niedziela, 13 listopada 2022

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 36

 

Aedion i Ren siedzieli na skraju dachu mieszkania nad magazynem, gdy młodzieniec zapytał:

– Gotów na dzisiejsze spotkanie z kapitanem Westfallem?

Generał mógłby przysiąc, że Ren najeżył się, wymawiając to nazwisko.

Taaaki Chaol zły, bo nie był od początku z buntownikami, bleee.

Przez moment zastanawiał się nad tonem jego wypowiedzi, ale uznał, że nie ma powodu, aby go skarcić.

Ogólnie karanie kogoś za ton wypowiedzi wydaje mi się niedorzeczne, bo lubimy nadinterpretować takie rzeczy.

Kiwnął głową i powrócił do czyszczenia paznokci sztyletem.

Mam świadomość losowości moich wspomnień, lecz skojarzyło mi się to z facetami z mojego kościoła, co wyciągają brudy spod paznokci na mszy świętej. Smacznego!

Lord powoli odzyskiwał siły. Kapitan umieścił go w pokoju gościnnym, a Murtaugh, który nie zgodził się zająć głównej sypialni, zadowolił się kanapą. Aedion przez cały czas zastanawiał się, co starzec pomyślał sobie po przybyciu do mieszkania. Jeśli nawet odgadł, kto jest jego właścicielem, nie dał tego po sobie poznać.

Bo to jest absolutnie teraz najważniejsze. Wydaje mi się, że jak właścicielki nie ma, bez problemu dostali ten kąt, to po co to jakoś roztrząsać. A jeżeli chodzi tylko o to, by podkreślić głupotę Celinki, która nie kryła się ze swym pochodzeniem, remontując mieszkanie, to Maas zagwarantowała sobie kolejne owulacje na stojąco ode mnie.

Generał nie widział się z Renem od czasu niebezpiecznej przygody w palarni opium i nie wiedział, dlaczego mężczyzna go odwiedził.

– Stworzyłeś niezłą siatkę w światku przestępczym. Przeszedłeś daleką drogę od wyniosłych wież zamku Allsbrooków.

Tak niezła siatka, że nie dali rady z Archerem i nie mieli nawet własnych, bardziej stałych kryjówek. Już pomijam, że w walce też im średnio szło.

Ren dziękuje Aedionowi za udzieloną wcześniej pomoc.

– Powinieneś był mi powiedzieć! – Z jego twarzy znikł uśmiech, gdy spoglądał na migoczące światła miasta. – Powinieneś był mi powiedzieć, że nie macie gdzie mieszkać.

Lub że nie mają pieniędzy. Nic dziwnego, że Ren nosił takie łachmany. Aedion wciąż zmagał się ze wstydem, który spadł na niego tamtej nocy.

O ile kryjówkę mogliby mieć wcześniej (chociaż jak teraz myślę, to przywiązanie się do jednego miejsca dla buntowników może nie być do końca dobrym wyjściem), to po co się tak złościć przez ubrania? Pomijam, że zabawne, że pracując z nimi od dłuższego czasu, dopiero teraz Aedion to zauważa, jednak wydaje mi się, że w takim stroju Ren ukryje się prędzej niż w strojnej szacie w stylu Celinki.

Gniew w jego sercu płonął żywo. Próbował pokonać emocje, ćwicząc szermierkę ze strażą zamkową, ale krzyżowanie mieczy z ludźmi, którzy bronili króla, tylko podsycało jego wzburzenie.

If you're evil and you know it clap your hands: 160

Czy kiedyś się doczekamy momentu, kiedy bohaterowie zaczną się wypowiadać o Adarlańczykach bez gniewu i z większym szacunkiem? Jeżeli ochoczo trenowali, to może do końca nie są złymi ludźmi, tylko służą złej osobie. Ale czego się spodziewałam po typie, co skacze na Chaola za to, że KIEDYŚ pracował dla Doriana I.

– To nie ma żadnego związku ze sprawą – wycedził Ren.

Aedion dobrze wiedział, czym jest duma, i rozumiał, że dla młodego wojownika przyznanie się do ubóstwa było równie trudne jak dla niego przyjęcie jego wdzięczności.

A byłoby wam prościej, jakbyście włożyli ją do kieszeni. Czemu wszystkie postacie u Maas muszą być takimi pysznymi tłumokami.

– Jeśli dowiesz się, jak złamać czar wiążący magię, zrobisz to, prawda? – spytał lord.

– Tak. Będzie to miało znaczenie podczas czekających nas bitew.

– Dziesięć lat temu w niczym nie pomogło.

Głos Rena był zimny jak lód. Generał niespodziewanie przypomniał sobie, że choć młodzieniec nie miał w sobie ani odrobiny mocy, w chwili gdy świat się zawalił, jego dwie siostry przebywały w górskiej szkole i szkoliły się na czarodziejki.

– Gdy wleczono nas na pieńki katowskie, żołnierze żartowali sobie z tego – powiedział Ren, jakby czytał w jego myślach. – Szydzili z moich rodziców, bo szkoła okazała się bezbronna, choć było w niej tylu czarodziejów. Nie byli w stanie zatrzymać dziesięciu tysięcy żołnierzy.

If you're evil and you know it clap your hands: 161

Oni naprawdę nie dadzą spokoju naszym bombelkom z Adarlanu :c Toż to paskudna propaganda! Wystarczy spojrzeć, jak uroczy jest król, któremu okropne słowa Celinki i jej pupili też niszczą dobre imię.

– Przykro mi – rzekł Aedion. Do chwili powrotu Aelin nie mógł zaoferować nic więcej. Ren spojrzał prosto na niego.

Widzisz, Rowan. Tak chociaż powinieneś zareagować na wybuch płaczu u Celinki.

– Powrót do Terrasenu będzie… Będzie trudnym przeżyciem. Zarówno dla mnie, jak i dla mego dziadka. – Wyglądało na to, że zmaga się ze słowami, jakby podzielenie się tą myślą z kimkolwiek przychodziło mu z wielkim trudem, ale generał nie poganiał go. W końcu młodzieniec dodał: – Wydaje mi się, że zdziczałem i nie nadaję się już do tego. Nie wiem, czy nadal mógłbym być lordem. Nie wiem, czy moi poddani będą mnie chcieli. Mój dziadek lepiej się nadaje, ale on jedynie wżenił się w ród i sam twierdzi, że nie chce rządzić.

Przynajmniej jest ze sobą szczery, ponieważ serio na razie zachowuje się jak neandertalczyk.

Czy wszystkie postacie w uniwersum nie chcą rządzić? Dorian, Celinka teraz Ren. Czy Maas wreszcie nauczy się tworzyć bardziej różnorodnych herosów?

A więc to tak… Aedion zastanawiał się nad usłyszanymi słowami. Wiedział, że jedno nieostrożne sformułowanie, jedna niewłaściwa reakcja i Ren zamilknie na zawsze. O dziwo, miało to dla niego znaczenie.

Mam świadomość, że Aedion zna dłużej Rena niż Rowan Celinkę, jednak mam wrażenie, że ten dba o komfort swojego kumpla bardziej niż siwowłosy nieulubieniec analizatorów o przyszłą kochankę.

– Przez ostatnie dziesięć lat na moje życie składa się jedynie śmierć i wojna. Przez następnych kilka lat sytuacja zapewne nie ulegnie wielkiej zmianie. Ale jeśli kiedykolwiek mają nastać czasy pokoju… – Na bogów, jakże pięknie brzmiało to słowo… – Cóż, będzie to dziwna zmiana dla nas wszystkich. Niemniej jednak nie mam pojęcia, dlaczego poddani Allsbrooków mieliby odtrącić lorda, który przez wiele lat usiłował zrzucić jarzmo Adarlanu, lorda, który żył w ubóstwie, by spełnić swe marzenie.

Męska Nehemio, może dlatego, że pod rządami Adarlanu nie żyje im się najgorzej, a namiestnik króla pewnie zna lepiej dotychczasowe realia mieszkańców niż typ, co zwiał lata temu i tuła się z miejsca na miejsce.

– Ale… Ale ja mam wiele na sumieniu – rzekł Ren. – Wiele złych rzeczy.

Aedion był tego pewien od chwili, gdy mężczyzna podał mu adres palarni opium.

– Wszyscy mamy złe czyny na sumieniu – odparł.

Jednak z jakiegoś powodu Chaolowi nie wybaczamy.

Chciał powiedzieć, że Aelin wcale nie jest wyjątkiem, ale Ren i Murtaugh nie powinni wiedzieć nic na jej temat. Jeśli będzie chciała, sama im o tym opowie.

Naprawdę próbowałam, lecz nie mogę przyzwyczaić się do podwójnych standardów u Maas. Mam ochotę uderzać głową o kant biurka, jak to czytam. Jestem świadoma, że to perspektywa Aediona, który ma bardzo czarno-biały kompas moralny i chce zabijać Adarlańczyków za samo pochodzenie. Jednak w czym lepsza jest taka Celinka (przypominam, że Aedion wie, jak zarabiała na swoje życie i czuł z tego powodu dumę!) od randomowego strażnika, który tylko stoi na warcie w pałacu? Biorąc pod uwagę, że sam Chaol dopiero zabił kogoś w pierwszym tomie, to nie zdziwiłabym się, jakby randomowy strażnik miał czyste konto. Ach, no tak, chodzenie do burdelu jest takie złe! Co z tego, że jak wnioskujemy, Ren albo ćpał, albo także korzystał z usług eskortek.

Żałości temu dialogowi dodaje fakt, że zaraz po tym dyskutują o przyszłym losie tego złego Chaola: 

Czuł, że rozmowa zmierza w złym kierunku, gdy lord spytał z napięciem:

– Co planujesz w kwestii kapitana Westfalla?

Mówił cicho, zbyt cicho.

– Na razie kapitan Westfall jest użyteczny zarówno dla mnie, jak i dla królowej.

– A więc kiedy jego użyteczność się skończy…

– Sam podejmę decyzję, kiedy nadejdzie odpowiedni moment. Trzeba będzie się zastanowić, czy nam nie zagraża.

Ren otworzył usta, ale Aedion dodał:

– Tak będzie i koniec. To mój sposób działania.

Fakt, że kapitan pomógł uratować młodego lorda i udzielił mu schronienia, nie liczył się.

Dobrze, że chociaż na chwilę Aedion uspokoił tego dzikusa, jednak no sama książka się analizuje. Chaol już chyba dobrze dowiódł swojej lojalności chociażby tym hojnym podarunkiem, a wy tracicie czas na zbędne dyskusje. Mam dość.

– Ciekaw jestem, co nasza królowa pomyśli o twoim sposobie działania.

Nie chcę nic mówić, Ren, jednak Celinka spała z typem, którym tak się brzydzisz. Polecałabym nie sięgać po ten argument.

Generał obrzucił go spojrzeniem, po którym ludzie brali nogi za pas, ale Ren nie bał się go. Po tym, co widział i przeżył, bał się niewielu rzeczy, a Aedion zabijał w jego imieniu.

Jakbym zobaczyła Fae z krzywym spojrzeniem, to też bym się nie bała. Pewnie wybuchłabym śmiechem.

Przepraszam, ale krzywe spojrzenie kojarzy mi się z jednym:

 


– Jeśli jest mądra, pozwoli mi robić to, co należy – odparł. – Wykorzysta mnie jako broń.

– A może będzie chciała być twoją przyjaciółką? Tego też jej odmówisz?

– Niczego jej nie odmówię.

– A jeśli poprosi cię, abyś został jej królem?

Jak widać sam Ren jest świadom dziwnej relacji generała z kuzynką.

Sweet home Taras: 11

Aedion odsłonił zęby.

– Dość tego.

– A chcesz być królem?

Generał wstał.

– Chcę tylko tego, aby nasi rodacy stali się wolni, a moja królowa zasiadła na swym tronie – warknął.

– Ale tron z rogów został spalony, Aedionie. Królowa nie będzie miała gdzie zasiąść.

– A więc zbuduję jej nowy, z kości jej wrogów.

Ren skrzywił się, wstając. Bez wątpienia rany nadal mu dokuczały. Trzymał się w stosownej odległości od generała – nie bał się go, ale nie był głupcem.

Oj myślę, że to nie ból. Rena także skręciło z cringe’u jak mnie.

– Odpowiedz mi na pytanie. Chcesz zostać królem?

– Gdyby mnie o to poprosiła, nie odmówiłbym jej.

Tak brzmiała prawda.

– To nie jest odpowiedź.

Aedion wiedział, skąd się wzięło pytanie Rena. Sam był świadom tego, że mógłby sięgnąć po koronę. Dowództwo nad całym legionem oraz więzi z Ashryverami stanowiły spory atut. Słynął ponadto jako wielki wojownik, co z pewnością dałoby do myślenia jego potencjalnym wrogom. Jeszcze przed upadkiem królestwa słyszał niejedną plotkę na ten temat.

Nie wierzę, że Maas podsyła nam lepsze wizje na książkę. Jak tak czytam, Aedion miał spory potencjał na bycie ciekawym przeciwnikiem Celinki i jej zwolenników albo postacią, którą trzeba było lepiej przekonać do pomocy głównej bohaterki. Biorąc pod uwagę zaginięcie swojej kuzynki, miał też argument, że on w przeciwieństwie do niej jest bardziej zorientowany w sprawach królestwa. Zamiast tego dostaliśmy jednowymiarowego, obrzydliwego zboczeńca i simpa. Naprawdę szkoda.

Aedion dalej składa poetyckie obietnice wierności Celince i mamy przeskok do tawerny pełnej żołnierzy.

– Naprawdę chciałbyś udawać, że się nie znamy? Przecież najciemniej jest pod latarnią – mruknął generał do Chaola, gdy na ich mokrym, poplamionym stole pojawił się kolejny kufel, postawiony przez żołnierza, który ukłonił się Aedionowi.

„Naprawdę się ukłonił” – pomyślał zaskoczony kapitan.

Zastanawiam się skąd te zdziwienie – dlatego, że Adarlańczyk trzyma się zasad kultury osobistej? Na dodatek Aedion cieszył się sporym szacunkiem wśród armii.

– Twe zdrowie, Wilku! – zawołał pokryty bliznami, ogorzały weteran i powrócił do swojego stołu.

Ja nie mogę dalej poważnie traktować tych tytułów bohaterów.

Generał oddał salut kuflem, co znów wywołało głośne wiwaty. Złowieszczy uśmiech mężczyzny wcale nie był udawany. Szybko odnalazł żołnierzy, których zdaniem Murtaugha należałoby przesłuchać, gdyż stacjonowali w miejscu, z którego przypuszczalnie wyszedł czar. Podczas gdy Aedion rozglądał się za odpowiednią grupą, Chaol zajmował się swoimi obowiązkami – między innymi szukaniem zastępcy dla siebie – i pakowaniem swego dobytku przed wyjazdem do Anielle. Udał się do Rifthold pod pretekstem odnalezienia firmy przewozowej, której chciał powierzyć swe kufry, choć po prawdzie już takową znalazł. Nie chciał nawet zastanawiać się nad tym, co zrobi jego matka, gdy jego kufry z książkami dotrą do Anielle.

Odniesie kufry i każe przygotować dobrą zupę dla synka? Po co tak od razu dramatycznie.

Aedion wznosi toast w imieniu żołnierzy.

Tawerna zagrzmiała od dzikich ryków i wiwatów. W tej chwili Chaol zobaczył na własne oczy, dlaczego Aedion był prawdziwym zagrożeniem. Zrozumiał, czemu ci ludzie uważali go za boga, a król tolerował jego bezczelność.

No właśnie dalej tego nie rozumiem. Aedion nie powinien dostać ani krzty tego zaufania, jakim darzy go starszy z Dorianów.

Nie był on bowiem zamkowym arystokratą, który popijał wino. On wiedział, czym jest brzęk metalu o metal, i znał smak potu, siedział w brudnej tawernie i pił piwo z żołnierzami, a oni wierzyli, że dba o nich oraz ich słucha. Cieszyli się, gdy pamiętał ich imiona oraz imiona ich żon oraz sióstr. Spali dobrze, wiedząc, że uważa ich za swoich braci. Aedion potrafił ich przekonać, że jest gotów walczyć i ginąć za nich, a więc sami również walczyli i ginęli za niego.

Po pierwsze – Jezu, znowu szkalowanie dworu.



Po drugie – serio nie trzeba szukać wśród wrogów takiego typu osoby. Myślę, że nawet wśród Adarlańczyków znaleźliby się tacy, co preferują pole bitwy nad intrygami dworskimi. Ach, no tak. Tam wszyscy są źli i głupi. Wieeemy.

A Chaol bał się, ale nie o siebie.

Bał się tego, co nastąpi, gdy Aedion i Aelin połączą siły. Widział w niej bowiem ten sam żar, który sprawiał, że ludzie patrzyli i słuchali. Widział to, gdy wkroczyła do sali narad, niosąc głowę Mullisona, uśmiechając się do króla Adarlanu. Patrzył wówczas na twarze zebranych, przerażonych mrokiem czającym się w jej duszy. Oboje byli śmiertelnie niebezpieczni. Gdyby stworzyli armię i poderwali ludzi do działania… Chaol bał się o los tego królestwa.

Ponieważ to nadal było jego królestwo. Pracował dla Doriana, a nie dla Aelin i Aediona. I nadal nie miał pojęcia, jak skończy.

I akurat wzięło ciebie dopiero teraz, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, czy jak to tam leciało? Dopiero teraz, kiedy Celinka przez dwa tomy ładnie pokazała swoją bezwzględność, a Aedion niewiele jej w tym ustępuje? Kurde, nawet Ren chce się ze wszystkimi bić.

Mamy kolejny przeskok, dalej jesteśmy na imprezie. Nie rozumiem po co.

Zbędne cięcie: 72

– Zawody! – krzyknął Aedion, stając na ławie.

Chaol nawet nie drgnął podczas długiej, nieprawdopodobnie długiej godziny, w trakcie której niemal każdy z zebranych wstawał, salutował generałowi i opowiadał swą historię. Kapitan widział w oczach mężczyzny, że dość ma już pochwał z ust wrogów.

Niech Dziwka Adarlanu się cieszy, że chociaż jest przez nich mile widziany.

Nienawidził ich wszystkich z całego serca, ale cieszyło go to, że jedzą mu z ręki.

A ten aspekt mi się podobał. Postacie Maas zawsze są zarozumiałe i pasuje to do nich nawet z tego względu.

Aedion proponuje darmowy alkohol dla tego, co najdalej spędził swoją służbę. Padło na typa, co spędził 5 lat w Noll.

Stary weteran usiadł przy generale. Zanim Aedion zdążył skinąć na barmana, już postawiono przed nim pełny kufel.

– A więc Noll, co? – zagaił.

– Jestem pułkownik Jensen z dwudziestego czwartego legionu, sir.

Pierwszy raz przeczytałam to w środku nocy i myślałam, że to tylko zwidy, jednak czytam teraz to wieczorem i niestety Maas to zrobiła. Na początku zaznaczę – nie jestem specem od historii wojskowości, bo to pedalstwo. W średniowieczu władca zwoływał chorągwie ogarniane przez swoich wasali i no nie było jakiejś większej organizacji wojskowej. Wraz z wykształceniem się zawodowej armii w nowożytności powstała nowoczesna organizacja wojskowa, czyli chociażby podział jednostek taktycznych czy stopnie oficerskie. Faktycznie, pułkownik był jednym z pierwszych znanych nam stopni w współczesnej organizacji wojska, jednak on pojawia się dopiero tak w XVII wieku!

To jeszcze nic – nie bez przyczyny wspomniałam o jednostkach armii, ponieważ, jak nazwa wskazuje, pułkownik zajmował się w nowożytności PUŁKIEM. Na Zachodzie Europy jeszcze używano pojęcia regimentu. Na pewno nie legionu. Jakoś też nie przypominam sobie, żeby w średniowieczu używano pojęcia legionu i kojarzyłabym je z Imperium Rzymskim. W wiekach średnich także używano terminu regimentu, tylko wtedy oznaczał on całą grupę powołaną przez pana feudalnego.

Mam też problem z generałem, ponieważ źródła różnie przedstawiają ten tytuł i też kojarzyłabym go z nowożytnością, jednak nie czepiałabym się aż tak. Generał się tak zakorzenił w popkulturze, że można mieć z nim problem. Na dodatek niektórzy łączą ten tytuł z greckim/bizantyjskim strategiem, więc nie chcę wyjść na czepliwą (chociaż Maas opiera powieść na kulturze zachodnioeuropejskiej, a nie wschodniej). Nie wiem też, jak wyglądało to w oryginale i może generał to jakiś wybór tłumacza. Pułkownik jednak jest na tyle specjalistycznym pojęciem, że nie daruję. Jeżeli nie znasz genezy pojęcia, to się nim nie chwal. A jeżeli specjalnie, pani Saro, osadzasz je w swojej fantastyce, to chociaż bądź konsekwentna i niech zarządza regimentem. 

– Ilu ludzi pod tobą służyło, pułkowniku?

– Dwa tysiące. Zwolniono nas w zeszłym miesiącu. – Jensen upił długi łyk. – Pięć lat służby i na bruk. – Strzelił pokrytymi bliznami, grubymi palcami.

Znowu założyłam dobrą wolę, bo myślałam, że koleś opowiada o wszystkich żołnierzach, jacy przewinęli mu się przez lata służby. A on naprawdę dowodził dwoma tysiącami na raz XD Sprawdziłam i nowożytny pułk liczył sobie około 800 osób. Za to przed I wojną światową tysiąc.

– Rozumiem, że Jego Wysokość wcale was nie ostrzegł?

– Z całym szacunkiem, panie generale, ale gówno nam powiedział. Dowiedzieliśmy się, że mamy się zwijać, bo nadchodzą świeże siły i tyle. Staliśmy się zbędni.

If you're evil and you know it clap your hands: 162

Król nawet swoich nie może dobrze traktować XD

A poza tym średnio ma to sens. Trzeba raczej pominąć aspekt finansowy, jak ich zamieniono na młodsze modele, ponieważ redukcja etatów miałaby sens. Jeżeli dalej byli sprawni, przy tym dobrze się sprawdzali, to czemu Dorian I miałby ich zmieniać? To się bardziej opłaca niż wymiana na żółtodziobów. Szczególnie, że jak się dowiemy, Noll było miejscem specjalnej troski.

Były pułkownik opowiada o posterunku, który mu przydzielono i ma z nim złe wspomnienia przez czynne wulkany i ataki szaleństwa załogi. Natomiast tubylcy nie chcieli z nimi współpracować.

– Noll to zwykła dziura: tylko wieża i miasteczko zbudowane dookoła niej. Ale wulkany są święte, a jakieś dziesięć lat temu, no, może więcej, zrobiliśmy coś… Nie moi ludzie, bo mnie tam jeszcze nie było, ale plotka głosi, że król poprowadził legion między wulkany i splądrował świątynię. – Jensen pokręcił głową. – Miejscowi spluwają na nas, nawet na tych, którzy nie uczestniczyli w grabieży. Potem wzniesiono wieżę w Noll i miejscowi również ją przeklęli. Od tej pory zawsze już tak było.

If you're evil and you know it clap your hands: 163

Ja wiem, że król ma być zły do szpiku kości, jednak zniszczenie świętego miejsca tubylców jest aktem kretynizmu.

Chaol wbrew zakazowi Aediona pyta Jensena o wieżę. Ten opowiada, że szaleńcy narzekali na bóle głowy jak Celinka i Kaltain wcześniej. Druga znajdowała się w Amaroth. Wszystko pokrywało się z teorią Murthaga o trójkącie antymagicznym. Chaol od razu łączy kropki i przypomina sobie o znanej nam z poprzednich tomów wieży zegarowej. Wpada na pomysł testu, w którym weźmie udział Dorian.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 157

Royal pussy: 105

If you’re evil and you know it clap your hands: 163

Nowe szaty zabójczyni: 147

Światek z kart: 207

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 126

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 122

Czy na sali jest lekarz?: 21

Zbędne cięcie: 72

Moda na cytat: 10

Sweet home Taras: 11

*Wiek to tylko liczba: 15

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz