Rozdział 15
Serdecznie przepraszam za opóźnienie w publikacji analiz, wynikało ono z mojego braku zorganizowania a także obowiązków akademickich. Żeby choć trochę nadrobić zaległości, wstawię dziś zaległych sześć analiz. Nie będę ich jednak umieszczać w jednym poście, ale standardowo w oddzielnych, jak robię to zazwyczaj. Miłej lektury!
Tym razem mi się trafił przerywnik z Aedionem w pierdlu, co oznacza dla mnie świetną wiadomość – po bataliach z pdfami po trzydzieści stron, mam tym razem bardzo króciutki rozdział. Alleluja!
Aedion Ashryver był gotów na śmierć.
Niestety autorka nie jest gotowa uśmiercać swoich ulubieńców.
Wbrew swej woli wrócił przez ostatnie dni do zdrowia, a wczoraj po wschodzie słońca ustąpiła gorączka. Był w stanie chodzić, choć powoli. Strażnicy zaprowadzili go do więziennej łaźni, gdzie przykuli go do ściany i umyli, a nawet zaryzykowali golenie, choć Aedion dokładał wszelkich starań, by podcięli mu gardło brzytwą.
Przykucie Aediona do ściany było genezą wszystkich mężczyzn, którzy nie myją dupy.
O ile zamierzenie Aediona rozumiem, tak myślę, że służba więzienna była wyszkolona do obsługi ludzi jak były generał. Po drugie jak go zapięli, że mógł się miotać jak po opętaniu przez szatana? Jedynie mnie zastanawia, czy golenie więźniów w ramach zachowania higieny i poszanowania godności ludzkiej nie jest nowoczesnym konceptem? Starałam się szukać artykułów na ten temat, lecz znalazłam tylko o współczesnych więzieniach oraz o goleniu głowy jako formy kary.
Wyglądało na to, że ma się dobrze zaprezentować członkom dworu królewskiego, gdy będą ścinać mu głowę jego własną bronią, Mieczem Orynthu.
Właśnie dla mnie nie do końca ma to sens. Jakbym była członkiem dworu, to wolałabym zobaczyć swojego przeciwnika przed egzekucją jak najbardziej upokorzonego. I tak Adarlańczycy nie sprzątają z ulic trupów, to niewygolone kłaki raczej ich nie zniesmaczą.
Po opatrzeniu ran wciśnięto na niego spodnie oraz luźną, białą koszulę, związano mu włosy i pociągnięto po schodach w górę. Strażnicy w czarnych mundurach otaczali go ze wszystkich stron – po trzech z obu boków, czterech z przodu i czterech z tyłu.
Nowe szaty zabójczyni: 191
Ponadto przy wszystkich drzwiach i każdym wejściu czuwał jeden z tych drani. Mycie i ubieranie wyczerpało jego siły.
Nie wiem, skąd to marudzenie, jak przecież dupę ci umyli.
Nie był w stanie sprowokować przeciwników do walki, choć marzył o tym, by któryś z nich przeszył go mieczem.
Jak dobrze, że jesteśmy coraz bliżej uwolnienia tego pajaca, bo mam dosyć czytania jego angstów.
Pozwolił, by wprowadzono go przez wysokie drzwi do Sali balowej. Z belek zwisały czerwone oraz złote proporce, a wszystkie stoły udekorowano bukietami wiosennych kwiatów. Podwyższenie, z którego rodzina królewska miała przyglądać się uroczystości oraz jego egzekucji, przystrojono różami z oranżerii. Drzwi i okna za platformą, na której mieli go ściąć, wychodziły na ogrody. Wejść strzegli rozstawieni licznie strażnicy, inni stali w ogrodzie. Jeśli król chciał w istocie zastawić tu pułapkę na Aelin, nie okazywał wielkiej subtelności.
If you're evil and you know it clap your hands: 198
Oj, słoneczko. Wydaje mi się, że w porównaniu ze strojnymi sukienkami Alinki z dwóch pierwszych tomów oraz wyposażeniem jej domu, ta aranżacja sali jest bardzo subtelna.
„Jakże miło z ich strony, że dali mi taboret, na którym mogę usiąść – uświadomił sobie Aedion, gdy prowadzono go po drewnianych stopniach na platformę. Przynajmniej nie będzie musiał leżeć na podłodze jak pies i patrzeć na nich, jak udają, że jego egzekucja nie jest jedynym powodem, dla którego tu przybyli.
Taborety są tak niewygodne, że wolałabym leżeć na podłodze i zaraz po tym zostać postrzelona w oba kolana, lecz mam świadomość, że pewnie jestem jedynym hejterem tego typu siedzenia.
– Co więcej – pomyślał z ponurą zawziętością – taki taboret to od biedy broń”.
Pozwolił więc, by przykuli go do klamer w podłodze. Pozwolił, by położyli Miecz Orynthu przed nim na pokaz. Poszczerbiona rękojeść z kości migotała w porannym blasku słońca. Pozostawało tylko poczekać na odpowiedni moment i zadać sobie taką śmierć, jaką sobie wybrał.
Czemu ułatwiacie tej bandzie zadanie ;____; Czuję się jak w kiepskim filmie akcji, gdzie bohaterom wychodzi tylko dlatego, że przeciwnik to debil totalny.
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 206
Royal pussy: 109
If you’re evil and you know it clap your hands: 198
Nowe szaty zabójczyni: 191
Światek z kart: 232
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 149
Ideałów nie ma, ale jest Aelin: 154
Czy na sali jest lekarz?: 31
Zbędne cięcie: 110
Moda na cytat: 18
Sweet home Taras: 16
Wiek to tylko liczba: 22
Rozdział 16
Rozdział szesnasty zaczynamy od jakże potrzebnego wstępu z perspektywy Doriana.
Demon zmusił go, by usiadł na podwyższeniu, na tronie, obok kobiety w koronie, która nawet nie zauważyła, że istota sprawująca władzę nad jego ustami nie była zrodzona z jej łona.
Trochę mnie dziwi, że matka nie zauważyła zmiany w swoim synu. Królowa Georgina wydawała się kochać Doriana.
Z drugiej strony, skoro Dorian tak niepoważnie podchodził do swoich obowiązków (przypomnijmy sobie, jak matka uczyniła dla niego listę z odpowiednimi kandydatkami do ożenku w Szklanym tronie, a on ją bodajże spalił), to może królowa ma nadzieję, że trochę dojrzał i stąd zmiana w jego zachowaniu. Albo po prostu jest tak naiwna i ślepa. Kto ją tam wie, przecież prawie jej nie widujemy na kartach tej powieści.
Po prawej stronie rozsiadł się człowiek, który kontrolował demona wewnątrz niego. Przed sobą zaś widział salę balową pełną rozchichotanej, rozbawionej arystokracji. Nikt spośród nich nie widział, że nadal przebywał w środku tego ciała i wrzeszczał ze wszystkich sił.
Jest to kolejny argument za tym, żeby gardzić adarlańską szlachtą, chociaż sama Alinka też przecież nie zorientuje się, że prawdziwy Dorian wciąż żyje.
Dziś demon przebił się nieco dalej przez barierę. Teraz spoglądał jego oczami, przepełniony starożytną, skrzącą złośliwością. Łaknął tego świata.
A ten świat być może zasłużył sobie na to, by zostać pożartym przez tę istotę.
Panowie wydawcy, proszę, powiedzcie autorce, że nie potrafi w angst. Z góry dziękuję.
Przeskok na Alinkę.
Po założeniu kostiumu jej ciało swędziało jak diabli.
A skąd nagle taka reakcja?
Pokrycie go farbą również nie pomogło.
A ten kostium nie był jakiś super-ultra-nieprzepuszczający i wypasiony? To czemu nagle Alinkę coś w nim swędzi?
Panna Galaretus weszła na przyjęcie bocznym wejściem wraz Madame Florine (czemu madame jest pisane wielką literą? To imię czy co?) oraz jej trupą tancerek. Okazuje się, że sama Alinka ma udawać jedną z nich.
A nie formuła grzecznościowa skierowana do starszych kobiet? Nawet gdy ktoś wspomni o Madame Carp z Barbie: Księżniczka i Żebraczka, to pisze jej „tytuł” z wielkiej litery. Akurat tutaj wyjątkowo Maas miała jakieś podstawy, by używać wielkiej litery.
Wyprostowana, sztywna Aelin wmieszała się w tłum. Dzięki włosom, ufarbowanym na rudawy brąz i grubemu makijażowi, typowemu dla wszystkich tancerek, nie wyróżniała się niczym szczególnym i nikt nie spojrzał w jej kierunku.
Czy autorka nie próbowała nam wmówić, że w tym uniwersum to oczy są kluczowym elementem w odkryciu tożsamości protagonistki? Więc jakim cudem nikt jej nie poznał po ich charakterystycznym kolorze?
Poza tym jeśli pracujesz z kimś i mieszkasz pod jednym dachem przez kilka miesięcy, to choćby zmienił kolor włosów i nosił kilo tapety, rozpoznasz go bez problemu. Tak działa rozróżnianie twarzy. Alinki nie było w Adarlanie maksymalnie pół roku, a nie kilkadziesiąt lat, by służba zapomniała jej wyglądu.
Światek z kart: 233
Poza tym, jak za moment zobaczymy, Alinka będzie rozmawiała z innymi, więc na spokojnie dano by radę rozpoznać ją choćby nawet po samym głosie.
Kasztanowowłosa Florine kroczyła wzdłuż szeregu tancerek niczym admirał na pokładzie okrętu flagowego. Starzała się, ale nadal była piękną kobietą, a kroki stawiała z gracją, której Aelin nie była w stanie naśladować, choć długo uczyła się tańczyć. Bez wątpienia Florine była jedną z najsłynniejszych tancerek w imperium, a po przejściu na emeryturę zyskała sławę legendarnej nauczycielki.
Emeryturę? Może miało być to uproszczenie, ale wypłacanie pieniędzy starszym ludziom to pomysł, który wszedł w życie dopiero przy rewolucji przemysłowej. Większy sens miałby jakiś patronat czy mecenat ze strony szlachty czy samej rodziny królewskiej. W ten sposób nie tylko zapewniliby sobie dobrą nauczycielkę, to jeszcze prestiż, że ktoś taki znajduje się pod ich skrzydłem.
Gdy Aelin była młoda, Florine uczyła ją najmodniejszych tańców, sztuki poruszania się i dbania o własne ciało, a dziewczyna nazywała ją w myślach Mistrzynią.
Ciekawe, że tak ważna postać w życiu Alinki nigdy wcześniej nie została nawet wspomniana. Kolejny dowód na to, że autorka pisze na zupełnym spontanie.
No i ciekawi mnie, jakie tańce były „najmodniejsze” w Adarlanie. Nie zdziwiłabym się, gdyby w maasversum na dworze tańczyli breakdance’a albo daggering.
I kolejny tytuł z wielkiej litery do naszej ogromnej kolekcji.
Alinka wraz z Florine odgrywają dialog przed strażnikami.
– Wygląda na to, że nie brak ci odwagi – mruknęła Florine.
Aelin pokazowo pochyliła głowę i skuliła ramiona, usiłując się przy tym zarumienić. Zachowywała się jak prawdziwa dublerka, zawstydzona komplementem nauczycielki.
– Zważywszy na to, gdzie byłam dziesięć miesięcy temu?
Florine parsknęła i zerknęła na cienkie blizny na nadgarstkach Aelin, których nawet farba nie mogła zamaskować. Kołnierz kostiumu dziewczyny był podniesiony, a jej ciało w wielu miejscach pokryte farbą, ale nie ukrywało to tatuaży, wyłaniających się tu i ówdzie.
Genialne to przebranie, skoro nie maskuje czegoś tak charakterystycznego jak tatuaże. Owszem, na dworze pewnie nie wiedzą, że Alinka zrobiła sobie kilka dziar, ale pragnę zauważyć, że dawniej tatuaże nie były czymś częstym i z tego, co mi wiadomo, kojarzono je głównie z przestępcami (np. mężczyznami pracującymi na galerach). Nawet jeśli w tym uniwersum więźniów się tak nie oznacza, to i tak poza Alinką, Rowanem oraz jego kumplami nie znamy żadnych postaci, które miałyby tatuaże. Gdybym była strażnikiem i dostrzegła, że jedna z tancerek je ma, to od razu zwróciłabym na nią większą uwagę.
– Jeśli myślisz, że miałam coś wspólnego z wydarzeniami, które doprowadziły do…
– Gdybym tak myślała, byłaby pani już martwa.
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 207
– Mam nadzieję, że zadbała pani o odpowiednie przeróbki mego stroju? – spytała.
Nie chodziło tu tylko o przeróbki pozwalające Aelin na przemycenie całego arsenału broni (za co oczywiście zapłacił Arobynn).
Kontynuujemy noszenie ze sobą całego arsenału. Kiedy ktoś powie autorce, że broń jest ciężka i zajmuje dużo miejsca, więc NIE DA SIĘ MIEĆ JEJ DUŻO PRZY SOBIE
Nie, wielka niespodzianka miała nastąpić potem.
Aż drżę ze strachu, o co chodzi.
– Musisz mi ufać, skoro się tu w ogóle pojawiłaś.
– Ufam tylko temu, że lubi pani pieniądze bardziej od króla.
Na pewno nie lubi ich bardziej od ciebie, zważając na twoją rozrzutność i zamiłowanie do luksusów.
Nie było wątpliwości, że Arobynn musiał zapłacić kobiecie ogromną kwotę. Nie spuszczając oka ze strażników, Aelin dodała:
– Chyba zgadzamy się też, że los muzyków po zamknięciu Królewskiego Teatru przez Jego Królewską Mość jest zbrodnią równie niewybaczalną jak masakry niewolników w Endovier i Calaculli.
W oczach Florine błysnął ból, co oznaczało, że argument był odpowiednio dobrany.
Właśnie sobie uświadomiłam jedną rzecz, która wcześniej umknęła mojej uwadze – ogromna niekonsekwencja w nazewnictwie. Weźmy na warsztat coś tak podstawowego jak imiona, zawężając kontekst do samego Adarlanu:
· Dorian – greckie imię,
· Chaol – imię pochodzenia irlandzkiego,
· Brullo – to nawet nie imię, tylko francuskie nazwisko (w oryginale wygląda tak: „Brulé”),
· Archer – imię łacińsko-angielskie,
· Sam – hebrajskie imię,
· Georgina – łacińskie imię,
· Hollin – angielskie nazwisko ze Wschodniego Cheshire,
· Ress – kolejne nazwisko, wywodzące się z łaciny,
· Cain – hebrajskie imię.
To tylko kilka przykładów opartych na imionach wziętych stricte z naszego świata, a przypomnijmy sobie jeszcze takiego Arobynna (który mi przywodzi na myśl jakieś arabskie imię) czy poznaną przed momentem madame Florine (wyraźna inspiracja francuszczyzną). Kiedy zestawimy wszystkie te nazwy ze sobą, uderzy w nas niesamowita wręcz niekonsekwencja i różnorodność w brzmieniu. A celowo wzięłam pod uwagę postaci z jednego regionu! Naprawdę, nie wymagam, by Maas każdemu wymyślała imię sama, ale czy tak trudno zachować konsekwencję w obrębie jednego kraju?
Światek z kart: 234
– Pytor był moim przyjacielem – powiedziała kobieta. Jej policzki pobladły. – Nigdy nie było lepszego dyrygenta. Nigdy nie było człowieka o lepszym słuchu. Jemu zawdzięczam swą karierę. To on pomógł mi stworzyć to wszystko. – Machnęła ręką, jakby chciała tym gestem objąć szereg tancerek, zamek oraz swój prestiż. – Brak mi go.
Aelin położyła dłoń na sercu. Nie było w tym geście wyrachowania ani chłodu.
Tylko egzaltacja.
– Nie mogę pogodzić się z tym, że nie będzie już dyrygował Stygijską suitą na jesień. Do końca życia będę świadoma tego, że być może już nigdy nie usłyszę lepszej muzyki, że nigdy więcej nie poczuję ani cienia tych emocji, które towarzyszyły mi na widowni teatru, gdy unosił batutę.
Koncept teatru zaorała już Ciemna Gwiazda przy analizie drugiego tomu, ja chciałam tylko zaśmiać się z rozmowy Alinki z Florine, które brzmią jak typowi boomerzy, narzekający, że dzisiaj to już nie tworzy się wartościowej sztuki.
Niemniej to nie to sprawiło, że przystała na plan Arobynna i postanowiła zaufać Florine.
Dwa lata temu, gdy dziewczyna spłaciła już wszystkie długi zaciągnięte u Króla Zabójców i pozostała niemalże bez grosza, nadal pobierała lekcje u swej Mistrzyni. Nie zależało jej tyle na doskonaleniu modnych tańców, co na utrzymaniu się w dobrej formie. Kobieta nie chciała przyjąć za to pieniędzy.
A czy dopiero co nie wspominano nam, jaka to Florine jest łasa na pieniądze? Przecież to nie ma sensu.
Co więcej, po każdej lekcji pozwalała Aelin zasiąść przy oknie, przy pianinie i grać, aż palce nie zaczęły jej boleć. Jej ulubiony instrument został bowiem w Twierdzy Zabójców. Madame Florine nigdy o tym nie wspominała i nigdy nie dała dziewczynie do zrozumienia, że to z jej strony akt łaski, ale niewątpliwie była to wielka życzliwość okazana w chwili, gdy Aelin naprawdę jej potrzebowała.
Szkoda, że Alinka nie brała przykładu ze swojej nauczycielki i zamiast podchodzić do innych kobiet z życzliwością, traktowała je jak wrogów oraz podkreślała, jaka to jest inna.
– Zapamiętała pani ustalenia dla pani i dziewcząt? – spytała szeptem.
– Te, które chcą uciekać, mogą wejść na pokład statku wynajętego przez Arobynna. Zabezpieczyłam miejsce dla wszystkich, na wszelki wypadek. Jeśli któraś jest na tyle głupia, by chcieć pozostać w Rifthold, cóż, zasłużyła sobie na swój los.
Uwielbiam, jak w Szklanym tronie rozwiązaniem wszystkich problemów jest po prostu uciec ze swojego kraju XDDDDDDDDDDD
Ale poważnie, jakim cudem podczas w o j n y (pamiętajmy, że Adarlan cały czas walczy z Wendlyn) ludzie mogą sobie od tak wypływać, kiedy im się podoba? Przecież port powinien być niesamowicie kontrolowany! Jak pamiętam przecież przypłynięcie Alinki do Wendlyn przedstawiano jako tajną misję, więc chyba byli świadomi płynących zagrożeń z wyprawy do wrogiej krainy. Pomijając fakt, że statek musi gdzieś później zacumować, a trudno mi sobie wyobrazić, by Wendlyn z otwartymi ramionami przyjmowało wszystkich uchodźców z wrogiego imperium.
Światek z kart: 235
Jeszcze propos tej ostatniej uwagi. Idiotyzmem jest oczekiwać od tancerek, że porzucą wszystko – dom, karierę, bliskich – bo jakaś laska postanowiła wtopić się w ich grupę. Na ich miejscu bym się wściekła i zrezygnowała z występu. Zostały postawione w beznadziejnej, niesprawiedliwej sytuacji. Ba, sama Alinka jest tego świadoma:
Istniało spore ryzyko, że ani jej, ani dziewczętom nie uda się uciec z pałacu pomimo planów opracowanych przez Chaola, Brulla i współpracujących z nimi strażników.
Te kobiety muszą być albo chorobliwie lojalne wobec swojej mistrzyni, albo głupie jak but. Albo obie te opcje. Nic nie tłumaczy, czemu mimo wszystko decydują się wystąpić.
Strażnicy zaczynają wpuszczać po kolei tancerki. Dzięki Ressowi Alinka jest wpisana na listę pod fałszywym nazwiskiem.
Na bogów, ten zamek… Nie zmienił się ani na jotę, a mimo to wydawał się zupełnie inny.
Okazuje się jednak, że zmiana zaistniała pod postacią znaków Wyrda wypisanych przy drzwiach. Alinka wie już, jak niebezpieczne mogą dla niej być, toteż musi się ich pozbyć. Ma do tego ułożony specjalny plan, który obejmuje to, w czym protagonistka jest najlepsza – robienie z siebie ofiary.
Nie zauważyła, że opiera się na ramieniu jednej z tancerek, by lepiej widzieć, aż ta szturchnęła ją w brzuch. Aelin spojrzała na nią zaskoczona, a potem jęknęła z bólu. Dziewczyna zmierzyła ją ostrym spojrzeniem isyknięciem nakazała jej ciszę.
Aelin rozpłakała się.
Był to głośny, bełkotliwy szloch.
Gdyby Szklany tron został nakręcony jak typowy serial komediowy, to teraz w tle byłoby słychać śmiechy. Wiecie, żebyśmy wiedzieli, jaka ta scena jest zabawna, bo twardzielka Alinka beczy jak bobas.
Zabójczyni udaje histerię.
– W-w-wody! – wybełkotała Aelin. – Szklankę wody… Proszę!
Strażnicy zaczęli się przepychać ku nim. Dziewczyna mocno złapała Florine za ramię.
– Szy… szybko!
Aż przypomniało mi się, jak Filip Hajzer udawał ataki paniki.
Rozumiem, że jest to część planu i nie chcę brzmieć jak jakaś policjantka dobrego smaku, ale wydaje mi się, że komediowe przedstawianie ataków paniki przestało być śmieszne… w sumie to nigdy takie nie było. Maas mogła wpaść na jakiś inny plan, ale zdecydowała się na ten, co mnie jakoś bardzo nie dziwi, ale trochę zniesmacza.
Jako osoba ze stwierdzonymi przez lekarza atakami paniki potwierdzam – bawię się w chuj przy tej scenie.
Aelin zamarła, przeświadczona, że zaraz ktoś ją uderzy, ale… Okazało się, że polecenie usłyszał jeden z sojuszników Ressa i Chaola, noszący czerwony kwiat przy mundurze, i to on pobiegł po wodę. Był dokładnie tam, gdzie były kapitan kazał mu być, na wszelki wypadek.
Kiedy masz tak słabą wiarę w sojuszników, że wątpisz, czy zadbali o twoje bezpieczeństwo podczas bardzo ważnej misji.
Strażnik daje Alince szklankę wody, a to przy przechodzeniu przez próg, „przypadkiem” się potyka, wylewając ciesz na Znaki Wyrda.
Zapłakała, uderzając kolanami o ziemię. Tym razem naprawdę ją zabolało.
Mój wewnętrzny sadysta zaciera rączki z ekscytacji.
Florine błyskawicznie do niej przypadła i zaczęła krzyczeć, by przestała się mazać. Potem złapała ją, podniosła i popchnęła przed siebie. Prosto przez rozmazane znaki.
Do wnętrza szklanego zamku.
Na tym rozdział się kończy. Nie był długi, ale z jakiegoś powodu strasznie mnie wymęczył. Mam nadzieję, że nie odbiło się to na jakości analizy.
Podsumowanie rozdziału:
Halo, policja? Proszę przyjechać do Erilei: 207
Royal pussy: 109
If you’re evil and you know it clap your hands: 198
Nowe szaty zabójczyni: 191
Światek z kart: 235
Przez twe ostrza, twe ostrza mordercze oszalałem: 149
Ideałów nie ma, ale jest Aelin: 154
Czy na sali jest lekarz?: 31
Zbędne cięcie: 110
Moda na cytat: 18
Sweet home Taras: 16
Wiek to tylko liczba: 22
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz