Celinka budzi się, przypominając sobie wczorajszą wizytę w krypcie.
Elena po raz kolejny znalazła sposób, by jeszcze bardziej skomplikować jej życie.
Przy okazji komplikując życie Laptopcjusza, który wyzionął ducha z nudów po zeszłotygodniowych wędrówkach po lochach.
Celaena jęknęła i schowała twarz w poduszce. Słowa, które wyrzuciła z siebie w krypcie, były dobrze przemyślane. Temu światu nie dało się już pomóc. Nawet jeśli… Nawet jeśli na własne oczy widziała, jakie niebezpieczeństwo się pojawiło i jak fatalnie wszystko może się skończyć. A owa istota w korytarzu…
Powtórzę przywołany motyw, ale jak Maas jest tak leniwa, by kopiować podobny dialog dotyczący Sama, tylko z innym tru loffem, to ja też mogę. A jako, że w Rzeczpospolitej Polskiej Asterix i Obelix: Misja Kleopatra to rzecz święta… To mi przypomina rozpamiętywanie przez Nikosisa, jak pocisnął tytułowym bohaterom i Panoramixowi tekstem: „Ten grobowiec będzie waszym grobowcem”, gdy ci utknęli w piramidzie.
Głaszcząc psi łeb, Celaena wpatrywała się w sufit i bladoszare światło przenikające zasłony. Nie chciała tego przyznać, ale Mort miał rację. Zeszła do krypty w nadziei, że Elena rozprawi się z ową istotą z korytarza. By zyskać pewność, że sama nie będzie musiała nic zrobić.
Żebyśmy z Laptopcjuszem nie zeszli do palących piekieł Tartaru z powodu masowych morderstw, w uniwersum musi być ta jedna postać z minimum rigczu do ustawiania bohaterki do pionu i wytykania jej największej wady. Jako, że Chaol dla możliwości romansowania poświęcił jaja, to dostaliśmy Morta, który dzięki temu, że jest gadającą klamką, to mamy pewność, że nie popełni tego samego błędu.
„Moje plany” – powiedział władca. Elena kazała jej odkryć sedno tych planów i znaleźć źródło królewskiej mocy, więc owe plany z pewnością były złowieszcze, o wiele groźniejsze niż zsyłanie niewolników do Calaculli i Endovier, gorsze od mordowania kolejnych buntowników.
If you’re evil and you know it clap your hands: 90
Niestety, jak jesteście groźnym królem, to możecie robić wyłącznie okrutne rzeczy, a nie planować układ klombów przed pałacem i kupno porcelanowych wazonów do sypialni :c Dorian senior też ma uczucia :c
Zabójczyni wpatrywała się w sufit przez kilka chwil, aż uświadomiła sobie dwa fakty.
Po pierwsze, jeśli nie odkryje owego tajemniczego zagrożenia, popełni śmiertelny błąd. Elena powiedziała, że musi je znaleźć, i tyle. Nie wspomniała o zniszczeniu go. Nie mówiła nic o tym, że dziewczyna będzie musiała stawić czoło królowi.
„Co za ulga” – pomyślała Celaena.
Niby ma rację, ale ta typiara mogłaby ci dokładnie powiedzieć, o jakie zagrożenie chodzi, bo ty nie wiesz co robić, a czytelnik nie wie, co tu się odwala. Nie będę się rozpisywać, bo Laptopcjusz w poprzednim rozdziale dokładnie wypunktował nielogiczność w enigmatycznych działaniach Eleny.
A i trochę zabawny, chociaż całkiem logiczny, jest jej strach przed zabiciem króla, którego Celinka tak nienawidzi. W sensie wiem, że może być to trudne wyzwanie, lecz chyba powinna mieć minimum chęci walki ze swoimi lękami w celu wyższego dobra czy coś w tym stylu.
Inna sprawa, że my już dobrze mamy pojęcie o tym, jaki jest stan świadomości Celinki. Naprawdę nie jesteśmy tak głupi i nie jesteśmy Doris z Gdzie jest Nemo, która cierpiała na brak pamięci krótkotrwałej, by robić nam podsumowanie z poprzedniego rozdziału. Niestety, mam wrażenie, że Maas w ogóle traktuje czytelnika jak kretyna i robi to nagminnie, ale w tym fragmencie widać to dobitnie. Cóż… W końcu pięćset stron i wiele tomów same się nie zrobią!
Celinka zastanawia się również nad zaaranżowaniem śmierci Archera. Myśli, że jeżeli rzeczywiście mężczyzna jest buntownikiem, to może przekazać jej cenne informacje dotyczące króla. Dziewczyna wybiera się na spotkanie z Chaolem i postanawia podjąć pierwsze kroki w sprawie swojego zlecenia.
Zeszłej nocy spadł śnieg i paru nieszczęśników zostało zapędzonych do oczyszczania ulic w najbogatszych dzielnicach Rifthold.
Wielki dramat! Ludzie, którzy mają do wykonania swoją robotę… Wykonują swoją robotę!
A jeśli pod hasłem „nieszczęśników” miała na myśli jakiś niewolników zapędzonych przez tych złych bogaczy, to dalej uważam, ze odśnieżanie i czyszczenie ulic nie jest najgorszą pracą. Szczególnie, gdy opisujesz rzeczywistość z perspektywy Celinki, która cudem wydostała się z kopalni.
Sklepy otwierano tam przez cały rok i choć chodniki były śliskie, a na brukowanych ulicach zalegał mokry śnieg, tego popołudnia w stolicy panował taki ruch jak w środku lata.
Nie rozumiem sensu umieszczania takiego zdania. To nic nadzwyczajnego, że większość sklepów jest otwarta całym rokiem (w końcu rzemieślnicy muszą zarobić na życie), a ludzie dalej są zainteresowani kupnem chociażby żywności, bo potrzeby ludzkie nagle nie znikają zimą. Nie hibernujemy, ale może organizmy ludzi z Rifthold działają na innych zasadach, że ten ruch jest tak podkreślany.
Trzymała się blisko Chaola, gdy szli przez zatłoczoną główną ulicę. Znów nalegał, by pozwoliła mu pomóc sobie podczas wykonywania zlecenia na Archera, i dziewczyna uznała, że zaproszenie go na spacer po mieście będzie najmniej szkodliwym sposobem na pozbycie się go później. Zmusiła go, aby włożył cywilne ubranie zamiast munduru kapitańskiego, więc szedł obok w czarnej tunice.
Z deczka Chaolowi siadło na mózg z tej miłości. Rozumiem, że jest zmartwiony swoim obiektem westchnień, dlatego bronię jego pytań o szczegóły zadań, ale wpieprzanie się w misje skrytobójcy to ściąganie na nią dwa razy większego zagrożenia. Wydaje mi się, że Celinka też mogła być bardziej przekonująca w odpędzeniu go od misji, ale jakoś musimy otrzymać żałosne przekomarzanki na poziomie tych z Dorianem z pierwszego tomu oraz pozorną walkę kogutów o Celinkę, bo tak, do tego będzie ograniczać się rola Chaola.
Przed herbaciarnią Pod Wierzbami, w której wedle zdobytych przez nią informacji Archer często jadał lunch, jak zwykle było tłoczno. Finn pojawiał się tam codziennie wraz z kilkoma innymi kawalerami do wynajęcia. Oczywiście nie miało to n i c wspólnego z tym, że jadała tu również elita patronek stolicy.
Maas, ja wiem, że nie doceniasz naszej bystrości, ale naprawdę nie trzeba było podkreślać słowa „nic”.
Zabójczyni złapała Chaola za ramię, gdy zbliżyli się do herbaciarni.
– Jeśli wejdziesz tam z miną, jakbyś chciał kogoś rąbnąć w twarz – zaszczebiotała, wsuwając rękę pod jego łokieć – Archer natychmiast się domyśli, że coś jest nie tak. I proszę cię, nie mów ani słowa. Rozmowę i czarowanie pozostaw mnie.
Kapitan uniósł brwi.
– A więc jestem tu tylko dekoracją?
Tak, bransoletką, jak u Lipińskiej. Kto czytał analizę Tego dnia NAKWY, ten wie, o czym piszę. ;)
– Ciesz się, że uznałam cię za dodatek godny siebie.
Mruknął coś pod nosem. Celaena nie wątpiła, iż nie chce, by to usłyszała, ale mimo to zwolnił i szedł teraz bardziej dostojnym krokiem.
Po prostu Chaol przestraszył się, bo dobrze wiedział, że gdy Celinka zacznie flirtować tak jak z nim i kiedyś z Dorianem, to na pewno rozmowa z Archerem skończy się fiaskiem.
Przed zwieńczonym kamiennym łukiem i przesłoniętym szkłem wejściem do herbaciarni zatrzymywały się powozy, a ludzie wyskakiwali na zewnątrz bądź wsiadali do nich. Celaena żałowała, że sami nie wzięli powozu. Powinni byli to zrobić, zważywszy na temperaturę i błoto.
Tymczasem ona zdecydowała się iść pieszo jak ostatnia idiotka, uwieszona ramienia kapitana Gwardii, który nie przestawał się rozglądać, jakby za każdym rogiem czaiło się zagrożenie. Dzięki powozowi mieliby bardziej efektowne wejście.
Ja pierdzielę, to jak ona to planowała? Nie mówię, żeby każdy miał mistrzowski plan. Ba, to na pewno jakiś sposób, by Celinka nie miała zbyt wielu buffów, ale ja, nie będąc bystrą osobą, wzięłabym powóz dla zwykłej wygody.
Stołowanie się w lokalu Pod Wierzbami wymagało specjalnego członkostwa, które niełatwo było zdobyć. Dzięki reputacji Arobynna Hamela Celaena kilkakrotnie miała okazję napić się tam herbaty. Wciąż pamiętała brzęk porcelany, przekazywane szeptem plotki, ściany w kolorach kremowym i miętowym oraz sięgające od podłogi po sufit okna, wychodzące na wspaniały ogród.
Wcześniej przeczytaliśmy, że lokal jest zawsze pełny. Czy w takiej sytuacji członkostwo jest czymś naprawdę trudnym do zdobycia? I przyznam, że jak narzekałam na zbędne szczegóły, to teraz byłoby miło dostać więcej informacji na temat tego, jak zdobyć wejściówkę do lokalu poza „reputacją” mistrza. O tyle mnie to intryguje, że sugeruje się, że sporo kobiet chodziło do tego miejsca.
– Nie wchodzimy do środka – oznajmił Chaol. Nie było to pytanie.
Celaena obdarzyła go kocim uśmiechem.
– Nie boisz się chyba kilku nadętych starszych pań i rozchichotanych młodych dziewczyn?
Kapitan zmierzył ją wściekłym spojrzeniem, ale zabójczyni poklepała go po ramieniu.
– Czy ty słuchałeś, gdy przedstawiałam ci mój plan? Będziemy jedynie udawać, że czekamy na stolik. Nie denerwuj się. Nie będziesz musiał odpędzać wszystkich tych straszliwych dziewcząt, próbujących zerwać z ciebie ubranie.
Z jednej strony Chaol, co miał w nosie plan (i jak on chce jej pomóc, jak nawet nie słucha tego, co będą robić?) i utrudnia misję swoimi dąsami (nawet jeśli martwi się o nią, to Celinka ma zobowiązania do wykonania) jest żałosny, ale Celinka ze swoimi docinkami jeszcze bardziej. Przecież widzi, że jej towarzysz jest podminowany, to jeszcze dolewać oliwy do ognia? Nawet nie wiem po co, bo to nie było ani trochę zabawne.
– Przypomnij mi – powiedział, gdy przeciskali się przez tłum pięknie odzianych kobiet – bym podczas kolejnego treningu sprawił ci niezłe lanie.
Dobrze by było, żeby wreszcie ktoś wysłuchał moich petycji.
Jakaś starsza kobieta odwróciła się ku nim i popatrzyła na Chaola z oburzeniem, a Celaena spojrzała na nią przepraszająco, jakby chciała powiedzieć: „Ech, ci mężczyźni!”.
Ach, te stare jędze.
Para polowała na Archera, ponieważ miał zaraz kończyć posiłek:
Oznaczało to, że lada moment będą wychodzić. Dziewczyna zrobiła mnóstwo zamieszania, szukając czegoś w niewielkiej sakiewce z monetami, a Chaol, który na szczęście nie odzywał się ani słowem, śledził otaczający ich tłum, jakby eleganckie kobiety w istocie miały się zaraz na niego rzucić.
Nie. Wszystko. Krąży. Wokół. Romansowania.
Minęło kilka minut i zabójczyni zaczęły drętwieć dłonie, choć włożyła rękawiczki. Ludzie bez przerwy wchodzili do herbaciarni i opuszczali ją. Ruch przed wejściem był intensywny i nikt nie zwrócił uwagi na to, że Chaol i Celaena byli jedynymi ludźmi, którzy nie mieli zamiaru wejść do środka.
Nie powiem, mają świetną ochronę jak na elitarne miejsce, do którego wymagane jest trudno osiągalne członkostwo. Nawet przy niemałej migracji ludzi, ochroniarz mógłby dostrzec nienaturalnie zachowujących się ludzi w pobliżu budynku. To nie jest centrum handlowe albo dworzec, by tak łatwo wtopić się w tłum. Sprawy nie ułatwia fakt, że Celinka z Chaolem nie są bywalcami herbaciarni.
Naraz drzwi stanęły otworem, a dziewczyna kątem oka dostrzegła brązowe włosy i oszałamiający uśmiech. Natychmiast ruszyła w stronę Archera, a Chaol, niczym wytrawny aktor, poprowadził ją po schodach. Pokonywali stopień za stopniem, aż…
– Och! – krzyknęła i wpadła na szeroki, umięśniony bark Finna.
Kapitan nawet popchnął ją lekko w jego kierunku, ale drugą rękę wsunął za jej plecy, by uchronić dziewczynę przed stoczeniem się ze schodów. Celaena uniosła głowę, zatrzepotała rzęsami, zamrugała… Na przystojnej twarzy kawalera pojawił się szeroki uśmiech.
To ten urok to trzepotanie rzęsami? Nie wiem, dla mnie częstsze mruganie oczami jest raczej oznaką, że mucha ci tam wpadła, a nie chęcią flirtowania.
– Laena?
Zabójczyni z góry zaplanowała, że uśmiechnie się do Archera, gdy ten ją rozpozna, ale gdy tylko usłyszała zdrobnienie, którego używał dawno temu w Twierdzy, nie mogła się opanować.
– Archer!
Poczuła, że mięśnie Chaola zesztywniały lekko, ale nawet na niego nie spojrzała. Trudno jej było oderwać wzrok od Finna, który wciąż był najpiękniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkała. Nie można było go określić słowem „przystojny”. On był po prostu piękny. Choć trwała zima, jego skóra nadal zdawała się promieniować złotem, a jego zielone oczy…
„Na bogów… Wyrdzie, przyjdź mi z pomocą!”. Jego usta również wydawały się dziełem sztuki. Zmysłowe i łagodne, aż prosiły, by im ulec.
O ile nie czepiam się zachwytu nad wyglądem, szczególnie, że Archer wyróżniał się swoją urodą na tle innych mężczyzn, jakoś przeżyję maasowe opisy oczu, ale… te usta. To wyszczególnienie znienacka takiej części twarzy (może miał robione botoksem albo kwasem?), kiedy nie ma się ochoty go pocałować i te detale sprawiły, że wzdrygnęłam. Muszę dać punkt w kategorii.
Nowe szaty zabójczyni: 65
I muszę, ale muszę wspomnieć o tym pięknym festiwalu hipokryzji. Przed chwilą Celinka sama się wyśmiewała z kobiet, które mogą bez szacunku do drugiej osoby rzucać się na Chaola, a teraz sama opisuje swojego byłego znajomego jak jakiś creep.
Finn szedł obok niej, dzięki czemu mogła się przyjrzeć jego ubiorowi. Miał na sobie znakomicie skrojoną tunikę oraz spodnie, buty do kolan i ciężki płaszcz. Odzież bynajmniej nie wskazywała na bogactwo, ale Celaena wiedziała, że sporo za nią zapłacił. W przeciwieństwie do innych kawalerów do wynajęcia, którzy ubierali się w barwne, krzykliwe stroje, Archer preferował nieco bardziej szorstki, męski styl. Barczyste, muskularne ramiona, opanowany uśmiech, a nawet piękna twarz emanowały męskością tak intensywną, że dziewczyna z trudem przypomniała sobie, co mu chciała powiedzieć.
Oczywiście, jeśli na coś ma Celinka czas i chęci, to na obserwację ubioru swojego celu.
Nowe szaty zabójczyni: 66
Zastanawiam się, ile ta książka miałaby stron, gdyby powycinać z niej wszystkie niepotrzebne opisy wyglądu i strojów.
Archer zresztą też nie mógł znaleźć odpowiednich słów, gdy stanęli na ulicy, kilka kroków od przechodniów.
– Sporo czasu minęło – powiedziała, uśmiechając się raz jeszcze.
Chaol stał krok za nimi, milcząc. Na jego twarzy nie było nawet cienia uśmiechu.
Boru, chyba w tej sytuacji na serio zamienił się z Celinką mózgami. Co ta samcza zazdrość robi z ludzi!
Finn wepchnął dłonie do kieszeni.
– Ledwo cię rozpoznałem. Gdy ostatni raz się widzieliśmy, byłaś małą dziewczynką. Na bogów, miałaś ze trzynaście lat!
Nie mogła się oprzeć i zerknęła na niego spod opuszczonych rzęs.
– Cóż, już nie mam trzynastu lat.
Archer uśmiechnął się zmysłowo i przyjrzał jej się od stóp do głów.
– Bez najmniejszych wątpliwości.
Celaena nie omieszkała również otaksować go wzrokiem.
Trochę to… obrzydliwe? Ja wiem, że dawno się nie widzieli, ale taki dialog mogłaby również przejść para oparta na groomingu. Szczególnie, że Archer poznał ją jako dorosły, zapewne przez pracę doświadczony seksualnie mężczyzna.
*idzie po wiadro*
– Trochę przybrałeś na wadze – oznajmiła.
Bardzo miła uwaga na spotkaniu z osobą, z którą dawno się nie widziałaś.
– Choroba zawodowa. – Archer wyszczerzył zęby, a potem zerknął na Chaola, który stał z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Zabójczyni dobrze pamiętała, że Finn osiągnął mistrzostwo w wyłapywaniu szczegółów, co z pewnością pomogło mu zostać jednym z najlepszych kawalerów do wynajęcia w Rifthold oraz bardzo groźnym przeciwnikiem podczas ćwiczeń w Twierdzy Zabójców.
Zerknęła na Chaola, który wbijał wzrok w Archera. Był tym tak zajęty, że nie zauważył spojrzenia Celaeny.
– On wie o wszystkim – powiedziała Finnowi. Ten odprężył się zauważalnie.
To właśnie miałam na myśli. Chaol w tej sytuacji jest tylko kulą u nogi.
– Jak się wydostałaś? – spytał ostrożnie Archer. Mimo zapewnień, że Chaol jest wtajemniczony, w żaden sposób nie dał poznać, że mówi o Endovier.
– Zostałam wypuszczona przez króla. Teraz pracuję dla niego.
Finn znów przyjrzał się Chaolowi, a Celaena podeszła bliżej do kawalera.
– To przyjaciel – szepnęła. Czy w jego oczach ujrzała podejrzenie, czy lęk? Co było przyczyną tych emocji? To, że pracowała dla tyrana, którego obawiał się cały świat, czy może to, że Finn przyłączył do buntowników i miał coś do ukrycia? Próbowała zachowywać się swobodnie i beztrosko, jak każdy człowiek, który przez przypadek spotyka starego przyjaciela.
A ty się mu dziwisz? Nawet, jakby nie był wmieszany w bunt, to miałby prawo czuć się niespokojnie obok groźnie wyglądającego, nieuśmiechającego się człowieka samego króla.
– Czy Arobynn wie o twoim powrocie? – spytał Archer.
Na to pytanie nie była przygotowana i nie chciała go usłyszeć. Wzruszyła ramionami.
– Hamel ma wszędzie oczy. Byłabym zdziwiona, gdyby jeszcze nie wiedział.
Archer z powagą pokiwał głową.
– Przykro mi – rzekł. – Słyszałem o losie Sama i o tym, co się wydarzyło owej nocy w domu Farrana. – Pokręcił głową i zamknął oczy. – Bardzo mi przykro.
Serce dziewczyny znów ścisnął żal, ale pokiwała głową i powiedziała:
– Dziękuję.
Niespodziewanie poczuła nieodpartą ochotę, by dotknąć Chaola i upewnić się, że wciąż jest w pobliżu. Położyła mu dłoń na ramieniu. Musiała natychmiast przestać mówić o tej nocy.
„Na ten moment jeszcze wycisnę łzy, by zmylić czytelnika. Na pewno od łez nie zauważy, jak szybko zapominam o Samie na rzecz Chaola”.
– Powinniśmy wejść – skłamała i uśmiechnęła się do Archera. – Wiem, że byłam potwornym małym rozrabiaką, gdy szkoliłeś się w Twierdzy, ale… Ale może chciałbyś jutro zjeść ze mną obiad? Mam wolny wieczór.
Rozrabiaka to świetne określenie na buntowniczą dziewczynę, która uczyła się zabijać i była w tym wybitna.
Celinka udaje się umówić się na spotkanie z Archerem.
Nagle otrzymujemy perspektywę Chaola, bo tak ważne jest, żeby podkreślić, że przystojny samiec był zazdrosny o naszą Mary Sue. Mamy z Laptopcjuszem dość tych bezsensownych przeskoków, które jedyne, co wprowadzają, to dezorientację i wkurw. Są także dowodem na to, że Maas nie tworzy planów wydarzeń przed pisaniem. Dlatego wprowadzamy nową kategorię – „zbędne cięcie” za niepotrzebne zmiany perspektyw czy wątków.
Zbędne cięcie: 1
Pamiętacie może, jak przy okazji poprzedniego tomu zarzucałam Maas, że przez ciągłe zmiany perspektyw Szklany tron wydaje się potwornie poszatkowany? To samo dotyczy tej części. Podobnego problemu można by z łatwością uniknąć, gdyby autorka przestała skakać między perspektywami. Owszem, czasami może być to potrzebne, w końcu Celinka nie może być wszędzie i wszystkiego widzieć, ale większość przeskoków w tej książce pojawia się tylko po to, żeby pokazać nam coś, co doskonale widać już z perspektywy protagonistki. Tak jak w powyższym fragmencie – widzimy, że Chaol jest zazdrosny, więc po co przeskakujemy do jego punktu widzenia? Nic to nie wnosi. Tak samo jest z fragmentami, które są oddzielone przeskokiem, a dzieją się kilka minut po wcześniejszej akcji. To nie wystarczyło po prostu kontynuować fragment w nowym akapicie? Ciągłe przeskoki i zmiany perspektyw tylko pokazują lenistwo raz nieporadność tej autorki.
Przez całą rozmowę dziewczyny z Finnem myślał tylko o tym, jak bardzo chce chwycić kawalera za fraki i grzmotnąć jego piękną twarzą o kamienną ścianę.
Halo, policja? Proszę
przyjechać do Erilei: 52
To chyba Roland wywołał w nim takie flashbacki z Wietnamu, że Chaol chce naparzać każdego kolesia, który będzie miał czelność odezwać się do jego obiektu westchnień.
Nie był głupcem. Wiedział, że zabójczyni nie udawała uśmiechów ani rumieńca. Nie mógł rościć sobie do niej żadnych praw – ba, byłaby to przypuszczalnie najgłupsza rzecz na świecie – ale na samą myśl o tym, że Celaena mogłaby ulec wdziękom Archera, miał ochotę porozmawiać z nim na osobności.
Jeszcze przez Rolanda i Celinkę zgłupiał :c
Zabójczyni tymczasem nie chciała wracać do zamku. Wolnym krokiem ruszyła przed siebie ulicami bogatej dzielnicy w centrum miasta. Po upływie pół godziny Chaol doszedł do wniosku, że uspokoił się na tyle, aby zachowywać się normalnie.
Z jednej strony dobrze, że nie chciał gadać z nią, będąc jak rozjuszony byk, ale serio? Musieć się uspokoić przez krótką rozmowę z dawnym znajomym, który jest tylko celem Celinki i utrzymuje się z tego, że jest flirciarzem?
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 70
– Laena? – spytał.
Cóż, prawie normalnie. Złote pasma w jej turkusowych oczach zalśniły w popołudniowym słońcu.
Nowe szaty zabójczyni: 67
Nieważne, jaki mamy POV, jak widzę te wspominki o oczach mam ochotę skończyć jak Hanka Piekarz z 13 powodów.
– I to akurat najbardziej cię zaintrygowało w naszej rozmowie?
„Tak – pomyślał kapitan. – Niech Wyrd doda mi sił, intryguje mnie to jak diabli”.
Wiem, że ze strony Celinki to miała być taka zalotna uwaga, by wzbudzić większą zazdrość, ale pytanie ma sens. Czemu Chaol, który specjalnie wybrał się z Celinką, by ją chronić przed złem, jedynie na czym się skupił, to na wyglądzie Archera i na jego uroku osobistym? To trochę gejowe gościu.
– Powiedziałaś, że go znasz – oznajmił na głos. – Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że znałaś go tak dobrze.
Stłumił ów osobliwy, nieoczekiwany przypływ złości, który znów w nim zakipiał.
Halo, policja? Proszę
przyjechać do Erilei: 53
Mimo, że stłumiłeś złość przed Celinką, to nie przed uważnymi oczami analizatora.
*próbuje trzepotać rzęsami jak Celinka*
Przypomniał sobie, że nawet jeśli Archer oszołomił ją wyglądem, i tak miała go zabić.
Dziwne, że wcześniej nie miałeś tej myśli z tyłu głowy. To może ciebie Archer uwiódł, a nie Celinkę?
– W istocie znam go dobrze. Dzięki temu będę mogła zdobyć więcej informacji o tym ugrupowaniu buntowników – powiedziała Celaena i spojrzała na piękne kamienice, które mijali. Panował tu spokój, choć zaledwie kilka przecznic dalej znajdowało się kipiące życiem centrum miasta. – To jedna z nielicznych osób, które naprawdę mnie lubią, wiesz? Albo lubiły. Bez większych trudności powinnam się dowiedzieć, co owa grupa planuje i kto do niej należy.
Pragniemy znowu przypomnieć, że dopiero niedawno się z nim widziałaś po wielu latach. Na dodatek zdradziłaś mu, że pracujesz dla króla. Może nie być to tak łatwe do zrobienia.
Wow, Celinka przyznała, że niewiele osób ją naprawdę lubiło. Ciekawe dlaczego, przecież to taka świetna kobitka.
Chaol wiedział, że powinno mu być nieco żal, że Celaena planuje zabicie kawalera. Przecież gardził zabójstwami i na pewno nie można go było nazwać zazdrosnym.
Pokaz bólu tyłka, który wystąpił tylko dlatego, że Celinka musiała pogadać z przystojniakiem dobitnie pokazał, że to gówno prawda.
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 71
Dostaliśmy również kolejny odcinek absurdu, jakim jest pogarda Chaola do jakiejkolwiek śmierci. Beka, że stracił sumienie dopiero, gdy weszły w grę względy kobity.
Ponadto bogowie wiedzieli, że nie rościł sobie do niej żadnych praw. Widział przecież wyraz jej twarzy, gdy Archer wspomniał Sama. On też słyszał pogłoski o śmierci Sama Cortlanda. Nie wiedział, że ścieżki Sama i Celaeny kiedykolwiek się skrzyżowały, nie miał też pojęcia, że ta dziewczyna potrafi kogoś kochać tak… tak żarliwie. Tej nocy, gdy została pojmana, nie wypełniała zlecenia za pieniądze. Nie, skądże! Ona udała się do tego domu, by pomścić stratę, która nie mieściła jej się w głowie.
No tak się nie mieściła, że szybko zastąpiła stratę dwoma bolcami.
Nie wiem co w tym niesamowitego, że zawodowi zabójcy nie zawsze zabijali dla pieniędzy. Bandyci często mieli osobiste porachunki.
Szli ulicą, niemalże dotykając się. Kapitan stłumił pokusę, by pochylić się ku niej i otoczyć ją ramieniem.
To natomiast jest chyba sequelem chęci pocałowania od patrzenia w usta.
– Chaol? – odezwała się po kilku minutach.
– Hmm?
– Wiesz, że nienawidzę, gdy on nazywa mnie Laeną, prawda?
Na ustach kapitana pojawił się uśmieszek, a w oczach zamigotała ulga.
– A więc gdy będę chciał cię wkurzyć…
– Nawet o tym nie myśl.
LAENA LAENA LAENA. Ech, to chyba nie działa, bo dalej nie czuję satysfakcji po przeczytaniu tego gównianego rozdziału.
Uśmiechnął się szerzej, a dziewczyna odpowiedziała tym samym. Poczucie ulgi niemalże go obezwładniło.
Tak, wiemy, że poczuł ulgę od tego, że nikt nie stoi na drodze o trofeum tru loffa Mary Sue. Nie trzeba nam powtarzać opisów emocji.
Nikt, poza samą autorką, która nie może się zdecydować, który truloff zasługuje na względy jej alter ego.
Podsumowanie
rozdziału:
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 53
Royal pussy: 75
If you’re evil and you know it clap your
hands: 90
Nowe
szaty zabójczyni: 67
Światek
z kart: 114
Przez
twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 71
Ideałów
nie ma, ale jest Celaena: 66
Czy
na sali jest lekarz?: 4
Zbędne
cięcie: 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz