Ponownie to na mnie spadł obowiązek analizowania
rozdziału poświęconego wiedźmom.
Na szczęście moje cierpienie jest mniejsze, ponieważ
na początku zamiast z Manon, przyjdzie mi się zmierzyć z Elide.
Minęło kilkanaście dni od spotkania z
Przywódczynią Skrzydła.
Jest to wygranko zarówno dla Elide,
jak i dla analizatorek.
Dziewczyna opisuje swoje codzienne
życie w Morath. Ze względu na dużą ilość obowiązków, jej kostka często boli. Na
szczęście tutejszy kucharz dzieli się z Elide ziołami, które nieco uśmierzają
ból.
Tolerował jej obecność w kuchni i dzielił się
ziołami, zwłaszcza po tym, jak ze słodkim uśmiechem zaproponowała, że będzie
zmywać naczynia i pomoże w przygotowaniu posiłków. Nawet nie mrugnął, gdy
spytała, kiedy przybędzie nowa dostawa jedzenia i innych zapasów. Zapewniła go,
że nie może się doczekać, kiedy znów skosztuje jego ciasta z owocami i czymś
tam jeszcze. Był łasy na pochlebstwa, a przez to nietrudno było go zwieść.
Elide potrafiła sprawiać, by ludzie widzieli i słyszeli to, czego chcieli. Była
to jedna z ważniejszych broni w jej arsenale.
Nawet nie wiecie, jaka to ulga,
kiedy mogę w końcu czytać o bohaterce, która w przeciwieństwie do innych kobiet
z tej serii korzysta ze sprytu, a nie z siły czy agresji. Aż przykro się robi,
że dopiero teraz Elide się pojawiła.
Był to dar od Anneith, Pani Mądrych Rzeczy, jak
twierdziła Finnula. Elide czasem uważała, że to jedyny dar, który kiedykolwiek
otrzymała, nie licząc dobrotliwości i rozsądku jej starej niani. Nigdy nie
powiedziała Finnuli, że często modliła się do Mądrej Bogini, by zesłała inny
dar na tych, którzy zamienili jej lata spędzone w Perrancie w piekło na ziemi.
Życzyła im śmierci, i to jak najgorszej, nie tej pochodzącej od Silby, która
obdarzała ludzi spokojnym zakończeniem żywota ani też od Hellasa, który ofiarowywał
im brutalną śmierć w płomieniach. Nie, śmierć z ręki Anneith, towarzyszki życia
Hellasa, była brutalna, krwawa i powolna.
Zostawiłam tę długą ekspozycję, bo
nareszcie mamy więcej informacji o religii, to trzeba to uczcić.
Punktu za agresję nie przyznam, bo
zważając na żywot, jaki przyszło wieść Elide, wcale się nie dziwię, że tak
czuje. Wiadomo, że jako chrześcijanka uważam wybaczenie za cnotę, ale rozumiem,
że ten świat z podobną mentalnością dużo wspólnego nie ma.
Takiej właśnie śmierci Elide spodziewała się
ostatnio w każdej chwili. Była przekonana, że padnie ofiarą wiedźm, które
czaiły się w korytarzach, ciemnookiego księcia, jego przerażających żołnierzy
lub jasnowłosej Przywódczyni Skrzydła, która posmakowała jej krwi niczym
wykwintnego wina.
Nowe szaty zabójczyni: 197
Ta chwila bez przerwy pojawiała się w jej
koszmarach, o ile, rzecz jasna, w ogóle udawało jej się zasnąć.
Biedna Elide. Nie wyobrażam sobie,
jaki to koszmar żyć pod jednym dachem z dziesiątkami nieobliczalnych Karyn.
Elide nareszcie dociera do komnaty
Manon i zaczyna sprzątać. Wtedy też pojawia się posłaniec, a nie zastawszy
wiedźmy, sapnął z ulgą, wepchnął list do rąk Elide i kazał jej odnaleźć
adresatkę.
Powinna była się tego spodziewać. Wystarczyła jej
chwila, aby go poznać i ocenić po jego zachowaniu. Miał spoconą, bladą twarz i
rozszerzone źrenice. Aż kolana się pod nim ugięły, gdy dziewczyna otworzyła mu
drzwi. Co za łajdak.
Sama ledwo sypiasz przez strach,
jaki powodują w tobie wiedźmy, więc mogłabyś mieć trochę wyrozumiałości wobec posłańca.
Zresztą, większość mężczyzn była łajdakami w
mniejszym czy większym stopniu. Wręcz potworami. A najgorszy z nich był Vernon.
Cóż, zważając na to, jak Vernon
traktował swoją bratanicę, nie dziwię się szczególnie poglądom Elide.
Aczkolwiek jeśli czytają nas jacyś panowie, to chcemy wam powiedzieć, że
jesteście super i cieszymy się, że razem z nami szkalujecie grafomanię Maas
<3
Elide wygląda przez okno i wspomina
przeszłość.
Owszem, widywała kiedyś żołnierzy, ale miała osiem
lat, gdy ojciec posadził ją na koniu wuja Vernona, ucałował na pożegnanie i
obiecał, że niebawem powróci. Nie była w Oryncie i nie widziała wojsk, które
zrabowały tamtejsze bogactwa i zniewoliły mieszkańców. Potem zamknięto ją w
wieży i nie widziała wojsk, które przeszły przez ziemie jej rodziny. Nie była
też świadkiem chwili, gdy wuj zagarnął tytuł jej ojca i stał się
najwierniejszym sojusznikiem króla Adarlanu.
Jej tytuł. Władczyni Perranthu – tak powinno się
do niej zwracać, choć nie miało to już znaczenia. Nie było już dworu Terrasenu,
do którego mogłaby chcieć należeć. Nikt nie przybył, aby ją ocalić podczas
pierwszych miesięcy mordów, a później zapomniano o jej istnieniu. Może uznali,
że nie żyje, tak jak Aelin, dzika królowa znikąd.
Jak znikąd, z Tarasu!
Najwspanialszego, chwalebnego kraju rządzonego przez cudownych, honorowych
władców.
A pomijając ironię, całkiem
spodobała mi się historia Elide, toteż zostawiłam ją, żebyście mieli klarowny
kontekst tego, jaką postacią jest i przez co przeszła.
Być może to ta jasnowłosa wiedźma stanie na czele
tej armii, dosiadając wywerny o migotliwych skrzydłach.
Nowe szaty zabójczyni: 198
Podczas tylu nocy w Perrancie wyjący wiatr był jej
jedynym towarzyszem. Mogła przysiąc, że śpiewał wówczas pieśni z dawnych lat,
by ukołysać ją do snu. Tutaj jednakże… Tu wiatr był chłodniejszy, bardziej
śliski, podstępny, przypominał wręcz żmiję.
Nie wierzę, że autorka nawet wiatr
próbuje nam obrzydzić tylko dlatego, że jesteśmy w krainie rządzonej przez
Perringtona.
If
you’re evil and you know it clap your hands: 207
Pocieszyła się, że wkrótce po górskiej drodze
dotrze do nich karawana z zapasami, a nim skieruje się w drogę powrotną, Elide
ukryje się w jednym z powozów, wreszcie wolna.
Trochę ciężko ukryć się, mając
dosłowne łańcuchy na nogach. Ale hej, życzę dziewczynie powodzenia, niech
zwiewa od tych wiedźmowych psychopatek jak najdalej.
Po kolejnym angstowaniu i
informacjach, które już znamy – czyli, że w górach dzieje się coś koszmarnego i
torturuje się ludzi – Elide nareszcie znajduje Manon.
– Jeśli nie jesteś szpiegiem, Elide Lochan –
odezwał się złośliwy, niski głos tuż przy jej uchu – to co tu porabiasz?
Dziewczyna nie musiała udawać przerażenia. Stała
jak skamieniała i drżącą dłonią podała wiedźmie list.
Przywódczyni Skrzydła okrążyła ją niczym
drapieżnik swą zdobycz. Jej długie, białe warkocze odcinały się wyraźnie od
skórzanego stroju do latania.
Z każdym rozdziałem Manon coraz
bardziej kojarzy mi się z incelem.
Elide z zaskoczeniem rejestrowała kolejne
szczegóły – oczy przypominające płonące złoto, niewyobrażalnie piękną twarz,
szczupłe, silne ciało i niewzruszoną, płynną grację we wszystkich ruchach,
która nakazywała myśleć, że Przywódczyni doskonale włada każdym z wielu ostrzy
noszonym przy sobie.
Nowe szaty zabójczyni: 199
Naprawdę, ostatnia rzecz, która mnie
interesuje, to wygląd tej blond psychopatki.
– Miałam… miałam to prze… przekazać – oznajmiła
dziewczyna.
Udawała jąkałę. Już dawno zauważyła, że ludzie
zazwyczaj nie chcą jej słuchać i odchodzą, gdy zaczynała się jąkać, choć nie
sądziła, aby to jej pomogło, gdyby rządzący tym miejscem postanowili zabawić
się z córką Terrasenu.
Kolejny plus za spryt, choć wydaje
mi się, że jąkanie się jest dosyć charakterystyczne i zamiast pomóc się wtopić
w otoczenie, tylko bardziej zwracałoby uwagę innych.
Dzięki rozmowie między Manon i Elide
dowiadujemy się, że służąca nie potrafi czytać.
Ten żałosny brak w jej wykształceniu dokuczał jej
bardziej niż chroma noga i codzienna harówka. Finnula nie potrafiła czytać, ale
to właśnie ona nauczyła ją, jak zwracać uwagę na różne rzeczy, jak słuchać i
jak myśleć.
Widać skutki tej nauki. Elide to jak
dotąd jedyna myśląca kobieta w tym uniwersum.
– Z-znam litery – powiedziała, nie podnosząc
głowy. – Ale przestałam się uczyć, gdy ukończyłam osiem lat.
Ciemna Gwiazdo, ty z naszej dwójki
jesteś historycznym specem (od niedawna z tytułem licencjata), więc jestem
ciekawa, kiedy dzieci w średniowiecznych rodzinach szlacheckich zaczynały się
uczyć. Bo coś mi się zdaje, że w wieku ośmiu lat już dawno powinny potrafić
czytać. Zwłaszcza, że sama Elide mówi, że zna litery, więc jakim cudem tego nie
umie? Te dwie informacje się wykluczają. Można czytać wolno/nieskładnie, ale
wcale? Coś mi tu nie pasi.
O ile taka formalna edukacja
zaczynała się zazwyczaj od siódmego roku życia, to ją poprzedzał etap uczenia
się w domu. Jeżeli rodzice albo opiekunowie umieli czytać, to dziecko jak
najbardziej też.
Okazuje się, że udawanie potulnej
jąkały nie przekonało Manon.
– Wyczułam zapach twych ludzkich palców na mojej
mapie. Jesteś sprytna i przebiegła. Nie dotknęłaś niczego poza mapą. Masz
ochotę stąd uciec?
– Oczywiście, że nie, pani! – odparła.
„Och, na bogów – pomyślała. – Już po mnie”.
– Spójrz na mnie – rzekła wiedźma. Elide wypełniła
polecenie. Manon syknęła gniewnie, a dziewczyna drgnęła, gdy Przywódczyni
odsunęła jej włosy z oczu. Kilka kosmyków osunęło się na ziemię, ściętych
żelaznymi szponami.
Halo, policja? Proszę przyjechać do
Erilei: 209
Manon naprawdę mogłaby przestać
wymachiwać tymi szponami jak opętana.
– Kto był spokrewniony z Vernonem? Twój ojciec czy
matka?
Dziwne pytanie, ale dziewczyna była gotowa zrobić
i powiedzieć wszystko, dzięki czemu mogła ocalić życie.
– Mój ojciec był starszym bratem Vernona –
odparła.
– A skąd pochodziła twoja matka?
Już dawno zdusiła tę starą zgryzotę.
– Była nisko urodzoną kobietą, praczką z zawodu.
Wykształcony, wysoko urodzony
szlachcic z pewnością miał t y l e wspólnych tematów z praczką. A ona bez
wątpienia doskonale wiedziała, jak poprawnie wykonywać swoje obowiązki i żyć
wśród wysoko postawionych ludzi.
– Skąd pochodziła? – spytała wiedźma, nie
spuszczając z niej złotych oczu.
Nowe szaty zabójczyni: 200
– Jej rodzina wywodziła się z Rosamel, na
północnym zachodzie Terrasenu.
– Wiem, gdzie to jest.
Elide stała zgarbiona i czekała.
– Won.
Won to waluta koreańska, a nie
sposób na pożegnanie się z kimś, ty niewychowana Karyno.
W komnacie roznosi się ryk Abraxosa,
co wzbudza w Elide strach.
– To tylko Abraxos – rzekła Manon. Na jej
okrutnych ustach zawitał cień uśmiechu, a w złotych oczach pojawił się błysk.
Nowe szaty zabójczyni: 201
Wywerna chuchnęła w jej dłonie. Jej ogromne kły –
na bogów, niektóre z nich były żelazne! – znajdowały się tak blisko ramion
Manon. Wystarczyłoby jedno kłapnięcie szczęk, a Przywódczyni Skrzydła byłaby
martwa. Jedno ugryzienie, ale…
Ale niestety autorka nie zamorduje
jednego ze swoich alter ego, chociaż jest ono niedającą się znieść patusiarą.
Wszyscy nad tym ubolewamy.
Dziewczyna uświadomiła sobie, że Abraxos jest
mniejszy od innych. O wiele mniejszy, a mimo to Przywódczyni Skrzydła wybrała
go dla siebie. Elide postanowiła, że zapamięta ten fakt. Jeśli Manon miała
słabość dla pokrzywdzonych, to może ją również oszczędzi.
Nad wyborem Abraxosa na rumaka
rozwodziłam się przy okazji poprzedniej części, ale nadal uważam to za
najbardziej nielogiczną scenę z udziałem Manon. Poza tym muszę zasmucić Elide,
bo wiedźmy mają więcej uczuć wobec wielkich, skrzydlatych istot niż wobec
ludzi.
Elide zagaduje Manon o pochodzenie
wywern. Wiedźma odpowiada, że zostały stworzone przez króla.
A więc to dzieło króla, podobnie jak wszystko
inne, co działo się w tych górach… Człowieka, który zniszczył jej życie,
wymordował jej rodziców i skazał ją na taki los…
Nawet nie będę udawać zaskoczonej,
że kolejna dobra postać nienawidzi króla.
If
you’re evil and you know it clap your hands: 208
– Twój wierzchowiec wcale nie wydaje się ucieleśnieniem
zła – rzekła.
Abraxos walnął ogonem w ziemię, aż błysnęły
żelazne kolce. Był ogromnym, śmiertelnie groźnym, skrzydlatym psem.
Manon parsknęła zimnym śmiechem, zapinając siodło.
– Nie. Nie wiem, jak go zrobiono, ale coś tu ewidentnie
poszło nie tak.
Coś ewidentnie poszło nie tak, kiedy
bardziej ludzkie od wiedźm wydają się ich wywerny.
Elide opuszcza komnatę i mamy
przeskok na Manon, która wydaje się zazdrosna.
– Ty robaku z miękkim sercem! – syknęła Manon, gdy
przebiegła dziewczyna o wielu twarzach wreszcie znikła. Być może kryła jakieś
tajemnice, ale bezwzględnie nie była jedną z nich. Przywódczyni nie miała
pojęcia, dlaczego krew wiedźm była u niej taka silna. – Wystarczy chroma kostka
i kilka łańcuchów, a ty już zakochany?
Przynajmniej jedno z was ma w sobie
jakąś empatię.
Przyniesiony przez Elide list został
przysłany przez babkę Manon. Swoją drogą, bardzo mnie cieszy, że mamy czwarty
tom i nadal nie znamy imienia tej kobiety.
Światek z kart: 239
Nie wolno ci ignorować rozkazów księcia. Nie
kwestionuj ich. Jeśli dostanę jeszcze jeden list z Morath o twym
nieposłuszeństwie, sama się tam pofatyguję i powieszę za jelita ciebie, całą
Trzynastkę i tę twoją latającą szkapę.
Halo, policja? Proszę przyjechać do
Erilei: 210
Manon obróciła kartkę, ale to był koniec listu.
Zmięła go i westchnęła. Abraxos trącił ją znów i wiedźma zamyślona pogłaskała
go po łbie.
„Król cię zrobił. Zostałeś zrobiony przez króla”.
Tego samego słowa użyła wiedźma Crochan, zanim
Przywódczyni poderżnęła jej gardło: „One zrobiły z was potwory”.
Moda na cytat: 19
Tyle, że przodkinie Manon zrobiły to
skutecznie, a król już nie. Więc jak dla mnie jasnym jest, kto tu jest większym
potworem.
Musnęła palcem brzeg krwistoczerwonego płaszcza.
Opadły ją myśli, których było tak wiele, że aż się cofnęła. Odwróciła się.
„One zrobiły z was potwory”.
Moda na cytat: 20
Mamy przeskok, znowu na Manon.
Zbędne cięcie: 116
– Opowiedz mi o Valgach – powiedziała Manon,
zatrzaskując za sobą drzwi prowadzące do niewielkiego gabinetu.
Ghislaine nie uniosła głowy znad księgi, nad którą
ślęczała. Miała przed sobą imponujący stosik, a drugi czekał przy wąskim łóżku.
Manon nie interesowało, skąd Ghislaine, najstarsza i najmądrzejsza wiedźma z
Trzynastki, je wzięła ani też komu rozpruła bebechy, by móc je zagarnąć.
Halo, policja? Proszę przyjechać do
Erilei: 211
A może po prostu… je kupiła?
Istnieje coś takiego jak handel, Manon.
Ghislaine bywała tak bezczelna tylko wtedy, gdy
ktoś odrywał ją od lektury. Na polu walki i w powietrzu ciemnoskóra wiedźma
była cicha i posłusznie wypełniała wszelkie rozkazy.
O, mamy drugą ciemnoskórą postać w
uniwersum.
Ghislaine zamknęła księgę i obróciła się na
krześle. Jej czarne, kręcone włosy zostały zaplecione w warkocz, ale nawet w
ten sposób nie była w stanie zapanować nad wzburzoną fryzurą. Zmrużyła oczy
koloru morskiej zieleni, które były powodem do wstydu dla jej matki, gdyż nie
było w nich ani plamki złota.
Podejście do macierzyństwa wśród
wiedźm nigdy nie przestanie mnie brzydzić, więc zostawię wam tylko reakcję.
Nie chcę zabrzmieć jak woke białas.
Jednak biorąc pod uwagę, jak Afroamerykanie (a Maas jest Amerykanką) są
wyczuleni na punkcie swoich włosów, to trooooochę dziwnie czyta się, jak włosy
czarnoskórej postaci, które przez skręt typu 4a albo 4b wymagają innej
pielęgnacji niż nasze kudły, są przedstawiane jako nieład na głowie.
Jakieś sto lat temu matka Ghislaine przekonała
Najwyższą Wiedźmę, by ta zgodziła się posłać jej córkę do szkoły dla
śmiertelników w Terrasenie. Była to absolutnie bezprecedensowa decyzja – nigdy
wcześniej nie słyszano o czymś takim.
Nie wiem, co wydaje mi się mniej
realistyczne – to, że wiedźmy zgodziły się wysłać jedną ze swoich do tych, ha
tfu!, śmiertelników, czy to, że ktokolwiek chciałby przyjąć podobną uczennicę.
Przecież te istoty są zupełnie niecywilizowane i stanowią zagrożenie dla
otoczenia!
Ghislaine opanowała tam magię i nauczyła się
wszystkiego, w czym szkolono śmiertelników, ale gdy powróciła po dwunastu
latach, nie była już taka sama. Wciąż była krwiożerczą Czarnodziobą, ale
wydawała się jednak bardziej ludzka.
Masakra, bycie ludzkim to siara.
Ghislaine zaczyna opowiadać Manon o
valgach. Demony chciały zapanować nad tym światem, więc postanowiły pozostawić
sobie potomstwo. Dlatego porywały fae, z którymi później miały dzieci, czyli
wiedźmy.
– Miejscowi nie życzyli sobie nas na swoich
ziemiach – w końcu dopiero co skończyła się wojna – ale król Brannon uznał, że
nie wolno nas wybijać i podarował nam Zachodnie Pustkowia.
Zwaliłeś, Brannon. Musiałeś być
bardzo stary i bardzo głupi, kiedy postanowiłeś dać tej grupie Karyn
funkcjonować na tym świecie.
– Ci Valgowie są źli?
– Złe to my jesteśmy – rzekła Ghislaine.
To bez wątpienia.
– A Valgowie? Jeśli wierzyć legendom, oni są
źródłem wszelkiego zła. Są uosobieniem mroku i rozpaczy.
– Pewnie byśmy się z nimi dogadały – rzekła Manon.
Na stówę.
Uśmiech Ghislaine przygasł.
– Nie – powiedziała cicho. – Nie sądzę, byśmy się
z nimi dogadały. Oni nie przestrzegają żadnych praw. Nie mają żadnego kodeksu.
Uznaliby, że Trzynastka jest słaba ze względu na nasze więzi i zasady.
Zniszczyliby nas dla samej tylko zabawy.
Wasze prawa ograniczają się do tego,
że nie jecie niemowląt. A jeśli chodzi o wasze relacje, to opierają się one na
ślepym posłuszeństwie i lizaniu tyłka przywódczyni. Więc jak najbardziej
dogadałybyście się z valgami.
– A gdyby kiedyś powrócili?
– Brannon i Maeve, królowa Fae, znaleźli sposoby,
by ich pokonać i odesłać do ich świata. Mam nadzieję, że komuś udałoby się
powtórzyć ich wyczyn.
Zgadnijcie, kto wpadłby na ten
pomysł.
Ideałów nie ma, ale jest Aelin: 157
– To ten smród, no nie? Smród w twierdzy, smród
bijący od żołnierzy… To coś złego. Coś pochodzącego z innego świata. Król
znalazł sposób, by ściągnąć ich tutaj i powpychać w ludzkie ciała.
Nigdy nie przyszło jej to do głowy, ale…
– Książę nazywa ich sojusznikami.
– To pojęcie nie istnieje dla Valgów. Uznają
sojusze za coś użytecznego, ale przestaną ich przestrzegać, gdy te stracą swą
użyteczność.
Takie jest założenie sojuszy, że
mają być pożyteczne dla obu stron. Zresztą naprawdę wiedźmy są ostatnimi
istotami, które mogą krytykować czyjąś lojalność czy jej brak, kiedy same
między sobą knują oraz opierają się na ślepym podążaniu za liderką.
Manon przyznaje, że książę kazał jej
wybrać sabaty do rozmnażania dla valgów. Ma na to jeszcze dwa dni.
Niejednokrotnie widziała, jak Ghislaine chłepce
ludzką krew. Teraz, tuż przed zatrzaśnięciem drzwi, zobaczyła, jak wiedźma
blednie.
Po tej dramatycznej reakcji mamy
przeskok na następny dzień. Można to było spokojnie pociągnąć od nowego
akapitu.
Zbędne cięcie: 117
Okazuje się, że ktoś musiał puścić
farbę, bo następnego dnia wszystkie wiedźmy dowiadują się o dylemacie Manon i
valgach.
Manon wiedziała, że nie powinna podejrzewać
Ghislaine. Wiedźmy z Trzynastki nigdy nie zdradzały sekretów. Nigdy.
Najciemniej pod latarnią. Chociaż
może to miłe, że Manon ma jednak jakieś zaufanie do swojej paczki.
Przyciągnęła do siebie chleb, ale go nie ruszyła.
Żadna z nich nie jadła. Na śniadaniu i obiedzie zjawiały się po to, by
zamanifestować swą obecność.
To brzmi jak opis grupy tych fajnych
dziewczyn ze szkoły, które są zbyt elitarne, żeby jeść posiłki ze stołówki.
Manon wpatrywała się w każdą z nich, aż
pospuszczały głowy. Wytrzymała jedynie Asterin.
– Chcesz mi coś powiedzieć? – spytała
Przywódczyni. – Czy może masz ochotę zawisnąć?
Halo, policja? Proszę przyjechać do
Erilei: 212
A dopiero co ją pochwaliłam.
Pośpieszyłam się.
Niespodziewanie do Manon podchodzi
jedna z żółtonogich, która prosi, by przywódczyni wysłała jej sabat do
rozmnażania dla valgów.
– A czemu niby chciałybyście zrobić coś takiego? –
spytała Manon.
– Zmusisz nas do wykonania czarnej roboty, przez
co stracimy możliwość zdobycia sławy na polu bitewnym. Takie układy panują
między naszymi klanami. Ale być może w ten sposób zdobędziemy sławę na innym
polu.
Mówiłam i będę powtarzać, że układy
między wiedźmami to najbardziej skorumpowany oraz bezsensowny system, jaki da
się tylko wymyślić.
Po chwili mamy następny przeskok,
znowu na Manon.
Zbędne cięcie: 118
Perrington pyta wiedźmę, który sabat
dla niego wybrała. Okazuje się, że Manon zdecydowała się na żółtonogie
wolontariuszki, co nie podoba się księciu, który z jakiegoś powodu wolał
czarnodziobe.
Książę obnażył żółknące
zęby.
If
you’re evil and you know it clap your hands: 209
– Igrasz z ogniem, Przywódczyni Skrzydła.
– Taki już nasz los. Gdybyśmy nie były odważne,
żadna z nas nie wsiadłaby na wywernę.
– Te nieśmiertelne dzikuski są doprawdy zabawne,
książę – wtrącił się Vernon.
Wiem, że Vernon to kawał
skurczybyka, ale jak mam go nie lubić, kiedy tak ora wiedźmy?
Manon obrzuciła go długim, przeciągłym
spojrzeniem, które mówiło, że pewnego dnia, w jakimś ciemnym korytarzu natrafi
na nieśmiertelną dzikuskę, która wbije mu szpony w trzewia.
Halo, policja? Proszę przyjechać do
Erilei: 213
Przed opuszczeniem komnaty Manon nie
może się powstrzymać i pyta Perringtona, po co mu współpraca z valgami i tak
ogromna armia.
– Robimy to, bo możemy – odparł po prostu książę.
– A także dlatego, że tym światem zbyt długo rządziły ignorancja i archaiczne
tradycje. Zobaczmy, co się da poprawić.
Sugerowałabym zaczęcie od usunięcia
wiedźm i pewnego siwego buca.
Zadała sobie w myślach pytanie, czy jej babce
przyszło kiedyś do głowy, że pewnego dnia będą musiały stanąć w obronie
Pustkowi i walczyć z tymi samymi ludźmi, którzy pomogli im odzyskać ojczyznę.
Pewnie nie, bo babka Manon jest
jeszcze bardziej krótkowzroczna niż jej wnuczka.
Bardzo chciała się również dowiedzieć, co się
stanie z mieszańcami Valgów i Żelaznozębnych w tym nowym świecie.
O tym przekonamy się pod koniec tego
tomu. I mam nadzieję, że to nie ja będę musiała analizować ten rozdział, bo mam
wiedźm po dziurki w nosie.
Podsumowanie rozdziału:
Halo,
policja? Proszę przyjechać do Erilei: 213
Royal pussy: 109
If you’re evil and you know it clap your
hands: 209
Nowe
szaty zabójczyni: 201
Światek
z kart: 239
Przez
twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 149
Ideałów
nie ma, ale jest Aelin: 157
Czy
na sali jest lekarz?: 33
Zbędne
cięcie: 118
Moda
na cytat: 20
Sweet
home Taras: 18
Wiek
to tylko liczba: 22