niedziela, 10 października 2021

KORONA W MROKU – ROZDZIAŁ 44

 

Moi drodzy, zrobiliśmy to. Osiągnęliśmy granicę absurdu. Co mam na myśli? Czy chodzi o nielogiczny system magiczny? A może o koszmarne dialogi lub dalsze romantyzowanie agresji bohaterów? Skąd, to wszystko już dobrze znamy. Nie, chodzi mi o coś innego, choć również charakterystycznego dla Maas.

Pamiętacie pewnie, jak przy okazji rozdziału czterdziestego chciałam świętować, ponieważ po raz pierwszy spotkaliśmy się ze stosunkowo długim rozdziałem pozbawionym przeskoków. Otóż teraz autorka sobie nadrobiła te zaległości, gdyż w dzisiejszej analizie czekają nas nie cztery, nie sześć, nawet nie osiem przeskoków, tylko… dziesięć.

 


Tak, piszę poważnie. Specjalnie to policzyłam, żeby przez przypadek nie wcisnąć wam kitu. W dzisiejszym rozdziale czeka nas dziesięć przeskoków. Ile z nich będzie rzeczywiście potrzebnych, a ile będzie zupełnie zbędnych i działających na niekorzyść akcji? O tym przekonacie się już za moment. Zapraszam do lektury.

Dorian wpatrywał się w osobliwe, spiralne schody. A więc Celaena odnalazła legendarne katakumby ciągnące się pod biblioteką. Oczywiście, jakżeby inaczej. Tylko ona jedna w całej Erilei była w stanie odszukać to miejsce.

Oczywiście, że TYLKO ona mogłaby to zrobić. Inni bohaterowie tego uniwersum są tępi albo ślepi.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 93

Miał właśnie udać się na drugie śniadanie, gdy ujrzał, że zabójczyni wkracza do biblioteki z mieczem przytroczonym do pleców.

Widzę, że noszenie mieczy na plecach zostanie z nami na stałe w tym uniwersum.

Zapewne pozwoliłby jej zająć się własnymi sprawami, gdyby nie to, że miała zapleciony warkocz. Celaena nigdy nie zaplatała włosów, chyba że czekała ją walka.

A to jest ciekawa sprawa, bo z tego, co mi wiadomo, dawniej rozpuszczone włosy były oznaką, że ktoś po prostu się nie uczesał. Rozpuszczone włosy jako fryzura to raczej nowoczesny wymysł. Niemniej z naszej dwójki to Ciemna Gwiazda bardziej interesuje się modą, więc może to ona się wypowie w tej kwestii?

Nie zgodzę się. Rozpuszczone włosy były wtedy rzadko i zarezerwowane dla niezamężnych kobiet, ale były obecne. A Celinka prawnie jest panną, więc pasuje.

Albo miała wywołać jakieś zamieszanie.

Całe jej życie to zamieszanie, nieważne, jaką fryzurę ma. Poza tym to trochę dziwne, że pomimo miesięcy bez utrzymywania kontaktu, Dorian tak dobrze zna zwyczaje Celinki. Lepiej niż sytuację polityczną we własnym kraju.

W myślach powtórzył parokrotnie, że nie szpieguje jej ani też nie wściubia nosa w nie swoje sprawy. Był jedynie ciekaw.

Pomyślał każdy stalker śledzący swoją ofiarę.

Szedł za nią po dawno zapomnianych korytarzach i komnatach, trzymając się daleko w tyle i usiłując stąpać jak najciszej, jak niegdyś uczyli go Brullo oraz Chaol.

A Celinka, jako ta wspaniała zabójczyni, która niegdyś przez drzwi usłyszała, że lokaj Archera podsłuchuje, teraz nie zorientowała się, że Dorian ją śledzi. Logiczne.

Kiedy Celinka schodzi w dół, Dorian postanawia zaczekać przez około dziesięć minut i udać, że natknął się na nią przez przypadek. Dla mnie nie ma to sensu, bo jakie istnieje prawdopodobieństwo, że AKURAT teraz znalazł tajemne przejście w bibliotece, ale ok., niech robi, jak uważa.

Niespodziewanie odezwała się w nim magia. Jakiś głos w jego głowie krzyczał, aby uciekał w przeciwnym kierunku i szukał pomocy.

Kryjcie się, to Imperatyw Narracyjny!

W obawie, że Celince dzieje się krzywda, Dorian postanawia zejść na dół.

Musiał ją stąd wyciągnąć. Żadne z nich nie powinno się włóczyć w takim miejscu. Wiedziałby to nawet, gdyby nie ostrzegła go magia drzemiąca w jego krwi. Zszedł po stopniach.

Zgadnijcie, co dzieje się teraz? Tak, oto pierwszy przeskok w tym rozdziale, który prowadzi nas prosto do Celinki, tym samym zabijając to minimum napięcia wynikające z niewiedzy co do tego, czy protagonistka rzeczywiście znajduje się w niebezpieczeństwie. Z tego powodu uznaję go za zbędny i karam punkcikiem w kategorii:

Zbędne cięcie: 29

Celinka ucieka od wieży zegarowej.

Minęło już wiele miesięcy od chwili, gdy zmierzyła się z nieumarłymi podczas walki z Cainem, ale nadal świetnie pamiętała chwilę, gdy uderzyła plecami o czarną ścianę wieży.

Plecami?

*przegląda poprzednią analizę*

Znalazłam takie oto cytaty z rozdziału czterdziestego ósmego:

  •     Celaena przetoczyła się kilkakrotnie po ziemi, aż uderzyła w wieżę zegarową. Jej głowa zderzyła się z czarnym kamieniem”.
  •     „Świat zawirował wokół, gdy wojownik złapał ją i raz jeszcze pchnął na wieżę zegarową. Twarz dziewczyny zderzyła się z kamieniem”.

Albo więc dziewczyna nie pamięta, co się z nią działo podczas pojedynku (co ma może jakiś sens), albo autorce nie chciało się sprawdzać, co napisała w poprzednim tomie. Sami oceńcie.

Co tam się kryło? Nie miało to nic wspólnego z Gavinem ani Brannonem. Być może lochy zostały zbudowane w ich czasach, ale wszystko to musiało mieć związek z królem. To przecież on wzniósł wieżę zegarową. Zbudował ją z…

W tej chwili Celinka przypomina sobie o wierszyku i dociera do niej, że jednym z Kluczy Wyrda jest wieża zegarowa.

Ale… Ale Klucze przecież miały być małe.

A niby gdzie tak napisano?

Znając drogę w podziemiach – po tylu rozdziałach o łażeniu korytarzami inaczej się chyba nie da – Celinka postanawia zgasić pochodnię, żeby nie zdradzać swojej obecności.

Uniosła wyżej Damaris. Jej wzrok przyzwyczajał się do panującej wokół czerni, ale otaczający ją mrok nie był kompletny. Jej amulet emanował lekkim blaskiem, dzięki któremu widziała zarysy przedmiotów, jakby mrok był zbyt potężny dla Oka.

Skoro twój wisiorek świeci, to i tak zdradza twoją obecność. Niepotrzebnie gasiłaś pochodnię, ona też mogłaby przecież posłużyć za broń, zwłaszcza wobec istot mieszkających w ciemności.

Naraz na kamieniu zgrzytnął czyjś pazur, a potem usłyszała oddech.

Nie jej własny.

Co następuję teraz? Ależ tak, oczywiście. Przeskok numer dwa. Tym razem na istotę, chcącą upolować Celinkę. Czy informacje o tym potworze są nam potrzebne? Skąd. Wiedząc, że Celinka to Mary Sue, której nic nie może zabić, doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że istotę i tak czeka śmierć. Jedyną ważną informacją, która się pojawia jest to, że potwór obserwując jakiś ludzi, nauczył się kreślić symbole Wyrda i je wykorzystywać. Nie jest to jednak nowa informacja, wszak wiemy już, że król Adarlanu zwykł chodzić po podziemiach. Uznaję więc, że cały ten fragment o bestii, która i tak zaraz zginie, jest zupełnie zbędny i jedynie psuje akcję, odbierając jej dynamiczność.

Zbędne cięcie: 30

Zamknęli je tu, by zgniło. Mieli już dość zabawy z nim i stworzenie zapomniało tak wiele. Nie pamiętało już własnego imienia, ale nauczyło się nowych, o wiele bardziej użytecznych rzeczy.

Kolejny argument przemawiający za tym, że ten fragment to zapychacz – sama istota nie wie, kim jest, więc i tak niczego się o niej nie dowiemy.

Ale ona tu przyszła. Opanowała potrzebne znaki. To zaś świadczyło o tym, że na pewno wiedziała o krzywdzie, jaką mu wyrządzono. Bez wątpienia uczestniczyła w torturach, niszczeniu i równie brutalnym odbudowywaniu.

Nawet nie wiesz, ile masz racji, Anonimowa Istoto, Którą I Tak Czeka Śmierć, Więc Nie Rozumiem, Po Co O Tobie Teraz Czytamy.

A skoro tu przyszła…

Więzień zanurkował w kolejny cień i przygotował się. Ofiara lada moment miała znaleźć się w zasięgu jego pazurów.

I znowu, drodzy państwo, mamy przeskok. Numer trzy, który wraca nas do Celinki. Na dosłownie cztery zdania. Nie żartuję. Sami spójrzcie:

Celaena zatrzymała się, gdy oddech ucichł. Nastała cisza.

Błękitne światło dookoła niej stawało się coraz intensywniejsze. Położyła dłoń na piersi i amulet zapłonął.

 


Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać, czy może oba.

Zbędne cięcie: 31

Po czym mamy kolejny już czwarty przeskok, znowu na potwora.

Zbędne cięcie: 32

Tym razem myśli on o tym, jak smakują ludzie i cieszy się, że w ciemności światło amuletu jest tak słabe, bo teraz nic nie powstrzyma go przed konsumpcją Celinki. A nie mówiłam, że trzeba było zostawić pochodnię?

Piąty i znowu zbędny przeskok.

Zbędne cięcie: 33

I znowu wracamy do Celinki.

Odwróciła się i uderzyła, zanim zdołała się przyjrzeć postaci w płaszczu. Mignęła jej tylko zeschnięta skóra i połamane, stępione zęby, a potem klinga Damaris chlasnęła obcą istotę przez pierś. Zabójczyni nigdy nie słyszała tak przeraźliwego wrzasku.

Rzeczywiście, istota naprawdę jest wspaniałym łowcą.

Padając, stworzenie uderzyło ją w twarz pazurzastą dłonią. Jego ślepia błyszczały w świetle amuletu. Były to ślepia zwierzęcia, zdolne widzieć w mroku.

Była to owa osoba – istota! – widziana w korytarzu. Ten ktoś z przeciwnej strony drzwi.

Ten ktoś, kto nigdy nas nie obchodził i zdążyliśmy o nim dawno zapomnieć.

Celinka biegnie do biblioteki, istota zaś zaczyna ją gonić. W pewnym momencie udaje się jej chwycić płaszcz dziewczyny i bohaterka uderza o ścianę.

Z głowy bestii zsunął się kaptur, odsłaniając oblicze przypominające ludzkie. Z lśniącej czaszki zwisały strąki rzadkich włosów, a usta… Otaczała je ogromna ilość blizn, jakby ktoś je rozerwał, zszył, a potem znów rozerwał. Istota przycisnęła poskręcaną dłoń do brzucha. Sapała przez brunatne, popękane zęby i wpatrywała się w nią z taką nienawiścią, że dziewczyna nie mogła nawet drgnąć. Błysk emocji w jej ślepiach był niezwykle ludzki.

Niespodziewanie bestia zaczyna wyrządzać sobie krzywdę, rwie włosy i szaty, drapie się po ciele, uderza w głowę.

To stworzenie krążyło po korytarzach zamku, a to oznaczało, że…

Że również potrafiło korzystać ze Znaków Wyrda. Co więcej, istoty obdarzonej tak nienaturalną siłą nie można było zatrzymać na sposoby znane śmiertelnikom.

I dlatego król, który najpewniej jest odpowiedzialny za ściągnięcie tego stworzenia z innego wymiaru, pozwolił mu żyć w podziemiach, zamiast je zabić. To nie ma najmniejszego sensu, jest ryzykiem dla władcy i jego ludzi.

Światek z kart: 163

Stworzenie zadarło łeb, a zwierzęce ślepia znów wbiły się w Celaenę. Taksowały. Drapieżca oceniał smak ofiary.

Oceniał smak na odległość? Ciekawa technika, nie powiem.

Zabójczyni odwróciła się i rzuciła do szalonego biegu.

Trzeba było tak od razu, a nie patrzeć się na potwora i nam go opisywać. Gdybym to ja była w takiej sytuacji, brałabym tyłek w troki i nawet się nie oglądała.

Szósty przeskok, tym razem na Doriana, ponieważ… cholera wie, bo dosłownie za chwilę książę spotka się z zabójczynią. Znów przeskok, który tylko psuje dynamikę i nic nie wnosi poza perspektywą Doriana, która przecież i tak jest zbędna.

Zbędne cięcie: 34

Tak jak wspomniałam, Celinka przybiega do Doriana. Zaraz po niej pojawia się bestia.

Istota, która z nich wychynęła, nie pochodziła z tego świata. Nie było takiej możliwości.

Być może kiedyś należała do rasy ludzkiej, lecz teraz była poskręcanym, wyschniętym, połamanym stworzeniem, a każda kość stercząca z jej ciała mówiła o głodzie i szaleństwie.

Tak, wiemy. Zdążyliśmy to już zauważyć, nie trzeba nam ciągle przypominać tego samego.

Dorian z Celinką rzucają się do ucieczki.

Celaena była jednak szybka, a miesiące treningów uczyniły ją silną. Ku upokorzeniu księcia złapała go za kołnierz tuniki, pociągnęła za sobą po schodach i wrzuciła w korytarz ciągnący się za progiem.

Dorianie, nie ma się czego wstydzić. Tylko Gary Stu może być silniejszy od Mary Sue, a ty nie możesz nim być, bo niestety nie jesteś fae. ;(

Celinka zatrzaskuje drzwi przed nosem bestii, tym samym kupując bohaterom trochę czasu.

Biblioteka. Co zrobią po dotarciu do biblioteki? W jaki sposób stawią istocie czoło?

Dorian ujrzał przerażenie na twarzy zabójczyni i uświadomił sobie, że zastanawia się nad tym samym.

Iiiii… Tak, siódmy przeskok. Tylko po to, by akcja działa się dalej od tego samego punktu.

*wzdycha ciężko*

Zbędne cięcie: 35

Doprawdy, jestem już tak znużona tym rozdziałem. Mógłby być naprawdę dynamiczny, gdyby tylko Maas darowała sobie te wszystkie przeskoki i fragmenty z perspektywy bestii. A tak to odliczam tylko strony do końca, bo mam dość.

Wróćmy do Celinki i Doriana. Oboje przytrzymują drzwi, chcąc powstrzymać bestię przed wejściem.

„Na bogów, ależ on silny – pomyślała. – Silny, dziki, nieugięty…”.

Jeszcze trochę i pomyślę, że bestia to kolejny kandydat do truloffa. Nawet opis jej oczu się wcześniej pojawił!

Metalowy skraj drzwi zaczął się nagrzewać, aż rozżarzył się do czerwoności. Rozległ się syk…

Magia! Objawiła się magia, próbująca zamknąć wrota przed nacierającym potworem, ale to nie Celaena była jej źródłem.

Czyli wiemy, że Dorian ma moc, która:

  •       Jest powiązana z lodem;
  •       Pozwala mu na korzystanie z „widmowych rąk”;
  •       Teraz jeszcze wykorzystuje ogień.

Mam takie małe pytanie – w ilu postaciach ujawni nam się jeszcze moc księcia? Czy Dorian jest awatarem? Czy może po prostu jego magia to kolejna deus ex machina, która działa tak, jak potrzebuje tego fabuła?

Światek z kart: 164

Zabójczyni nie pomyliła się. Książę naprawdę władał magią. Tę właśnie informację Żółtonoga chciała sprzedać temu, kto zaoferuje najwyższą cenę. Była gotowa sprzedać ją samemu królowi. Dzięki tej wiedzy można było zmienić wszystko, nawet cały świat.

I dlatego wiedźma z tym zwlekała, zamiast od razu skontaktować się z władcą. Bardzo logiczne działanie.

Dorian władał magią.

Magią, która mogła go spalić, jeśli natychmiast nie przestanie z niej korzystać.

A skąd o tym wiadomo? Celinka nie zna się na magii i nie wie, jak ona działa.

Nie zgadniecie, co dzieje się teraz. Przygotujcie się.

*nabiera wdech*

ÓSMY PRZESKOK, W KTÓRYM AKCJA DZIEJE SIĘ DOKŁADNIE W TYM SAMYM MOMENCIE, GDZIE SIĘ URWAŁA PRZED MOMENTEM.

Idę po wino, tego się na trzeźwo nie da.

Zbędne cięcie: 36

Nie oszukuj mi tu czytelników, Laptopcjuszu. Jesteś przecież abstynentem. Jako ta pijąca z naszego duetu, zrobię to za ciebie.

*bierze bimber*

Książę nie miał pojęcia, co robi. Wiedział tylko tyle, że musi zamknąć te drzwi. Jego magia wybrała tę metodę. Napierał plecami, napinał mięśnie nóg i wytężał swoją moc, usiłując zespawać drzwi z futryną. Kręciło mu się w głowie, było mu gorąco, dusił się…

Nagle magia go opuściła.

Acha. Tak po prostu. Magia stwierdziła, że ma dosyć występowania w tej koszmarnej książce, więc wzięła wolne i wyjechała w Bieszczady.

Wybaczcie moje nieśmieszne poczucie humoru, ale poziom budowania świata przedstawionego w tej książce mnie po prostu zabija.

Światek z kart: 165

Książę zatoczył się, ale Celaena nadal nie puszczała. Jej broń leżała w odległości zaledwie kilku kroków, ale na co komu miecz w walce z taką istotą? Nie mieli szans na uratowanie życia.

Więcej wiary, Dorianie! Walczysz u boku Mary Sue, pod flagą Imperatywu Narracyjnego. Nic ci nie grozi.

He.

Hehe.

Hehe.

Hehehehehehehehehehe!

Tak, nadszedł dziewiąty przeskok. Znów zbędny.

Zbędne cięcie: 37

Dorian chwyta za Damaris i odcina łapę bestii. Na moment udaje się zamknąć drzwi. Razem z Celinką zaczyna się zastanawiać, jak zatrzymać potwora. Zabójczyni wspomina o Chodzącej śmierci i o tym, że tam powinien znajdować się odpowiedni do powstrzymania bestii czar.

– Gdzie ona jest? – spytał Dorian.

– W bibliotece. Sama cię znajdzie. Przytrzymam to coś jeszcze chwilę.

Książę nie zastanawiał się nawet, czy słowa Celaeny mają jakikolwiek sens.

Oczywiście, że nie mają, ale deus ex machiny i leniwe pisanie to standard u Maas.

Dorian biegnie do biblioteki i oczywiście od razu znajduje Chodzącą śmierć.

Miała rację. Dlaczego ona zawsze miała rację na swój własny, przedziwny sposób?

Bo jest alter ego autorki.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 94

Książę wraca do zabójczyni i oddaje jej książkę. Celinka znajduje odpowiedni czar, który pozwoli na zatrzymanie potwora. Nakreśliwszy na ciele odpowiednie wzory – czemu na ciele, tego nie wiem – po czym otwiera drzwi. Zgodnie z jej oczekiwaniami, bestia nie jest w stanie przekroczyć progu. Celinka chwyta za miecz i kilkoma ciosami odrąbuje potworowi głowę.

– Kurwa – szepnął książę. – O kurwa…

Moja dokładna reakcja na widok ilości przeskoków w tym rozdziale.

Dorian wyrzucał z siebie kolejne przekleństwa, gdy zabójczyni zamazała jeden z wymalowanych krwią symboli na drzwiach.

Taki kulturalnie obeznany książę tak przeklina? :o

Celinka zapobiegawczo ćwiartuje ciało potwora. Następnie zadaje Dorianowi pytanie:

– A więc – zabójczyni splunęła krwią na kamienie – chcesz się wytłumaczyć jako pierwszy czy może ja mam to zrobić?

Chyba nie muszę mówić, co dzieje się teraz, prawda?

Zbędne cięcie: 38

Celaena opowiedziała swą historię jako pierwsza, głównie dlatego, że Dorian desperacko chciał zdjąć z siebie brudną tunikę. Zaczęli rozmawiać, gdy książę rozebrał się do naga w garderobie.

Bardzo potrzebny był mi ten szczegół, że Dorian rozebrał się do naga.

Myślę, że dla części osób był. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zabójczyni usiadła na jego łóżku. Nie prezentowała się o wiele lepiej, przez co wrócili do jego wieży ciemnymi korytarzami dla służby.

A czy wcześniej nie było wspomniane, że jest tylko jedna droga do komnaty Doriana, która jest bardzo dobrze strzeżona po ostatnim zamachu na Nehemię? Powinni więc zetknąć się ze strażnikami i musieć się im wyspowiadać, ale najwidoczniej po zabójstwie Groba ochrona w szklanym pałacu ponownie przestała funkcjonować.

Światek z kart: 166

– Wydaje mi się… Wydaje mi się, że ktoś trzymał tam tego potwora, aż wyrwał się z celi. Od tej pory mieszkał pod biblioteką.

Zaczynała wierzyć w to, że król sam stworzył ową istotę, ale nie musiała o tym mówić Dorianowi.

Nam też nie musi tego mówić, domyśliliśmy się już dawno.

Zabójczyni miała pewność, że potwór był czyimś tworem, gdyż w jego piersi znajdowało się ludzkie serce.

Akurat tego nie traktowałabym jako dowodu, potwór mógłby być innym gatunkiem niż człowiek, ale mógłby posiadać takie samo serce.

– Nie rozumiem jednego – powiedział Dorian z przebieralni. – Dlaczego ów potwór dopiero teraz był w stanie przebić się przez żelazne drzwi? Dlaczego nie zrobił tego wcześniej?

– Ponieważ jak ostatnia idiotka zerwałam zamykające je czary.

Celinka nazwała się „idiotką”. :’) Ten rozdział ma jednak jakieś zalety.

Było to właściwie kłamstwo, ale dziewczyna nie chciała i nie mogła wytłumaczyć, jak potwór zdołał wydostać się wcześniej i dlaczego jeszcze nikogo nie skrzywdził. Dlaczego po prostu znikł podczas ich spotkania w korytarzu? Dlaczego nie wyrządził krzywdy bibliotekarzom?

Bardzo dobre pytanie, na które odpowiedzi nikt z nas nie zna. Ja mam jednak przypuszczenie, że sprowadza się to do prostego mechanizmu dominującego w maasversum – Imparatywu Narracyjnego.

Dorian wychodzi z garderoby.

Nie założył jeszcze butów, a widok jego bosych stóp wydał się Celaenie czymś osobliwie intymnym.

Czyżby Celinka miała fetysz stóp? XD

Jezu, nie…

Książę proponował jej, aby skorzystała z jego prywatnej łazienki, ale odmówiła. Byłaby to kolejna nazbyt intymna rzecz.

Z jednej strony pasowałoby to do realiów średniowiecznych, z drugiej nie klei mi się to zupełnie z Celinką, która jeszcze niedawno uprawiała seks w schowku na miotły.

– Skąd to coś się wzięło?

– Nie wiem – skłamała. W myślach ujrzała królewski pierścień. Nie, z pewnością nie był to Klucz Wyrda. Żółtonoga powiedziała, że to kawałki czarnej skały, którym nie nadawano żadnych kształtów. Król mógł jednak wykorzystać Klucz, aby stworzyć pierścień. Dobrze rozumiała, dlaczego Archer i jego stronnicy jednocześnie pożądali Kluczy oraz chcieli je zniszczyć. Skoro król mógł dzięki niemu tworzyć potwory…

Jeśli miał ich więcej…

Przecież w katakumbach było wiele drzwi. Naliczyła ich ponad dwieście, wszystkie zamknięte, a zarówno Kaltain, jak i Nehemia mówiły o tym, że w ich snach pojawiają się skrzydła, łopoczące skrzydła nad Elfią Przełęczą. Co król tam wyrabiał?

Same okropne rzeczy. Nie od dziś wiadomo, że król ma monopol na czynienie zła. Jest niczym złoczyńcy z Kapitana planety, którzy niszczyli środowisko dla samego niszczenia środowiska.

Nie zrozumcie mnie źle, myślę, że to również może być pewne wyjaśnienie – czynienie zła dla samego zła. Jednak w takim wypadku trzeba jakoś wyjaśnić, jaki proces myślowy stoi za takimi decyzjami. Dorian I jest zbyt jednowymiarowy i zbyt nielogicznie skonstruowany, by traktować go jako dobrego antagonistę. Nie jest ani ciekawy, ani rozrywkowy, ani… jakikolwiek. Jest nudnym jak flaki olejem archetypem złego tyrana z pożółkłymi zębami.

If you’re evil and you know it clap your hands: 137

Dorian pyta Celinkę, skąd ta wiedziała o Chodzącej śmierci. Dziewczyna mu wyjaśnia, że już wcześniej zetknęła się z tą książką i tym razem to ona pyta księcia, skąd wzięła się jego moc.

– Opowiedz mi, skąd ją masz – szepnęła. – Opowiedz mi, dlaczego ty ją masz, a reszta świata nie. Opowiedz mi o tym, jak ją odkryłeś i na czym polega jej specyfika. Chcę poznać całą prawdę.

A dopiero co sama nie chciała opowiedzieć o swoich podejrzeniach dotyczących króla Dorianowi. Hipokrytka.

Dorian wspomina, że jego moc ujawniła się po tym, jak eksplodował po naradzie królewskiej.

– Jak wtedy, gdy powstrzymałeś mnie przed zabiciem Chaola.

Jego grdyka uniosła się, gdy przełknął z trudem ślinę.

– Jestem ci za to wdzięczna – dziewczyna ciągnęła, nie patrząc mu w oczy. – Gdybyś mnie nie zatrzymał, ja…

To, co zaszło między nią i Chaolem, oraz uczucia, jakimi go teraz darzyła, nie miały znaczenia.

Dla autorki na pewno nie, wszak Chaol nie jest fae.

Gdyby go wówczas zabiła, nie byłaby w stanie tego cofnąć. Po tym zabójstwie mogłaby stać się inną wersją tej istoty z biblioteki. Robiło jej się niedobrze na samą myśl o tym.

Ale jak to, agresja może mieć złe konsekwencje? Zabijająca Mary Sue jest nie w porządku? To dlatego autorka umieściła opis tortur na Grobie i uczyniła swoją postacią najlepszą zabójczynią w Adarlanie, która chełpiła się swoją skutecznością jeszcze w poprzednim tomie?

Aż za dobrze widzę tu też podwójne standardy, tak charakterystyczne dla Maas – zabójstwo na Chaolu sprowadziłoby Celinkę na dno, ale już morderstwa na pozostałych ludziach są spoko i bohaterka nie poświęci im nawet pojedynczej myśli.

Dorian wyjawia, że boi się utraty kontroli nad swoją mocą. Celinka pyta go, czy ktoś poza nią wie o magii, którą włada książę.

– Nie. Chaol nie wie o niczym, a Roland właśnie wyjechał z księciem Perringtonem. Jadą na kilka miesięcy do Morath, aby… Aby móc kontrolować sytuację w Eyllwe.

Z pewnością istniał jakiś związek między królem, magią, mocą Doriana i Znakami Wyrda a być może nawet ową istotą.

No shit, Sherlock. To nie tak, że Mort już ci mówił, że król chodził po podziemiach i sama wiesz, że władca ma co najmniej jeden Klucz Wyrda.

Dorian pokazuje Celince książkę z drzewem genealogicznym swojego rodu, którą ukrywał pod materacem. Okazuje się, że czarodziejowi wśród Havilliardów byli rzadkością.

– Rozumiesz? – spytał Dorian i zamknął książkę. – Nie jestem pewien, skąd wzięła się moja moc.

Nadal przyglądał się jej czujnie. Celaena spojrzała mu w oczy i rzekła cicho:

– Dziesięć lat temu wielu ludzi, których… których kochałam, zostało straconych za to, że władali magią. – W jej oczach pojawił się ból oraz poczucie winy, ale mimo to kontynuowała: – Zapewne zrozumiesz więc, gdy ci powiem, że nie chcę, aby ktokolwiek inny zginął z tego powodu, nawet syn króla, który skazał tych ludzi na śmierć.

Celinka zachowująca się jak empatyczna osoba to tak rzadki widok, że aż postanowiłam się z wami nim podzielić.

– Przykro mi – rzekł cicho Dorian. – Co teraz poczniemy?

– Pora na potężny obiad, odwiedziny u uzdrowiciela oraz kąpiel. W tej kolejności.

I rozumiem, że żaden uzdrowiciel nie zdziwi się obrażeniami Celinki oraz stanem Doriana. Ja bym raczej na waszym miejscu porządnie się wykąpała i trzymała gębę na kłódkę. Nie każcie biednemu Imparatywowi Narracyjnemu brać nadgodzin i dalej bronić waszych tyłków.

W tym momencie rozdział się kończy. Co mogę wam powiedzieć? Myślę, że ta część doskonale pokazała, czemu zdecydowałyśmy się z Ciemną Gwiazdą wprowadzić nową kategorię. Taka ilość przeskoków nie tylko jest zbędna, jest wręcz szkodliwa dla akcji. Nie rozumiem, czemu autorka uznała, że skakanie między perspektywami to dobry pomysł. Wstawki ze strony Doriana i bestii nic nie wnoszą, a obserwowanie wszystkich wydarzeń ze strony Celinki zupełnie by wystarczyło. Mierzi mnie też bardzo to tłumaczenie wszystkiego czytelnikom i powtarzanie tych samych informacji po milion razy. Mam wrażenie, jakby autorka traktowała mnie jak idiotkę, która bez jej pomocy nie zrozumie tych n i e z w y k le zawiłych intryg z Korony w mroku.

Grunt, że mam dzisiejszą analizę za sobą i mogę odpocząć. Liczę na to, że moje załamanie nerwowe było przynajmniej dla was rozrywkowe. Do zobaczenia za tydzień!

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 86

Royal pussy: 100

If you’re evil and you know it clap your hands: 137

Nowe szaty zabójczyni: 99

Światek z kart: 166

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 89

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 94

Czy na sali jest lekarz?: 16

Zbędne cięcie: 38

1 komentarz:

  1. ja jestem pod wrażeniem, że tyle rozdziałów za nami, a w kategorii "ideałów nie ma, ale..." nie wbito jeszcze setki.
    pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń