niedziela, 14 listopada 2021

KORONA W MROKU – ROZDZIAŁ 50

 

Zdawała sobie sprawę z przemiany, gdyż bolało ją jak diabli. Przeszył ją oślepiający ból, gdy rysy jej twarzy pokonały krępującą je barierę i uwolniły się.

Przepraszam, ale to od razu skojarzyło mi się z Maską i jakie tam rzeczy odwalały się z twarzą Jima Carry’ego.

 


Magia, dzika i nieubłagana, wystrzeliła z niej, uderzyła w bestię i wyrzuciła ją w powietrze. Płomienie… Wiele lat temu jej moc zawsze objawiała się w formie ognia.

Co, myśleliście, że główna bohaterka nie będzie miała mocy magicznej? Pffff, przecież bycie super wojowniczką i ulubienicą Imperatywu Narracyjnego to za mało, trzeba jeszcze umieć szczelać płomieniami.

Ideałów nie ma, ale jest Cealena: 97

Widziała i czuła wszystko. Jej wyostrzone zmysły odbierały bodźce ze wszystkich stron jednocześnie i przekazywały jej, że ten świat to złe miejsce i musi jak najszybciej się z niego wydostać.

Chyba nie potrzeba super mocy, żeby dostrzec, iż ów wymiar nie jest zbyt fajny.

Zabójczyni uniosła Damaris i wyryczała wyzwanie. Z otaczającej ją mgły dobiegły podobne odgłosy. Demony przyjmowały wyzwanie, a wśród nich ten, który znajdował się przed nią.

 


To musiała je specjalnie wyzwać? Nie mogła po prostu zaatakować, żeby demony były bardziej zaskoczone? Czy zrobiła to po to, żeby żaden z nich nie próbował skrzywdzić Chaola i Strzały?

Spojrzała na Chaola, nadal klęczącego nad Strzałą, i odsłoniła kły, które zabłysły w szarym świetle. Kapitan wpatrywał się w nią. Wyczuwała jego przerażenie i nabożny podziw.

My z Ciemną Gwiazdą musimy być na poziomie tych demonów, skoro nie wielbimy Celinki jak reszta pozytywnych bohaterów Szklanego tronu.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 98

Czuła zapach jego krwi, tak bardzo ludzki i zwyczajny. Magia znów w niej wezbrała. Było jej coraz więcej – niepowstrzymanej, starożytnej, płonącej.

Było jej nieskończenie wiele, ponieważ Maas nie potrafi zbalansować swoich postaci i jak daje im jakieś umiejętności, to muszą być one wyolbrzymione do cna.

– Uciekaj – warknęła. Była to bardziej prośba niż polecenie, gdyż magia była żywą istotą i pragnęła się teraz wydostać.

Celinka zaczyna bić się z demonem, celując w niego ze swoich błękitnych płomieni (wiadomo, czerwone są zbyt mainstreamowe, to trzeba było dać niebieskie). Stwór jednak zręcznie unika jej ciosów.

Demon był zbyt mądry i zbyt szybki. Co więcej, pomimo długich, chudych kończyn był również o wiele za silny. Jeśli zbliżały się inne… Jeśli więcej podobnych mu istot przedrze się przez portal…

*bierze megafon*

HALO, ZAPRASZAMY WSZYSTKIE DEMONY W OKOLICY!

Celinka wykorzystuje swój odporny na magię miecz, by użyć go jako przewodnika do swojej magii. Wbijając klingę w ziemię, powoduje pęknięcie podłoża. Demon rozsądnie stwierdza, że nie ma ochoty na dalszą walkę i się zwija. No cóż, przynajmniej Celinka musiała użyć sprytu, by z nim wygrać. Miło widzieć, że przynajmniej czasami spotyka się z rywalami, którzy sprawiają jej realne problemy.

Wyrwała Damaris z popękanej ziemi. Wiedziała, że musi się stąd wydostać, najszybciej jak się da. Zanim zdołała choćby drgnąć, magia zafalowała tak gwałtownie, że opadła na kolana. Oślepił ją ból i niespodziewanie powróciła do swego niezdarnego, delikatnego ciała śmiertelnika.

Ale… dlaczego? Wykorzystała za dużo swojej mocy i dlatego nagle powróciła do ludzkiego ciała? Czy to tak działa, że jak Fae się wysilą, to ich ciała stają się nagle jak u ludzi? Cóż, zapamiętajmy na razie ten szczegół i zobaczmy, czy w kolejnych częściach się on pojawi.

Chaol wciąga wyczerpaną Celinkę z powrotem do zamku i… tak, następuje przeskok. Na Doriana. Zbędny, bo niczego nowego się z niego nie dowiadujemy. We fragmencie widać jedynie, że Chaol stara się nie dotykać Celinki oraz błaga ją, by zamknęła portal, zanim przyjdą nowe demony.

Zbędne cięcie: 43

– Nie mam już mocy. Nie mam czym zamknąć przejścia – szepnęła Celaena, krzywiąc się. Potem spojrzała na księcia. – Ale ty masz.

I znowu mamy przeskok, teraz na Celinkę. To po kij wracaliśmy się przed chwilą do Doriana? Żeby jeszcze podenerwować analizatorki przed zakończeniem tej części?

Zbędne cięcie: 44

– Pomóż mi – szepnęła do księcia. Czuła, że jej moc zaczyna powracać.

No to co mówiłaś, że już nie masz mocy? O co ci w ogóle chodziło? Tak bardzo chciałaś wyjawić Chaolowi moc Doriana?

Dorian nie spojrzał na Chaola, tylko podszedł o krok.

– Co mam zrobić?

– Potrzebuję twej krwi. Z resztą sobie poradzę. Taką mam przynajmniej nadzieję.

Kapitan chciał się sprzeciwić, ale Celaena obdarzyła go słabym, gorzkim uśmiechem.

– Nie martw się. Chodzi mi tylko o małe nacięcie.

Wcale nie dziwię się, że Chaol się martwi. Celinka próbowała zabić zarówno jego, jak i Doriana. Też bym jej nie ufała.

Chaol pyta Celinkę, skąd ta nauczyła się otwierać portale. Ta odpowiada, że znalazła do tego odpowiednią książkę i zrobiła to, by pomówić z Nehemią.

Zapadła cisza pełna przestrachu, ale też zrozumienia.

Ja na miejscu Chaola i Doriana bym się srogo wkurzyła, ale wiadomo przecież, że nikomu nie wolno krytykować Celinki, bo przecież bycie w żałobie usprawiedliwia każde złe/egoistyczne zachowanie.

– I chyba… chyba zniekształciłam jakiś symbol – dodała po chwili. Wskazała Znak Wyrda, który rozmazała podczas starcia z Archerem. – Portal otworzył się w niewłaściwym miejscu. Ale w ten sposób, przy odrobinie szczęścia, uda nam się go zamknąć.

Nie powiedziała im tylko jednego – istniało bowiem spore prawdopodobieństwo, że się nie powiedzie. W jej komnacie nie było innych ksiąg poświęconych magii, a Archer zabrał „Chodzącą śmierć”, więc pozostawał jej tylko czar zamykający, który wykorzystała na drzwiach biblioteki. O porzuceniu tego portalu otwartego lub pozostawieniu kogoś z nich, aby go strzegł, nie było mowy. Nigdy w życiu. Portal prędzej czy później sam by się zamknął, ale nie wiedziała, kiedy to nastąpi. W każdej chwili mogły z niego wyleźć kolejne demony. Musiała więc skorzystać z zaklęcia zamykającego, gdyż nie było innego wyjścia. Jak się nie uda, będzie musiała wymyślić coś innego.

To byłaby istna ironia losu – gdyby Celinka, która jest wybrańcem, przez własną głupotę ściągnęła do świata ludzi demony i w ten sposób pogorszyła sytuację jeszcze bardziej niż zrobił to Dorian I. Tak się jednak oczywiście nie stanie, ponieważ zaklęcie działa oraz portal się zamyka.

– Chodźmy – polecił Chaol i podniósł Strzałę, która zaskomlała z bólu i warknęła ostrzegawczo.

A ty się zamknij, Strzało, bo przez ciebie Celinka i Chaol prawie zginęli.

– Myślę, że wszyscy zasłużyliśmy sobie na drinka – powiedział cicho książę.

To my z Ciemną Gwiazdą po analizie tego tomu.

Gdyby nie pandemia, trzasnęłabym jakieś mojito.

Celaena jednakże patrzyła tylko na korytarz, w którym zniknął Archer. Czy to naprawdę wydarzyło się zaledwie kilka minut temu? Miała wrażenie, że upłynęła wieczność. Ale skoro uciekł przed chwilą…

Rytm oddychania prysł. Znała jedną jedyną drogę ucieczki z zamku i była pewna, że Finn podążył właśnie nią. Najpierw zabił Nehemię, a potem porwał księgę i porzucił ich na pastwę tej bestii… Wyczerpanie znikło, a zastąpiła ją znajoma wściekłość, która spalała to, co stało na jej drodze. Archer zniszczył wszystko, co kochała.

Nie, nie wszystko. Owszem, śmierć Nehemii to jego sprawka, ale śmierć rodziców Celinki i Sama, pobyt w Endovier czy próba morderstwa Chaola nie były jego winą. Rozumiem wściekłość Celinki i pragnienie odwetu, ale mogłaby przestać tak ciągle wyolbrzymiać rolę Archera w swoim życiu, bo naprawdę nie zrobił w nim AŻ tyle złego.

Pomimo wyczerpania Celinka postanawia dogonić Archera i dokończyć robotę. Chaol próbuje ją zatrzymać, ale zabójczyni oczywiście go ignoruje. Po czym rozdział się kończy. Może trudno w to uwierzyć, ale to jedna z części finałowych tej książki. Walka z demonem i zdrada Archera mogłyby może wzbudzać jakieś emocje, gdyby były szerzej i lepiej opisane, a tak to tylko odliczamy rozdziały do końca Korony w mroku. Jestem już znużona tym tomem. Mam jedynie nadzieję, że nie odbije się to na jakości analizy, bo naprawdę próbujemy z Ciemną Gwiazdą wyciągnąć z tych rozdziałów, ile tylko się da.

To jest naprawdę przykre, że walki z finałowym bossem w dziele fantastycznej są najnudniejszą częścią książki.

Biorąc pod uwagę, że ten epizod w podziemiach to punkt kulminacyjny całego drugiego tomu, jestem srogo rozczarowana. Jest on fatalnie podbudowany, nic go nie zapowiada, wydaje się włożony do fabuły zupełnie znienacka i przez to brakuje w nim takiego poczucia ostateczności. Że oto zbliżamy się do końca drugiej części i dzieje się to, na co czekaliśmy. W Szklanym tronie od początku mogliśmy się domyślić, że tym punktem kulminacyjnym będzie pojedynek między najlepszymi kandydatami do roli Obrońcy. Jaki on był, sami wiecie, ale przynajmniej widzieliśmy, co do niego prowadziło i co go poprzedzało. Mogliśmy czuć m i n i m u m emocji, bo Celinka rzeczywiście prawie wyzionęła ducha. W wypadku tej części zagrożenia nie czuć. Archer, nawet jeśli szkolony przez zabójców, nie może równać się z zawodową morderczynią. Walka z demonem trwa przez moment i do tego Celinka przemienia się w fae oraz szczela płomieniami, więc również nic jej nie grozi. Wszystko dzieje się szybko i jedyną rzeczą, którą można uznać za plus, jest zwrot akcji ze złym Archerem. Poza tym jednak wszystkie elementy – a w szczególności lokalizacja – finału są moim zdaniem bardzo słabe i nie budzą żadnych silniejszych emocji.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 89

Royal pussy: 100

If you’re evil and you know it clap your hands: 140

Nowe szaty zabójczyni: 101

Światek z kart: 171

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 89

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 98

Czy na sali jest lekarz?: 16

Zbędne cięcie: 44

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz