niedziela, 24 października 2021

KORONA W MROKU – ROZDZIAŁ 46

 

Celinka przybiega do grobowca i podekscytowana oświadcza Mortowi, że udało się jej rozwiązać zagadkę. Otóż okazuje się, że cały czas miała do czynienia z magicznym anagramem. Dziewczyna wchodzi do grobu i w świetle księżyca odczytuje napis:

„Jestem pierwszym”.

Nie potrzebowała więcej dowodów. Natrafiła na pierwszy Klucz Wyrda spośród trzech.

Gratki, szkoda tylko, że emocje towarzyszące tej scenie są zerowe.

Uniosła drżące palce i dotknęła błękitnego klejnotu w samym środku korony. Jeśli to rzeczywiście był Klucz Wyrda, to co ona z nim pocznie? Czy będzie zmuszona go zniszczyć?

To w sumie są dobre pytania. Może trzeba było jednak nie zabijać Żółtonogiej? Teraz bez wiedzy wiedźmy Celinka jest pozostawiona sama sobie.

Klejnot w koronie mienił się w blasku księżyca. Celaena pchnęła go delikatnie z jednej strony. Nie poruszył się.

Podeszła bliżej i pchnęła mocniej. Tym razem wsunęła paznokieć w szczelinę między klejnotem a kamiennym obramowaniem i brylant przesunął się w bok, odsłaniając płytkie, puste miejsce wielkości monety.

Celaena zajrzała do środka, ale w blasku księżyca widziała jedynie szary kamień. Wetknęła do środka palec, macając i drapiąc, ale nie znalazła tam niczego.

Cofam swoje słowa, jednak nie ma czego gratulować. Okazuje się bowiem, że Klucz już dawno zabrał Dorian I.

– Miał zaledwie dwadzieścia lat, gdy go odnalazł – rzekł cicho Mort. – Był dziwnym, wojowniczym młodzieńcem. Bez przerwy włóczył się po zapomnianych miejscach i czytał książki, po które nikt nie powinien sięgać, nie mówiąc już o kimś w jego wieku. Choć – dodał po chwili – bardzo przypomina inną znaną mi osobę.

Po pierwsze – Morcie, nie porównuj króla do Celinki, to obraza.

Po drugie – dużo chętniej przeczytałabym historię o „dziwnym, wojowniczym młodzieńcu”, który przez przypadek odnajduje wielkie źródło mocy i zaczyna podbijać resztę państw, zatracając przy tym swoje człowieczeństwo. Taka opowieść miałaby wiele potencjału w porównaniu z historią o zabójczym płatku śniegu.

– I tak się dziwnie złożyło, że zapomniałeś powiedzieć mi o tym wszystkim?

– Nie wiedziałem, co zabrał. Dopiero, gdy odczytałaś zagadkę, zacząłem mieć podejrzenia.

Całe szczęście, że Morta wykonano z brązu. W przeciwnym razie zabójczyni roztrzaskałaby mu twarz.

Halo, policja? Proszę przyjehać do Erilei: 87

Mam nadzieję, że skręciłabyś przy tym rękę, wredna prukwo.

– Czy masz jakieś podejrzenia, co mógł z tym czymś zrobić? – spytała Celaena i wsunęła klejnot na miejsce, walcząc z narastającym przerażeniem.

No pomyśl Celinko, do czego moc mogła być królowi potrzebna, skoro zaczął podbijać inne państwa i magia z kontynentu NAGLE zniknęła, hmmmm.

– A skąd mam to wiedzieć? Nigdy ze mną nie rozmawiał, choć przyznam, że sam jakoś nie zniżyłem się do tego, aby rozpocząć rozmowę.

To w takim razie czemu zniżyłeś się do rozmowy z Celinką? Aaaa, pewnie Elena ci kazała, nie było pytania. Chociaż też siara, że Mort musi służyć królowej, ja na jego miejsce odmówiłabym współpracy.

– W jaki sposób odnalazł pierwszy? – spytała dziewczyna, odchodząc od marmurowej rzeźby.

– Tak jak ty, choć szybciej. Stąd myślę, że jest mądrzejszy od ciebie.

 


– Myślisz, że ma pozostałe? – Wpatrywała się w skarb usypany pod ścianą oraz Damaris na piedestale.

To Celinka odniosła Damaris do grobowca? Nie pamiętam takiego fragmentu, ale ok., może stało się to za kulisami.

Dlaczego nie wziął tego miecza, który stanowił najcenniejsze dziedzictwo jego domu?

W pierwszej części było wspomniane, że Dorian I miał swój miecz, Nohtung, więc przypuszczam, że chciał po prostu stworzyć własną legendę bez opierania się o osiągnięcia przodków. Niemniej kwestia dziedziczenia bronii jest dla mnie ciekawa. Ciemna Gwiazdo, czy w średniowieczu istniał taki zwyczaj, że ojciec przekazywał synowi broń po dziadku lub jeszcze dawniejszym przodku? Czy może raczej każdy miał swój unikalny oręż i wojowników chowano wraz z ich mieczami?

Przyznam szczerze, że nie spotkałam się z czymś takim poza dziełami fantasy (gdzie było wprowadzone, by podkreślić odmienne cechy rodów), ale może to wynika z mojej niewiedzy.

– Nie sądzisz, że gdyby miał wszystkie trzy, byłoby już po nas?

– A więc uważasz, że nie ma wszystkich Kluczy? – zapytała. Pomimo chłodu zaczynała się pocić.

– Cóż, Brannon powiedział mi raz, że ktoś, kto włada wszystkimi trzema, zapanuje nad Bramą Wyrda. Możemy chyba założyć, że gdyby obecnie panujący władca miał całą trójkę, spróbowałby podbić inny wymiar lub ściągnąć zeń zniewolone istoty, aby podporządkować sobie resztę naszego świata.

A ten fragment z obszernymi wyjaśnieniami znów pojawił się dlatego, że autorka ma bardzo złe zdanie o inteligencji swoich czytelników i musi im wszystko wyłożyć jednoznaczną ekspozycją.

– Wyrdzie, uchowaj nas przed takim losem.

– Wyrdzie? – Mort zaśmiał się. – Zanosisz modły do niewłaściwej instancji. Jeśli król kontroluje Wyrda, będziesz musiała poszukać innego sposobu na zbawienie. Magia znikła w chwili, gdy władca rozpoczął swój podbój. Myślisz, że to zbieg okoliczności?

Tak, to też trzeba było uwypuklić, bo nikt niczego by się nie domyślił.

– Wszelka magia – dodała dziewczyna. – Z wyjątkiem tej, którą sam włada.

On oraz Dorian.

 


Zabójczyni zaklęła, a potem spytała:

– Uważasz więc, że może posiadać również trzeci Klucz Wyrda?

No przecież przed chwilą Mort powiedział ci, że gdyby król miał wszystkie klucze, to pewnie już dawno podbiłby cały ten świat. Nie słuchałaś go czy znowu autorka stwierdziła, że musi nam tłumaczyć wszystko po pięćset razy?

– Nie wydaje mi się, aby ktokolwiek mógł wyeliminować całą magię, mając tylko jeden z nich, choć mogę się mylić. Nikt tak naprawdę nie wie, do czego są zdolne.

Tak, łącznie z samą Maas, bo po co opracować system magiczny, jak można wrzucić po prostu słowa, że nic w sumie nie wiadomo.

Światek z kart: 168

– Na bogów… To dlatego Elena chciała, żebym się uczyła.

Czego się niby miałaś uczyć? Jak mordować ludzi na zlecenie tyrana, będąc jego Obrończynią?

I co mam teraz począć? Szukać ostatniego z Kluczy? Wykraść mu te dwa, którymi już zawładnął?

Myślę, że jest to jakiś pomysł. Na pewno lepszy niż kolejne eskapady po podziemiach. Jeśli w kolejnym tomie też będzie nas to czekało, to ja będę strajkować.

„Nehemia… Nehemio, ty na pewno o wszystkim wiedziałaś. Z pewnością miałaś plan. Co zamierzałaś począć?”.

Tak, bo Nehemia zawsze wszystko najlepiej wiedziała i była Mesjaszem.

Dobrze znana Celaenie przepaść w głębi jej duszy zaczęła się poszerzać. Znów poczuła pusty, nieukojony ból. Wiedziała, że nigdy się nie skończy.

Nigdy, czyli do momentu, kiedy pojawi się ostateczny truloff i Celinka znów będzie myślała tylko o serduszkowaniu.

Gdyby bogowie naprawdę słuchali modlitw śmiertelników, oddałaby własne życie za życie Nehemii. Nie miałaby żadnych trudności z podjęciem takiej decyzji. Świat nie potrzebował zabójczyni z zajęczym sercem. Potrzebował kogoś takiego jak Nehemia.

Nie, potrzebował jakiś normalnych, racjonalnie myślących ludzi, którzy zamiast filozoficznego pierdololo realizowaliby skuteczny ruch oporu, a nie tę bandę clownów, których Celinka niemal pokonała solo, bo byli na tyle mądrzy, żeby porwać jej kochanka.

Sęk w tym, że nie było już bogów, z którymi można by się układać. Nie miała komu zaoferować swej duszy w zamian za inną. Nie było sposobu, aby znów porozmawiać z księżniczką i usłyszeć jej głos.

Dlaczego już ich nie było? Bogowie poginęli? Czy nagle się zmienili? A może w maasversum bogowie mają kadencję i się wymieniają co tysiąc lat? To zabawne, że mamy co chwila wyjaśnienia dotyczące oczywistych kwestii, ale już o religii w tym świecie nie wiemy prawie nic.

Światek z kart: 169

Po chwili Celinka sobie uświadamia, że może jednak jest sposób na spotkanie się z kimś pomimo braku pomocy bogów, wszak Cain zdołał przywołać ridderaka z innego wymiaru. Dlatego też Celinka wspaniałomyślnie stwierdza, że walić jej brak doświadczenia w posługiwaniu się Znakami Wyrda i zagrożenia z tym związane – musi wezwać Nehemię.

Były jeszcze inne rzeczy, które musiała powiedzieć Nehemii. Były słowa, które musiała z siebie wyrzucić, i prawdy, które należało wyznać. Musiała się pożegnać, tak jak należało.

Jak się domyślacie, wezwanie Nehemii z innego świata jest moim zdaniem głupim działaniem, ale nadaje Celince pewnego ludzkiego rysu. Tak, zabójczyni zachowuje się egoistycznie i nieostrożnie, ale przypuszczam, że wielu ludzi postąpiłoby na jej miejscu podobnie, gdyby chociaż na kilka sekund mogli znowu porozmawiać z bliskim zmarłym.

Znów zdjęła Damaris z piedestału.

Po co jej znowu ten miecz?

– Mort, jak długo twoim zdaniem portal pozostaje otwarty?

– Natychmiast przestań myśleć o tym, co ci właśnie przyszło do głowy. Natychmiast!

Oczywiście jednak Celinka ignoruje kołatkę i zaczyna rozmyślać, czego będzie potrzebowała do zrealizowania swojego zamiaru.

Potrzebowała „Chodzącej śmierci”, jeszcze jednego sztyletu bądź dwóch, kilku świec oraz przestrzeni, o wiele większej niż we wnętrzu grobowca. Rysunki sporządzone przez Caina zajęły sporo miejsca. W sieci sekretnych tuneli jedno piętro wyżej znajdował się długi korytarz z serią drzwi, których nigdy nie ośmieliła się otworzyć. Korytarz był szeroki, a sufit wysoki. Wystarczyło miejsca, aby przygotować zaklęcie.

Aby otworzyć portal prowadzący do Innego Świata.

Tak, domyśliliśmy się.

Przeskok do Doriana.

Dorian wiedział, że śni. Stał w starożytnej, kamiennej komnacie przed obliczem wysokiego wojownika w koronie, która wydawała mu się znajoma. Tym, co nim wstrząsnęło, były jednak oczy mężczyzny – szafirowe, błyszczące, dokładnie takie jak jego własne.

 


Nowe szaty zabójczyni: 100

Tajemniczy wojownik o szafirowych oczach oznajmia Dorianowi, że ten musi się obudzić. Książę jest słusznie skołowany.

– Ponieważ lada moment pokonana zostanie granica, której przekroczyć nie wolno. W niebezpieczeństwie znajdzie się zarówno cały zamek, jak i życie twojej przyjaciółki.

Mam małe pytanko – gdzie był Gavin (gdyż już za moment dowiemy się, że to właśnie on), kiedy trzeba było ostrzec o niebezpieczeństwie czychającym na Nehemię? Albo jego żonka, Elena? Skoro tak im zależy na powstrzymaniu króla, to czemu dopuścili do utraty Nehemii, która była ponoć taka ważna w ich misji? Nie dziwię się, że wielu ludzi irytuje wątek księżniczki, bo z tej perspektywy to wygląda tak, jakby Nehemia służyła w całej fabule tylko do tego, by spektakularnie zginąć i zmotywować Celinkę do ruszenia dupy. Jest to strasznie przedmiotowe podejście do własnych postaci i naprawdę dziwi mnie, że Maas zdecydowała się na podobne rozwiązanie. Podobnie zresztą jak w przypadku Sama, który na obecnym etapie służy jedynie za czynnik do głębokich rozmów Celinki z truloffami o utraconej miłości.

Światek z kart: 170

– O czym mówisz? Kim jesteś? – spytał.

– Nie marnuj czasu na bezcelowe pytania! – warknął władca. Nie było wątpliwości, że nie zwykł przebierać w słowach. – Musisz udać się do jej komnat. Za gobelinem znajdują się ukryte drzwi. Skręć w trzeci korytarz po prawej. Pospiesz się, książę, albo stracisz ją na zawsze.

Dorian nie zastanawiał się ani chwili nad tym, co ma robić. Odepchnął świadomość, że właśnie przemówił do niego Gavin, pierwszy król Adarlanu.

Zazdroszczę postaciom Szklanego tronu, że z taką łatwością przyjmują do wiadomości, iż właśnie obcowały z duchami albo innymi magicznymi stworzeniami, skoro w Erilei od lat nie ma magii. Ja na miejscu Doriana pewnie bym miała milion pytań. Albo bym się bała. Albo bym uznała, że służba dodała mi czegoś do herbatki.

Złapał ubranie, miecz i wypadł z komnaty.

I na tym rozdział się kończy. Jak zawsze był bardzo treściwy. To nie tak, że można by upchnąć go w jednym fragmencie i przejść do dalszej akcji. Ciężko mi uwierzyć, że zmierzamy do punktu kulminacyjnego powieści, bo ja nie czuję żadnych emocji.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 87

Royal pussy: 100

If you’re evil and you know it clap your hands: 139

Nowe szaty zabójczyni: 100

Światek z kart: 170

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 89

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 94

Czy na sali jest lekarz?: 16

Zbędne cięcie: 38

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz