niedziela, 28 czerwca 2020

SZKLANY TRON – ROZDZIAŁ 41 i 42


Rozdział 41
Zegar wybił dziesiątą. Celaena siedziała przy niewielkim biurku w sypialni, czytając książkę. Uniosła głowę. Powinna już spać albo przynajmniej zasypiać.
Ach, no tak, przecież Celinka bierze udział w turnieju na Obrońcę. Prawie o tym zapomniałam po ostatnich rozdziałach. To kiedy w końcu będzie ten finał? Naprawdę chciałabym, żeby ta część się skończyła.
Jaką książkę czyta Celinka? Oczywiście tę o Znakach Wyrda.
„No i jak to możliwe – zastanawiała się – że Znaki nadal działają, skoro magia znikła?”.
To zaskakująco trafne pytanie jak na możliwości umysłowe Celinki. Mnie też to interesuje. Przypuszczam, że skoro magia nie jest istotą fizyczną, nie da się jej pozbyć. Można powybijać tych, którzy z niej korzystają, ale samego jej działania nie da się zlikwidować. Tak mi się wydaje, no bo wiecie, autorka nie poświęca zbyt wiele czasu, by w ogóle objaśnić system magiczny własnego uniwersum.
Światek z kart: 48
Czytając, Celinka rozmyśla o Nehemii. Dochodzi do wniosku, że zbyt pochopnie oceniła księżniczkę i powinna była jej zaufać. Czuje, że zaprzepaściła ich przyjaźń.
Dziewczyna z trudem przełknęła ślinę i przewróciła kolejną stronę.
Jej serce zamarło.
Skąd ta reakcja? Otóż Celinka zobaczyła identyczne wzory co te, które napisano obok ciał zamordowanych uczestników turnieju. Więcej, obok nich widnieje dopisek:
„Chcąc złożyć ofiarę ridderakowi, trzeba nakreślić te oto znaki krwią zabitego wokół jego ciała. Gdy istota zostanie przywołana, znaki zdradzą, na czym ma polegać wymiana – w zamian za ciało zabitego otrzymasz jego siłę”.
Jakież te wygodne fabularnie, że AKURAT w tej książce ktoś kiedyś uczynił podobną notatkę AKURAT o tym, czego szukała nasza bohaterka. Cóż za znakomity przypadek!
Światek z kart: 49
Celinka kartkuje książkę dalej w nadziei, że znajdzie informacje o znakach wyrysowanych pod jej łóżkiem. Jej poszukiwania okazują się bezowocne, więc wraca do wzmianki o Ridderaku (który tym razem nagle jest napisany z wielkiej litery, bo… tak?).
Cóż to takiego? Nazwa jakiejś bestii? Skąd ją przywoływano?
„Bramy Wyrda” – przypomniała sobie nagle i przycisnęła dłonie do zmęczonych oczu. Ktoś w zamku wykorzystywał Znaki Wyrda, aby otworzyć portal i wezwać potwora.
Prawie dotarliśmy do cztery setnej strony i Celinka w końcu połączyła fakty. Szacun.
Ale… Ale czy to możliwe, aby to właśnie księżniczka przywołała bestię z innego wymiaru?
Toć przed chwilą dopiero co biłaś się w pierś, że niesłusznie ją oskarżyłaś! Czy Celinka ma zamiar zmieniać zdanie co pół minuty?
Po co by jej była siła uczestników turnieju? I jak mogłaby to wszystko ukryć?
*wali głową w ścianę*
Maas, błagam, przestań udawać, że antagonistą jest ktoś spoza naszego obleśno-wrednego trio. Nikogo nie przekonasz, a tylko sprawiasz, że twoja bohaterka jawi nam się jako ameba z ujemnym IQ.
Celinka dalej rozmyśla o tym, czy Nehemia byłaby w stanie przywoływać bestię do zamku, ale wspaniałomyślnie zdaje sobie sprawę z tego, że zabójstwa uczestników turnieju w ogóle by się księżniczce nie opłacały.
Dlaczego nie zabijała w zamian członków rodziny królewskiej? Bal przecież stworzył jej idealną okazję ku temu. I czemu korzystała ze Znaków Wyrda? Celaena odwiedziła komnaty Nehemii i nie spostrzegła śladu żadnej bestii. W zamku nie było też miejsca, w którym mogłaby…
W tym momencie bohaterka przypomina sobie o podziemiach.
Wszystkie morderstwa miały miejsce dzień przed Próbą lub dzień po niej. Innymi słowami, należało się spodziewać kolejnego dziś lub jutro.
ż, morderca najwidoczniej też nie grzeszy inteligencją, skoro zabija zawsze w podobnym czasie. W świetle tej informacji to aż dziwne, że Celinka NADAL nie załapała, kto wzywa ridderaka.
Celinka dochodzi do wniosku, że nie będzie siedzieć bezczynnie. Wygania psa, bierze stworzony przez siebie nóż i idzie do podziemi.
Jeśli to Nehemia wyprowadziła wszystkich w pole i była odpowiedzialna za zabójstwa uczestników turnieju, Celaena musiała się przekonać o tym na własne oczy. Choćby po to, aby móc zabić księżniczkę własnymi rękoma.
Oto psiapsiółka roku!
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 38
Ja bym na twoim miejscu jej podziękowała, bo pomogła ci się pozbyć konkurencji.
Z drugiej strony, jakby była zła, to mogłaby udawać przyjaźń. W końcu Celinka jest człowiekiem księcia i może księżniczka usłyszała o jej sławie. Nehemia mogłaby zabić i Celinkę.
Przeskok!
Celinka chodzi podziemiami. Nic się nie dzieje, aż wtem bohaterka dostrzega ślady stóp odciśnięte na kurzu pokrywającym jedne schody.
Nehemia i jej stwór zapewne przechodzili tędy nieraz, tuż pod komnatami innych mieszkańców zamku.
Nosz ja nie mogę. Przecież sama doszłaś do wniosku, że zabójstwa uczestników turnieju nie mają z perspektywy Nehemii żadnego sensu! Dlaczego za każdym razem, kiedy Celinka w końcu zauważy coś sensownego, to zaraz o tym zapomina?
Czy Verin nie zginął krótko po tym, jak drwił z Celaeny w obecności księżniczki?
Celinka przypomina mi moją jedną koleżankę z liceum – myśli, że cały świat kręci się wokół niej. Bo jak to, ludzie wokół mają własne problemy, motywacje, marzenia niezwiązane z nią? Nie dziwię się jej jednak, w końcu jest Mary Sue i z tego tytułu WSZYSTKO w książce dotyczy jej.
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 29
Bohaterka idzie dalej i zaczyna docierać do niej czyjś szept.
To był jakiś mężczyzna, a nie Nehemia.



Celinka wchodzi do pomieszczenia, z którego wydobywa się zielone światło.
Wewnątrz kłębiła się ciemność tak intensywna, że zdawała się czyhać na dogodną okazję, aby pożreć cały świat. Celaena rozpoznała jednak mężczyznę, który przed nią klęczał.
To był Cain.


Kto by się spodziewał? Koleś od początku kreowany na złego, który miałby idealną motywacją, żeby mordować innych uczestników turnieju… mordował innych uczestników turnieju?! Zwrot akcji stulecia!
Zostańcie z nami, gdyż już za moment konfrontacja Celinki z Cainem… i jego potwornym towarzyszem.
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 38
Royal pussy: 59
If you’re evil and you know it clap your hands: 60
Nowe szaty zabójczyni: 36
Światek z kart: 49
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 48
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 29




Rozdział 42
Cain. Wojownik, który z każdym dniem turnieju stawał się coraz silniejszy i lepiej radził sobie w walce z przeciwnikami. Z początku Celaena przypisywała jego wzrost sprawności intensywnym ćwiczeniom, ale teraz nie miała już żadnych wątpliwości. Cain wykorzystywał Znaki Wyrda i przyzywaną bestię, aby okradać zabitych rywali z siły.
Że też Celinka musiała zobaczyć go w akcji, żeby połączyć wszystkie fakty. Naprawdę, jakim cudem ta kobieta została zabójczynią, skoro rozwiązanie tej oczywistej zagadki zajęło jej prawie całą książkę? Toć podpowiedzi były jej rzucane cały czas!
Dziewczyna bała się nawet odetchnąć. Coś niespodziewanie poruszyło się w czerni. Zgrzytnął pazur na kamieniu, a potem rozległ się syk podobny do tego, jaki wydaje gaszony płomień. Pojawiła się istota stąpająca na dwóch nogach z kolanami wygiętymi w przeciwnym kierunku niż ludzkie. Ridderak.
Stworzenie wyglądało niczym koszmar ze snu starożytnego boga. Jego ciało ledwie przypominało ludzkie. Zniekształcony łeb był obleczony szarą, bezwłosą skórą, a w rozwartej paszczy kryły się rzędy ostrych, czarnych kłów, które zapewne wyrwały i pożarły organy oraz mózgi Verina i Xaviera.
Bestia przysiadła na zadzie i przesunęła pazurzastymi łapami po posadzce. Szpony zazgrzytały na kamieniu. Cain uniósł głowę i powoli się podniósł, a potwór uklęknął i opuścił ciemne oczy, uznając jego wyższość.
Mamy wreszcie jakieś elementy fantastyczne, które są jakoś opisane. Chociaż jak dla mnie sam ridderak jest taki… bezpłciowy.
Celaena chciała się cofnąć, gdy uświadomiła sobie, że cała się trzęsie. Pragnęła uciec, gdzie pieprz rośnie. Elena nie myliła się – w tym zamku kryło się zło, czyste, nieskażone zło.
Ile można to powtarzać. Czytelnik już dużo wcześniej wiedział, o jakie zło chodzi.
– To nie ty miałaś dziś zginąć – stwierdził wojownik, ale Celaena nie spuszczała wzroku z potwora, który zaczął ciężko dyszeć. – Ale szkoda byłoby zmarnować taką okazję.
*zaciera ręce z ekscytacją*
DAWAĆ MNIE TO.
Ledwie zdążyła mrugnąć, a wojownik już znalazł się za jej plecami i odebrał jej broń. Przemieszczał się błyskawicznie niczym wiatr lub cień. Żaden człowiek nie byłby w stanie poruszać się tak szybko.
Ok., Cain ma przewagę w postaci czerpania siły ze Znaków Wyrda, ale Celinka naprawdę mogłaby wykazać się trochę większą rozwagą. Ile to razy w ciągu fabuły pozwalała się zaskoczyć? Podobne zachowania nie pasują do takiej świetnej zabójczyni, na jaką się bohaterkę kreuje.
– Nigdy się nie dowiem, jak się tu znalazłaś. – Dłoń mężczyzny spoczęła na klamce. – Choć w sumie mało mnie to obchodzi. Do zobaczenia, Celaeno.
Nas też to nie obchodzi, a musimy o tym czytać.
„Nie – pomyślała. – Nie chcę tak zginąć. Nie w tej ciemnej komnacie, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Nie chcę, aby Chaol nigdy się nie dowiedział, dlaczego zniknęłam i przeklinał mnie za to przez resztę życia. Nie chcę ginąć, zanim powiem Nehemii, jak bardzo się myliłam. A Elena… Elena powiedziała, że ktoś chciał, abym trafiła do grobowca i zobaczyła… Co takiego miała zobaczyć?”.
I nagle uświadomiła sobie prawdę.
Odpowiedzi należało szukać po prawej stronie – w prawym korytarzu, który prowadził kilka poziomów w dół do grobowca.
Stworzenie opadło na tylne kończyny, gotowe do skoku. W tej samej chwili dziewczyna ułożyła w głowie najbardziej szalony ze wszystkich obmyślonych przez nią w życiu planów. Zrzuciła pelerynę na ziemię.
Ridderak wydał z siebie ryk, od którego zatrząsł się cały zamek, a potem ruszył do ataku.
Celaena ani drgnęła. Stała przed drzwiami i wpatrywała się w rozpędzoną bestię, której pazury krzesały iskry na kamiennej posadzce. Gdy dzieliły ich zaledwie trzy metry, również ona zerwała się do biegu. Popędziła prosto w kierunku czarnych, gnijących kłów. Parskający, warczący potwór rzucił się, aby pochwycić jej nogi, ale przeskoczyła nad nim. Po pomieszczeniu poniósł się ogłuszający huk, gdy rozpędzona bestia grzmotnęła w drewniane drzwi i przebiła się na zewnątrz. Celaena nie miała pojęcia, czy odnóża potwora wytrzymały zderzenie, ale nie miała czasu do namysłu. Wylądowała, obróciła się i popędziła w kierunku strzaskanych drzwi oraz ridderaka usiłującego wydostać się spod sterty desek.
Celinka pędzi do grobowca, by wziąć z niego Damaris, czyli miecz Gavina. Ridderack podąża za nią.
Potwór warknął i Celaena usłyszała, jak nabiera tchu. Chwilę później na kamiennej posadzce zazgrzytały pazury. Ridderak wyskoczył w powietrze i pomknął prosto na nią. Rzuciła się w kierunku miecza. Palce jej lewej dłoni oplotły się wokół zimnej rękojeści. Obróciła się i przecięła ostrzem na oślep.
Zdążyła jeszcze ujrzeć ślepia stwora i jego szarą skórę, zanim klinga Damaris rozrąbała mu pysk.
Dłoń Celaeny przeszył ból, gdy oboje wpadli na ścianę, roztrącając na boki zgromadzone w grobowcu skarby. Dziewczyna padła na ziemię, a jej twarz obryzgała czarna, cuchnąca krew. Ani drgnęła na widok ciemnych ślepiów tuż nad głową i swojej prawej ręki między kłami bestii. Jej krew już ściekała po podbródku potwora. Oddychała ciężko i trzęsła się, ale nie wypuszczała miecza z lewej dłoni, choć głodne oczy ridderaka zaszły już mgłą, a jego cielsko stawało się coraz cięższe.
Celinka oswobadza dłoń z paszczy Ridderaka i zbiera się do wejścia z grobowca.
Otarła klingę miecza Gavina własną koszulą i odłożyła ostrze na miejsce. To właśnie dlatego zwabiono ją tutaj w noc Samhuinn. Aby mogła ujrzeć Damaris i uniknąć dzięki niemu śmierci.
Ach, no tak, w końcu wybrańcom zawsze sprzyja fortuna.
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 30
Celinka opuszcza grobowiec i wraca do swoich komnat. Nie czuje się jednak najlepiej.
Nogi ugięły się pod nią i osunęła się na ziemię. Jej powieki stały się ciężkie, więc je zamknęła. Dlaczego jej serce biło tak powoli?
Otworzyła oczy, żeby spojrzeć na dłoń. Mgła była coraz gęstsza i widziała jedynie plamy różu i czerwieni. Lodowate zimno rozprzestrzeniało się – objęło już całe jej ramię i sięgnęło nóg.
Nagle usłyszała ogłuszający łomot, a potem znów i znów, jakby ktoś w coś uderzał. Gdzieś w oddali skamlał pies. W pomieszczeniu robiło się coraz ciemniej.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony możliwe, że Maas chciała uniknąć kliszy, że rozdział kończy się cierpieniem, prawie umieraniem. Celinka jest na tyle potężna, że chyba nikt nie przejmuje się tym czy żyje. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że książka zawiera rozdziały z perspektyw innych bohaterów, to może warto byłoby zachować pozory, że bohaterka walczy o życie? Podkreśliłoby to mocniej trudność misji, bo przyznam, że walkę ze stworem opisano solidnie. Wreszcie jakaś akcja zajmuje więcej miejsca niż parę linijek zdań. Podoba mi się, że Celinka w tym momencie nie jest jakaś OP i musi kombinować, myśleć, by pokonać przeciwnika.  
Rozległ się kobiecy krzyk. Czyjeś ciepłe dłonie ujęły jej twarz. Skóra Celaeny była tak chłodna, że ten dotyk niemal ją palił. Czy ktoś otworzył okno?
– Lillian!
To była Nehemia.
– Lillian! – krzyczała, szarpiąc ją za ramiona. – Lillian! Co ci się stało?
Dziewczyna niewiele pamiętała z tego, co wydarzyło się później. Czyjeś silne ręce – czyżby Nehemii? – dźwignęły ją i zaniosły do komnaty łaziebnej. Potem dłonie księżniczki zdarły z niej ubranie. Ręka Celaeny zapłonęła w zetknięciu z wodą. Zabójczyni zaczęła się wyrywać, ale Nehemia trzymała ją mocno i wypowiadała słowa w niezrozumiałym języku. Światło w pomieszczeniu pulsowało, a jej skóra mrowiła. Wzdłuż ramion dziewczyny wykwitły rzędy jaśniejących, turkusowych symboli. Były to Znaki Wyrda. Księżniczka trzymała ją w wodzie i kołysała w przód i w tył.
Potem pochłonęła ją ciemność.
Przepraszam bardzo, ale jakoś tutaj prychnęłam, bo zazwyczaj ja tak kończyłam rozdziały, gdy pisałam opka w wieku czternastu lat.
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 38
Royal pussy: 59
If you’re evil and you know it clap your hands: 60
Nowe szaty zabójczyni: 36
Światek z kart: 49
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 48
Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 30

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz