niedziela, 16 stycznia 2022

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 4 i 5

 Rozdział 4

Ten rozdział to jedna wielka ekspozycja nowej postaci. Tym razem poznajcie Manon, która jest Celinką 3.0. Siedzi w randomowej wiosce i wieśniacy chcą ją utłuc za bycie wiedźmą.

Manon otuliła się ciaśniej krwistoczerwonym płaszczem i zaszyła się głębiej w mroku szafy, słuchając trzech mężczyzn, którzy włamali się do jej chatki.

Nowe szaty zabójczyni: 114

Niestety, nawet w jej przypadku nie mogło zabraknąć podkreślania wyjątkowego elementu garderoby, do którego jeszcze wróci w tym samym rozdziale.

Wiedźma przybyła do zielonej doliny leżącej na północ od Fenharrow kilka tygodni temu. Wiodła tu nędzne życie, przeświadczona, że ta noc kiedyś nastąpi.

Pewnie tak samo nędzne jak Celinki, bo nie ma drogich sukien w szafie i słodyczy na stole.

W każdej wiosce, w której mieszkała bądź którą odwiedziła, rozgrywał się ten sam scenariusz.

Myślicie, że przyszła najlepsza psiapsia Mary Sue martwi się o ryzyko zawodowe? Zaraz sami się przekonacie.

Wstrzymała oddech i znieruchomiała, gdy jeden z mężczyzn, ogromny, barczysty chłop o dłoniach jak bochny, wkroczył do jej sypialni.

Yaoicowe łapy!

Nawet schowana w szafie czuła, że jego oddech śmierdział piwem. Czuła też jego żądzę krwi.

If you're evil and you know it clap your hands: 144

Nawet wieśniak, który martwi się o los mieszkańców wioski, musi przejść proces wybrzydzania maasowego, żebyśmy przypadkiem nie współczuli mu przykrego losu.

Och, wieśniacy doskonale wiedzieli, co należy zrobić z wiedźmą, która sprzedaje eliksiry i talizmany oraz potrafi przewidzieć płeć dziecka. Była zresztą zaskoczona, że trwało to tak długo, nim wreszcie zebrali się na odwagę i przybyli tu, by torturować i wreszcie zabić tę, która ich przerażała.

Światek z kart: 183

Wiem, że się powtarzam, ale uwielbiam momenty samoświadomości u Maas. Rozumiem, że mogli się obawiać typiary, ale nie sądzę, by czekali z tym AŻ kilka tygodni. Przecież w tym czasie mogłaby zrobić im krzywdę! Po drugie, jak tak wywnioskowałam, to ona jest gościem, więc czemu ktoś w rodzaju sołtysa nie mógłby kazać jej spadać na bambus? Czy trzeba od razu zabijać wiedźmę?

Trzeba, bo jesteśmy w złym, okropnym Adarlanie.

Chłopi próbują wywabić Manon.

Gdy nieznajomy się wyprostował, Manon wyślizgnęła się z szafy i wtopiła się w ciemność za drzwiami sypialni.

Ale jak to jest możliwe? Wcześniej było zaznaczone, że część wieśniaków zajęła się okradaniem wnętrza, ale nie sądzę, by absolutnie nikt nie zwrócił uwagę na otwierające się drzwi, skrzypnięcie szafy albo podłogi. Nawet jeżeli chodzi o super wiedźmę.

– My tylko chcemy porozmawiać, wiedźmo. – Mężczyzna odwrócił się od łóżka i wreszcie zauważył szafę. Uśmiechnął się tryumfalnie, wyobrażając sobie zapewne ciąg dalszy.

Mam flashbacki z walk Celinki, gdzie wrogowie musieli się pysznić, żebyśmy czuli satysfakcję, jak to Mary Sue ich zabija.

Manon zręcznie zamknęła drzwi do sypialni. Zrobiła to tak cicho, że mężczyzna nawet tego nie zarejestrował. Zawczasu naoliwiła wszystkie zawiasy w chatce.

Wszystko super, ale dalej samo zamykanie drzwi wywołuje jakiś hałas albo odczuwa się zmianę przepływu powietrza. Czemu wszystkie NPCe uniwersum nie mają mózgu?

Ogromna ręka intruza opadła na gałkę zamkniętej szafy. Nie wypuszczał sztyletu.

Yaoicowe łapy!

– No, wyłaź, mała Crochan – zagruchał.

Manon podkradła się do niego od tyłu, cicha niczym śmierć. Głupiec zdał sobie sprawę z jej obecności dopiero, gdy szepnęła mu do ucha:

Nawet z przeciwników Manon naśmiewa się jak Celinka.

– Naszliście niewłaściwą wiedźmę.

Bo z tą po „dobrej” stronie konfliktu. Nie widzisz, jaka jestem ładna? Nie to co paskudy z Crochan!

Nie, nie, nie. To jest tak, że wszystkie wiedźmy są hot, tylko jedne pochodzą od demonów, a drugie bodajże od Fae. Ja też na początku sądziłam, że te od demonów będą brzydkie (przecież baba Żółtonoga taka właśnie była), ale w tej części okazało się, że jednak nie. Jednak wszystkie wiedźmy są zniewalająco piękne. Manon już w ogóle, przecież inaczej uznalibyśmy ją za morderczynię, a nie za girl boss, którą fandom Maas ubóstwia często ponad Celinkę!

Mężczyzna odwrócił się pospiesznie i uderzył w drzwi szafy. Oddychając szybko, uniósł sztylet, ale Manon tylko się uśmiechnęła. Jej srebrnobiałe włosy zalśniły w blasku księżyca.

Nowe szaty zabójczyni: 115

Byłam szykowana psychicznie przez Laptopcjusza, że Manon to starsza kopia Celinki, lecz dalej nie mogę przełknąć, że wygląda identycznie jak główna bohaterka. Nie wierzę, jak po skończeniu kierunku o nazwie „kreatywne pisanie”, można być aż tak niekreatywnym autorem.

To po prostu kolejne alter ego autorki, tylko jeszcze bardziej zajebiste, bo nawet nie musi usprawiedliwiać swojej brutalności. Manon robi te okrutne rzeczy, bo może i l u b i. Wystarczy spojrzeć na powyższy fragment – jest w stanie się wymknąć z szafy niezauważona, więc równie dobrze mogłaby opuścić chatkę i uciec przed wieśniakami. Ona jednak tego nie zrobi, ponieważ c h c e krzywdzić ludzi, c h c e ich mordować i c h c e ich zjadać. A wiecie, co jest najlepsze? My mamy jej kibicować.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 95

Obcy zauważył, że drzwi są zamknięte, i nabrał tchu, aby zawołać kamratów.

To jest jeszcze głupsze niż jakby wszyscy byli w jednym pomieszczeniu. Serio nikt nie zwrócił uwagę, że do ich pokoju ktoś wchodzi?

Manon uśmiechnęła się jednak szerzej. Z jej dziąseł wysunęły się żelazne zęby, ostre niczym sztylety. Wiedźma kłapnęła kłami, a mężczyzna cofnął się gwałtownie, ponownie uderzając plecami o szafę. Błysnęły białka wytrzeszczonych oczu. Sztylet z trzaskiem upadł na drewnianą podłogę, a wiedźma machnęła dłońmi w powietrzu. Z jej palców wysunęły się lśniące żelazne szpony. Chciała go przerazić tak bardzo, by nie wytrzymał i sfajdał się w spodnie.

Wcześniej było wąchanie smrodów, teraz mamy defekację. Maas, ja nie oceniam fetyszy, ale serio nie chcę o nich czytać. I’m too ace for this shit. 

Mężczyzna zaczął szeptać błagalną modlitwę do swoich życzliwych bogów, a Manon pozwoliła mu cofnąć się w stronę jedynego okna w pomieszczeniu.

„Niech sądzi, że ma szansę” – pomyślała, skradając się ku niemu, nadal uśmiechnięta.

Nawet nie wrzasnął, gdy rozpruła mu gardło.

Uporawszy się z pierwszym napastnikiem, prześlizgnęła się przez drzwi do sypialni. Pozostali dwaj nadal szukali czegoś wartościowego, wierząc, że przedmioty należały do niej. Tymczasem chata stała długo opuszczona – poprzedni właściciele umarli lub mieli na tyle zdrowego rozsądku, aby w porę opuścić to gnijące miejsce. Drugi z intruzów również nie zdążył nawet krzyknąć, gdyż wiedźma wypatroszyła go dwoma szybkimi chlaśnięciami. Trzeci jednak chciał sprawdzić, co robią jego towarzysze. Gdy ujrzał, jak wiedźma wbija pazurzastą dłoń we wnętrzności jego przyjaciela, a drugą trzyma go za rozszarpywane kłami gardło, rzucił się do ucieczki.

Nie ma to jak dobra, przesadzona i niepotrzebna brutalność <3

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erieli: 96

„Nic szczególnego – pomyślała Manon, spluwając na podłogę. – Zwykły człowiek z wodnistą posoką, smakującą strachem i zamiłowaniem do agresji”.

Odezwała się ta, co w ogóle nie czekała na krwawą bitkę z mieszkańcami wioski.

Nie zawracała sobie głowy wycieraniem krwi ściekającej jej po podbródku. Pozwoliła, by trzeci z uciekinierów odbiegł kawałek ku wysokiej, sięgającej mu ponad głowę trawie. Policzyła do dziesięciu. Lubiła polować od chwili, gdy rozerwała łono matki i rycząc, wyczołgała się na świat. Nazywała się Manon Czarnodzioba i pochodziła z klanu Czarnodziobych. Spędziła tu kilka tygodni, podszywając się pod Crochan, w nadziei, że uda jej się którąś z nich zwabić. One wciąż gdzieś tu były, przeświadczone o swej wyjątkowości, nieznośne, obrzydliwe Crochan!

To brzmi jak opis Celinki i Manon.

Udawały uzdrowicielki i wioskowe wiedzące.

Tylko, że ty to też robiłaś i czerpałaś z tego wielką radochę, że przyciągasz niepotrzebną uwagę wieśniaków. Jak widać Mary Sue w maasowersum muszą wszystkim się atencjonować.

Pierwszą zabitą przez nią przeciwniczką była młoda Crochan, mająca nie więcej niż szesnaście lat, tyle samo co Manon. Ciemnowłosa wiedźma nosiła czerwony płaszcz, który wszystkie Crochan otrzymują w dniu swego pierwszego krwawienia i który znakomicie naznaczał je jako ofiary.

To już było wspomniane przez nas przy Żółtodziobej, lecz czemu Crochan tak się narażają? Okej, doceniam element budowy uniwersum, jednak nie zmienia to faktu, że trochę to głupie. Nie lepiej dać mniej oczywisty znak?

Manon przejęła płaszcz i nosiła go jako trofeum przez ponad sto lat, odkąd pozostawiła za sobą trupa Crochan na zaśnieżonej górskiej przełęczy. Żadna inna Żelaznozębna nie miała do tego prawa. Noszenie barw odwiecznego wroga wzbudziłoby straszliwy gniew trzech Matron, ale polowanie na Crochan było świętym obowiązkiem Manon od chwili, gdy wkroczyła do Twierdzy Czarnodziobych i wręczyła babce serce Crochan w pudełku. Miała je tępić, aż wygubi je wszystkie.

Tak moi mili, noszenie czerwonej pelerynki to oczywiście element szpanu, jak to jestem ponad inne i jak to wszystkich morduję. Ziew.

Sześć miesięcy w Fenharrow było jej najnowszym przydziałem. Reszta jej sabatu zaszyła się w Melisande i północnych rejonach Eyllwe z podobnymi rozkazami. Manon przez cały ten czas przemieszczała się z wsi do wsi, ale nie natknęła się na ani jedną Crochan.

Jak widać jest równie skuteczna w swej robocie, co Celinka.

Może jest taka wspaniała, że już nie ma kogo wybijać?

Ci chłopi byli pierwszą rozrywką, jaka przytrafiła się jej od kilku tygodni. Miała z tego uciechę, a jakże. Weszła w trawy, zlizując krew ze szponów.

To pokazuje mój największy problem z tym rozdziałem. Nie widzę jego celu poza toporną ekspozycją i epatowaniem zbędną przemocą. Co dało fabule zabicie wieśniaków? Kompletnie nic, bo nawet nie było to celem misji bohaterki rozdziału! Ktoś może powiedzieć, że to jakieś urozmaicenie, że wreszcie akcja, lecz w tej sytuacji nie lepiej byłoby dać walkę Manon z jakąś pomniejszą wiedźmą albo sługusami Crochan? Jak mamy polubić nową „dobrą” postać, która czerpie frajdę z zabijania NIEWINNYCH wieśniaków, a narrator przedstawia to jako coś c00l, a nie okropnego? Nawet w tym emocji nie ma, ponieważ OCZYWIŚCIE wszystko jej idealnie wychodzi.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 97

Sama Manon sprawia wrażenie nudnej postaci, bo jest kopią Celinki do tego stopnia, że jedynie co ich różni to fakt, że jedna to Fae, a druga to wiedźma.

Prześlizgiwała się przez zarośla niczym cień i mgła. Odnalazła mężczyznę zagubionego pośrodku pola, łkającego cicho ze strachu. Gdy się odwrócił i ujrzał wiedźmę z żelaznymi kłami i okrutnym uśmiechem na ustach, zmoczył się ze strachu i z wrzaskiem rzucił się do ucieczki.

Nie ma nic lepszego niż to ciągłe wspominanie, jak to ktoś popuścił ze strachu.

Manon nie miała nic przeciwko.

O, jaka łaskawa pani!

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 97

Royal pussy: 102

If you’re evil and you know it clap your hands: 144

Nowe szaty zabójczyni: 115

Światek z kart: 183

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 95

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 104

Czy na sali jest lekarz?: 17

Zbędne cięcie: 46

Moda na cytat: 3

*Wiek to tylko liczba: 2

 

Rozdział 5

Po dwurozdziałowej przerwie wracamy do Celinki i Rowana. Podróżują ani razem poprzez wzgórza Wendlyn, pragnąc dotrzeć do zarządzanych przez Maeve ziem.

Była zmęczona, lecz nie od wina czy jazdy. Czuła znużenie w kościach, we krwi, w oddechu i w duszy. Była wyczerpana. Rozmowa mogłaby być dla niej zbyt męcząca, więc Rowan okazał się idealnym towarzyszem. Przez całą podróż nie odezwał się ani słowem.

Czujecie w powietrzu kiełkujący romans? Nie? Witam w klubie!

Z jednej strony cieszę się, że oszczędzono nam dialogów – pewnie wyszłyby podobnie do tych między Celinką i Chaolem z początku Szklanego tronu (odsyłam do naszej pierwszej analizy) – a z drugiej jestem rozczarowana. Każda okazja do budowania więzi oraz relacji między postaciami powinna zostać wykorzystana. Nikt nie mówi, że Celinka i Rowan mają się sobie zwierzać, ale nawet krótka rozmowa może zarysować jakąś dynamikę czy chemię. Maas woli jednak brak rozwoju relacji i ukazywanie nam Fae jako milczącego buca.

Wraz z nadejściem zmierzchu, bohaterowie zatrzymują się na jednej z polan.

Szkoda tylko, że jego juki [Rowana] najwyraźniej nie zawierały namiotu ani nawet koców. Może należało wreszcie pogodzić się z tym, że wizyta u Maeve nie będzie należała do przyjemnych.

Dlaczego Celinka miałaby zakładać, że wizyta będzie przyjemna? Maeve to Fae o ogromnej mocy i wpływach, która mimo wszystko nigdy nie wykazała chęci obalenia Doriana I. Doriana I, który przyczynił się do śmierci jej krewnych, w szczególności matki Celinki. Nie jest to więc raczej osoba zbyt rodzinna i życzliwa.

Było ciemno, a mimo to [Rowan] nie potknął się ani razu. Celaena dla odmiany kilkakrotnie uderzyła stopą o kamień czy korzeń. Jej przewodnik miał znakomity wzrok, co było kolejną cechą wyróżniającą Fae.

Taka maleńka przypominajka, że Fae u Maas są ZAJEBISTE, WSZYSTKO potrafią, są NIEŚMIERTELNE, mają ZMIENNOKSZTAŁTNE moce i cholera wie, co jeszcze. I tak, oczywiście Celinka również jest jedną z nich, bo jak robić Mary Sue, to taką konkretną.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 105

Też mogłaby się tym poszczycić, gdyby…

Nie, nie miała zamiaru o tym nawet myśleć. Nie po tym, co się wydarzyło po drugiej stronie portalu. Przeszła wówczas przemianę, która była doświadczeniem na tyle okropnym, że dziewczyna bynajmniej nie chciała go powtarzać.

Wróciłam sobie na moment do pięćdziesiątego rozdziału Korony w mroku, kiedy Celinka zamieniła się w Fae i owszem, było tam wspomniane, że czuła ból, ale poza tym wszystko było ok. Miała wyostrzone zmysły, była super silna, szybka i do tego szczelała płomieniami. W finałowych rozdziałach drugiej części protagonistka więcej nie wspominała o tym, żeby jej przemiana była traumatyczna czy zła, więc skąd nagle taki natłok negatywnych emocji z nią związanych?

Celinka pije ze źródła.

Na bogów, woda była wyborna! Smakowała wyjątkowo, znać było w niej potęgę oraz wiek.

Czy wody nie ocenia się raczej przez pryzmat jej świeżości, a nie „potęgi” i „wieku”? Jakie znaczenie mają te dwa elementy w przypadku smaku? Jak się je rozróżnia? Jak smakuje „potężna woda”?

Przepraszam, że czepiam się słówek, ale chwilami czuję, jakby przy pisaniu opisów Maas korzystała z jakiegoś generatora losowych słów, byle jej wypociny brzmiały poetycko.

Zabójczyni piła tak długo, aż uświadomiła sobie, że ból brzucha może po prostu oznaczać głód.

Nie ma to jak być świadomym swojego ciała.

Tutaj aż tak się nie czepiam, ponieważ mi też zdarzało się źle ocenić, czy bardziej jestem spragniona czy głodna.

Zataczając się, wróciła do obozu, który odnalazła dzięki blaskowi srebrnych włosów Rowana.

Nowe szaty zabójczyni: 116

Czy włosy fae są fluorescencyjne?

Rowan daje Celince coś do zjedzenia i zajmuje się końmi. Po chwili dziewczyna zadaje mu pytania:

– Czy w Wendlyn czyha tyle niebezpieczeństw, że nie powinniśmy palić ognia?

Fae usiadł pod drzewem, wyciągnął nogi i skrzyżował je na wysokości kostek.

– Śmiertelnicy nie są groźni – odparł.

Ten dialog trochę kojarzy mi się z sytuacją z obozu, kiedy opiekun zapytał, kto nie ma widelca, a jeden chłopak odpowiedział: „ja mam łyżkę!”. Ok, śmiertelnicy nie są groźni, ale to nie jest odpowiedź na pytanie Celinki!

Poza tym – czy tylko ja wyczuwam w wypowiedzi Rowana subtelną pogardę? Za każdym razem, jak w książkach fantasy magiczne istoty używają słowa „śmiertelnik” zamiast „człowiek”, to od razu pozycjonują się wyżej, jakby fakt wiecznego życia (które oni sami mają z urzędu, a nie dlatego, bo jakoś je zdobyli czy otrzymali w nagrodę) czynił z nich kogoś lepszego. A ja ci powiem tyle, Rowanie, wolę być nędzną śmiertelniczką niż obrzydliwym brutalem, jakim już za niedługo się okażesz.

O nic więcej nie pytała. Wolała nie wiedzieć, jakie istoty mają w zwyczaju przypełzać do ognia.

Powinna chcieć to wiedzieć, żeby w razie zagrożenia móc sobie lepiej poradzić. Walczyła już z zabójcami, potworami, nawet z wiedźmą, więc historia o kolejnej abominacji nie powinna zrobić na niej większego wrażenia.

Celinka dostrzega nad krawędzią pobliskiego głazu trzy pary małych oczu.

Znali ją od zawsze. Zwano ich Małymi Ludźmi lub po prostu elfami.

Wypraszam sobie, jak uznaję tylko jedne elfy.

 


Ech, o ile przyjemniej czytałoby się o bohaterze tego typu niż o jakimś napakowanym, burkliwym Fae…

Nawet gdy na cały kontynent padł cień Adarlanu, nadal ją odnajdowali. Pozostawiali jej drobne podarunki w obozowiskach – czasem była to świeża ryba, czasem liść pełen jagód lub wianek z kwiatów.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 106

Mali Ludzie mają radar wykrywający wszystkie Marysujki z okolicy, więc od razu wiedzieli, komu zostawiać upominki. Szkoda tylko, że:

Ignorowała ich jednakże i trzymała się możliwie najdalej od Dębowej Puszczy.

 


Bardzo nieuprzejmie.

W Terrasenie leśne elfy trzymały się starożytnych przysiąg, ale tutaj sytuacja mogła wyglądać inaczej. W każdej chwili pojawiały się kolejne pary oczu. Przybywali następni niemi świadkowie jej przyjazdu.

Jeszcze by śmieli nie przywitać głównej bohaterki!

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 107

Celaena była Fae, a może raczej mieszańcem. Jej prababką była siostra Maeve, którą po śmierci uznano za boginię. Żałosne, doprawdy.

Dla mnie bardziej żałosne jest tarzanie się w rozpaczy, upijanie na dachach i okradanie biedoty, ale co ja tam wiem.

Mab zachowała się przecież jak zwykła śmiertelniczka, gdy związała się z ludzkim księciem, który tak bardzo ją kochał.

I bardzo dobrze, zawsze sądziłam, że nieśmiertelność ssie. Po co komu nieśmiertelność w świecie pełnym zła, jak można odejść do krainy spokoju? Piszę tak, bo z jednej rozmowy Celinki z Eleną wynika, że w tym uniwersum jest życie pozagrobowe.

Celinka zastanawia się, czy elfy są świadome zła, jakie spotkało ich pobratymców na Zachodzie.

Celaena nie wiedziała sama, dlaczego teraz zaczęła się tym przejmować, ale elfy wydawały się takie zaintrygowane. Zaskakując samą siebie, wyszeptała w mruczącą noc:

– One wciąż żyją.

Wszystkie oczka znikły. Dziewczyna zerknęła na Rowana, ale ten nawet nie rozchylił powiek. Miała jednak wrażenie, że wojownik jest świadom wszystkiego, co się dzieje dookoła.

Rowan pewnie przez sen pokonałby całą ludzką armię i nawet się nie zadyszał, taki jest cudowny.

To tyle na dzisiaj. Tak, ja też uważam, że robienie rozdziału długości niecałych trzech stron to marnotrawstwo papieru, ale Maas od dawna lubuje się w zapychaczach.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 97

Royal pussy: 102

If you’re evil and you know it clap your hands: 144

Nowe szaty zabójczyni: 116

Światek z kart: 183

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 95

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 107

Czy na sali jest lekarz?: 17

Zbędne cięcie: 46

Moda na cytat: 3

*Wiek to tylko liczba: 2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz