A więc to Chaol był klientem Arobynna. A może po
prostu potrzebował czegoś od jej byłego mistrza tak bardzo, że gotów był
zaryzykować i spotkać się w Kryptach. Co się, u licha, wydarzyło w mieście
podczas jej nieobecności?
A już miałam opierdzielać, że nie
musi to od razu oznaczać bycie klientem.
Poza tym, że mało znacząca laska
jest bez głowy, a twój kuzyn rozmawia o tobie w dwuznaczny sposób, to w sumie
nic specjalnego się nie działo. Co tylko udowadnia, że można używać lektury
serii Szklany Tron do leczenia bezsenności.
Alinka przygląda się Chaolowi:
Jego ubranie było poplamione krwią, ale poruszał
się sprawnie, jakby nie dokuczały mu żadne rany. Ucisk w sercu, który
towarzyszył jej od wielu miesięcy, powoli słabł.
Wydawało mi się, że od spotkania
Rowana Chaol interesował ją tyle, co zeszłoroczny śnieg. Biorąc pod uwagę
obecne globalne ocieplenie, to nawet i gorzej.
A więc żyje… Ale skąd ta krew?
Z dupy.
Laska, jak zauważyłaś, to typ nie
krzywił się z bólu albo nie łapał się za zranioną część ciała. Dlatego że ta
rana nie była poważna albo to on kogoś uderzył orężem.
Zapewne uznał, że nie stanowi dla niego
zagrożenia, gdyż skinął na towarzyszkę i ruszyli w stronę baru… Nie, dalej, w
kierunku schodów. Szedł jak zwykle swobodnie, choć dziewczyna u jego boku była
wyraźnie spięta. Na szczęście dla nich nikt nie zwrócił uwagi na ich
zniknięcie, a kapitan nawet już na nią nie spojrzał.
Czemu Alinka w poprzednim rozdziale
i na samym początku tego przedstawiała Chaola jako klienta Arobynna, by zaraz
napisać, jak to on musi niezauważenie wyjść? Jeżeli został zaproszony przez
króla zabójców, to logiczne, że musi jakoś opuścić miejsce odbytego spotkania.
Poruszała się na tyle szybko i sprawnie, że nie
zdążył nawet jej rozpoznać.
Po pierwsze starałaś się
ucharakteryzować, by ciebie nie zauważono, więc to świadczy dobrze o twoim
stroju, a Chaol nie musiał dostrzec. Po drugie – analizatorzy i nasi czytelnicy
dobrze wiedzą, na jakim poziomie stoi szkolenie straży królewskiej, jednak skąd
pewność, że ktoś, kto był ochroniarzem króla, nie dostrzegł ciebie? Sama
wcześniej opisywałaś, że nie widziałaś twarzy. Po mimice chyba najlepiej
ocenić, czy ktoś znalazł w otoczeniu znajomą twarz.
Dobrze. Dobrze, choć ona rozpoznałaby go zawsze i
wszędzie, bez względu na to, czy szedł, czy siedział, zarówno w płaszczu z
kapturem, jak i bez niego. Patrzyła, jak wchodzi po schodach, nie oglądając się
za siebie, choć jego towarzyszka wciąż na nią zerkała. Kto to był, u licha?
Nie chciałabym mieć typiary nie
tylko za partnerkę, ale także nie chciałabym mieć ją za byłą. Mimo że, Alinka
od dawna nie jest w związku z Chaolem, to wytyka mu, że nie jest dalej tak w
centrum jego uwagi. Przecież musi rozpoznać eks po długiej rozłące i
działającej incognito!!! To takie chamskie wytykanie Chaolowi, jakby to on był
gorszy w tej relacji, co, jak wiemy po lekturze Korony w Mroku, jest
niesprawiedliwe.
Kolejna rzecz to pogardliwe na start
podejście do dziewczyny, która, jak się niedługo okaże, jest fuck buddy
gwardzisty i nazywa się Nesryn. Alinka nie ma o tym pojęcia, co stawia ją
jeszcze w gorszym położeniu. Równie dobrze ta dziewczyna mogła być kuzynką, ale
tak, każda osoba płci żeńskiej kręcąca się obok Chaola jest złą prukwą. To jest
jeszcze żałośniejsze, kiedy przypomni się, że Alinka przez cały trzeci tom
zaraz po rozstaniu z Chaolem mizdrzyła się do Rowana. Co, to on musi dalej
simpować za zajętą, ponieważ wszystko musi się kręcić wokół protagonistki? Ta
typiara to kwintesencja powiedzenia „Co wolno wojewodzie, to nie wolno tobie
smrodzie”.
Dobrze, tutaj JESZCZE jestem w
stanie zrozumieć rozgoryczenie po zobaczeniu, że eks jakoś nieźle funkcjonuje w
rzeczywistości bez nas, ale uwierzcie mi, to dopiero prolog do jednego z
większego problemu tego tomu. 1/3 książki (czyli tak do przybycia Rowana) to
rozdziały z perspektywy Alinki będą głównie obrazowały jej kłótnie z Chaolem o
ich relację. Nawet jeżeli czekają nas przepiękne pociski w stronę najbardziej
irytującej głównej bohaterki, co świadczy o powrocie sarkastycznego gwardzisty
z pierwszego tomu, to narracja będzie próbowała nam wmówić, że to on jest tym
złym. Szykujcie się na głębsze doznania niż przy dialogach tej dwójki po
śmierci Nehemii.
Gdy Aelin wyruszała w podróż, w oddziałach straży
pałacowej nie było kobiet, poza tym była przekonana, że król wiernie hołdował
idiotycznej zasadzie, zgodnie z którą zatrudniał tam wyłącznie mężczyzn.
If
you're evil and you know it clap your hands: 185
Buuuuu, zły król seksista!
A tak naprawdę to nie. Rozumiem, że
z dzisiejszej pespektywy wywołuje to kontrowersje, ale dla mnie to logiczna
decyzja z pespektywy „pracodawcy”, jakim jest król. Oczywiście zakładam tutaj,
że główna bohaterka miała rację i rzeczywiście kobiety miały zakaz sprawowania
takiej funkcji, bo może ta cipa źle założyła. Mężczyzna w ciążę nie zajdzie, a
ta dyskwalifikuje z tego typu profesji na czas nie tylko jej donoszenia, ale i
połogu. Ktoś też musi się zająć dzieckiem, nawet jeżeli stałoby się
automatycznie częścią służby dworskiej. To są znacznie większe koszty
utrzymania. Na dodatek strażnikom trudniej byłoby zachować celibat, który
przecież mieli narzucony. Nie bez przyczyny zespoły koedukacyjne w kpopie nie
są popularne jak dwadzieścia lat temu, ponieważ romanse i rozstania między
członkami były częstym zjawiskiem.
Inna rzecz, która mnie rozśmieszyła,
to założenie, że Chaol to taki przegryw, że musi kręcić z kimś z pracy. Jeżeli
przespał się z tobą, a nie byłaś częścią straży, to może zrobić to też z inną. To
mi przypomina pełne oburzenia komentarze knetz
o idolach, którzy romansują z dziewczynami spoza swojego środowiska
pracy BO PRZECIEŻ MAJĄ IDOLKI!!!
Alinka zostaje poinformowana, że
musi zapłacić za spotkanie z Arobynnem.
„Żeby układać się z Arobynnem… – myślała Aelin. –
Nigdy nie miałam Chaola za głupca, ale to…”.
Nagle podniosła się z krzesła, poskramiając
narastający gniew.
– Jestem spłukana – powiedziała. – Bawcie się
dobrze.
Halo, policja? Proszę przyjechać do
Erilei: 178
To ja, gdy spieszy mi się na dwójkę,
a najbliższa toaleta jest płatna.
Jeżeli jak później się dowiemy, sama
wiesz, że twój były mistrz żąda za takie wizyty pieniędzy, to czemu się
wściekasz jak bobas, a Chaola wyzywasz od głupców? Trzeba było się przygotować.
Na szczęście Alinka szybko się
uspokaja.
Niewykluczone, że Arobynn zaplanował to spotkanie,
tak żeby zbiegło się z jej przybyciem. Istniała szansa, że posłał Rybitwę na
Ukryty Targ po to, by Aelin zwróciła na niego uwagę i trafiła za nim do Krypt.
Może znał zamiary kapitana i wiedział, po czyjej stronie stoi. Może zwabił ją
tutaj, by namieszać jej w głowie i wstrząsnąć nią nieco.
Alinka znała mistrza i jego
zagrywki, więc jest szansa, że ma rację. Jednak jakoś mnie rozśmieszyło, że ona
jest takim centrum uniwersum, że każdą rzecz ją dotyczącą trzeba skrupulatnie
planować.
Za odpowiedzi uzyskane od Arobynna zawsze należało
zapłacić, ale było to mądrzejsze rozwiązanie niż wybiegnięcie z Krypt w ślad za
Chaolem, nawet jeśli napinała mięśnie na samą myśl o tym. Nie widziała go od
wielu miesięcy! Tyle czasu upłynęło od chwili, gdy opuściła Adarlan, rozbita i
pusta w środku. Nie, dość już tego.
Napinała mięśnie na myśl, by
zapłacić za coś, czego potrzebuje? Alinka jest z Poznania?
O ile zgodzę się z tym, że
wybiegnięcie za Chaolem byłoby gorszym rozwiązaniem, ponieważ dawno go nie
widziała, a Nesryn nie zna, to na mój gust za bardzo to przeżywa. Czytając to,
mam wrażenie, że to Chaol złamał serce Alince, a nie ona jego.
Aelin dumnym krokiem przemierzyła ostatnie metry i
skrzyżowała ramiona przed budą, w której zasiadał uśmiechnięty Arobynn Hamel,
Król Zabójców i jej były mistrz. Wyglądał dokładnie tak jak w chwili, gdy
widziała go ostatnim razem – miał kształtną, przystojną twarz arystokraty,
jedwabiste włosy, które muskały jego ramiona, oraz kunsztownie uszytą tunikę z
ciemnoniebieskiego materiału, rozpiętą nonszalancko u góry i odsłaniającą część
klatki piersiowej. Nie miał ani koronkowego kołnierza, ani złotego łańcucha.
Długie, muskularne ramię trzymał na oparciu ławy, a smukłe, poznaczone bliznami
palce wybijały rytm muzyki.
Niestety jest to, czego się bałam
najmocniej. Arobynn, typ w średnim wieku, który był mentorem i przybranym
ojcem, jest przedstawiony przez Alinkę przede wszystkim jako hotówa.
Obrzydliwe. Czy w tym uniwersum jest ktoś co najwyżej przeciętny z urody poza królem,
jego przydupasami oraz randomami z tła?
– Witaj, słonko – prychnął niczym kot. Jego
srebrne oczy połyskiwały w półmroku.
Nowe szaty zabójczyni: 168
Stęskniłam się za opisami oczu
każdej napotkanej postaci.
Nie miał przy sobie żadnej broni poza pięknym
rapierem u boku. Kunsztowna osłona dłoni, wijąca się niczym wiatr, była
oprawiona złotem. Była to jedyna widoczna oznaka bogactwa, równającego się z
majątkami królów i cesarzowych.
Alinka mogłaby się uczyć od swojego
byłego mistrza. Można wyglądać schludnie, nie epatując luksusem.
Aelin usiadła naprzeciwko niego, na miejscu
wygrzanym chwilę wcześniej przez Chaola. Przy każdym ruchu czuła kształt
własnych sztyletów u boku. Przy pasie miała stale przytroczonego Goldryna –
rękojeść miecza zwieńczona ogromnym rubinem była skryta pod płaszczem – ale w
walce w tak ciasnym miejscu legendarne ostrze nie na wiele by się zdało. Bez
wątpienia również i z tego powodu Arobynn wybrał taką budę na spotkanie.
TO PO CO WZIĘŁAŚ DROGOCENNĄ,
LEGENDARDĄ BROŃ, JAK WIEDZIAŁAŚ, ŻE RACZEJ W KARCZMIE JEJ NIE UŻYJESZ!
– Niewiele się zmieniłeś – powiedziała, ściągając
kaptur. – Najwyraźniej dobrze ci tu, w Rifthold.
Nie rozminęła się z prawdą. Mężczyzna miał prawie
czterdzieści lat, a mimo to był równie przystojny, opanowany i zrelaksowany jak
dawno temu w Twierdzy Zabójców po śmierci Sama. Wiele się wydarzyło podczas
tamtych mrocznych dni. Powstało wiele długów wymagających spłaty.
Small talki zazwyczaj są niezręczne,
ale nie mogła zagadać go, no nie wiem, o pogodę? Niech przestanie być horny na
eks nauczyciela, bo puszczę pawia.
Nie tylko to, że postacie w
maasowersum są hot, to jeszcze nie działa na nich starzenie? Czy my gramy w Simsy?
Arobynn otaksował ją powoli, nie pomijając żadnego
szczegółu.
– Chyba wolę twój naturalny kolor – rzekł.
Ta reakcja wyszłaby na neutralną,
jakbym nie czytała wcześniejszych uwag Alinki i jakbym nie wiedziała, że on
ostatecznie leciał na swoją podopieczną…
– Muszę zachować ostrożność – powiedziała Aelin i
założyła nogę na nogę, przyglądając się rozmówcy równie starannie. Nic nie
wskazywało na to, że nosi Amulet Orynthu, jej dziedzictwo, które zabrał po tym,
jak znalazł ją półżywą na brzegu rzeki Florine. Wmówił jej, że amulet, w którym
w tajemnicy umieszczono trzeci i ostatni Klucz Wyrda, utonął w rzece. Jej
przodkowie nosili go od wieków. To amulet sprawił, że ich królestwo – jej
królestwo – stało się wielkim, bezpiecznym i dobrze prosperującym mocarstwem,
wzorem dla wielu innych krain.
Domyślam się, że autorka umieściła
ten fragment, by przypomnieć czytelnikom fabułę poprzednich tomów albo dla tych
co zaczynają przygodę z tym (chociaż można po prostu cofnąć), ale dawno nie
widziałam tak beznadziejnego przejścia do ekspozycji. Dawno, bo rok minął od
ostatniej analizy.
– Nie mam ochoty wrócić do Endovier – dodała.
Alinka nie chce do kostnicy:
https://youtu.be/EpeXYWSnKW0?t=94
Srebrne oczy rozmówcy zamigotały. Aelin musiała
się powstrzymywać, by nie chwycić za sztylet i nie cisnąć nim w mężczyznę, ale
na razie był jej potrzebny i nie mogła go zabić.
Nowe szaty zabójczyni: 169
Halo, policja? Proszę przyjechać do
Erilei: 179
Ja wiem, że w Szklanym tronie
oczy żyją własnym życiem, ale nie trzeba ich krzywdzić za każde mrugnięcie :c
Jakoś skojarzyło mi się z tym memem:
Miała wiele, bardzo wiele czasu, by sobie wszystko
przemyśleć. Dobrze wiedziała, czego chce i jak ma to osiągnąć. Szkoda by było
wywrzeć zemstę tak szybko, tym bardziej że Arobynna coś wiązało z Chaolem.
Zgodzę się, że nie warto być
impulsywnym, jednak jaki wpływ na misję ma prędkość śmierci Arobynna. Jak
wykaże czekający go los, to w sumie żaden. Czy właśnie nie lepiej jak
najszybciej załatwić sprawę, by odzyskać amulet?
Może właśnie dlatego ją tu zwabił? By mogła
szpiegować Chaola wraz z nim?
Po co by miał to robić? Myślę nad
różnymi rozwiązaniami i nic mi nie przychodzi do głowy poza tym, że ktoś tu
cierpi na main character syndrome… oh no. Nawet jeżeli miał być to jakiś haczyk
na Alinkę, by skłócić ją z Chaolem, to jakby zależało tej dwójce na dobrych
stosunkach, to od razu by sobie to wyjaśnili.
– W rzeczy samej – rzekł Arobynn. – Sam również
nie chciałbym, żebyś tam wróciła. Choć przyznam, że ostatnie dwa lata dobrze ci
się przysłużyły. Wspaniale się prezentujesz jako dorosła kobieta.
MAMO BĘDĘ RZYGAĆ! O tym mówiłam,
dobrze zapalają mi się w głowie czerwone flagi. Maas tutaj robi dobrą robotę,
by nam obrzydzić typa. Niestety zapomina, że inny oblech jest ostatecznym tru
loffem głównej bohaterki.
Jedyne, co ratuje Rowana to fakt, że
nie znał Celinki jako małej dziewczynki. Wiele można mu zarzucić, ale groomingu
się nie dopuszczał.
Z drugiej strony jest dużo starszy
od Arobynna.
Przechylił lekko głowę. Aelin od razu wiedziała,
co to znaczy.
– A może powinienem powiedzieć „jako królowa”?
A ta jedyne, co z tego odczytuje, to
brak oddania czci jej zajebistości. Nie, dość już tego.
Minęło już
dziesięć lat od chwili, gdy otwarcie rozmawiali o jej dziedzictwie i tytule,
przed którym pomógł jej uciec, który za jego sprawą nauczyła się nienawidzić i
darzyć lękiem.
Co tylko pokazuje, że epicki plot
twist z prawdziwym pochodzeniem Alinki był na wyrost.
I że pierwsza część powstawała bez
żadnych planów czynienia z Celinki zaginionej księżniczki.
Czasami rzucał zawoalowane uwagi, które miały na
celu przestraszyć ją i mocniej z nim związać, nigdy jednak nie wypowiedział jej
prawdziwego imienia, nawet wtedy, gdy znalazł ją na brzegu zamarzniętej rzeki i
zabrał ze sobą do swej jaskini morderców.
Nie chcę nic ci mówić, ale sama
takim mordercą zostałaś, a określałaś się dumnie płatną zabójczynią.
Oj tam, to było w pierwszej części,
nie liczy się. Co z oczu, to i z serca.
– Dlaczego uważasz, że mogłoby mnie to
zainteresować? – spytała swobodnym tonem.
– Nie wolno wierzyć plotkom – Arobynn wzruszył
szerokimi ramionami – niemniej jakiś miesiąc temu z Wendlyn dotarły wieści.
Ponoć jakaś zapomniana królowa urządziła niezłe widowisko legionowi najeźdźców
z Adarlanu. Mogę się mylić, ale nasi wielce szanowani przyjaciele w imperium
tytułują ją teraz „królową suką, która zieje ogniem”.
To bardziej rozkmina dla
Laptopcjusza, która rozpisywała wcześniej kłopoty z czasem w Szklanym tronie,
ale zastanawia mnie kiedy musiało się to wydarzyć, że były mentor zabójczyni
wie o tym już od miesiąca. Załóżmy, że Alinka trochę musiała odczekać z podróżą
po tych wydarzeniach, ponieważ w końcu musiała zerwać przysięgę krwi Rowana. Za
to podróż morska do niedalekiej krainy w tej epoce zajmuje standardowo z dwa
tygodnie, ale rozdział wcześniej nasza bohaterka wspominała o przekraczaniu
bariery „kilka tygodni później”, to dajmy jej miesiąc podróży. Także od razu
Alinka nie mogła pójść do Arobynna i musiała wcześniej zaaranżować spotkanie.
Więc no dajmy w tym wszystkim jej łaskawie z dwa miesiące, ale biorąc pod uwagę
rozciągający się jak z gumy czas z Korony Mroku, to osobiście skłaniam
się ku jednemu miesiącu. Nawet zakładając, że w Adarlanie działa świetna
komunikacja między regionami albo sam Arobynn jako król zabójców ma świetnych
kurierów, to nie jest możliwe, by w takim czasie dotarły wiadomości. Nie mówiąc
już o plotkach, gdzie podróżnicy nie mają takich możliwości szybkiej podróży
jak osoby pracujące w dostarczaniu wiadomości. Nawet Alinka trafnie wylicza, że
plotki byłyby najwyżej za kilka tygodni. Jedyną sensowną odpowiedzią jest to,
że Arobynn miał wcześniej sesję u jasnowidza.
Światek z kart: 226
Dziewczyna musiała przyznać, że trochę ją to
rozbawiło, a nawet pochlebiło. Wiedziała, że wieść o tym, co zrobiła z
generałem Narrokiem i trzema innymi książętami Valgów, wciśniętymi w ludzkie
ciała, prędko się rozniesie. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że wszyscy
dowiedzą się o tym aż tak szybko.
– Ludzie teraz uwierzą we wszystko.
– To prawda – przyznał Arobynn.
Ideałów nie ma, ale jest Aelin: 146
Jak wykazaliśmy, w Adarlanie
dowiedzieli się ZA SZYBKO, ale jak widać nawet taka bujda na resorach
wystarczy, by Alinka zachwycała się swoją osobą. A nawet jeśli te wieści
rzeczywiście mogły dotrzeć do ludzi z całej Erilei, nie zmienia faktu, że przy
każdej plotce znaleźliby się bardziej sceptyczni, który powątpiewaliby w jej
czyny. I tutaj nie jest ważne, ile w tym jest prawdy. W książce Travel
writing Carl Thompsona przy kłopotach oceny wiarygodności takiej literatury
jest podany przykład relacji z XVIII z dzisiejszej Etiopii autorstwa Szkota
Jamesa Bruca. Wtedy mało kto z jego kręgu kulturowego odwiedził te tereny. Stąd
gdy dowiedzieli się od kolesia, że tamtejsi tubylcy jedzą bydło żywcem, to
odbiorcy podróżnika stwierdzili, że go pojebało XD Jeżeli byłabym prostą
chłopką z Adarlanu i ktoś by mi powiedział, że jakaś magiczna typiara wstała z
grobu, by zaraz po tym rozwalić demony i zawodową armię, to też bym podobnie
zareagowała jak ludzie na tego Szkota. Dziwi mnie, że tylko Alinka (i robi to
tylko po to, by nie wyjść na tłumoka w towarzystwie) zauważa te mechanizmy, a
reszta Adarlanu nie.
To, że pijaczki z karczmy albo osoby
nieprzychylne wymyślą królowej pseudonim na poziomie nazwy naszego bloga – wypraszam sobie, nazwa naszego bloga jest dużo bardziej
błyskotliwa niż nowy przydomek Alinki – bardzo do nich
pasuje. Jednak nie wiem, jaką Karyną trzeba być, by być dumnym z określenia per
„suka”. Jakby ktoś mi tak powiedział nawet w ramach pochwały, to bym zapadła
się pod ziemię. Domyślam się, że może być to problem słowa bitch, którego
zapewne użyto w oryginale (dokładnie przydomek brzmiał fire-breathing
bitch-queen) i które mimo wulgarności, to
niektóre laski lubią używać, by podkreślić swoją zajebistość. Tylko mówimy tu o
współczesności, a nie o fantasy w średniowieczno-nowożytnym settingu.
Gdzieś po drugiej stronie Krypt rozległy się
dzikie wrzaski widzów dopingujących zawodników walczących na arenie. Król
Zabójców spojrzał w ich kierunku i uśmiechnął się lekko. Minęły prawie dwa lata
od chwili, gdy Aelin sama stała w tłumie i patrzyła, jak Sam rzuca wyzwanie
innym walczącym, na ogół niedorastającym mu do pięt, by zdobyć pieniądze na
ucieczkę z Rifthold, jak najdalej od Arobynna. Kilka dni później znalazła się w
wozie jadącym do Endovier, a Sam… Cóż, nigdy się nie dowiedziała, gdzie go
pochowano po tym, jak wpadł w ręce Rourke’a Farrana, prawej ręki Ioana Jayne’a,
pana zbrodni w Rifthold, który go torturował i zabił. Jayne’a uśmierciła
własnoręcznie – ciśnięty przez nią sztylet wbił się prosto w jego nalaną twarz.
A Farran… Dowiedziała się później, że Farran został zamordowany przez
ochroniarza Arobynna, człowieka o imieniu Wesley, w rewanżu za to, co zrobił z
Samem. Nie przejmowała się tym jednakże, choć Arobynn w rezultacie zabił
Wesleya, żeby poprawić stosunki między Gildią Zabójców a nowym panem zbrodni.
Kolejny dług. Aelin mogła poczekać. Mogła okazać cierpliwość.
Te przejście w ekspozycji jest nawet
niezłe jak na standardy naszej ukochanej pisarki, a wspomnienie pierwszej
miłości Alinki ma wreszcie tutaj jakiś sens. Tylko denerwuje mnie tu jeden
element. My o większości rzeczach mieliśmy wbijane od pierwszego tomu, to po co
się powtarzać. Naprawdę tylko ktoś z pamięcią złotej rybki nie pamiętałby o
podstawowych informacjach o Samie.
Aczkolwiek informacja o tym, że Sam
bił się na ringu, by zdobywać z tego hajs, wcześniej się chyba nie pojawiła, a
przynajmniej ja jej nie pamiętam.
Absolutnie do tego nie piłam. To
jest akurat niezłe. Cała reszta nie bardzo.
– A więc to tu teraz prowadzisz interesy? – spytała
po prostu. – Co się stało z Twierdzą?
– Niektórzy klienci – odparł przeciągle Arobynn –
wolą spotkania między ludźmi. W Twierdzy czują się niepewnie i nerwowo.
– Twój klient musi być nowicjuszem, skoro nie
naciskał na spotkanie w prywatnej komnacie.
– Nie ufał mi aż tak bardzo. Uznał, że spotkanie w
głównej Sali będzie bezpieczniejsze.
A to nie jest bardziej logiczne
rozwiązanie? Jakbym była szefem mafii, to wolałabym zapraszać do jednego ze
swoich klubów, które są i tak miejscami publicznymi, więc straż ma o nich
pojęcie. Wynika to nie tyle z bezpieczeństwa gościa, a mojego własnego. Klient,
nawet jeżeli nie zrobiłby mi krzywdy na spotkaniu, to mógłby poznać lokalizację
i wnętrza prywatnego schronienia i wykorzystać taką wiedzę w przyszłości.
– A więc nie zna Krypt.
Na pewno nie. Z tego, co wiedziała, Chaol nigdy
nie zszedł do Krypt, a ona sama nigdy nie opowiedziała mu o chwilach spędzonych
w tym przeklętym miejscu.
Typiaro, nie było cię ponad miesiąc
i sama widzisz, że Chaol ma nową towarzyszkę i zachowuje się jakoś inaczej.
Skąd taka pewność.
Zresztą nie opowiedziała mu o wielu rzeczach.
Dlatego wasz związek skończył się
jak skończył. Pamiętajcie, komunikacja w relacjach każdego typu jest
najważniejsza!
Arobynn postanawia przekomarzać się
z Alinką na temat Chaola. To typowe masowe dialogi, więc nieco powycinałam:
Arobynn znów wzruszył ramionami, swobodnie, lecz z
gracją.
Jak się wzrusza ramionami z gracją?
Wyobrażam sobie tylko stereotypową drag queen, która teatralnie wykonuje ten
gest.
– Jestem zaskoczona, że przyznajesz przede mną, iż
jest coś, czego jeszcze nie wiesz.
Mam nadzieję, że ona wie, że to
tylko taka gra, nie?
Arobynn oparł głowę o ścianę budy. Jego rude włosy
błyszczały niczym świeża krew.
Dopiero co pisałam, że nie mieliśmy
jeszcze żadnej rudej postaci w uniwersum i dostaliśmy ją rozdział później. Czuję się obdarowana.
Był inwestorem Krypt i przypuszczalnie nie musiał
ukrywać swej twarzy. Nikt, nawet król Adarlanu, nie był na tyle głupi, by go tu
ścigać.
Tak jak Laptopcjusz wskazał w
poprzednim rozdziale – działanie Krypt w Adarlanie nie ma sensu. Jeżeli ten
biznes jest szemrany i nie jest zaznaczone, że Arobynn działa tak a nie inaczej
za sprawą układów z dworem, to pokazywanie swojego wizerunku jako właściciela
tych spelun jest ogłoszeniem na siebie wyroku śmierci. Widać, od kogo Alinka
nauczyła się megalomanii.
Z drugiej strony po czasie możemy
chyba założyć, że w tym złym adarlańskim systemie zły Arobynn dogadał się z
władzą.
– Mamy tu niezły bajzel, odkąd wyjechałaś – powiedział
cicho.
„Wyjechałaś”. Zupełnie jakby udała się do Endovier
z własnej woli, zupełnie jakby to nie on za tym wszystkim stał. Jakby była na
wakacjach! Aelin znała Arobynna zbyt dobrze i wiedziała, że próbuje ją wyczuć.
Tylko, że tam trafiłaś troooochę z
własnej woli. Jakoś nie przypominam sobie, by to Arobynn za ciebie wykonywał
zlecenia.
Doskonale. Mężczyzna zerknął na grubą bliznę na
jej dłoni, pamiątkę po przysiędze wyzwolenia Eyllwe, którą złożyła Nehemii, i
cmoknął.
– Serce mnie boli, gdy widzę tyle nowych blizn.
– Mnie się podobają – odparła szczerze.
Bo nic nie daje więcej do bycia c00l
jak nowe blizny!
Arobynn pokazuje Alince nową dla
niej bliznę:
– Ta też jest ładna – rzekł z mrocznym uśmiechem.
Teraz wiedziała już, dlaczego nie zapiął tuniki. – To pamiątka po Wesleyu –
dodał, machnąwszy z gracją dłonią.
Myślałam, że odsłonił ciałka dla
pokazania absa jak stereotypowy paker z Instagrama.
Przypominał jej z nonszalancją o tym, na co go
stać i ile jest w stanie znieść. Wesley był jednym z najlepszych znanych jej
wojowników. Jeśli nie przeżył starcia z Arobynnem, mało kto mógł tego dokonać.
Mocne słowa jak na to, jak skończy
Arobynn.
*zaciska usta, żeby nie parsknąć
śmiechem*
Jestem pewna, że spodoba wam się
śmierć Arobynna.
Alinka wytyka swojemu byłemu
mentorowi, że pozbył się większości swoich podopiecznych i oszczędził
największych przydupasów.
– O, Harding i Mullin też jeszcze żyją. Cóż, ale
ci dwaj stali się prawdziwymi mistrzami w całowaniu cię w dupę i jakoś nie mogę
sobie wyobrazić, byś miał ich pozabijać.
Kolejna rzecz, którą idealnie
skopiowała od swojego byłego nauczyciela – postawę wobec innych osób typu „Albo
jesteś moim podnóżkiem, albo giń”.
Odpowiedzią był cichy śmiech.
– Proszę, a ja wierzyłem w to, że moi ludzie są
mistrzami w sztuce krycia się w tłumie! – rzekł i napił się wina. – Może
wrócisz do domu i nauczysz ich paru sztuczek?
„Do domu”. Kolejny test, kolejna gra.
Nawet jeżeli jest to element
prowokacji Alinki, to rzeczywiście nakrycie szpiegów nie świadczy dobrze o poziomie
szkolenia przez Arobynna.
– Przecież dobrze wiesz, że z radością
udzieliłabym paru lekcji twoim klakierom, ale na czas pobytu w Rifthold
zorganizowałam sobie inną kwaterę.
Ale poszło mu w pięty!
– A jak długo zamierzasz tu zostać?
– Tyle, ile będzie konieczne – odparła Aelin, a w
myślach dodała: „By cię zniszczyć i zdobyć wszystko, co mi potrzebne”.
– Cóż, miło mi to słyszeć – odparł mężczyzna i
upił kolejny łyk. Bez wątpienia butelkę wina sprowadzono tu specjalnie dla
niego, bo Aelin trudno było sobie wyobrazić, że Arobynn zmusiłby się do wypicia
szczurzych szczyn serwowanych przy barze. – Ale spędzisz tu przynajmniej kilka
tygodni, zważywszy na to, co się wydarzyło.
To komplement czy obelga? Nie chcę
nic mówić, ale jesteś identyczna w zamiłowaniu do luksusów. Tobie nawet
pieczywo czosnkowe przeszkadzało!
Tak samo jak kurczak i tkaniny
zaproponowane przez krawcową w pierwszym tomie. Tuż po tym, jak wyciągnięto cię
z k o p a l n i.
Jej krew skuł lód. Uśmiechnęła się do Arobynna
leniwie, ale w duchu zaczęła się modlić do Mali i Deanny, sióstr bogiń, które
czuwały nad nią od tylu lat.
Czuwały dopiero od trzeciego tomu,
kiedy z łaski swojej Maas znalazła wolną chwilę, by wymyślić minimum systemu
religijnego do wykreowanego przez siebie świata.
Arobynn pyta się Alinki czy wie o
zmianach, które nastąpiły pod jej nieobecnoscią. Robi to w taki sposób, że
wywołuje w dziewczynie niepokój.
Po tym, co wycierpiała, po wszystkim, czego
doświadczyła w Wendlyn, miała teraz przeżyć kolejną tragedię? Żałowała, że nie
ma przy niej Rowana. Chciała poczuć jego zapach, woń sosen i śniegu, chciała
mieć pewność, że bez względu na to, co usłyszy od Arobynna, bez względu na to,
jak bardzo pogrąży ją ta opowieść, wojownik Fae pomoże jej się pozbierać.
Niestety, Rowan przebywał po drugiej stronie morza, a ona modliła się, by nigdy
nie zbliżył się do Arobynna na choćby sto mil.
Egzaminator prawa jazdy jest
bardziej comfort person niż Rowan. Niech Alinka nie wciska nam bzdur.
Uwielbiam, jak autorka próbuje
zmienić postać Rowana o sto osiemdziesiąt stopni, żebyśmy tylko kibicowali jego
relacji z Alinką. Niestety, na nas ta żałosna propaganda nie działa, za dużo
naczytałyśmy się o obrzydliwych czynach siwego buca, by o nich teraz zapomnieć.
– Zważywszy na to, jak blisko kiedyś byliście –
rzekł Arobynn – i na to, jakimi dysponujesz umiejętnościami, sądziłem, że w jakiś
sposób to wyczujesz. Albo przynajmniej usłyszysz plotki, o co go oskarżono.
Ten łajdak rozkoszował się każdą sekundą swojej
gry. Jeśli Dorian został ranny bądź zabity…
Trochę mnie bawi, że Alinka bardziej
przejmuje się Dorianem niż Chaolem. Pewnie dlatego, że nie widziała go z laską
u boku. Szczególnie, że nie przypominam sobie, by w Wendlyn tęskniła za
księciem czy coś.
Arobynn informuje Alinkę o
nadchodzącej egzekucji Aediona. Już wcześniej wspomniałyśmy, co sądzimy o tym
planie, ale warto wspomnieć, że były mentor głównej bohaterki nabija się z
niej. W końcu Mary Sue łapie haczyk. Przyznam, że też to daje małą satysfakcję.
– Sprytnie zastawiona pułapka, nie sądzisz? Gdybym
ja ją zastawiał, byłaby nieco subtelniejsza, ale trudno mieć pretensje do
króla. Chciał zapewne wysłać mocny przekaz.
W końcu król to najbardziej
przerysowana postać w uniwersum, więc nie widzę w tym nic zaskakującego.
– Po co mnie w ogóle ostrzegasz? – spytała.
Aedion został pojmany przez króla i skazany na
śmierć, a cała ta sytuacja była pułapką, w którą miała wpaść. Wszystkie
zbudowane przez nią plany runęły. Choć nie… Nadal mogła doprowadzić każdy z
nich do końca.
Wszystko jest prostsze, jak masz
plot armor po swojej stronie!
Ale Aedion… Tak, Aedion był teraz najważniejszy.
Nawet jeśli później miałby ją znienawidzić, nawet jeśli miałby splunąć jej w
twarz i wyzwać od zdrajczyń, dziwek i kłamliwych morderczyń. Nawet jeśli
nienawidził jej za to, co zrobiła i czym się stała, musiała go uwolnić.
Laska, każdy random po jasnej
stronie mocy do ciebie simpuje, a co dopiero kuzyn, z którym miałaś dobre
relacje w dzieciństwie. Nawet nie wiesz jak ciebie… czci.
Alinka słusznie nie kupuje dobrej
woli swojego byłego nauczyciela i uważa, że stoi coś za tym więcej.
Pozwoliła, by musnął kłykciami jej policzek.
Poczuła twarde zgrubienia na skórze, co oznaczało, że nadal intensywnie
trenował.
Czemu typek, który tak dba o swój
wygląd, nie ma pieniędzy na krem do rąk? Balsamy były znane i używane od
starożytności. Jedynie od XIX poprawiono ich trwałość i skomercjalizowano,
ponieważ wcześniej robiono je głównie do domowego użytku ze względu na szybkie
psucie się takiego kosmetyku.
Arobynn to przecież męski mężczyzna,
co on będzie kremu używał!
– Nie spodziewam się, że zaczniesz mi ufać. Nie
oczekuję, że zaczniesz mnie kochać.
Jak dotąd Arobynn tylko raz wyznał jej miłość.
Miało to miejsce podczas owych trudnych, nerwowych dni, kiedy szykowała się do
ucieczki z Samem. Król Zabójców przyszedł do jej mieszkania w magazynie i
błagał ją, by z nim pozostała. Tłumaczył, że jest na nią zły o opuszczenie
Twierdzy i tylko i wyłącznie złość sprawiała, że utrudniał jej życie i
spiskował przeciwko niej. Nie miała pojęcia, dlaczego powiedział te dwa słowa:
„Kocham cię”. Nie wiedziała, jaki cel mu przyświecał, ale uznała je za kolejne
kłamstwo, zwłaszcza po tym, jak potraktował ją Rourke Farran, po tym, jak
wylądowała w lochu.
Przez twe ostrza, twe ostrza
mordercze oszalałem: 144
Teraz rozumiecie, czemu denerwuje
nas przedstawienie mistrza zabójców. Tak zmarnować relację z jakimś
potencjałem, tylko dlatego, że Arobynn jest przystojny. OCZYWIŚCIE wielki
szycha przestępczego półświatka musiał simpować do swojej nastoletniej, o połowę
młodszej podopiecznej. I nie, nie kupuję, że była to forma gry, ponieważ Alinka
ani trochę nie śliniła się do swojego mentora. Wiedział też, że była blisko z
Samem. Jeszcze musiał wyrazić uczucia w takich okolicznościach jak zdesperowany
przegryw. Czy w tym uniwersum jakiś atrakcyjny hetero facet nie leciał na
główną bohaterkę? Nie przypominam sobie.
Alinka pyta się czemu Arobynn
dopiero teraz się z nią skontaktował. Ten słusznie zauważył, że dziewczyna od
razu by go zabiła. Przywódca zabójców oferuje pomoc w przechwyceniu Aediona
przed egzekucją.
– Tęskniłem za tobą – powiedział.
Aelin cofnęła się.
– Serio? Byłam w Rifthold przez całą jesień i
zimę, a ty nigdy nie próbowałeś się ze mną skontaktować.
To wszystko, co było w dwóch tomach,
działo się w ciągu pół roku? Głowa mnie boli od tej chronologii.
Nic mi nie mów, nie mam nawet siły
tego jakoś analizować, bo jak zaczynam, to mózg mi siada. Dosłownie odmawia
współpracy. Odsyłam was więc do analizy czwartego rozdziału Korony w mroku.
– Czego chcesz w zamian?
Arobynn przyjrzał się jej raz jeszcze. Dziewczyna
poczuła zimny ucisk w żołądku – nie tak spoglądałby na nią ojciec czy brat.
Ja mam wrażliwy żołądek, ale serio
pójdę skorzystać z toalety. Czy on musi być taki creepowaty, byśmy na pewno go
nie polubili?
– Przysługę. Tylko jedną przysługę.
W jej głowie odezwały się dzwony bijące na alarm.
Już lepiej było ubijać interesy z książętami Valgów.
– W moim mieście czają się obce istoty – rzekł. –
Stwory, które noszą ciała ludzi niczym ubrania. Chcę wiedzieć, kim one są.
Zbyt wiele nowych wieści. Dziewczyna czuła, że
zaraz zacznie jej się kręcić w głowie.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Kilku z nich dowodzi nową strażą króla.
Zgarniają i aresztują ludzi podejrzanych o sprzyjanie magii lub tych, którzy
kiedyś nią władali. Codziennie o świcie i o zmroku dochodzi do egzekucji. Te
istoty najwyraźniej sycą się tym. Dziwi mnie, że nie zauważyłaś ich w dokach.
Serio? To żaden z jego służby albo
od biedy on sam nie mógłby tego sprawdzić? Wydaje mi się, że nie jest to
niesamowicie wiedza tajemna, by dobrze wyszkoleni przestępcy do niej nie mogli
dotrzeć.
– Wszyscy strażnicy są dla mnie potworami.
If
you're evil and you know it clap your hands: 186
Wyobraź sobie, że łapiesz się takiej
funkcji, by wyżywić rodzinę, ciężko harujesz, by w mieście było bezpiecznie, a
jakaś typiara, co wyrżnęła kupę ludzi z zimną krwią, nazywa cię potworem. Dobre
sobie.
Chciałam tylko przypomnieć, jak
Celinka w drugim tomie siedziała w towarzystwie znajomych Chaola i dobrze
bawiła się w ich obecności. Dwulicowa prukwa.
Ale Chaol nie wyglądał jak jeden z nich. Nie, na
pewno nie był jednym z nich.
Też miałam o tym przypomnieć, ale
jak widać siedzi w tobie mały instynkt analizatorski.
– A więc na tym ma polegać ta przysługa, tak? Mam
ci powiedzieć, co wiem?
Nie było sensu ukrywać, że znała prawdę. Nie było
sensu pytać, skąd o tym wiedział.
– Między innymi.
– Dwie przysługi za jedną? – parsknęła. – Typowe!
– To dwie strony tej samej monety.
Nie wiem czego się spodziewała, gdy,
jak wskazałam, poznanie tożsamości demonów nie jest niczym nieosiągalnym dla
jednego z najlepszych zabójców.
Mamy kolejną powtórkę z nudnego
tłumaczenia działania króla, więc wytnę, byście nie zasnęli tu ze mną. Alinka
wie więcej od było mistrza, ale z oczywistych względów nie dzieli się tym.
Jedynie opowiada o Narroku i o tym, w jaki sposób zabijano Valgów. Obydwoje
rozkminiają nad noszoną przez stwory biżuterią i dochodzą do wniosku, że musi
oznaczać moc stwora. Pierścienie noszą ci zwykli Valgowie, a obręcze książęta.
Arobynn pyta także, co dzieje się po ich śmierci, na co Alinka nie miała
jednoznacznej odpowiedzi.
– Chcę, żebyś złapała jednego z nich i zawlokła do
Twierdzy.
– Nie ma mowy! – Dziewczyna znieruchomiała. – Po
co zresztą miałabym to zrobić?
– Może dowiemy się czegoś użytecznego?
– Sam go sobie złap! – parsknęła. – Poproś mnie o
coś innego.
– Jesteś jedyną znaną mi osobą, która stawiła im
czoło i przeżyła. –Arobynn spoglądał na nią bez litości. – Złap jednego z nich
przy najbliższej okazji, a ja pomogę ci ocalić kuzyna.
Miała stawić czoło Valgowi? Myśl o walce nawet z
którymś z pomniejszych demonów napawała ją przerażeniem.
Alinka ma po części rację. Ja
rozumiem, że to Mary Sue i tylko jej zajebistość może zabić Valga, ale
naprawdę? Arobynn jest w stanie dla czegoś takiego bratać się z typiarą, która
ma wiele powodów, by go zabić? W sensie trochę po co mu ta wiedza, kim oni
dokładnie są, jak nie jest w stanie pokonać grupy demonów albo nie ma
wystarczających zasobów, by wykorzystać ich na własny użytek bez pomocy Alinki?
Nie sądzę, by potem chciała mu służyć. A jeżeli wie, że można kontrolować
Valgów za pomocą amuletu, to po co mu do tego nasza główna bohaterka?
A i bawi mnie, jak kozaczyła
wcześniej, ilu to ona nie pokonała, a teraz płacze na myśl o spotkaniu z jednym
Valgiem.
– Najpierw Aedion – powiedziała. – Uwolnimy go, a
potem zaryzykuję życiem, łapiąc jednego z nich dla ciebie.
„Niech bogowie mają nas w swojej opiece, jeśli
Arobynn kiedyś uświadomi sobie, że jest w stanie kontrolować demony za pomocą
ukrytego amuletu!”.
– Oczywiście – odparł.
I on, szef wszystkich przestępców,
tak się po prostu zgodził? Biorąc pod uwagę profesjonalną pracę Alinki, gdy
byłą Królewską Obrończynią, to ja bym jej tak nie ufała.
Wiedziała, że to głupota, ale nie mogła
powstrzymać kolejnego pytania.
– Po co to wszystko?
– To moje miasto – prychnął zabójca. – I nie
podoba mi się kierunek, w którym ono zmierza. Takie sytuacje nie sprzyjają
interesom i mam już dosyć krakania kruków, które ucztują tu dzień i noc.
Cóż, przynajmniej zgadzali się w jednej kwestii.
– Jesteś urodzonym człowiekiem interesu, czyż nie?
– Za wszystko trzeba płacić. – Arobynn nadal
przewiercał ją spojrzeniem.
Jakbym była Alinką, to uznałabym te
słowa za element większej gry. Coś się tam niby dzieje z tymi Valgami, ale
jakoś nie zauważyłam, by nagle Arobynnowi żyło się źle w Adarlanie.
Musnął miękkimi, ciepłymi wargami jej kość
policzkową, a Aelin opanowała dreszcz i zbliżyła się do niego. Wtedy Król
Zabójców przysunął usta do jej ucha.
Zaraz będę mieć pusty żołądek od
tego rzygania.
A i rozumiem, że Alinka boi się
mistrza, czuje jakiś tam do niego respekt z przeszłości, lecz czy tylko mnie
denerwuje, że jako ta TwArDA baba nie stawia mu żadnych granic cielesnych, mimo
tego, że jej ewidentnie nie podoba się spermiarstwo Arobynna? Wiedziała
przecież, że jest mu potrzebna i nie może teraz zrobić jej krzywdy.
Uznajcie mnie za wredną
mizoginistkę, jeśli chcecie, ale jestem pewna, że gdyby Arobynn stał po dobrej
stronie barykady, Alinka traktowałaby jego flirty jako kolejny dowód jej
nieodpartego uroku. Zresztą jak dla mnie opisy z tego rozdziału nie są w połowie
tak dosadne jak te, które dotyczyły chociażby Perringtona z pierwszego tomu,
gdy próbował flirtować z Kaltain. Podwójnych standardów ciąg dalszy.
– Powiedz mi, co mam zrobić, by odpokutować swe
winy. Jeśli chcesz, mogę się czołgać przez rozżarzone węgle, spać na kolcach
czy pociąć swe ciało. Powiedz tylko słowo. Pozwól, bym mógł się o ciebie
zatroszczyć, tak jak kiedyś, zanim… Zanim szaleństwo zatruło me serce. Ukarz
mnie. Torturuj mnie. Okalecz mnie, ale pozwól, bym ci pomógł. Zrób to dla mnie,
to przecież tak niewiele, a ja złożę świat u twoich stóp.
Zaschło jej w gardle. Odsunęła się, by spojrzeć na
przystojną, arystokratyczną twarz Arobynna i jego oczy lśniące żalem. Niemalże
czuła smak jego drapieżnych zamysłów.
Przez twe ostrza, twe ostrza
mordercze oszalałem: 145
Czy ja czytam fendomowego smuta? O_o
Zadaję sobie to samo pytanie…
Teraz rozumiecie, czemu nie kupuję
niektórych teorii fanów, że Arobynn tylko manipulował uczuciami Alinki. Na
dodatek tak nie pasuje mi ta desperacja do atrakcyjnego, doświadczonego życiowo
mężczyzny, który pewnie romansował albo przespał się z niejedną kobietą.
I mamy kolejne wyrażenie bez sensu.
Panie i panowie, przywitajcie „smak drapieżnych zamysłów”!
A może
mężczyzna wiedział, co ją łączyło z Chaolem i z tego właśnie powodu wezwał tu
kapitana? O co mu chodziło? O informacje? Chciał ją przetestować? Czy może w
jakiś groteskowy sposób pokazać, że panuje nad każdą sferą jej życia?
Nie, po prostu wszyscy muszą
podniecać się główną bohaterką.
Arobynn zaprasza Alinkę do spotkania
tajemniczej osoby w tunelach.
– Skoro sama się tak bardzo zmieniłaś przez dwa
lata, dlaczego sądzisz, że ja wciąż jestem taki sam?
Czy Alinka się zmieniła poza
otrzymaniem mocy? Nie bardzo.
Niestety. Chyba już wolałam emo
Alinkę z zeszłego tomu niż tę bucowatą laskę, z którą przyjdzie nam się mierzyć
w Królowie cieni.
Patrzyła, jak idzie między stołami w asyście
Rybitwy, Hardinga i Mullina. Rybitwa zerknął na nią i pokazał jej dokładnie
taki sam obsceniczny gest, jakim uraczyła go wcześniej.
JAKI TO BYŁ GEST PROSIMY O KONKRETY.
Alinka przygląda się Arobynnowi i
Kryptom.
Zerknęła na areny pełne walczących, na
przepychające się dziwki, na ludzi, którzy zarządzali tym interesem i od zbyt
długiego czasu zbijali pieniądze na cudzej krwi, smutku i bólu.
A nie robiłaś dokładnie tego samego
przez większość swojego życia?
Dobra, nie było na co czekać. Pora wziąć się do
pracy.
Szkoda, że jakoś nie pomyślałaś o
tym, jak wykonywałaś zlecenia dla króla.
Na szczęście była akurat w nastroju do mordu.
Milusio.
Ręką w rękawiczce ujęła jeden z miedziaków,
pozostawionych przez Arobynna na stole. Pokazała język profilowi króla, którego
uwieczniono z okrutną, nieubłaganą miną, a potem odwróciła monetę, by spojrzeć
na ryczące wywerny.
If
you're evil and you know it clap your hands: 187
Nawet wizerunek króla musi być
szkalowany. Wydaje mi się, że artyści próbowaliby przedstawić go z najlepszej
strony.
Jeśli wypadnie reszka, Arobynn znów ją zdradził.
Druga strona monety to ludzie króla.
Po co to robić, jak wiadomo, jaka
jest odpowiedź?
Zabójczyni trafiła się reszka, gdy
weszła czwórka mężczyzn w czarnych strojach. Cóż za filmowy zbieg okoliczności.
Podsumowanie rozdziału:
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 179
Royal pussy: 109
If you’re evil and you know it clap your
hands: 187
Nowe
szaty zabójczyni: 169
Światek
z kart: 226
Przez
twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 145
Ideałów
nie ma, ale jest Aelin: 146
Czy
na sali jest lekarz?: 28
Zbędne
cięcie: 99
Moda
na cytat: 14
Sweet
home Taras: 15
Wiek
to tylko liczba: 22