poniedziałek, 27 grudnia 2021

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 1

 

Zgodnie z zapowiedzią przychodzimy do was dzisiaj z trzecim tomem. Wybaczcie proszę obsuwę, ale w świątecznym ferworze trudno było znaleźć mi chwilę na edytowanie posta, toteż dodaję go dopiero dziś. Mam nadzieję, że wasze Boże Narodzenie było udane i nie zniszczę wam nadto dobrego nastroju prędkim powrotem do naszego ukochanego maasversum.

Nie przedłużając, zapraszam do lektury.

„Na bogów, w tej żałosnej imitacji królestwa jest piekielnie gorąco!” – pomyślała Celaena Sardothien.

Pierwsze zdanie książki, a ja już przypomniałam sobie, czemu Celinka to moja u l u b i o n a bohaterka wszechczasów.

A może tak jej się tylko wydawało, ponieważ od rana leżała na skraju dachu z terakoty, osłaniając oczy ramieniem i powoli prażąc się w słońcu niczym bochenki płaskiego chleba, które miejscowa biedota układała na parapetach, gdyż nikogo nie było stać na piec z cegły.

No tak, nie ma się co dziwić, że jej gorąco, jak od rana leży na słońcu. Czy naprawdę dla kobiety, której profesja w ogromnej mierze opiera się na sprawności fizycznej, takim niebotycznym wysiłkiem jest przesunięcie się w cień?

Może poza byciem Fae Celinka jest również wampirem?

 



Ponownie chciałabym też pogratulować królowi Adarlanu, który wysłał swoją Obrończynię w miejsce, gdzie jej nie kontroluje i gdzie ona – jak za moment się przekonamy – nie robi nic ze swoim życiem. Gratulacje, wasza wysokość.

 


Chleb nazywał się teggya i dziewczyna miała go dosyć. Nienawidziła smaku tego chrupkiego, czosnkowego pieczywa, którego nie mógł usunąć z podniebienia nawet kubek wody. Marzyła, aby już nigdy w życiu nie musieć go jeść.

Celince się chyba w tyłku poprzewracało od tego pałacowego dobrobytu. Rozumiem, że jedzenie tego samego od dłuższego czasu jest męczące, ale po pierwsze, protagonistka spędziła rok w kopalni, więc rutynowe pożywienie nie powinno być dla niej wyzwaniem, a po drugie – czy ktoś każe jej jeść ten chleb? Jest nad morzem, potrafi posługiwać się bronią każdego rodzaju, nie dałaby rady sobie czegoś złowić albo ustrzelić? Chociaż czego ja wymagam od dziewczyny, która nie potrafi się przesunąć, by uniknąć promieni słonecznych.

Szkoda, że nie zjadła ich tyle.



Zapewne czuła tak, ponieważ od chwili przybycia do Wendlyn dwa tygodnie temu na nic innego nie było jej stać.

A nie mówiłam? Dwa tygodnie bezczynności, bo przecież Celinka jest samopas i nikt nie może jej kontrolować. Co miał Dorian I w głowie, kiedy wysyłał ją do Wendlyn bez żadnego nadzoru, pozostanie dla mnie największą zagadką. Zwłaszcza, że wielokrotnie widzieliśmy z jego narracji, że nie ufa protagonistce! Już ucieczka Celinki miałaby większy sens niż ta cała „misja”, której nasza bohaterka na żadnym etapie nie zacznie realizować.

Światek z kart: 178

Po przybyciu do stolicy Wendlyn, zwanej Varese, Celince szybko skończyły się pieniądze (gratulacje, że wzięła ich tyle, że nawet na dwa tygodnie jej nie starczyło), więc teraz ucieka się do kradnięcia znielubionego chleba, zwanego teggya.

Podjęła taką decyzję po tym, jak przyjrzała się ufortyfikowanemu zamczysku, znakomicie wyszkolonym strażnikom, kobaltowym proporcom powiewającym z dumą na suchym, gorącym wietrze i uznała, że nie zabije wyznaczonych jej osób.

Ten fragment idealnie pokazuje kompetencje Celinki, która podejmuje istotne decyzje na przestrzeni kilka dni. Nie zabije i już, bo straż za dobra, bo zamek za mocny, a poza tym walić tych wszystkich, których król mógłby skrzywdzić przez jej brak współpracy.

Celinka, jak na najlepszą zabójczynię Adarlanu przystało, od czasu przybycia do Wendlyn zajmuje się okradaniem biedoty z jedzenia i upijaniem się winem. Wystarczyły dwa tygodnie, żeby z „szanowanej na dworze” (piszę w cudzysłowie, bo teoretycznie autorka próbowała nam wmówić, że Celinkę pozostali szanują, ale w praktyce jest to zupełny absurd) protagonistka stała się typowym żulem. I, jak rozumiem, powód leży w śmierci Nehemii, na co wskazują słowa:

Tym bardziej że od dłuższego czasu i tak na niczym jej nie zależało.

Wiem, że punktowałyśmy to przy okazji analizy drugiego tomu, ale było to dawno, więc pozwolę sobie przywołać nasze wcześniejsze argumenty. Po tragicznej śmierci Sama, którego znała całe życie i z którym planowała swoją przyszłość, Celinka trafiła do kopalni. Była tam potwornie traktowana, wygłodzona, strażnicy się na niej wyżywali. Pomimo tego nie straciła motywacji do walki, swojej dumy i z pomocą imperatywu narracyjnego udało się jej zostać Obrończynią króla. W tym czasie po stracie Nehemii, którą znała maksymalnie rok (bo jak wiemy, linia czasowa w tych książkach jest mocno niespójna, co wypominałam przy okazji analizy rozdziału czwartego Korony w mroku) i która nie była z nią nawet szczera, Celinka zachowuje się, jakby całe jej życie zupełnie straciło sens. Próbuje zamordować Chaola, pali swoje ubrania, odrzuca wszystkich dookoła, a teraz pogrąża się w beznadziei i sięga po alkohol. Z mojej perspektywy wygląda to tak, jakby autorka usilnie próbowała nam wmówić, że Nehemia była niezwykle ważna w fabule, że była symbolem wolności porównywalnym do Katniss w Igrzyskach śmierci. Tymczasem fakty mówią same za siebie – księżniczka była tylko słabej jakości szpiegiem, który ukartował swój zgon, bo Celinka musi się przebudzić. Tylko chyba się przeliczyła, bo zamiast tego protagonistka postanowiła tarzać się w żalu. Stąd daję karny punkcik, bo naprawdę ten wątek nie ma dla mnie sensu i jest tylko szantażem emocjonalnym na czytelnikach.

Światek z kart: 179

Rozumiem próby ukazania depresji, bo rzeczywiście część tak się wtedy zachowuje, a autorka pewnie chciała uniknąć oskarżeń o to, że Celinka ma w nosie śmierć „kluczowej” postaci. Tylko to jest tak ZA bardzo. Rozumiem tak reagować, jak umiera ci druga połówka albo przyjaciel. W tym wypadku to tak, jakby przeżywać śmierć koleżanki z klasy, z którą czasem pogadałeś, ale miałeś wobec niej mieszane uczucia. Okej, pewnie będzie ci przykro, może parę dni pochodzisz przygnębiony, ale kurde nie sądzę, byś osiągnął stan niewychodzenia z łóżka miesiącami! Nawet jakbyś był bardzo wrażliwą osobą.

Celinka szuka dzbana z winem i ku swojej uldze, udaje się jej go znaleźć schowanego w cieniu. Oczywiście, sama może się prażyć w słońcu, ale alkoholowi nic nie może się stać. Priorytety.

Zabójczyni ustawiła go tam kilka godzin temu, gdy wspięła się na dach, aby przyjrzeć się murom zamkowym. Przynajmniej taki miała zamiar, nim uświadomiła sobie, że o wiele bardziej wolałaby zgubić się wśród cieni. Cieni, które zdążyły się już znacznie wydłużyć, od kiedy zostały wypalone przez bezlitosne słońce Wendlyn. Wszelkie ambitne zamiary szybko nikły w takiej temperaturze.

Nie zrzucałabym lenistwa Celinki na pogodę. W Adarlanie też nic się jej nie chciało, chociaż tam panuje chłodniejszy klimat.

Celinka myśli o straży, o tym, że poznała już ich uzbrojenie, rutynę i tym podobne. Wspomina też, że podróżowała w pośpiechu, by nie dorwali jej urzędnicy imigracyjni.

Wolała wymknąć się im aniżeli zostać wcieloną do tutejszego przewspaniałego systemu pracy. Poza tym po długich tygodniach spędzonych na morzu, gdzie mogła jedynie leżeć na wąskiej koi bądź z niemalże religijnym zapałem ostrzyć broń, potrzebowała jakiegoś urozmaicenia.

Takiego jak okradanie biedoty i upijanie się na dachach.

„Jesteś tchórzem. Tylko i wyłącznie tchórzem” – powiedziała do niej Nehemia.

Z dedykacją dla mojej wspaniałej współanalizatorki <3

Proszę, nie zamorduj mnie.

*Ostrzy nóż kuchenny*

Nie myślcie sobie, że to tylko nasze analizatorskie przepychanki. Niestety, Maas z ogromnym wręcz zamiłowaniem będzie odwoływała się do cytatów z poprzednich tomów. Teraz, kiedy jestem w trakcie męczenia Królowej cieni, widzę to jeszcze wyraźniej. Stąd stwierdziłyśmy z Ciemną Gwiazdą, że należy ukarać ten zabieg nową kategorią:

Moda na cytat: 1

Nazwa oczywiście nawiązuje do najbardziej tasiemcowego serialu w historii. Maas, podobnie jak twórcy tamtego dzieła, uwielbia cofać się wstecz i raczyć nas tymi samymi kwestiami. Okazjonalny cytat nie byłby dla nas problemem, ale kiedy pojawia się on co rozdział albo nawet kilkukrotnie, zaczyna nas to niemiłosiernie irytować. W szczególności, że łatwo uniknąć tego narzędzia, odwołując się do zwykłej parafrazy albo krótkich wspominek, nie zaś męcząc nas cytowaniem samego siebie, tym samym popadając w sztampowość czy autoparodię.

Słowa te rozbrzmiewały w każdym zgrzytnięciu osełki i wlokły się za nią przez wszystkie mile morskie. Tchórz, tchórz, tchórz.

 


Widzę, że będziemy ciągnąć ten wątek do porzygu. W sumie czego spodziewałam się po autorce, która połowę akcji obu swoich tomów umiejscowiła w podziemiach pałacu?

Moda na cytat: 2

Właśnie, propos podziemi – w tym tomie nareszcie się od nich uwolnimy.

 


Nie martwcie się jednak, bo zastąpią je inne elementy, a zwłaszcza jeden, który poznamy już na końcu tego rozdziału.

W chwilach rozpaczy, żalu oraz wściekłości, gdy odsunęła na bok rozmyślania na temat Chaola, Kluczy Wyrda i wszystkiego, co porzuciła i straciła, zdołała ułożyć plan działania.

Wklejam ten fragment, bo chociaż wątek romansowy Chaola i Celinki był jednym z głównych poprzedniego tomu, to w tym nasza zabójczyni bardzo rzadko będzie wspominać swojego byłego kochanka. O tym się jednak sami przekonacie. Na razie autorka raczy nas ekspozycją dotyczącą planów Celinki, znanych nam z poprzedniego tomu. Chodzi oczywiście o to, że dziewczyna zamierza znaleźć klucze Wyrda i je zniszczyć.

Ona jedna przeciwko królowi. Tak to powinno wyglądać. Nikt oprócz niej nie może znaleźć się w niebezpieczeństwie, nikt nie może ucierpieć oprócz niej samej. Tylko potwór mógł zniszczyć innego potwora.

Po tej jakże mrocznej myśli następuje KOLEJNA ekspozycja. Tym razem dotyczy ona Maeve, którą Celinka chce odnaleźć, by zdobyć informacje potrzebne jej do wypełnienia swojej misji.

Przynajmniej tyle mogła zrobić dla Nehemii i… i dla wielu innych ludzi. W niej samej ziała bowiem pustka. Pozostały jedynie popioły, czeluść i żelazna przysięga, wyryta w jej sercu, przysięga złożona przyjaciółce, która naprawdę dobrze ją znała.

Tak dobrze, że postanowiła dać się zabić, bo stwierdziła, że inaczej nie zmotywuje Celinki do działania. Jak spojrzę na to z takiej perspektywy, to decyzja Nehemii jest cholernie egoistyczna i fatalna w skutkach. Czy po jej śmierci w Celince zaszła jakakolwiek pozytywna zmiana? Wręcz przeciwnie, protagonistka wszystkich odtrąciła, ryzykowała wykryciem swojej tożsamości poprzez śpiewanie pieśni pogrzebowych w języku znanym tylko Fae i brutalnie zamordowała dwójkę ludzi. Nie wspomnę już nawet o poczuciu winy, beznadziei i pustki, które ją nawiedzają. Mogę więc z czystym sumieniem stwierdzić, że Nehemia to dupa, a nie przyjaciółka.

Rafa stanowiła główny system zabezpieczeń przed inwazją legionów Adarlanu. Rozpracowanie go było jednym z celów misji Celaeny jako Królewskiej Obrończyni. Dziewczyna nie przestawała myśleć o tym, jak uchronić Chaola oraz rodzinę Nehemii przed śmiercią z ręki króla. Władca Adarlanu poprzysiągł bowiem, że uczyni to, jeśli zabójczyni nie zdobędzie tajnych planów obrony morskiej Wendlyn oraz nie zamorduje króla wraz z następcą tronu podczas dorocznego balu z okazji przesilenia letniego.

Celinka tak bardzo przejęła się Chaolem i rodziną Nehemii, że aż postanowiła spędzić prawie dwa tygodnie na kradzieży oraz spijaniu się winem, a przez resztą tomu nijak nie będzie wypełniać zleceń króla. XD

Celinka wspomina resztę kobiet, z którymi przypłynęła i o tym, że specjalnie upewniła się, że wszystkie są bezpieczne, zanim ruszyła do stolicy. Przynajmniej tyle.

Nie miała pojęcia, jak wprowadzić w życie pierwszy etap swojego planu, więc dla zabicia czasu postanowiła poszukać sposobu na wdarcie się do zamku. Dzięki temu może przestanie myśleć o Nehemii…

Na razie szło jej nieźle.

Tak 2/10 bym powiedziała, ale może za bardzo się czepiam.

Celinka opisuje Wendlyn, które jest dla niej niezwykłą krainę, pełną magii i możliwości.

Wendlyn bez wątpienia był krainą obfitości oraz możliwości, w której ludzie nie zagarniali dla siebie wszystkiego, na co mieli ochotę, w której nie zamykano na noc drzwi, a nieznajomych na ulicy obdarzano uśmiechem.

Nie to co Adarlan, gdzie wszyscy są zachłanni, trzeba ryglować drzwi co noc i nieznajomi nigdy się nie uśmiechają!

Kuuuurła, tam to jest super!

Trochę głupi ci mieszkańcy, że nie zamykają drzwi na noc. Ja sama żyję w spokojnej okolicy, a dla mnie to mus, ale może wynika to z szoku kulturowego.

Determinacja, wściekłość oraz inne uczucia, z którymi opuściła Adarlan, powoli gasły, pożerane przez drążącą ją pustkę.

Jakby ktoś chciał więcej dowodów na to, że działania Nehemii odbiły się negatywnie na jej „przyjaciółce”, to proszę bardzo.

W dalszej części Celina opisuje Varese i stacjonujących tam strażników, szkolonych ponoć przez samych Fae.

Miejscowi wydawali się o wiele czujniejsi niż typowi strażnicy z Rifthold, mimo że nie zauważyli czyhającej nad nimi zabójczyni, ale dziewczyna wiedziała, że na razie stanowi zagrożenie wyłącznie dla siebie.

Dla zdrowia psychicznego analizatorów również.

Nawet prażąc się na dachach kamienic i myjąc ukradkiem w którejś z licznych miejskich fontann, nadal czuła krew Archera Finna ściekającą na jej włosy i skórę. Pomimo nigdy niemilknącej wrzawy Varese nadal słyszała jęki Archera, którego zadźgała w tunelu pod zamkiem.

Nawet nie wiecie, w jakim szoku jestem. Po raz pierwszy Celinka wspomina swoją ofiarę i wydaje się rzeczywiście przejęta tym, co zrobiła. :O

Pomimo upału i wypijanego wina nadal widziała przerażenie na twarzy Chaola, gdy dowiedział się o jej powiązaniach z Fae oraz ogromnej, mrocznej mocy, która mogła ją zniszczyć. Często zastanawiała się, czy kapitan rozwiązał zagadkę, którą zadała mu w dokach Rifthold. A jeśli odkrył prawdę?

To poznał twoją tożsamość i pewnie odetchnął z ulgą, że wysłał cię daleko od króla Adarlanu. Co innego miałby czuć?

Nie był to odpowiedni moment na myślenie o Chaolu, prawdzie czy jakiejkolwiek innej kwestii, która rozrywała jej duszę na strzępy.

Niedługo żaden moment nie będzie na to dobry, wszak należy zrobić w serduszku wolne miejsce na nowego mężczyznę.

Celinka, jak na rasową patusiarę przystało, wspomina bójkę, którą sprowokowała zeszłej nocy.

Przecież wbiła tamtemu facetowi jądra w żołądek. Nic dziwnego, że się wściekł, gdy wreszcie złapał oddech.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 91

Celaena odsunęła dłoń od ust i przez chwilę przyglądała się straży. Nie przyjmowali łapówek od kupców, nikogo nie straszyli grzywnami, nad nikim się nie znęcali jak ich koledzy z Rifthold. Każdy urzędnik czy żołnierz, którego tu widziała, wydawał się taki… dobry.

Ciemna Gwiazda kiedyś o tym wspominała, a ja pozwolę sobie od niej ściągnąć – efekt aureoli. Adarlan jest zły, więc wszystkie inne kraje muszą być super. Naprawdę przerażające, że tak naiwne myślenie reprezentuje kobieta, która tyle w życiu przeżyła i zobaczyła.

Zaraz cię pozwę za kopiowanie idei komentarza!

Poza tym mówienie o dobrych urzędnikach trochę kłóci mi się z wcześniejszym niepokojem Celinki, która martwiła się o kobiety przybyłe razem z nią z Adarlanu (Zabójczyni wiedziała, że urzędnicy mogą je później zabrać w odludne miejsce i zrobić z nimi to, co im się żywnie podoba. Mogli je sprzedać lub w inny sposób skrzywdzić).

Równie dobry jak Galan Ashryver, następca tronu Wendlyn.

Niech zgadnę – Galan jest młodziutki i przystojny, nie to co obleśny i gruby król Adarlanu. Przecież pozytywna postać nie może być brzydka, szanujmy się.

Rozdrażniona Celaena pokazała język strażnikom, rynkowi, jastrzębiowi na pobliskim kominie, zamkowi i mieszkającemu w nim księciu. 

 


Tak, ja też cenię w Celince najbardziej jej dojrzałość.

Sposób na wkradnięcie się do zamku odkryła dziesięć dni temu. Trzy dni po przybyciu do Varese.

Dopiero co Celinka wspominała, jak to rodzina Ashryverów dba o bezpieczeństwo, by teraz wyjawić, że trzy dni wystarczyły jej do odkrycia sposobu na włamanie się do ich posiadłości. Albo to ich ochrona w rzeczywistości ssie, albo to nasza protagonistka miała nagły przypływ geniuszu. Tak czy siak punkciki się należą.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 103

Światek z kart: 180

Spędziła wiele czasu na rozgryzaniu fortyfikacji zamkowych i wymyślaniu sposobu na dotarcie do Maeve, od której miała wydobyć prawdę o Kluczach.

„Wiele czasu” czyli trzy dni?

Wszystko układało się idealnie aż do tego przeklętego przez bogów dnia, gdy uświadomiła sobie, że straż codziennie o drugiej po południu zostawia lukę w południowym odcinku systemu obronnego. Poznała wówczas system otwierania bram i wkrótce zakradła się na dach kamienicy jakiegoś arystokraty, aby obserwować wyjazd Galana Ashryvera. Zobaczyła jego oliwkową skórę i ciemne włosy, dostrzegła nawet turkusowe oczy, identyczne jak jej, przez co na ulicach nosiła kaptur, ale krew w żyłach zmroziły jej dopiero wiwaty ludzi.

Nowe szaty zabójczyni: 104

A nie mówiłam, że jest przystojny? Maas wciąż trzyma się swojego kanonu w kwestii pozytywnych postaci. Chociaż w sekrecie wam powiem, że w tym tomie W S Z Y S C Y będą hot. Serio. Poza królem Adarlanu i Perringtonem, oczywiście.

Celinka wspomina wiwaty ludzi i ich zachwyt nad księciem. Nie chcę nic mówić, ale taki Juliusz Cezar też był wielbiony przez swoich ludzi, a sami wiemy, jaki był z niego kawał bydlaka i ilu ludzi wymordował. Poza tym czego zabójczyni spodziewała się po poddanych księcia? Że będą go wygwizdywali i rzucali pomidorami? Jestem prawie pewna, że nawet Dorian I był hucznie witany w Rithfold, kiedy powracał po udanych podbojach.

Galan Ashryver wyjeżdżał, aby zdobywać chwałę i walczyć o dobro oraz wolność swego królestwa.

A to, że jego armia też musiała mordować i dokonywać krwawych rozrób w imię tych idei, już się nie liczy, bo przemoc jest nie w porządku tylko wtedy, kiedy przejawia ją „zła” strona konfliktu.

Dziewczyna stała na dachu dopóty, dopóki następca tronu nie stał się jedynie plamką na horyzoncie. Potem weszła do najbliższej tawerny i wszczęła najkrwawszą bijatykę w swoim życiu. Znikła na sekundę przed pojawieniem się straży miejskiej. Chwilę później, wycierając nos w brudną od krwi koszulę i plując krwią na bruk, uznała, że nie ma zamiaru kiwnąć palcem w żadnej sprawie.

I tę decyzję podjęła pod wpływem impulsu, bo książę okazał się niczego sobie oraz jest lubiany przez swój lud? Rzeczywiście, rodzina Nehemii i Chaol mogą spać spokojnie, powierzając swój los w ręce tej dziewczyny.

Patrząc na tok myślenia Celinki, nie rozumiem zupełnie, jak mogła w którymkolwiek momencie wypełniać rolę płatnej zabójczyni. Chyba Arobynn musiał dawać jej wybiórcze zlecenia na zupełnych szubrawców, bo inaczej przecież nie ruszyłaby palcem. Jej zachowanie zupełnie nie pasuje do profilu kogoś, kto mordował za pieniądze. W szczególności, że teraz już nawet nie chodzi o same pieniądze, ale o życie osób, na których w teorii jej zależy.

Światek z kart: 181

Jej plany były nic niewarte. Galan i Nehemia powiedliby świat ku wolności i wspólnie zwyciężyliby króla Adarlanu.

Chyba zacznę wycinać fragmenty o heroizmie Nehemii, bo zaczynają mnie potwornie nużyć. A to dopiero pierwszy rozdział tej abominacji, liczącej sześćset pięćdziesiąt cztery strony. :’)

Nehemia jednakże nie żyła, a złożona przez Celaenę przysięga, idiotyczna i żałosna, była warta tyle co błoto na ulicy.

Czyli masz jakieś resztki samoświadomości, całe szczęście.

Sam Galan nie miał szans w starciu z Adarlanem, choć miał całą armadę na swe rozkazy. Skoro Nehemia nie była już w stanie powstrzymać króla, plan odnalezienia Maeve nie miał sensu.

Co jak co, ale z tej dwójki to Galan mógłby więcej ugrać. Choćby z tego powodu, że ma armię, jego kraj nie został podbity no i… wiecie, żyje? Zresztą Nehemia nawet za życia nic nie osiągnęła poza zorganizowaniem żałosnej, niekompetentnej sieci szpiegów, więc po cholerę Celinka ją wspomina? To, że ktoś zginął tragiczną śmiercią, nie czyni z niego nagle bohatera.

W dalszej części rozdziału opisane jest, jak to Celinka unikała wszelkich magicznych istot oraz artefaktów, nie chcąc budzić własnej mocy. Wspomina też pierścień otrzymany od Chaola.

Co noc grała o niego, traciła go i odzyskiwała przed wschodem słońca. Pomimo tego, co się wydarzyło, pomimo częściowego udziału kapitana w śmierci Nehemii, pomimo przerwania tego, co było między nimi, nie potrafiła pozbyć się pamiątki. Trzykrotnie przegrała pierścień w karty, ale odzyskiwała go za każdym razem, nie przebierając w środkach. Sztylet wbity między żebra zazwyczaj okazywał się o wiele bardziej przekonujący niż tysiące słów.

 



Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 92

Czyli najpierw Celinka przegrywała pierścień na własne życzenie, po czym, nie mogąc pogodzić się z jego utratą, mordowała/raniła tych, którzy nie chcieli go jej zwrócić? Mimo, że uczciwie go wygrali? I ja mam jej współczuć czy kibicować? Dziękuję, postoję.

Poza tym przywołałam znowu ten fragment, bo mógłby on sugerować, że wątek między Celinką i Chaolem powróci. Dla wszystkich shiperów tej pary mam jednak złe wieści – Maas wodzi was za nos.

Jakimś cudem Celaenie udało się zleźć na ulicę, gdzie natychmiast oślepiły ją cienie.

Jak cienie mogą oślepić? Oślepić, jak definicja na PWN mówi, to „mocnym blaskiem lub silnym światłem przeszkodzić w patrzeniu”. Nie wiem, jak było w oryginale, ale polskie tłumaczenie jest bez sensu.

Na ulicy Celinka spotyka żebraczkę. Dziewczyna wygląda tak fatalnie, że kobieta bierze ją za swoją rywalkę i próbuje odgonić.

Cóż. Czyż to nie wspaniałe? Chyba właśnie sięgnęła dna. Pewnie któregoś dnia będzie się z tego śmiać, o ile zdoła zapamiętać ten incydent. Zresztą nie mogła sobie przypomnieć, kiedy śmiała się po raz ostatni. Przynajmniej mogła teraz pocieszyć się tym, że gorzej już nie będzie.

Okazuje się jednak, że gorzej może być, bo Celinka słyszy za sobą śmiech. Jego właściciel, jak przekonacie się w następnych analizach, to jedna z najgorszych postaci w całym tym uniwersum. Sami zaś wiecie, że konkurencja jest sroga. Uwierzcie mi jednak na słowo, że znienawidziłam go szybciej od samej Celinki i moje uczucia nawet odrobinę nie zelżały od czasu przeczytania tego tomu pół roku temu. Przygotujcie się więc na przywitanie tego szczególnego bohatera, a ja żegnam się z wami podsumowaniem dzisiejszego rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 92

Royal pussy: 102

If you’re evil and you know it clap your hands: 142

Nowe szaty zabójczyni: 104

Światek z kart: 181

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 92

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 103

Czy na sali jest lekarz?: 17

Zbędne cięcie: 46

Moda na cytat: 2

2 komentarze:

  1. chyba Wam się jeden punkt zagubił gdzieś w tym miejscu: Celinki miałaby większy sens niż ta cała „misja”, której nasza bohaterka na żadnym etapie nie zacznie realizować.

    Światek z kart:

    Po przybyciu do stolicy (...)

    i ej, powiedzcie, że ten kadr ze spajdim i applejack istnieje gdzieś naprawdę w jakiejś kreskówce, czy komiksie. chcę się z tym dziełem mocno zapoznać!

    ten znienawidzony bohater o przyjemnym śmiechu to będzie nowy trulow?

    i przyznam szczerze, że jak na początku czytałam, iż Celinka ma być płatną morderczynią to liczyłam na coś innego. że będzie więcej krwi, morderstw, a przede wszystkim więcej nieścisłości medycznych. jestem rozczarowana lenistwem maas pod tym względem.

    i super, że dałyście ten rozdział jeszcze w tym roku. już myślałam, że robicie sobie przerwę i wracacie dopiero w 2022. no więc na jeszcze dodam Szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia wszystkich założeń na niego. pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rzeczywiście, dziękuję za uwagę. Nie wiem, jak mogłam przeoczyć ten punkt. o.O
      Niestety nie istnieje, jest to jeden z licznych reactionów, który wygrzebałam gdzieś z internetu.
      Owszem, koleś z nieprzyjemnym śmiechem to nasz przyszły truloff. Przywitajmy go aplauzem. :')
      Dziękujemy za życzenia i również życzymy udanego nowego roku!

      Usuń