niedziela, 27 listopada 2022

DZIEDZICTWO OGNIA – ROZDZIAŁ 38

 

Manon podarowała skrawek pajęczego jedwabiu nadzorcy po tym, jak ten ostrożnie wprawił kilka fragmentów w skrzydła Abraxosa. Miała duży zapas tkaniny, na wypadek gdyby się wytarł lub zepsuł. Ukryła swój skarb w skrzyni z podwójnym dnem. Nie powiedziała nikomu, dokąd się udała ani dlaczego skrzydła jej wierzchowca niekiedy migotały w świetle. Asterin zamordowałaby ją za to, że podjęła tak wielkie ryzyko, a babka zabiłaby Asterin za to, że puściła Manon samą.

Czemu z jednej strony jak wiedźmy się kłócą, to staruchy nie reagują, a kiedy Manon chce pomóc w byciu lepszym grupie wiedźm, to jej krewna może zostać zabita za to, że ją nie pilnowała? Nie rozumiem.

Wiedźma nie miała ochoty szukać nowej przybocznej. Gdy Abraxos doszedł do siebie, zaprowadziła go do wyjścia z Północnego Kła, by spróbował podjąć się Przejścia. Do tej pory jego skrzydła były zbyt słabe na takie wyczyny, ale wzmocniona pajęczym jedwabiem wywerna miała teraz większą szansę. Wciąż istniało jednak ryzyko, więc Manon towarzyszyły Asterin i Sorrel, które już dosiadły swych rumaków. Gdyby coś poszło nie tak – Abraxos nie zdołałby wyjść z lotu nurkowego bądź jedwab zawiódłby pokładane w nim nadzieje – wiedźma miała zeskoczyć. Gdyby dla jej wierzchowca nie było już szans, wywerna którejś z przybocznych mogłaby pochwycić ją w swe szpony. Manon nie podobał się ten plan, ale Asterin i Sorrel na nic innego nie chciały się zgodzić. Choć wiedźma była dziedziczką Czarnodziobych, wolałyby ją zatrzasnąć w zagrodzie niż pozwolić na Przejście bez podjęcia odpowiednich środków ostrożności. Sama Manon była gotowa wyzwać je od mięczaków i spuścić im lanie, ale plan nie był głupi.

No właśnie, więc zamknij mordę i posłuchaj mądrzejszych. Bo jakbyś miała sobie z tym poradzić inaczej – zrobi się podwójne salto i się sama uratujesz? Pragnę przypomnieć, że już w tym tomie miałaś jedną nieciekawą sytuację, która mogłaby zrobić ci krzywdę.

Napięcie narastało i nie mogła pozwolić, aby dziedziczka Żółtonogich wystraszyła Abraxosa podczas Przejścia. Skinęła głową, dając znać przybocznym, że jest gotowa, a potem podeszła do rumaka. Iskra stała na platformie widokowej wraz z kilkoma innymi wiedźmami i uśmiechała się lekko.

Boru Tucholski, a te znowu wolą się wytłuc bezsensownie. Jeżeli był taki problem z Iskrą, to kto ją wpuścił?

– Ruszamy – powiedziała i szarpnęła za cugle, żeby odprowadzić wierzchowca nieco dalej i zdobyć wystarczającą przestrzeń, aby wygodnie go dosiąść. Miała mnóstwo miejsca, aby się rozpędzić, a nowe skrzydła Abraxosa dodawały jej wiary w sukces. Przecież już wykonywali ostre zejścia! Tymczasem wywerna ani drgnęła. – Ruszaj! – warknęła i szarpnęła ostro za wodze. Bestia obróciła łeb, spojrzała na nią lewym ślepiem i zaburczała. Wiedźma pacnęła go w skórzasty policzek. – I to już! – Wywerna wbiła pazury tylnich łap w ziemię i ciasno złożyła skrzydła. – Abraxos! – Wierzchowiec spojrzał na Przejście, a potem na nią. Jego ślepia były szeroko otwarte. Był sparaliżowany strachem. Cóż za głupie, bezwartościowe, tchórzliwe bydlę! – Przestań! – powiedziała i podeszła, aby wspiąć się na siodło. – Twoje skrzydła zostały naprawione. – Chciała wspiąć się po jego udzie, ale wywerna cofnęła się gwałtownie, aż ziemia zadrżała.

Pasuje to do agresywnej postaci Manon, jednak wydaje mi się, że wyzwiska i bicie nie jest dobrym sposobem tresury.

Zwłaszcza, że Manon wiedziała, kogo bierze i że jej wierzchowiec jest wadliwy. Wszyscy jej go odradzali, ale się uparła, to ma.

Podoba mi się, że wywerna sprawia kłopoty i są jakieś problemy, jednak przykro mi się czyta, wiedząc, że potem Manon i Abraxos będą mieć idealną więź. To jak z Celinką i Rowanem.

Heh, przynajmniej Abraxos nie wyżywa się na Manon.

Asterin i Sorrel szeptały do swoich wierzchowców, które kłapały szczękami i usiłowały dosięgnąć to Abraxosa, to siebie nawzajem. Z platformy widokowej dobiegł cichy śmiech.

Nasza loża szyderców z seriali o szkole średniej już się aktywowała <3 Spokojnie, Manon jako idealna laska nie dostała kosza od klasowego bad boya.

– Abraxos, uspokój się natychmiast! – Znów chciała się wspiąć na siodło, ale wywerna odskoczyła i uderzyła w ścianę. Jeden z dozorców podbiegł z uniesionym biczem, ale Manon powstrzymała go gestem. – Ani kroku! – warknęła, wypuszczając żelazne szpony. Chłosta sprawiała, że Abraxos stawał się jeszcze trudniejszy do opanowania. Wiedźma zwróciła się do wierzchowca: – Posłuchaj mnie, ty zgniły tchórzu – syknęła, wskazując Przejście. – Wracaj natychmiast na miejsce.

Strzelanie z bicza bee, bo pomysł od Adarlańczyka, ale dawanie z liścia i wyzwiska to już super patent na przestraszoną wywernę?

– On cię nie rozumie – rzekła cicho Asterin.

– A i owszem, to… – zaczęła Manon, ale zamilkła. Nie zdradziła jeszcze nikomu swej teorii. Odwróciła się do wywerny. – Jeśli nie wpuścisz mnie na siodło i nie wykonamy razem Przejścia, wylądujesz w najciemniejszej, najmniejszej celi w całej tej cholernej górze. – Bestia odsłoniła kły. Wiedźma odpowiedziała tym samym. Pojedynek spojrzeń trwał przez całą upokarzającą i grożącą wybuchem furii minutę.

Pewnie tak to wyglądało:

 


Dziwię się, czemu Iskra i jej psiapsie dopiero teraz się nie śmiały. Musiało to wyglądać komicznie.

– Dobra – parsknęła Manon i odwróciła się od wierzchowca. Marnowała tylko swój czas. – Zakujcie go w kajdany i wpakujcie do najciemniejszej dziury – rzuciła do nadzorcy. – Nie wyjdzie stamtąd, póki nie zdecyduje się na Przejście.

Nadzorca rozdziawił usta. Manon pstryknęła palcami, dając znać Asterin i Sorrel, by zeszły na ziemię. Czuła, że to nigdy się nie skończy.

Biorąc pod uwagę, że dla samego dozorcy nie wydaje się to normalne, a pewnie widział wiele przerażających rzeczy podczas treningu wywern, ładnie to pokazuje, że Manon nie podchodzi za dobrze do swojego pupila i nawet gniew ją nie usprawiedliwia.

 Babka nie przestanie się z niej naigrywać, podobnie jak Żółtonogie. Iskra zresztą już schodziła ku nim.

Widzicie, dzieci. To jest lekcja, czemu nie powinno się być zarozumiałym.

– Gdzie się wybierasz, Manon?! – zawołała. – Zostań, a ja pokażę twej wywernie, jak to się robi.

– Idź przed siebie – szepnęła Sorrel, ale ta nie potrzebowała napomnień.

– Mówią, że problem leży po stronie jeźdźców, a nie wywern! – zawołała Iskra głośno.

Manon nie odwróciła się. Nie chciała patrzeć, jak zabierają Abraxosa, aby wpakować go do celi. Głupie, bezwartościowe bydlę.

Nie wiem, czego się spodziewała po wywernie specjalnej troski. Że nagle będzie najlepszy? XD

Manon teraz:

 


– Choć – Iskra udała zadumę – może twój rumak potrzebuje jednak odrobiny dyscypliny.

– Chodźmy. – Sorrel objęła mocno Manon. Asterin szła tuż za nią, chroniąc jej plecy.

– Oddaj mi to! – Iskra warknęła na kogoś. – Tę wywernę trzeba po prosto odpowiednio zachęcić.

Rozległ się trzask bicza, a potem ryk bólu i przerażenia. Manon zatrzymała się jak wryta. Abraxos wtulał się w ścianę, a Iskra stała przed nim. Bicz ociekał krwią, a na pysku wywerny malowała się czerwona pręga, która o mały włos zahaczyłaby o oko. Żelazne zęby wiedźmy zalśniły, gdy uśmiechnęła się do dziedziczki Czarnodziobych i uderzyła ponownie. Abraxos zaskowytał.

 To, że Iskra jest tępą dzidą to jedno, jednak powtórzę się – kto ją tam do cholery wpuszczał, jak ciągle prowokuje Manon.

If you’re evil and you know it clap your hands: 164

Asterin i Sorrel nie zdołały zatrzymać Manon, która zerwała się i skoczyła na Iskrę.

Błysnęły szpony i kły. Obie wiedźmy przetoczyły się po brudnej podłodze, gryząc się i szarpiąc.

YEAH DOSTALIŚMY CAT FIGHT. Absolutnie tego mi brakowało w tej beznadziejnej powieści XD

– Manon! – krzyknęła jej Sorrel do ucha, wbijając pazury w ramię przywódczyni, na tyle mocno, aby uświadomiła sobie, co czyni, aby zrozumiała, że zewsząd otaczają je wiedźmy. Asterin stała z wzniesionym mieczem między nią i Iskrą o zakrwawionej, obitej twarzy. Jej własna przyboczna również dobyła broni i była gotowa na starcie z Asterin.

– Nic mu nie jest! – Sorrel zacisnęła rękę mocniej. – Abraxosowi nic się nie stało. Spójrz na niego. Spójrz i przekonaj się sama.

Nos Manon był zapchany krwią. Oddychając przez usta, odwróciła się i ujrzała wywernę wpatrującą się w nią szeroko otwartymi oczami. Jej rana powoli się zasklepiała.

Iskra wciąż leżała tam, gdzie porzuciła ją dziedziczka Czarnodziobych. Asterin i przyboczna Żółtonogiej warczały jednak, gotowe wszcząć kolejną walkę, która rozsadziłaby całą górę.

O ile nie czepiam się Manon, która chciała chronić swojego wierzchowca, to reszta to patusy. Nie, bitka nie jest rozwiązaniem na wszystko.

Dość tego.

Manon strząsnęła mocną dłoń Sorrel. Wszystkie wiedźmy ucichły, gdy dziedziczka Czarnodziobych otarła zakrwawiony nos oraz usta. Iskra warczała na nią, krwawiąc ze złamanego nosa i rozciętej wargi.

– Dotknij go raz jeszcze – powiedziała Manon – a wyssę ci szpik z kości.

Uuuuu, już się boję.

Mamy przeskok.

Tego wieczoru Żółtonoga oberwała od swej matki na oczach wszystkich zgromadzonych w jadalni. Dostała również dwie dodatkowe rózgi za zranienie Abraxosa. Zaproponowała, aby ciosy wymierzyła Manon, ale ta wzruszyła ramionami, udając obojętność. W rzeczywistości ramię miała nadal obolałe i nie byłaby w stanie uderzyć tak, by zabolało.

Publiczne upokorzenie queen bee odhaczone, chociaż nie będę się aż tak czepiać. Wiecie, co sądzę o zasadach u wiedźm, jednak cieszę się, że Maas stara się trzymać reguł, które wcześniej ustaliła.

Koloru oczu postaci pobocznych nie pamięta, ale już agresywne, brutalne zasady jak najbardziej. Czemu mnie to nie dziwi?

Gdy następnego dnia Manon w towarzystwie Asterin weszła do klatki Abraxosa, niespodziewanie pojawiła się dziedziczka Błękitnokrwistych oraz jej rudowłosa przyboczna.

Nowe szaty zabójczyni: 148

Maas, proszę przestań opisywać kolory włosów typiar z tła.

Petrah chce podzielić się mięsem dla wywern:

– Nie przyjmuję mięsa od rywalek.

– A jesteśmy rywalkami? – spytała Petrah.

Patrząc na to, jak tylko szukacie okazji do mordobitek, to owszem, jesteście nimi.

– Sądziłam, że król Adarlanu przekonał nas, abyśmy znowu latały pod jednym sztandarem.

Jesteś w książce Maas. Królowi tutaj nic nie wychodzi.

– Czego chcesz? Za kilka minut zaczynam trening.

Przyboczna Błękitnokrwistej najeżyła się, ale dziedziczka uśmiechnęła się tylko.

– Już ci powiedziałam. Moja Keelie chce mu to dać.

Tak, kochani, u Maas nawet wywerny mają Towarzyszy. To chyba dobrze pokazuje, że cała ta więź jest zwierzęca i przez to po prostu prymitywna oraz obrzydliwa. Naprawdę, ludzkie uczucia są dostatecznie piękne i unikatowe, po co zamiast nich korzystać z jakiegoś terytorialnego, zaborczego instynktu?

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 127

– Naprawdę? Sama ci to powiedziała? – zadrwiła Manon.

Petrah przechyliła głowę.

– A twoja wywerna nie rozmawia z tobą?

Abraxos przysłuchiwał się rozmowie z tym samym zainteresowaniem co inne wiedźmy.

– One nie potrafią mówić.

Dziedziczka Błękitnokrwistych wzruszyła ramionami i musnęła dłonią klatkę piersiową tuż nad sercem.

– Czyżby?

Zostawiła ochłap i odeszła w mrok.

Manon wyrzuciła dar.

Mogłaby chociaż zachować pozory sojuszu. Boru Tucholski, jakie te postacie są tępe.

Manon po prostu boli tyłek, że jej się nie udało nawiązać takiej więzi ze swoją wywerną. Może, gdyby zamiast grożenia i poniżania Abraxosa próbowała podejść do niego łagodniej, to szybciej by się na nią otworzył.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 159

Royal pussy: 105

If you’re evil and you know it clap your hands: 164

Nowe szaty zabójczyni: 148

Światek z kart: 207

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 127

Ideałów nie ma, ale jest Celaena: 123

Czy na sali jest lekarz?: 22

Zbędne cięcie: 74

Moda na cytat: 10

Sweet home Taras: 11

*Wiek to tylko liczba: 15

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz