niedziela, 29 grudnia 2019

SZKLANY TRON – ROZDZIAŁ 12


Niespodziewanie trening zostaje przerwany i Celinka wraz z Chaolem dołączają do pozostałych uczestników, którzy otaczają przybyłego do komnaty gościa.
– Nazywam się Theodus Brullo. Jestem Królewskim Zbrojmistrzem i sędzią tego turnieju. Oczywiście ostateczną decyzję odnośnie waszych nędznych żywotów będzie podejmował sam król, ale to ja każdego dnia ustalę, czy w ogóle nadajecie się do roli jego Obrońcy. – Mężczyzna poklepał głowicę swego miecza. Celaena z zachwytem przyjrzała się pięknie zdobionej, złotej rękojeści.
Rzeczywiście, Laptopcjuszu, jej wiedza na temat broni ogranicza się tylko do stwierdzenia, że jakieś zdobienie jest piękne, bo w końcu to kreatorka stylu, a nie zabójczyni.
– Piastuję tytuł Królewskiego Zbrojmistrza od trzydziestu lat, a mieszkam w tym zamku od ponad dwudziestu pięciu. Wyszkoliłem wielu lordów i rycerzy, a także wielu kandydatów do roli Obrońcy Adarlanu. Mało co jest w stanie zrobić na mnie wrażenie.
To oznacza, że wybieranie Obrońcy wśród zgrai morderców ma swoją wieloletnią tradycję? Czy nagle królowi odwaliło i stwierdził, że woli postawić na gorzej wyszkolonego i nielojalnego bandytę?
Chaol stojący obok Celaeny wyprostował się dumnie. Dziewczynie przyszło do głowy, że kapitan zapewne również był uczniem Brulla. Łatwość, z jaką mężczyzna stawił jej czoła w walce, sugerowała, że ów Brullo z pewnością zasługuje na swą sławę.
Albo po prostu ty jesteś w beznadziejnej formie, ale boisz się do tego przyznać.
Ja tam wolę wersję z zajebistym Chaolem.
Wiedziała doskonale, że nie wolno lekceważyć przeciwników na podstawie wyglądu.



Cudownie, że DOPIERO TERAZ na to wpadłaś.
– Król zapewne powiedział wam wszystko, co powinniście wiedzieć na temat turnieju - rzekł Brullo. – Wy jednak pewnie chcielibyście dowiedzieć się więcej o sobie. – Wskazał krótkim palcem Caina.
Przepraszam bardzo, ale czemu ma służyć te coachowe ćwiczenie?
Kurde, to już nawet zabójcy są zmuszani do integracji?
Brullo każe się przedstawić Cainowi. Ten mówi, że służy w królewskiej armii i pochodzi z Gór Białego Kła.
Celaena nie była zdziwiona. Słyszała opowieści o brutalności górali z tego rejonu. Widziała nawet kilku z nich z bliska i znała dzikość, która czaiła się w ich oczach. Wielu z nich buntowało się przeciwko rządom Adarlanu i większość zapłaciła za to życiem. Co powiedzieliby rodacy Caina, gdyby ujrzeli go na królewskiej służbie? Zacisnęła zęby. A co powiedzieliby ludzie z Terrasenu, widząc ją tu i teraz?
Już miałam komentować, że robisz to samo, ale szybko się zreflektowałaś. Dzięki, że mnie wyręczyłaś.
Brullo najwyraźniej zupełnie o to nie dbał. Nie zwracając uwagi na słowa Caina, wskazał uczestnika stojącego po jego prawicy. Dziewczyna natychmiast poczuła przypływ sympatii do niego.
Podobno miałaś nie oceniać książki po okładce…
Celinka polubiła Brulla na podstawie powiedzenia: „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”.
– A ty?
Wskazany przez mistrza smukły, wysoki mężczyzna z rzedniejącymi jasnymi włosami rozejrzał się i skrzywił.
– Jestem Xavier Forul, Mistrz Złodziei z Melisande.
Ten człowiek był Mistrzem Złodziei? Zdumienie Celaeny nie miało granic, ale szybko uświadomiła sobie, że taka budowa ciała zapewne pomaga mu wślizgiwać się do cudzych domów. Być może wcale nie blefował.
Na dodatek w porównaniu z tobą miał przeciętny, niewyróżniający się wygląd. Nie wiem, czemu jesteś aż tak zdumiona. Kolejną krytykę za sam wygląd pominę milczeniem, bo już dosyć się nad tym rozwodziłam.
Pozostali uczestnicy turnieju przedstawiali się jeden po drugim. Wkrótce dziewczyna dowiedziała się, że w ich gronie było jeszcze sześciu zaprawionych w bojach weteranów, co do jednego wydalonych z armii za niewłaściwe zachowanie. Zaciekawiło ją, na czym mogły polegać ich przewiny, biorąc pod uwagę fakt, że armia Adarlanu słynęła z okrucieństwa i bezwzględności.
Złotko, biorąc pod uwagę niby te średniowieczne/nowożytne inspiracje, to powinnaś pamiętać, że wtedy wręcz każda armia cechowała się okrucieństwem podczas wojen. Mogły tu wchodzić w grę zwykłe kwestie formalne. 
Kolejnych trzech uczestników zajmowało się złodziejstwem.
Czy oni brali przestępców jak wpadało? Okej, złodziej może cechować się zwinnością, sprytem, ale skąd wiadomo, że jest bezwzględny i zna się dobrze na walce? Dobry złodziej raczej unika walki.
 Należał do nich ów ciemnowłosy, szarooki Nox Owen, który obdarzał ją uśmiechami przez cały poranek. Dziewczyna słyszała już o jego wyczynach.
Oho, czyżby to będzie ten, którego polubi?
Następna trójka zarabiała na życie jako najemnicy. Wszyscy robili wrażenie, jakby mieli ochotę pożreć kogoś żywcem. Dwaj mężczyźni zakuci w kajdany byli mordercami.
Pierwszego z nich, Billa Chastaina, zwano Pożeraczem Oczu i – jak sugerował jego przydomek – miał on zwyczaj zjadać oczy swoich ofiar. Był mężczyzną średniego wzrostu z opaloną cerą i mysimi włosami. Wyglądał zaskakująco zwyczajnie, ale Celaena nie mogła oderwać oczu od jego pokrytych bliznami ust. Drugi morderca nazywał się Ned Clement. Przez trzy lata działał w swoim fachu jako Kosa, gdyż tym właśnie narzędziem torturował i ćwiartował kapłanki. Dziewczyna nie miała pojęcia, dlaczego obaj mężczyźni nie zostali skazani na śmierć, choć ciemna skóra obu wskazywała, że osadzono ich w Calaculli, bliźniaczym do Endovier obozie pracy leżącym na południu Erilei.
Jeszcze bardziej się dziwię, że takie bydlaki oprócz tego, że żyją, to biorą udział w turnieju dla obrońcy króla. Chociaż, Celinko, ty też powinnaś być martwa, mimo, że wyglądasz ładniej i zabijałaś w mniej obrzydliwy sposób niż ten Pożeracz Oczu.
Wspominanie o kolorze włosów i innych pierdołach podchodzi pod kategorię:
Nowe szaty zabójczyni: 8
Następnie przedstawiło się dwóch milczących, naznaczonych bliznami mężczyzn, którzy najprawdopodobniej byli towarzyszami broni jakiegoś dowódcy wojskowego, a potem przyszła pora na pięciu zabójców.
Celaena natychmiast zapomniała imiona czterech z nich: wysokiego, chudego chłopaka o wyniosłej minie, zwalistego brutala, chudzielca z pogardliwym uśmieszkiem oraz rozczulającego się nad sobą durnia z krzywym nosem, który utrzymywał, że uwielbia noże.
Mmmm, te opisy nacechowane emocjonalnie. Celinko, ale ty też się nad sobą rozczulasz, wiesz?
Nowe szaty zabójczyni: 9
Nie należeli do Gildii Zabójców – Arobynn Hamel nigdy nie pozwoliłby im do niej wstąpić. Członkiem Gildii mógł zostać jedynie człowiek, który miał za sobą lata szkolenia oraz imponującą reputację. Tych czterech mężczyzn być może mogło się wykazać ciekawymi umiejętnościami, ale brakowało im klasy i finezji, a te Arobynn cenił ponad wszystko.
Tak, bo to jest absolutnie najważniejsze w tym fachu. Pomijając wszelkich uwodzicieli, którzy musieli być zmysłowi, by zwabiać cele, to po co ogłada osobista w samym zabijaniu? Jest nawet wskazane, by być niewidocznym. Nie musisz ich dyskredytować na siłę tylko dlatego, że nie należeli do twojej paczki.
Mnie ciekawi ta wzmianka o reputacji. Niby jakim cudem płatny zabójca miałby mieć dobrą reputację? Przecież zajmuje się mordowaniem za pieniądze!
 Celaena wiedziała, że będzie musiała na nich uważać, ale cieszyła się w duchu, że nie są Cichymi Zabójcami z owianych wiatrem wydm Czerwonej Pustyni. To dopiero byliby godni przeciwnicy! Kiedyś w ciągu upalnego, letniego miesiąca trenowała pod okiem jednego z nich i jej mięśnie nadal zaczynały boleć na wspomnienie tych wyniszczających ćwiczeń.
KURŁA KIEDYŚ TO BYLI ZABÓJCY! I znowu, nie oceniaj grupy własną miarą, bo może po prostu jesteś laczek na treningach, co ci Chaol pięknie udowodnił.
Ostatni z zabójców, zwany Grobem, przykuł uwagę Celaeny na dłużej. Był to niski i szczupły człowiek o twarzy tak złej i pochmurnej, że ludzie natychmiast odwracali od niej wzrok. Po wejściu do sali pilnujący go strażnicy zdjęli mu kajdany, a potem z groźnymi minami przypomnieli mu, aby pamiętał o dobrym zachowaniu. Przez cały czas nie odstępowali go o krok i nawet w tej chwili nie spuszczali z niego oczu. Przedstawiając się, Grób odsłonił pożółkłe zęby i obdarzył zgromadzonych fałszywym uśmiechem, od którego ciarki przebiegły im po plecach. Wzrok, jakim otaksował ciało Celaeny, jeszcze spotęgował jej obrzydzenie. Miała przed sobą zabójcę, który nie poprzestawał na mordzie, zwłaszcza jeśli ofiara była kobietą. Wytężyła siłę woli i wytrzymała jego głodne spojrzenie.
Słodki Boru. Nigdy nie czytałam tak edgy opisu złola. Straszny z wyglądu, groteskowy uśmiech jak u Jokera, zaznaczanie, że tylko jego musieli szczególnie pilnować, sugerowanie, że lubi zabijać i gwałcić w okrutny sposób i ta kuriozalna ksywka. Punkt w kategorii musi być, bo tego jest po prostu za dużo. Nie wierzę, że to piszę, ale opisy Perringtona i Kaltain szczyciły się większą subtelnością.
If you're evil and you know it clap your hands: 17
I przy okazji:
Nowe szaty zabójczyni: 10
Celinka przedstawia swoją fałszywą tożsamość i mówi, że jest złodziejką klejnotów.
Kilku z obecnych zachichotało i dziewczyna zacisnęła mocno zęby. Gdyby znali jej prawdziwe imię, gdyby wiedzieli, że ta „złodziejka klejnotów” mogłaby ich żywcem obłupić ze skóry samym tylko nożem, nie byłoby im do śmiechu.
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 14
Świetnie ci idzie wczuwanie się w rolę wraz z towarzyszącymi emocjami. W tym momencie powinno się wyżej cenić dobre odegranie postaci, a nie twoje prawdziwe oblicze socjopatki. I nie dziw się, że się z ciebie śmieją (nie licząc tych złodziei, którzy dzielą ten sam fach), bo kradzież klejnotów nie jest przydatną umiejętnością obrońcy, który ma głównie zabijać. I na sam koniec – a co jeśli ci, którzy odważyli się zaśmiać, mogliby spokojnie pokonać Celinkę?
Ależ Ciemna Gwiazdo, to niemożliwe! Najpierw musieliby pokonać imperatyw narracyjny!
– W porządku – rzekł Brullo i machnął ręką. – Macie pięć minut na odpoczynek. Potem trochę pobiegacie, żebym mógł sprawdzić, w jakiej jesteście kondycji. Każdy, kto nie pokona dystansu, wróci do domu lub do więzienia, w którym gnił, zanim wyciągnął go sponsor.
Czy ja czytam opis WF-u w szkole, czy treningu na super zabójcę króla? Jedyne o czym poinformuje bieganie, to o tym, czy Obrońca umie spierdalać. Owszem, może coś nieco mówi o kondycji, ale nie w pełni. Są biegi krótkodystansowe i długodystansowe, i do każdych trzeba mieć inne predyspozycje. I co, wszyscy będą biegać jednym tempem?
 Pierwsza Próba nastąpi za pięć dni. Cieszcie się, że nie szybciej. Okazaliśmy wam sporo łaski.
Dziękujemy panie za łaskę. Jeśli chcecie wyłonić odpowiedniego kandydata, to nie powinno się z nimi cackać.
Uczestnicy turnieju, rozsypani po sali, zaczęli rozmawiać półgłosem ze swoimi trenerami odnośnie konkurentów, których uważali za największe zagrożenie. Zdaniem większości był to Cain bądź Grób, z pewnością nie złodziejka klejnotów z Bellhaven. Chaol stał przy Celaenie i przyglądał się pozostałym kandydatom. W głowie dziewczyny kotłowały się myśli. Przecież nie po to budowała swoją reputację przez osiem lat, a potem przez kolejny rok harowała ciężko w Endovier, aby teraz tak ją lekceważono!
– Jeśli jeszcze raz będę musiała przedstawić się jako złodziejka klejnotów…
– To co? – Chaol uniósł brew.
– Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jakie to upokarzające? Mam udawać byle złodziejkę z jakiejś mieściny w Fenharrow?
Ja już nie wyrabiam z nią. Jak tak wiele lat pracowałaś na to, to powinnaś wiedzieć, że jako dobry zabójca nie powinnaś się chwalić na prawo i lewo swoim fachem i w odpowiednich momentach zakładać wiele masek, by być incognito. Na dodatek pragnę przypomnieć, że nie tylko ty harowałaś w kopalniach i nie trafiłaś tam za bycie Mary Sue, a za zbrodnie. 
Kapitan zgromił ją spojrzeniem. Milczał przez chwilę, a potem wycedził przez zęby:
– Czyżbyś była aż tak arogancka?
W tym momencie akcji nie powinno cię dziwić, że jej pycha ma rozmiar galaktyki.
Dziewczyna najeżyła się, ale mężczyzna ciągnął dalej:
– Walka z tobą była błędem. Przyznam, że nie przypuszczałem, iż okażesz się taka dobra.
Podwyższania ego Celinki ciąg dalszy. Chociaż Chaol na usprawiedliwienie ma, że może zdziwiło go, że jak na kogoś wycieńczonego pracą w kopalni i kogoś, kto od dłuższego czasu nie trenował, była niezła.
– Na szczęście nikt tego nie zauważył. A chcesz wiedzieć dlaczego, Lillian? – Podszedł bliżej i kontynuował, tym razem ciszej: – Bo jesteś zwykłą, ładną dziewczyną. Bo jesteś byle złodziejką z jakiejś mieściny w Fenharrow. Rozejrzyj się. – Spojrzał dyskretnie na pozostałych kandydatów. – Czy ktoś ci się przygląda? Czy ktoś ocenia swe szanse w walce z tobą? Nie. Nikt cię nie bierze na poważnie. Nie jesteś niczyją przeszkodą na drodze do bogactwa czy wolności!
– Otóż to! To upokarzające!
Mam wrażenie, że główna bohaterka to ośmiolatka. Czemu z jednej strony z nastolatki robimy koksa wszech czasów, by potem tak ją upupiać?
Mnie w ogóle śmieszy założenie, że bohaterka musi być ultra doskonała w walce, żeby zostać uznaną za „silną”. Siła nie musi wcale wiązać się z fizycznością , a tym bardziej brutalnością. Siła może tkwić w sprycie, w dążeniu do celu, a nawet – o zgrozo, Celinka nie dowierza! – w empatii i czułości. Jest taki świetny filmik, w którym autorka po angielsku porusza kwestię „silnych” bohaterek. Podlinkuję go wam, bo to znakomity materiał i jest tam też poruszona kwestia Celinki.
https://www.youtube.com/watch?v=Jumw30_j9cs
– To sprytny fortel i nic ponad to. I dobrze ci radzę, nie wychylaj się i siedź cicho do końca turnieju. Zabraniam ci popisywania się i nawet nie myśl o tym, aby utrzeć nosa tym złodziejom, żołnierzom i nieznanym zabójcom. Nie wolno ci się niczym wyróżniać. Ukryj się w tłumie uczestników, a nikt nie zwróci na ciebie uwagi. Inni nie wezmą cię za zagrożenie i pomyślą sobie po prostu, że prędzej czy później i tak cię wyeliminują, a więc póki co lepiej skupić się na groźniejszych przeciwnikach. W ten sposób utrzymasz się dłużej niż większość z nich – ciągnął Chaol. – W dniu ostatecznej rozgrywki twoi rywale nagle uświadomią sobie, że przetrwałaś do samego końca i pokonałaś wielu większych od siebie. Ich miny wynagrodzą ci wszystkie zniewagi.
Dla Celinki bardziej upokarzające powinno być to, że kapitan wie więcej o sprytnych taktykach, a duma bywa tylko zgubna.
– Jeszcze zobaczymy – rzuciła dziewczyna beztrosko i złapała Chaola za rękę. – Ale muszę przyznać, że jest pan wspaniałym człowiekiem, kapitanie. Tak wspaniałym, że chyba podaruję panu jeden z klejnotów, który planuję dziś ukraść królowej.
Kapitan zachichotał. Razem wyszli z sali.
Rozumiem wczuwać się w rolę kokietki, ale no ta deklaracja dziewczyny nie brzmiała szczerze i na miejscu Chaola denerwowałabym się, że w końcu jej pycha wygra ze zdrowym rozsądkiem i znowu komuś wyda prawdziwą tożsamość.
Przeskok!
Płuca Celaeny płonęły, a nogi były ciężkie jak z ołowiu, ale nie przestawała biec. Znajdowała się mniej więcej w środku grupy uczestników. Brullo, Chaol i reszta trenerów oraz trzy tuziny uzbrojonych strażników podążali za nimi konno. Niektórym z kandydatów – byli wśród nich Grób, Ned oraz Bill – założono kajdany z długimi łańcuchami.
Tylko nie przewróćcie się przez nie! To znacznie utrudnia bieg, dlaczego taką blokadą potraktowano tylko część zawodników? To jest bardzo niesprawiedliwe. Pewnie ktoś powie, że dla bezpieczeństwa… Po pierwsze – po coś są strażnicy, a nie sądzę, by zawodnicy biegali uzbrojeni. Ba, wystarczy chwilę pomyśleć, by wpaść na pomysł, że ten łańcuch może stanowić bardziej niebezpieczną broń niż gołe pięści. Po drugie, trzeba było nie wyciągać takich degeneratów.
 Dziewczyna w duchu cieszyła się, że ją to ominęło. Ku jej zdziwieniu na czoło stawki wysunął się Cain, który biegł blisko dziesięć metrów przed wszystkimi i ani myślał zwolnić. Jak to możliwe, że był tak szybki?
Ponieważ silni, potężni mężczyźni nie muszą być jednocześnie wolni? To nie bijatyka, że takie postacie nie są zbyt szybkie dla balansu gry. Przestań kierować się stereotypami.
W ciepłym, jesiennym powietrzu słychać było posapywanie biegnących i szelest rozdeptywanych liści. Celaena wbiła wzrok w ciemne, wilgotne od potu włosy poprzedzającego ją złodzieja. Krok za krokiem, oddech za oddechem. „Oddychaj!” – napomniała sama siebie. Nie mogła zgubić rytmu.
Cain znów skręcił i biegł już na północ, w kierunku zamku. Reszta podążyła za nim niczym stado ptactwa. Krok za krokiem, krok za krokiem, dziewczyna nie zwalniała, ani nie przyspieszała. Niech patrzą na Caina, niech planują, jak się go pozbyć. Nie musiała wygrywać tego wyścigu, aby udowodnić komukolwiek, że jest od nich lepsza. I tak o tym wiedziała.
Ech. Z jednej strony cieszę się, że Chaol choć trochę przemówił do jej małego móżdżka, że bycie nikim może być atutem. Z drugiej strony… Miało wyjść, że jest na tyle dumna, że nie musi udowadniać swojej wartości, ale kiedy się spojrzy, jak wcześniej reagowała na zaczepki, zniewagi, to zawsze próbowała pokazać jaki to z niej jest kozak. Przy okazji to ty na razie nie wygrywasz tego wyścigu, pojedynek z Chaolem nie był idealny, więc czy jesteś taka najlepsza? Tutaj moment na girl power znowu nie wypalił.
Żaden moment gril power w tej książce nie wypali, kiedy mamy taką Kaltain i cuchnący od jej postaci slut-shaming.
Uczestnicy biegną dalej. Jako pierwszy dystans przebiega Cain. Celinka z ogromnym trudem utrzymuje się w środku stawki i kończy bieg.
Celaenie migotały przed oczami ciemne plamy, ale mimo to zauważyła, że Chaol również wstrzymuje konia. Niewiele myśląc, ruszyła w jego kierunku, ale minęła go i weszła między drzewa.
– Dokąd się wybierasz?
– Upuściłam pierścionek! – skłamała. Usiłowała sprawiać wrażenie nieco skonfundowanej. – Zaraz go znajdę!
Nie czekając na aprobatę kapitana, zniknęła w lesie. Zignorowała śmiechy i szydercze komentarze rywali. Z oddali dobiegały coraz głośniejsze kroki jednego z ostatnich uczestników turnieju. Celaena weszła między krzaki i potknęła się. Niespodziewanie osaczyły ją ciemności. Padła na kolana i zwymiotowała.
Jej ciałem targały torsje do chwili, gdy pusty żołądek nie miał już czego zwrócić. Ostatni rywal przebiegł obok niej. Kolana zabójczyni drżały, ale objęła pień najbliższego drzewa i z trudem stanęła na nogi. Ujrzała kapitana Westfalia, który stał na ścieżce i przyglądał się jej z zaciśniętymi wargami.
Ani na chwilę nie mogę być miły. Usta mnie bolą od tego zaciskania, ale imperatyw mi kazał. Ała!
Otarła usta nadgarstkiem i bez słowa wyszła z lasu.
Wiecie co? To jest chyba pierwsza scena, która wzbudziła we mnie jakieś pozytywne emocje. Owszem, Celinka dalej się pyszni, ale widać, że nie jest wszechbogiem i musi włożyć dużo wysiłku, by dobiec do mety. Można się spierać, że to kolejny motyw pokonywania słabości, ale wyścig naprawdę jest opisany porządnie. Jedyny minus, że jest to za krótkie jak na książkę szczycącą się tym, że turniej jest najważniejszym wątkiem. Uwierzcie mi, tak będzie nie tylko z biegiem w ramach treningu. To trochę smutne, że autorka woli marnować czas antenowy na niewzbudzający emocji trójkącik i opisy zajebistości naszej Mary Sue.
Niedługo pożegnamy dwa tysiące dziewiętnasty rok, ale to nie powód do smutku. Czekają nas nie tylko nowe wyzwania, ale i nowe niesamowite przeżycia. My na pewno poznęcamy się nad twórczością Maas, żebyście wy nie musieli cierpieć w dwa tysiące dwudziestym roku. Spełnienia wszystkich marzeń i zdrowia życzą analizatorki, Ciemna Gwiazda i Laptopcjusz.
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 14
Royal pussy: 11
If you’re evil and you know it clap your hands: 17
Nowe szaty zabójczyni: 10

7 komentarzy:

  1. Moment słabości Celinki? *Przeciera oczy*
    W ogóle, czuć tu tak bardzo echa "Igrzysk Śmierci". Ja tylko czekam na paradę trybutów i punktowane pokazy, skoro wspólne treningi już były.
    A czytając ten tekst o byciu nikim zaczęłam tęsknić za Aryą. To była zabójczyni, nie to, co Celinka.
    Co do silnych postaci kobiecych, to zgadzam się. Jest tyle ciekawych rzeczy, na których można to oprzeć - współpraca (więcej kobiecych i mieszanych teamów, gdzie dziewczyna nie jest charakterem - proszę!), jakaś pasja, właśnie intelekt, kreatywność, cel, do którego postać dąży. Nie jestem przeciwniczką bohaterek silnych fizycznie lub zainteresowanych sztukami walki, jeśli ma to sens w ich charakterze i fabule, ale to nie znaczy, że one są silne, a te nie dające sobie tak dobrze rady w fizycznej konfrontacji słabe. Uff, rozpisałam się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że echa "Igrzysk śmierci" pobrzmiewają teraz w każdej źle napisanej młodzieżówce.
      Silne postaci kobiece w popkulturze to w ogóle bardzo ciekawe zagadnienie i zawsze mnie drażni, kiedy sprowadza się je tylko i wyłącznie do bycia jakimiś super wojowniczkami. Jasne, sam fakt zainteresowania walką czy umiejętności fizyczne nie skreślają bohaterki, ale jeśli cały jej charakter sprowadza się do tego, że potrafi spuścić łomot, no to... Na tej zasadzie przypadkowy Sebiks spod bloku mógłby zostać uznany za wzorowego protagonistę.
      PS: przepraszam za spóźnione odpowiedzi, ostatnie tygodnie były dla obu analizatorek dosyć aktywne.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń