piątek, 2 września 2022

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 23

 Po długim czasie powracamy do Manon. Nie miał być to aż t a k długi czas, ale niestety ogarnianie dorosłego życia nie jest moją mocną stroną, stąd podobna obsuwa. Przepraszam was za to bardzo.

Ten rozdział nieco nas zaskoczy i pokaże, że czasami inspiracje z prawdziwego życia nie sprawdzają się w książkach. Nie uprzedzajmy jednak faktów. Zapraszam do lektury.

Ostatni tydzień Manon oraz pozostałe wiedźmy trenowały latanie. Oczywiście, konflikt między nimi wciąż wisi w powietrzu.

Dziedziczka Żółtonogich robiła wszystko, co w jej mocy, żeby rozdrażnić Manon, ale ta ignorowała ją jak natarczywego owada bzyczącego nad głową.

If you’re evil and you know it clap your hands: 154

Czy Iskra jako dziedziczka swojego klanu nie ma nic lepszego do robienia niż szukanie guza? To już się robi naprawdę nudne.

Manon nadal marzy o Tytusie, czyli najpotężniejszej ze wszystkich wywern.

Wciąż chciała dosiąść Tytusa. „Chciała”… Cóż za poślednie słowo… Tytus należał do niej! Gotowa była wyszarpnąć bebechy każdej wiedźmie, która stanęłaby jej na drodze.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 132

Czy jeśli inna wiedźma „wygrałaby” Tytusa, to Manon rzeczywiście by ją zamordowała? Jeśli tak, to jest najgorszą możliwą kandydatką do przyszłej przywódczyni klanu, gdyż wyżej ceni własne zachcianki niż zachowanie pokoju między i tak już zdziesiątkowanymi wiedźmami.

Wiem, że już to pisałam, ale z takimi temperamentami nie mam pojęcia, jak banda tych patusiar przetrwała. Gardzą ludźmi, ale jak dotąd ludzka rasa w tej serii wykazała się znacznie większą kulturą i obyciem towarzyskim niż one. Autorka usilnie próbowała obrzydzić nam Adarlańczyków, ale ja wolę intrygantów i konformistów niż rasę Karyn spod bloku.

Wszelkie dysputy miały jednak zostać rozstrzygnięte w cywilizowany sposób. Jeśli więcej niż jedna wiedźma rościła sobie prawo do danej wywerny, Matrony miały wyłonić zwyciężczynię, ciągnąc słomki.

Już widzę, jak wtedy by się kłóciły, że SŁOMKI BYŁY USTAWIONE, SĘDZIA KALOSZ i inne takie.

Wyciąganie słomek XDDDDDDD Fakt, słomki były obecne już w Mezopotamii, ale ich obecność do XIX wieku odnotowuje się w krainach o ciepłym klimacie jak Bliski Wschód czy Ameryka Południowa. Wydaje mi się, że jednak Maas opiera fantastyczną rzeczywistość na Europie.

Rozpoczyna się pokaz potencjalnych rumaków. Polega on na tym, że wypuszczane samce i samice prezentują swoje umiejętności na przywiązanej do ścianie wywernie. Przynęta ma oczywiście spiłowane kolce jadowe i unieruchomione skrzydła.

Opisy prezentacji powycinam, bo nie są nam potrzebne i zieje z nich brutalność.

– Czekasz na Tytusa, co? – szepnęła Petrah, również wpatrzona w wyjście.

Jeśli ktoś nie pamięta, to Petrah jest dziedziczką klanu Błękitnokrwistych, która zdążyła już sobie zaklepać wywernę.

– A jeśli tak, to co z tego?

– Wolałabym, abyś to ty go dostała, a nie Iskra.

Spokojne oblicze Petrah było nieprzeniknione.

– Ja też sobie tego życzę.

Iskrze oczywiście te knowania się nie podobają, ale jej sprzeczkę z Manon przerywa wejście Tytusa.

Jego rozmiary oraz siła jak zawsze zaparły jej dech w piersiach. Dozorcy odskoczyli w ostatniej chwili, gdy wywerna smagnęła ich ogonem. Manon dowiedziała się niedawno, że jak dotąd udało się go zmusić do posłuszeństwa zaledwie kilka razy, ale była pewna, że ugnie się pod odpowiednim jeźdźcem.

Zdążyliśmy się już przekonać, że wiedźmy do łagodnych i uległych nie należą, ale nie jest to równoznaczne z tym, że zdołałyby okiełznać równie ogromną oraz niebezpieczną bestię. Skoro kilku nadzorców ledwo daje sobie z nią radę, to jak miałoby to wyjść jednej kobiecie, choćby była super silna i agresywna?

Przy okazji tematu agresji u zwierząt zerknęłam na kilka artykułów dotyczących agresji u koni (wszak wywerny mają służyć w tym samym charakterze) i oprócz tego, że istnieje bardzo wiele rodzajów agresji (wobec innych członków stada, wobec jeźdźców, wobec słabszych i młodych osobników, wobec samic podczas krycia), to mają one rozmaite przyczyny. W przypadku wywern podejrzewam, że powód leży w przemocy – wszak wielokrotnie wspomina się, że nadzorcy trzymają baty – ale też w przegęszczeniu i braku przestrzeni. Na początku tego rozdziału dowiadujemy się, że na swoje rumaki czekają czterdzieści dwie wiedźmy, więc co najmniej tyle wywern musi być zgromadzonych w górach, nie licząc przynęt i młodych. Nie zostało jak dotąd opisane, czy zwierzęta są trzymane w jednym dużym pomieszczeniu, czy też nie. Wiadomo jedynie, że są to stworzenia spore, więc muszą wymagać i zajmować sporo przestrzeni, która prawdopodobnie nie jest im gwarantowana. Nawet zakładając, że byłyby trzymane oddzielnie i niedopuszczane do siebie nawzajem, to też nie jest zdrowe, bo upośledza ich umiejętności socjalne.

Wiemy też, że wywerny trenują umiejętności na własnych pobratymcach, czyli w gruncie rzeczy świadomie wyrabia się w nich odruch kanibalizmu i agresji wobec osobników własnego gatunku. Jest to dla mnie o tyle absurdalne, że dosiadane przez wiedźmy wywerny mają latać w s t a d a c h. A stado wymaga przyjaznych stosunków i harmonii. Nie wiem, jak wiedźmy zamierzają to osiągnąć, skoro ich rumaki są wychowywane na agresywne i do tego są różnej płci, co może zaostrzać konflikty o uwagę samic. Zauważmy też, jaka ma być ilość wywern w stadzie – w przypadku Manon i jej sabatu to aż czternaście osobników, a według danych, które udało mi się znaleźć, idealne stado wynosi od czterech do sześciu osobników.

Jednym słowem – wątek tresury i wychowania wywern jest moim zdaniem niedopracowany.

Światek z kart: 199

Inna sprawa, że nie zostało nam w ogóle przybliżone, jak funkcjonują wywerny i w gruncie rzeczy pozostają nam jedynie spekulacje oraz porównania ich do znanych nam zwierząt.

Powróćmy do Tytusa. Pomimo zranienia przynęty i gwizdania trenera, nie chce on odpuścić.

Tytus jednakże nadal kroczył przed uwięzionym pobratymcem i zastanawiał się nad kolejnym uderzeniem. Z pewnością nie chodziło mu o strategię. Nie, chciał się tym nacieszyć. Chciał napawać się bólem.

Po plecach Manon spłynął dreszcz zachwytu. Wspaniale byłoby dosiąść tak dostojnego potwora i rozszarpywać wrogów wraz z nim…

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 133

Dostrzegając zachwyt Manon Tytusem, Iskra postanawia pomóc jej zdobyć rumaka i… zrzuca ją w przepaść.



Nawet nie chce mi się rozwodzić nad tym, jakimi idiotkami są wiedźmy. Dam tylko punkcik Iskrze, bo Maas próbuje obrzydzać nam ją przy każdej okazji, choć w gruncie rzeczy niczym nie różni się ona od Manon.

If you’re evil and you know it clap your hands: 155

Z góry dobiegły krzyki, ale wiedźma nawet tam nie spojrzała. Gdyby uniosła głowę, ujrzałaby, jak Asterin zmaga się z Iskrą, obnażywszy żelazne zęby i szpony. Ujrzałaby swą babkę, która zakazuje komukolwiek zeskakiwać na dół.

Kochana, troskliwa babuleńka, która pozostawia swoją wnuczkę na pewną śmierć w imię własnej dumy <3 Brawo, pani babciu, zasłużyłaś na order:

 


Wbiła wzrok w potwora. Tytus przysiadł na zadzie, szykując się do ataku. Dobrze wiedział, gdzie jest brama i jakie ma znaczenie dla wiedźmy.

Była jego zdobyczą.

Nie władczynią czy jeźdźcem, ale zdobyczą.

Chciałaś go, to masz. Powodzenia w dosiadaniu agresywnej, niewychowanej bestii.

Tytusowi udaje się końcem ogona przewrócić Manon. Wtem jednak jego uwagę przykuwa przynęta.

Tytus warknął ostrzegawczo, tak głośno, że wibracje przeszyły jej ciało. Mniejsze stworzenie jednakże nie zlękło się. Nadal wpatrywało się w wiedźmę z wściekłością i determinacją. Było głodne, ale nie chodziło mu o jej ciało. Jego czarne ślepia wyrażały jakieś emocje.

Gdy uniosło wzrok i spojrzało na Tytusa, warcząc w odpowiedzi, wiedźma wszystko zrozumiała. Warknięcie wcale nie wyrażało uległości. Była w nim groźba, wręcz obietnica. Bestia chciała stawić czoło Tytusowi.

Przez moment mieli być sojusznikami.

Manon postanawia uwolnić swojego nowego sojusznika i przecina swoim mieczem jego łańcuch. Czej, co? Jakim cudem? Nawet, gdyby łańcuch był zardzewiały, to nie wiem, z czego musiałaby być wykonana broń Manon, żeby go przeciąć. Widać autorka znalazła kolejną kliszę filmową, którą bez namysłu postanowiła dodać do swego dzieła kosztem logiki.

Światek z kart: 200

Wywerny zaczynają się naparzać, a Manon postanawia wykorzystać ich zajęcie sobą, by zwiać. Wtem jednak dostrzega, że mniejsza wywerna zaskakująco dobrze radzi sobie z Tytusem. Przynajmniej do momentu, kiedy olbrzymowi udaje się ją chwycić swoją wielką szczęką.

Koniec. Już po wszystkim. Mniejsza wywerna wiła się i szalała, ale nie mogła się uwolnić. Manon wiedziała, że powinna rzucić się do ucieczki. Inne wiedźmy wrzeszczały. Przecież każda z nich przyszła na świat pozbawiona współczucia, uprzejmości czy miłosierdzia. Nie powinno jej interesować, która z bestii przeżyje starcie. Trzeba było uciekać i tyle, ale ów prąd wciąż płynął i pchał ją w kierunku starcia. Była coś winna mniejszej wywernie.

I tak oto Manon zrobiła najgłupszą rzecz w swoim długim, podłym życiu.

Oczywiście, w narracji kogoś równie zdegenerowanego co Manon tylko pomoc komuś bezbronnemu mogłaby zostać uznana za głupią. Aczkolwiek nie sposób się nie zgodzić, zwłaszcza, że pomoc Manon kończy się tym, że przynęta… odgryza Tytusowi łeb.

 


Cóż, może to i lepiej, Tytusa i tak nikt nie byłby w stanie bezpiecznie dosiąść.

Manon stała bez ruchu. To było niemożliwe. Niemożliwe! Tytus był dwa razy większy i dwukrotnie cięższy, a ponadto szkolono go od lat.

Tak, szkolono go tak „umiejętnie”, że chciał rozszarpać swojego potencjalnego jeźdźca i nie słuchał się własnych trenerów.

Poza tym przypominam uwagi Ciemnej Gwiazdy z innych analiz – gabaryty nie są wyznacznikiem czyiś umiejętności walki i czasami mogą być wręcz przeszkodą. Trudno jednak zignorować fakt, że przynęta nie dość, że nie przechodziła żadnego treningu, to była osłabiona po atakach innych wywern. Tytus więc nie powinien mieć z nią większego problemu, nawet jeśli zraniła go Manon.

Ta scena jednak nie ma na celu posiadać sensu, gdyż, jak zasugerowałam na początku, jest zaczerpnięta z prawdziwych zdarzeń. Według wiki Abraxos, a więc przyszła wywerna Manon, jest zainspirowany psem przyjaciółki Maas. Cieszę się, że ludzie chcą przygarniać przybłędy i zwierzęta, nad którymi się znęcano, naprawdę, ale taka postawa nijak nie pasuje mi do Manon. Uratowanie życia przynęcie mogę jeszcze zrozumieć na zasadzie spłacenia długu, ale następnej sceny już nie:

Zewsząd nadbiegali dozorcy z włóczniami, mieczami i biczami, a mała wywerna zawarczała.

Manon uniosła dłoń i świat znów zamarł.

Wciąż patrząc na bestię, oznajmiła:

– Jest moja.

Wiedźma od początku pragnęła dosiąść najpotężniejszej i najgroźniejszej z wywern. Nawet, jeśli Tytus okazał się zbyt dziki, to z pewnością czekałoby jeszcze kilkanaście innych rumaków, które nadawałyby się do tej funkcji idealnie. W tym czasie Manon wybiera wywernę, która nie tylko jest poważnie zraniona, ale która nigdy nie była trenowana. Kolejne fragmenty pokażą nam, że Abraxos nawet nie mógłby dobrze latać, gdyby Manon nie skołowała mu specjalnej nici. Po co jej więc podobny rumak? Chyba tylko po to, żeby czytelnicy stwierdzili: „ona jednak ma serce!”. Tak, szkoda tylko, że nie wobec ludzi, których bez wahania morduje.

– Jest moja – powtórzyła, przyglądając się bliznom i życiu, które płonęło w ślepiach potwora. Wiedźma i wywerna spoglądały na siebie przez chwilę, która trwała wieczność. – Jesteś moja – powiedziała raz jeszcze.

Wywerna mrugnęła do niej. Spomiędzy jej popękanych kłów nadal ściekała krew. Manon miała wrażenie, że bestia podjęła tę samą decyzję. Może wiedziała o tym dużo wcześniej, a przeciwko Tytusowi walczyła nie o przeżycie, ale o prawo do Manon.

Chciała, żeby stała się jej jeźdźcem. Jej panią. By była jej.

Widzę, że Manon dorównuje Celince egocentryzmem. Może wywerna po prostu chciała przeżyć i jedynie to nią kierowało, a Manon to tylko przepustka do upragnionej wolności. Chociaż wiedząc, że Manon to alter ego vol.2, to jej założenia są oczywiście prawidłowe i wywerna marzyła o służeniu jej pod flagą Imperatywu Narracyjnego.

Przeskok.

Manon nazwała wywernę Abraxos na pamiątkę starożytnego potwora, który na życzenie Bogini o Trzech Twarzach oplótł cały świat.

Chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o mitologii wiedźm, lecz zamiast tego autorka darzy nas kolejnymi wiedźmimi konfliktami.

Żółtonoga była przytrzymywana przez Asterin przed obliczem trójki Matron. Dziedziczka Czarnodziobych wpatrywała się w nią przez moment, a potem rzekła:

– Cóż, chyba się poślizgnęłam.

Wściekłej Iskrze aż buchnęła para z uszu, ale Manon wzruszyła ramionami, otarła krew z twarzy i utykając, wróciła do Omegi. Nie mogła dać rywalce satysfakcji i oznajmić, iż ta o mały włos by ją zabiła.

Więc zamiast tego woli wyjść na pierdołę, która nie potrafi ustać…? To ma sens.

 Zresztą nie byłaby w stanie stoczyć pojedynku. Bez względu na przyczyny, dla których Manon spadła, matka Czarnodzioba ukarała tej nocy Asterin za to, że do tego dopuściła. Manon poprosiła, aby to ona mogła wymierzyć chłostę, ale babka ją zignorowała. Pozwoliła za to, aby zajęła się tym Żółtonoga. Skoro Asterin zawiodła na oczach wszystkich Matron i dziedziczek, kara miała się odbyć publicznie.

Na miejscu Asterin srogo wkurwiłabym się na Manon za to, że z winy jej dumy ponoszę karę za nic. Wyobrażacie sobie, że waszą przełożoną ktoś zrzuca, wy słusznie próbujecie go spacyfikować, a potem spotyka was za to kara, bo wasza przywódczyni stwierdza, że sama się wywaliła. Naprawdę, wiedźmie prawa są beznadziejne i nie rozumiem, czemu Trzynastka jest tak oddana Manon, skoro nie wacha się ona przed podłożeniem im świni.

Po obejrzeniu wymierzenia kary Asterin, Manon czeka nieprzyjemna konfrontacja z babką.

– Upokorzyłaś mnie i każdą wiedźmę z naszego rodu, wybierając tę cherlawą szkapę! – wrzeszczała. – I co z tego, że wygrała z Tytusem?! Miała szczęście, i tyle! Ten Abraxos to najmniejsza z wywern i z tego powodu ani jednego dnia nie spędziła w powietrzu, bo ani razu nie wypuszczono jej z nor!

Dozorcy nawet nie wiedzieli, czy Abraxos w ogóle potrafi latać, gdyż jego skrzydła bardzo ucierpiały podczas ataków innych wywern. Utrzymywali, że podczas Przejścia zapewne roztrzaska siebie i wiedźmę o skały, a jeśli przeżyje, inne wywerny nigdy nie uznają go za Przywódcę Skrzydła. Manon zrujnowała więc wszystkie nadzieje babki.

O tym pisałam powyżej. Pomoc pomocą, miło, że Manon ma jakiekolwiek ludzkie odruchy, ale dlaczego kosztem logiki w budowaniu jej postaci i praw natury?

Wywrzaskiwała to wszystko raz za razem. Wiedźma wiedziała, że gdyby nawet zechciała zmienić wierzchowca, babka zmusiłaby ją, aby zatrzymała Abraxosa, żeby ją upokorzyć, nawet gdyby dziedziczka miała z tego powodu zginąć.

Była gotowa zostawić ją na pożarcie Tytusowi, więc jakoś mnie to nie dziwi. Poza tym wydaje mi się, że to w złym świetle postawiłoby Manon jako dziedziczkę, gdyby jej decyzja została z marszu uznana za pomyłkę.

Cóż, jej babka nie była z nią na dole. Nie patrzyła wywernie w ślepia i nie dostrzegła bijącego w niej serca wojownika. Nie zauważyła, że walczyła sprytniej i zacieklej od wszystkich pozostałych.

Dorośli są głupi, ja wiem najlepiej, co jest dla mnie dobre!

Manon idzie do Abraxosa.

Potwór zwinął się w kłębek i leżał nieruchomy i milczący, podczas gdy wiele innych miotało się, wrzeszczało i warczało. Towarzyszący jej nadzorca zerknął przez kraty. Asterin kryła się za nimi w ciemnościach. Po otrzymanej chłoście nie zamierzała spuścić przywódczyni z oka ani na chwilę.

Manon nie przeprosiła jej za chłostę. Zasady były zasadami i kuzynka nie sprostała obowiązkom. Zasłużyła sobie na karę, tak jak Manon na obolały policzek.

Pewnie, jeszcze obwiń za wszystko kuzynkę. Wszystkie postaci w tym uniwersum mają nierówno pod sufitem.

– Czemu się tak zwinął? – spytała.

– Pewnie dlatego, że nigdy nie miał własnej zagrody, a już na pewno nie tak wielkiej.

Wiedźma przyjrzała się jaskini, w której ścianach wydrążono wiele zagród dla bestii.

Ok, czyli już wiemy przynajmniej, że wywerny nie są wychowywane w zdrowych warunkach, ale każda jest zamknięta oddzielnie. Ciekawi mnie, jak niby dogadają się nagle w dużej grupie.

– Gdzie go wcześniej trzymano?

– Z innymi przynętami w chlewie. To najstarsza z nich.

To ciekawe, że Abraxos wykazuje się mniejszą agresją, chociaż od dziecka był wychowywany na przynętę i bity.

Manon pyta, kiedy wywerna może wzbić się do lotu. Nadzorca stwierdza, że najwcześniej za kilka dni albo nawet w ogóle.

– Zaczynamy szkolenie dziś po południu.

– To niemożliwe.

Manon uniosła brwi.

– Trzeba najpierw przeszkolić jego samego. Przydzielę mu najlepszych trenerów, a ty w międzyczasie będziesz mogła dosiąść innego…

– Po pierwsze, śmiertelniku – przerwała wiedźma – nie wydawaj mi poleceń. – Jej żelazne zęby wysunęły się z trzaskiem i mężczyzna drgnął. – Po drugie, nie mam zamiaru trenować z inną wywerną. Dosiądę tylko tej.

Jeszcze tupnij nogą, żeby podkreślić swoje słowa. Przecież wiesz wszystko najlepiej i nie będziesz słuchała rad jakiś, ha tfu!, ludzi.

Nadzorca pobladł jak ściana.

– Zaatakują go wszystkie inne wywerny! Co więcej, pierwszy lot przerazi go do granic! Jeśli nie chcesz, żeby twoje podwładne oraz ich wierzchowce zaczęły ze sobą walczyć, sugeruję, abyś trenowała sama… pani – dodał, drżąc.

Biedny nadzorca. Powinien dostać podwyżkę za pracę w stresujących warunkach.

– Rozumieją nas?

– Nie. Rozpoznają niektóre słowa i gwizdy, ale nie są mądrzejsze od psów.

Manon nie uwierzyła w jego słowa i wcale nie chodziło o to, że kłamał. Ów człowiek po prostu nie wiedział wszystkiego.

Za to t y wiesz wszystko.

A może to Abraxos był inny?

Abraxos is nOt liKe oThEr wYweRns.

Manon postanawia, że bez względu na wszystko wygra gry wojenne.

Wraz ze swą Trzynastką odniesie zwycięstwo, a wtedy każda wiedźma, która skrytykowała jej wybór, z babką na czele, gorzko tego pożałuje. Nazywała się przecież Manon Czarnodzioba i nigdy nie poniosła klęski. Nie mogła sobie też wyobrazić niczego przyjemniejszego od chwili, gdy Abraxos odgryzie Iskrze głowę na polu bitwy.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 134

Tak, bo najważniejsze jest dalsze poróżnianie waszej i tak ledwo istniejącej rasy.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 134

Royal pussy: 104

If you’re evil and you know it clap your hands: 155

Nowe szaty zabójczyni: 139

Światek z kart: 200

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 116

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 117

Czy na sali jest lekarz?: 21

Zbędne cięcie: 55

Moda na cytat: 7

Sweet home Taras: 5

*Wiek to tylko liczba: 10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz