Rozdział 41
Zegar wybił dziesiątą. Celaena siedziała przy niewielkim biurku w sypialni, czytając książkę. Uniosła głowę. Powinna już spać albo przynajmniej zasypiać.
Ach, no tak, przecież Celinka
bierze udział w turnieju na Obrońcę. Prawie o tym zapomniałam po ostatnich
rozdziałach. To kiedy w końcu będzie ten finał? Naprawdę chciałabym, żeby ta
część się skończyła.
Jaką książkę czyta Celinka?
Oczywiście tę o Znakach Wyrda.
„No i jak to możliwe – zastanawiała się – że Znaki nadal działają, skoro magia znikła?”.
To zaskakująco trafne pytanie jak
na możliwości umysłowe Celinki. Mnie też to interesuje. Przypuszczam, że skoro
magia nie jest istotą fizyczną, nie da się jej pozbyć. Można powybijać tych,
którzy z niej korzystają, ale samego jej działania nie da się zlikwidować. Tak
mi się wydaje, no bo wiecie, autorka nie poświęca zbyt wiele czasu, by w ogóle
objaśnić system magiczny własnego uniwersum.
Światek
z kart: 48
Czytając, Celinka rozmyśla o
Nehemii. Dochodzi do wniosku, że zbyt pochopnie oceniła księżniczkę i powinna
była jej zaufać. Czuje, że zaprzepaściła ich przyjaźń.
Dziewczyna z trudem przełknęła ślinę i przewróciła kolejną stronę.
Jej serce zamarło.
Skąd ta reakcja? Otóż Celinka
zobaczyła identyczne wzory co te, które napisano obok ciał zamordowanych uczestników
turnieju. Więcej, obok nich widnieje dopisek:
„Chcąc złożyć ofiarę ridderakowi, trzeba nakreślić te oto znaki krwią zabitego wokół jego ciała. Gdy istota zostanie przywołana, znaki zdradzą, na czym ma polegać wymiana – w zamian za ciało zabitego otrzymasz jego siłę”.
Jakież te wygodne fabularnie, że
AKURAT w tej książce ktoś kiedyś uczynił podobną notatkę AKURAT o tym, czego
szukała nasza bohaterka. Cóż za znakomity przypadek!
Światek
z kart: 49
Celinka kartkuje książkę dalej w
nadziei, że znajdzie informacje o znakach wyrysowanych pod jej łóżkiem. Jej
poszukiwania okazują się bezowocne, więc wraca do wzmianki o Ridderaku (który
tym razem nagle jest napisany z wielkiej litery, bo… tak?).
Cóż to takiego? Nazwa jakiejś bestii? Skąd ją przywoływano?
„Bramy Wyrda” – przypomniała sobie nagle i przycisnęła dłonie do zmęczonych oczu. Ktoś w zamku wykorzystywał Znaki Wyrda, aby otworzyć portal i wezwać potwora.
Prawie dotarliśmy do cztery setnej strony i Celinka w końcu połączyła fakty. Szacun.
Ale… Ale czy to możliwe, aby to właśnie księżniczka przywołała bestię z innego wymiaru?
Toć przed chwilą dopiero co biłaś
się w pierś, że niesłusznie ją oskarżyłaś! Czy Celinka ma zamiar zmieniać
zdanie co pół minuty?
Po co by jej była siła uczestników turnieju? I jak mogłaby to wszystko ukryć?
*wali głową w ścianę*
Maas, błagam, przestań udawać, że
antagonistą jest ktoś spoza naszego obleśno-wrednego trio. Nikogo nie
przekonasz, a tylko sprawiasz, że twoja bohaterka jawi nam się jako ameba z
ujemnym IQ.
Celinka dalej rozmyśla o tym, czy
Nehemia byłaby w stanie przywoływać bestię do zamku, ale wspaniałomyślnie zdaje
sobie sprawę z tego, że zabójstwa uczestników turnieju w ogóle by się
księżniczce nie opłacały.
Dlaczego nie zabijała w zamian członków rodziny królewskiej? Bal przecież stworzył jej idealną okazję ku temu. I czemu korzystała ze Znaków Wyrda? Celaena odwiedziła komnaty Nehemii i nie spostrzegła śladu żadnej bestii. W zamku nie było też miejsca, w którym mogłaby…
W tym momencie bohaterka przypomina
sobie o podziemiach.
Wszystkie morderstwa miały miejsce dzień przed Próbą lub dzień po niej. Innymi słowami, należało się spodziewać kolejnego dziś lub jutro.
Cóż, morderca najwidoczniej też nie
grzeszy inteligencją, skoro zabija zawsze w podobnym czasie. W świetle tej
informacji to aż dziwne, że Celinka NADAL nie załapała, kto wzywa ridderaka.
Celinka dochodzi do wniosku, że nie
będzie siedzieć bezczynnie. Wygania psa, bierze stworzony przez siebie nóż i
idzie do podziemi.
Jeśli to Nehemia wyprowadziła wszystkich w pole i była odpowiedzialna za zabójstwa uczestników turnieju, Celaena musiała się przekonać o tym na własne oczy. Choćby po to, aby móc zabić księżniczkę własnymi rękoma.
Oto psiapsiółka roku!
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 38
Ja bym na twoim miejscu jej
podziękowała, bo pomogła ci się pozbyć konkurencji.
Z drugiej strony, jakby była zła,
to mogłaby udawać przyjaźń. W końcu Celinka jest człowiekiem księcia i może
księżniczka usłyszała o jej sławie. Nehemia mogłaby zabić i Celinkę.
Przeskok!
Celinka chodzi podziemiami. Nic się
nie dzieje, aż wtem bohaterka dostrzega ślady stóp odciśnięte na kurzu
pokrywającym jedne schody.
Nehemia i jej stwór zapewne przechodzili tędy nieraz, tuż pod komnatami innych mieszkańców zamku.
Nosz ja nie mogę. Przecież sama
doszłaś do wniosku, że zabójstwa uczestników turnieju nie mają z perspektywy
Nehemii żadnego sensu! Dlaczego za każdym razem, kiedy Celinka w końcu zauważy
coś sensownego, to zaraz o tym zapomina?
Czy Verin nie zginął krótko po tym, jak drwił z Celaeny w obecności księżniczki?
Celinka przypomina mi moją jedną
koleżankę z liceum – myśli, że cały świat kręci się wokół niej. Bo jak to,
ludzie wokół mają własne problemy, motywacje, marzenia niezwiązane z nią? Nie
dziwię się jej jednak, w końcu jest Mary Sue i z tego tytułu WSZYSTKO w książce
dotyczy jej.
Ideałów
nie ma, ale jest Celaena: 29
Bohaterka idzie dalej i zaczyna
docierać do niej czyjś szept.
To był jakiś mężczyzna, a nie Nehemia.
Celinka wchodzi do pomieszczenia, z
którego wydobywa się zielone światło.
Wewnątrz kłębiła się ciemność tak intensywna, że zdawała się czyhać na dogodną okazję, aby pożreć cały świat. Celaena rozpoznała jednak mężczyznę, który przed nią klęczał.
To był Cain.
Kto by się spodziewał? Koleś od
początku kreowany na złego, który miałby idealną motywacją, żeby mordować
innych uczestników turnieju… mordował innych uczestników turnieju?! Zwrot akcji
stulecia!
Zostańcie z nami, gdyż już za
moment konfrontacja Celinki z Cainem… i jego potwornym towarzyszem.
Podsumowanie
rozdziału:
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 38
Royal pussy: 59
If you’re evil and you know it clap your
hands: 60
Nowe
szaty zabójczyni: 36
Światek
z kart: 49
Przez twe ostrza, twe ostrza
mordercze oszalałem: 48
Ideałów
nie ma, ale jest Celaena: 29
Rozdział 42
Cain. Wojownik, który z każdym dniem turnieju stawał się coraz silniejszy i lepiej radził sobie w walce z przeciwnikami. Z początku Celaena przypisywała jego wzrost sprawności intensywnym ćwiczeniom, ale teraz nie miała już żadnych wątpliwości. Cain wykorzystywał Znaki Wyrda i przyzywaną bestię, aby okradać zabitych rywali z siły.
Że też Celinka musiała
zobaczyć go w akcji, żeby połączyć wszystkie fakty. Naprawdę, jakim cudem ta
kobieta została zabójczynią, skoro rozwiązanie tej oczywistej zagadki zajęło
jej prawie całą książkę? Toć podpowiedzi były jej rzucane cały czas!
Dziewczyna bała się nawet odetchnąć. Coś niespodziewanie poruszyło się w czerni. Zgrzytnął pazur na kamieniu, a potem rozległ się syk podobny do tego, jaki wydaje gaszony płomień. Pojawiła się istota stąpająca na dwóch nogach z kolanami wygiętymi w przeciwnym kierunku niż ludzkie. Ridderak.
Stworzenie wyglądało niczym koszmar ze snu starożytnego boga. Jego ciało ledwie przypominało ludzkie. Zniekształcony łeb był obleczony szarą, bezwłosą skórą, a w rozwartej paszczy kryły się rzędy ostrych, czarnych kłów, które zapewne wyrwały i pożarły organy oraz mózgi Verina i Xaviera.
Bestia przysiadła na zadzie i przesunęła pazurzastymi łapami po posadzce. Szpony zazgrzytały na kamieniu. Cain uniósł głowę i powoli się podniósł, a potwór uklęknął i opuścił ciemne oczy, uznając jego wyższość.
Mamy
wreszcie jakieś elementy fantastyczne, które są jakoś opisane. Chociaż jak dla
mnie sam ridderak jest taki… bezpłciowy.
Celaena chciała się cofnąć, gdy uświadomiła sobie, że cała się trzęsie. Pragnęła uciec, gdzie pieprz rośnie. Elena nie myliła się – w tym zamku kryło się zło, czyste, nieskażone zło.
Ile
można to powtarzać. Czytelnik już dużo wcześniej wiedział, o jakie zło chodzi.
– To nie ty miałaś dziś zginąć – stwierdził wojownik, ale Celaena nie spuszczała wzroku z potwora, który zaczął ciężko dyszeć. – Ale szkoda byłoby zmarnować taką okazję.
*zaciera ręce z
ekscytacją*
DAWAĆ MNIE TO.
Ledwie zdążyła mrugnąć, a wojownik już znalazł się za jej plecami i odebrał jej broń. Przemieszczał się błyskawicznie niczym wiatr lub cień. Żaden człowiek nie byłby w stanie poruszać się tak szybko.
Ok., Cain ma przewagę w
postaci czerpania siły ze Znaków Wyrda, ale Celinka naprawdę mogłaby wykazać się
trochę większą rozwagą. Ile to razy w ciągu fabuły pozwalała się zaskoczyć?
Podobne zachowania nie pasują do takiej świetnej zabójczyni, na jaką się
bohaterkę kreuje.
– Nigdy się nie dowiem, jak się tu znalazłaś. – Dłoń mężczyzny spoczęła na klamce. – Choć w sumie mało mnie to obchodzi. Do zobaczenia, Celaeno.
Nas też to nie obchodzi,
a musimy o tym czytać.
„Nie – pomyślała. – Nie chcę tak zginąć. Nie w tej ciemnej komnacie, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Nie chcę, aby Chaol nigdy się nie dowiedział, dlaczego zniknęłam i przeklinał mnie za to przez resztę życia. Nie chcę ginąć, zanim powiem Nehemii, jak bardzo się myliłam. A Elena… Elena powiedziała, że ktoś chciał, abym trafiła do grobowca i zobaczyła… Co takiego miała zobaczyć?”.
I nagle uświadomiła sobie prawdę.
Odpowiedzi należało szukać po prawej stronie – w prawym korytarzu, który prowadził kilka poziomów w dół do grobowca.
Stworzenie opadło na tylne kończyny, gotowe do skoku. W tej samej chwili dziewczyna ułożyła w głowie najbardziej szalony ze wszystkich obmyślonych przez nią w życiu planów. Zrzuciła pelerynę na ziemię.
Ridderak wydał z siebie ryk, od którego zatrząsł się cały zamek, a potem ruszył do ataku.
Celaena ani drgnęła. Stała przed drzwiami i wpatrywała się w rozpędzoną bestię, której pazury krzesały iskry na kamiennej posadzce. Gdy dzieliły ich zaledwie trzy metry, również ona zerwała się do biegu. Popędziła prosto w kierunku czarnych, gnijących kłów. Parskający, warczący potwór rzucił się, aby pochwycić jej nogi, ale przeskoczyła nad nim. Po pomieszczeniu poniósł się ogłuszający huk, gdy rozpędzona bestia grzmotnęła w drewniane drzwi i przebiła się na zewnątrz. Celaena nie miała pojęcia, czy odnóża potwora wytrzymały zderzenie, ale nie miała czasu do namysłu. Wylądowała, obróciła się i popędziła w kierunku strzaskanych drzwi oraz ridderaka usiłującego wydostać się spod sterty desek.
Celinka pędzi do
grobowca, by wziąć z niego Damaris, czyli miecz Gavina. Ridderack podąża za
nią.
Potwór warknął i Celaena usłyszała, jak nabiera tchu. Chwilę później na kamiennej posadzce zazgrzytały pazury. Ridderak wyskoczył w powietrze i pomknął prosto na nią. Rzuciła się w kierunku miecza. Palce jej lewej dłoni oplotły się wokół zimnej rękojeści. Obróciła się i przecięła ostrzem na oślep.
Zdążyła jeszcze ujrzeć ślepia stwora i jego szarą skórę, zanim klinga Damaris rozrąbała mu pysk.
Dłoń Celaeny przeszył ból, gdy oboje wpadli na ścianę, roztrącając na boki zgromadzone w grobowcu skarby. Dziewczyna padła na ziemię, a jej twarz obryzgała czarna, cuchnąca krew. Ani drgnęła na widok ciemnych ślepiów tuż nad głową i swojej prawej ręki między kłami bestii. Jej krew już ściekała po podbródku potwora. Oddychała ciężko i trzęsła się, ale nie wypuszczała miecza z lewej dłoni, choć głodne oczy ridderaka zaszły już mgłą, a jego cielsko stawało się coraz cięższe.
Celinka oswobadza dłoń z
paszczy Ridderaka i zbiera się do wejścia z grobowca.
Otarła klingę miecza Gavina własną koszulą i odłożyła ostrze na miejsce. To właśnie dlatego zwabiono ją tutaj w noc Samhuinn. Aby mogła ujrzeć Damaris i uniknąć dzięki niemu śmierci.
Ach, no tak, w końcu
wybrańcom zawsze sprzyja fortuna.
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 30
Celinka opuszcza
grobowiec i wraca do swoich komnat. Nie czuje się jednak najlepiej.
Nogi ugięły się pod nią i osunęła się na ziemię. Jej powieki stały się ciężkie, więc je zamknęła. Dlaczego jej serce biło tak powoli?
Otworzyła oczy, żeby spojrzeć na dłoń. Mgła była coraz gęstsza i widziała jedynie plamy różu i czerwieni. Lodowate zimno rozprzestrzeniało się – objęło już całe jej ramię i sięgnęło nóg.
Nagle usłyszała ogłuszający łomot, a potem znów i znów, jakby ktoś w coś uderzał. Gdzieś w oddali skamlał pies. W pomieszczeniu robiło się coraz ciemniej.
Mam
mieszane uczucia. Z jednej strony możliwe, że Maas chciała uniknąć kliszy, że
rozdział kończy się cierpieniem, prawie umieraniem. Celinka jest na tyle
potężna, że chyba nikt nie przejmuje się tym czy żyje. Z drugiej strony, biorąc
pod uwagę, że książka zawiera rozdziały z perspektyw innych bohaterów, to może
warto byłoby zachować pozory, że bohaterka walczy o życie? Podkreśliłoby to
mocniej trudność misji, bo przyznam, że walkę ze stworem opisano solidnie.
Wreszcie jakaś akcja zajmuje więcej miejsca niż parę linijek zdań. Podoba mi
się, że Celinka w tym momencie nie jest jakaś OP i musi kombinować, myśleć, by
pokonać przeciwnika.
Rozległ się kobiecy krzyk. Czyjeś ciepłe dłonie ujęły jej twarz. Skóra Celaeny była tak chłodna, że ten dotyk niemal ją palił. Czy ktoś otworzył okno?
– Lillian!
To była Nehemia.
– Lillian! – krzyczała, szarpiąc ją za ramiona. – Lillian! Co ci się stało?
Dziewczyna niewiele pamiętała z tego, co wydarzyło się później. Czyjeś silne ręce – czyżby Nehemii? – dźwignęły ją i zaniosły do komnaty łaziebnej. Potem dłonie księżniczki zdarły z niej ubranie. Ręka Celaeny zapłonęła w zetknięciu z wodą. Zabójczyni zaczęła się wyrywać, ale Nehemia trzymała ją mocno i wypowiadała słowa w niezrozumiałym języku. Światło w pomieszczeniu pulsowało, a jej skóra mrowiła. Wzdłuż ramion dziewczyny wykwitły rzędy jaśniejących, turkusowych symboli. Były to Znaki Wyrda. Księżniczka trzymała ją w wodzie i kołysała w przód i w tył.
Potem pochłonęła ją ciemność.
Przepraszam
bardzo, ale jakoś tutaj prychnęłam, bo zazwyczaj ja tak kończyłam rozdziały,
gdy pisałam opka w wieku czternastu lat.
Podsumowanie
rozdziału:
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 38
Royal pussy: 59
If you’re evil and you know it clap your
hands: 60
Nowe
szaty zabójczyni: 36
Światek
z kart: 49
Przez twe ostrza, twe ostrza
mordercze oszalałem: 48
Ideałów
nie ma, ale jest Celaena: 30