Rozdział jedenasty rozpoczyna się w momencie, kiedy Chaol budzi
Celinkę. Ta nie zamierza wstawać, próbuje z powrotem przykryć się kocem.
Nie przejmowała się teraz tym, że miała zaledwie kilka miesięcy na pokonanie innych kandydatów do tytułu Obrońcy. W tej chwili zależało jej tylko i wyłącznie na śnie.
Miałaś dwa tygodnie, żeby leniwie sypiać w prywatnym namiocie.
Poza tym naprawdę powinnaś zacząć przejmować się turniejem, bo jak dotąd ledwie
poświęcasz mu jakąkolwiek myśl.
W ogóle Szklany tron
jak na książkę, którą reklamuje się przede wszystkim konkursem na Obrońcę,
będzie poświęcała temu wątkowi niewiele czasu antenowego. Sami się o tym przekonacie
wraz z analizą kolejnych rozdziałów. Doprawdy, ktoś, kto pisał blurb tej
książki albo jej nie przeczytał, albo chciał zrobić nas wszystkich w konia.
Byłaby wdzięczna, gdyby następca tronu wpadł na pomysł ściągnięcia jej z Endovier nieco szybciej, aby miała choć trochę czasu na powrót do pełni sił. Doprawdy, mógł wcześniej zawiadomić ją o tym turnieju!
Informacje, które uzyskaliśmy do tego momentu, wskazują na to,
że Dorian bardzo długo szukał Celinki, więc skarżenie się na to, że za późno
wyciągnął ją z Endovier jest idiotyczne.
Co zaś tyczy się zawiadomienia o turnieju – przecież wspomniał
ci o tym zaraz przy waszym pierwszym spotkaniu!
Chaol ponownie każe Celince wstawać i mówi jej, że marnuje jego
czas. Ta nareszcie rusza swoje cztery litery.
– Przynieś mi pantofle – wymamrotała. – Posadzka jest zimna jak lód.
Rozmawiasz z kapitanem Gwardii Królewskiej, a nie swoją prywatną
pokojówkę, Celinko.
Chaol rozkazuje bohaterce zjeść śniadanie, gdyż za godzinę czeka
ją trening. Celinka zamaskowała emocje
długim ziewnięciem i opadła na krzesło z wdziękiem niedźwiedzicy. Och,
spójrzcie tylko, jaka bohaterka jest relatable!
Kapitan pyta Celinkę, czemu jest ona taka zmęczona.
– Czytałam do czwartej – oznajmiła.
Brawo za odpowiednie wykorzystanie wolnego czasu. Po co
przygotowywać się do turnieju, jak można czytać niemal do rana i potem nie móc
ruszyć się z łóżka?
Och, jaka z niej książkara, lekceważy życie dla papierów.
Napisałam do twego książątka list z prośbą o wypożyczenie książek z biblioteki.
Ponownie Celinka podchodzi do przyszłego króla z brakiem
poszanowania. Wiem, że Dorian sam tego nie egzekwuje, ale na litość boską,
gdzie ta dziewczyna się wychowywała, że zupełnie nie przestrzega jakiejkolwiek
etykiety? Ktoś może uznać, że się o to za bardzo czepiamy, ale skoro mamy do
czynienia z realiami quasi średniowiecznymi, powinniśmy się ich trzymać. W
tamtych czasach zachowanie Celinki i nazywanie Doriana „książątkiem” nie miałoby racji bytu.
Nie no, przynajmniej listy do niego pisze tak jak jej rozkazano,
a nie podbiera książki.
Chaol zwraca uwagę na to, że Celinka nie powinna pisać listów do
Doriana. Dziewczyna obrzuca go pobłażliwym
uśmiechem i odpowiada:
– Mógł go przecież zignorować. A tak na marginesie, nie zapominaj, że jestem jego Obrończynią. Wygląda na to, że tylko ty czujesz się upoważniony do tego, aby mnie źle traktować.
– Jesteś zabójczynią.
Chaol jak zwykle nie zawodzi, jeśli chodzi o logiczne myślenie.
Może powinnyśmy zrobić mu jakąś kategorię za podnoszenie naszych morale podczas
analizowania?
Druga uwaga – w jaki sposób niby ujawnia się to „złe
traktowanie”? Chaol bezpiecznie przetransportował Celinkę do Rithfold,
oprowadził ją po pałacu, przeprowadził z nią kilka normalnych rozmów, nawet
pomógł jej przetrwać konfrontację z królem. Co, „źle traktuje” bohaterkę, bo
nie padł jej do stóp i nie słodzi jej, jaka to jest piękna oraz na pewno wygra
turniej z palcem w tyłku?
Celinka dosładza sobie owsiankę – bo wiecie, ona jest taka
REALATABLE i uwielbia słodkie rzeczy, o czym się jeszcze przekonamy – po czym
zaczyna rozmyślać o tym, czy jej rywale okażą się godnymi przeciwnikami.
Zważając na to, że bohaterka nadal ani razu nie ćwiczyła, powinna raczej myśleć
o tym, czy sama im dorówna.
Celinka kończy śniadanie. Chaol dyktuje Philippie, jak ma ubrać
protagonistkę.
– Ubierz ją w spodnie i koszulę. Wybierz jakieś luźne rzeczy, nic frywolnego ani odsłaniającego zbyt wiele ciała. Przynieś też płaszcz.
Szkoda, że Chaol nie wydawał podobnych rozkazów Philippie
poprzedniego dnia, kiedy wcisnęła Celinkę w przyciasne buty i gorset.
Służąca zniknęła w przebieralni, a Celaena weszła do pokoju w ślad za nią i bezceremonialnie rozebrała się aż do bielizny.
O ile zakład, że gdyby Kaltain zachowała się w podobny sposób,
zostałaby przez autorkę zaprezentowana jako puszczalska zdzira? Jednak w
wykonaniu Celinki jest to po prostu „pewność siebie”. Podwójnych standardów i
slut-shamingu ciąg dalszy. Szklany tron niby
stara się być kobiecą literaturą z silną bohaterką, ale tak naprawdę powiela te
same schematy, które znamy z najgorszych wattpadowych historii.
W końcu to ma być opowieść dla nastolatków, a nie dobra
opowieść.
Chaol nie zdążył się w porę odwrócić i dziewczyna zauważyła, że na jego policzkach pojawił się rumieniec. Uśmiechnęła się do siebie z satysfakcją.
Biedny, biedny Chaol. Bycie wpychanym w ramiona kogoś takiego
jak Celinka musi być okropnym przeżyciem. O próżności protagonistki nie ma
chyba co wspominać.
Celinka przebiera się, ale nie jest zadowolona ze swojego
ubioru. Przybiega ze skargą do Chaola.
– Przecież ja wyglądam jak idiotka! Te spodnie to jakiś koszmar! Koszula też jest okropna!
Celinka to ten typ kobiety, która mogłaby dostawać ubrania po
samej królowej, a i tak by narzekała, że są po kimś.
Chyba nie myślała, że będzie robić w bogato zdobionej sukni
fikołki?
Kapitan słusznie każe bohaterce nie marudzić.
Poza tym będziesz mogła się rozebrać w koszarach. Założę się, że wszyscy z zachwytem obejrzą sobie twoją bieliznę.
Celinka razem z Chaolem idą do sali treningowej, po drodze mijając salutujących im żołnierzy. Nareszcie trafiają do celu. Pominę opis pomieszczenia, zwrócę uwagę tylko na balkonik, z którego potem będą patrzyli na uczestników turnieju ich… powiedzmy, mecenasi.
Nikt nawet nie spojrzał na Celaenę z wyjątkiem owego przystojnego młodzieńca o szarych oczach, który obdarzył ją lekkim uśmiechem, a potem znów zaczął strzelać do tarczy zawieszonej na ścianie.
Nie przejmuj się resztą, Celinko. Ważne, że jedyne ciacho z
całej grupy zwróciło na ciebie uwagę.
Bohaterka podchodzi do stojaka z bronią. Obok niej pojawia się
kolejnych sześciu strażników, a Chaol ostrzega dziewczynę, żeby niczego nie
próbowała.
– Jestem tylko złodziejką klejnotów, zapomniałeś? – rzuciła Celaena i podeszła do stojaka z bronią.
„Co za głupota” – pomyślała. Nie mogła uwierzyć, że rozstawiono tu tyle oręża na widoku.
Skoro macie ćwiczyć walkę, to chyba jasne, że zostaną wam udostępnione
różne rodzaje broni. Nawet, gdyby któryś z uczestników turnieju próbował coś
zrobić, to przecież wokół roi się od straży.
Miecze, łamacze mieczy, topory, łuki, piki, noże myśliwskie, maczugi, włócznie, noże do rzucania, kije…
Jak na taką wykształconą zabójczynię, Celinka używa mało specjalistycznego słownictwa. Zamiast na przykład tak ogólnego pojęcia jak „maczuga”, mogłaby użyć słowa „buzdygan”, zamiast „topora” – „czekan” albo „berdysz”, a zamiast praktycznie nic niemówiącego „miecza” – „koncerz”, „pałasz”, „kordelas”. I nie chodzi mi tu o bawienie się w eksperta, którym nie jestem (dosłownie przed sekundą wyczytałam te nazwy z Internetu), ale o to, że bohaterka zdaje się mieć szerszą wiedzę o sukienkach niż o broni, którą ponoć tak świetnie włada, o czym dowiadujemy się już w następnym zdaniu.
Sama preferowała łatwe do ukrycia sztylety, ale potrafiła się posługiwać każdą z wystawionych tu broni.
A jak żeby inaczej. Szkoda tylko, że używane przez Celinkę nazewnictwo
jest równie ubogie, rozumiem jednak, że ważniejsze są bezustanne zachwyty
księciem Dorianem i autorce nie starczyło sił na opisy broni. A szkoda, bo
wtedy przynajmniej można by się z tej książki czegoś dowiedzieć.
Do sali wkracza Cain. Zwraca on uwagę na Celinkę i niczym
szkolny prześladowca rzuca:
Sądziłem, że będziesz już w połowie drogi do domu.
If you’re evil and you know it clap your hands: 16
Celinka nie pozwala mu się sprowokować. Ledwo jednak mężczyzna
odchodzi, w głowie bohaterki pojawiają się mordercze myśli.
Bez najmniejszych problemów mogłaby wykonać piruet, złapać go za szyję i wbić jego twarz w posadzkę.
Po pierwsze:
Policja? Proszę
przyjechać do Erilei: 10
Po drugie – jak Celinka zrobiłaby podobny wyczyn bez najmniejszych problemów? Dziewczyno,
przez rok NIC nie trenowałaś, więc tym piruetem prędzej zrobiłabyś krzywdę
sobie niż Cainowi.
No i na litość boską, panuj nad sobą. Takie żałosne pyskówki
mogłyby wytrącić z równowagi chyba tylko kogoś bardzo przewrażliwionego na
swoim punkcie, a nie niesamowicie pewną siebie, ponoć najlepszą zabójczynię z
całego kraju.
Chaol słusznie próbuje uspokoić naszą heroinę.
– Zabiję go – szepnęła.
Policja? Proszę
przyjechać do Erilei: 11
– Nie, nie zabijesz. Jeśli chcesz, aby zniknął, pokonaj go. To tylko zwykły brutal z królewskiej armii. Nie marnuj sił na nienawiść.
Lepiej bym tego nie ujęła. Aż szkoda, że równie ciekawa i
rozsądna postać jak Chaol marnuje się w takiej serii, naprawdę.
Dziewczyna przewróciła oczami.
– Nie posiadam się z radości, że z taką ochotą stajesz po mojej stronie.
Jesteś tu po to, by wygrać turniej, a nie wymordować tych jego
uczestników, których nie lubisz, Celinko, więc ogarnij się nareszcie.
– Masz swój rozum. Nie potrzebujesz opiekuna ani ratownika.
Nie, Celince to już chyba tylko terapia wstrząsowa mogłaby pomóc.
Chaol każe Celince wybrać sobie broń.
– Zobaczymy, czy naprawdę potrafisz walczyć, czy jesteś tylko silna w gębie – powiedział.
Sarah J. Maas przy tworzeniu bohaterki:
Celaena obiecała sobie w duchu, że zabije Caina i pochowa go w nieoznaczonym grobie.
Policja? Proszę
przyjechać do Erilei: 12
Punkty się dzisiaj sypią.
Celinka ogląda bronie i stara się ocenić, jakie rany pozostawiłaby na twarzy kapitana. Nie, żeby co, ale
chyba bardziej powinno cię interesować, jak sobie w ogóle poradzisz po roku bez
ćwiczeń, a nie obmyślać zemstę za kolejny, drobny docinek.
Nie chcę nic mówić, ale oręż powinno się wybierać po tym, jak
dobrze się nim posługujemy i ewentualnie po tym, jaką broń posiada przeciwnik.
Wiem, że nasza Mary Sue zna się na wszystkim, ale chyba powinna mieć swoje
ulubione bronie?
Ostatecznie protagonistka decyduje się na rapier.
„Pora dać łupnia panu kapitanowi” – pomyślała.
Jeszcze się przekonamy, kto tu dostanie łupnia.
– Na mój znak! – rzucił [Chaol] i przyjął postawę obronną.
Celinka dziwi się zachowaniu kapitana.
– Myślałam, że najpierw pokażesz mi podstawowe ruchy – powiedziała cicho, aby nie usłyszeli jej inni. Trzymany przez nią rapier zwisał ostrzem ku ziemi. Zacisnęła mocniej palce na zimnym metalu. – Dobrze wiesz, że spędziłam cały rok w Endovier. Mogłam wiele zapomnieć.
Tak by było, gdybyś była normalną bohaterką, ale ponieważ jesteś
jasnowłosym płatkiem śniegu, twoje umiejętności nadal będą dobre, o czym się za
moment przekonamy.
– Sądząc po ilości trupów w twojej części kopalni, raczej wątpię, że cokolwiek zapomniałaś.
Chaola będziemy mogły niedługo uznać za trzeciego członka naszej
analizatorni.
Celinka próbuje sprowokować Chaola, pytając go, czy ten
cokolwiek wie o szermierce. Wtedy też kapitan atakuje ją.
Osobliwy brzęk zderzających się kling, który rozległ się w sali, nie spodobał się jej. Wolała odgłos, z jaką stal wbija się w ciało.
Halo, policja?
Proszę przyjechać do Erilei: 13
Chaol natarł ponownie i zabójczyni z łatwością sparowała jego cios. Mięśnie ramion bolały, wyrwane z głębokiego snu, ale mimo to dziewczyna swobodnie stosowała uniki i parowała.
A nie mówiłam? Co tam rok w kopalni, niedożywienie, brak
kondycji i treningów. Celinka i tak sobie doskonale radzi.
Kapitan chwali bohaterkę.
Celaena wiedziała, że mężczyzna również walczył dobrze, a nawet bardzo dobrze, ale nie miała najmniejszego zamiaru mu o tym mówić.
Chaol nie jest tak próżny jak ty i nie potrzebuje pochwał.
Kapitan był silniejszy i dziewczyna aż sapnęła, nie mogąc wytrzymać jego naporu. Na szczęście mężczyzna, choć potężniejszy, ustępował jej szybkością.
Będę to powtarzać do znudzenia – Celinka nie ćwiczyła od roku, w
związku z czym powinna utracić sporą część umiejętności a także kondycję, więc
nie powinna mieć ŻADNEJ przewagi na kapitanem.
Celaena wycofała się i odskoczyła zręcznie niczym ptak.
Patrz wyżej. Skąd ta zręczność u dziewczyny, która ostatni raz
trenowała rok temu? I która, swoją drogą, jest zmęczona po całej nocy spędzonej
na czytaniu?
Oczywiście Celinka uzyskuje przewagę nad Chaolem, który mógł tylko parować. Mamy dalszy opis
walki i tego, że jakimś cudem Celinka zadawała cios za ciosem. Na korzyść tego
zdania przemawia fakt, że rapier jest lekką bronią (1,2 kilograma wagi), ale
powtórzę – ona ostatni rok spędziła w kopalni! Rozumiem, że była doskonała w
swoim fachu, jednak to nie zmienia faktu, że powinna radzić sobie dużo gorzej.
Czy był taki lekki? Jego waga była podobna do mieczy
jednoręcznych. To już czepianie się na zasadzie, że dobrze by było, ale rapier
pojawił się dopiero w renesansie.
– Jest coś, o czym musisz pamiętać, gdy ze mną walczysz, Sardothien – wysapał Chaol. Słońce odbijało się w jego złocistobrązowych oczach.
Autorka może to bezustannie przypominać, więc ja też –
wiedzieliście, że Chaol ma brązowe oczy? Bo jeśli nie, to proszę, macie tu
przypomnienie. Nie musicie dziękować.
Nowe szaty
zabójczyni: 7
– Ja nie przegrywam! – Kapitan wyszczerzył zęby i zanim dziewczyna zdołała zrozumieć znaczenie jego słów, coś trafiło ją w stopę.
Ze zgrozą uświadomiła sobie, że upada. Krzyknęła, gdy jej plecy uderzyły o marmurową podłogę, a rapier wypadł jej z ręki. Chaol wycelował mieczem w jej serce.
– Wygrałem – sapnął.
– Musiałeś uciec się do podstępu. Nigdy byś nie wygrał, gdybyś mnie nie przewrócił.
Cóż, gdybyś była normalną bohaterką, to nie, bo szybko byś się
zmęczyła i nie była w stanie robić nic poza parowaniem, aż nie wytrącono by ci
rapiera z dłoni. Ale ponieważ jesteś speszyl, to chyba muszę się z tobą
niestety zgodzić.
– To bez znaczenia. Mierzę ostrzem w twoje serce.
Chaol ma rację. Celinka musiałaby być śmiertelnie naiwna, żeby
wierzyć, iż pozostali kandydaci nigdy nie spróbują zastosować wobec niej podstępów.
Liczy się przecież zwycięstwo, a nie granie fair.
– Jesteś dobrze wyszkolona – rzekł Chaol. – Ale niektóre ruchy wymagają większej precyzji.
Dziewczyna odwróciła wzrok od Caina i spojrzała z gniewem na kapitana.
– Jakoś do tej pory nie przeszkadzało mi to w zabijaniu – parsknęła.
Skrytobójstwo a otwarty pojedynek to dwie różne rzeczy. W
przypadku pierwszego dochodzi element zaskoczenia, skradanie się i tym podobne.
Mnie zastanawia co innego – jak emocje Celinki nie przeszkodziły jej w
wykonywaniu zawodu? Już kilkukrotnie przekonaliśmy się, że ta bohaterka traci
nad sobą panowanie bardzo łatwo i byle złośliwość rodzi w niej żądzę mordu.
Osoba z takim temperamentem nie nadawałaby się do tego, by z zimną krwią
zabijać za pieniądze.
Chaol każe bohaterce wybrać inną broń, by trening stał się
ciekawszy i żeby sam kapitan mógł się zmęczyć.
– Obedrę cię żywcem ze skóry i wycisnę ci gałki oczne! – mruknęła Celaena, podnosząc rapier. – To cię na pewno zmęczy.
– No, nareszcie wykazujesz ducha walki.
Mi to bardziej brzmi jak sadyzm i zgrywanie kozaka niż duch
walki, ale ok.
Celaena chwyta noże myśliwskie.
„Moi drodzy przyjaciele” – pomyślała.
Na jej twarzy pojawił się złowieszczy uśmieszek.
Koniec rozdziału jedenastego. Dość dziwny moment, ale nie będę
narzekać, przynajmniej mam już wolne od naszej cudownej protagonistki.
Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia wraz z Ciemną Gwiazdą pragniemy złożyć wszystkim czytelnikom serdeczne życzenia. Mamy nadzieję, że spędzicie je w gronie najbliższych i odpoczniecie, a pod choinką czekać na was będzie wiele niespodzianek, z których żadna nie będzie autorstwa Sarah J. Maas. Trzymajcie się i do zobaczenia za tydzień!
Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia wraz z Ciemną Gwiazdą pragniemy złożyć wszystkim czytelnikom serdeczne życzenia. Mamy nadzieję, że spędzicie je w gronie najbliższych i odpoczniecie, a pod choinką czekać na was będzie wiele niespodzianek, z których żadna nie będzie autorstwa Sarah J. Maas. Trzymajcie się i do zobaczenia za tydzień!
Podsumowanie
rozdziału:
Halo, policja?
Proszę przyjechać do Erilei: 13
Royal pussy: 11
If you’re evil and you know it clap your
hands: 16
Nowe szaty
zabójczyni: 7
Piruety. Piruety to mogli se wiedźmini wykonywać, może też taka Ciri, którą w Kaer również różnymi miksturami szprycowali. O ile Celinka nie posiada nadludzkiej wytrzymałości i szybkości, to powinna sobie odpuścić takie wygibasy - inna sprawa, że jej kondycja z kopalni wskazuje właśnie na tego typu przymioty. Może ona jest jak Hulk, tylko bez bycia czasem inteligentnym naukowcem, ale za to z lepszą figurą?
OdpowiedzUsuńDo tego sztylety wskazują na to, że Celcia celowała raczej w ataki z zaskoczenia, ewentualnie walkę w pomieszczeniach. Inaczej długość broni decyduje, z tego co wiem.
Co do rapiera, to ponoć dość powolna i ciężka broń. I jednoręczna, co w przypadku, gdy Celcia nie posługuje się do tego żadną tarczą lub sztyletem jest zupełnie bezsensowne. Marnuje siłę jednej ręki, a już i tak jest kobietą, więc raczej tą słabszą stroną (no, chyba że teoria Hulka jest prawdą).
Wesołych świąt!
Myślę, że teoria Hulka ma najwięcej sensu, biorąc pod uwagę, jak bardzo Maas stara się uczynić ze swojej bohaterki koksa stulecia. Do tego stopnia, że Celinkę przestaną obowiązywać nawet podstawowe anatomiczne prawa, o czym się już przekonaliśmy i niestety przekonamy się jeszcze wiele razy.
Usuń