poniedziałek, 30 sierpnia 2021

KORONA W MROKU – ROZDZIAŁ 37

Ambasadorzy i żołnierze Eyllwe byli w drodze, aby odzyskać ciało Nehemii, które utknęło w samym środku królewskiej intrygi, i Celaena musiała się pospieszyć.

Mam mieszane uczucia. Może król chciał jakoś załagodzić buntownicze nastroje, oddając ludkom z Eyllwe i tak niepotrzebne zwłoki. Jednak czy przy takim konflikcie, jeszcze zaognionym przez to, że wysokiej rangi zakładnik zginął w pałacu, żołnierzy z obu krajów są w stanie na tyle sobie zaufać, że nie skoczą sobie do gardeł?

Gdy otworzyła drzwi do pokoju, w którym nie tak dawno unosił się jeszcze zapach krwi i cierpienia, odkryła, że ktoś usunął wszelkie ślady masakry. Zniknął materac, a na nagim łóżku spoczywało samo rusztowanie.

W przeciwieństwie do ciebie, służba w pałacu dba o higienę. Przypominam, że zwłoki strasznie walą i niszczą meble, więc nie wiem, skąd to zdziwienie. 

Dziewczyna zawahała się. Może jednak należało zostawić rzeczy osobiste księżniczki ludziom, którzy przybyli, aby zabrać jej ciało do Eyllwe?

Ale czy okażą się jej przyjaciółmi? Na samą myśl o obcych ludziach, którzy mieliby grzebać w rzeczach Nehemii i pakować je, jakby były zwykłymi przedmiotami, ogarnęły ją żal oraz wściekłość.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 81

Bo oczywiście, jak ty grzebiesz w osobistych rzeczach zmarłej osoby, to już jest wszystko w porządku.

Nie rozumiem takiego agresywnego nastawienia (nawet, jeśli bohaterka jest w trakcie żałoby), kiedy nawet nie wiadomo, kogo wysłali. Może to również być osoba, która miała lepsze relacje z Nehemią niż Celinka. I co jest złego w tym, że ktoś może nie mieć takiego emocjonalnego stosunku do przedmiotów? Może to nawet lepiej, bo wtedy wysłannicy podejdą do sprawy profesjonalnie. Zresztą nawet najbliższa przyjaciółka może nie mieć pełnej świadomości, jak księżniczka podchodziła do danych rzeczy.

Wybuch gniewu niemalże dorównywał sile poprzedniemu, który miał miejsce w jej garderobie, gdy dziewczyna z furią zerwała wszystkie swoje suknie, wyciągnęła tuniki i każdą parę butów, nie przepuściła nawet wstążkom i płaszczom, a potem cisnęła całość do przedpokoju.

Spaliła ubrania, które przypominały jej najbardziej o Nehemii – te, które nosiła podczas ich lekcji, podczas wspólnych posiłków i spacerów wokół zamku. Uspokoiła się dopiero, gdy zjawiła się Philippa i ofuknęła ją z powodu dymu unoszącego się w komnatach. Celaena ustąpiła i pozwoliła służącej, aby zabrała resztę ubrań i rozdała potrzebującym.

Dobre i tyle. Tylko szkoda, że wielce empatyczną Celinkę musiała do tego namówić jej służąca.

Właśnie chciałam napomknąć, że ta przejęta cierpieniem biednych Celinka powinna raczej pomyśleć o rozdaniu im ubrań, a nie marnowała wartościowe, zapewne drogie tkaniny, żeby potarzać się we własnym żalu.

Poza tym zazdroszczę pamięci, ja nie zapamiętuję ubrań, w których spotykałam się z przyjaciółmi.

Nie zdążyła jednak uratować sukni, którą zabójczyni miała na sobie w dniu urodzin Chaola. Ta spłonęła jako pierwsza.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 82

Jakoś mi się skojarzyło z tym:


Szczególnie dlatego, że ta scena wywołuje u mnie podobne odczucia co ta z The Room – miało być dramatycznie, a wyszło groteskowo i śmiesznie. Żaden choleryk przy najgorszym napadzie gniewu nie pali swoich ubrań.

Zwłaszcza, jeśli tak jak Celinka, kreuje się na zafascynowanego modą. Ja, chociaż daleko mi do fashionisty, nie wyobrażam sobie niszczenia swoich ubrań nawet w najgorszym gniewie.

Gdy jej garderoba całkowicie opustoszała, zabójczyni wcisnęła sakiewkę ze złotymi monetami do rąk Philippy i kazała jej kupić nowe ubrania. Służąca obrzuciła ją smutnym spojrzeniem – co było kolejną rzeczą doprowadzającą Celaenę do szału – po czym wyszła.

Nie ma to jak marnotrawić ubrania w dobrym stanie, najprawdopodobniej bardzo kosztowne i pracochłonne (biorąc pod uwagę czerwony barwnik czy szczegółowe zdobienia), by kupić kolejne. Nie są to czasy, by rozwodzić się nad środowiskiem, ale jak jej tak wadziły przez bagaż emocjonalny, to mogła wszystkie oddać biedakom bez namowy Philippy. Jakby Kaltain coś takiego odwaliła, to narrator spojrzałby na nią z pogardą i pokazał, że jest rozpuszczona i nic nie szanuje. A tu? Wszystko tłumaczone żałobą. Wystarczająco dużo czasu od niej minęło, plus Celinka uzyskała zemstę, by wreszcie się uspokoić. Szkoda, że nie jest konsekwentna w swoim odczuciu zaraz po zabiciu Groba, gdzie czuła zwykłą pustkę, a nie jakiś żal. Znowu wspomnę o tym, jak Celinka podchodziła do śmierci innych postaci w swoim życiu i jak nie pasuje to do żalu po stracie Nehemii.

Celinka ogarnia się i po starannym ułożeniu ubrań Nehemii, odkrywa leżące na biurku zapiski dotyczące znaków Wyrda i zagadek.

Kartki zapisane były alfabetem używanym w Eyllwe oraz… Znakami Wyrda.

Były ich tysiące. Niektóre ciągnęły się w linii prostej, a inne układały w symbole zbliżone do tych, które Nehemia rysowała pod łóżkiem Celaeny. Czemu ludzie króla nie zabrali tych zapisków? Czyżby władca nie kazał przeszukać jej komnat? 

 


Nie wierzę. Oni kazali dokładnie wysprzątać pokój i nawet nie zainteresowały ich podejrzane notatki leżące na widoku? Czemu nikt wcześniej nie sprawdził tego pokoju, kiedy księżniczka nawet nie próbowała ukrywać parania się magią i przy tym była na tyle podejrzaną osobą, że miała zostać przesłuchana?

Światek z kart: 153

Zabójczyni zabrała się do układania papierów w stosy. Być może nauczy się czegoś o tych znakach, choć Nehemia… Nehemia…

„Nie żyje – zmusiła się do sformułowania tej myśli. – Nehemia nie żyje”.

Wiemy.

 


Znów spojrzała na blizny na dłoni. Już miała się odwrócić, gdy ujrzała znajomo wyglądającą książkę, na poły zasłoniętą przez papiery.

Taką samą widziała w gabinecie Davisa.

Był to o wiele starszy, bardziej zużyty egzemplarz, ale bez wątpienia miała przed sobą ten sam tytuł. Po wewnętrznej stronie okładki ujrzała zdanie napisane za pomocą Znaków, na tyle prostych, że natychmiast zrozumiała ich znaczenie.

Ciekawe na czym ta prostota polegała, że Celinka szybko załapała znaczenie znaków bez żadnej pomocy, bo nie sądzę, by ogarnęła to z Nehemią wystarczająco. Czy aktualnie używany język jakoś czerpie z tych znaków? Albo Celinka znowu udowadnia, że jest Mary Sue i wszystko łatwo łapie. A może Maas nie chciało się na tyle opracowywać znaków (dla porównania – w swoim debiucie literackim pod tytułem Elantris Sanderson opracował znaki magiczne i dał do nich ściągę. Przyznam, że było to naprawdę dobrze zrobione oraz postacie naprawdę z tego korzystały), że stwierdziła: „el0, stożek znaczy góra, a kółko z kreskami to słońce, na pewno każdy załapie”. Myślę, że dwie ostatnie teorie są najbardziej prawdopodobne.

Jeśli ta druga opcja jest prawdziwa, to mnie, jako osobę, która uczyła się kilku alfabetów i nawet szybko ogarniała na tle innych, dziwi, że Celinka była w stanie załapać „natychmiast”. Najszybciej nauczyłam się hebrajskiego (z własnej głupoty, bo przypomniałam sobie o kartkówce dzień przed zajęciami), ale i tak musiałam mu poświęcić cały wieczór. No i miałam pomoce do nauki, ale ten warunek akurat Celinka spełnia.

Jeśli Znaki Wyrda były takie proste, to po co ta otoczka tajemnicy i trudności w ich odczytaniu?

Światek z kart: 154

„Nie ufaj…”.

Ostatni symbol stanowił jednakże zagadkę. Przypominał wywernę znajdującą się na Królewskiej Pieczęci.

Potwierdza to moją tezę, że Znaki Wyrda były dosyć oczywiste, jeśli ten konkretny znak miał być „najtrudniejszy”.

Oczywiście, że nie powinna ufać królowi Adarlanu.

If you’re evil and you know it clap your hands: 133

 


Celaena przejrzała książkę w poszukiwaniu użytecznych informacji.

Nic.

Celinka znajduje zapiski Nehemii, które zawierały frazę: „Tylko dzięki oku ujrzysz wszystko jak należy”, zapisaną w różnych językach, tak samo jak było u Daviesa.

Nehemia nazwała to ględzeniem przygłupiego lorda.

Powiedziała to osoba, która przez cały swój żywot ględziła na temat rewolucji.

Celinka wścieka się, że Nehemia sama próbowała rozwiązywać mistyczne tajemnice z buntownikami.

„Tylko dzięki oku…”.

Zabójczyni dotknęła naszyjnika. Nehemia wiedziała o grobowcu. Skoro przekazywała informacje swej grupie i zachęciła Celaenę, aby wejrzała w oko wyryte na ścianie, sama zapewne również przez nie patrzyła. Ale po pojedynku oddała zabójczyni Oko Eleny. Gdyby potrzebowała amuletu, zatrzymałaby go dla siebie. Archer zaś nic o tym nie wiedział.

Nie jest to takie oczywiste. Możliwe, że w tym czasie Nehemia nie wiedziała, jakiego oka to się tyczy, dlatego nie miała problemu, by oddać amuletu. Może jeszcze w tym czasie nie rozwiązywała zagadki z tym okiem. Nie wiemy również, kiedy ten naszyjnik otrzymała.

Chyba że zagadka odnosiła się do innego oka.

Ponieważ…

– Na Wyrda – szepnęła Celaena i wypadła z komnaty.

Niestety przez to otrzymaliśmy przeskok do najnudniejszej lokacji jaką są lochy, gdzie Celinka próbuje rozwiązać zagadkę. Na szczęście nie jest tak tragicznie, jak w rozdziałach Laptopcjusza:

– Masz zamiar dziś znieważyć kolejny święty przedmiot? – syknął Mort, gdy dziewczyna pojawiła się w drzwiach grobowca. 

 


I ja zaczynam uwielbiać Morta. Mógłby z nami analizować to ścierwo.

Celaena, która taszczyła sakwę pełną papierów i książek zabranych z pokojów Nehemii, poklepała go po głowie i weszła do środka. Mort na próżno próbował ją ugryźć, aż zadźwięczały zęby z brązu.

Kurde, szkoda, że mu nie wyszło :c Tak mu kibicowałam :c

:c

Do krypty wpadało sporo światła księżycowego i było w miarę widno. Naprzeciwko oka na ścianie znajdowało się inne, złociste i lśniące.

Damaris. Był to Damaris, Miecz Prawdy. Przecież Gavin widział tylko to, co było słuszne…

Tym przyznając, że Adarlańczycy mieli jednak jakieś wyższe wartości w życiu.

„Tylko dzięki oku ujrzysz wszystko jak należy”.

– Czyżbym była aż tak ślepa? – Celaena upuściła skórzaną sakwę. Papiery i książki rozsypały się po kamiennej posadzce.

– Na to wygląda! – oznajmił Mort.

 


Zwieńczenie rękojeści w kształcie oka było tych samych rozmiarów co oko na ścianie. Celaena uniosła miecz i wyciągnęła go z pochwy. Znaki Wyrda na ostrzu wydawały się falować. Podbiegła do muru.

– Jeśli nadal niczego nie rozumiesz – zawołał Mort – podpowiem, że masz przyłożyć oko do ściany i spojrzeć przez nie!

– To akurat wiem! – parsknęła Celaena. 

 


Mogłabyś chociaż podziękować, że Mort próbuje ci pomóc (kpiąco, ale zawsze coś).

Poprzez odpowiednie przyłożenie miecza i spojrzenia przez wylot, Celinka znalazła długi wiersz, który przepisała:

Trzy takowe Valgi stworzyły

Z Wyrda Kamiennej Bramy,

Z obsydianu, którego bóstwa zabroniły,

I z kamienia, którego się lękały.

Mąż w rozpaczy jeden schował

W koronie swojej ukochanej,

By leżał tam, gdzie jej głowa,

W celi gwiazdami usłanej.

Drugi został starannie schowany

W górze stworzonej z ognia żywego,

Gdzie ludziom wstęp zakazany,

Choć nie pragną niczego innego.

A gdzie trzeci leży,

Nikt się nigdy nie dowie,

Nie kupisz sekretu złotem,

Nie zdradzisz go w żadnej mowie.

Celaena pokręciła głową. Kolejne bzdury. „Bramy” i „lękały” kiepsko się rymowały, nie mówiąc już o tym, że w ostatniej zwrotce rym całkiem przepadł w dwóch wersach.

Kiedy twoje alter ego krytykuje twoją zdolność do pisania liryki. Pierwszy raz widzę, by autor tak się samozaorał.

– Skoro najwyraźniej wiesz, że zagadkę można rozwikłać za pomocą miecza – powiedziała do Morta – może oszczędź mi nieco wysiłku i powiedz mi, o co w tym do licha chodzi?

Jak trwoga, to do Boga.

– Wygląda mi na to, że w wierszu zaszyfrowano miejsce ukrycia trzech bardzo potężnych artefaktów. – Mort pociągnął nosem.

Dziewczyna raz jeszcze przeczytała wiersz.

– Jakich artefaktów? Wygląda na to, że ten drugi schowano w… w wulkanie? A pierwszy i trzeci… – Zazgrzytała zębami. – Kamienna Brama Wyrda… O co chodzi w tej zagadce? I dlaczego się tu znalazła?

– Czy to nie pytanie tysiąclecia? – zapiał Mort, a Celaena podeszła do rozsypanych na podłodze zapisków.

Z satysfakcją czytam te opisy miotającej się Celinki, ale dziwi mnie, że osoba przedstawiana wcześniej jako oczytana ma problemy z odczytywaniem metafor w kiepsko napisanym wierszu.

Trochę mnie drażni również to wybiórcze pomaganie Morta, żeby było „tajemniczo”. Ja już ładnie drzemię, więc nic z tego.

Miłego spanka. ;)

– Lepiej posprzątaj po sobie, bo poproszę bogów, aby wypuścili na ciebie jakąś paskudną bestię.

Dziękuję Mort, że próbujesz skończyć cierpienia analizatorów za pomocą szybszego zabicia Celinki.

– Za późno. Cain wyprzedził cię o kilka miesięcy. – Zabójczyni odłożyła Damaris na miejsce. – Szkoda, że ridderak nie oderwał cię od drzwi, gdy się przez nie przebił.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 83

Nie ma jak kogoś prosić o pomoc, by zaraz go znieważać i mu grozić.

Po drugie Mort dobrze radzi, bo jeśli Nehemia na chillu wcześniej tu schodziła, to inni mogą odkryć, że Celinka tu grzebała.

Celinka odkrywa, że Nehemia posprzątała po ridderaku i odkryła piwnice znacznie wcześniej przed zabójczynią, co oczywiście rozwściecza główną bohaterkę. Jest zła zarówno na księżniczkę, jak i na magiczną klamkę (ale to groteskowo brzmi) za to, że ukrywała prawdę.

– To jaki z ciebie pożytek? Czyżby Brannon zrobił cię po to, abyś wszystkich wkurzał?

– Brannon miał poczucie humoru. Stąd jestem, jaki jestem.

W to nie wątpię.

Jak widać koleś na tyle dobrze przewidywał przyszłość, że stworzył istotę, która będzie zajmować się oraniem quirky nastolatek i jej żałosnych przyjaciół. A może już za jego czasów cały świat ssał i zostawił taką dziwną spuściznę.

Dziewczyna uświadomiła sobie, że Mort w istocie poznał starożytnego króla Fae, i zadrżała.

Nie wierzę, jak światła i wiecznie mądra Celinka uświadamia sobie po dłuższym czasie, że niektórzy zasługują na znacznie większy szacunek.

– Sądziłam, że władasz jakimiś mocami. Nie możesz wypowiedzieć kilku bezsensownych zaklęć, które odsłonią sens owej zagadki?

Jeśli podchodzisz do tego tak kpiąco, to klamka na pewno ci nie pomoże. Mimo to zgadzam się z Celinką, że Mort bardzo wybiórczo pomaga dziewczynie. Co z tego, że niby ona stoi po tej „dobrej” stronie i od niej zależą losy świata. Wiem, że ma to niby budować zagadkę, ale zrobiono to w bardzo nieumiejętny sposób.

– Oczywiście, że nie. A czy podróż nie jest ważniejsza od dotarcia do celu?

– Nie – parsknęła Celaena i bluzgnęła stekiem przekleństw, od których skwaśniałoby mleko. Następnie wsunęła papier za pas i uznała, że zagadka wymaga dalszych badań.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 84

Celinka zachowuje się jak postacie z filmów Patryka Vegi.

https://www.youtube.com/watch?v=HwbYTOS9vNg&t=29

Zabójczyni przeżywa, że Nehemia wszystko ogarniała za jej plecami. Domyśla się też, że Archer zapewne jest zainteresowany artefaktami. Mimo uznania go za „dobrego”, to nie ufa mu na tyle, by oddać skarby. Uważam to akurat za rozsądne podejście.

[Nehemia] Może zajęła się zagadką dlatego, że usiłowała je odnaleźć przed królem. A plany władcy Adarlanu… Czyżby zależało mu właśnie na ich odnalezieniu?

Z jednej strony rozumiem, że Celinka musi jakoś zmotywować się do znalezienia artefaktów, ale troszkę dziwi mnie zakładanie, że król ma taką obsesję na punkcie mocy, że na pewno się tym zajmuje, chociaż nie ma żadnych większych dowodów. Przynajmniej bohaterka ich nie ma, bo my możemy się domyślać, że te wszechobecnie zaznaczane pierścienie po coś są.

– Szkoda, że jestem przymocowany do tych drzwi – westchnął Mort. – Tylko wyobraź sobie wszystkie tarapaty, w jakie popadniesz, usiłując rozwikłać zagadkę!

Spokojnie, Mort. Za to analizatorzy przy tym będą i chętnie ci przekażemy ; )

Miał rację. Idąc po spiralnych schodach ku górze, Celaena żałowała, że Mort nie może się przemieszczać. Miałaby przy sobie choć jedną istotę, z którą mogłaby rozmawiać.

Czy istotę wartą rozmowy traktuje się jak śmiecia? Świetna definicja dobrej znajomości. Nie wiem, ja w takiej sytuacji wolałabym być sama niż z kimś, kogo nie lubię. Wydaje mi się, że towarzystwo może wadzić w trudnych misjach. Dziwi mnie też, że quirky Celince, co gardzi wszystkimi, tak zależy na osobie, której mogłaby się wygadać.

Skoro już musiała odnaleźć owe przedmioty – bez względu na to, czym były – była skazana na samotne działanie. Nikt inny nie znał prawdy.

Z jednej strony Celinka wtedy nikogo nie skrzywdzi, a z drugiej zapowiada to wizję męczenia się z najgorszą postacią w uniwersum.

Prawdy. Dziewczyna parsknęła. A jak teraz wyglądała prawda? Chodziło o to, że nie miała już nikogo, z kim mogłaby rozmawiać? Że Nehemia okłamała ją w tylu sprawach? Że król być może poszukuje źródła mocy zdolnego wstrząsnąć ziemią? Że może już znalazł coś takiego?

Wydaje mi się, że jakby król zdobył artefakty, to już by ich użył, a na razie nie widać, by to kiedykolwiek zrobił. Albo chodzi o te taJeMniCZe pierścienie, co jest jeszcze bardziej nudne i pokazuje, że jakoś super silny nie jest, skoro daje sobą pomiatać samozwańczej nastolatce.

Chociaż jakoś nie krytykuję, bo rozumiem, że Celinka może być przytłoczona nowymi informacjami oraz poznaniem innego oblicza Nehemii. Przyznam, że nawet mi się to podoba, ale to jest nic w porównaniu do gnębienia psychiki Chaola, który tylko przemilczał wiadomość o przesłuchaniu księżniczki.

I o listach z pogróżkami, które miały przecież tak kolosalne znaczenie!

Archer napomknął o źródle mocy, które nie miało nic wspólnego z magią. Czy chodziło mu o te artefakty? Nehemia na pewno o tym wiedziała…

Celaena zwolniła. Powiał wilgotny przeciąg i promyk jej świeczki zatrzepotał.

Dziewczyna osunęła się na stopień schodów i otoczyła kolana ramionami.

– Co jeszcze ukrywałaś, Nehemio? – szepnęła w ciemność.

Pewnie kochanków w szafie, bo nie wiem, jak była w stanie mieć bujne życie seksualne bez żadnych plotek osób trzecich na temat jej partnerów.

Niespodziewanie kątem oka ujrzała coś złotego i migotliwego. Od razu wiedziała, kto stanął obok niej.

My też niestety wiemy. Pójdę po kocyk do spania, bo pewnie zaraz padnę z nudów.

– Sądziłam, że jesteś zbyt wyczerpana, aby tu przychodzić – rzekła do pierwszej królowej Adarlanu.

Jeśli królowa jest zjawą, która nie musi oddychać (o czym zaraz się dowiecie), to jak odczuwa zmęczenie? Co robi przez ten czas, żeby odczuwać zmęczenie? Wydaje mi się, że w książkach na razie dręczy Celinkę ględzeniem o przeznaczeniu i misji, a nie pracuje w kopalni z niewolikami.

– Mogę pozostać tu jedynie przez chwilę – odparła Elena. 

 


Na szczęście Maas oszczędzi nam na razie tortur <3

Jej suknia zaszeleściła, gdy usiadła na schodach kilka stopni nad Celaeną. Zabójczyni obserwowała z zaskoczeniem zachowanie zupełnie niepasujące do królowej. 

 


A co ma jedno z drugim? Co jest takiego niesamowitego w siadaniu a schodach szczególnie, że nie ma innego miejsca, by usiąść? To tak, jakby się jarać, że członek rodziny królewskiej założył dresy do joggingu, bo przecież na co dzień nosi koszule i spodnie w kant.

Obie wpatrywały się w ciemność. Jedynym odgłosem był oddech Celaeny. Przypuszczała, że Elena nie musi oddychać. Królowa nie wydawała żadnych dźwięków, chyba że sobie tego życzyła.

Wow, niesamowite, że to jedna z niewielu właściwości na temat magicznych istot, jakie poznaliśmy z analizowanych książek. Bardzo przydatne. Chociaż zawsze coś.

Dziewczyna zacisnęła ramiona wokół kolan.

– Pamiętasz swoją śmierć? – spytała cicho.

– Była bezbolesna – królowa odparła równie cicho. – Bezbolesna i łatwa.

– Bałaś się?

– Byłam staruszką otoczoną przez własne dzieci oraz wnuki. Nie miałam czego się bać, gdy nadeszła moja pora.

A tu muszę pochwalić, że przynajmniej jednej postaci darowano dramatyzmu w śmierci.

– Dokąd się udałaś?

Elena zaśmiała się cicho.

– Wiesz, że nie mogę ci tego powiedzieć.

A mogłabyś. Ta rozmowa ma potencjał, byśmy się dowiedzieli czegoś na temat religijności i spojrzenia na śmierć. Może dowiedzielibyśmy się czegoś na temat życia pozagrobowego – czy istnieje, a jeśli tak, to jaką ma postać. Ale tak, najłatwiej się wymigać. Wiem, że można wyjaśnić tym, że Elena może nie chciała przygnębiać znajomej w żałobie, by efektywniej wykonywała misje, ale szkoda mi, że trochę zmarnowano potencjał na rozwój świata przedstawionego.

Usta Celaeny zadrżały.

– Nehemia nie umarła ze starości w swym łóżku.

– Nie. Ale gdy jej duch opuścił ciało, nie czuła już bólu ani strachu. Jest już bezpieczna.

Dziewczyna pokiwała głową. Suknia Eleny znów zaszeleściła, gdy królowa niespodziewanie znalazła się na stopniu tuż obok niej i otoczyła ją ręką. Zabójczyni wtuliła się w królową. Czując bijące od niej ciepło, poczuła, jak bardzo zmarzła.

Trochę mnie dziwi, że Elena, która nie musi oddychać, wydziela ciepło jak zwykły człowiek.

 Elena nie powiedziała ani słowa, gdy Celaena zakryła dłońmi twarz i w końcu wybuchnęła płaczem.

Potrzebowaliśmy jakieś martwej królowej, by Celinkę wreszcie ktoś pocieszył. Muszę jednak przyznać, że to pierwsza scena, w której poczułam sympatię do Eleny.

Przeskok. Celinka wybiera się do nagrobku Nehemii.

Miała jeszcze jedną rzecz do zrobienia, być może najtrudniejszą ze wszystkich, które przyszło jej zrobić od śmierci Nehemii. Na niebie wisiał księżyc i zalewał świat srebrnym blaskiem. Nocna straż, pilnująca królewskich grobowców, nie poznała jej w tym stroju, ale nie zatrzymywała jej, gdy przechodziła przez żelazne wrota do jednego z zamkowych ogrodów.

Kolejny odcinek sitcomu pod tytułem Strażnicy to walnięci kretyni. Nie mówię, żeby się od razu rzucać, ale nikt nie miał wystarczająco wielu punktów IQ, by chociaż ją wylegitymować, cokolwiek? To nie są publiczne ogrody, by sobie do nich od tak wchodzić!

Dziewczyna wiedziała, że Nehemia nie zostanie pochowana wewnątrz białego, marmurowego budynku. Przeznaczono go bowiem dla rodziny królewskiej.

Mam wrażenie, że trochę to brzmi jak zarzut, że Nehemia nie jest tak traktowana jak rodzina królewska, bo przecież była cudowną księżniczką.

Obeszła zwieńczoną kopułą budowlę, mając wrażenie, że wywerny wyrzeźbione na ścianach spoglądają za nią. Nieliczni ludzie, którzy wciąż byli na nogach o tej godzinie, szybko odwracali od niej spojrzenie. Nie winiła ich. Czarna suknia oraz równie ciemna, powiewająca na wietrze woalka z daleka mówiły o jej żałobie i trzymały ludzi na dystans, zupełnie jakby jej smutek był zaraźliwy.

If you’re evil and you know it clap your hands: 134

Oczywiście źli ludzie z dworu nie współczują Celince w żałobie, tylko traktują jak trędowatą.

Ja to bardziej odebrałam jako poczucie wyizolowania, ponieważ Celinka była na dworze najbliżej z Nehemią i sądzi, że nikt inny nie zrozumie jej żalu. Czemu nie ma się co dziwić, biorąc pod uwagę to, że księżniczka traktowała szlachtę z Adarlanu, w tym samym królową, bez szacunku.

Ogółem, może to moja nadinterpretacja, ale czy tylko dla mnie główna bohaterka atencjonuje się swoim smutkiem? Siedzenie dniami w łóżku bez mycia, przesadzone wybuchy gniewu, teatralne niszczenie drogich przedmiotów, unikanie znajomych oraz charakterystyczny strój żałobny.

Ja też tak odbieram jej zachowanie. Jak najbardziej rozumiem, że każdy przechodzi żałobą inaczej, ale w przypadku Celinki odnoszę wrażenie, że bohaterka czeka tylko na każdą możliwą okazję, by podkreślić swoje cierpienie.

Celaena nie dbała jednak o to, co sądzą inni. Nie nosiła żałoby ze względu na innych ludzi.

Coś pisałam dwa rozdziały wcześniej na temat mówienia o tym, że coś nic nas nie obchodzi. To bardziej potwierdza moją teorię na temat prawdziwego podejścia Celinki do tej żałoby.

Obeszła grobowiec i spojrzała na ciągnące się za nim rzędy grobów. Widziała blade, podniszczone płyty, opromienione blaskiem księżyca. Miejsca ostatecznego pochówku arystokratów upamiętniały rzeźby przedstawiające zarówno bogów opłakujących śmierć, jak i roztańczone panny, niektóre tak pełne życia, że wydawały się wręcz skamieniałymi ludźmi.

Trochę pójście na skróty, że nie powiedziano nam, jakie bóstwa opiekują się zmarłymi albo ich opłakują, ale podoba mi się nawiązanie do cmentarzy protestanckich, które zawierają figurki antycznych symboli czy istot od śmierci. Nie wiem czy Maas jest protestantką, więc trudno mi powiedzieć, czy możliwe, żeby wyszło jej to z lenistwa.

Od morderstwa Nehemii nie spadł śnieg i Celaena z łatwością odnalazła świeżo usypany kopczyk.

Pogoda specjalnie obliczyła, żeby nie padać po zgonie jakieś laski, żeby budować nastrój? A może ktoś ma maszynę kotrolującą pogodę jak w simsach?

Nie było na nim ani kwiatów, ani nawet nagrobka, jedynie ziemia i wbity w nią zakrzywiony miecz, jeden z tych, którymi posługiwali się zabici ochroniarze księżniczki.

Najwidoczniej nikomu nie zależało na dekorowaniu grobu, skoro Nehemia i tak miała zostać przewieziona do Eyllwe.

Sama sobie odpowiedziałaś, czemu ci źli Adarlańczycy znowu znieważyli krystaliczną postać. To chyba logiczne, że zrobią najwyżej prowizoryczny grób, by im ciało nie waliło na cały pałac.

Celaena wpatrywała się w ciemną, zagrabioną ziemię. Jej woalką poruszył zimny wiatr.

Może znowu przesadzam, ale po tym i wcześniejszym wspomnieniu o woalce mam zastrzeżenia, jak Maas ją sobie wyobraża. Fakt, była już wtedy elementem stroju żałobnego (chociaż raczej dostępnego dla najbogatszych, ponieważ czarny barwnik był drogi, dlatego arystokraci czasem nosili czarne ubrania bez względu na żałobę), ale bardziej przypominały te chusty ze średniowiecznych obrazów, a nie te współczesne woalki, a nie sądzę, by tak gruby materiał tak maltretował wiatr.

Bolało ją serce, ale musiała to zrobić. Musiała uczcić przyjaciółkę po raz ostatni.

Wydaje mi się, że za dużo było tych „ostatnich razów”, ale trzeba pokazać, jak to ma się najgorzej na świecie.

Uniosła głowę ku niebu, zamknęła oczy i zaczęła śpiewać.

Nagle otrzymujemy perspektywę Chaola, który śledził Celinkę:

Chaol wmówił sobie, że szedł za Celaeną tylko po to, aby upewnić się, że nie zrobi krzywdy sobie ani nikomu innemu, ale gdy zbliżyła się do królewskiego grobowca, szybko znalazł inne powody. 

 


Podziwiam Chaola, że chce dla niej dalej simpować, ale rzeczywiście ochrona przed tą wariatką by się przydała. Szkoda, że wtedy Westfall olewa inne obowiązki kapitana.

Noc zapewniała dobrą osłonę, ale księżyc świecił jasno i kapitan trzymał się na tyle daleko, by go nie ujrzała ani nie usłyszała. On jednak widział, gdzie się zatrzymała, i zrozumiał, że nie ma prawa tu być.

Nie chcę nic mówić, lecz podszedłeś do niej po to, by ją pilnować.

Już miał się odwrócić i odejść, gdy Celaena uniosła głowę i zaczęła śpiewać.

Nie znał tego języka. Nie był to ani wspólny ich język, ani mowa Eyllwe, ani też którykolwiek język z Fenharrow, Melisande czy skądkolwiek na kontynencie.

Nie wiem czy to przypadek, ale Melisande przypomina mi imię Melisandre.

Ja to tak nawet przeczytałam.

A i to trochę mnie zastanowiło – ile jest w końcu języków w tym uniwersum i kto jakiego używa?

Był to starożytny język, a każde słowo przepełniała moc, wściekłość i cierpienie.

To, że się nie kojarzy języka ze słuchu, nie musi oznaczać od razu, że jest stary.

Dziewczyna nie miała pięknego głosu, a wiele słów brzmiało jak stłumiony szloch.

Samogłoski rozciągał ból, a spółgłoski hartował gniew. Co chwila uderzała się w pierś, a jej ruchy przepełniała dzika gracja, tak bardzo niepasująca do czarnych szat, które nosiła. Chaol poczuł dreszcz na plecach, słuchając jej nieziemskiego, obcego lamentu, pieśni żałobnej tak starożytnej, że wydawała się starsza od samego kamiennego zamku. Jej zakończenie było równie nagłe i brutalne jak zgon Nehemii.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 88

To jest wkurzające, że nawet jak, robisz coś fatalnie, to i tak otoczenie odbiera to jako coś niesamowitego, tylko dlatego, że jesteś Mary Sue. Brak umiejętności w tej dziedzinie jedynie może uratować dobra produkcja, co z oczywistych względów tutaj nie przejdzie. Trudno mi to wyjaśnić jakimś zapatrzeniem Chaola w Celinkę, kiedy fałszowanie podczas śpiewania strasznie irytuje bez względu na sympatię do drugiej osoby.

 


Czy jakby wasz przyjaciel nagle nieironicznie zaczął tak śpiewać, to poklepalibyście go po pleckach i powiedzieli „dobra robota”?

Przez kilka chwil stała nieruchoma, milcząca. Już miał odejść, gdy obróciła się do niego bokiem. Cieniutki, srebrny diadem zamigotał w blasku księżyca. Spływała z niego woalka tak gęsta, że z trudem rozpoznawał kryjącą się za nią dziewczynę.

To ona się ubrała jak do ślubu, tylko w czarnej wersji? To chyba tak nie było w średniowieczu czy nowożytności.

Powiał wiatr. Gałęzie drzew zajęczały i zaskrzypiały, suknia i woalka uleciały na bok.

Buuuuu!

– Celaena – błagał ją.

Nadal ani drgnęła. Jej bezruch był jedyną oznaką tego, że go usłyszała. Co więcej, dawała w ten sposób do zrozumienia, że nie ma ochoty na rozmowę. Zresztą, czy mógł powiedzieć coś, co zasypałoby przepaść między nimi?

Mogłabyś jak dorosły, normalny człowiek odpowiedzieć. Rozumiem gniew i to, że mężczyzna jej wadzi w angstowaniu, ale dla mnie jest to strasznie chamskie. Szczególnie biorąc pod uwagę, że Chaol ciągle ma poczucie winy i chce za wszelką cenę odkupienia.

Zataił przed nią informacje. Nie był bezpośrednio odpowiedzialny za śmierć Nehemii, ale gdyby obie dziewczyny zachowały większą czujność, być może księżniczce udałoby się przeżyć. Ponosił więc winę za stratę, której doznała, i bezruch, z jakim mu się przyglądała.

No to jeśli jesteś świadoma, że Chaol nie odpowiadał za tę akcję, to po grzyba męczysz jego sumienie?

Swoją drogą kapitan to też kretyn, że nie dał sobie spokoju z tą psychopatką.

Chaol postanowił, że skoro karą za winy miała być utrata ukochanej, zniesie ją z godnością. Odszedł więc, a lament zabójczyni nadal unosił się wokół niego na wietrze niczym muzyka odległych dzwonów.

Myślałam, że już wcześniej mieliśmy scenę, gdy zrozumiał, że trzeba spalić za sobą mosty, ale trzeba dać wincyj sztucznego dramatyzmu i bezsensownych konfliktów.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 84

Royal pussy: 95

If you’re evil and you know it clap your hands: 134

Nowe szaty zabójczyni: 95

Światek z kart: 154

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 86

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 88

Czy na sali jest lekarz?: 16

Zbędne cięcie: 26