Chaol i Celinka biegną przez królewski park. Z czystej ciekawości sprawdziłam, jak wyglądała kwestia biegania w średniowieczu i okazało się, że była to dyscyplina mało popularna, bo została wyparta przez jazdę konną. Niemniej choćby wśród wikingów występowała dyscyplina, polegająca na bieganiu po wiosłach, podczas, kiedy reszta załogi normalnie żeglowała. Z kolei w szesnastym wieku, gdy arystokraci zaczęli zatrudniać posłańców, to ponoć czasami urządzano zawody, by przekonać się, który z szlachciców miał szybszego człowieka na swoich usługach. Jeśli jesteście ciekawi, to daję link do artykułu, z którego czerpałam te informacje.
https://www.runners-world.pl/ludzie/Historia-biegania-Od-prehistorii-do-wspolczesnosci,6013,11
Mając na uwadze, jak wyglądały dawne realia, można powątpiewać, że uprawiany przez Chaola i Celinkę jogging powinien w ogóle mieć miejsce, ale w porządku, może w Adarlanie podobne ćwiczenia są czymś normalnym. Choć i tak przypuszczam, że Maas wcale nie miała tu na celu budowania świata przedstawionego, ale jak zawsze nie chciało się jej zrobić researchu.
Dziewczyna zauważyła spojrzenie kapitana i uśmiechnęła się szeroko. Jej przepiękne turkusowe oczy skrzyły życiem.
Jest narracja ze strony Chaola, więc dla odmiany musimy czytać o oczach Celinki.
Nowe szaty zabójczyni: 60
Dziewczyna bez trudu utrzymywała jego tempo i biegła niczym jeleń sadzący susami przez las. Chwilami kapitan nie mógł oderwać od niej wzroku. Podziwiał sposób, w jaki się porusza.
Wiem, że Chaol jest zakochany, więc ciężko u niego o obiektywizm, ale porównywanie Celinki do jelenia i podkreślanie, jaka to jest pełna gracji aż za bardzo pasuje mi do naszej kategorii.
Ideałów nie ma, ale jest
Celaena: 62
Chaol rozmyśla o tym, jak trudno jest mu znosić nieobecność Celinki, kiedy ta jest na misjach i jak bardzo się o nią martwi.
Zabił przecież Caina podczas pojedynku. Zabił go, aby ją ocalić. Nie żałował tego czynu i zrobiłby to raz jeszcze bez zastanowienia, a mimo to nadal budził się w środku nocy zlany potem, który przypominał krew jego ofiary.
Nie żałował? A to dziwne, bo w zeszłym tomie tyle było jojczenia, że go zabił, że przez niego „serce mężczyzny ucichło na zawsze” i tak dalej. Wiadomo jednak, że jedyną traumą po pierwszym morderstwie będzie wspomniany tu koszmar, bo Maas przecież nie zna innych technik na ukazanie czyjś przeżyć.
Poza tym – wiem, wspominałyśmy o tym wcześniej, ale to było już dawno – to naprawdę mało prawdopodobne, że kapitan straży królewskiej, pochodzący z niebezpiecznego regionu nigdy wcześniej nikogo nie zabił.
Celinka dostrzega zmianę w nastroju Chaola i pyta go, czy ten chce z nią porozmawiać.
– Jak często – wydyszał między jednym sapnięciem a drugim – myślisz o ludziach, których zabiłaś?
„Nigdy, jestem zbyt zajęta podziwianiem twoich oczu i Doriana, żeby mieć jeszcze czas zaśmiecać sobie umysł jakimiś robakami, które musiałam zarżnąć”.
– Jeśli przyszło ci do głowy, że zmuszanie mnie do wysłuchiwania osądów na mój temat przed śniadaniem to dobry pomysł…
Ależ ona jest przewrażliwiona.
*przewraca oczami*
Nie cały świat kręci się wokół ciebie, Celinko. Chyba powinnaś pamiętać o zabójstwie Caina i o tym, jak Chaol to przeżywał. Wiadomo jednak nie od dziś, że główna bohaterka nie zaprzepaści żadnej okazji, żeby zrobić z siebie męczennicę i ofiarę.
– Chodzi o Caina?
Gdy Celaena wypowiedziała to imię, Chaol zacisnął zęby, ale zdołał skinąć głową. Lód w oczach dziewczyny stopniał natychmiast, a na jej twarzy pojawiło się współczucie i wyrozumiałość.
Miłościwa pani przypomniała sobie, że jej przyjaciel ma traumę. I nawet okazała mu współczucie. :O
Nie znosił takiego podejścia. Przecież był kapitanem Gwardii i kiedyś musiał po raz pierwszy odebrać komuś życie. Wystarczająco wiele już widział i zrobił w imieniu króla. Nieraz walczył z innymi ludźmi i zadawał im rany.
Tym bardziej dziwne, że skoro zadawał innym rany, to nigdy nie okazały się one śmiertelne.
Nie powinien więc tak reagować, a już tym bardziej nie powinien zdradzać tych myśli dziewczynie. Istniała między nimi wyraźna bariera, a Chaol był przekonany, że ostatnio zanadto się do niej zbliżył.
Przykro mi, Chaolu, ale z Imperatywem Narracyjnym nie ma sensu walczyć. Po prostu mu się poddaj, twoja relacja z Celinką i tak nie potrwa długo, bo autorka podczas pisania Korony w mroku wciąż opracowywała jeszcze ostatecznego, najlepszego truloffa dla swojego alter ego.
– Nigdy nie zapomnę ludzi, których zabiłam – powiedziała Celaena. Wokół jej ust kłębiły się obłoczki pary. – Nawet tych, których zabiłam w samoobronie. Nadal widzę ich twarze i pamiętam ciosy, które musiałam im zadać.
A to ciekawe, bo poza sporadycznymi wspominkami zupełnie tego po tobie nie widać. Przypominasz sobie coś takiego, Ciemna Gwiazdo?
Nic a nic.
Czasem mam wrażenie, że zrobił to ktoś inny. Ba, większość moich ofiar zasługiwała na śmierć i cieszę się, że im ją zadałam. Niemniej jednak, bez względu na przyczynę, każda zadana śmierć odbiera kawałek duszy. Nie myśl więc, że kiedykolwiek o tym zapomnę.
Nie ma to jak przejść od „w sumie zasługiwali na bycie zarżniętymi, nędzne robaki” do „moje serduszko boli po każdym zabójstwie”. Ałtorko, zdecyduj się – albo twoja protagonistka jest morderczą maszyną, albo jej profesja sprawia jej ogromną trudność. Bo nie da się mieć tych dwóch rzeczy naraz. A jeśli chciałaś pokazać rzeczywisty konflikt, to trzeba było przemyśleć dokładnie, jakie psychologiczne konsekwencje miało dla Celinki wychowanie na płatnego mordercę. Bo jak dotąd bohaterka funkcjonuje zupełnie normalnie, nie ma problemu z nawiązywaniem znajomości, flirtowaniem, nie wykazuje żadnych mechanizmów wyparcia wobec swoich czynów, wręcz zachowuje się, jakby to wszystko dawno temu przepracowała. Ba!, w poprzednim tomie była nawet dumna ze swojego tytułu „zabójczyni Adarlanu” i tylko czekała na to, by utrzeć innym nosa swoją zajebistością! Gdzie tu sens? Gdzie logika? Gdzie… cokolwiek?
Światek z kart: 102
Rozumiem jednak, trzeba pokazać, że pomimo swoich okrutnych czynów Celinka ma serce ze złota i jest taaaaka wrażliwa, co by czytelnik mógł z nią sympatyzować.
Ideałów nie ma, ale jest
Celaena: 63
– To, co stało się z Cainem… Przecież to nie było zabójstwo ani nawet morderstwo z zimną krwią. – Chaol chciał się cofnąć, ale dziewczyna nadal mocno go trzymała. – Ten czyn nie okrył cię hańbą i nie mówię tego tylko dlatego, że uratowałeś mi życie.
Zgadzam się z Celinką, zwłaszcza, że współgra to z dawną mentalnością, ale wiadomo, że konflikt musi być.
– Nigdy nie zapomnisz tego, że zabiłeś Caina – powiedziała w końcu, a gdy znów spojrzeli sobie w oczy, serce Chaola biło tak mocno, że czuł to w całym ciele. – A ja nigdy nie zapomnę, że zrobiłeś to, aby mnie ocalić.
To go pocieszyłaś, Celinko. Z drugiej strony jestem przekonana, że po tym tomie wątek morderstwa Caina nigdy nie wróci, więc to tylko czcze gadanie. Niemniej doceniam próbę napisania poważnego dialogu, a nie mdłych flirtów.
Pokusa, by przytulić ją i zanurzyć się w jej cieple, była tak silna, że mężczyźnie zakręciło się w głowie.
Czy nawet podczas rozmów o trupach bohaterowie muszą myśleć o mizianiu? Według mnie, cytując mnicha z Serca gór, "ni czas to, ni miejsce".
Może to było źle sformułowane, jakby chodziło o pożądanie, ale w samym tuleniu bliskiej osoby nie widzę nic złego. Sama lubię się tulić do mojego partnera w stresujących czy przykrych sytuacjach.
Chaol znowu myśli o barierze między nim i Celinką oraz o tym, że nic nie może ich połączyć ze względu na króla.
A gdyby jemu samemu kiedykolwiek przyszło wybierać między królem a Celaeną… Modlił się do Wyrda, aby nigdy nie musiał podejmować takiej decyzji. Opowiadanie się po stronie króla było logicznym wyborem.
Dobrze główkujesz, Chaol. Jeszcze trochę i sam zobaczysz, że wybór Celinki to idiotyzm pod każdym możliwym względem.
Nakazywał mu to również honor, gdyż Dorian… Chaol widział spojrzenia, jakimi Dorian obrzucał Celaenę.
Obaj powinniście udać się na terapię albo przynajmniej zacząć umawiać się z normalnymi kobietami. Może wtedy zauważylibyście socjopatyczne zapędy Celinki i jej paskudny charakter.
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 63
– Dalej, kapitanie! – zawołała i zaczęła powoli biec. – Jestem głodna i nie chcę, żeby odmarzł mi tu tyłek.
Westfall
zachichotał i pobiegł za nią.
Wystarczy jeden żarcik, żeby zapomnieć o poważnym problemie, bo po co komu zaduma i refleksje? Niepotrzebne to i odwraca uwagę od romansu.
Przeskok!
Trening Celinki i Chaola dobiegł końca. Dziewczyna jest zmęczona i zmarznięta.
Celaena wsunęła dłonie pod ramiona. Pomimo rękawiczek jej palce zesztywniały z zimna, a uszy piekły. Może powinna zacząć owijać głowę szalem, choć pewnie Chaol natrząsałby się z niej bez litości.
Tylko idiota natrząsałby się z tego, że inna osoba dba o swoje zdrowie. Zwłaszcza w tym medycznie prymitywnym Adarlanie (tak, pani Maas, nadal o tym pamiętam).
Wiesz, ale dbanie o zdrowie kłóci się z Kodeksem Mary Sue! Mary Sue nie mogą chorować i wykazywać słabości!
Każdego ranka coraz więcej dam dworu znajdowało powód, by tuż po świcie udać się na spacer po ogrodzie. Za pierwszym razem natknęli się na kilka młodych dziewcząt, które zatrzymały się na widok Chaola w przepoconej, obcisłej koszuli. Celaena była gotowa przysiąc, że oczy wyszły im na wierzch, a języki wytoczyły się z szeroko otwartych ust i sturlały na ziemię.
Pragnę jedynie zacytować myśl Celinki ze Szklanego tronu, rozdziału osiemnastego, kiedy nawet jeszcze bardzo nie zbliżyła się do Doriana: „Niespodziewanie uświadomiła sobie, że ma ochotę się z nim całować”.
Ach, nie ma to jak zapach
hipokryzji o poranku.
Fuuuu, kogo jarają
przepoceni faceci? Przecież oni wtedy śmierdzą dwa razy mocniej, a sam pot na
ubraniach wygląda obleśnie.
Następnego
dnia natknęli się na nie na tej samej ścieżce, ale tym razem damy miały na
sobie ładniejsze suknie.
Tym razem zacytuję fragment z rozdziału trzydziestego piątego Szklanego tronu: „Mijali właśnie fontannę, gdy zauważyła, że Dorian
obrzuca ją spojrzeniami pełnymi zachwytu. Oczywiście nawet nie pomyślała o nim,
gdy wybierała piękną suknię w kolorze lawendy na wieczór, sprawdzała czystość
białych rękawiczek i uważała, aby służące idealnie ułożyły jej włosy.”
Ach, nie ma to jak zapach h i p o k
r y z j i o poranku.
–
No nie, bez żartów… – syknęła Celaena, gdy minęli dwie młode damy, które
uniosły oczy znad futrzanych mufek i zatrzepotały do Chaola rzęsami. Wyglądały
bardzo ładnie, co oznaczało, że musiały wstać na długo przed świtem, aby się
przygotować.
Jeszcze w zeszłym tomie jeden ze szlachciców na balu wspominał,
że żadna z dam nie zainteresowałaby się Chaolem, a teraz nagle patrzcie – ledwo
kapitan stał się przodującym truloffem, a już ma swój fanklub.
Oesu. Wyjątkowo drażni mnie podejście Celinki do tych dam. Ja
jeszcze pragnę przypomnieć, że sama jako trzynastolatka (!) flirtowała dla
zabawy z dorosłym facetem. Co jej wadzi, że młode dziewczyny doznają pierwszych
zauroczeń i próbują zdobyć względy przystojnego mężczyzny? W przeciwieństwie do
Celinki one mają realne szanse poślubić Chaola. Czyżby co nie wolno wojewodzie,
to nie wolno tobie smrodzie?
–
Co? – Kapitan uniósł brwi. Zabójczyni nie miała pojęcia, czy jej towarzysz
naprawdę niczego nie zauważył, czy też może nie chciał tego komentować, ale…
Nie wszyscy spędzają każdą możliwą chwilę na myślenie o
flirtach, Celinko.
–
Panuje tu spory ruch jak na zimowy poranek – powiedziała ostrożnie. Chaol
wzruszył ramionami.
–
Niektóre osoby bardzo chcą zachować formę w zimie – stwierdził.
„Albo
po prostu lubią przyglądać się kapitanowi Gwardii i jego muskulaturze” –
pomyślała Celaena, ale ograniczyła się do krótkiego:
–
Racja.
A tym razem zacytuję fragment z rozdziału trzydziestego
poprzedniego tomu: „Książę skrzyżował ramiona
na piersi. Dziewczyna udawała, że nie dostrzega mięśni, które wybrzuszyły się
pod płótnem jego koszuli.”
ACH, NIE MA TO JAK ZAPACH
HIPOKRYZJI O PORANKU.
Jeśli
Chaol w istocie niczego nie zauważył, nie było sensu go uświadamiać, tym
bardziej że niektóre z owych dam były niezwykle piękne.
Nie martw się, Celinko, na pewno nie są tak piękne jak ty.
Chaol pyta Celinkę, czy
ta zamierza już dziś zająć się szpiegowaniem Archera. Dziewczyna to potwierdza.
–
Dlaczego ja ci w tym nie pomagam?
–
Bo ja nie potrzebuję twojej pomocy.
Wiedziała,
że odbierze te słowa jako przejaw arogancji, i częściowo będzie miał rację,
ale… Jeśli Chaol wmiesza się w jej działania, przemycenie Archera w jakieś
bezpieczne miejsce stanie się o wiele bardziej skomplikowane.
Rozumiem postępowanie Celinki, ale mogłaby czasem być milsza. To
naprawdę nie jest takie trudne, zwłaszcza, kiedy się wie, jak bardzo bliska ci
osoba przeżywa profesję, którą wykonujesz.
Na dodatek takie chamstwo może przynieść odwrotny skutek i Chaol
zacznie podejrzewać, że Celinka ma inne zamierzenia wobec Archera niż król.
–
Wiem, że jej nie potrzebujesz. Po prostu przyszło mi do głowy, że będziesz
chciała…
Urwał
i pokręcił głową, jakby sam siebie strofował.
Biedny Chaol, nadal naiwnie wierzy, że uda mu się wygrać z
Imperatywem Narracyjnym.
Niespodziewanie przy
wejściu do zamku Celinka i Chaol spotykają Doriana w towarzystwie jakiegoś
młodzieńca.
Młody
człowiek nie wydawał się groźny, ale zabójczyni wiedziała, że na dworze nie
wolno nikogo lekceważyć.
Mogłabym znowu powołać się na cytat z poprzedniego tomu, który
zaprzecza obecnym myślom Celinki, ale po pierwsze, nie chce mi się go szukać, a
po drugie, to chyba oczywiste, że ocenianie kogoś po pozorach jest idiotyczne.
Może bohaterka zdążyła się tego po roku nauczyć.
Zabójczyni
zauważyła, że Dorian przygląda się jej z półuśmieszkiem. Widząc błysk
rozbawienia w jego oczach, nabrała ochoty, aby go spoliczkować.
A tej o co chodzi?
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 46
Chaol wita się z
mężczyzną, który nazywa się Roland i okazuje się kuzynem Doriana.
–
Kapitanie Westfall – odparł tamten. Miał stosunkowo przyjemny głos, ale
dziewczyna usłyszała w nim coś, co ją zaalarmowało. Nie było to rozbawienie ani
też arogancja czy gniew. Nie potrafiła nazwać tego wrażenia.
Celinka już tyle przebywała wśród zuoli, że potrafi ich wykryć
po dwóch słowach.
If you’re evil and you know it clap your hands: 89
–
Rolandzie, oto Lillian. Pracuje dla mego ojca.
– O, a co robi?
– A wiesz, wyrywa chwasty.
W
obecności innych członków dworu nadal używali jej pseudonimu, choć większość
ludzi w pałacu orientowała się, że zabójczyni przebywa tu bynajmniej nie ze
względu na jakieś administracyjne bzdury czy układy polityczne.
Aż dziwne, że Celinka zgodziła się na ten układ, chociaż zawsze
tak się piekliła, że musi ukrywać swoją prawdziwą tożsamość. I w sumie czemu
miano by ukrywać, że jest tą ach-och Zabójczynią Adarlanu? Czy to nie byłby
dodatkowy prestiż dla króla mieć na swoich usługach kogoś tak rozpoznawalnego?
W sumie to opłaca się ją ukrywać, by była skuteczniejszą
zabójczynią, ale Maas totalnie nie może się zdecydować, czy Celinka ma być
rozpoznawalną na całym świecie skrytobójczynię, czy taką działającą incognito.
Dlatego otrzymaliśmy tak kuriozalny efekt.
–
Cała przyjemność po mojej stronie. – Roland ukłonił się w pas. – Czy właśnie
przybyłaś na dwór? Chyba nigdy wcześniej cię tu nie widziałem.
Ton
głosu młodzieńca mówił wiele na temat jego układów z kobietami.
Oesu, kolejny flirciarz za dwie dychy? Czy Maas naprawdę nie
umie pisać innych postaci?
To tylko moc Mary Sue, że każdy facet chce do niej podbijać.
–
Przybyłam tu z początkiem jesieni – rzekła nieco zbyt cicho.
Chwila, chwila. Coś mi tu nie pasuje z czasem. Może uporządkujmy
sobie nieco informacje.
W pierwszym tomie Celinka ma osiemnaście lat. Wcześniej rok
siedziała w kopalni soli w Endovier, gdzie została wtrącona w wieku lat
siedemnastu. Tu wszystko się zgadza.
Następnie, jako osiemnastolatka przyjeżdża do szklanego pałacu.
W rozdziale szóstym wspomniane jest, że mamy jesień. Jeśli więc założymy – a
myślę, że możemy tak zrobić, bo Maas pochodzi z Nowego Yorku – że w Adarlanie
jest klimat umiarkowany i liczba miesięcy jest zbliżona do naszej, to wynika z
tego, że akcja pierwszego tomu dzieje się pod koniec roku. Mamy w końcu obchody
Samhuinn, potem Yulemas, które jest odpowiednikiem naszych świąt Bożego
Narodzenia. Wiemy też, że jest zima, bo spadł śnieg i podczas finałowego
pojedynku jest zimno. Jednakże tydzień po nim jest wspomniane, że sople już
topnieją, więc zapewne zbliża się wiosna. W takim razie musimy już mieć do
czynienia z następnym rokiem, co miałoby zresztą sens. Celinka powinna mieć już
dziewiętnaście lat (zwłaszcza, że według słów samej autorki, bohaterka ma
urodziny w maju), a mimo to w następnych rozdziałach narracja będzie nam
wmawiać, że bohaterka nadal ma osiemnaście lat.
Kwestia czasu jest też dla mnie na tyle niejasna, że, powiedzmy,
pojedynek miał miejsce w lutym czy nawet marcu. Potem nadchodzi wiosna. A
jednak Celinka w rozmowie z Rolandem mówi, że zaczęła służbę u króla dopiero
dwa miesiące temu (co potwierdzają też refleksje Doriana, który będzie niedługo
wspominał, że od dwóch miesięcy nie ma kontaktu z protagonistką), a w obecnej
akcji znów mamy zimę. To pozostawia pytanie – co Celinka robiła całą wiosnę i
lato? Kurowała się? W takim razie jaki był sens w wybieraniu jej na
Obrończynię, skoro przez tyle czasu była bezużyteczna? I czemu ten czas
rekonwalescencji nie został opisany czy choćby wspomniany? Dzięki niemu lepiej
byśmy dostrzegli, jak relacja Celinki i Chaola się zacieśnia.
Poza tym czemu w tym tomie nie ma nic o tegorocznych obchodach
Samhuinn albo o Yulemas? Czemu w zeszłym nie było żadnego fragmentu o
urodzinach Chaola?
Naprawdę chciałabym wierzyć, że może to my z Ciemną Gwiazdą –
bo piszę w imieniu nas obydwu, już długo po tej analizie, gdyż dopiero niedawno
zwróciłyśmy na to uwagę – coś źle zrozumiałyśmy. Może po prostu rok u Maas jest
hiper długi i dwa razy mają w nim jesień, ale sami wiecie, że oryginalność nie
jest mocną stronę tej autorki. Stąd przypuszczamy, że ta niezgodność w kwestii
wieku Celinki, jest zwykłym zaniedbaniem i nieścisłością fabularną.
Nieścisłością, o której, o dziwo, nikt chyba wcześniej nie pisał, bo szukałam o
tym informacji w google, ale nic nie znalazłam.
Obie jesteśmy skołowane, więc byłybyśmy wdzięczne za wasze
komentarze, bo naprawdę nie wiemy, co myśleć o tym wszystkim.
Wróćmy do Rolanda i Celinki.
–
A jakie zadania wykonujesz dla mego wuja?
Dorian
przestąpił z nogi na nogę, a Chaol znieruchomiał, ale Celaena uśmiechnęła się
do Rolanda i powiedziała:
–
Grzebię przeciwników króla tam, gdzie nikt ich nie odnajdzie.
Aż mi się przypomniały żarty o określaniu fryzjerów jako
„stylistów fryzur”, a ludzi pakujących zakupy jako „administratorów nowo nabytych
dóbr materialnych”.
Powiedz to, Celinko – jesteś zwykłą morderczynią. Wiem, nie
brzmi to może dostatecznie edgy, ale idealnie opisuje twoją profesję.
Poza tym zaczynam się zastanawiać, czy aby dzielenie się swoją
funkcją, którą przecież Celinka zyskała w wyniku turnieju, o którym wiedziało
tylko najbliższe otoczenie króla nie jest aby… kretyńskie? Czy jak Celinka
idzie na zakupy to też wspomina krawcowym o swoim zawodzie, byle tylko kobiety
obsłużyły ją najszybciej?
Światek z
kart: 103
–
Słyszałem już co nieco o Królewskiej Obrończyni. Nie sądziłem tylko, że będzie
to ktoś tak… tak czarujący.
Ideałów
nie ma, ale jest Celaena: 64
A niechby ktoś śmiał nie zachwycać się urodą Celinki.
Roland
znów się uśmiechnął. Robił to zbyt często i przychodziło mu to zbyt łatwo.
Nie żeby co, ale Celinka jak dotąd też uśmiechała się za każdym
razem, kiedy mówiła o swoich morderstwach/funkcji…
–
Jego Wysokość zaproponował mi miejsce w swojej radzie – odparł. Chaol zerknął
na Doriana, a ten wzruszył ramionami, potwierdzając słowa kuzyna. – Przybyłem
zeszłej nocy i dziś mam zacząć pracę.
Skoro dostał propozycję od króla, to musi być zuy. Chociaż nie rozumiem, czemu w takim razie Maas uczyniła go atrakcyjnym, przecież zuole nie mogą być przystojni. Chyba, że autorka zaczęła łamać własny kanon.
Może to ten jedyny progres, jaki Maas uczyniła w stosunku to
pierwszego tomu.
Reakcję
Chaola trudno było nazwać uśmiechem – kapitan obnażył zęby.
Mówiłam, że przebywanie w towarzystwie Celinki źle wpłynęło na Chaola.
Koleś zaczyna się przez nią zachowywać jak jakieś dzikie zwierzę.
–
Być może przyjdzie nam pracować wspólnie, Lillian. Intryguje mnie twoja
pozycja.
Nas z Ciemną Gwiazdą też, zwłaszcza po opisie finałowej walki,
którą Celinka powinna definitywnie przegrać.
Nie
miałaby nic przeciwko pracy z tym człowiekiem, ale nie na takich warunkach, jak
Roland sobie wyobrażał. Jej metody pracy zakładały wykorzystanie sztyletu oraz
łopaty i wykopanie nieoznaczonego grobu.
To Celinka jest grabarzem? O.o
Może to i wygodne, bo w ten sposób król nie zorientuje się, czy
rzeczywiście zamordowano wyznaczonego przez niego szlachcica, ale… w takim
razie czemu władca pozwalałby na chowanie ofiar? Pamiętacie lorda Carnila z
drugiego rozdziału? W jego przypadku mówiono o PLOTKACH o zabójstwie, bo
brakowało prawdziwego ciała. Ludzie, którzy znaliby blisko ów szlachcica, na
pewno zorientowaliby się, że podrzucone zwłoki nie należały do niego. Nie ma
dwóch takich samych ciał, z takimi samymi bliznami, znamionami czy choćby
budową. W związku z czym król Dorian I powinien już dawno zorientować się, że
wyznaczane przez niego cele tak naprawdę nie były mordowane.
Ale zaraz… dlaczego Celinka miałaby chować jakiekolwiek ciała, skoro
odcinała tylko głowy od jakiś randomowych truposzy? Żeby zatrzeć za sobą ślady?
Tym bardziej, czemu król miałby jej na to pozwalać, skoro poza zgniłymi głowami
i sygnetami, które można ukraść, ciało jest jedynym wiarygodnym dowodem na
wykonanie zadania?
Jak to wszystko nie trzyma się kupy, matko jedyna.
Światek z
kart: 104
Chaol gratuluje Rolandowi nowej pozycji, choć ma przy tym minę, jakby właśnie napił się nieświeżego mleka.
Ałtorko, błagam cię, przestań psuć jedyną stosunkowo udaną postać z twojej
książki. W poprzednim tomie Chaol umiał jakoś zachować opanowanie.
Niestety przez przebywanie z Celinką zaczął dostawać paraliżu za
każdym razem, gdy musi być miły dla osób, których nie darzy sympatią.
Gdy
Chaol wprowadzał Celaenę do zamku, uświadomiła sobie, że natychmiast musi się
wykąpać. Pragnienie to jednak nie miało związku z jej przepoconymi ubraniami.
Musiała spłukać z siebie śliski uśmiech i taksujące spojrzenie Rolanda
Havilliarda.
Jakaż wrażliwa ta Celinka, a przecież zawsze tak cieszyła ją
uwaga otoczenia, zwłaszcza przystojnych mężczyzn.
Przeskok!
Tym razem mamy narrację z punktu widzenia Doriana.
–
Twój ojciec podjął osobliwą decyzję – analizował sytuację Roland. – I cóż z
tego, że zwyciężyła w turnieju?
Nawet nie wiesz, ile masz racji, Rolandzie. Niemniej musisz
pamiętać, że Celinka to protagonistka, więc choćby leżała bezbronnie na arenie
(a warunkiem zwycięstwa było przecież rozbrojenie rywala), to i tak musiała
wygrać.
Ideałów
nie ma, ale jest Celaena: 65
Książę
opanował narastającą irytację. Nigdy nie przepadał za swoim kuzynem, którego w
dzieciństwie widywał przynajmniej dwa razy do roku.
Jak to jest, że u Maas jak postać jest negatywna, to zaraz
wszyscy jak jeden mąż muszą jej nie lubić? Czy naprawdę nie da się tak
wykreować antagonistów, żeby nie podkreślać ich beznadziei w co drugim zdaniu?
Chaol
zaś nienawidził go z całego serca i za każdym razem, gdy wspominano o nim w
rozmowie, nazywał go „aroganckim łajdakiem” albo „rozczulającym się nad sobą,
rozpuszczonym osłem”. W każdym razie wykrzyczał te obelgi jakieś trzy lata
temu, zaraz po tym, gdy grzmotnął Rolanda w twarz z taką siłą, że młodzieniec
stracił przytomność. Kuzyn Doriana zasłużył sobie jednak na to.
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 47
Czym zasłużył? Co takiego zrobił? Skoro Dorian już o tym
wspomina, to czemu nie dokończy myśli? Bo trzeba kreować „suspens”?
Poza tym wygląda na to, że może to nie przez wpływ Celinki Chaol
zachowuje się jak dzikus. Może zawsze taki był, tylko teraz gorzej się
kontroluje, bo naprawdę nie wyobrażam sobie, że wydziedziczony kapitan gwardii
w taki sposób atakuje wyżej postawionego od siebie człowieka.
Zasłużył
sobie tak bardzo, że czyn w niczym nie zaszkodził reputacji Chaola oraz jego
późniejszemu awansowi na kapitana Gwardii. Co więcej, Westfall zyskał dzięki
temu na popularności wśród innych strażników i drobniejszej szlachty.
Jakie to wygodne fabularnie, żeby bohater nie musiał ponosić
konsekwencji swojego bardzo kontrowersyjnego czynu.
Światek z
kart: 105
Na serio nikt go za to nie ukarał?
Nawet Sienkiewicz, mimo wyraźnej sympatii do Polaków, a do Zbyszka z Bogdańca w
szczególności, nie nagradzał głównego bohatera za impulsywny atak na
krzyżackiego posła. Chaol wtedy był nikim, a Roland to jednak kuzyn samego syna
króla!
Maas, może wypada poczytać trochę o pojedynkowaniu się wśród
szlachty i tego, jak czasami absurdalne miała ku temu powody, a jak poważne
były tego skutki.
Może nie dokładnie ze średniowiecza a z wieków późniejszych, ale
polecam poczytać o pojedynkach dam, bo tam powody obejmowały zasugerowanie, że
wygląda się staro, że nie pasował nam sąsiad, walka o względy mężczyzny
(chociaż można znaleźć takie przykłady wśród mężczyzn, bo podobno taki sposób
zaproponował cesarz Maksymilian II, gdy nie mógł wybrać męża dla swojej córki)
czy kłótnia o aranżacje kwietne na wystawie teatralnej. O tym ostatnim rozwinę,
bo mnie najbardziej zaciekawiło. Pojedynek odbył się między księżniczką Pauliną
von Metternich i hrabiną Anastazją Kielmansegg w sierpniu tysiąc osiemset
dziewięćdziesiątego trzeciego roku w Vaduz, stolicy Liechtensteinu. Sekundantkami
były księżniczka Schwarzenberg i hrabina Kinsky, a medykiem sprowadzona aż z
Warszawy baronowa Łubińska. Walka odbyła się na rapiery i topless. Nie miały
góry ubrań, ponieważ Łubińska zasugerowała, że może wdać się zakażenie przez
materiał. Pojedynek skończył się remisem i kobiety były zmuszone podać sobie
rękę na zgodę. Natomiast przez to starcie motyw kobiet walczących na rapiery z
gołym biustem pojawił się w wiktoriańskiej pornografii.
Jeśli chodzi o poważne konsekwencje, to warto wspomnieć też z
późniejszych czasów o pojedynku Aleksandra Hamiltona z Aaronem Burrem. Śmierć
tego pierwszego skończyła się również śmiercią polityczną tego drugiego.
Dorian
obiecał sobie, że wypyta ojca o powody powołania Rolanda do rady. Meah było
bogatym, acz niewielkim miastem portowym i nie dysponowało realną siłą
polityczną. Nie miało nawet armii, nie licząc straży miejskiej. Roland był
synem kuzyna ojca Doriana. Być może król uznał, że potrzebuje więcej krewniaków
w komnacie narad. Tak czy owak, Roland był nowicjuszem bez doświadczenia, a
dziewczęta interesowały go o wiele bardziej niż polityka.
Odezwało się książątko, które nie potrafiłoby nawet zawrzeć
korzystnego politycznie małżeństwa i przez większość pierwszej części tylko
flirtowało z Celinką, mając gdzieś narady królewskie. Przyganiał kocioł
garnkowi, Dorianku.
Royal
pussy: 74
Chyba już wiem, czemu Dorian tak dobrze dogaduje się z Celinką –
oboje są koszmarnymi hipokrytami.
Roland pyta Doriana o pochodzenie Celinki, książę kłamie jednak,
że dziewczyna nie dzieliła się informacjami o sobie.
Jak
dotąd aluzja Celaeny tycząca się pogrzebania młodego lorda była jedynym jasnym
punktem dnia.
Matko, co oni wszyscy tacy agresywni? Weźcie sobie Melissę
zaparzcie, czy coś.
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 48
Roland pyta o to, czy Celinka pracuje też dla innych członków
rady. Dorian zaprzecza.
–
Kontrakt wiąże ją tylko z osobą mego ojca. Jeśli czujesz się zagrożony, mogę
poprosić kapitana Westfalla, aby przydzielił ci…
Doskonały plan, żeby ochroną Rolanda zajmował się koleś, który
trzy lata temu pobił go do nieprzytomności. I nie, w tym wypadku nie liczyłabym
na profesjonalizm Chaola, bo podczas rozmowy się nim nie wykazał.
Roland
był istnym utrapieniem, a do tego człowiekiem aż nader świadomym wrażenia,
jakie jego wygląd oraz nazwisko wywierały na kobietach, ale nie stwarzał
przecież zagrożenia, czyż nie?
O tym jeszcze się przekonamy w przyszłych tomach.
Przeskok!
Jej
usługi jako Królewskiej Obrończyni były sowicie wynagradzane, a Celaena
wydawała wszystkie zarobione pieniądze aż do ostatniego miedziaka. Kupowała
buty, kapelusze, tuniki, sukienki, biżuterię, broń, ozdoby do włosów, a przede
wszystkim książki.
Altruistyczna, ponoć przejmująca się cierpieniem niewinnych Celinka nie przeznacza nawet części zarobionej sumy na jakąkolwiek działalność dobroczynną? Na sierocińce, szpitale, przytułki? Cóż, najwidoczniej jej altruizm jest bezobjawowy.
Skoro jesteśmy w temacie, to tak sobie wyobrażam Celinkę płaczącą nad biednymi buntownikami:
Książki,
książki i jeszcze raz książki. Kupowała ich tyle, że Philippa musiała wstawić
nową biblioteczkę do jej pokoju.
Tak mi się to skojarzyło z Celinką.
Celinka wraca obładowana po zakupach. Ku swojemu zdziwieniu, w
komnacie zastaje Doriana.
–
Na bogów! – zawołał, przyglądając się jej zakupom. Nie wiedział, że to tylko
część sprawunków. Reszta miała zostać dostarczona później.
Rozrzutność jest taka quIrkY.
Nie rozumiem, czemu autorka nie wykorzystała zarobków Celinki,
żeby ukazać ją jako pozytywną bohaterkę, ale cóż, nie narzekam. Na tym etapie
nie wiem, co zabójczyni musiałaby zrobić, żebym miała do niej choćby obojętny
stosunek.
W
istocie miała dziś na sobie suknię w kolorze lilii oraz kości słoniowej.
Nowe szaty
zabójczyni: 61
Co
więcej, ładny ubiór gwarantował jej dobrą obsługę we wszystkich odwiedzanych
sklepach. Ku jej zdumieniu wielu sprzedawców pamiętało ją z ubiegłych lat,
przez co musiała zmyślać historię o długiej podróży na południowy kontynent.
Nie no, znakomita ta przykrywka Celinki, taka niewykrywalna.
Światek z
kart: 106
Celinka pyta Doriana o powód wizyty. Ten odpowiada, że przecież
są przyjaciółmi.
Nie
była przekonana, czy przyjaźń z Dorianem jest w ogóle możliwa. Nie wiedziała,
czy może się naprawdę przyjaźnić z kimś, komu zawsze tak błyszczą szafirowe
oczy, z synem człowieka, który trzymał jej los w swych rękach.
Nowe szaty
zabójczyni: 62
Brawo, że po miesiącach flirtów dopiero się zorientowałaś, że
relacja z Dorianem nie jest możliwa, a na pewno wygodna.
Od
czasu, gdy zerwała między nimi wszelkie stosunki, upłynęły już dwa miesiące,
ale Celaena nieraz łapała się na tym, że jej go brakuje. Nie chodziło jej wcale
o pocałunki czy flirtowanie, ale o niego jako osobę.
Oczywiście, bo przecież wcześniej zwracałaś też uwagę na inne
cechy Doriana. Na przykład na to, że jest wrażliwy (czyt. naiwny) i… ma
szafirowe oczy? Ładnie się ubiera? Jest dobrze zbudowany? Kupuje ci słodycze? A
nie, czekajcie, to n i e są cechy charakteru.
Jeśli po ponad czterystu stronach książki czytelnik nie jest w
stanie wymienić więcej niż jedną cechę charakteru, którą jedna postać ceni w
drugiej, to dalszy komentarz jest chyba zbędny.
Przez twe
ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 64
–
Powiedziałaś, że nadal pragniesz mojej przyjaźni – rzucił cicho. Dziewczyna
zamknęła na moment oczy.
–
I nie kłamałam.
No tak średnio, skoro na dwa miesiące urwałaś z Dorianem
kontakt.
–
A więc bądź moją przyjaciółką – rzekł nieco głośniej. – Jedz ze mną obiad,
pograj w bilard, opowiedz mi o książkach, które czytasz… Lub kupujesz! – dodał,
mrugnięciem oka kwitując paczki na stole.
–
Czyżby? – spytała dziewczyna, zmuszając się do półuśmiechu. – A ty ostatnio
masz tyle wolnego czasu, że gotów jesteś spędzać ze mną całe godziny?
Nie wiem, skąd to pytanie. Przecież w pierwszej części Dorian
ciągle miał wolny czas, który marnował w towarzystwie Celinki.
Na
samą myśl o Dorianie w towarzystwie innych kobiet miała ochotę rozbić szybę, ale
wiedziała, że nie powinien się o tym dowiedzieć.
Dobrze, że tylko rozbić szybę, a nie rozbić szybę na głowie
jakiejś damy. Celinka przechodzi jednak jakiś progres, gratulacje.
Taki minimalny, ponieważ teoretycznie spaliła za sobą mosty i
nie powinna się pultać, że Dorian znajdzie sobie inną dziewczynę.
Celinka oświadcza, że musi udać się do Rithfold. W jej komnacie
zapada niezręczna cisza.
Celaena
skrzyżowała ramiona i przypomniała sobie zapach ciała księcia oraz smak jego
ust. Niemniej jednak dzielący ich dystans, owa przeklęta przepaść, która
powiększała się z każdym dniem… To było dla ich wspólnego dobra.
Nie, to było dlatego, że Maas postanowiła zmienić shipy, bo
Dorian się jej znudził. Później z Chaolem będzie tak samo. Ta autorka po prostu
nie potrafi trzymać się jednego truloffa i dobrze go rozwinąć.
–
Chcesz, żebym o ciebie walczył? O to ci chodzi?
*wzdycha ciężko*
Jeśli ktoś mówi ci, że nie chce ciągnąć z tobą relacji i ma
jakieś logiczne argumenty, tłumaczące jego decyzję – pomińmy już fakt, że Celinka
wypaliła to zupełnie niespodziewanie, wcześniej bez problemu flirtując z
Dorianem – to nie, nie chodzi mu o zgrywanie nieprzystępnego i zmuszanie cię do
walki o związek. Taki doświadczony babiarz jak książę powinien chyba o tym
wiedzieć.
Royal
pussy: 75
Celinka mówi Dorianowi, by ten zostawił ją sam. Ten spełnia jej
życzenie i rozdział dobiega końca. Uff, już się bałam, że czeka nas
przepełniony angstem dialog między tą dwójką. Niemniej nie mówcie hop, na dramy
jeszcze przyjdzie czas.
Podsumowanie
rozdziału:
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 48
Royal pussy: 75
If you’re evil and you know it clap your
hands: 89
Nowe
szaty zabójczyni: 62
Światek
z kart: 106
Przez
twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 64
Ideałów
nie ma, ale jest Celaena: 65
Czy
na sali jest lekarz?: 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz