niedziela, 30 stycznia 2022

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 7

Witajcie, moi drodzy. Zgadnijcie, co nas dzisiaj czeka. Kolejny rozdział o długości niecałych trzech stron z udziałem Celinki i Rowana. Jak widać w tym tomie zamiast ciągłych przeskoków, Maas zdecydowała się na pisanie króciutkich zapychaczy. Sama nie wiem, co jest gorsze.

Wracamy do bohaterów w tym samym momencie, w jakim zostawiliśmy ich uprzednio.

Podczas pierwszej nocy nikt nie zbliżył się do Celaeny oraz Rowana. Fae ani słowem nie skomentował pojawienia się elfów, nie zaproponował również dziewczynie ani płaszcza, ani jakiegokolwiek okrycia, które mogłoby ją ochronić przed chłodem nocy.

Oczywiście, że nie zaproponował. Bycie uprzejmym jest dla słabych nieśmiertelników, nie dla wiecznych, zajebistych Fae.

Po nieprzyjemnej nocy Celinka i Rowan ruszają dalej. Mijani przez nich ludzie wydają się wyraźnie przestraszeni obecnością mężczyzny, schodzą mu z drogi, niektórzy nawet modlą się o łaskę.

Dziewczyna sądziła zawsze, że Fae żyją w pokojowych stosunkach z ludźmi zamieszkującymi Wendlyn, i doszła do wniosku, że to sam Rowan wzbudza ich lęk. Jego tatuaż w niczym nie pomagał. Zastanawiała się, czy nie zapytać go o znaczenie tych słów, ale to oznaczałoby rozmowę.

To zaś oznaczałoby, że autorka musi się wysilić i napisać dialogi, a nie czuła się w humorze, by budować rozsądnie dynamikę między postaciami. Zbyt zajęta była obmyślaniem kolejnych opisów pięknego Aediona i Cel…, Manon, oczywiście.

Rozmowa z kolei budowała jakąś więź, a ona miała już dosyć przyjaciół. Miała dość tego, że giną.

W przeciągu dwóch tomów zginęła jedynie Nehemia i to dosłownie na swoje życzenie. Nie mówię, że trup powinien ścielić się gęsto jak w Grze o tron, ale jeśli autorka chce, byśmy poczuli ciężar stawki, to może wypadałoby podkręcić trochę atmosferę. I nie, mordowanie randomowych śpiewaczek oraz niewolników się nie liczy.

Już wolę liczbę trupów z sagi Martina. Tam naprawdę większość zgonów postaci była przemyślana i wynikała z jakiś wydarzeń, działań bohaterów i tym podobnych, a nie jak u Maas „bo tak”.

Nie odezwała się więc ani słowem przez cały dzień.

 


Fascynujące, doprawdy.

Podczas trzeciego noclegu dziewczyna pogodziła się z tym, że nie będzie ognia. Pogodziła się z chłodem, twardymi korzeniami oraz głodem, którego w żaden sposób nie mogła złagodzić, jedząc chleb i ser. Ból stawał się dla niej kojący. Nie przynosił ulgi, ale odwodził ją od rozmyślań. Cieszyła się z niego. Wiedziała, że sobie na niego zasłużyła.

Po wielu akcjach, jakie Celinka odwaliła, muszę się zgodzić, że dla odmiany to ona zasłużyła na trochę bólu i wynikającej z niego pokory. Nie po to jednak przywołałam ten cytat, ale po to, by ponownie pokazać, jaki „cudowny” wpływ na Celinkę miało poświęcenie jej przyjaciółki. Rzeczywiście, w podobnym stanie protagonistka idealnie nadaje się do odzyskania tronu Tarasu i obalenia Doriana I.

Po kilku dniach podróży Celince i Rowanowi udaje się powrócić do namiastka cywilizacji.

Najpierw wyczuła dym, a potem ujrzała światła, bynajmniej nie ognie obozowe, ale światła z okien twierdzy stojącej wśród drzew porastających stok górski.

Celinka dostrzega runiczne głazy otaczające zewsząd twierdzę i szybko dochodzi do wniosku, że muszą pełnić rolę alarmującą o obecności przybyszów.

Oznaczało to, że troje strażników na każdej z trzech wież, sześcioro na murze i troje przy drewnianych bramach wiedziało już o ich nadejściu. Mężczyźni i kobiety w lekkich skórzanych zbrojach, uzbrojeni w miecze, sztylety i łuki, przyglądali im się bacznie.

– Chyba wolę pozostać w lesie – powiedziała.

Były to jej pierwsze słowa tego dnia. Rowan ją zignorował.

Kto by się spodziewał.

Nie podniósł nawet ręki, aby przywitać się z wartownikami.

Kto by się spodziewał.

Musiał dobrze znać to miejsce, skoro nie chciało mu się nawet nikogo pozdrowić.

Musiał być bucem. Ja również dobrze znam swój dom rodzinny, ale jak do niego wchodzę, to zawsze witam się z pozostałymi. To się nazywa „kultura”.

Celinka stwierdza, że zamek jest posterunkiem granicznym między światem Fae i ludzi.

Strażnicy salutowali Rowanowi, który nawet na nich nie spojrzał.

Kto by się spodziewał.

Wszyscy nosili kaptury maskujące ich twarze. Czyżby byli Fae? Wojownik nie odezwał się do niej przez większość podróży – była dla niego równie obojętna jak wyschnięte łajno na środku traktu – ale gdyby zatrzymali się wśród Fae, być może musiałaby odpowiadać na ich pytania.

Może przynajmniej oni wykazaliby minimalne zainteresowanie jej przybyciem. To w sumie zabawne, że jedynej osobie, której wolno bezkarnie olewać Mary Sue, jest jej (przyszły) partner.

Przyglądała się szczegółom, szukała słabych punktów i ewentualnych dróg ucieczki.

Doceniam, że Celinka ma resztki skrytobójczych instynktów.

Stajenni przejmują od bohaterów rumaki, po czym Rowan prowadzi Celinkę do środka. Tam zaś czeka na nią, a jakże, Maeve.

A potem usłyszała słowa, których się obawiała od dziesięciu lat:

– Witaj, Aelin Galathynius.

Jak rozwija się dalej ten dialog? Nie mam pojęcia, gdyż autorka postanowiła, że urwie w tym momencie rozdział. Tak więc z grubsza dowiedzieliśmy się dzisiaj tyle, że bohaterom udało się dojechać bez przeszkód do posterunku granicznego oraz utwierdziliśmy się w przekonaniu, że Rowan to buc. Jeśli ten rozdział nie jest zupełnym zapychaczem, który nic praktycznie nie wnosił do tej powieści, to ja nie wiem, czym on jest.

Dla pocieszenia mogę napisać, że cała rozmowa z Maeve pojawi się już w następnym rozdziale, więc nie będziecie musieli na nią długo czekać. Uważam jednakże, że najmniejszego sensu nie ma dzielenie rozdziałów w ten sposób, dlatego dam karny punkt. Skoro rozmowa i tak odbywa się już w następnym rozdziale, to czemu nie umieszczono jej w tym? To nie tak, że mieliśmy j a k ą k o l w i e k akcję w tym i potrzebujemy chwili oddechu!

Zbędne cięcie: 47

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 97

Royal pussy: 102

If you’re evil and you know it clap your hands: 145

Nowe szaty zabójczyni: 116

Światek z kart: 183

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 96

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 107

Czy na sali jest lekarz?: 18

Zbędne cięcie: 47

Moda na cytat: 3

*Wiek to tylko liczba: 2

niedziela, 23 stycznia 2022

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 6

 

Dorian Havilliard stał przed stołem śniadaniowym swego ojca.

Havilliardowie jak przystało na opkową rodzinę, także muszą schodzić na śniadanie. Ale czy powinni? Znalazłam informację, że w średniowieczu osoby o wyższym statusie, jako że nie pracowały fizycznie, to raczej ograniczały się do obiadów i kolacji. Myślę też, że w takiej sytuacji nie byłoby też czegoś takiego jak stół śniadaniowy.

 Ręce splótł z tyłu. Król przyszedł chwilę wcześniej, ale jeszcze nie kazał mu usiąść. Kiedyś książę zwróciłby mu na to uwagę, ale to, że odkrył w sobie magię, dał się wciągnąć w problemy Celaeny i ujrzał inny świat w tajnych tunelach, zmieniło praktycznie wszystko. Teraz wolał się nie wyróżniać i nie ściągać na siebie uwagi. Nie chciał, aby ojciec przyglądał mu się zbyt bacznie. Stał więc przed stołem i czekał.

Ja rozumiem obawy Doriana, ale i tak się wyróżnia, jako że jest synem króla. To nie tak, że jak zacznie milczeć, to władca nagle zapomni, że spłodził dwóch prawowitych potomków. Wydaje mi się, że tylko osiągnie tym efekt odwrotny, bo ojciec zauważy, że zachowuje się nienaturalnie.

Król Adarlanu uporał się ze swą pieczenią i napił się z krwistoczerwonego kielicha.

– Cichy dziś jesteś, książę – rzekł i sięgnął po talerz z wędzoną rybą.

I jeszcze je pełny posiłek! Jeszcze rozumiałabym, jakby była to drobna zagryzka, bo wtedy faktycznie można było takie jeść. I wtedy nie bolałaby mnie tłustość tej kuchni.

– Czekałem, aż się do mnie odezwiesz, ojcze.

Ciemne niczym noc oczy władcy skupiły się na młodzieńcu.

– To do ciebie niepodobne.

A nie mówiłam!

Dorian napiął mięśnie. Tylko Chaol i Celaena wiedzieli o jego magicznym talencie, ale Chaol wyparł się wiedzy na ten temat tak przekonująco, że książę nawet nie próbował mu niczego tłumaczyć. Zresztą w zamku roiło się od szpiegów i intrygantów, którzy byliby gotowi wykorzystać każdą informację, aby poprawić swój status. Byliby gotowi nawet wydać następcę tronu. Któż mógł wiedzieć, czy nikt nie widział go na korytarzach lub w bibliotece. A może ktoś natrafił na stosy książek ukryte w pokoju Celaeny. Dorian przeniósł je do grobowca, który odwiedzał co noc. Nie szukał tam bynajmniej odpowiedzi na prześladujące go pytania, ale chciał po prostu przez całą godzinę cieszyć się niezmąconą ciszą.

Nie martw się bąbelku, jeśli Nehemii i Celince udało się przez tyle czasu bawić się w konspirę oraz magię, to tobą też nie będą się przejmować. W końcu mieszkańcy pałacu to takie kukły bez życia, że nie robią nawet minimum, bym się nimi choć trochę przejmowała.

Ojciec wrócił do jedzenia. Dorian zaledwie kilka razy odwiedził prywatne komnaty króla, które, wraz z biblioteką, jadalnią i salą narad, mogłyby być posiadłością samą w sobie.

Biorąc pod uwagę, że nie są w najlepszym kontakcie, to jakoś mnie ta informacja nie dziwi. W końcu to była prywatna część, a przypominam, że w średniowieczu rodzice, szczególnie warstw wyższych, nie troszczyli się aż tak o swoje dzieci jak dziś. Nie musieli mieć blisko siebie jego pokoju, szczególnie jeśli mieli jakąś przydzieloną służbę do wymieniania pieluch kaszojadowi. 

Zajmowały całe skrzydło szklanego zamku, przeciwległe do tego, w którym rezydowała jego matka. Rodzice nigdy nie dzielili łoża, a książę nie chciał poznawać żadnych szczegółów tej sprawy.

Jeżeli tak niby cały dwór plotkował, to czemu Dorian nie ma o tym szczegółowego pojęcia? Wydaje mi się, że na taki temat każdy by gadał. Szczególnie, że nie składali ślubów czystości i mają potomków. Śluby osób wysoko postawionych rzadko kiedy były z miłości, więc dla mnie to dobry dowód na impotencję Doriana seniora czy zdrady królowej.

Przy okazji autorka miałaby kolejny argument, żeby ośmieszyć króla w naszych oczach, bo wiecie, impotent i rogacz w jednym? K O M E D I A.

Odkrył, że ojciec się mu przygląda. Promienie słońca, przebijające się przez krzywizny szklanych ścian, sprawiały, że wszystkie blizny i szramy na królewskiej twarzy wydawały się jeszcze bardziej okropne.

A jakoś blizny Celinki cię nie brzydziły, tylko ją podziwiałeś, że tyle przecierpiała.

– Masz dziś dotrzymać towarzystwa Aedionowi Ashryverowi.

Dorian ukrył niechęć najlepiej, jak umiał.

– Czy mogę wiedzieć dlaczego?

Bo jesteś księciem, który nic nie robi?

– Generał Ashryver nie przyprowadził swych ludzi. Wygląda na to, że przed przybyciem Zguby będzie miał trochę czasu. Dobrze by było, gdybyście się lepiej poznali, tym bardziej że ostatnio dobierasz sobie dość poślednich znajomych.

Magia księcia, zimna i przepełniona furią, wspinała się powoli po kręgosłupie.

W sensie, że do dupy?

Chyba raczej z dupy, bo wspinała się, czyli szła do góry. Ale skojarzenie trafne.

– Z całym szacunkiem, ojcze, ale muszę się przygotować do dwóch spotkań i…

– Ta kwestia nie podlega dyskusji. – Ojciec nie przerywał jedzenia. – Generał Ashryver został powiadomiony. Spotkacie się przed twoimi komnatami po południu.

Trochę to mi się kojarzy z kłótnią rodzica z małym dzieckiem, gdy ten pierwszy nie chce się zgodzić na kupno zabawki.

Dorian wiedział, że powinien zachować milczenie, ale wyrwało mu się:

– Dlaczego tolerujesz Aediona? Dlaczego pozwoliłeś mu żyć? Dlaczego mianowałeś go generałem?

Myśli te całkiem go zaprzątały od chwili jego przyjazdu.

Ojciec obdarzył go lekkim uśmiechem.

– Ponieważ furia Aediona to użyteczne ostrze, a ponadto potrafi utrzymywać ludzi w ryzach. Wiele już stracił i nie zaryzykuje kolejnej masowej rzezi swoich rodaków. Z obawy przed tym stłumił na Północy wiele niedoszłych rebelii, bo dobrze wie, że to cywile ucierpią jako pierwsi.

Dorian nie mógł uwierzyć w to, że jest synem tak wyrachowanego człowieka.

Nieee, bo wcale nie obsmarowuje swojego ojca od trzech tomów przy każdej możliwej akcji.

– Dziwi mnie to, że traktujesz generała niemalże jak jeńca, wręcz jak niewolnika. Kontrolowanie go za pomocą strachu wydaje się dość ryzykowne.

Dla mnie tam król traktuje go aż za dobrze. Jak zobaczymy, Dorian będzie miał rację co do tego, że król obdarzył zaufaniem złą osobę.

W rzeczy samej zastanawiał się, czy ojciec powiedział Aedionowi o wyprawie Celaeny do Wendlyn, krainy, z której wywodził się królewski ród generała, gdzie nadal rządzili jego kuzyni Ashryverowie.

A dlaczego miałby o tym powiedzieć? To jego sprawa, gdzie wysyła swoją Obrończynię i Aedionowi nic do tego.

Z kolei młodzieniec bez przerwy przechwalał się kolejnymi zwycięstwami nad buntownikami i zachowywał się, jakby zawładnął połową imperium. Czy w ogóle pamiętał o swoich krewnych żyjących po drugiej stronie morza?

Już pomijając fakt, że Aedion okaże się mieć zupełnie inne zamiary, to czemu by miał pamiętać? Dla mnie to ten sam poziom, jak Amerykanie łączący swoich rodaków chińskiego pochodzenia z roznoszeniem covida, bo przecież na pewno mają tam krewnych i są z nimi blisko!

– Mam własne sposoby na okiełznanie Aediona, jeśli się to okaże konieczne – rzekł król. – Na razie jego bezczelna krnąbrność mnie bawi. – Wskazał ruchem głowy drzwi. – Na pewno nie będę jednak rozbawiony, gdy się okaże, że mnie nie posłuchałeś.

Prędzej zakumplowałabym się z królem niż z Celinką i jej bandą. Mamy podobne uwagi.

I tak oto ojciec rzucił Doriana na pożarcie Wilkowi.

I znowu to pisanie wszystko wielką literą ;___;

Przeskok do spotkania Doriana z Aedionem:

Książę zaproponował Aedionowi zwiedzenie menażerii, psiarni, stajni, a nawet przeklętej biblioteki, ale generałowi zależało wyłącznie na spacerze po ogrodach. Utrzymywał, że po wieczornym obżarstwie czuje się ociężały, ale jego uśmiech wskazywał, że chodzi mu o coś innego.

Biorąc pod uwagę, że Dorian nie ma pojęcia, że Aedion okaże się tym dobrym, to czemu darzy go aż takim zaufaniem? Ja wiem, że stary go tam wysłał, ale dla mnie to czerwona flaga.

Na rozmowie również mu nie zależało. Był bowiem zbyt zaabsorbowany nuceniem sprośnych piosenek i przyglądaniem się mijanym kobietom.

If you're evil and you know it clap your hands: 145

Oczywiście, jak się przybiera pozę wroga, to musi być do bólu przerysowany w swej głupocie i sprośności!

Tak jak przewidziałam, przy sposobności Aedion pcha Doriana w krzaki róż. Niszczy to strój księcia i kaleczy jego dłonie. Nie wiem po co wszystko, chociaż zaraz Dorian będzie próbował nam to kiepsko zracjonalizować. Moim zdaniem to tylko słaby pretekst do przedstawienia nam postaci, która przewinęła się w tle w poprzednim tomie.

Nie chcąc dać generałowi powodu do zadowolenia, stłumił syk złości i wepchnął podrapane ręce w kieszenie. W tej samej chwili zza rogu wyszli gwardziści.

Wow, to oni coś jednak robią? Lepiej późno niż wcale.

– Nie mogę uwierzyć w to, że książę potrzebuje eskorty we własnym pałacu – rzekł. – Naprawdę sądzisz, że wystarczyłoby sześciu gwardzistów, by cię przede mną ochronić? Czuję się urażony!

– Dałbyś radę sześciu ludziom, tak?

Biorąc pod uwagę jakość straży w pałacu, pewnie ja ze swoimi umiejętnościami taekwondo z gimnazjum podołałabym ich szóstce. Nie musisz prężyć muskułów przed drugim facetem.

Wilk roześmiał się cicho i wzruszył ramionami. Pokryta draśnięciami i rysami rękojeść Miecza Orynthu błysnęła w słońcu.

– Chyba nie mogę ci tego zademonstrować. Nie chcę, by twój ojciec kiedyś uznał, że mam zbyt wielki temperament, by nadal być użytecznym.

Kilku strażników zaczęło szeptać między sobą, ale Dorian powiedział tylko:

– Pewnie masz rację.

Jak już przychodzi co do czego, to już wymóweczka. Ciekawe, jak mamy ci wierzyć poza tym, że pewnie jako krewny Celinki miałbyś plot armor?

A tak na serio dobrze, że nie jest tak głupi.

Aedion nie odezwał się już ani słowem aż do końca chłodnego, nieprzyjemnego spaceru. W końcu uśmiechnął się krzywo i rzekł:

– Każ komuś to obejrzeć.

Wtedy Dorian uświadomił sobie, że jego prawa ręka nadal krwawiła. Aedion już się odwrócił.

Ja rozumiem adrenalina, zdenerwowanie sytuacją, ale serio przez cały spacer ani trochę go nie bolało? Nie widział cieknącej krwi? Przecież już się wtedy uspokoili.

– Dzięki za spacer, książę – rzucił przez ramię. Jego słowa zabrzmiały jak groźba.

Aedion nigdy nie działał bez powodu. Może to on wymógł na jego ojcu, by ten zmusił Doriana do wspólnego spaceru po ogrodzie. Książę nie miał jednak pojęcia, co mogłoby nim kierować. Być może generał chciał się dowiedzieć, jakim człowiekiem jest królewski syn i czy będzie chciał wziąć udział w jego gierkach. Może zamierzał sprawdzić, czy Dorian jest jego potencjalnym sojusznikiem, czy wrogiem. Aedion, choć arogancki i bezczelny, był sprytny i przebiegły. Jego zdaniem dworskie życie stanowiło inny rodzaj bitwy.

Zgodziłabym się z tym, jakby Aedion sięgał po mniej… widowiskowe sposoby. Było zaznaczone, że straż już o tym plotkowała, a Dorian miał widoczne zranienie (chociaż w założeniu generała miało mu pokaleczyć twarz!). Dorian I może nie miał najlepszych kontaktów z synem, ale dalej chodzi tu o następcę tronu. Równie dobrze można byłoby potraktować to jako zamach stanu i skazać go na śmierć. Jednak udowodniliśmy, że władca to tak naprawdę ciepła klucha, a „dobrych bohaterów” chroni plot armor. Na miejscu Doriana nawet jeżeli byłaby to próba zobaczenia, jaki jest, to średnio chciałabym współpracować z typem, który mnie umyślnie skaleczył.

Dorian rozmyśla o Chaolu, blablabla, to co zwykle o tym, że wie więcej o misji Celinki niż książę. Przechodzimy do lecznicy:

Przez moment Dorian rozmyślał o zagadkowych słowach przyjaciela, a potem wszedł do katakumb uzdrowicieli, gdzie owionął go zapach rozmarynu oraz mięty. Trzymano tu rozmaite lekarstwa i badano pacjentów z dala od ciekawskich oczu mieszkańców zamku. Wysoko nad nimi znajdował się jeszcze jeden oddział, przeznaczony dla tych, którym nie chciało się schodzić na dół, ale to właśnie tu uprawiali swą sztukę najlepsi uzdrowiciele Rifthold i całego Adarlanu.

Tylko, że absolutnie nie ma to sensu. Wyobraźcie sobie, że, no nie wiem, Dorian spadł z konia i złamał sobie nogę. Czy lepiej, żeby noszący go mieli wygodnie, czy męczyli się, schodząc po schodach i tracąc cenny czas dla pacjenta? Wietrzenie pomieszczeń jest ważne dla zdrowia, a w katakumbach tego nie zrobisz. Brakuje też światła, które przez brak dobrego sztucznego oświetlenia będzie tam ciemno jak… Sami wiecie. Medycy nie wykonają czynności wymagających precyzji, a samo światło też jest ważne dla organizmu. Jakby była jakaś powódź, to pierwsze by zalało to, co znajduje się najbardziej na dole. Już pomijam fakt, że lecznica w środku zamku, a nie w zupełnie oddzielnym budynku, jest durnym pomysłem. Przecież to idealne miejsce do rozprzestrzeniania zarazy.

Czy na sali jest lekarz?: 18

Blade kamienie w ścianach zdawały się oddychać mocą suszonych przez stulecia ziół, przez co w podziemnych korytarzach panowała przyjemna, miła atmosfera.

Byłam w zamkowych piwniczkach podczas wycieczek i ostatnie, co bym powiedziała to to, że były przytulne.

Sztuka leczenia była jedną z nielicznych, których ojciec nie wyjął spod prawa dziesięć lat temu, choć kiedyś uzdrowiciele byli rzekomo o wiele potężniejsi. Używali wówczas magii, by leczyć i ratować przed śmiercią, a teraz pozostawało im tylko to, co oferowała natura.

No i to jest dziwne, że takie wiedźmy, które są bardziej niebezpieczne, mogą funkcjonować na marginesie prawa, a uzdrowiciele, którzy mogliby bezpośrednio pomagać królowi, nie mają mocy.

Dorian wszedł do pomieszczenia, a młoda kobieta uniosła głowę znad czytanej właśnie książki, przytrzymując palcem stronę. Nie była pięknością, ale urody nie można jej było odmówić. Miała ładne rysy twarzy, kasztanowe włosy splecione w warkocz oraz złocisty odcień skóry, sugerujący, że przynajmniej jeden z członków jej rodziny pochodził z Eyllwe.

Oto nowa-stara postać, która okaże się kolejną miłością Doriana. Wcześniej w drugim tomie zajmowała się naszymi protagonistami. Oczywiście nie przetrwa za długo, bo jest za skromna, za brzydka i ma za ciemną skórę, a alter ego ałtorki nie może zostać bez chłopa.

– Czym mogę… – zaczęła, ale wtedy dostrzegła, kto do niej zawitał, i natychmiast złożyła głęboki ukłon. – Wasza Wysokość! – odezwała się zarumieniona.

Dorian uniósł zakrwawioną dłoń.

– Kolczasty krzak – rzekł. Wolał nie mówić „różany krzak”, bo zabrzmiałoby to żałośnie.

Dla mnie wpadnięcie w same krzaki można odebrać jako żałosne, nie trzeba się wstydzić, że chodzi o różane. Szczególnie jeśli w ogrodach królewskich były tylko takie.

– Oczywiście – bąknęła i wskazała smukłą dłonią drewniane krzesło przy stole. – Proszę. Chyba że… Chyba że wolałbyś, panie, udać się do komnaty, w której zajmują się tylko pacjentami?

A kim by mieli się jeszcze zajmować? Ridderakami?

Dorian na ogół nie przepadał za jąkającymi się, niepotrafiącymi się wysłowić ludźmi, ale zarumieniona młoda uzdrowicielka była tak przejęta, że usiadł i powiedział:

A za to wolałeś brutalną, arogancką typiarę, która za nic nie miała do ciebie szacunku. Utwierdzam się w przekonaniu, że mężczyźni nie mają gustu.

Dziewczyna zajmuje się ręką księcia:

Jej dotyk był jak muśnięcie pióra, gdy rozsmarowywała mętną maść na jego dłoni, a on, jak ostatni idiota, skrzywił się i syknął.

Oczywiście prawdziwe samce alfa u Maas nie mogą okazywać bólu.

„A niech mnie – pomyślał Dorian. – Ma oszałamiające oczy”. 

 

 

To wizualizacja analizatorki po zobaczeniu, że znowu bohaterowie muszą gadać o tych zasranych oczach.

Uzdrowicielka pospiesznie spojrzała w dół i delikatnie owinęła jego dłoń.

– Na ogół pracuję w południowym skrzydle zamku i często pełnię nocny dyżur – dodała.

Cóż, to wyjaśniało, dlaczego wyglądała tak znajomo. Pewnej nocy miesiąc temu opatrzyła nie tylko jego, ale też Celaenę, Chaola, Strzałę… Przez ostatnie siedem miesięcy zajmowała się obrażeniami ich wszystkich.

– Przepraszam, ale nie pamiętam twego imienia.

– Sorscha – odparła, ale w jej głosie nie było urazy.

A przecież powinna być! Rozpieszczony książę i jego utytułowani przyjaciele byli tak pochłonięci swymi sprawami, że żaden z nich nawet nie zadał sobie trudu, aby zapamiętać imię uzdrowicielki, która ich bez przerwy łatała.

To raczej trzeba opieprzyć autorkę, która nagle w trzecim tomie nadała tożsamość postaci z tła. Bo wygląda to źle. Nawet przyjmując, że Dorian jest z tych, co słabo pamiętają imiona albo nie próbował się go dowiedzieć, to podczas tych ciągłych wizyt mógł usłyszeć, jak się do niej odzywają. O ile podoba mi się to, że dostrzega w niej piękno z czasem, to dziwi mnie opis wyglądu Sorchy, jakby Dorian pierwszy raz ją widział.

– Chciałem ci serdecznie podziękować, jeśli nie robiłem tego wystarczająco często – rzekł, gdy skończyła zakładać opatrunek.

Dorian wreszcie zaczął się kajać za swój Celinkocentryzm.

Brązowe, upstrzone zielonymi plamkami oczy znów uniosły się ku niemu, a na ustach pojawił się delikatny uśmiech.

Nowe szaty zabójczyni: 116

 


– To powierzchowne rany, ale proszę bacznie się im przyglądać. – Sorscha wylała czerwoną od krwi wodę do zlewu. – A następnym razem Wasza Wysokość nie musi iść na sam dół. Proszę… Proszę po nas posłać, Wasza Wysokość. Z radością pomożemy.

To była taka możliwość? JA PIERD…

– Wciąż jesteś odpowiedzialna za południowe skrzydło? – spytał, choć jego pytanie zawierało w sobie inne: „Czy widziałaś wszystko? Każdą niewytłumaczalną ranę?”.

– Prowadzimy rejestr pacjentów – odparła cicho Sorscha, tak cicho, by nie usłyszał jej nikt przechodzący korytarzem. – Ale czasem zapominamy coś zapisać.

A więc nie powiedziała nikomu o tym, co widziała, o wszystkich rzeczach, które do niczego nie pasowały. Dorian ukłonił się lekko z wdzięcznością i wyszedł z komnaty. Ilu jeszcze widziało więcej, niż zdradzali? Nie chciał tego wiedzieć.

A skąd to wnioskujesz, że na pewno nie powiedziała? Nie tylko ona tu pracuje.

Mamy przejście do perspektywy Sorchy.

Palce Sorschy na szczęście szybko przestały drżeć. Dzięki łasce Silby, bogini uzdrowicieli, tej, która przynosiła pokój i zsyłała łagodną śmierć, udało jej się opanować drżenie na czas zakładania opatrunku.

LAPTOPCJUSZU WRESZCIE MAMY IMIĘ BOGINI I CZEGO JEST PATRONKĄ!

NIE WIERZĘ, DOCZEKALIŚMY SIĘ NOWEJ INFORMACJI O RELIGII W MAASVERSUM!

Chciała zatrzymać pięknego księcia na krześle tak długo, jak to było możliwe.

A przecież on nawet nie wiedział, kim była.

Zdobyła godność uzdrowicielki rok temu i wielokrotnie wzywano ją, by zajęła się ranami księcia, kapitana oraz ich przyjaciółki. Tymczasem następca tronu nadal nie miał pojęcia, że istnieje.

Nie okłamała go. W istocie nie zapisywała wszystkiego, ale pamiętała każde zdarzenie.

Faktycznie, prowadzący kancelarie notowali wszystko. Przy badaniu kościołów zwracano nam uwagę, że duchowni często robili to na odpierdziel i w ostatniej chwili. Rok to nie jest szmat czasu, ale pamięć bywa zawodna.

Zwłaszcza tę noc miesiąc temu, kiedy cała trójka była zakrwawiona i brudna. Nawet pies tej dziewczyny odniósł obrażenia. Nikt niczego jej nie wytłumaczył, nikt nie wszczął alarmu. A ta dziewczyna, ich przyjaciółka…  

Dlaczego? Ja rozumiem, że te miejsce cieszyło się dyskrecją, ale serio nikt nie puścił pary z powodu ciężkich ran grupy osób?

Królewska Obrończyni. Tak, to była ona.

Wyglądało na to, że była kochanką księcia albo jego kapitana, może nawet obu. Sorscha pomagała Amithy zajmować się obrażeniami dziewczyny po owym brutalnym pojedynku, w którym zdobyła swój tytuł. Czasami zaglądała do niej i zastawała księcia przy jej łóżku, trzymającego jej dłoń.

Sorscha wspomina, jak widywała Doriana siedzącego przy łóżku zabójczyni i czas późniejszy, kiedy to Chaol wybawił z opresji otrutą gloriellą Celinkę. Pamięta też, jak opatrywała szramy na policzku kapitana.

Dopowiedziała sobie wówczas kolejne szczegóły, a wszystkie fakty ułożyły się w logiczną całość, gdy książę, kapitan, dziewczyna i jej pies wyszli zakrwawieni z podziemi. Uzdrowicielka odkryła, że pękły wszystkie łączące ich więzi.

W szczególności dotyczyło to dziewczyny. Podsłuchała przez przypadek – rozmawiający mężczyźni myśleli, że wyszła z pokoju – że nazywają ją Celaeną. Celaena Sardothien. Największa zabójczyni świata, a teraz Królewska Obrończyni. Kolejny sekret, który Sorscha bez ich wiedzy zatrzymała dla siebie.

Jeżeli uzdrowicielka, która nikogo nie obchodziła była w stanie ułożyć puzzle, to owulacje na stojąco dla naszych mistrzów konspiry! 

Była niewidzialna i na ogół się z tego cieszyła.

Zmarszczyła brwi, patrząc na stół z medykamentami. Przed obiadem musiała jeszcze stworzyć pół tuzina wywarów i maści, z których wszystkie wymagały wiele pracy. Zajęcie zrzuciła na nią oczywiście Amithy, która wykorzystywała każdą okazję, by się obijać.

Jeśli łatała rany Celinki, to nie robiłabym z niej takiego śmierdzącego lenia. Jeśli tak tylko się opierdala, to czemu zły król nie wymienił jej na kogoś lepszego?

Ponieważ jak już wiemy, władca Adarlanu nie ma najmniejszego pojęcia, co dzieje się pod dachem jego własnego pałacu i nigdy nie każe swoich ludzi za brak kompetencji.

Co więcej, Sorscha musiała jeszcze napisać cotygodniowy list do przyjaciela, który chciał poznać każdy szczegół pałacu. Na samą myśl o takiej ilości pracy bolała ją głowa.

Gdyby odwiedził ją ktoś inny, a nie książę, kazałaby mu pójść do drugiego uzdrowiciela.

Wróciła do swoich zajęć. Była pewna, że Dorian zapomniał jej imię z chwilą wyjścia z katakumb. Był następcą tronu największego imperium w dziejach świata, a ona zaledwie córką dwojga nieżyjących przybyszów ze spalonej do cna wioski w Fenharrow, której nazwy nikt nie mógł spamiętać.

Przykro mi, po prostu wcześniej nie byłaś użyteczna, to nie dostąpiłaś maasowej chwały, by obdarzyć ciebie jakąś tożsamością.

Ale mimo to nadal go kochała, w tajemnicy i po cichu, nieprzerwanie, odkąd ujrzała go po raz pierwszy sześć lat temu.

Eeeeee, to trochę creepy? Można co najwyżej mówić o zauroczeniu. Nie zna osobiście typa, a plotki o nim nie nastrajałyby do cichego wzdychania.

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 96

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 97

Royal pussy: 102

If you’re evil and you know it clap your hands: 145

Nowe szaty zabójczyni: 116

Światek z kart: 183

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 96

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 107

Czy na sali jest lekarz?: 18

Zbędne cięcie: 46

Moda na cytat: 3

*Wiek to tylko liczba: 2