niedziela, 24 lipca 2022

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 22

Dziewczyna zerwała się na równe nogi, trzymając włócznię w jednym ręku, a krótszy zaostrzony kij w drugim. Podpełzła do wyjścia. Oślepiona blaskiem ognia, nie zobaczyła niczego na zewnątrz, ale po jej plecach przeszły ciarki. Czuła coraz intensywniejszy smród dobiegający z lasu, odór skóry i padliny, odmienny od tego, który wyczuła wśród kurhanów. Był starszy, czuć go było ziemią i głodem.

Jak można odróżnić nowość/starość smrodu?

Nagle rozpalone ognisko wydało się Celaenie najbardziej idiotycznym pomysłem pod słońcem.

Żadnych ognisk. Tak brzmiała jedyna zasada, której przestrzegał Rowan podczas wędrówki do twierdzy. Trzymali się też z dala od zapomnianych, zarośniętych traktów, takich, jaki sama wyszukała.

 


Nie mam nic do dodania, ale akcja musi się w końcu toczyć. Niestety.

Przywołała lata doświadczeń i bezszelestnie pomknęła przed siebie. Obcy dalej stali przed jaskinią, wyżsi od ludzi, nie wiadomo – mężczyźni czy kobiety.

„Od tygodni widujemy skórozdzierców, którzy wędrują po wzgórzach w poszukiwaniu ludzkich skór” – ostrzegł ją Rowan pierwszego dnia ich wspólnych treningów. Była wówczas zbyt oszołomiona i odurzona, aby go słuchać. Teraz przyjdzie jej zapłacić za tę beztroskę. Zginie obdarta ze skóry.

Ponieważ się nudzę, to wybaczcie za ten offtop, ale zastanawia mnie jedna rzecz. Czy jakby zdarli tę skórę i na przykład nałożyliby na siebie, to zyskaliby plot armor zabójczyni?

A i jak mamy nowe istoty, to kolejny punkt dla Maas (albo tłumacza) za niekreatywną nazwę magicznych istot. Żeby nie być tak negatywną, to jednak pochwalę, że nie są to oklepane elfy czy smoki.

Z tymi elfami się nie zgodzę, bo moim zdaniem ukochane Fae są ich odpowiednikami. Spiczaste uszy, nieśmiertelność, łączność z naturą… Tylko, że w przeciwieństwie do wizji Tolkiena, maasowskie Fae są absurdalnie brutalne i terytorialne.

Jednak z uwagą o samych skórozdziercach się zgodzę, że jest to całkiem ciekawy przeciwnik.

Wendlyn. Kraina żywych koszmarów, gdzie legendy nadal stąpały po ziemi.

To jednak Adarlan nie jest taki koszmarny, a Wendlyn idealny?

Postacie zniknęły. Celinka ryzykuje i postanawia biec. Oczywiście, zwraca tym na siebie uwagę i musi uciekać.

Trzy postacie znikły, ale w powietrzu nadal unosił się zapach skór. Ludzkich skór.

Skóry śmierdzą tylko w procesie obróbki i to starymi metodami. Nie sądzę, by skórodziercy się czymś takimi trudzili, bo nie zajmują się garbarstwem.

Czy na sali jest lekarz?: 19

Pędziła w dół, skupiona na drzewach, rozpaczliwie pragnąc znaleźć się na równej przestrzeni. Może ich terytorium łowieckie gdzieś się kończyło, może udałoby jej się zmylić pogoń. Skręciła na wschód, nadal biegnąc w dół. Złapała się jakiegoś drzewa, by wykonać ciaśniejszy skręt, i niemalże straciła równowagę, gdy wpadła na coś twardego i niezniszczalnego.

Wiem, że ci, co komentowali słynny bieg Rickona, pewnie, by krzyknęli, że dobrze, że biegła slalomem:

https://youtu.be/OlnMFQCectk

Tylko, że nie. Po pierwsze – nikt do niej nie strzelał, więc znika ten argument. A nie oszukujmy się, to właśnie biegiem prosto osiągnęłaby najlepszą prędkość i nie musiałaby wkładać wysiłek w zakręty. Nawet przy premierze tego odcinka serialu jakiś komandos akurat pochwalił, bo biegając slalomem byłby bardziej wolny. A co dopiero Celinka.

Czy na sali jest lekarz?: 20

Zamachnęła się kijem, ale uwiązł w ogromnej dłoni. Z drugim stało się to samo.

Napierała ze wszystkich sił, ale broń ani drgnęła. Odwróciła się, żeby wymierzyć napastnikowi kopnięcie, gdy ujrzała przed sobą błysk kłów. Nie, nie kłów. Zębów.

Kurde, a jakoś tak czekałam, żeby Rowan dostał w klejnoty.

Kurde, ja też.

Rowan zachęca Celinkę do zmienienia formy, ponieważ nie mają innego wyjścia z sytuacji oraz planuje akcję załatwienia stworów. Wytnę te fragmenty, bo są zaskakująco w porządku. Książę podaje jej spokojnie sensowne argumenty, nie bije jej, nie wyzywa i jej pomaga. Serio Rowan nie mógł być taki na początku? Nie mówię, że wtedy od razu bym go polubiła czy chciałabym, żeby był razem z Celinką, lecz przynajmniej nie chcę mu wyrwać głowy.

Ledwie zarejestrowała ból, bowiem zmysły Fae natychmiast zastąpiły jej własne i musiała zacisnąć dłoń na ustach, aby powstrzymać się od wymiotów. Och, na bogów, ależ oni śmierdzieli! Nigdy w życiu nie natrafiła na nic tak cuchnącego, a przecież widziała tyle trupów.

*przypomina sobie opisy brutalnego opisu Celinki, kiedy została związana przez swojego mistrza i dniami leżała we własnych nieczystościach albo fakt, że mieszkała w kopalni, gdzie przez rok się nie kąpała i mieszkała z innymi ludźmi, którzy też tego nie robili*

Jej delikatnie zaostrzone uszy wychwytywały teraz każdy krok trojga skórozdzierców, którzy schodzili w dół zbocza i skrupulatnie przetrząsali teren. Rozmawiali dziwnymi, cichymi głosami, zarówno męskimi, jak i żeńskimi, wygłodniałymi i żarłocznymi.

Często byłam głodna, jednak nie wiem czym się różni głos żarłoczny od zwykłego.

– Jest ich dwoje – syknął jeden z nich. Celaena nie chciała wiedzieć, w jaki sposób artykułował słowa, skoro nie miał tchawicy. – Mężczyzna Fae dołączył do kobiety. Ma być mój. Pachnie burzą i stalą.

Jestem za głupia na metafory Maas. JAK DO CHOLERY PACHNIE STAL? Czemu on nią pachnie?

Bo to MĘSKI MEŻCZYZNA, PRAWDZIWY WOJOWNIK!

– Wychodźcie, wychodźcie – syknął jeden ze skórozdzierców tak głośno, że zdawał się stać tuż za drzewem.

Powiedziała nauczycielka po skończonych lekcjach, gdy jakiś gnojek miał czelność zadać pytania.

Para realizuje swój plan i im się udaje, ale nie bez trudności (na szczęście). Znowu wytnę, jednak ponownie pochwalę, że jest w porządku napisane.

Wtedy Celaena, wciąż spadając z włosami szarpanymi przez wiatr, skupiła się, wycelowała dłonie ku skórozdziercom i wyrzuciła wszystko z owej bezdennej studni.

Czyżby tak?

 


– Niespodzianka! – syknęła.

Świat eksplodował błękitnymi płomieniami.

https://youtu.be/6fqpL3wtKYo

Maas tak często sięga do wybuchów, że niedługo przebije Michaela Bay’a.

Przeskok. Trochę niepotrzebny, bo zaraz po akcjach ze skórodziercami.

Zbędne cięcie: 55

Celaena drżała na brzegu rzeki. Była przemarznięta, wyczerpana i nadal przerażona zarówno skórozdziercami, jak i tym, co z nimi zrobiła.

Rowan, który zmienił się w porę i dzięki temu miał na sobie suche ubranie, stał kilka kroków dalej i przyglądał się dymiącej ścianie klifu nad nurtem rzeki. Celaena spaliła całą trójkę. Nie zdołali nawet wrzasnąć.

Wiem, że to jakiś super duper ogień, ale czemu może podpalać mokrych?

Dziewczyna kucała zgarbiona i otulała ramionami kolana. Po obu stronach rzeki płonął las. Nie miała odwagi, aby choć spróbować uzmysłowić sobie zasięg własnej mocy. Dysponowała wielką, ogromną potęgą, inną niż ostrza, strzały czy dłonie. Była przeklęta.

Nie, po prostu jesteś Mary Sue.

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 116

Ach, jestem taka przeklęta, gdyż jestem piękną księżniczką obalonego królestwa obdarzoną niezwykle potężną, magiczną mocą! Och, ja nieszczęsna!

– Możesz to ugasić? – wykrztusiła po kilku próbach.

– Sama mogłabyś to zrobić – odparł. – Spróbuj. – Nie odpowiadała przez moment i Rowan dodał: – W porządku, nie wysilaj się. Już prawie skończyłem.

Po chwili płomienie przy klifie zgasły. Ile czasu mu to zajęło?

– Nie chcemy, aby pożar zwabił tu jeszcze kogoś.

Chciała odpowiedzieć, ale była zbyt zziębnięta i zmęczona. Świat wypełnił deszcz i znów rządziła cisza.

Czemu Rowan nie mógł być wcześniej taki miły? Bałam się, że znowu zaczną się odpyskówki, a tu miłe zaskoczenie.

Może po tych dwudziestu rozdziałach autorka zorientowała się, że relacja jej bohaterów nie ruszyła nawet o krok naprzód i wypadałoby przynajmniej sprowadzić ją do neutralności.

– Dlaczego tak bardzo zależało ci na moich przemianach? – spytała w końcu.

– Bo cię przerażają – odparł. – Jeśli nie nauczysz się przemieniać, nigdy nie opanujesz własnej mocy, a bez tego łatwo się wypalisz.

To żadne tłumaczenie wobec brutalnych metod, które stosowałeś.

– Co masz na myśli?

Rowan znów zmierzył ją pochmurnym spojrzeniem.

– Co czujesz, gdy sięgasz po swą moc?

Dziewczyna zastanowiła się.

– Mam wrażenie, że sięgam w głąb studni – odparła. – Tak, magia przypomina mi studnię.

To osobista preferencja, ale mam już dosyć tych poetyckich wtrętów Maas. Wystarczyłoby napisać, że moc ma swoje granice.

– Dotarłaś kiedyś do dna?

– A jest jakieś dno?

Miała nadzieję, że jest.

– Każda magia ma swój kres, swój punkt krytyczny. Ten, kto ma słabszy dar, szybko wyczerpuje swą moc, ale łatwo ją odnawia. Może wykorzystać też całą moc naraz. Ci, którzy mają silniejszy dar, mogą długo szukać dna, żeby przywołać pełnię swej mocy.

Więc tak ludzie, Celinka oczywiście ma najsilniejszą moc, która nie ma nawet swoich granic!

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 117

Dowiadujemy się, że o dziwo Rowan ma swoje granice w mocy i musi ją długo regenerować.

– Jak długo dochodzisz do siebie?

– Całymi dniami. Bywa, że trwa to nawet tydzień. Wszystko zależy od tego, jak wykorzystałem moją moc i czy coś mi pozostało. Niektórzy pobierają jej więcej, niż powinni, lub przetrzymują ją zbyt długo. Ich umysły, a czasem nawet ciała ulegają spaleniu. Trzęsiesz się nie tylko ze względu na zimną wodę. To twoje ciało napomina cię, abyś już nigdy tego nie robiła.

Szanuję za próby ograniczenia supermocy Fae, ale średnio ma to sens. Jakoś Celinka długo nie korzystała ze swoich mocy, a się dobrze trzyma. Na dodatek w czasie pokoju, co muszą wtedy robić? Rzygać jak Polka-Dot Man w Legionie samobójców z 2021?

Światek z kart: 197

– Bo żelazo w naszej krwi odpycha magię?

– W ten sposób nasi wrogowie czasami próbują z nami walczyć, jeśli sami nie dysponują mocą. Wszystko otaczają żelazem. – Zapewne ujrzał, jak unosi brwi, gdyż dodał: – Raz trafiłem do niewoli podczas kampanii na wschodzie, w królestwie, które już nie istnieje. Byłem zakuty od stóp do głów w łańcuchy, żebym nie powyrywał im oddechów z płuc.

Kwestię żelaza dobrze wyjaśniła Laptopcjusz w analizie drugiej części, więc nie będę się powtarzać czemu, jest to durne.

Odsyłam do rozdziału czternastego Korony w mroku.

Dobrze by było podać nazwę tajemniczego królestwa na Wschodzie.

Światek z kart: 198

Celaena gwizdnęła cicho.

– Torturowano cię?

– Spędziłem dwa tygodnie na ich stołach, aż uratowali mnie moi ludzie. – Rowan odsunął rękaw i pokazał jej grubą, paskudnie wyglądającą bliznę dookoła przedramienia i łokcia. – Cięto mnie kawałek po kawałku, potem wyciągnięto mi kilka kości i…

Sprawnie się porusza i ma tylko z tego zajścia blizny? Z tego co wiem, to  Fae można załatwić atakami fizycznymi.

Czy na sali jest lekarz?: 21

Rozmowy o bliznach i traumach? Check!

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 114

– Znam ten scenariusz – powiedziała ze ściśniętym żołądkiem. – Wiem, jak to się odbywa.

Przypomniał jej się Sam, przywiązany do stołu, pokrojony i zabity przez najbardziej sadystycznych zabójców, jakich kiedykolwiek poznała.

– To ty byłaś ofiarą czy ktoś inny? – spytał Rowan cicho, ale nie łagodnym tonem.

Jakby był łagodnym, to przypadkiem ktoś by go na serio polubił.

– Spóźniłam się. Nie przeżył.

Już mamy odbębniony kolejny krok relacji, czyli odwołanie się Sama. Yay! I gratulacje, bo długo wytrzymała z tym nieujawnianiem prywaty Rowanowi.

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 115

– Dzięki za ocalenie mi życia – dodała ochryple.

Ledwie zauważalnie wzruszył ramionami, jakby wdzięczność była dlań trudniejsza do zniesienia niż jej nienawiść i szorstkość.

XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

Bo prawdziwy samiec nie może ujawniać empatii czy sympatii.

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 116

– Wiąże mnie święta przysięga posłuszeństwa wobec królowej. Nie miałem wyboru. Musiałem uratować cię przed śmiercią.

Celaena poczuła, jak ogarnia ją ta sama ociężałość co wcześniej.

 


– Choć nie pozwoliłbym, aby ktokolwiek padł ofiarą skórozdzierców.

– Szkoda więc, że mnie nie ostrzegłeś.

– Jakiś czas temu powiedziałem ci, że polują, a gdybym dziś przypomniał ci o tym, i tak byś nie posłuchała.

Nie pomylił się. Znów przeszły ją dreszcze, tym razem tak silne, że pojawił się blask, eksplodował ból, a jej ciało powróciło do ludzkiej formy. W tym ciele chłód był o wiele bardziej dokuczliwy.

Byłoby wam prościej, jakbyście obydwoje nie byli takimi skończonymi kretynami. Serio, ta książka coraz bardziej przypomina kiepską komedię romantyczną.

Rowan pyta się Celinki, skąd wyszła jej tak idealna przemiana, ponieważ podczas niej nie straciła ubrań i broni, więc nie straciła kontroli nad sobą.

– Dlaczego tym razem było inaczej? – naciskał wojownik.

– Bo nie chciałam, żebyś zginął, próbując mnie uratować.

– A zmieniłabyś się, aby ocalić własne życie?

– Twoja opinia na mój temat niewiele się różni od tego, co sama o sobie myślę. Znasz więc odpowiedź.

Czasem nie wiem, co jest gorsze. Pyszniąca się Celinka czy emo Celinka.

– Nigdzie nie wyjeżdżasz – powiedział. – Nie zwalniam cię z podwójnych dyżurów w kuchni, ale nigdzie nie wyjeżdżasz.

– Dlaczego?

Rowan odpiął płaszcz.

– Bo tak zdecydowałem.

Mogła mu odpowiedzieć, że to najbardziej beznadziejny powód, jaki słyszała w życiu. Mogła też wyzwać go od aroganckich drani, gdyby nie rzucił jej ciepłego, suchego płaszcza. Potem oddał jej jeszcze kurtkę i ruszył w stronę twierdzy. Dziewczyna udała się w ślad za nim.

Niestety ałtorka zadecydowała, że wobec tego cwela tracisz język w gębie.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 131

Royal pussy: 104

If you’re evil and you know it clap your hands: 153

Nowe szaty zabójczyni: 139

Światek z kart: 198

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 116

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 117

Czy na sali jest lekarz?: 21

Zbędne cięcie: 55

Moda na cytat: 7

Sweet home Taras: 5

*Wiek to tylko liczba: 10

 

1 komentarz: