niedziela, 28 czerwca 2020

SZKLANY TRON – ROZDZIAŁ 41 i 42


Rozdział 41
Zegar wybił dziesiątą. Celaena siedziała przy niewielkim biurku w sypialni, czytając książkę. Uniosła głowę. Powinna już spać albo przynajmniej zasypiać.
Ach, no tak, przecież Celinka bierze udział w turnieju na Obrońcę. Prawie o tym zapomniałam po ostatnich rozdziałach. To kiedy w końcu będzie ten finał? Naprawdę chciałabym, żeby ta część się skończyła.
Jaką książkę czyta Celinka? Oczywiście tę o Znakach Wyrda.
„No i jak to możliwe – zastanawiała się – że Znaki nadal działają, skoro magia znikła?”.
To zaskakująco trafne pytanie jak na możliwości umysłowe Celinki. Mnie też to interesuje. Przypuszczam, że skoro magia nie jest istotą fizyczną, nie da się jej pozbyć. Można powybijać tych, którzy z niej korzystają, ale samego jej działania nie da się zlikwidować. Tak mi się wydaje, no bo wiecie, autorka nie poświęca zbyt wiele czasu, by w ogóle objaśnić system magiczny własnego uniwersum.
Światek z kart: 48
Czytając, Celinka rozmyśla o Nehemii. Dochodzi do wniosku, że zbyt pochopnie oceniła księżniczkę i powinna była jej zaufać. Czuje, że zaprzepaściła ich przyjaźń.
Dziewczyna z trudem przełknęła ślinę i przewróciła kolejną stronę.
Jej serce zamarło.
Skąd ta reakcja? Otóż Celinka zobaczyła identyczne wzory co te, które napisano obok ciał zamordowanych uczestników turnieju. Więcej, obok nich widnieje dopisek:
„Chcąc złożyć ofiarę ridderakowi, trzeba nakreślić te oto znaki krwią zabitego wokół jego ciała. Gdy istota zostanie przywołana, znaki zdradzą, na czym ma polegać wymiana – w zamian za ciało zabitego otrzymasz jego siłę”.
Jakież te wygodne fabularnie, że AKURAT w tej książce ktoś kiedyś uczynił podobną notatkę AKURAT o tym, czego szukała nasza bohaterka. Cóż za znakomity przypadek!
Światek z kart: 49
Celinka kartkuje książkę dalej w nadziei, że znajdzie informacje o znakach wyrysowanych pod jej łóżkiem. Jej poszukiwania okazują się bezowocne, więc wraca do wzmianki o Ridderaku (który tym razem nagle jest napisany z wielkiej litery, bo… tak?).
Cóż to takiego? Nazwa jakiejś bestii? Skąd ją przywoływano?
„Bramy Wyrda” – przypomniała sobie nagle i przycisnęła dłonie do zmęczonych oczu. Ktoś w zamku wykorzystywał Znaki Wyrda, aby otworzyć portal i wezwać potwora.
Prawie dotarliśmy do cztery setnej strony i Celinka w końcu połączyła fakty. Szacun.
Ale… Ale czy to możliwe, aby to właśnie księżniczka przywołała bestię z innego wymiaru?
Toć przed chwilą dopiero co biłaś się w pierś, że niesłusznie ją oskarżyłaś! Czy Celinka ma zamiar zmieniać zdanie co pół minuty?
Po co by jej była siła uczestników turnieju? I jak mogłaby to wszystko ukryć?
*wali głową w ścianę*
Maas, błagam, przestań udawać, że antagonistą jest ktoś spoza naszego obleśno-wrednego trio. Nikogo nie przekonasz, a tylko sprawiasz, że twoja bohaterka jawi nam się jako ameba z ujemnym IQ.
Celinka dalej rozmyśla o tym, czy Nehemia byłaby w stanie przywoływać bestię do zamku, ale wspaniałomyślnie zdaje sobie sprawę z tego, że zabójstwa uczestników turnieju w ogóle by się księżniczce nie opłacały.
Dlaczego nie zabijała w zamian członków rodziny królewskiej? Bal przecież stworzył jej idealną okazję ku temu. I czemu korzystała ze Znaków Wyrda? Celaena odwiedziła komnaty Nehemii i nie spostrzegła śladu żadnej bestii. W zamku nie było też miejsca, w którym mogłaby…
W tym momencie bohaterka przypomina sobie o podziemiach.
Wszystkie morderstwa miały miejsce dzień przed Próbą lub dzień po niej. Innymi słowami, należało się spodziewać kolejnego dziś lub jutro.
ż, morderca najwidoczniej też nie grzeszy inteligencją, skoro zabija zawsze w podobnym czasie. W świetle tej informacji to aż dziwne, że Celinka NADAL nie załapała, kto wzywa ridderaka.
Celinka dochodzi do wniosku, że nie będzie siedzieć bezczynnie. Wygania psa, bierze stworzony przez siebie nóż i idzie do podziemi.
Jeśli to Nehemia wyprowadziła wszystkich w pole i była odpowiedzialna za zabójstwa uczestników turnieju, Celaena musiała się przekonać o tym na własne oczy. Choćby po to, aby móc zabić księżniczkę własnymi rękoma.
Oto psiapsiółka roku!
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 38
Ja bym na twoim miejscu jej podziękowała, bo pomogła ci się pozbyć konkurencji.
Z drugiej strony, jakby była zła, to mogłaby udawać przyjaźń. W końcu Celinka jest człowiekiem księcia i może księżniczka usłyszała o jej sławie. Nehemia mogłaby zabić i Celinkę.
Przeskok!
Celinka chodzi podziemiami. Nic się nie dzieje, aż wtem bohaterka dostrzega ślady stóp odciśnięte na kurzu pokrywającym jedne schody.
Nehemia i jej stwór zapewne przechodzili tędy nieraz, tuż pod komnatami innych mieszkańców zamku.
Nosz ja nie mogę. Przecież sama doszłaś do wniosku, że zabójstwa uczestników turnieju nie mają z perspektywy Nehemii żadnego sensu! Dlaczego za każdym razem, kiedy Celinka w końcu zauważy coś sensownego, to zaraz o tym zapomina?
Czy Verin nie zginął krótko po tym, jak drwił z Celaeny w obecności księżniczki?
Celinka przypomina mi moją jedną koleżankę z liceum – myśli, że cały świat kręci się wokół niej. Bo jak to, ludzie wokół mają własne problemy, motywacje, marzenia niezwiązane z nią? Nie dziwię się jej jednak, w końcu jest Mary Sue i z tego tytułu WSZYSTKO w książce dotyczy jej.
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 29
Bohaterka idzie dalej i zaczyna docierać do niej czyjś szept.
To był jakiś mężczyzna, a nie Nehemia.



Celinka wchodzi do pomieszczenia, z którego wydobywa się zielone światło.
Wewnątrz kłębiła się ciemność tak intensywna, że zdawała się czyhać na dogodną okazję, aby pożreć cały świat. Celaena rozpoznała jednak mężczyznę, który przed nią klęczał.
To był Cain.


Kto by się spodziewał? Koleś od początku kreowany na złego, który miałby idealną motywacją, żeby mordować innych uczestników turnieju… mordował innych uczestników turnieju?! Zwrot akcji stulecia!
Zostańcie z nami, gdyż już za moment konfrontacja Celinki z Cainem… i jego potwornym towarzyszem.
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 38
Royal pussy: 59
If you’re evil and you know it clap your hands: 60
Nowe szaty zabójczyni: 36
Światek z kart: 49
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 48
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 29




Rozdział 42
Cain. Wojownik, który z każdym dniem turnieju stawał się coraz silniejszy i lepiej radził sobie w walce z przeciwnikami. Z początku Celaena przypisywała jego wzrost sprawności intensywnym ćwiczeniom, ale teraz nie miała już żadnych wątpliwości. Cain wykorzystywał Znaki Wyrda i przyzywaną bestię, aby okradać zabitych rywali z siły.
Że też Celinka musiała zobaczyć go w akcji, żeby połączyć wszystkie fakty. Naprawdę, jakim cudem ta kobieta została zabójczynią, skoro rozwiązanie tej oczywistej zagadki zajęło jej prawie całą książkę? Toć podpowiedzi były jej rzucane cały czas!
Dziewczyna bała się nawet odetchnąć. Coś niespodziewanie poruszyło się w czerni. Zgrzytnął pazur na kamieniu, a potem rozległ się syk podobny do tego, jaki wydaje gaszony płomień. Pojawiła się istota stąpająca na dwóch nogach z kolanami wygiętymi w przeciwnym kierunku niż ludzkie. Ridderak.
Stworzenie wyglądało niczym koszmar ze snu starożytnego boga. Jego ciało ledwie przypominało ludzkie. Zniekształcony łeb był obleczony szarą, bezwłosą skórą, a w rozwartej paszczy kryły się rzędy ostrych, czarnych kłów, które zapewne wyrwały i pożarły organy oraz mózgi Verina i Xaviera.
Bestia przysiadła na zadzie i przesunęła pazurzastymi łapami po posadzce. Szpony zazgrzytały na kamieniu. Cain uniósł głowę i powoli się podniósł, a potwór uklęknął i opuścił ciemne oczy, uznając jego wyższość.
Mamy wreszcie jakieś elementy fantastyczne, które są jakoś opisane. Chociaż jak dla mnie sam ridderak jest taki… bezpłciowy.
Celaena chciała się cofnąć, gdy uświadomiła sobie, że cała się trzęsie. Pragnęła uciec, gdzie pieprz rośnie. Elena nie myliła się – w tym zamku kryło się zło, czyste, nieskażone zło.
Ile można to powtarzać. Czytelnik już dużo wcześniej wiedział, o jakie zło chodzi.
– To nie ty miałaś dziś zginąć – stwierdził wojownik, ale Celaena nie spuszczała wzroku z potwora, który zaczął ciężko dyszeć. – Ale szkoda byłoby zmarnować taką okazję.
*zaciera ręce z ekscytacją*
DAWAĆ MNIE TO.
Ledwie zdążyła mrugnąć, a wojownik już znalazł się za jej plecami i odebrał jej broń. Przemieszczał się błyskawicznie niczym wiatr lub cień. Żaden człowiek nie byłby w stanie poruszać się tak szybko.
Ok., Cain ma przewagę w postaci czerpania siły ze Znaków Wyrda, ale Celinka naprawdę mogłaby wykazać się trochę większą rozwagą. Ile to razy w ciągu fabuły pozwalała się zaskoczyć? Podobne zachowania nie pasują do takiej świetnej zabójczyni, na jaką się bohaterkę kreuje.
– Nigdy się nie dowiem, jak się tu znalazłaś. – Dłoń mężczyzny spoczęła na klamce. – Choć w sumie mało mnie to obchodzi. Do zobaczenia, Celaeno.
Nas też to nie obchodzi, a musimy o tym czytać.
„Nie – pomyślała. – Nie chcę tak zginąć. Nie w tej ciemnej komnacie, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Nie chcę, aby Chaol nigdy się nie dowiedział, dlaczego zniknęłam i przeklinał mnie za to przez resztę życia. Nie chcę ginąć, zanim powiem Nehemii, jak bardzo się myliłam. A Elena… Elena powiedziała, że ktoś chciał, abym trafiła do grobowca i zobaczyła… Co takiego miała zobaczyć?”.
I nagle uświadomiła sobie prawdę.
Odpowiedzi należało szukać po prawej stronie – w prawym korytarzu, który prowadził kilka poziomów w dół do grobowca.
Stworzenie opadło na tylne kończyny, gotowe do skoku. W tej samej chwili dziewczyna ułożyła w głowie najbardziej szalony ze wszystkich obmyślonych przez nią w życiu planów. Zrzuciła pelerynę na ziemię.
Ridderak wydał z siebie ryk, od którego zatrząsł się cały zamek, a potem ruszył do ataku.
Celaena ani drgnęła. Stała przed drzwiami i wpatrywała się w rozpędzoną bestię, której pazury krzesały iskry na kamiennej posadzce. Gdy dzieliły ich zaledwie trzy metry, również ona zerwała się do biegu. Popędziła prosto w kierunku czarnych, gnijących kłów. Parskający, warczący potwór rzucił się, aby pochwycić jej nogi, ale przeskoczyła nad nim. Po pomieszczeniu poniósł się ogłuszający huk, gdy rozpędzona bestia grzmotnęła w drewniane drzwi i przebiła się na zewnątrz. Celaena nie miała pojęcia, czy odnóża potwora wytrzymały zderzenie, ale nie miała czasu do namysłu. Wylądowała, obróciła się i popędziła w kierunku strzaskanych drzwi oraz ridderaka usiłującego wydostać się spod sterty desek.
Celinka pędzi do grobowca, by wziąć z niego Damaris, czyli miecz Gavina. Ridderack podąża za nią.
Potwór warknął i Celaena usłyszała, jak nabiera tchu. Chwilę później na kamiennej posadzce zazgrzytały pazury. Ridderak wyskoczył w powietrze i pomknął prosto na nią. Rzuciła się w kierunku miecza. Palce jej lewej dłoni oplotły się wokół zimnej rękojeści. Obróciła się i przecięła ostrzem na oślep.
Zdążyła jeszcze ujrzeć ślepia stwora i jego szarą skórę, zanim klinga Damaris rozrąbała mu pysk.
Dłoń Celaeny przeszył ból, gdy oboje wpadli na ścianę, roztrącając na boki zgromadzone w grobowcu skarby. Dziewczyna padła na ziemię, a jej twarz obryzgała czarna, cuchnąca krew. Ani drgnęła na widok ciemnych ślepiów tuż nad głową i swojej prawej ręki między kłami bestii. Jej krew już ściekała po podbródku potwora. Oddychała ciężko i trzęsła się, ale nie wypuszczała miecza z lewej dłoni, choć głodne oczy ridderaka zaszły już mgłą, a jego cielsko stawało się coraz cięższe.
Celinka oswobadza dłoń z paszczy Ridderaka i zbiera się do wejścia z grobowca.
Otarła klingę miecza Gavina własną koszulą i odłożyła ostrze na miejsce. To właśnie dlatego zwabiono ją tutaj w noc Samhuinn. Aby mogła ujrzeć Damaris i uniknąć dzięki niemu śmierci.
Ach, no tak, w końcu wybrańcom zawsze sprzyja fortuna.
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 30
Celinka opuszcza grobowiec i wraca do swoich komnat. Nie czuje się jednak najlepiej.
Nogi ugięły się pod nią i osunęła się na ziemię. Jej powieki stały się ciężkie, więc je zamknęła. Dlaczego jej serce biło tak powoli?
Otworzyła oczy, żeby spojrzeć na dłoń. Mgła była coraz gęstsza i widziała jedynie plamy różu i czerwieni. Lodowate zimno rozprzestrzeniało się – objęło już całe jej ramię i sięgnęło nóg.
Nagle usłyszała ogłuszający łomot, a potem znów i znów, jakby ktoś w coś uderzał. Gdzieś w oddali skamlał pies. W pomieszczeniu robiło się coraz ciemniej.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony możliwe, że Maas chciała uniknąć kliszy, że rozdział kończy się cierpieniem, prawie umieraniem. Celinka jest na tyle potężna, że chyba nikt nie przejmuje się tym czy żyje. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że książka zawiera rozdziały z perspektyw innych bohaterów, to może warto byłoby zachować pozory, że bohaterka walczy o życie? Podkreśliłoby to mocniej trudność misji, bo przyznam, że walkę ze stworem opisano solidnie. Wreszcie jakaś akcja zajmuje więcej miejsca niż parę linijek zdań. Podoba mi się, że Celinka w tym momencie nie jest jakaś OP i musi kombinować, myśleć, by pokonać przeciwnika.  
Rozległ się kobiecy krzyk. Czyjeś ciepłe dłonie ujęły jej twarz. Skóra Celaeny była tak chłodna, że ten dotyk niemal ją palił. Czy ktoś otworzył okno?
– Lillian!
To była Nehemia.
– Lillian! – krzyczała, szarpiąc ją za ramiona. – Lillian! Co ci się stało?
Dziewczyna niewiele pamiętała z tego, co wydarzyło się później. Czyjeś silne ręce – czyżby Nehemii? – dźwignęły ją i zaniosły do komnaty łaziebnej. Potem dłonie księżniczki zdarły z niej ubranie. Ręka Celaeny zapłonęła w zetknięciu z wodą. Zabójczyni zaczęła się wyrywać, ale Nehemia trzymała ją mocno i wypowiadała słowa w niezrozumiałym języku. Światło w pomieszczeniu pulsowało, a jej skóra mrowiła. Wzdłuż ramion dziewczyny wykwitły rzędy jaśniejących, turkusowych symboli. Były to Znaki Wyrda. Księżniczka trzymała ją w wodzie i kołysała w przód i w tył.
Potem pochłonęła ją ciemność.
Przepraszam bardzo, ale jakoś tutaj prychnęłam, bo zazwyczaj ja tak kończyłam rozdziały, gdy pisałam opka w wieku czternastu lat.
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 38
Royal pussy: 59
If you’re evil and you know it clap your hands: 60
Nowe szaty zabójczyni: 36
Światek z kart: 49
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 48
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 30

niedziela, 21 czerwca 2020

SZKLANY TRON – ROZDZIAŁ 40


Celinkę budzi liżący ją po policzku szczeniak.
Przesunęła się w łóżku i skrzywiła, oślepiona blaskiem słońca. Nie chciała wylegiwać się aż tak długo. Kolejna Próba wypadała za dwa dni i powinna ćwiczyć. Był to w końcu ostatni test, którego zadaniem było wyłonienie finałowej czwórki.
Wow, szacun, że autorka próbuje chociaż zachować pozory istnienia turnieju.
W sypialni Celinki pojawia się Dorian.
– Nie za wcześnie na wizytę?
– Za wcześnie? – Książę zaśmiał się i usiadł na jej łóżku. Celaena odsunęła się nieco. – Jest już prawie pierwsza po południu. Philippa powiedziała mi, że przespałaś cały poranek.
Pierwsza? Czy naprawdę spała aż tak długo? A co z jej treningiem z Chaolem? Podrapała się po nosie i wciągnęła szczeniaka na kolana. Przynajmniej noc upłynęła spokojnie. Gdyby doszło do kolejnego zamachu, już by o tym wiedziała.
Tak, bo najgorsze w morderstwach jest to, że Celinka nie może się wyspać. Tak to brzmi.
Niemalże westchnęła z ulgą, choć nadal prześladowało ją poczucie winy z powodu niesłusznego oskarżenia Nehemii.
I tak zaraz odsunie te myśli, bo po co obciążać sumienie bohaterki, no nie?
Nie, żeby zwątpienie w Nehemię było największą zbrodnią, jakiej dokonała Celinka, zwana też ZABÓJCZYNIĄ ADARLANU. Ciekawe, że bohaterka jest kreowana na wrażliwą, ale nawet razu nie wspominała żadnej z zamordowanych przez siebie osób i nie rozważała, czy miała prawo ją zabić. Kogo jednak obchodzą takie wewnętrzne konflikty, kiedy dwóch przystojnych mężczyzn zabiega o twoje względy?
– Nadałaś jej imię? – spytał Dorian beztrosko. Wydawał się opanowany, wręcz powściągliwy. Zachowywał się tak celowo czy może ów pocałunek zeszłej nocy nie miał dla niego znaczenia?
A jak ci się Celinko wydaje? Facet był gotowy wczoraj uprawiać z tobą seks, więc chyba coś do ciebie czuje, nie sądzisz?
– Nie – odparła. Zachowała spokojną twarz, choć sytuacja była tak niezręczna, że miała ochotę wrzeszczeć.
Celinka naprawdę powinna zacząć chadzać do terapeuty. Taki temperament naprawdę może być niebezpieczny dla niej i jej otoczenia.
– A może… Może… – Książę myślał na głos, stukając palcem w podbródek. – Może Złocista?
– W życiu nie słyszałam głupszego imienia.
– To wymyśl coś lepszego.
Dziewczyna złapała szczeniaka za nogę i przyjrzała się jego miękkiej łapie. Nacisnęła kciukiem na opuszkę.
– Strzała – rzuciła. Imię wydawało jej się idealne. Odnosiła wręcz wrażenie, że istniało od dawna, a ona potrzebowała tylko przebłysku jasnowidzenia, aby na nie wpaść. – Tak, niech będzie Strzała.
Te imię jest równie prostolinijne jak Złocista. Wiem, że nie każdy myśli mocno nad imionami dla psów i brzmią jak brzmią, ale tutaj ewidentnie Maas chciała być Martinem, który w Pieśni Lodu i Ognia nadał wilkorom i smokom imiona mające wagę. W końcu po co ten cały dialog? Pewnie pomyślicie: „Hej, może to WŁAŚNIE ma jakieś głębsze znacznie”, w końcu wilkory miały imiona typu Dama czy Kudłacz. Cytując Radka Kotarskiego: „Nic bardziej mylnego”, jak zaraz zobaczymy.
– Czy to imię ma jakieś znaczenie dla ciebie? – spytał Dorian, a pies uniósł łeb, aby na niego spojrzeć.
– Będzie miało, jak prześcignie wszystkie psy rasowe – oznajmiła Celaena, po czym wzięła pieska w ramiona i ucałowała w łebek.
Tak, bo nawet durny pies musi rywalizować i być w tym najlepszy! Widzicie, na tym kończy się znaczenie imienia dla nowego towarzysza Celinki, który później się wykaże. Nie jest powiązane z jakąś postacią (nieważne czy samej Celinki czy jej bliskich), nie jest powiązane z charakterem istoty czy jej specyficznym wyglądem, może z jakąś historią czy mitologią. Może być to dla niektórych przesada, ale przypominam, że mamy tu do czynienia z FANTASTYKĄ. Oczekiwałabym jakiegoś minimum zabawy z kreowaniem świata i postaci. Maas jest strasznie leniwa i muszę dać punkt w kategorii. Nie ma przebacz.
Światek z kart: 46
Dziewczyna postawiła suczkę na łóżku, a ta pospiesznie wpełzła pod koce i zniknęła.
Strzała już wie, że szykuje się miłosny dialog i nie chce być jego świadkiem.
– Posłuchaj – zaczął, a zabójczyni nagle zamarzyła o skoku z balkonu.
Celinka ma osiemnaście lat i była już w związku, więc skąd jej dziwne emocje? Przecież to nie tak, że Dorian ją olał albo potraktował ozięble. Facet chce rozwiązać kwestię dojrzale, a bohaterka zachowuje się, jakby głupia rozmowa z nim ją przerastała.
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 47
– A więc wyprowadził cię z równowagi!
– Co takiego?
– Pocałunek!
Gardło zacisnęło jej się w supeł. Odkaszlnęła raz i drugi.
– Nie, nic się nie stało! – zapewniła go i zakaszlała jeszcze raz, a potem uderzyła się parokrotnie w pierś. – Wszystko w porządku. Nie, nie poczułam się urażona, jeśli o to ci chodzi.
Natychmiast pożałowała swoich słów.
– A więc podobało ci się? – Dorian uśmiechnął się leniwie.
– Nie! Idź już sobie! – zawołała, rzuciła się na poduszki i naciągnęła sobie koce na głowę. Czuła, że zaraz spali się ze wstydu.
Ja też się zaraz spalę, ale z zażenowania tym fragmentem. Czuję się, jakbym czytała o nastolatkach, którzy zakochują się po raz pierwszy, a nie o dorosłej kobiecie i księciu playboyu. Ta cała sytuacja jest tak nierealistyczna, że aż dam punkt w kategorii kreacji świata przedstawionego.
Światek z kart: 47
– Wyłaź – oznajmił Dorian. – Sądząc po twojej reakcji, można by pomyśleć, że nigdy z nikim się nie całowałaś.
Dziewczyna odrzuciła koce, a Strzała zagrzebała się głębiej.
– Oczywiście, że się całowałam! – parsknęła, usiłując nie myśleć o Samie ani o tym, co ich łączyło. – Ale na pewno nie z jakimś nadętym, aroganckim książątkiem w nakrochmalonej koszulinie!
– W nakrochmalonej koszulinie? – Dorian spojrzał na swoją klatkę piersiową.
– Cicho bądź! – Celaena rzuciła w niego poduszką, a potem przesunęła się na drugą część łóżka, wstała i podeszła do balkonu.
Ile jeszcze oni tak będą?



To nie jest śmieszne, nie jest to romantyczne, nie jest erotyczne, nie daje nawet ciekawych czy/i nowych informacji. Po prostu sztucznie wypełnia książkę.
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 48
Czuła na sobie jego wzrok. Wiedziała, że wpatruje się w jej plecy oraz trzy blizny, których nie zakrywała głęboko wycięta koszula nocna.
– Masz zamiar tu zostać, gdy będę się przebierać? – spytała i spojrzała na niego. Nie przypominał wyglądem tego Doriana, z którym tańczyła wczoraj na balu. W jego spojrzeniu znać było zmęczenie oraz głęboki smutek. Krew huczała jej w żyłach. – No więc?
– Masz straszne blizny – rzekł cicho.
Zabójczyni oparła dłoń na biodrze i podeszła do drzwi garderoby.
– Wszyscy nosimy blizny, Dorian. Jedyna różnica polega na tym, że moje są bardziej widoczne od innych. Siedź sobie tu, jeśli chcesz, ale ja muszę się przebrać.
NIE WIERZĘ, PAULO COEHLO CZY TO TY TO PISAŁEŚ?



Przeskok!
Kaltain szła u boku księcia Perringtona wzdłuż niekończących się stołów pałacowej szklarni. W gigantycznej szklanej konstrukcji światło igrało z cieniem, a powietrze było gorące i parne. Kobieta ani na moment nie przestawała się wachlować. Ten człowiek wybierał doprawdy idiotyczne miejsca na spacery.
If you're evil and you know it clap your hands: 55
Perrington nawet nie potrafi wybrać miejsca spotkań, bo jest ZŁY. Rozumiecie? ZŁY. Beka.
Kwiaty i rośliny interesowały ją w tym samym stopniu co kałuże na drodze.
If you're evil and you know it clap your hands: 56
Kaltain nie może być wrażliwa na piękno, bo przecież blachary nic nie interesuje. Nie to co Celinkę, która potrafi grać na pianinie.
Mężczyzna wybrał śnieżnobiałą lilię i wręczył ją jej z ukłonem.
– To dla ciebie – oznajmił.
Na widok jasnorudych wąsów i chropowatej skóry pełnej śladów po ospie Kaltain z trudem powstrzymała wzdrygnięcie. Na samą myśl o tym, że mogłaby utknąć z Perringtonem na resztę życia, miała ochotę powyrywać wszystkie rośliny z korzeniami i cisnąć je w śnieg.
If you're evil and you know it clap your hands: 58
Nawet romantyczny, sympatyczny gest ze strony Perringtona oczywiście musiał zostać nacechowany negatywnie, żebyśmy nawet przez chwilę nie pomyśleli, że jest w porządku. Maas, nastolatki nie są głupie i nie potrzebują przerysowanych czarnych charakterów, by moralizować, kto jest dobry, a kto zły.
Za wspomnienie o skórze naznaczonej ospą, dałabym jeszcze jeden punkt. Tego obrzydzania Perringtona jest za dużo.
If you're evil and you know it clap your hands: 59
I oczywiście Kaltain jest niewdzięczna, no bo jak to lambadziara ma docenić brzydkiego wybranka.
Perrington zagaduje Kaltain o wczorajszy dzień. Kobieta kłamie, że bawiła się świetnie na balu.
– Nie musisz niczego przede mną udawać – rzekł ze zmarszczonymi brwiami. – Widziałem, że przyglądałaś się następcy tronu.
Kaltain nie dała niczego po sobie poznać. Uniosła starannie wymodelowaną brew i zerknęła na towarzysza.
– Doprawdy? – spytała.
Perrington przesunął mięsistym palcem po liściu paproci.
If you're evil and you know it clap your hands: 60
Czemu nie można napisać po prostu palcem?
Czarny pierścień na jego palcu zamigotał, na co głowa kobiety odpowiedziała ukłuciem bólu.
NIE ZAPOMNIJCIE O PIERŚCIENIU ON JEST WAŻNY! POWTARZAM, WAŻNY!
Nowe szaty zabójczyni: 36
– Ja też mu się przyglądałem. A właściwie nie tyle jemu, co tej dziewczynie. Wydaje się sprawiać kłopoty, nieprawdaż?
Takie pytania lepiej kierować do Chaola. On musi się męczyć z Celinką niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Perrington znów na nią spojrzał. Jego oczy były równie czarne jak pierścień.
– Nie sądzisz chyba, że ta dziewczyna to wysoko urodzona dama?
Serce Kaltain zamarło.
– A nie jest nią?
Mężczyzna uśmiechnął się i zaczął opowiadać.
Kobieta nie mogła uwierzyć własnym uszom. Stała bez ruchu i wpatrywała się w księcia Perringtona. A więc to była zabójczyni. Lillian Gordaina naprawdę nazywała się Celaena Sardothien i była najsłynniejszą zabójczynią świata! A teraz wpiła szpony w serce Doriana! Chcąc się jej pozbyć, Kaltain musiała być o wiele, wiele sprytniejsza. Mogło jej wystarczyć odsłonienie prawdziwej tożsamości dziewczyny, ale nie miała co do tego pewności, a na tym etapie nie wolno jej było popełnić błędu. W szklarni panowała cisza, jakby wszystkie rośliny wstrzymały oddech.
Mnie w sumie w tym momencie trochę dziwi, że Perrington wcześniej nie wyznał swojej wybrance prawdziwej tożsamości dziewczyny. Można odnieść wrażenie, że ufa Kaltain i mógł zauważyć, że nie przepada za Celinką, tym bardziej, że nie sądzę, by dwór nie plotkował o księciu oraz nieznajomej szlachciance. Perrington mógłby spokojnie już wcześniej wykorzystać antagonizm dwóch kobiet. Książę dobrze wiedział, że Celinka jest faworytką i że warto byłoby ją szybko wyeliminować z gry. Cóż, lepiej późno niż wcale i rozumiem, że Maas chciała jakoś stopniować i tak nędzny konflikt, a nie wykładać wszystkie karty naraz. 
– Ale jak położyć temu kres? Może powiemy o wszystkim królowi?
Perrington pokręcił głową i położył dłoń na rękojeści miecza, zatopiony w rozmyślaniach. Lady Rompier przyjrzała się różanemu krzewowi i przesunęła długim paznokciem wzdłuż ostrego kolca.
– Zabójczyni ma stoczyć walkę z pozostałymi kandydatami do roli Obrońcy – rzekł powoli książę. – Podczas pojedynku wychyli toast ku czci Bogini i bogów. – Kaltain oddychała z coraz większym trudem i przyczyną z pewnością nie był zbyt ciasny gorset.
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
– Miałem zamiar poprosić was, pani, abyś podała kielichy jako przedstawicielka Bogini. Może udałoby się wam dosypać coś do jej kielicha?
– Miałabym ją zabić?
Byłaby w stanie zatrudnić człowieka od mokrej roboty, ale nigdy nie przyszło jej do głowy, aby zabić kogoś własnymi rękami.
Wow, to zła postać u Maas ma jakąś moralność? :O
Mężczyzna uniósł dłonie w geście obronnym.
– Nie, nie, ale król zgodził się na podjęcie pewnych kroków, aby Dorian uznał, że… Że doszło do wypadku. Gdybyśmy podali jej dawkę krwawnika złośliwego, nie śmiertelną, ale wystarczającą, aby straciła panowanie nad sobą, Cain uzyskałby potrzebną mu przewagę.
Jezu, ale to jest bez sensu. Nie czuć żadnego napięcia, bo wiemy, że Celinka wyjdzie z tego cało i pewnie jeszcze osłabiona by wygrała, bo jest taaaaka świetna. Znowu jej wszystko ułatwiają. I tak podejrzenia padłyby na ekipę Perringtona i nawet jakby protagonistka zginęła w walce, to Dorian by nie odpuścił wywalczenia sprawiedliwości dla swojej ukochanej. Reszcie śmierć Celinki by wisiała i powiewała.
– To Cain nie da rady zabić jej w walce? Przecież podczas pojedynków bez przerwy dochodzi do wypadków.
Jej głowa pulsowała teraz ostrym, przenikliwym bólem, który przenosił się na całe ciało. Być może podanie oszustce trucizny jest najłatwiejszym rozwiązaniem…
– Cain uważa, że jest w stanie ją zabić, ale ja nie lubię ryzykować – rzekł Perrington i złapał Kaltain za ręce.
Jak nie lubisz ryzykować, to nie lepiej zabić ją od razu trucizną, a nie kombinować jak koń pod górę? Skąd wiesz, co się wydarzy podczas walki i czy Cain wykorzysta ten nerf Celinki?
 – Nie chcesz pomóc Dorianowi? Gdy wyzwolimy go spod jej uroku…
„Będzie mój. Będzie mój, tak jak miało być od początku”.
Ale czy będzie umiała zabić, aby zrealizować swoje pragnienie?
„Będzie mój”.
– …będziemy mogli skierować go na właściwą drogę, nieprawdaż? – dokończył mężczyzna z szerokim uśmiechem. Widząc go, Kaltain zapragnęła rzucić się do panicznej ucieczki i nigdy, przenigdy nie odwracać się za siebie, ale oczyma wyobraźni widziała tylko koronę, tron i księcia u swego boku.
– Powiedz mi, co mam zrobić – oznajmiła.
Wiecie co? Nie licząc dosłownych, bezczelnych, negatywnie nacechowanych opisów naszej dwójki antagonistów, stwierdzam, że ich dialogi wnoszą więcej niż jakakolwiek rozmowa Celinki z facetami. Czuć jakieś napięcie, wnoszą jakieś informacje. Jest solidnie.
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 37
Royal pussy: 59
If you’re evil and you know it clap your hands: 60
Nowe szaty zabójczyni: 36
Światek z kart: 47
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 48
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 28