No i był jeszcze ów zabity Pożeracz Oczu.
Tak przypominamy, bo pewnie z nudów nam posnęliście. Wiecie, że ta książka jest o turnieju i ma morderstwo w tle?  
Celaena zdążyła już pomajstrować przy zawiasach, które skrzypiały teraz głośno za każdym razem, gdy otwierała drzwi. Gdyby ktoś wszedł, wiedziałaby o tym od razu. Wbiła też garść skradzionych igieł do szycia w kostkę mydła, tworząc zaimprowizowaną pułapkę. Zawsze to coś, tym bardziej, jeśli grasujący w pałacu morderca zapragnął krwi kolejnego uczestnika turnieju.
Szanuję za zachowanie instynktu samozachowawczego i podziwiam, że skrzypiące drzwi nie będą wyprowadzać Celinki z równowagi (tylko czy inni w pałacu nie zdenerwują się i nie będą chcieli ich naoliwić?). Ale czy zły morderca nie wpadnie na to,  że zawiasy nie będą w najlepszym stanie, szczególnie, kiedy bohaterka będzie ciągle otwierać drzwi?
Celinka wchodzi do bawialni.
Niespodziewanie jej wzrok padł na fortepian. To, że kiedyś sporo grywała, było ogromnym niedopowiedzeniem. Uwielbiała grać, wprost przepadała za muzyką i dźwiękami, które leczyły rany i czyniły niemożliwe możliwym.
Czy jest coś, czego ona nie lubi robić tak z hobby i nie jest w tym przy okazji dobra?
Obawiam się, że nie.
Swego czasu była dobrą pianistką, może nawet lepszą, niż sama sądziła. Arobynn Hamel zawsze kazał jej grać dla siebie, gdy się spotykali.
O, to Arobynn pozwalał marnować czas na naukę bezużytecznej dla zabójcy czynności? GDZIE TEN MORDERCZY TRENING.
Zastanawiała się, czy jej mentor wiedział, że wydostała się z kopalni. Czy pomógłby jej się uwolnić, gdyby miał tę świadomość? Wciąż nie była gotowa zmierzyć się z największą zagadką swego życia – nadal nie wiedziała, kto mógł ją zdradzić. Dni poprzedzające aresztowanie pamiętała jak przez mgłę. W ciągu chaotycznych, niejasnych dwóch tygodni straciła Sama, wolność oraz ogromną cząstkę siebie.
Ale czemu zapomniała coś tak ważnego? Amnezja czy co? Nikt nie musiał ją zdradzać.
Autorka próbuje kreować suspens. Tyle, że trochę nie najlepiej jej to wychodzi.
Sam. Co on by o tym wszystkim pomyślał? Gdyby nadal żył w chwili jej aresztowania, z pewnością wydostałby ją z królewskich lochów, zanim władca w ogóle dowiedziałby się o jej uwięzieniu. Sęk w tym, że Sam również został zdradzony. Bywały chwile, gdy tęsknota za nim bolała Celaenę tak bardzo, że nie mogła złapać tchu.
Wiecie, co jest dziwne? Że o tym, że protagonistka miała wcześniej kochanka, dowiadujemy się po prawie dwustu stronach książki, a przy okazji autorka próbuje nam wmówić, że była to ważna osoba dla Celinki. Nie wiem po co ten zabieg, kiedy od początku powieści hintowany jest trójkąt miłosny z zupełnie innymi mężczyznami. By dodać kolejnej traumy protagonistce czy chodzi o słabe wodzenie czytelnika za nos, że Celinka nie wybierze żadnego? Na dodatek samo (teoretycznie) bolesne wspomnienie wywołuje u czytelnika wyłącznie reakcję: „Aha spoko, ale co to zmienia?”.
Każde uderzenie palca wyzwalało nowe nuty, z początku niepewne, ale coraz mocniejsze i wyraźniejsze w miarę, jak w muzyce dochodziły do głosu emocje. Fragment, który grała, był smutny, ale oczyszczał jej duszę. Ze zdumieniem odkrywała, że jej palce wciąż pamiętają tę melodię i że po roku niewolnictwa i ciemności muzyka wciąż żyła w jej sercu. Czuła, że gdzieś w tej melodii kryje się Sam. Wkrótce zapomniała o upływie czasu. Gdy jeden utwór dobiegał końca, zaczynała grać kolejny, przekazując to, czego nie mogła wypowiedzieć słowami; otwierała stare rany, grała i grała bez końca, aż muzyka wybaczyła jej i ocaliła ją.
Wszystko pięknie, to byłby dobry opis, gdyby:
1)           Bohaterka nie spędziła kupy czasu w kopalni, gdzie powinna stracić nie tylko kondycję, ale i lata treningu na instrumencie. W końcu o tym też można zapomnieć, jeśli zaniedbamy taką umiejętność.
2)             O Samie dowiedzielibyśmy się znacznie wcześniej i było widać, że Celinka darzyła go uczuciami. Przez to scena wydaje się wyłącznie fillerem, a nie wzruszającym wspomnieniem dawnej miłości. Rozumiem, że Maas chciała stopniowo odkrywać naszą bohaterkę, ale tutaj wyszło wyjątkowo nienaturalnie i niezgrabnie.
Przeskok!
Dorian stał oparty o futrynę, oczarowany muzyką. Celaena, zwrócona do niego plecami, grała już od dłuższego czasu. Zastanawiał się, czy go w ogóle zauważyła, i czy kiedyś skończy. Nie miałby nic przeciwko, gdyby zechciała grać tak przez całą wieczność. Przyszedł tu, chcąc zawstydzić i ponownie wprawić w zakłopotanie arogancką zabójczynię, a tymczasem zastał młodą kobietę, która wyrażała poprzez muzykę swoje najgłębiej skrywane tajemnice.
Dorian jest taką ciotą, że nie potrafi być bucem dla wrednej dziewczyny, która jest ładna, nawet jeśli wpadnie na taki pomysł.
Royal pussy: 24

Pomimo faktu, że ponoć Celinka jest taką świetną zabójczynią i do tego obawia się o swoje życie, bohaterka zauważa Doriana dopiero wtedy, kiedy ten siada obok niej.
– Co tu robisz? – spytała i zerknęła na drzwi. Czy naprawdę chciała przed momentem wziąć do ręki kij i zdzielić go nim z całej siły?
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 21
– Przyszedłem sam – odpowiedział książę z uśmiechem. – Chaola nie ma, jeśli o to ci chodzi. Przepraszam, że ci przeszkodziłem. – Ku jego zdziwieniu Celaena oblała się rumieńcem. Nie spodziewał się tak ludzkich emocji u Zabójczyni Adarlanu. Być może wciąż miał szansę wprawić ją w zakłopotanie, tak jak planował. – Grałaś jednak tak pięknie, że...
Beta orbiterze, mam złą wiadomość – kolejny punkt w kategorii za łaszczenie się i za kolejnego faila w misji „zdominuję ją”.
Royal pussy: 25
Chociaż Celinka też zachowuje się jak czternastoletni płód.
– Dobrze już, dobrze – rzuciła dziewczyna i ruszyła w stronę jednego z krzeseł. Książę stanął jej na drodze. Celaena była zaskakująco niska. Zerknął na jej ciało oraz krągłości, kuszące mimo niskiego wzrostu.
Co ma wzrost do tego czy ktoś jest thicc? W sensie, czemu on ma umniejszać seksowności krągłej dziewczyny? Okej, może to jakieś osobiste preferencje księcia, że woli wysokie, ale można być sexy thicc niewiastą bez względu na wzrost, serio.
Z ciekawości zerknęłam na wiki Szklanego tronu i znalazłam informację o gabarytach Celinki. Wynika z niej, że bohaterka ma od stu siedemdziesięciu trzech do nawet stu siedemdziesięciu sześciu centymetrów wzrostu. Więc nie, nie jest niska, a przynajmniej nie przy Dorianie, który według wiki mierzy sto osiemdziesiąt dwa centymetry wzrostu. W świetle tych informacji powyższy fragment nie ma żadnego sensu.
Inna sprawa, że ten opis dodaje więcej niezręczności do relacji, bo to tylko podkreśla obraz związku polegającego wyłącznie na ślinieniu się do siebie.
 – Co ty tu robisz? – powtórzyła pytanie.
Dorian obdarzył ją łobuzerskim uśmiechem.
– Przecież umówiliśmy się na wieczór. Nie pamiętasz?
– Myślałam, że to żart.
Facet ewidentnie jest tobą zafascynowany, pozwala ci na wszystko, nawet na to, na co nie powinien. Nie dziw się, że będzie chciał skorzystać z każdej okazji, by się spotkać. Dorian ma lekkie podejście do życia, ale wyżej ceni biust naszej zabójczyni.
– Jestem następcą tronu Adarlanu – rzekł Dorian i opadł na krzesło przy kominku. – Ja nigdy nie żartuję.
Śmiem wątpić. Na razie przez całą książkę pokazałeś, że obowiązki władcy masz w głębokim poważaniu i potrafisz się śmiać nawet z poważnych spraw jak turniej czy fałszywa tożsamość twojej kandydatki.
– Czy w ogóle wolno ci tu przebywać?
– Czy wolno? Pozwól, że ci powtórzę. Jestem księciem. Mogę robić to, co mi się żywnie podoba.
Na przykład strzelać fochy, kiedy przychodzi do wyboru żony.
– Tak, ale ja jestem Zabójczynią Adarlanu.
Taaa, wiemy… Wiemy też, że jesteś tak w beznadziejnej formie, że ciągle rzygasz przy bieganiu. Nie stanowisz już większego wyzwania.
Wiedziała, że trudno będzie go nauczyć należytego respektu. Nie wystraszyłby się nawet, gdyby złapała za kij bilardowy i przebiła go na wylot.
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 22
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony Dorian jest głupkiem, który jeszcze bardziej jak Celinka nie poważa zagrożenia i główna bohaterka słusznie zauważyła, że z tej głupoty jest zbyt pewny siebie. Z drugiej Dorian nie ma absolutnie żadnego powodu, by poważać przestępcę, którego lata świetności dawno minęły.
– Kunszt, z jakim grasz, sugeruje, że jesteś nie tylko zabójczynią.
– Co masz na myśli?
– Cóż – powiedział, próbując nie utonąć w jej dziwnych, pięknych oczach. – Nie wydaje mi się, żeby ktoś, kto gra tak pięknie, mógł być tylko i wyłącznie przestępcą. Wygląda na to, że masz duszę – zadrwił.
– Oczywiście, że mam duszę. Każdy ją ma.
Może to drwina, a może to kiepski podryw. Dorian nie miał prawa tego znać, ale w popkulturze częstym motywem są mordercy lubujący się w elitarnej sztuce, co podkreśla, że są ponad społeczeństwem. To w żaden sposób nie decyduje o tym czy ktoś ma w sobie jakieś uczucia.
Nie chcę wejść w śliski grunt teologii, ale odpowiedź Celinki sugeruje, że dusza to nie jest jakieś określenie wyższych wartości, zachowanie godności i tym podobne, ale coś, co każdy ma (patrząc na to jak gardzi przestępcami czy królem, to trudno uznać, że uważa, że każdy człowiek jest z natury dobry). Czy w tym świecie jest religia uznająca dusze? Jakie mają podejście do dusz? Wierzą w reinkarnację? Na te pytania nie znajdziemy odpowiedzi, bo autorka nie raczyła nakreślić religii w swoim świecie, tylko czasem nawiąże do tradycji judeochrześcijańskiej. Słabo. Może Celinka tak rzuciła na odczepnego, ale i tak nie zmienia to faktu, że szkoda, iż nie rozwinięto tego wątku.
Światek z kart: 4
Nadal była zarumieniona. Czyżby wprawił ją w dyskomfort? Zwalczył uśmiech. Nie spodziewał się, że ta zabawa sprawi mu aż tyle przyjemności.
A dobra, jednak Dorian zwalczył tendencje do bycia cipeuszem i stał się po prostu rozkapryszonym dzieckiem, co traktuje każdą rzecz jak zabawę. Nie wiem, co jest gorsze.
– Czy podobały ci się książki?
– Są bardzo ciekawe – powiedziała szybko. – Wręcz wspaniałe.
– Cieszę się – odparł. Ich spojrzenia spotkały się i Celaena prędko stanęła za oparciem krzesła. Gdyby nie znał prawdy, gotów byłby pomyśleć, że to on jest zabójcą, a nie ona.
Wiem, że ona się rumieni na każde jego słowo, ale niech sobie nie schlebia, bo każdy wie, że Dorian to mameja.
– Jak idzie trening? Czy któryś z rywali ci dokucza?
Nie wiem jaki był oryginał, bo może brzmiało to bardziej neutralnie, ale słowo „dokuczał” pasuje do rozmowy rodzica z dzieckiem na temat szkoły.
Aż sobie wyobraziłam zapłakaną Celinkę, która skarży się na Caina: „bo on zawsze ma najlepsze wyniki na Próbach i do tego się ze mnie śmieje! Porozmawiaj z Brullem, niech go usadzi w oślej ławce!”.
Celinka odpowiada, że trening idzie dobrze, a po zabójstwie Svena nikt już nie będzie jej „dokuczał”. Potem nagle pyta:
– Czy to Chaol kazał zabić Svena?
– Nie – odparł Dorian. – Mój ojciec przykazał strażnikom, aby bez litości strzelali do każdego, kto będzie próbował uciec. Nie sądzę, aby Chaol był w stanie w ogóle wydać taki rozkaz – dodał, nie wiedząc, po co to mówi, ale chłód w jej spojrzeniu, który wyprowadzał go z równowagi, wreszcie zaczął ustępować.
Nie wiem czy to próba wybielenia Chaola, żeby Celinka wreszcie nie sprawiała mu kłopotów, czy podkreślenie, że kapitan jest ciotą, ale wiecie co? Bromance Doriana z Chaolem mnie bardziej intryguje niż trójkąt miłosny. Ich relacja jest specyficzna, niejednoznaczna i człowiek chce dowiedzieć się na jej temat więcej.
– A skoro już o tym mowa, jak się dogadujesz z Chaolem? – rzucił swobodnym tonem, widząc, że dziewczyna nie kwapi się, aby podjąć rozmowę.
Oczywiście było to całkiem niewinne pytanie.
Celaena wzruszyła ramionami. Książę złapał się na tym, że usiłuje odnaleźć prawdziwe znaczenie tego gestu. Odpędził od siebie te myśli.
– W porządku – powiedziała. – Myślę, że mnie nienawidzi, ale nie dziwię mu się.
– Skąd ten wniosek? – spytał Dorian. Z jakiegoś powodu nie miał ochoty zaprzeczać.
– Ponieważ jestem zabójczynią, a on kapitanem Gwardii, upokorzonym tym, że musi niańczyć kandydatkę na rzekomą Obrończynię Króla.
Dobra, wiemy, że Dorian próbuje wybadać grunt, czy to on jest lepszym wyborem niż Chaol, ale mnie wkurza dalej ta sama rzecz – dlaczego Celinka sobie ubzdurała, że Chaol jej nienawidzi? Odebrałam go raczej jako neutralnego, co musi wypełniać obowiązki. Kolejne sztuczne zwodzenie czytelnika za nos?
Związek bez sztucznych dram się nie obejdzie. Nie czytałaś After?
Dorian pyta Celinkę, czy przeszkadza jej nienawiść Chaola.
– A kto chce, aby go nienawidzono? Tak naprawdę wolę, aby mnie nienawidzono, niż ignorowano, ale nie ma to większego znaczenia.
Nie zabrzmiało to przekonująco.
ABORT MISSION MISSION FAIL
Kiedy nie umiesz subtelnie zadawać pytań.
– Czujesz się samotna? – wyrwało mu się.
– Samotna? – Celaena pokręciła głową i wreszcie usiadła. Książę walczył z pokusą, aby wyciągnąć rękę i przekonać się, czy włosy dziewczyny w istocie są tak jedwabiste, jak wyglądają. - Nie. Potrafię dać sobie radę sama, o ile mam co czytać.
Dorian spojrzał w ogień, usiłując nie myśleć o tym, gdzie była zaledwie kilka tygodni wcześniej i jaką samotność tam znosiła. W Endovier z pewnością nie było książek.
No shit, Sherlock.
– Tak czy owak spędzanie czasu we własnym towarzystwie nie zawsze należy do przyjemności.
*książkara mode on*
Rozumiem, że nasza zabójczyni jest przyzwyczajona do samotności ze względu na swój fach i los, ale nawet ja, aspołeczny introwertyk, po takim długim samotnym pobycie w kopalni chciałabym się odezwać do kogokolwiek, a na razie Celinka nie miała zbyt wielu okazji do zwykłych, dłuższych pogawędek. I żadna książka by tego nie wynagrodziła.
– A co ty byś zrobił na moim miejscu, co? – Celaena roześmiała się. – Wolałabym, żeby nie uważano mnie za jedną z twoich kochanek!
Dobra, tu jest sugestia, że Celinka unika rozmowy z Dorianem, bo nie chce plotek. Rozumiem po części jej obawy (ale ich wyjaśnienie będzie niezłą komedią), bo nie chce się wybijać na tle innych zawodników czy przyciągać gniewu dziewczyn zakochanych w księciu. Jednak masz chociażby takiego Chaola, który z tobą pogada i jest miły, jeśli nie zachowujesz się karygodnie. Na dodatek niedawno zyskałaś nową przyjaciółkę, chociaż ona akurat jest niewygodna ze względu na kontakty z buntownikami.
– A co w tym złego?
– Otacza mnie ponura sława zabójczyni. Nie mam ochoty, aby przylgnęła do mnie opinia tej, która ogrzewa ci łóżko. – Książę aż zakaszlał, ale Celaena ciągnęła dalej: – Mam ci to szerzej objaśnić czy wystarczy, jak powiem, że nie przyjmuję klejnotów i błyskotek w zamian za uczucie?
X KURWA D
Już wcześniej z Laptopcjuszem objaśniałyśmy, że ta sława zabójcy nie ma absolutnie żadnego sensu, a nawet przeszkadza w sprawie. Biorąc jeszcze pod uwagę tragiczną sprawność fizyczną protagonistki, to ja bym wolała nie wspominać o tym, że kiedyś było się tym najlepszym. Wiemy, że Celinka ma na tym punkcie bzika, ale to już jest przesada. Na dodatek dziewczyna chyba zapomniała, że ma fałszywą tożsamość i poza paroma osobami nikt nie wie, że wcześniej była znanym bandytą.
Inna sprawa, że patrząc na fascynację Doriana, na miejscu Celinki wykorzystałabym ten fakt i weszłabym z nim w sekretny romans dla własnych korzyści. Tym bardziej, że jej się podoba. Och, ale protagonistka jest taka dumna, że nie chce się bawić w sponsoring, bo to jej uwłacza.
Dorian parsknął.
– Nie mam zamiaru dyskutować o moralności z zabójczynią. Ty przecież zabijasz za pieniądze. Już o tym zapomniałaś?
Pierwszy raz mam ochotę odjąć punkt w kategorii „Royal pussy”. Wreszcie Dorian zaczął inspirować się Chaolem i zwrócił uwagę na głupotę Celinki. To akurat jest zabawne, że w slut-shaming (nie, to nie jest własna moralność, dziewczyna mówi o romansie na zasadzie „ja nie będę taka jak inne dziewczyny”) bawi się osoba o tak niskiej reputacji i śliniąca się do dwóch mężczyzn tylko ze wzgląd na ich wygląd.
W jej oczach błysnęła stal. Wskazała mu drzwi.
– Możesz odejść.
FOCH! Ale przecież ty lubisz jak ktoś podkreśla twoją sławę zabójczyni, więc o co ci teraz chodzi?
– Ty każesz mi odejść? – Dorian był tak zdumiony, że nie wiedział, czy się roześmiać, czy ją zganić.
– Czy mam wezwać Chaola, żeby sprawdzić, co on o tym myśli? – Dziewczyna założyła ramiona na piersi, świadoma, że wygrała to starcie. Być może również doszła do wniosku, że wodzenie księcia za nos sprawia jej mnóstwo przyjemności.
Po czym stwierdziłaś, że wygrałaś starcie? To akurat ty chcesz wygonić księcia z pokoju za to, że dotknął czułego punktu. Hmmmmmm.
Nie wiedziałam, że ich relacja to jakaś walka. Ok…
– A dlaczego miałbym zostać wyproszony z twojej komnaty tylko i wyłącznie dlatego, że powiedziałem ci prawdę? Chwilę wcześniej o mały włos nazwałabyś mnie dziwkarzem! – mówił Dorian.
Dorian jest pierwszą osobą, która jedzie po Celince za slut-shaming. To jest cudowne, czemu on nie może być taki przez cały czas? Wolałabym charakterystycznego lovelasa z wolnym podejściem do miłości w stylu Dona Lotario z The Sims 2 niż Maxona vol.2.
– Opowiedz mi o swoim życiu. Chciałbym się dowiedzieć, jak się nauczyłaś tak dobrze grać na fortepianie. No i jak się nazywał ten utwór. Był tak przejmująco smutny. Myślałaś o swoim sekretnym kochanku? – Mrugnął do niej.
– Ćwiczyłam – powiedziała Celaena, a potem wstała i podeszła do drzwi. – I tak – parsknęła po drodze – myślałam o swoim ukochanym.
A to po to była postać Sama? Żeby mieli się o co posprzeczać?
– Jesteś dziś strasznie opryskliwa – rzekł Dorian i ruszył w ślad za nią.
Obawiam się Dorianie, że ona już tak ma.
– No i nie masz chyba takiej ochoty na pogawędkę jak dziś po południu.
– Nie jestem żadnym osobliwym przedmiotem, na który możesz gapić się do woli! – Celaena parsknęła i podeszła bliżej. – Nie jestem rekwizytem karnawałowym i nie mam najmniejszego zamiaru pomóc ci w zaspokajaniu potrzeby ekscytujących przygód. A nie wątpię, że to właśnie z tego powodu wybrałeś mnie do turnieju!
Masz rację, że on traktuje cię jak zabawkę, ale przypominam, że sama czujesz do niego miętę bez powodu.
No jak to bez powodu? Przecież Dorian ma takie piękne, szafirowe oczy, zapomniałaś?
– Co takiego? – wykrztusił.
Dziewczyna przeszła obok niego i opadła na fotel. Dorian ucieszył się w duchu, że przynajmniej nie chce wyjść.
– Czy ty naprawdę sądzisz, że nie wiem, po co tu przyszedłeś? Do licha, przecież dałeś mi Koronę bohatera do przeczytania. Dobrze wiem, co to oznacza. Masz głowę pełną marzeń i tęsknisz za przygodami!
Czytam sobie książkę o trzeciej krucjacie. Oznacza to, że będę chciała ruszyć z bronią do Ziemi Świętej, by wyzwolić ją od muzułmanów?
W takim razie DEUS VULT AVE MARIA!
(Taka ciekawostka – według Michaela Haaga ta formuła była dodana po latach, bo pierwsza krucjata była bardziej z pragmatycznych względów i nie ociekała fanatyzmem religijnym, na dodatek nie można znaleźć jej w kronikach pisarzy, którzy żyli w czasie krucjaty czy no żyli, gdy od  niej zleciało wiele lat. Polecam jego książkę o upadku zakonu templariuszy.)
– Nie wydaje mi się, abyś stanowiła przygodę – mruknął.
– Tak? Czyli mam wierzyć w to, że zamek królewski jest miejscem tak zabawnym i zajmującym, że obecność adarlańskiej zabójczyni nie jest żadną atrakcją? Że ktoś taki jak ja nie zainteresuje księcia, który jest skazany na atrakcje dworskie przez resztę życia? Sam turniej wskazuje na to, że desperacko szukacie rozrywek. Daj spokój, Dorian. Wystarczy mi, że jestem do dyspozycji twego ojca. Nie mam zamiaru stać się błaznem jego syna.
Jedynie co, to stanowisz niebezpieczeństwo, a nie rozrywkę. Sam turniej jest prowadzony w zamkniętym środowisku i dwór nie ma o nim pojęcia, więc trudno mówić tu o dostarczaniu zabawy całemu pałacu. Wydaje mi się też, że sami wtajemniczeni traktują turniej jak konieczność. Domyślam się, że Celince chodziło o to, że Dorian wiecznie znudzony życiem szukał adrenaliny, ale naprawdę nie schlebiaj sobie, bo mógł wybrać innego zabójcę. Albo zainteresować się pewną księżniczką buntowników.
Tym razem to on powinien się zarumienić. Czy ktoś kiedyś zrugał go tak bardzo? Może czasem robili to rodzice albo nauczyciele, ale z pewnością nie młode dziewczyny.
Hehehehehe, siła macicy pokonała złego cipeusza!
– Czy ty wiesz, z kim rozmawiasz?
– Mój drogi książę – odparła Celaena ironicznie, oglądając swe paznokcie. – Jesteś sam w moich apartamentach. Drzwi na korytarz są daleko stąd. Mogę mówić, co mi się żywnie podoba.
Dorian wybuchnął śmiechem. Dziewczyna rozparła się na fotelu, przechyliła głowę i przyglądała mu się uważnie. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce, przez co jej niebieskie oczy wydawały się iskrzyć jeszcze bardziej.
Z nimi to jak z dziećmi, muszą co chwilę udowadniać kto jest bardziej c00l. Prawda jest taka, że jakbyś zabiła księcia, to byś srogo oberwała i nie sądzę, że udałoby ci się zwiać.
Jeśli jeszcze raz będę musiała czytać o rumieńcach albo przygryzaniu wargi, to przysięgam, że wrzucę swój egzemplarz Szklanego tronu do kominka.
„Czy ona zdaje sobie sprawę z tego, co bym z nią zrobił, gdyby nie była zabójczynią?”  pomyślał książę.



Nie chcę kierować się stereotypami, ale to wygląda jakby Dorian próbował się dowartościować, bo nie jest samcem alfa.
Dorian żegna się z zabójczynią, ale zanim wychodzi, pyta:
Ów tajemniczy ukochany… On nie mieszka w tym zamku, prawda?
Subtelne jak uderzenie z sierpowego.
Światło w oczach dziewczyny zgasło i Dorian od razu uświadomił sobie, że powiedział coś niestosownego.
– Dobranoc – odparła nieco chłodno. Książę pokręcił głową.
– Słuchaj, nie chciałem…
Nie lubię Doriana, ale w tym momencie nie widzę powodów, by czuł się winny. Powiedział jej tylko to, co sama chciała usłyszeć (Celinka przecież kocha swoją sławę zabójczyni), próbował się bronić przed łatką bawidamka i na dodatek próbował jej schlebiać. Może był nieco sarkastyczny, ale wyjątkowo to w tym momencie Dorian jest dla mnie tym bardziej ogarniętym. Nie miał prawa przecież wiedzieć o jej byłym.
– Miał na imię Sam – powiedziała zamyślona, nadal patrząc w ogień.
„Miał?”.
– Co się stało?
Celaena spojrzała na niego i uśmiechnęła się ze smutkiem.
– Nie żyje.
– Kiedy to się stało? – spytał. Żałował teraz swojego zachowania. Gdyby tylko wiedział, nigdy nie rzekłby ani słowa, nigdy nie przyszłoby mu nawet do głowy, aby się z niej naigrywać!
– Trzynaście miesięcy temu – powiedziała stłumionym głosem.
Na jej twarzy pojawił się ból, tak prawdziwy i niezmierzony, że książę poczuł ucisk w żołądku.
– Przykro mi – szepnął.
Dziewczyna wzruszyła ramionami, jakby chciała w ten sposób uśmierzyć ból w swoich oczach, lśniących w blasku ognia.
– Mnie też – powiedziała i odwróciła się w stronę kominka.
Tak jak myślałam, Sam pojawia się tylko, by relacja miłosna się jakoś rozwinęła. Tani chwyt, ale przecież Maas nie chce się pisać ciekawych dialogów.
 Dorian wiedział, że tym razem ich rozmowa naprawdę dobiegła końca. Odkaszlnął i rzucił:
– Życzę ci powodzenia na jutrzejszej Próbie.
Szybko zamknięto temat. Chociaż pewnie na jego miejscu zrobiłabym podobnie, bo jak pocieszyć osobę, którą ledwo się zna? Przy tym Dorian jako romantyk poczuł, że jego amory nie będą doceniane.
ugo nie mógł zapomnieć przejmująco smutnej muzyki, która rozbrzmiewała w jego umyśle nawet po tym, jak spalił listę kandydatek na żonę i położył się z książką do łóżka. Melodia towarzyszyła mu jeszcze w chwili, gdy wreszcie ogarnął go sen.
aku płaku. Nie wierzę, że przez jakąś smutną muzyczkę Dorian odrzuca wszelkie inne opcje i oddaje serce dziewczynie, która dalej kocha kogoś innego.
Czas na drobne podsumowanie. Wiecie, co jest najbardziej rozsierdzające w tej książce? Pogodziłam się z tym, że nie ma tutaj żadnej akcji, a turniej to farsa. Pogodziłam się z tym, że świat przedstawiony jest pisany na kolanie i nie mamy do czynienia z dobrą fantastyką. Jednak autorka nawet nie radzi sobie z wątkiem dominującym w tej powieści – romansem. Ten rozdział idealnie to uwypuklił. Minęło dwieście stron książki, od początku Maas próbuje nam hintować trójkąt miłosny, a mam wrażenie, że bohaterowie dalej się w ogóle nie znają. Ba, nawet bardziej czuć, że oni siebie nienawidzą i nic ich nie łączy. Nie uświadczymy ciekawych dialogów, a jedynie co popycha relacje to wepchnięte na siłę, nienaturalne wyznania na temat swojej przeszłości wyolbrzymione do statusu „trałmy”. Pomiędzy bohaterami nie czuć żadnej chemii, nawet zwykłego pożądania, a jedynie co nam przypomina, że mamy im kibicować, to powtarzanie opisów wyglądu. Emocje jak na grzybobraniu. Nie mam żadnej chęci dowiedzieć się, z kim skończy nasza główna bohaterka.
ż, przynajmniej nie będziemy walczyć jak fanki Zmierzchu o to, który truloff bardziej zasługuje na protagonistkę, bo obaj zasługują na kogoś dużo lepszego. Niemniej sam fakt, że ja, fanka wątków romantycznych, nie dbam zupełnie o cały ten trójkąt, zasługuje na karę. Drodzy czytelnicy, przywitajcie nową kategorię w naszej analizie:
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 1
Nazwa poza nawiązaniem do piosenki Zenona Martyniuka idealnie wyraża zupełną olewkę ze strony Doriana i Chaola w kontekście profesji Celinki. W końcu kogo by obchodził fakt, że dziewczyna mordowała na zlecenie, skoro jest taka ładna i tyle wycierpiała?
PS: przepraszam za opóźnienie w publikacji analizy, ale przez powrót na studia zupełnie wyleciało mi to z głowy. Postaram się więcej nie dopuścić do podobnej sytuacji.

Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 22
Royal pussy: 25
If your’e evil and you know it clap your hands: 27
Nowe szaty zabójczyni: 16
Światek z kart: 4
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 1