poniedziałek, 27 listopada 2023

KRÓLOWA CIENI – ROZDZIAŁ 9

 

Po tym jak Aelin napisała do Arobynna list, który przypieczętował jej los, i wysłała go za pośrednictwem jednego z dzikich uliczników, obudził się w niej głód. To właśnie on wywabił ją na spowite szarością świtu ulice. Skrajnie wyczerpana, szybko kupiła coś na śniadanie, a także obiad i kolację.

Potwierdzone medycznie. Arobynn Hamel leczy z jesiennej chandry.

Gdy Celinka poszła na zakupy do Żabki, jej były mentor podrzucił pudło z liścikiem.

Po chwili trzymała już w rękach gruby, szczelny kombinezon, elastyczny niczym ze skóry, ale przepuszczający powietrze i pozbawiony połysku.

Nie jest dokładnie opowiedziane, z czego konkretnie zrobiono strój. Boję się, że bez tłumaczenia lore świata w postaci wprowadzenia istnienia w Erilei wyjątkowego materiału, to taka technika tworzenia tkaniny nie byłaby możliwa w średniowiecznym settingu.

Taki opis stroju brzmi bardzo futurystycznie. Może Maas powinna zacząć pisać science-fiction?

Nie, cofam, nie dajcie jej rujnować kolejnego gatunku.

 Pod nim znalazła parę butów, które po raz ostatni miała na sobie lata temu. Zostały starannie wyczyszczone. Czarna skóra nadal była elastyczna i miękka, a w specjalnych schowkach kryły się noże.

Nie wiem, skąd to zdziwienie. Akurat przedmioty z naturalnej skóry są bardzo trwałe, a nie upłynęło zbyt wiele czasu. Mam wrażenie, że Maas próbuje wmówić czytelnikowi, że Alinka nie widziała swojego nauczyciela przez większość życia, a to było tylko parę lat.

Jakie schowki? W historii ludzkości noże rzeczywiście chowano w butach, ale albo za cholewę, albo wysuwane z podeszwy.

Aelin uniosła ciężki rękaw kombinezonu i przyjrzała się dołączonej do niego rękawicy, w której zamaskowano cienkie, zabójcze ostrza długości jej przedramienia.

Chyba Maas za bardzo zainspirowała się serią Assassin Creed. Ciekawe, czy Alinka jak Altair obcięła paluszek do tych ostrzy.

Nie widziała tego stroju ani nie nosiła go od czasu…

Spojrzała na puste miejsce na obramowaniu kominka. Arobynn poddawał ją kolejnemu testowi, tym razem cichemu, by się przekonać, ile jest w stanie przebaczyć i zapomnieć, ile jest w stanie znieść, aby znów z nim pracować. Lata temu zapłacił fortunę pewnemu mistrzowi z Melisande, aby ten własnoręcznie sporządził kombinezon na jej miarę. Arobynn chciał, by takie stroje trafiły w ręce dwojga jego najlepszych zabójców. Jej kombinezon okazał się darem, jednym z wielu, które otrzymała jako rekompensatę za ciężkie pobicie i wysłanie na Czerwoną Pustynię. Król Zabójców spuścił im obojgu ciężkie lanie za to, że okazali nieposłuszeństwo, ale Sam został dodatkowo zmuszony do zapłacenia pełnej kwoty za swój kombinezon. Potem Arobynn przydzielił mu serię drugorzędnych zleceń, by chłopak mógł szybko spłacić dług.

Metody nauczania Arobynna były chujowe i są absolutnie warte potępienia, ale czy tylko mnie mierzwi mała zmiana, ale zmiana narracji na temat ich w stosunku do dwóch pierwszych tomów? Oczywiście tylko dlatego, że Maas se przypomniała, że mentor głównej bohaterki może być kolejnym przeciwnikiem. Ktoś może powiedzieć, że to element dorastania Alinki jako bohaterki lub jej walki z traumą. Pragnę przypomnieć, że pierwsza książka miała miejsce po tym, jak Arobynn pokazał jej takiego wała. W pierwszym tomie Alinka wspomina, jak sagan złamał jej prawą dłoń, by się nauczyła walczyć lewą, więc coś znacznie gorszego niż skarcenie za nieposłuszeństwo. Tylko, jak pamiętam, tam było to pokazane bardziej jako badassowy element treningu na zabójczynię niż jako uraz na psychice. Nie mówię absolutnie, że wybielano króla zabójców, ale Alinka przedstawiała to raczej jako konieczne poświęcenie, by mogła być później świetna w tym fachu. Ba, nawet przy tych opisach treningów z poprzednich tomów zaznaczała, że zabójcy nie byli aż takimi chujkami, by mordować niemowlęta. Więc to nie tak, że Arobynn nie miał w prowadzeniu treningów żadnych zasad.

Inna sprawa, że, o ile rozumiem, ten strój jakoś zaznaczał status społeczny najlepszego zabójcy w okolicy, to czy ja bym go założyła do misji? Nie wiem, za bardzo zwracałby na siebie uwagę otoczenia dziwnością. Czytając jego opis, to mam przed oczami współczesny kombinezon w stylu Lary Croft.

Aelin odłożyła strój do pudełka i zaczęła się rozbierać, wdychając zapach deszczu uderzającego o kamienie, który wpadał przez uchylone okna. Och, znów mogła wcielić się w rolę jego ukochanej protegowanej. Weźmie udział w intrydze, którą najpierw pozwoli mu uknuć, a potem nieco zmodyfikuje.

Jak czytam ten typ ironii, to skręca mnie z cringawy.

Jeśli w ten sposób ocali Aediona, gotowa była zabić wszystkich stojących jej na drodze, a siebie upokorzyć i upodlić. Musiała wytrzymać dwa dni – tylko dwa dni! – zanim go ujrzy i przekona się na własne oczy, że przetrwał długą rozłąkę. Nawet jeśli jej nienawidził, nawet jeśli gardził nią tak jak Chaol, nadal warto było podjąć trud i spróbować go ocalić.

Biorąc pod uwagę, że podobnym wyznaniem podzielił się z Alinką horny Arobynn w trzecim rozdziale, to czuję dreszcze niepokoju.

Sweet home Taras: 16

Rozebrała się do naga i wciągnęła na siebie kombinezon. Gładki materiał prześlizgiwał się z szelestem po jej skórze.

Namiot zakłada na siebie?

Nie miała pojęcia, jakich modyfikacji dokonał Arobynn. Musiała sama się tego domyślić. Ależ to było dla niego typowe! Przygotował dla niej śmiercionośną zagadkę, żeby się przekonać, czy dalej jest na tyle sprytna, by przetrwać.

Proszę, przestań. Bo będziesz mieć kolejną ofiarę, ale twojego chujowego sarkazmu.

Wślizgnęła się więc w kombinezon, ostrożnie unikając mechanizmów wyzwalających ukryte ostrza, szukając nowych tajnych broni i sztuczek, a potem zapięła buty.

Teraz wyobraźcie sobie, że Alinka idzie na dwójkę i zakładając ponownie w pośpiechu kombinezon, zabija się przez niego.

Trochę gówniana śmierć.

 


Idąc w stronę sypialni, natychmiast wyczuła, że kombinezon ochrania wszystkie jej słabe punkty.

Po to go zrobiono…

Projekt musiał zostać sporządzony z dużym wyprzedzeniem przez człowieka, który w istocie wiedział o niej wszystko – o kolanie, które czasem nie wytrzymywało napięcia, o częściach ciała, które zwykła wykorzystywać podczas walki, o prędkości, z jaką się poruszała. Ten ciemny, najeżony stalą strój był świadectwem tego, co Arobynn wiedział na jej temat.

Z drugiej strony wciska się nam, że Alina przeszła wielkie zmiany w życiu, to chyba skrupulatne planowanie stroju lata temu nie jest wielkim atutem. Arobynn bardziej mi się kojarzy z tym rodzicem, który ma ze sobą przede wszystkim twój wizerunek z dzieciństwa, co raczej jest wadą.

Zatrzymała się przed lustrem stojącym w sypialni. Miała na sobie założoną drugą skórę. Wszelkie dodatkowe szczegóły – poduszki, kieszenie i uformowane fantazyjnie elementy pancerza – sprawiały, że być może budziła teraz mniej grzesznych myśli, ale i tak jej wygląd nie pozostawiał wiele dla wyobraźni.

Najważniejsze podczas misji to wyglądać seksownie.

Gwizdnęła cicho. Dobra. Mogła się znów stać Celaeną Sardothien, ale tylko na chwilę, aż do zakończenia gry.

 


Rozumiecie, że męczymy się przez parę stron A4 z opisem stroju do walki, szytego na miarę, z super gadżetami, z ważną historią za nim stojącą, by główna bohaterka skwitowała oceną, czy jest wystarczająco seksowny dla gawiedzi. Szczególnie mnie to boli, gdy połączy się to z próbami wciskania girl power Alinki. Słuchając różnych dyskusji o seksualizacji, wydaje mi się, że większość kobiet w takiej sytuacji zwróciłaby przede wszystkim uwagę na praktyczność kreacji, a nie na to, czy zadowoli facecików.

Plusk kałuż, rozbryzgiwanych przez kopyta i koła wozu, przerwał jej rozmyślania. Przed magazynem zatrzymał się jakiś powóz. Nie sądziła, by to był Arobynn. Wiedziała, że najpierw upewni się, czy wdziała kombinezon, zanim zacznie się pysznić.

Normalnie lustrzane odbicie Alinki.

Jaki ojciec, taka cór… Nieważne.

Przybyszem musiał więc być Chaol, choć Aelin trudno było uwierzyć, że były kapitan marnowałby pieniądze na powóz, nawet w taką pogodę.

Jak widać, ten nie jest z Poznania.

Aelin ruszyła ku drzwiom i machnęła nadgarstkiem, by uwolnić ostrze w lewym rękawie. Broń wystrzeliła bezszelestnie z niewidocznej pochwy. Nóż zalśnił, odbijając dżdżystą szarość.

To strój jest w końcu szelestny czy nie?

Machnięcie nadgarstkiem jest zbyt często używanym gestem. To aż się prosi o skecz komediowy, gdy Celinka tak krzywdzi przypadkiem kogoś ze swoich.

Na bogów, ten kombinezon nadal był tak wspaniały jak owego dnia, kiedy przymierzyła go po raz pierwszy. Ostrze cięło wówczas ciała ofiar równie łatwo jak powietrze.

Piękne. Pragnę aż ci przypomnieć, jak chwilę wcześniej nadawałaś na Arobynna, który sprawił ci to cacko.

Aelin zbiegła po schodach i ruszyła w stronę skrzyń, których stosy piętrzyły się w magazynie. Bębnienie deszczu oraz jej własne kroki były teraz jedynymi słyszalnymi odgłosami. Zgięła lewe ramię, by ukryć broń pośród fałd płaszcza, a prawym odepchnęła ogromne, ciężkie wrota magazynu.

Mi w tej pozycji z jedną łapą byłoby ciężko otwierać ciężkie wrota, ale nie jestem Mary Sue w dowalonym kombinezonie.

Na zewnątrz szalała ulewa. Pod niewielkim daszkiem stała kobieta w kapturze. Przy krawężniku czekał nieoznaczony, ładny powóz do wynajęcia. Woźnica przyglądał się nieznajomej ostrożnie, a z szerokiego ronda jego kapelusza ściekał deszcz. Nie było to spojrzenie szkolonego ochroniarza – śledził jedynie wzrokiem kobietę, która go wynajęła. Choć lało jak z cebra, jej płaszcz zachował bogaty, szary kolor, a tkanina była czysta i ciężka, co sugerowało, że przybyszka, choć przyjechała tanim powozem, dysponowała mnóstwem pieniędzy.

Szare ubranie nie kojarzy mi się z demonstrowaniem bogactwa. Jak ostatnio czytałam książkę o średniowiecznych miastach, to tam była informacja, że patrycjusze właśnie w tym celu celowali w pstrokate stroje. Za to ciężka tkanina nie musi być synonimem bogactwa. Biorąc pod uwagę, że Maas umieszcza serię raczej w zachodnioeuropejskiej kulturze, to przeważnie delikatne materiały były uważane za bardziej cenne.

Jej twarz częściowo zakrywał kaptur, ale Aelin zwróciła uwagę na jasną skórę, ciemne włosy i piękne rękawiczki z aksamitu. Dłoń nieznajomej wślizgnęła się pod płaszcz – czyżby po broń?

– Czekam na wyjaśnienia – rzuciła Aelin, opierając się o framugę. – I to szybko. W przeciwnym razie przerobię cię na surowe mięso.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 195

Pełna kulturka w wykonaniu naszej ulubienicy. <3

Nieznajoma się cofnęła i znów stanęła w deszczu. Dziewczyna dostrzegła, że uczyniła krok w kierunku powozu, w którym kuliło się małe dziecko.

– Przyjechałam, żeby cię ostrzec – oznajmiła przybyszka i ściągnęła kaptur, żeby pokazać twarz. Była oszałamiająco śliczna. Miała ogromne, lekko skośne oczy, zmysłowe usta, wydatne kości policzkowe i zadarty nos. Mężczyźni musieli tracić przez nią resztki zdrowego rozsądku.

Tak, panowie. Przywitajcie na pokładzie kolejną postać po jasnej stronie mocy, która jest wyjątkowo atrakcyjna. Lysandrę jedynie usprawiedliwia fakt, że jest kurtyzaną, a takim uroda jest potrzebna, lecz ja już mam po prostu dość, że wszyscy są piękni w tym świecie. Niestety, mam wrażenie, że właśnie profesja dziewczyny wpływa na to że, będzie ona ofiarą wyjątkowo spermiarskich spostrzeżeń i dialogów. Świetny ten feminizm, gdzie nawet postacie żeńskie są wciskane w male gaze.

Aelin stanęła pod daszkiem i powiedziała, przeciągając sylaby:

– O ile pamięć mnie nie myli, Lysandro, ostrzegałam, że cię zabiję, jeśli znów cię zobaczę.

Nawet jakoś mnie nie dziwi, że Alinka tak komuś grozi.

– Proszę… – szepnęła jej rozmówczyni.

Wystarczyło to jedno słowo – i kryjąca się w nim rozpacz – żeby Aelin wsunęła ostrze do pochwy. Znała kurtyzanę o imieniu Lysandra od dziewięciu lat, ale nigdy dotąd nie słyszała, by ta o coś prosiła. Ba, nigdy nie słyszała w jej głosie rozpaczy ani desperacji. Nie przypominała sobie, by dziewczyna kiedykolwiek rzekła „dziękuję”, „czy mogę” bądź „miło cię ujrzeć” w jej przytomności.

To brzmi, jakbyś ty kiedykolwiek znała formułki grzecznościowe.

Mogły zostać przyjaciółkami równie łatwo jak wrogami – obie były sierotami, znalezionymi przez Arobynna jako dzieci – ale Król Zabójców przekazał Lysandrę Clarisse, swej dobrej przyjaciółce i odnoszącej sukcesy właścicielce burdeli. Choć jedna z nich kształciła się na zabójczynię, a druga na dziewczynę do towarzystwa, wyrosły na rywalki, walczące o przychylność Arobynna.

No bo w tym uniwersum zawsze chodzi o kutasa!

W dniu siedemnastych urodzin Lysandry miała miejsce jej Licytacja.

Za wielkimi literami w słowach, gdy można się bez nich obyć, także tęskniłam. <3

Wygrał ją Król Zabójców, który zapłacił pieniędzmi otrzymanymi od Aelin w ramach spłaty jej długu. Kurtyzana bez skrupułów pochwaliła się tym przed rywalką, która w odpowiedzi rzuciła w nią sztyletem.

Nie widziały się od tej pory.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 196

Coś, czego Arobynn na pewno nie uczył, to komunikacji na poziomie zdrowo myślących ludzi.

Aelin uznała, że jak najbardziej na miejscu będzie ściągnięcie kaptura i pokazanie własnej twarzy.

– Potrzebuję mniej więcej minuty, żeby zabić ciebie i twego woźnicę oraz upewnić się, że twoja mała protegowana w powozie nie piśnie ani słowa na ten temat. Przypuszczalnie zresztą ucieszyłaby się z twojej śmierci.

– To nie jest moja protegowana. – Lysandra zesztywniała. – I nie jest szkolona!

– A więc co tu robi? Jest twoją tarczą? – Uśmiech Aelin był ostry niczym brzytwa.

Uśmiech jak u kota z Chesire.

Lysandra dalej błaga Alinkę, ponieważ gdy dwie ostre sucz się zetrą, to większej Mary Sue trzeba ustąpić. Alinka grozi śmiercią woźnicy, ponieważ uważa, że Lysandra została wysłana przez Arobynna i nią manipuluje.

– Ale wiesz, że będę musiała zabić woźnicę?

– Nie, proszę! – wrzasnął tamten, łapiąc za wodze. – Przysięgam! Przysięgam, że nikomu nic nie powiem o tym miejscu!

Aelin podeszła do powozu. Deszcz natychmiast przemoczył jej strój. Mężczyzna mógł przekazać komuś adres i narazić ją na wielkie niebezpieczeństwo, ale…

Przyjrzała się mokremu od deszczu zezwoleniu na prowadzenie działalności, które przykręcono przy drzwiach powozu. Opromieniało ją światło niewielkiej latarni.

– Cóż, Kellanie Oppelu z ulicy Piekarskiej sześćdziesiąt trzy przed dwa, myślę, że w istocie nikomu nic nie powiesz.

Piąte koło u wozu z niego. Hehe.

Czytam to już kilka razy i dalej nie rozumiem, co sprawiło, że darowała temu randomowi życie. Nagle bycie piekarzem sprawia, że jesteś niewinną owieczką, którą można chronić?

Woźnica, blady niczym śmierć, pokiwał pospiesznie głową. Aelin szarpnięciem otworzyła drzwi.

– Wysiadaj – rzuciła do dziecka. – Do środka, obie.

– Evangeline może poczekać tutaj – szepnęła Lysandra.

Aelin zerknęła przez ramię. Deszcz spływał po jej twarzy, gdy wyszczerzyła zęby.

– Jeśli przyszło ci do głowy, że zostawię dziecko w wynajętym powozie w środku dzielnicy biedoty, to lepiej wracaj do szamba, z którego wypełzłaś.

Co jak co, ale koneserem gówna, to jesteś ty.

Zajrzała do powozu i odezwała się do kulącej się ze strachu dziewczynki:

– Dalej, przecież ja nie gryzę.

To chyba największe kłamstwo, jakie usłyszałam w życiu.

Wyglądało na to, że zachęta podziałała na Evangeline, która przysunęła się bliżej. Światło latarni padło na jej porcelanową rączkę, gdy złapała dłoń Aelin, by zeskoczyć z progu powozu. Nie mogła mieć więcej niż jedenaście lat. Była delikatnej budowy, miała złocistorude włosy, zaplecione w warkocz i zielono-żółte oczy.

I już od razu wszystkie szczegóły wyglądu podane na tacy. Bez koloru oczu to Maas w ogóle pierdolca by dostała.

Nowe szaty zabójczyni: 176

Przyjrzała się zalanej deszczem ulicy i kobietom na chodniku. Była równie piękna jak jej pani, czy może raczej byłaby, gdyby nie głębokie, poszarpane blizny na obu policzkach.

Nawet dziecko musi być super atrakcyjne. Ja pieprzę.

Potem Aelin dostrzegła okropny tatuaż po wewnętrznej stronie nadgarstka dziewczynki i wszystko zrozumiała. Miała przed sobą jedną z akolitek Clarisse, która została oszpecona i straciła swą wartość.

Mrugnęła do dziewczynki.

– Mam wrażenie, że się dogadamy – szepnęła do niej tonem spiskowca, prowadząc ją przez deszcz.

Wiesz, szykuję kampanię wyborczą i potrzebuję tokenowego skrzywdzonego dziecka.

Mamy przeskok z dupska, ponieważ mamy scenę z dziewczynami, ale w mieszkaniu Alinki.

Zbędne cięcie: 106

Poklepała fotel stojący przy oknie i uśmiechnęła się do brutalnie okaleczonej dziewczynki.

Niech ktoś zabierze tego dzieciaka od tej psychopatki!

Alinka prosi Evangeline, by się rozgościła.

Lysandra zesztywniała, ale Aelin miała to gdzieś.

Nihil novi.

– Twój wybór – dodała, patrząc na Evangeline.

Wychowywana w szykownym burdelu dziewczynka przypuszczalnie nazbyt rzadko mogła sama podejmować jakiekolwiek decyzje. Zielone oczy Lysandry złagodniały nieco.

Nowe szaty zabójczyni: 177

– Poproszę o kawałek tarty – powiedziała Evangeline cichutko. Jej głos był ledwie słyszalny wśród plusku deszczu na dachu i oknach. Po chwili pobiegła do kuchni.

„Spryciula. Wykorzystuje każdą sposobność, by urwać się opiekunce”.

A to nie tak, że potrzebowałaś tego, bo chcesz pogadać z Lysandrą na osobności?

Teraz, gdy mała była zajęta, Aelin ściągnęła płaszcz i znalazła suchy fragment, by obetrzeć nim twarz. Nadal trzymając lekko zgięty nadgarstek, na wypadek gdyby musiała nagle uwolnić ukryte ostrze, wskazała kurtyzanie miejsce na kanapie przed wygaszonym kominkiem i rzekła:

Ja nie mogę z tych praktyczności mechanizmów. Biorąc pod uwagę, jaka nerwowa jest Alinka i jak łatwo można wystrzelić ukryte ostrze, to aż prosi się o tragedię.

– Siadaj.

Ku jej zdumieniu Lysandra wypełniła polecenie, ale zaraz powiedziała:

Już wcześniej opisywałaś, że kobieta jest ewidentnie przez coś wystraszona i zdana na twoją łaskę. Nie wiem, skąd dalej zdziwienie jej niecodziennym zachowaniem.

– Bo znów zagrozisz mi śmiercią?

– Ja nikomu nie grożę. Ja jedynie składam obietnice.

BUHEHEHEHE. Nie, wcale.

Kurtyzana rozparła się na poduszkach.

– Przestań. Naprawdę sądzisz, że kiedyś zacznę brać twą chełpliwą paplaninę na poważnie?

Jeden z nielicznych rigczowych momentów tej postaci, lecz pozwólcie mi się nim nacieszyć.

– Wystraszyłaś się, gdy rzuciłam sztyletem w twoją głowę. Na poważnie.

Chyba każdy normalny, by się przestraszył wariatki, która w gniewie rzuca w twoją stronę ostre narzędzie.

– Chybiłaś. – Lysandra uśmiechnęła się lekko.

<3

To prawda, ale zadrasnęła jej ucho. Zasłużyła sobie na to.

Przegranko to przegranko. Pogódź się z tym, Alinko.

Były jednak wówczas siedemnastoletnimi dziewczętami, a teraz stały się młodymi kobietami.

Eeee, a co ma jedno do drugiego. Szczególnie, że dalej Alinka jest impulsywnym mentalnym bachorem.

A teraz według autorskiej rozpiski (która nie ma najmniejszego sensu, ale nie będziemy się rozwodziły nad linią czasową tej historii, bo stracimy resztki rozumu) masz lat dziewiętnaście, więc… te dwa lata – w porywie do trzech – to naprawdę nie tak wiele.

Lysandra otaksowała swą rozmówczynię wzrokiem.

– Wolałam, jak miałaś jasne włosy.

Wiem, że to czepianie się na siłę, ale bawi mnie, że oni więcej gadają o tych jej nieszczęsnych włosach niż rozwijają relacje między postaciami albo lore świata.

– A ja wolałabym, abyś się wyniosła stąd w cholerę, ale nie sądzę, by moje marzenie szybko się spełniło. – Aelin wyjrzała przez okno. Powóz dalej czekał przy krawężniku.

Jakoś rozbawiło z zaskoczenia. Pasuje do Alinki dresiary.

– Arobynn nie mógł cię przysłać w jednej ze swoich karet? Sądziłam, że płaci ci godziwie.

Lysandra machnęła dłonią. Blask świecy odbił się od złotej bransolety, która ledwie zakrywała tatuaż w kształcie węża na jej szczupłym nadgarstku.

– Odmówiłam. Wydawało mi się, że to nie na miejscu.

Cóż, na to już było za późno.

Jeżeli on wydał polecenie, to akurat na miejscu byłoby zapewnić dobry transport.

Lysandra informuje, że przybyła, by przekazać plan Arobynna.

Kłamstwo w żywe oczy, bez wątpienia. Ale ten tatuaż… znak burdelu Clarisse, wycinany na skórze wszystkich kurtyzan sprzedawanych do jej domu… Gdyby postanowiła wypatroszyć Lysandrę, dziewczynka w kuchni i woźnica na dole bardzo by wszystko utrudnili. Mimo to Aelin wpatrywała się w tatuaż i nie przestawała myśleć o sztylecie.

Nie, nie o mieczu. Sztylet był bronią o wiele bardziej intymną. Chciała zbliżyć twarz do Lysandry i oddychać jej powietrzem, odbierając jej życie.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 197

Nawet jeżeli Lysandra uprzykrzyła ci życie, to może daj się jej wypowiedzieć, a potem myśl o jej zabijaniu?

– Dlaczego nadal masz tatuaż Clarisse? – spytała cicho.

Nehemia próbowała ją ostrzec przed Archerem i w swej zakodowanej wiadomości oddała idealnie kształt węża. Czy ostrzeżenie dotyczyło również innych ludzi z takim tatuażem? Oto miała przed sobą dziewczynę, którą kilka lat temu nazwałaby dwulicową, kłamliwą intrygantką, żeby nie sięgać po cięższe określenia.

Hm, i w ogóle na to nie wpadła, że tak jak ona walczyła w ten sposób o przetrwanie w przestępczym świadku?

Lysandra informuje, że tatuaż usuwają dopiero po spłacie długów. Alince coś się to nie klei, bo kilka lat temu kurtyzana była blisko uzyskania wolności.

– Masz jakiś problem z tym tatuażem?

– Nosił go ten łajdak Archer Finn.

I akurat ona ma pojęcie o waszych animozjach z drugiego tomu.

Pracowali w tym samym burdelu, mieli tego samego zwierzchnika. Może współpracowali również w innym zakresie? Lysandra wytrzymała jej spojrzenie.

– Archer nie żyje.

– Bo go zarżnęłam – rzekła słodko Aelin.

Mam wrażenie, że czytam wypowiedzi głównego bohatera American Psycho.

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 198

Kurtyzana oparła dłoń na oparciu kanapy.

– Ty… – szepnęła, ale potrząsnęła głową i dodała cicho: – Dobrze. Dobrze, że go zabiłaś. Był nędzną świnią, która służyła tylko sobie.

XD I tyle z wywoływania szoku u Lysandry.

To mogło być kłamstwo mające na celu uśpienie jej czujności.

– Mów, co masz do powiedzenia, i spadaj.

Lysandra zacisnęła zmysłowe usta, ale przedstawiła plan Arobynna.

Nowe szaty zabójczyni: 178

Nie całują się, to skąd taki epitet na usta.

Gdyby Aelin miała ochotę na bezstronność, uznałaby, że zamysł jest genialny – przemyślany, śmiały i dramatyczny. Jeśli król Adarlanu życzył sobie spektakularnej egzekucji Aediona, jego uwolnienie okaże się jeszcze większym widowiskiem. Ale samo przekazanie szczegółów za pośrednictwem Lysandry i wciągnięcie do planu kolejnej osoby, która mogłaby ją zdradzić lub poświadczyć przeciwko niej… Właśnie otrzymała kolejny dowód na to, że Arobynn mógłby błyskawicznie przypieczętować los Aediona, gdyby nagle uznał, że pora zamienić życie Aelin w koszmar.

Lysandra, jakby czytała w myślach Alinki, upewnia ją, że nie zdradzi. Mówi też, że została wysłana, by sprawdzić lojalność zabójczyni.

– Myślę… Myślę też, że przysłał mnie tu jako dar dla ciebie.

Aelin wiedziała dokładnie, o co chodzi, ale powiedziała:

– Niestety, nie pociągają mnie kobiety. Nawet jeśli są już opłacone.

Wiemy, heterosku. Za dobrze pamiętamy sceny z Chaolem i wiem, co się szykuje z Rowanem.

NIE PRZYPOMINAJ MI TEJ SCENY Z PIĄTEGO TOMU

Lysandra lekko rozchyliła nozdrza.

– Myślę, że przysłał mnie tu, żebyś mogła mnie zabić. Jako prezent.

– A ty chciałaś mnie błagać, abym zmieniła zdanie?

Nic dziwnego, że wzięła ze sobą dziecko. Ta tchórzliwa egoistka pozbawiona jakichkolwiek zasad wykorzystała Evangeline jako tarczę. Wprowadziła niewinną dziewczynkę do brutalnego świata dorosłych.

Zgodziłabym się z tym, gdyby nie to, że brata Doriana Alinka także traktowała w swoich rozważaniach jako osobę świadomą swoich czynów i obejmowania stron w konflikcie. Evangeline obrazuje się w tym rozdziale jako bobaska, ale według wiki jest rówieśniczką Hollina.

Lysandra spojrzała na nóż przymocowany do uda Aelin.

– Zabij mnie, jeśli chcesz. Evangeline wie o moich podejrzeniach i nie powie ani słowa.

Rozumiem, że dziewczyny są ze sobą blisko ze względu na to, że Lysandra wyrwała ją z burdelu. Jednak gdyby umarła moja opiekunka z rąk psycholki, to nie za bardzo chciałabym obdarzyć ją zaufaniem.

Lysandra mówi oczywistości, że Arobynn najprawdopodobniej chce złapać Alinkę w pułapkę. Wręczyła też list od Wesleya sprzed dwóch lat. Mówi przy tym, że Arobynn zamordował typa za zgładzenie Farrana.

– Bo go bardzo kochałam – powiedziała drżącym głosem.

Była to ostatnia rzecz, którą Aelin spodziewałaby się usłyszeć od swego gościa.

A ja nie, bo Maas uwielbia shippować swoje postacie.

Nie mogę znaleźć, ile Wesley ma lat, ale biorąc pod uwagę, że był prawą ręką Arobynna, to pewnie byli rówieśnikami. Czemu on romansował z o połowę młodszą nastolatką?

Lysandra opowiada, że Wesley nie tylko pomścił Sama, ale także chciał wyciągnąć Alinkę z kopalni. Było to do przewidzenia, ale no kolejny przykład brutalności Arobynna, byśmy jeszcze bardziej chcieli jego śmierci. Alinka uważa, że może być to kolejna gra jej byłego mistrza, ale wszystko brzmi wiarygodnie. Na dokładkę uświadamia sobie, że okrutny sposób śmierci Sama także mógł być sprawką jej mistrza. Wyjątkowo rozumiem jej emo fazę i z tego powodu każe Lysandrze wypierdalać.

Aelin uniosła jedynie brwi, a Lysandra zeszła po schodach, nie siląc się na ani jedno słowo pożegnania. Evangeline zawahała się przez moment i spojrzała za swą znikającą panią. Jej wspaniałe włosy mieniły się niczym płynna miedź.

Nowe szaty zabójczyni: 179

Wskazała na pobliźnione policzki i powiedziała:

– To ona mi to zrobiła.

Aelin z największym trudem powstrzymała się przed zbiegnięciem w dół po schodach i rzuceniem się Lysandrze do gardła.

– Płakałam, gdy mama sprzedała mnie pani Clarisse – ciągnęła Evangeline. – Ciągle płakałam. Myślę, że Lysandra wkurzyła wówczas panią Clarisse, bo ta oddała mnie jej jako akolitkę, choć do spłacenia reszty długów brakowało jej kilku tygodni. Miałam rozpocząć naukę, ale płakałam tej nocy tak bardzo, że w końcu zwymiotowałam. A Lysandra… Cóż, umyła mnie. Powiedziała, że istnieje sposób, by się uwolnić od tego losu, ale będzie boleć. Co więcej, nie będę już taka sama. Ucieczka nie wchodziła w grę. Sama kilkakrotnie próbowała uciekać, gdy była w moim wieku, ale zawsze ją znajdowali i karalibiciem.

Aelin nie miała o tym pojęcia. Nigdy nie zastanawiała się nad przeszłością Lysandry. Nigdy jej nie odpuszczała. Nigdy nie przestawała z niej drwić i szydzić.

XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Alinkowa empatia w praktyce. Nie wierzę, że potrzebowała do tego spermoludka, by wpaść na pomysł, że Lysandra zaczynała w sumie z tego samego szczebla co ona.

Mnie to bawi o tyle, że w drugim tomie Alinka tak współczuła Archerowi przykrego losu i musu zarabiania ciałem, a Lysandrę z góry przekreśliła. Nie ma chyba lepszego dowodu na mizoginizm panny Galaretus.

– Powiedziałam jej, że zrobię wszystko, by uniknąć losu, o którym opowiadały mi inne dziewczęta – ciągnęła Evangeline. – Lysandra oznajmiła wówczas, bym jej zaufała, i pocięła mi twarz. Zaczęła głośno wrzeszczeć, aż się zbiegły inne dziewczyny. Uznały, że pocięła mnie ze złości, bo stanowiłam dla niej konkurencję. Nie zaprzeczyła. Clarisse tak się wściekła, że wymierzyła Lysandrze bolesną karę na dziedzińcu, ale ta nie krzyknęła ani razu. Kiedy uzdrowiciel oznajmił, że nie jest w stanie zaleczyć mojej twarzy, Clarisse nakazała Lysandrze wykupić mnie za sumę, której zażądałaby za wyszkoloną kurtyzanę, taką jak ona sama.

Aelin nie miała pojęcia, co odpowiedzieć.

– To dlatego wciąż pracuje dla Clarisse – dodała dziewczynka. – Dlatego jeszcze nie jest wolna i długo nie będzie. Myślę, że powinnaś o tym wiedzieć.

Wiem, że istnieje archetyp szczerego dziecka, ale myślicie, że dziesięcioletnia dziewczynka otworzyłaby się ze swoją traumą przed laską, która groziła jej wybawicielce? Jeszcze opisać to wszystko z takimi szczegółami. Nie widziałam dawno tak nienaturalnego monologu, bo nawet na standardy Maas jest bardzo zły.

Aelin chciała przekonać samą siebie, że nie powinna ufać dziecku, a jej słowa mogły być elementem spisku, uknutego przez Lysandrę i Arobynna, ale jakiś głos w jej głowie powtarzał bez przerwy, coraz głośniej: „Nehemia zrobiłaby to samo”.

I bezsensowne odwołanie się do Nehemii, jakby była jej Yodą – check.

Evangeline dygnęła i zbiegła po schodach. Dziewczyna zaś została w mieszkaniu i wpatrywała się w wygniecioną kopertę. Jeśli ona zmieniła się tak bardzo przez dwa lata, być może Lysandra również nie była już tą samą osobą. Przez chwilę zastanawiała się też, czy życie innej młodej kobiety nie ułożyłoby się inaczej, gdyby z nią porozmawiała od serca. Miała na myśli Kaltain Rompier, którą uznała za nudną damę dworu i której unikała jak ognia.

Lepiej późno niż wcale, lecz… Kurde, umieram ze śmiechu. Rozwala mnie, że królowa, którą kreowano na wielką wybawicielkę ludu, dopiero teraz dopadają przemyślenia, że nie każda atrakcyjna kobieta w otoczeniu jest jej przeciwniczką.

Co by się stało, gdyby Nehemia bliżej zainteresowała się tą kobietą?

Nic by się nie stało, bo i tak by zginęła, a przy tym Nehemia była taką samą pick me jak ty, Alinko.

Alinka po tych przemyśleniach woła dziewczyny.

W sumie ten rozdział chyba był pierwszy, który był przyzwoity. Poza debilnym kombinezonem, dziwnym przedstawieniem wyglądu Lysandry i tokenową biedną sierotą, to wszystko było na miejscu. Akuratna długość, sensowny konflikt między dziewczynami, rozwinięcie lore świata. Z tego względu nudny dla analizatora, stąd wiele wycinałam.

Podsumowanie rozdziału:

Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 198

Royal pussy: 109

If you’re evil and you know it clap your hands: 192

Nowe szaty zabójczyni: 179

Światek z kart: 226

Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 147

Ideałów nie ma, ale jest Aelin: 148

Czy na sali jest lekarz?: 29

Zbędne cięcie: 106

Moda na cytat: 17

Sweet home Taras: 16

Wiek to tylko liczba: 22

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz