niedziela, 29 grudnia 2019

SZKLANY TRON – ROZDZIAŁ 12


Niespodziewanie trening zostaje przerwany i Celinka wraz z Chaolem dołączają do pozostałych uczestników, którzy otaczają przybyłego do komnaty gościa.
– Nazywam się Theodus Brullo. Jestem Królewskim Zbrojmistrzem i sędzią tego turnieju. Oczywiście ostateczną decyzję odnośnie waszych nędznych żywotów będzie podejmował sam król, ale to ja każdego dnia ustalę, czy w ogóle nadajecie się do roli jego Obrońcy. – Mężczyzna poklepał głowicę swego miecza. Celaena z zachwytem przyjrzała się pięknie zdobionej, złotej rękojeści.
Rzeczywiście, Laptopcjuszu, jej wiedza na temat broni ogranicza się tylko do stwierdzenia, że jakieś zdobienie jest piękne, bo w końcu to kreatorka stylu, a nie zabójczyni.
– Piastuję tytuł Królewskiego Zbrojmistrza od trzydziestu lat, a mieszkam w tym zamku od ponad dwudziestu pięciu. Wyszkoliłem wielu lordów i rycerzy, a także wielu kandydatów do roli Obrońcy Adarlanu. Mało co jest w stanie zrobić na mnie wrażenie.
To oznacza, że wybieranie Obrońcy wśród zgrai morderców ma swoją wieloletnią tradycję? Czy nagle królowi odwaliło i stwierdził, że woli postawić na gorzej wyszkolonego i nielojalnego bandytę?
Chaol stojący obok Celaeny wyprostował się dumnie. Dziewczynie przyszło do głowy, że kapitan zapewne również był uczniem Brulla. Łatwość, z jaką mężczyzna stawił jej czoła w walce, sugerowała, że ów Brullo z pewnością zasługuje na swą sławę.
Albo po prostu ty jesteś w beznadziejnej formie, ale boisz się do tego przyznać.
Ja tam wolę wersję z zajebistym Chaolem.
Wiedziała doskonale, że nie wolno lekceważyć przeciwników na podstawie wyglądu.



Cudownie, że DOPIERO TERAZ na to wpadłaś.
– Król zapewne powiedział wam wszystko, co powinniście wiedzieć na temat turnieju - rzekł Brullo. – Wy jednak pewnie chcielibyście dowiedzieć się więcej o sobie. – Wskazał krótkim palcem Caina.
Przepraszam bardzo, ale czemu ma służyć te coachowe ćwiczenie?
Kurde, to już nawet zabójcy są zmuszani do integracji?
Brullo każe się przedstawić Cainowi. Ten mówi, że służy w królewskiej armii i pochodzi z Gór Białego Kła.
Celaena nie była zdziwiona. Słyszała opowieści o brutalności górali z tego rejonu. Widziała nawet kilku z nich z bliska i znała dzikość, która czaiła się w ich oczach. Wielu z nich buntowało się przeciwko rządom Adarlanu i większość zapłaciła za to życiem. Co powiedzieliby rodacy Caina, gdyby ujrzeli go na królewskiej służbie? Zacisnęła zęby. A co powiedzieliby ludzie z Terrasenu, widząc ją tu i teraz?
Już miałam komentować, że robisz to samo, ale szybko się zreflektowałaś. Dzięki, że mnie wyręczyłaś.
Brullo najwyraźniej zupełnie o to nie dbał. Nie zwracając uwagi na słowa Caina, wskazał uczestnika stojącego po jego prawicy. Dziewczyna natychmiast poczuła przypływ sympatii do niego.
Podobno miałaś nie oceniać książki po okładce…
Celinka polubiła Brulla na podstawie powiedzenia: „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”.
– A ty?
Wskazany przez mistrza smukły, wysoki mężczyzna z rzedniejącymi jasnymi włosami rozejrzał się i skrzywił.
– Jestem Xavier Forul, Mistrz Złodziei z Melisande.
Ten człowiek był Mistrzem Złodziei? Zdumienie Celaeny nie miało granic, ale szybko uświadomiła sobie, że taka budowa ciała zapewne pomaga mu wślizgiwać się do cudzych domów. Być może wcale nie blefował.
Na dodatek w porównaniu z tobą miał przeciętny, niewyróżniający się wygląd. Nie wiem, czemu jesteś aż tak zdumiona. Kolejną krytykę za sam wygląd pominę milczeniem, bo już dosyć się nad tym rozwodziłam.
Pozostali uczestnicy turnieju przedstawiali się jeden po drugim. Wkrótce dziewczyna dowiedziała się, że w ich gronie było jeszcze sześciu zaprawionych w bojach weteranów, co do jednego wydalonych z armii za niewłaściwe zachowanie. Zaciekawiło ją, na czym mogły polegać ich przewiny, biorąc pod uwagę fakt, że armia Adarlanu słynęła z okrucieństwa i bezwzględności.
Złotko, biorąc pod uwagę niby te średniowieczne/nowożytne inspiracje, to powinnaś pamiętać, że wtedy wręcz każda armia cechowała się okrucieństwem podczas wojen. Mogły tu wchodzić w grę zwykłe kwestie formalne. 
Kolejnych trzech uczestników zajmowało się złodziejstwem.
Czy oni brali przestępców jak wpadało? Okej, złodziej może cechować się zwinnością, sprytem, ale skąd wiadomo, że jest bezwzględny i zna się dobrze na walce? Dobry złodziej raczej unika walki.
 Należał do nich ów ciemnowłosy, szarooki Nox Owen, który obdarzał ją uśmiechami przez cały poranek. Dziewczyna słyszała już o jego wyczynach.
Oho, czyżby to będzie ten, którego polubi?
Następna trójka zarabiała na życie jako najemnicy. Wszyscy robili wrażenie, jakby mieli ochotę pożreć kogoś żywcem. Dwaj mężczyźni zakuci w kajdany byli mordercami.
Pierwszego z nich, Billa Chastaina, zwano Pożeraczem Oczu i – jak sugerował jego przydomek – miał on zwyczaj zjadać oczy swoich ofiar. Był mężczyzną średniego wzrostu z opaloną cerą i mysimi włosami. Wyglądał zaskakująco zwyczajnie, ale Celaena nie mogła oderwać oczu od jego pokrytych bliznami ust. Drugi morderca nazywał się Ned Clement. Przez trzy lata działał w swoim fachu jako Kosa, gdyż tym właśnie narzędziem torturował i ćwiartował kapłanki. Dziewczyna nie miała pojęcia, dlaczego obaj mężczyźni nie zostali skazani na śmierć, choć ciemna skóra obu wskazywała, że osadzono ich w Calaculli, bliźniaczym do Endovier obozie pracy leżącym na południu Erilei.
Jeszcze bardziej się dziwię, że takie bydlaki oprócz tego, że żyją, to biorą udział w turnieju dla obrońcy króla. Chociaż, Celinko, ty też powinnaś być martwa, mimo, że wyglądasz ładniej i zabijałaś w mniej obrzydliwy sposób niż ten Pożeracz Oczu.
Wspominanie o kolorze włosów i innych pierdołach podchodzi pod kategorię:
Nowe szaty zabójczyni: 8
Następnie przedstawiło się dwóch milczących, naznaczonych bliznami mężczyzn, którzy najprawdopodobniej byli towarzyszami broni jakiegoś dowódcy wojskowego, a potem przyszła pora na pięciu zabójców.
Celaena natychmiast zapomniała imiona czterech z nich: wysokiego, chudego chłopaka o wyniosłej minie, zwalistego brutala, chudzielca z pogardliwym uśmieszkiem oraz rozczulającego się nad sobą durnia z krzywym nosem, który utrzymywał, że uwielbia noże.
Mmmm, te opisy nacechowane emocjonalnie. Celinko, ale ty też się nad sobą rozczulasz, wiesz?
Nowe szaty zabójczyni: 9
Nie należeli do Gildii Zabójców – Arobynn Hamel nigdy nie pozwoliłby im do niej wstąpić. Członkiem Gildii mógł zostać jedynie człowiek, który miał za sobą lata szkolenia oraz imponującą reputację. Tych czterech mężczyzn być może mogło się wykazać ciekawymi umiejętnościami, ale brakowało im klasy i finezji, a te Arobynn cenił ponad wszystko.
Tak, bo to jest absolutnie najważniejsze w tym fachu. Pomijając wszelkich uwodzicieli, którzy musieli być zmysłowi, by zwabiać cele, to po co ogłada osobista w samym zabijaniu? Jest nawet wskazane, by być niewidocznym. Nie musisz ich dyskredytować na siłę tylko dlatego, że nie należeli do twojej paczki.
Mnie ciekawi ta wzmianka o reputacji. Niby jakim cudem płatny zabójca miałby mieć dobrą reputację? Przecież zajmuje się mordowaniem za pieniądze!
 Celaena wiedziała, że będzie musiała na nich uważać, ale cieszyła się w duchu, że nie są Cichymi Zabójcami z owianych wiatrem wydm Czerwonej Pustyni. To dopiero byliby godni przeciwnicy! Kiedyś w ciągu upalnego, letniego miesiąca trenowała pod okiem jednego z nich i jej mięśnie nadal zaczynały boleć na wspomnienie tych wyniszczających ćwiczeń.
KURŁA KIEDYŚ TO BYLI ZABÓJCY! I znowu, nie oceniaj grupy własną miarą, bo może po prostu jesteś laczek na treningach, co ci Chaol pięknie udowodnił.
Ostatni z zabójców, zwany Grobem, przykuł uwagę Celaeny na dłużej. Był to niski i szczupły człowiek o twarzy tak złej i pochmurnej, że ludzie natychmiast odwracali od niej wzrok. Po wejściu do sali pilnujący go strażnicy zdjęli mu kajdany, a potem z groźnymi minami przypomnieli mu, aby pamiętał o dobrym zachowaniu. Przez cały czas nie odstępowali go o krok i nawet w tej chwili nie spuszczali z niego oczu. Przedstawiając się, Grób odsłonił pożółkłe zęby i obdarzył zgromadzonych fałszywym uśmiechem, od którego ciarki przebiegły im po plecach. Wzrok, jakim otaksował ciało Celaeny, jeszcze spotęgował jej obrzydzenie. Miała przed sobą zabójcę, który nie poprzestawał na mordzie, zwłaszcza jeśli ofiara była kobietą. Wytężyła siłę woli i wytrzymała jego głodne spojrzenie.
Słodki Boru. Nigdy nie czytałam tak edgy opisu złola. Straszny z wyglądu, groteskowy uśmiech jak u Jokera, zaznaczanie, że tylko jego musieli szczególnie pilnować, sugerowanie, że lubi zabijać i gwałcić w okrutny sposób i ta kuriozalna ksywka. Punkt w kategorii musi być, bo tego jest po prostu za dużo. Nie wierzę, że to piszę, ale opisy Perringtona i Kaltain szczyciły się większą subtelnością.
If you're evil and you know it clap your hands: 17
I przy okazji:
Nowe szaty zabójczyni: 10
Celinka przedstawia swoją fałszywą tożsamość i mówi, że jest złodziejką klejnotów.
Kilku z obecnych zachichotało i dziewczyna zacisnęła mocno zęby. Gdyby znali jej prawdziwe imię, gdyby wiedzieli, że ta „złodziejka klejnotów” mogłaby ich żywcem obłupić ze skóry samym tylko nożem, nie byłoby im do śmiechu.
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 14
Świetnie ci idzie wczuwanie się w rolę wraz z towarzyszącymi emocjami. W tym momencie powinno się wyżej cenić dobre odegranie postaci, a nie twoje prawdziwe oblicze socjopatki. I nie dziw się, że się z ciebie śmieją (nie licząc tych złodziei, którzy dzielą ten sam fach), bo kradzież klejnotów nie jest przydatną umiejętnością obrońcy, który ma głównie zabijać. I na sam koniec – a co jeśli ci, którzy odważyli się zaśmiać, mogliby spokojnie pokonać Celinkę?
Ależ Ciemna Gwiazdo, to niemożliwe! Najpierw musieliby pokonać imperatyw narracyjny!
– W porządku – rzekł Brullo i machnął ręką. – Macie pięć minut na odpoczynek. Potem trochę pobiegacie, żebym mógł sprawdzić, w jakiej jesteście kondycji. Każdy, kto nie pokona dystansu, wróci do domu lub do więzienia, w którym gnił, zanim wyciągnął go sponsor.
Czy ja czytam opis WF-u w szkole, czy treningu na super zabójcę króla? Jedyne o czym poinformuje bieganie, to o tym, czy Obrońca umie spierdalać. Owszem, może coś nieco mówi o kondycji, ale nie w pełni. Są biegi krótkodystansowe i długodystansowe, i do każdych trzeba mieć inne predyspozycje. I co, wszyscy będą biegać jednym tempem?
 Pierwsza Próba nastąpi za pięć dni. Cieszcie się, że nie szybciej. Okazaliśmy wam sporo łaski.
Dziękujemy panie za łaskę. Jeśli chcecie wyłonić odpowiedniego kandydata, to nie powinno się z nimi cackać.
Uczestnicy turnieju, rozsypani po sali, zaczęli rozmawiać półgłosem ze swoimi trenerami odnośnie konkurentów, których uważali za największe zagrożenie. Zdaniem większości był to Cain bądź Grób, z pewnością nie złodziejka klejnotów z Bellhaven. Chaol stał przy Celaenie i przyglądał się pozostałym kandydatom. W głowie dziewczyny kotłowały się myśli. Przecież nie po to budowała swoją reputację przez osiem lat, a potem przez kolejny rok harowała ciężko w Endovier, aby teraz tak ją lekceważono!
– Jeśli jeszcze raz będę musiała przedstawić się jako złodziejka klejnotów…
– To co? – Chaol uniósł brew.
– Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jakie to upokarzające? Mam udawać byle złodziejkę z jakiejś mieściny w Fenharrow?
Ja już nie wyrabiam z nią. Jak tak wiele lat pracowałaś na to, to powinnaś wiedzieć, że jako dobry zabójca nie powinnaś się chwalić na prawo i lewo swoim fachem i w odpowiednich momentach zakładać wiele masek, by być incognito. Na dodatek pragnę przypomnieć, że nie tylko ty harowałaś w kopalniach i nie trafiłaś tam za bycie Mary Sue, a za zbrodnie. 
Kapitan zgromił ją spojrzeniem. Milczał przez chwilę, a potem wycedził przez zęby:
– Czyżbyś była aż tak arogancka?
W tym momencie akcji nie powinno cię dziwić, że jej pycha ma rozmiar galaktyki.
Dziewczyna najeżyła się, ale mężczyzna ciągnął dalej:
– Walka z tobą była błędem. Przyznam, że nie przypuszczałem, iż okażesz się taka dobra.
Podwyższania ego Celinki ciąg dalszy. Chociaż Chaol na usprawiedliwienie ma, że może zdziwiło go, że jak na kogoś wycieńczonego pracą w kopalni i kogoś, kto od dłuższego czasu nie trenował, była niezła.
– Na szczęście nikt tego nie zauważył. A chcesz wiedzieć dlaczego, Lillian? – Podszedł bliżej i kontynuował, tym razem ciszej: – Bo jesteś zwykłą, ładną dziewczyną. Bo jesteś byle złodziejką z jakiejś mieściny w Fenharrow. Rozejrzyj się. – Spojrzał dyskretnie na pozostałych kandydatów. – Czy ktoś ci się przygląda? Czy ktoś ocenia swe szanse w walce z tobą? Nie. Nikt cię nie bierze na poważnie. Nie jesteś niczyją przeszkodą na drodze do bogactwa czy wolności!
– Otóż to! To upokarzające!
Mam wrażenie, że główna bohaterka to ośmiolatka. Czemu z jednej strony z nastolatki robimy koksa wszech czasów, by potem tak ją upupiać?
Mnie w ogóle śmieszy założenie, że bohaterka musi być ultra doskonała w walce, żeby zostać uznaną za „silną”. Siła nie musi wcale wiązać się z fizycznością , a tym bardziej brutalnością. Siła może tkwić w sprycie, w dążeniu do celu, a nawet – o zgrozo, Celinka nie dowierza! – w empatii i czułości. Jest taki świetny filmik, w którym autorka po angielsku porusza kwestię „silnych” bohaterek. Podlinkuję go wam, bo to znakomity materiał i jest tam też poruszona kwestia Celinki.
https://www.youtube.com/watch?v=Jumw30_j9cs
– To sprytny fortel i nic ponad to. I dobrze ci radzę, nie wychylaj się i siedź cicho do końca turnieju. Zabraniam ci popisywania się i nawet nie myśl o tym, aby utrzeć nosa tym złodziejom, żołnierzom i nieznanym zabójcom. Nie wolno ci się niczym wyróżniać. Ukryj się w tłumie uczestników, a nikt nie zwróci na ciebie uwagi. Inni nie wezmą cię za zagrożenie i pomyślą sobie po prostu, że prędzej czy później i tak cię wyeliminują, a więc póki co lepiej skupić się na groźniejszych przeciwnikach. W ten sposób utrzymasz się dłużej niż większość z nich – ciągnął Chaol. – W dniu ostatecznej rozgrywki twoi rywale nagle uświadomią sobie, że przetrwałaś do samego końca i pokonałaś wielu większych od siebie. Ich miny wynagrodzą ci wszystkie zniewagi.
Dla Celinki bardziej upokarzające powinno być to, że kapitan wie więcej o sprytnych taktykach, a duma bywa tylko zgubna.
– Jeszcze zobaczymy – rzuciła dziewczyna beztrosko i złapała Chaola za rękę. – Ale muszę przyznać, że jest pan wspaniałym człowiekiem, kapitanie. Tak wspaniałym, że chyba podaruję panu jeden z klejnotów, który planuję dziś ukraść królowej.
Kapitan zachichotał. Razem wyszli z sali.
Rozumiem wczuwać się w rolę kokietki, ale no ta deklaracja dziewczyny nie brzmiała szczerze i na miejscu Chaola denerwowałabym się, że w końcu jej pycha wygra ze zdrowym rozsądkiem i znowu komuś wyda prawdziwą tożsamość.
Przeskok!
Płuca Celaeny płonęły, a nogi były ciężkie jak z ołowiu, ale nie przestawała biec. Znajdowała się mniej więcej w środku grupy uczestników. Brullo, Chaol i reszta trenerów oraz trzy tuziny uzbrojonych strażników podążali za nimi konno. Niektórym z kandydatów – byli wśród nich Grób, Ned oraz Bill – założono kajdany z długimi łańcuchami.
Tylko nie przewróćcie się przez nie! To znacznie utrudnia bieg, dlaczego taką blokadą potraktowano tylko część zawodników? To jest bardzo niesprawiedliwe. Pewnie ktoś powie, że dla bezpieczeństwa… Po pierwsze – po coś są strażnicy, a nie sądzę, by zawodnicy biegali uzbrojeni. Ba, wystarczy chwilę pomyśleć, by wpaść na pomysł, że ten łańcuch może stanowić bardziej niebezpieczną broń niż gołe pięści. Po drugie, trzeba było nie wyciągać takich degeneratów.
 Dziewczyna w duchu cieszyła się, że ją to ominęło. Ku jej zdziwieniu na czoło stawki wysunął się Cain, który biegł blisko dziesięć metrów przed wszystkimi i ani myślał zwolnić. Jak to możliwe, że był tak szybki?
Ponieważ silni, potężni mężczyźni nie muszą być jednocześnie wolni? To nie bijatyka, że takie postacie nie są zbyt szybkie dla balansu gry. Przestań kierować się stereotypami.
W ciepłym, jesiennym powietrzu słychać było posapywanie biegnących i szelest rozdeptywanych liści. Celaena wbiła wzrok w ciemne, wilgotne od potu włosy poprzedzającego ją złodzieja. Krok za krokiem, oddech za oddechem. „Oddychaj!” – napomniała sama siebie. Nie mogła zgubić rytmu.
Cain znów skręcił i biegł już na północ, w kierunku zamku. Reszta podążyła za nim niczym stado ptactwa. Krok za krokiem, krok za krokiem, dziewczyna nie zwalniała, ani nie przyspieszała. Niech patrzą na Caina, niech planują, jak się go pozbyć. Nie musiała wygrywać tego wyścigu, aby udowodnić komukolwiek, że jest od nich lepsza. I tak o tym wiedziała.
Ech. Z jednej strony cieszę się, że Chaol choć trochę przemówił do jej małego móżdżka, że bycie nikim może być atutem. Z drugiej strony… Miało wyjść, że jest na tyle dumna, że nie musi udowadniać swojej wartości, ale kiedy się spojrzy, jak wcześniej reagowała na zaczepki, zniewagi, to zawsze próbowała pokazać jaki to z niej jest kozak. Przy okazji to ty na razie nie wygrywasz tego wyścigu, pojedynek z Chaolem nie był idealny, więc czy jesteś taka najlepsza? Tutaj moment na girl power znowu nie wypalił.
Żaden moment gril power w tej książce nie wypali, kiedy mamy taką Kaltain i cuchnący od jej postaci slut-shaming.
Uczestnicy biegną dalej. Jako pierwszy dystans przebiega Cain. Celinka z ogromnym trudem utrzymuje się w środku stawki i kończy bieg.
Celaenie migotały przed oczami ciemne plamy, ale mimo to zauważyła, że Chaol również wstrzymuje konia. Niewiele myśląc, ruszyła w jego kierunku, ale minęła go i weszła między drzewa.
– Dokąd się wybierasz?
– Upuściłam pierścionek! – skłamała. Usiłowała sprawiać wrażenie nieco skonfundowanej. – Zaraz go znajdę!
Nie czekając na aprobatę kapitana, zniknęła w lesie. Zignorowała śmiechy i szydercze komentarze rywali. Z oddali dobiegały coraz głośniejsze kroki jednego z ostatnich uczestników turnieju. Celaena weszła między krzaki i potknęła się. Niespodziewanie osaczyły ją ciemności. Padła na kolana i zwymiotowała.
Jej ciałem targały torsje do chwili, gdy pusty żołądek nie miał już czego zwrócić. Ostatni rywal przebiegł obok niej. Kolana zabójczyni drżały, ale objęła pień najbliższego drzewa i z trudem stanęła na nogi. Ujrzała kapitana Westfalia, który stał na ścieżce i przyglądał się jej z zaciśniętymi wargami.
Ani na chwilę nie mogę być miły. Usta mnie bolą od tego zaciskania, ale imperatyw mi kazał. Ała!
Otarła usta nadgarstkiem i bez słowa wyszła z lasu.
Wiecie co? To jest chyba pierwsza scena, która wzbudziła we mnie jakieś pozytywne emocje. Owszem, Celinka dalej się pyszni, ale widać, że nie jest wszechbogiem i musi włożyć dużo wysiłku, by dobiec do mety. Można się spierać, że to kolejny motyw pokonywania słabości, ale wyścig naprawdę jest opisany porządnie. Jedyny minus, że jest to za krótkie jak na książkę szczycącą się tym, że turniej jest najważniejszym wątkiem. Uwierzcie mi, tak będzie nie tylko z biegiem w ramach treningu. To trochę smutne, że autorka woli marnować czas antenowy na niewzbudzający emocji trójkącik i opisy zajebistości naszej Mary Sue.
Niedługo pożegnamy dwa tysiące dziewiętnasty rok, ale to nie powód do smutku. Czekają nas nie tylko nowe wyzwania, ale i nowe niesamowite przeżycia. My na pewno poznęcamy się nad twórczością Maas, żebyście wy nie musieli cierpieć w dwa tysiące dwudziestym roku. Spełnienia wszystkich marzeń i zdrowia życzą analizatorki, Ciemna Gwiazda i Laptopcjusz.
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 14
Royal pussy: 11
If you’re evil and you know it clap your hands: 17
Nowe szaty zabójczyni: 10

niedziela, 22 grudnia 2019

SZKLANY TRON – ROZDZIAŁ 11


Rozdział jedenasty rozpoczyna się w momencie, kiedy Chaol budzi Celinkę. Ta nie zamierza wstawać, próbuje z powrotem przykryć się kocem.
Nie przejmowała się teraz tym, że miała zaledwie kilka miesięcy na pokonanie innych kandydatów do tytułu Obrońcy. W tej chwili zależało jej tylko i wyłącznie na śnie.

Miałaś dwa tygodnie, żeby leniwie sypiać w prywatnym namiocie. Poza tym naprawdę powinnaś zacząć przejmować się turniejem, bo jak dotąd ledwie poświęcasz mu jakąkolwiek myśl.
W ogóle Szklany tron jak na książkę, którą reklamuje się przede wszystkim konkursem na Obrońcę, będzie poświęcała temu wątkowi niewiele czasu antenowego. Sami się o tym przekonacie wraz z analizą kolejnych rozdziałów. Doprawdy, ktoś, kto pisał blurb tej książki albo jej nie przeczytał, albo chciał zrobić nas wszystkich w konia.
Byłaby wdzięczna, gdyby następca tronu wpadł na pomysł ściągnięcia jej z Endovier nieco szybciej, aby miała choć trochę czasu na powrót do pełni sił. Doprawdy, mógł wcześniej zawiadomić ją o tym turnieju!
Informacje, które uzyskaliśmy do tego momentu, wskazują na to, że Dorian bardzo długo szukał Celinki, więc skarżenie się na to, że za późno wyciągnął ją z Endovier jest idiotyczne.
Co zaś tyczy się zawiadomienia o turnieju – przecież wspomniał ci o tym zaraz przy waszym pierwszym spotkaniu!
Chaol ponownie każe Celince wstawać i mówi jej, że marnuje jego czas. Ta nareszcie rusza swoje cztery litery.
– Przynieś mi pantofle – wymamrotała. – Posadzka jest zimna jak lód.
Rozmawiasz z kapitanem Gwardii Królewskiej, a nie swoją prywatną pokojówkę, Celinko.
Chaol rozkazuje bohaterce zjeść śniadanie, gdyż za godzinę czeka ją trening. Celinka zamaskowała emocje długim ziewnięciem i opadła na krzesło z wdziękiem niedźwiedzicy. Och, spójrzcie tylko, jaka bohaterka jest relatable!
Kapitan pyta Celinkę, czemu jest ona taka zmęczona.
– Czytałam do czwartej – oznajmiła.
Brawo za odpowiednie wykorzystanie wolnego czasu. Po co przygotowywać się do turnieju, jak można czytać niemal do rana i potem nie móc ruszyć się z łóżka?
Och, jaka z niej książkara, lekceważy życie dla papierów.
Napisałam do twego książątka list z prośbą o wypożyczenie książek z biblioteki.

Ponownie Celinka podchodzi do przyszłego króla z brakiem poszanowania. Wiem, że Dorian sam tego nie egzekwuje, ale na litość boską, gdzie ta dziewczyna się wychowywała, że zupełnie nie przestrzega jakiejkolwiek etykiety? Ktoś może uznać, że się o to za bardzo czepiamy, ale skoro mamy do czynienia z realiami quasi średniowiecznymi, powinniśmy się ich trzymać. W tamtych czasach zachowanie Celinki i nazywanie Doriana książątkiem nie miałoby racji bytu.
Nie no, przynajmniej listy do niego pisze tak jak jej rozkazano, a nie podbiera książki.
Chaol zwraca uwagę na to, że Celinka nie powinna pisać listów do Doriana. Dziewczyna obrzuca go pobłażliwym uśmiechem i odpowiada:
– Mógł go przecież zignorować. A tak na marginesie, nie zapominaj, że jestem jego Obrończynią. Wygląda na to, że tylko ty czujesz się upoważniony do tego, aby mnie źle traktować.
– Jesteś zabójczynią.
Chaol jak zwykle nie zawodzi, jeśli chodzi o logiczne myślenie. Może powinnyśmy zrobić mu jakąś kategorię za podnoszenie naszych morale podczas analizowania?
Druga uwaga – w jaki sposób niby ujawnia się to „złe traktowanie”? Chaol bezpiecznie przetransportował Celinkę do Rithfold, oprowadził ją po pałacu, przeprowadził z nią kilka normalnych rozmów, nawet pomógł jej przetrwać konfrontację z królem. Co, „źle traktuje” bohaterkę, bo nie padł jej do stóp i nie słodzi jej, jaka to jest piękna oraz na pewno wygra turniej z palcem w tyłku?
Celinka dosładza sobie owsiankę – bo wiecie, ona jest taka REALATABLE i uwielbia słodkie rzeczy, o czym się jeszcze przekonamy – po czym zaczyna rozmyślać o tym, czy jej rywale okażą się godnymi przeciwnikami. Zważając na to, że bohaterka nadal ani razu nie ćwiczyła, powinna raczej myśleć o tym, czy sama im dorówna.
Celinka kończy śniadanie. Chaol dyktuje Philippie, jak ma ubrać protagonistkę.
– Ubierz ją w spodnie i koszulę. Wybierz jakieś luźne rzeczy, nic frywolnego ani odsłaniającego zbyt wiele ciała. Przynieś też płaszcz.

Szkoda, że Chaol nie wydawał podobnych rozkazów Philippie poprzedniego dnia, kiedy wcisnęła Celinkę w przyciasne buty i gorset.
Służąca zniknęła w przebieralni, a Celaena weszła do pokoju w ślad za nią i bezceremonialnie rozebrała się aż do bielizny.

O ile zakład, że gdyby Kaltain zachowała się w podobny sposób, zostałaby przez autorkę zaprezentowana jako puszczalska zdzira? Jednak w wykonaniu Celinki jest to po prostu „pewność siebie”. Podwójnych standardów i slut-shamingu ciąg dalszy. Szklany tron niby stara się być kobiecą literaturą z silną bohaterką, ale tak naprawdę powiela te same schematy, które znamy z najgorszych wattpadowych historii.
W końcu to ma być opowieść dla nastolatków, a nie dobra opowieść.
Chaol nie zdążył się w porę odwrócić i dziewczyna zauważyła, że na jego policzkach pojawił się rumieniec. Uśmiechnęła się do siebie z satysfakcją.

Biedny, biedny Chaol. Bycie wpychanym w ramiona kogoś takiego jak Celinka musi być okropnym przeżyciem. O próżności protagonistki nie ma chyba co wspominać.
Celinka przebiera się, ale nie jest zadowolona ze swojego ubioru. Przybiega ze skargą do Chaola.
– Przecież ja wyglądam jak idiotka! Te spodnie to jakiś koszmar! Koszula też jest okropna!

Celinka to ten typ kobiety, która mogłaby dostawać ubrania po samej królowej, a i tak by narzekała, że są po kimś.
Chyba nie myślała, że będzie robić w bogato zdobionej sukni fikołki?
Kapitan słusznie każe bohaterce nie marudzić.
Poza tym będziesz mogła się rozebrać w koszarach. Założę się, że wszyscy z zachwytem obejrzą sobie twoją bieliznę.





Celinka razem z Chaolem idą do sali treningowej, po drodze mijając salutujących im żołnierzy. Nareszcie trafiają do celu. Pominę opis pomieszczenia, zwrócę uwagę tylko na balkonik, z którego potem będą patrzyli na uczestników turnieju ich… powiedzmy, mecenasi.
Nikt nawet nie spojrzał na Celaenę z wyjątkiem owego przystojnego młodzieńca o szarych oczach, który obdarzył ją lekkim uśmiechem, a potem znów zaczął strzelać do tarczy zawieszonej na ścianie.

Nie przejmuj się resztą, Celinko. Ważne, że jedyne ciacho z całej grupy zwróciło na ciebie uwagę.
Bohaterka podchodzi do stojaka z bronią. Obok niej pojawia się kolejnych sześciu strażników, a Chaol ostrzega dziewczynę, żeby niczego nie próbowała.
– Jestem tylko złodziejką klejnotów, zapomniałeś? – rzuciła Celaena i podeszła do stojaka z bronią.
„Co za głupota” – pomyślała. Nie mogła uwierzyć, że rozstawiono tu tyle oręża na widoku.

Skoro macie ćwiczyć walkę, to chyba jasne, że zostaną wam udostępnione różne rodzaje broni. Nawet, gdyby któryś z uczestników turnieju próbował coś zrobić, to przecież wokół roi się od straży.
Miecze, łamacze mieczy, topory, łuki, piki, noże myśliwskie, maczugi, włócznie, noże do rzucania, kije…





Jak na taką wykształconą zabójczynię, Celinka używa mało specjalistycznego słownictwa. Zamiast na przykład tak ogólnego pojęcia jak „maczuga”, mogłaby użyć słowa „buzdygan”, zamiast „topora” – „czekan” albo „berdysz”, a zamiast praktycznie nic niemówiącego „miecza” – „koncerz”, „pałasz”, „kordelas”. I nie chodzi mi tu o bawienie się w eksperta, którym nie jestem (dosłownie przed sekundą wyczytałam te nazwy z Internetu), ale o to, że bohaterka zdaje się mieć szerszą wiedzę o sukienkach niż o broni, którą ponoć tak świetnie włada, o czym dowiadujemy się już w następnym zdaniu.
 Sama preferowała łatwe do ukrycia sztylety, ale potrafiła się posługiwać każdą z wystawionych tu broni.
A jak żeby inaczej. Szkoda tylko, że używane przez Celinkę nazewnictwo jest równie ubogie, rozumiem jednak, że ważniejsze są bezustanne zachwyty księciem Dorianem i autorce nie starczyło sił na opisy broni. A szkoda, bo wtedy przynajmniej można by się z tej książki czegoś dowiedzieć.
Do sali wkracza Cain. Zwraca on uwagę na Celinkę i niczym szkolny prześladowca rzuca:
Sądziłem, że będziesz już w połowie drogi do domu.
If you’re evil and you know it clap your hands: 16
Celinka nie pozwala mu się sprowokować. Ledwo jednak mężczyzna odchodzi, w głowie bohaterki pojawiają się mordercze myśli.
Bez najmniejszych problemów mogłaby wykonać piruet, złapać go za szyję i wbić jego twarz w posadzkę.
Po pierwsze:
Policja? Proszę przyjechać do Erilei: 10
Po drugie – jak Celinka zrobiłaby podobny wyczyn bez najmniejszych problemów? Dziewczyno, przez rok NIC nie trenowałaś, więc tym piruetem prędzej zrobiłabyś krzywdę sobie niż Cainowi.
No i na litość boską, panuj nad sobą. Takie żałosne pyskówki mogłyby wytrącić z równowagi chyba tylko kogoś bardzo przewrażliwionego na swoim punkcie, a nie niesamowicie pewną siebie, ponoć najlepszą zabójczynię z całego kraju.
Chaol słusznie próbuje uspokoić naszą heroinę.
– Zabiję go – szepnęła.

Policja? Proszę przyjechać do Erilei: 11

– Nie, nie zabijesz. Jeśli chcesz, aby zniknął, pokonaj go. To tylko zwykły brutal z królewskiej armii. Nie marnuj sił na nienawiść.

Lepiej bym tego nie ujęła. Aż szkoda, że równie ciekawa i rozsądna postać jak Chaol marnuje się w takiej serii, naprawdę.
Dziewczyna przewróciła oczami.
– Nie posiadam się z radości, że z taką ochotą stajesz po mojej stronie.

Jesteś tu po to, by wygrać turniej, a nie wymordować tych jego uczestników, których nie lubisz, Celinko, więc ogarnij się nareszcie.
– Masz swój rozum. Nie potrzebujesz opiekuna ani ratownika.
Nie, Celince to już chyba tylko terapia wstrząsowa mogłaby pomóc.
Chaol każe Celince wybrać sobie broń.
– Zobaczymy, czy naprawdę potrafisz walczyć, czy jesteś tylko silna w gębie – powiedział.

Sarah J. Maas przy tworzeniu bohaterki:


Celaena obiecała sobie w duchu, że zabije Caina i pochowa go w nieoznaczonym grobie.

Policja? Proszę przyjechać do Erilei: 12
Punkty się dzisiaj sypią.
Celinka ogląda bronie i stara się ocenić, jakie rany pozostawiłaby na twarzy kapitana. Nie, żeby co, ale chyba bardziej powinno cię interesować, jak sobie w ogóle poradzisz po roku bez ćwiczeń, a nie obmyślać zemstę za kolejny, drobny docinek.
Nie chcę nic mówić, ale oręż powinno się wybierać po tym, jak dobrze się nim posługujemy i ewentualnie po tym, jaką broń posiada przeciwnik. Wiem, że nasza Mary Sue zna się na wszystkim, ale chyba powinna mieć swoje ulubione bronie?
Ostatecznie protagonistka decyduje się na rapier.
„Pora dać łupnia panu kapitanowi” – pomyślała.
Jeszcze się przekonamy, kto tu dostanie łupnia.
– Na mój znak! – rzucił [Chaol] i przyjął postawę obronną.

Celinka dziwi się zachowaniu kapitana.
– Myślałam, że najpierw pokażesz mi podstawowe ruchy – powiedziała cicho, aby nie usłyszeli jej inni. Trzymany przez nią rapier zwisał ostrzem ku ziemi. Zacisnęła mocniej palce na zimnym metalu. – Dobrze wiesz, że spędziłam cały rok w Endovier. Mogłam wiele zapomnieć.

Tak by było, gdybyś była normalną bohaterką, ale ponieważ jesteś jasnowłosym płatkiem śniegu, twoje umiejętności nadal będą dobre, o czym się za moment przekonamy.
– Sądząc po ilości trupów w twojej części kopalni, raczej wątpię, że cokolwiek zapomniałaś.

Chaola będziemy mogły niedługo uznać za trzeciego członka naszej analizatorni.
Celinka próbuje sprowokować Chaola, pytając go, czy ten cokolwiek wie o szermierce. Wtedy też kapitan atakuje ją.
Osobliwy brzęk zderzających się kling, który rozległ się w sali, nie spodobał się jej. Wolała odgłos, z jaką stal wbija się w ciało.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 13
Chaol natarł ponownie i zabójczyni z łatwością sparowała jego cios. Mięśnie ramion bolały, wyrwane z głębokiego snu, ale mimo to dziewczyna swobodnie stosowała uniki i parowała.
A nie mówiłam? Co tam rok w kopalni, niedożywienie, brak kondycji i treningów. Celinka i tak sobie doskonale radzi.
Kapitan chwali bohaterkę.
Celaena wiedziała, że mężczyzna również walczył dobrze, a nawet bardzo dobrze, ale nie miała najmniejszego zamiaru mu o tym mówić.

Chaol nie jest tak próżny jak ty i nie potrzebuje pochwał.
Kapitan był silniejszy i dziewczyna aż sapnęła, nie mogąc wytrzymać jego naporu. Na szczęście mężczyzna, choć potężniejszy, ustępował jej szybkością.
dę to powtarzać do znudzenia – Celinka nie ćwiczyła od roku, w związku z czym powinna utracić sporą część umiejętności a także kondycję, więc nie powinna mieć ŻADNEJ przewagi na kapitanem.
Celaena wycofała się i odskoczyła zręcznie niczym ptak.

Patrz wyżej. Skąd ta zręczność u dziewczyny, która ostatni raz trenowała rok temu? I która, swoją drogą, jest zmęczona po całej nocy spędzonej na czytaniu?
Oczywiście Celinka uzyskuje przewagę nad Chaolem, który mógł tylko parować. Mamy dalszy opis walki i tego, że jakimś cudem Celinka zadawała cios za ciosem. Na korzyść tego zdania przemawia fakt, że rapier jest lekką bronią (1,2 kilograma wagi), ale powtórzę – ona ostatni rok spędziła w kopalni! Rozumiem, że była doskonała w swoim fachu, jednak to nie zmienia faktu, że powinna radzić sobie dużo gorzej.
Czy był taki lekki? Jego waga była podobna do mieczy jednoręcznych. To już czepianie się na zasadzie, że dobrze by było, ale rapier pojawił się dopiero w renesansie.
– Jest coś, o czym musisz pamiętać, gdy ze mną walczysz, Sardothien – wysapał Chaol. Słońce odbijało się w jego złocistobrązowych oczach.

Autorka może to bezustannie przypominać, więc ja też – wiedzieliście, że Chaol ma brązowe oczy? Bo jeśli nie, to proszę, macie tu przypomnienie. Nie musicie dziękować.
Nowe szaty zabójczyni: 7
– Ja nie przegrywam! – Kapitan wyszczerzył zęby i zanim dziewczyna zdołała zrozumieć znaczenie jego słów, coś trafiło ją w stopę.
Ze zgrozą uświadomiła sobie, że upada. Krzyknęła, gdy jej plecy uderzyły o marmurową podłogę, a rapier wypadł jej z ręki. Chaol wycelował mieczem w jej serce.
– Wygrałem – sapnął.




– Musiałeś uciec się do podstępu. Nigdy byś nie wygrał, gdybyś mnie nie przewrócił.

Cóż, gdybyś była normalną bohaterką, to nie, bo szybko byś się zmęczyła i nie była w stanie robić nic poza parowaniem, aż nie wytrącono by ci rapiera z dłoni. Ale ponieważ jesteś speszyl, to chyba muszę się z tobą niestety zgodzić.
– To bez znaczenia. Mierzę ostrzem w twoje serce.

Chaol ma rację. Celinka musiałaby być śmiertelnie naiwna, żeby wierzyć, iż pozostali kandydaci nigdy nie spróbują zastosować wobec niej podstępów. Liczy się przecież zwycięstwo, a nie granie fair.
– Jesteś dobrze wyszkolona – rzekł Chaol. – Ale niektóre ruchy wymagają większej precyzji.
Dziewczyna odwróciła wzrok od Caina i spojrzała z gniewem na kapitana.
– Jakoś do tej pory nie przeszkadzało mi to w zabijaniu – parsknęła.

Skrytobójstwo a otwarty pojedynek to dwie różne rzeczy. W przypadku pierwszego dochodzi element zaskoczenia, skradanie się i tym podobne. Mnie zastanawia co innego – jak emocje Celinki nie przeszkodziły jej w wykonywaniu zawodu? Już kilkukrotnie przekonaliśmy się, że ta bohaterka traci nad sobą panowanie bardzo łatwo i byle złośliwość rodzi w niej żądzę mordu. Osoba z takim temperamentem nie nadawałaby się do tego, by z zimną krwią zabijać za pieniądze.
Chaol każe bohaterce wybrać inną broń, by trening stał się ciekawszy i żeby sam kapitan mógł się zmęczyć.
– Obedrę cię żywcem ze skóry i wycisnę ci gałki oczne! – mruknęła Celaena, podnosząc rapier. – To cię na pewno zmęczy.
– No, nareszcie wykazujesz ducha walki.
Mi to bardziej brzmi jak sadyzm i zgrywanie kozaka niż duch walki, ale ok.
Celaena chwyta noże myśliwskie.
„Moi drodzy przyjaciele” – pomyślała.
Na jej twarzy pojawił się złowieszczy uśmieszek.

Koniec rozdziału jedenastego. Dość dziwny moment, ale nie będę narzekać, przynajmniej mam już wolne od naszej cudownej protagonistki.
Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia wraz z Ciemną Gwiazdą pragniemy złożyć wszystkim czytelnikom serdeczne życzenia. Mamy nadzieję, że spędzicie je w gronie najbliższych i odpoczniecie, a pod choinką czekać na was będzie wiele niespodzianek, z których żadna nie będzie autorstwa Sarah J. Maas. Trzymajcie się i do zobaczenia za tydzień!
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 13
Royal pussy: 11
If you’re evil and you know it clap your hands: 16
Nowe szaty zabójczyni: 7